Cieszmy się, bo...
Powód pierwszy: historii zajączków dwóch ciąg dalszy.
Dzieciaczki-kociaczki ZMD* najpierw mieszkały na strychu, mając do dyspozycji całą kociarnię, czyli były pokój Poznańskiego. Zawsze razem, zawsze czarując powalającą wprost urodą i wzajemnym przywiązaniem. :) Odważniejsza Rzepcia i gadułka Buraczek, co zaraz wołał swoją siostrę, gdy tylko zniknęła mu z oczu:
Rzepciu, Rzepciu, gdzie jesteś? To ja cię wołam, ja, Buracek, twój blacisek! :))
A potem, już po szczepieniu, kiedy nabrały trochę odporności, kotosłodziaki zamieszkały na chwilę w klatce w naszej kuchni. Miały się przyzwyczaić do naszego stada, a stado do nich.
Krótko to trwało! Jakim cudem takie brzdące nie boją się Rufiego? Zawsze zachodzę w głowę, jak to jest możliwe. Kiedy klatka otworzyła swoje podwoje, z wizytą wpadła Królowa Ciotka, która już przecież znała maluszki. W końcu sama własnołapnie udzieliła im chrztu.
Za chwilę zajączki wyszły z klatki i wyruszyły na zwiedzanie domu.
Buraczek przywitał się z ciotunią-zołzunią Stefanią B. Muszę powiedzieć, że maupa z niej z tym warczeniem i prychaniem na maleństwa!
Chłopczyk niezrażony poszedł zwiedzać dalej,
a Rzepka usadowiła się przy schodach i tak ją to wyluzowało, że niemal...
Zasnęła!
W końcu wielkie rude psy metr od niej to coś absolutnie normalnego, codziennego - niczym chmurki na niebie!
Dopiero pojawienie się przerażającej Królowej Ciotki wyrwało maleńką z błogostanu.
A teraz ten powód radości. Otóż tego samego dnia, kiedy pokazałam zajączki na blogu, w tym poście (klik), napisała do mnie moja sąsiadka z dzielnicy obok, przemiła Agnieszka:
Kiedy zobaczyłam te dwa słodziaki, czyli Rzepkę i Buraczka, serce mi mocniej zabiło. Od samego patrzenia na te dwa rozkoszne maluchy można się w nich zakochać. Mieszkam we Wrocławiu i byłabym przeszczęśliwa, mogąc przyjąć pod swój dach Rzepkę i Buraczka.
Z dalszej części listu wynikało, że dzieciaki nie mogły lepiej trafić. Zwierzolubna rodzina, dom, ogród, no i będą razem! Czego trzeba więcej! Szybko się dogadałyśmy, a już wieczorem dostałam zdjęcia przygotowanego pokoju, gdzie maluszki spędzą pierwszy czas adaptacji.
Czyż to nie wygląda jak sen?
Potem nastąpiła wizyta adopcyjna połączona z wydaniem zajączków, malutka Rzepcia na kolankach Agnieszki strzygła uszkami i robiła minki, po swojemu. :)
No i kotuńki niesione przez Maćka, syna Agnieszki, poszły na swoje. Do swojego forever home.
Szybko dostałam pierwszą relację:
Gosiu, pozwiedzałyśmy nowy domek, pojadłyśmy, popiłyśmy wodą, a teraz impreza na całego z żabką i rybką.
Pozdrawiamy gorąco
Buraczek i Rzepka.
PS. Pierwsze lody przełamane! Co prawda trochę są płochliwe, ale to w końcu dopiero parę godzin w nowym otoczeniu. Za czorta nie mogę ich odróżnić.
Jeden ma moich kolanach słodko mruczy, a jak drugiego biorę, to fajnie na mnie prycha,
są przesłodkie!!
Dziękuję za tyle niewyobrażalnego szczęścia. :)))
Do zobaczenia wkrótce!
Agnieszka
A to cudowne, najnowsze wieści z wczoraj (Agnieszko, nie gniewaj się, że cytuję ten wspaniały list):
Witaj Gosiu, no nie mogę wyjść z ich pokoju, takie są rozkoszne. :)) Obudziłam się dziś o 5. rano i w te pędy pobiegłam zobaczyć do maluszków. ;))
Buraczek miauczy i turkocze, a jak zaczynam z nim rozmawiać, to gaworzy jak małe dziecko - strasznie rozmowny jest. :)))
A Rzepka się przysłuchuje, wszystkiego jest ciekawa i jest odważniejsza od Buraczka. Jak wpadają w szał zabawy, to się nawzajem turlają i ćwiczą zapasy. :)) (...)
Syn Maciek ma pokój obok nich, mówi, że w nocy szaleją i biegają, a w dzień aniołki mają maślane oczka i trochę śpią, trochę się bawią.
Z kuwety doskonale korzystają, piją dużo wody i bardzo ładnie jedzą suchy pokarm, mokrego im na razie nie daję, chociaż kupki rano w kuwecie są zwarte.
Wspinają się po drapaku już na samą górę, a potem skaczą z platformy na platformę - jak małe małpki. :))
Śpią ładnie razem, przytulone do siebie. :))
Położyłam im więcej poduch, bo tam są kafelki i boję się, żeby się nie przeziębiły. :))
Już się nie chowają pod szafę, jak wchodzę do pokoju. Ponieważ są strasznie malutkie, to uchylam okno, żeby im wywietrzyć pokój, tylko jak z nimi jestem, bo się boję, żeby się nie wyślizgnęły przez tę niewielką szparkę.
Podłączyliśmy im w pokoju kamerę, więc mamy transmisje live. ;)))
Jutro wraca mąż i już się nie może doczekać spotkania z maluszkami, bo wysłałam mu pełno zdjęć i jest zachwycony nimi.:))
Jutro również ma przyjść dla nich karma i tunel do zabawy, więc będą mieć nową atrakcję.:))
Tak więc, jak sama widzisz, wszystko jest ok z maluszkami. :)))
Pozdrawiam gorąco!
Agnieszka
Jestem taka szczęśliwa, że maluszkom się udało! Pękam z radości. :)
To był pierwszy powód do cieszenia się. A drugi?
Drugi dotyczy kalendarza. W pierwszym dniu jego sprzedaż bardzo się udała. Hura! Dziękujemy! Taaaką miałyśmy straszną tremę! :)
Kto jeszcze nie zamówił, a chciałby, niech to zrobi. Jeśli będzie dodruk, jego koszt z racji mniejszej liczby egzemplarzy będzie ciut wyższy. Pamiętajcie, proszę, że 18 zł to nie cena, a koszt. Tyle zapłaciłyśmy za wyprodukowanie jednego egzemplarza + koszty przesyłki.
Miłego dnia! :))
Zacytuję tu jeszcze jeden mejl, bo one są takie pełne radości, że przecież trzeba się nią podzielić!
Już wiem, jak odróżnić Buraczka od Rzepki - trzeba się ubrać ładnie, założyć biżuterię i wziąć po kolei każde z nich na ręce: Buraczek słodko mruczy i gada jak szalony, a Rzepka natychmiast wykazuje zainteresowanie błyskotkami. :))))
Jednak my kobiety bez względu na gatunek mamy podobne upodobania. ;))))))
Buraczek natomiast jest niesamowity, jeśli chodzi o gadanie - wystarczy do
niego mówić, a on cały czas odpowiada. :))) Strasznie to zabawne - muszę to nagrać, bo pierwszy raz spotkałam się z tak rozmownym kotkiem.
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę!
pierwsza? :)
OdpowiedzUsuńwiadomości cudne, ale to już mnie od dawna tu nie dziwi :)
Te są jeszcze cudniejsze tyle z nich bije radości. :) Nie mogę przestać czytać tych relacji :))
UsuńNo cos podobnego! Jeszcze dobrze nie zdazylac oglosic wystawienia warzywek do adopcji, a juz maja domek forever. I to jaki! Baaardzo wypasiony, z kamera nawet. ;)
OdpowiedzUsuńNie moze byc lepszych wiesci na sniadanie. :)))
Oj, przepraszam! Ogłoszenie już wisiało na tablicy... jakieś cztery godziny. :)))
UsuńOgromnie się cieszę się z tej adopcji. :)
No pacz, umklo mi, ze wisialo.
UsuńOj tam, skąd miałas wiedzieć? Ja daje ogłoszenia o kotach na rożne portale, nie polegam tylko na blogu. 90% adopcji jest spoza bloga. :))
UsuńZatkało mnie po prostu. :-)))))))))))))))
OdpowiedzUsuń:))))))
UsuńNawet o wierszyku nie zdążyłam pomyśleć :))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńMusisz myśleć błyskawicznie następnym razem. :) Teraz żałuję, bo ot mógł być, z racji imion, świetny wierszyk. :)
UsuńKotecki mają takie apartamenty, że oko cieszą :)))
OdpowiedzUsuńSuper :)
Też po synu, który się wyprowadził, jak u mnie. :)
UsuńWspaniałe wiadomości.Niech rosną zdrowo.
OdpowiedzUsuńjak się mają bać Rufiego skoro to mama tata i anioł stróż w jednym
OdpowiedzUsuńCudowne wiadomosci:):):) Zdjecia zwalaja z nog :):)Najlepsze zyczenia dla zajaczkow i nowej obslugi i poprosze wiecej zdjec!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie wzruszyła ta góra poduch i kocyków pod dupeczkami!
OdpowiedzUsuńI wlasny pokoj maja, hoho :)
OdpowiedzUsuńNo, i żeby tradycji stało się zadość, poryczałam się ze szczęścia ! Spełniło się moje marzenie, i maluchy poszły razem do swego nowego domu :))) I to jeszcze do takiego ! Pani Agnieszko, jesteście wspaniali :)... też mnie rozczuliły te dodatkowe poduchy, coby im dupki nie zmarzły :)... no, i cudowny Rufi :)
OdpowiedzUsuńEwa, zaraz dodam ostatni mail, znowu będziesz ryczeć. :))
UsuńNo to się Warzywom trafiła"6":))))
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego i zdrowego dla nowych Łysych i dla zajączków i prosiem o wiadomości"na okrągło":)))
Super wiadomość, super rodzinka i warunki dla kociaków rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńCudowne wieści, bardzo się cieszę. Widać, że nowa rodzina otoczy je prawdziwą troską i miłością. Wszystkiego dobrego życzę p. Agnieszce, jej Rodzinie i ślicznym zajączkom.
OdpowiedzUsuńSą takie śliczne, że serce się roztapia!
UsuńMaluchy nie mogły trafić lepiej i do tego razem :) wspaniała informacja, od razu chce się żyć! :):)
OdpowiedzUsuńTak bardzo cieszą takie wieści, że wspaniale ludzie będą mieć wspaniałe kotki :)))))))
OdpowiedzUsuńAsia
A nie masz więcej maili od Pani Agnieszki?
OdpowiedzUsuńMam! Chcesz czy pytasz dla poddierżenia ragawora?
UsuńNo dzie! Chcę!!! A razgawor swoją drogą!
UsuńOj, już nie mogę przesadzać, bo mi Agnieszka nic nie napisze! :))
UsuńCudownie, że są na tym świecie ludzie, tak pozytywnie zakręceni na punkcie kotów:D
OdpowiedzUsuńPiękne koty! Nie rozumiem ludzi, którzy chodzą i powtarzają "koty są fałszywe, nie warto ich mieć". Stereotypy na temat kotów są bardzo śmieszne, a ja osobiście uwielbiam te zwierzaki bo cholernie potrafią poprawić humor w smutne dni! Takie słodkie przytulasy :D
OdpowiedzUsuńMiło więc Cię tu widzieć, Konradzie. :)
UsuńSuper,takie adopcje cieszą.Może pani Agnieszka tu do Ciebie wpadnie?
OdpowiedzUsuńDawaj te maile,miód na serce.
Myślę, że Agnieszka wpadnie. Aga, jesteś? Nie ma się co obawiać. Odezwij się. :)
Usuńradosne wieści, wspaniała adopcja (nie powiem, dzięki komu, bo jeszcze mnie wydziedziczy, a ja chcę dostać kalendarze), piękne zdjęcia! kolejne szczęśliwe koteczki :)))
OdpowiedzUsuńgęba mi się nie chce przestać uśmiechać :)
a Rufi? przecież wszystkie koty, nawet te najmniejsze, wiedzą, że Rufi to Magiczny Pies.
pozdrowienia dla Pani Agnieszki :)
:))))))
UsuńOjej tak...miodek na serducho ,cieszę się jak wszyscy obecni .Świetny taki gadający kotek ,moje rzadko przemawiają ,ale środki wyrazu to też mają rozliczne i opanowane :) Jak miło gdy można podglądać jak dorastają Prosimy p. Agnieszkę o częste foto- reportaże. A może jakieś aktualne wieści o Kali I Mali?
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości ,dziś całe do południe zwiedzałam z Wami Japonię .O Raju ,ale się działo :)
Niestety z apetytem na kalendarze muszę przetrwać do wypłaty ,po 1 grudnia . Podtrzymuję 1+1. są piękne .
Pozdrawiam serdecznie
Ewo, rezerwuję dla Ciebie 1+1. :)
UsuńJak to miło, gdy ktoś zagląda do starszych postów. :)
Ewo, Kali i Mali czyli Jaga i Iga mają się dobrze, rosną jak na drożdżach, szaleją w zabawach, specjalizują się w skokach wzwyż z potrójnym saltem - co osobiście zobaczyli Jola i Igor. Opiekuje się nimi troskliwie tatuś Rufus, a inne domowe koty obchodzą się z nimi łagodnie. Nieustająca radość z obserwowania ich szaleństw i siostrzanych przytulanek.
UsuńWłaśnie mi przypomniałaś, że Jola nie wysłała mi jeszcze zdjęć! Idę ją gnębić.
UsuńZupełnie niechcący, prawie na pamięć znam te relacje z nowego domu Buraczka i Rzepki.
OdpowiedzUsuńIle w nich troski i miłości - całe morze.:)
A to, żeby im doopinki nie zmarzły, a to, żeby małe glizdy nie chciały spróbować wyjść przez uchylone okno...
Bardzo budujące są takie wieści.
W takich chwilach, Gosiu, masz prawo "puchnąć" z dumy.:)
A Rufi, to przecież Król Kotów, wiec po co się niepotrzebnie bać ?
Tak, tak, tak! Maluszki mają wielkie szczęście. :)
UsuńWspaniałe nowiny! Słodziaczki trafiły do wspaniałych ludzi!
OdpowiedzUsuńWcale sie nie dziwie, ze rano, kto zyw biegnie ogladac Maluchy:) Toz to samo piekno i radosc;)
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko, moja kocica, tez jest niesamowicie rozmowna. zaden inny kot, ktorego znamy, tak nie gada;)
Witam z nowego domu zajączków:)dziękuję za miłe słowa i obiecuję , że będę na bieżąco słać do Gosi wieści o Buraczku i Rzepce. Pozdrawiam serdecznie. Agnieszka z sąsiedztwa
OdpowiedzUsuńWitamy ZMD, super, że się odezwałaś, no i trzymam Cię za słowo! :)
UsuńWlasnie, wlasnie czekamy na zdjecia tych malych slicznych zajaczkow. Moja Dakotka wyglada jak ich starsza siostrzyczka, i jest najslodszym kociakiem na swiecie:):):) Pozdrawiam :)
UsuńNajlepiej od razu. Te wieści:)
OdpowiedzUsuńHana, nienasycona Prezeskuro, nie dość ci wieści? Są świeżutkie, dzisiejsze! :))
UsuńMało...
UsuńTo zdradzę ci jeszcze że Agnieszka ma związki z Japonią i jesteśmy umówione na pogaduchy :))
UsuńO rany, to TA Agnieszka???
UsuńNie, nie, tamta jest z Czech (pozdrawiam Aga, gdzie jesteś?)!
UsuńKociaczki sa rozkoszne. Super, ze trafily na tak kochajacych ludzi. P. Agnieszka zapewnila im dom pelen milosci i duzej przestrzeni.
OdpowiedzUsuńRelacje p. Agnieszki chwytaja za serce.
Milego weekendu Gosianko:)
To są kolejne objawy cudu. Masz dark kobieto, dar nieziemsko by ratować i pomagać. Wiedz, że masz zagwarantowane miejsce w loży św. Franciszka.
OdpowiedzUsuńAgnieszka jest cudna! :D Tyle ciepłą, tyle serca, tyle zaangażowania, tyle zainteresowania... i mąż, który nie może się doczekać... A, i to martwienie się żeby się nie przeziębiły! Czy to się dzieje naprawdę?? ;) Czy te kotki nie trafiły przypadkiem do raju? :D
OdpowiedzUsuńOstatnie dni mam krótki dostęp do sieci, ale może jeszcze dziś uda mi się zgłosić do Hany :)))
Ledwo się pojawiły i juz je w Dobry Dom wywiało! Oby tak wszystkim się szczęściło! A że śliczniaste to juz inna sprawa...:)
OdpowiedzUsuńCudownie, że mają domek oboje razem, to przecież rodzeństwo i naprawdę cieszę się, że nie trzeba ich rozdzielać :)
OdpowiedzUsuńKociny maja niezwykle luskusowy warzywniak :) sama bym mogla u Agnieszki robic za kota (to juz mi sie przytrafia nie pierwszy raz, taki pomysl, rhehrehre, udokumentowane to tez).
OdpowiedzUsuńBedzie im dobrze, widac, no i ta troska zbey im dupki nie przemarzly, ach! :)))
A dlaczego kociny mialyby w ogole bac sie ruficzka? Dziwny jakis pomysl, jak slowo daje!
To takie aniołeczki, że Rufi tylko oczka maślane robi na ich widok. Czego się bać? Śliczne,słodkie... Bardzo się cieszę, że do takiej wspaniałej rodziny trafiły:)))
OdpowiedzUsuń