Dzień dobry!
Czy już pisałam, że zamierzam robić dla siebie całą masę przyjemnych rzeczy? Oj, na pewno:) Tym razem wybraliśmy się z MójCiOnem na masaż tajski (jak do tego doszło, opowiedziałam TU). Znacie? Ta niesamowita przyjemność nazywana jest jogą dla leniwych. Tak, w ten sposób to ja mogę się gimnastykować nawet codziennie:)
Wikipedia: Masowana osoba jest ubrana w luźne, wygodne ubranie i leży na specjalnym materacu o umiarkowanej giętkości. Masaż może być wykonywany indywidualnie bądź "na dwie ręce". Masażysta podczas wykonywania masażu bardzo intensywnie pracuje swoim ciałem, używając dłoni, kciuków, łokci i przedramion, a także stóp. Nacisk łokciem następuje w sposób rytmiczny na przebiegające aorty, powodując uczucie głębokiego odprężenia. Większość masażu przebiega po tzw. liniach Sen, co znajduje swoją analogię, podobnie jak meridiany czy hinduskie kanały nadi. Osoba masowana przyjmuje wiele pozycji, które wywodzą się z pięciu zasadniczych postaw jogi pasywnej: leżenia przodem, tyłem, bokiem oraz postawy siedzącej i odwróconej. Pełna, w pełni kompletna sesja masażu tajskiego winna trwać 2 godziny lub więcej, podczas których w sposób rytmiczny następuje ucisk i rozciągnięcie całego ciała: to dotyczy również wyciągania palców, stóp u nóg, uszu oraz przyjmowania przez osobę masowaną różnych wyciągniętych pozycji. Wszystko odbywa się zgodnie z wielowiekową procedurą.
W gabinecie czekały na nas szerokie łóżka z wygodnymi materacami.
Musi zmieścić się na nich masażystka i masowany.
Sesja zaczęła się od umycia mi stóp przez panią masażystkę.
Za pierwszym razem było to dla mnie bardzo krępujące,
ale jakoś udało mi się samej sobie wytłumaczyć,
że jest to integralna część tego rytuału.
Jeśli odpuści się skrępowanie i poczucie niegodności, to całkiem przyjemna.
Masaż tajski niezwykle mi odpowiada, głównie ze względu na to, że mogę pozostać w ubraniu.
Na klientów, w gabinecie masażu czekają wygodne piżamki i w związku z tym całkowicie odpada problem skrępowania, które zawsze czułam, gdy korzystałam z innych masaży, takich na gołe, ledwie przykryte ciało. Najgorsze są te jednorazowe majteczki, które kompletnie nic nie zasłaniają! Pamiętam taki masaż kilka lat temu, na którym przeżywałam męki wstydu i stresu zamiast relaksu i wtedy poprzysięgłam sobie, że nigdy więcej się na to nie zdecyduję! Pogodziłam się z faktem, że najwyraźniej coś ze mną jest nie tak, skoro nie potrafię czerpać z niego przyjemności.
Potem szczęśliwie odkryłam masaż tajski i to był strzał w dziesiątkę! Nie dość bowiem, że mogę pozostać ubrana i problem wstydu odpada, to jeszcze wykonują go prawdziwe Tajki, które mają coś takiego w swoim sposobie bycia, że ja czuję się przy nich całkowicie bezpiecznie.
Są w cichy sposób życzliwe i uważne oraz superprofesjonalne. Moja rola sprowadza się do całkowitego odprężenia, zamknięcia oczu i rozluźnienia mięśni. Udaje mi się to przeważnie bardzo dobrze. Całą pracę wykonuje masażystka i kiedy po półtorej godzinie ją kończy, czuję się jak nowo narodzona. Mam oswojone wszystkie ważne sprawy i z optymizmem patrzę na życie.
Masaż kończy poczęstunek z zielonej herbaty. Lubię to!
Ostatnio moja masażystka, która ma na imię Nyn, zrobiła mi dowcip. Zakończyła mój masaż taką figurą, że myślałam, że ducha wyzionę! Musicie sobie to wyobrazić! Podczas gdy ja siedziałam na materacu po turecku, ona ustawiła się za mną w taki sposób, że jej kolana znalazły się na wysokości moich nerek, złapała mnie za nadgarstki, mocno pociągnęła na siebie tak, że wyprostowana jak struna zawisłam z jednym tylko punktem oparcia: na jej kolanach i z wyciągniętymi rękami. Gdybyście słyszeli, jak krzyczałam! Aaaaaaaaaa! Aż MójCiOn przyleciał zobaczyć:) To było dość straszne, bo nie należę do drobnych i filigranowych i bałam się, że po pierwsze przygniotę Nyn, a po drugie, że coś mi zaraz pęknie! Jednak moja masażystka wiedziała co robi, bo przeżyłam i mam się dobrze, czego i Wam na dzień dzisiejszy życzę:-)
ojej...nic tylko zazdrościć...trzeba by sie wybrać...w moim wypadku wchodzi w grę tylko typowo leczniczy.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Aniu;*
No coś Ty?? Taka jesteś młoda i już takie rzeczy?? Okropność.
UsuńFajne :D
OdpowiedzUsuńDobrze zrobić coś dla siebie :D
Pozdrawiam
piszesz o tym w taki sposób, że nic tylko zafundować sobie masaż tajski. Podoba mi się zdjęcie dwóch pań powyżej i to jak się uśmiechają:)
OdpowiedzUsuńTak, w tym uśmiechu widać to, o czym pisałam: ich subtelną życzliwość.
UsuńAż dwie godziny?
OdpowiedzUsuńFajne samopoczucie musi być
po takim masażu :)
Mój trwa półtorej i to mija, jak z bicza strzelił!
UsuńNie miałem okazji skorzystać... chociaż nie, bo na targach turystycznych w Wiedniu było tajskie stoisko z pięknymi Tajkami wykonującymi masaż. Byłem tam wtedy z pewnym Prezesem, dla którego każdy język obcy jest zgodnie z definicja... obcy. Męczył mnie, bym się o coś tych pań spytał. Trochę się motał, nie mógł tego wykrztusić, pomyślałem, że chodzi mu o seks z Azjatką. W końcu pod nosem wymamrolił, że panie z takiego egzotycznego kraju z pewnością znają się na różnych przypadłościach i mają jakieś ziółka, maści czy inne specyfiki... chodziło mu o to, że mu ten-tegas flaczał i z gwizdem opadał i koleżanka-małżonka bardzo z tego powodu była niepocieszona... Nie bardzo miałem ochotę tłumaczyć jego słowa, aby tych tajskich piękności nie urazić, ale jęczał i jęczał, to mi się go żal zrobiło, że taki niby wielki pan prezes a tak życiowa pierdoła. Wyłuszczyłem więc niemrawo sprawę... Tajki najpierw zdębiały, ich skośne oczęta zrobiły się okrągłe, po czym wybuchnęły śmiechem :) Nie dość, że pomyślały, że to ja mam taki problem to jeszcze wzięły nas za... parę gejów! :))))
OdpowiedzUsuńUstawiłeś mi cały dzień, bo chodzę i uśmiecham się pod nosem na wyobrażenie sobie tego zdarzenia;-))) ten-teges... z gwizdem... zdębiały i śmiały się w kułak;-)))) Ale musiałeś mieć minę;-))
UsuńPadłam ze śmiechu! Swoją drogą muszę się rozejrzeć gdzie można by się na taki masaż umówić u nas.
Usuń... dodam tylko, że pan od flaka już nie jest prezesem... widocznie nie tylko pindol, ale i statystyki mu opadły :))))
UsuńMuszę znów się wybrać,jak sobie przypomnę jak jest błogo w trakcie i po:))
OdpowiedzUsuńKoniecznie Igo!
UsuńAle to musi być fajne. Może by tak zrobić sobie prezent od czasu do czasu i się wybrać. Musze sprawdzić czy mam takie cudo gdzieś w pobliżu.
OdpowiedzUsuńSUper, że robicie coś dla siebie. To bardzo ważne! Też się staram, ale ostanio kiepsko mi to wychodzi ;).
Wierzę. Trzeba mieć determinację, aby robić coś dla siebie, potem jednak nagroda, w postaci wyluzowania jest fajna;-)
UsuńOpis brzmi zachęcająco :) Byłam tylko raz na masażu i także dziwnie czułam się leżąc rozebrana w majtasach jednorazowych;) Ta alternatywa wydaje się bardziej zachęcająca:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po odebranie wyróżnienia i wzięcia udziału w zabawie :)
Już lecę!;-)
UsuńMiałam, miałam, jak i różne inne w SPA Nałęczowie, ale ten nadaje się dla osób zdrowych, a nieumiejętnie przeprowadzony może się źle skończyć. Najbardziej lubię tajski masaż nóg, z kręgosłupem muszę uważać niestety:)Zresztą w trakcie dobrze wykonanego tajskiego masażu wcale nie jest błogo, wręcz przeciwnie. Najogólniej mówiąc może z bólu lecieć człowiekowi ze wszystkich otworów;))) Za to potem jest cudownie, tylko nie każdy lubi to przedtem:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMnie tam jest błogo:-)) Ja lubię ten rodzaj bólu. Nie byłam u kogoś innego, tylko u "moich" Tajek, więc nie wiem jak robią to inne osoby, a im ufam, wyglądają na superprofesjonalne:)
UsuńAż zabolało mnie w kręgosłupie, gdy przeczytałam o zakończeniu masażu!!
OdpowiedzUsuńChętnie bym się wybrała, ale fakt - nie wyobrażam sobie ,żeby ktoś mi mył stopy:))
Da się przyzwyczaić, wierz mi!
UsuńFajnie jest robić coś tylko dla siebie i dobrego samopoczucia. Ja nigdy nie byłam na żadnym masażu, nie wiem czy bym dała radę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA czemu byś miała nie dać? Trzeba tylko leżeć i się rozkoszować;-)
UsuńSama bym poszła do tych Twoich Tajek :))
OdpowiedzUsuńSama nie bardzo czuję skrępowanie podczas masażu, dla mnie to przyjemne, kiedy ktoś masuje moje nagie ciało nacierając olejkiem i żałuję, że nie mam na to czasu częściej :)
pozdrowienia!
Z taką urodą, to ja się nie dziwię!;-)
UsuńPoczytałam mojemu kręgosłupowi głośno, z przyjemnością i... wystarczy :D
OdpowiedzUsuńAle zdecydowanie popieram robienie dla siebie rzeczy dobrych i fajnych.
Głośno i wyraźnie? Mam nadzieję, że mu pomogło;-)
UsuńPotwierdzam to co wyzej napisala Kaprysia, prawdziwy masaz tajski jest trudno przezyc z bolu, te przyjemne efekty przychodza z reguly nastepnego dnia. Mam tajskie SPA 10 w tej samej dzielnicy. Bywamy tam czesto i zawsze korzystamy z masazu dla par. Polega to na tym, ze jestesmy w tym samym pokoju i kazde z nas masuje inna masazystka. Wspanialy zawsze wybiera tajski masaz, ja kombinacje, bo jak patrze na to co z nim wyczyniaja, to wiem, ze tajskiego bym nie przezyla;))
OdpowiedzUsuńMycie stop to regula przy kazdym masazu u nas, moze nie tyle mycie ile odswiezanie za pomoca sprayu z jakims bakteriobojczym plynem. Zaden masazysta nie dotyka stop bez tego, w koncu ludzie maja rozne dolegliwosci skorne, ktorych czesto nie widac golym okiem. Tajskie SPA lubie glownie ze wzgledu na atmosfere:) Taki ogolny ZEN....
Ja akurat lubię ten rodzaj bólu, nawet bardzo:-)), a co do jego siły, to można się dogadać. MójCiOn np zawsze prosi o lżejszy.
UsuńTutaj pani myje stopy mydełkiem, myślę, że bakteriobójczym. Ten rodzaj masażu to dla mnie najlepszy relaks. ja reaguję na różne stresy bólem mięśni, szczególnie ud. Już tak mam i wtedy może pomóc mi tajski.Szkoda tylko, że tak rzadko z niego korzystam. Zen...
Extra ten masaż brzmi w Twojej opowieści, ale wątpię by taki był u nas...
OdpowiedzUsuńszczęściara:))
OdpowiedzUsuńPolecam Ci, też masz szansę zażyć tego szczęścia;-)
UsuńNawet nie widziałam, że taki masaż istnieje :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, to rozbieranie się jest krępujące. Jakiś czas temu dostałam karnet na masaż właśnie i przed skrępowaniem uratowała mnie sama pani masażystka. Była niewidoma. Jej masaż był doskonały :))
A jakby to był pan masażysta? Nieeee, nie lubię! I już!
UsuńPowiem Ci, że czasem nawet masażysta może nie być przeszkodą. Kiedyś miałam tak potwornie obolały kark, że nie mogłam już wytrzymać, zamówiłam sobie masaż gorącymi kamieniami. Do głowy mi nie przyszło, że może go wykonywać mężczyzna, kiedy przyszłam na recepcji dowiedziałam się, że wykona masaż mężczyzna miałam ochotę zwiać gdzie pieprz rośnie. W grę nie wchodziła zmiana masażysty, aktualnie nie było żadnej kobiety dostępnej ani w najbliższych godzinach. Chyba z 10 minut biłam się z myślami ale ból był tak dokuczliwy, że potraktowałam to jak zabieg medyczny. Poszłam bardzo mocno skrępowana, ale po kilku minutach masażu kiedy ból powoli ustępował zaczęłam wręcz odczuwać przyjemność. Nigdy więcej nie zapisałam się do mężczyzny i tego nie zrobię, ale tak bardzo źle nie było.
UsuńNa szczęście nie skupiłam się na tym przed wizytą :D
UsuńA gdyby to był pan masażysta niewidomy... pomyślałabym, że ŚCIEMNIA :D tfu tfu, wypluj te słowa ;))
Tajskiego jeszcze nie przerabiałam, ale wietnamski w Wietnamie przeżyliśmy z W. Było świetnie ale wyrywanie kosteczek chwilami mnie przerażało, a odgłosy wprowadzały w zdumienie ;)
OdpowiedzUsuńWietnamski? Nie znam, choć "wyrywanie kosteczek" - (czy chodzi o "strzelanie stawami"?) kojarzy mi się z tajskim. Nie wiem czemu zawsze mnie to rozśmiesza:)
UsuńBrzmi fajnie.
OdpowiedzUsuńJa mam mojego rehabilitanta trzy - cztery razy w tygodniu, zajmuje się głównie moim kręgosłupem i spiętymi mięśniami.
Mam do niego zaufanie i nie czuję się skrępowana.
Założę się jednak, że nie leżysz przed nim półnaga w jednorazowych stringach...
UsuńNo nie:) Mam na sobie luźną odzież, którą można unieść lub zsunąć w razie potrzeby.
UsuńI oczywiście nie tyle razy w tygodniu, lecz w miesiącu:)
UsuńPrzyznam że zdziwiłam się częstotliwością Twoich spotkań z masażystą;-)
UsuńTrzy - cztery raz w tygodniu, pomyślałam, fiu, fiu!;-)
Hi hi hi :)
OdpowiedzUsuńNieźle. Czytam z uśmiechem i mogę Cię pocieszyć , że jest z Tobą wszystko "normalnie". Może nie każdy umie tak fajnie opowiadać ale wielu ma krępacje z powodu rytuałów lub innych zwyczajów związanych z masażem. Teraz znalazłam fajną masażystkę, która ma mikro gabinecik. Mam komfort, że kiedy do niej idę, to nie jestem traktowana jak kurczak na taśmie, i że zajmują się tam tylko mną :)
Nie cierpię wielkich salonów i ekskluzywnych gabinetów, z których mam ochotę uciec.
Coś w tym jest. Ja też nie przepadam za wielkimi salonami, choć z wiekiem, jakby radzę sobie w nich lepiej:-) Ten salon masażu tajskiego, to dwa pokoiki i to jest fajne, bo jak chodzimy z mężem, to czujemy się komfortowo, że nikogo innego tam nie ma:)
UsuńDobry masaż to fajna sprawa. Ja mam masażystę w domu- Młoda masuje zawodowo ( ma profesjonalne łóżko)- i kiedy zechcę to mam seans. Tajskiego nie potrafi i nie wiem , czy chciałaby robić, ale potrafi sporo innych (kamienie i bańka chińska również). Na razie to potencjalni klienci wybrzydzają, że cena jest zbyt wysoka. Klasyczny całego ciała, godzinny przeciętnie kosztuje od 70- 120 złotych. Młoda chce połowę z tego z dojazdem do domu klienta. A w sanatorium, gdzie masuje, masaż trwa 15 minut. To jest reguła usługi. No to gdzie sens w ogóle zaczynać, kiedy 15 minut nie starcza nawet na porządne rozgrzanie ciała.
OdpowiedzUsuńQrczaki! Ale masz dobrze, że Twoja Młoda chce masować własną matkę! Aż zazdroszczę Wam więzi:-)
UsuńWcale nie wydaje mi się to drogo, powinna się cenić, to ciężka praca!
15 minut - to śmiech na sali!
Marzy mi się teraz na moje zakwasy :)
OdpowiedzUsuńAch, to ta przerwa dała Ci się we znaki:)
Usuńaniu na mojej wsi tajek niet:(((((...bo ja też z tych samych powodów juz nie korzystam z masaży:)...kłamczucha jesteś!!!!...boś filigranowa!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńQrko, jestem kawał baby. Jak to mówię o sobie "wielka pyza":(
UsuńNarobiłaś mi ochoty. Na tajski nie mam co liczyć u siebie, ale moja bratanica właśnie wróciła z Indii, gdzie przez pół roku uczęszczała na kurs masażu - to może być równie relaksujące.
OdpowiedzUsuńIndyjski jest super, choć trzeba mieć warunki na lanie oleju na ciało:-) Przypomniałaś mi, że kiedyś byłam:-)
UsuńWśród wielu życiowych błędów, jakie popełniłam było także zbyt wyczynowe uprawianie sportu totalnie nie dla mnie - kontuzja była kwestią czasu, tym bardziej, że mam nerwicę kręgosłupa i nie powinnam go forsować dodatkowo;) Zajął się mną profesjonalny masażysta i rehabilitant sportowy - miał ciepłe, pełne dobrej energii, smukłe dłonie, przesuwał je delikatnie po moich plecach, a ja starałam się nie myśleć o tym, że wygląda jak Orlando Bloom... Do tego był wspaniale miły, uśmiechnięty, delikatny i zdecydowany, męski i czuły, no ideał... A w poczekalni same rozanielone kobiety... Ale to nie było dobre dla mojego kręgosłupa, dobre jest to, co aplikuje mu nowy rehabilitant: niezbyt piękny, niezbyt czuły, ale za to wspaniale skuteczny i w ogóle nie musi mnie dotykać;) To ja muszę się napracować;) Ech, życie - nie ma zmiłuj;)
OdpowiedzUsuńA jaki to sport uprawiałaś z takim oddaniem?
UsuńDobra i życiowa ta opowieść o dwóch rehabilitantach:-)
No, nie uwierzysz - kulturystykę;)))
Usuńło matko, jaką Ty musisz mieć figurę! :-))) Może byś jakieś zdjątko na blogu?;-))
UsuńNie, to tak nie działa, figurę "robisz" na zawody;) A ja już zdążyłam obrosnąć w tłuszczyk na powrót;) I dobrze;)
UsuńSkoro dobrze, to dobrze;-)) jestem ciekawa Twoich wspomnień:)
UsuńBardzo kuszące...bardzo...;o)
OdpowiedzUsuńWszelką formę relaksu popieram, taką też jak najbardziej :)), w serduszko klikam, klikam, klikam....i znikam :)
OdpowiedzUsuńPaaaaaaa:))
Kliknięta jakoś przeżyję do następnego razu;-)
UsuńHm, ciekawe, czy taki niestrzyżony dzikus jak ja przekonałby się do takich... zbytków. :)
OdpowiedzUsuńJolkaM
Jestem pewna Jolu, że byłabyś zachwycona, nawet taka nieostrzyżona;-)
UsuńOj po mojej kontuzji kręgosłupa to nie dla mnie, ale chodzę od czasu do czasu na taki klasyczny masaż i jest w sumie OK. Za rozbieraniem nie przepadam, ale z drugiej strony u lekarza też trzeba, więc sobie odpuściłam ;) Pani masażystka tyle się różnych osób naogląda, że jedno ciało w tę czy w tamtą stronę... ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale wolę mieć komfort psychiczny i dlatego pozostanę wierna tajskiemu:-)
UsuńEDIT: * odpuściłam zestresowanie się.
OdpowiedzUsuńWygląda interesująco :)! W Bielsku nie widziałam, żeby gdzieś był taki masaż dostępny :(... a szkoda. No, ale ważne, że przynajmniej Ty mogłaś się tak miło odprężyć :).
OdpowiedzUsuńAle to musi być faja sprawa!!!
OdpowiedzUsuńNajważniejszy w takim salonie jest czynnik ludzki i to z jakiej jakości masażystą mamy doczynienia, tu też liczy się oczywiście rodzaj wyposażenia tego salonu ale w mniejszym stopniu.
OdpowiedzUsuńMasaż tajski to jest bardzo ciekawe doświadczenie. Jeżeli ktoś lubi, tradycyjny to ten też mu się spodoba. Chociaż jest bardziej intensywny.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to świetny sposób na relaks i ciekawe, niecodzienne doświadczenie.
OdpowiedzUsuńMasaż tajski jest jednym z ciekawszych rodzai masażu. Na pewno warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawy wpis. Muszę polecić go swojej masażystce. Swoją drogą polecam jeśli jest ktoś w poznaniu https://sensualmassage.eu/masaz-dla-mezczyzn-poznan/
OdpowiedzUsuńJa na pewno na tym blogu zostanie. Jest bardzo dużo ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuńMasaż tajski ma wiele wspaniałych leczniczych właściwości.
OdpowiedzUsuńŚwietny masaż. Osobiście uwielbiam
OdpowiedzUsuńNiedługo wybiorę się na masaż relaksacyjny w Krakowie ale raczej tradycyjny, nie tajski. W sumie jaka jest różnica? Znajomy był w tajlandii i mówił, że ten masaż niewiele różni się naszego
OdpowiedzUsuńŚwietny masaż i wartościowy materiał na Twoim blogu. Super :)
OdpowiedzUsuńWiele osób którzy taki masaż tajski mieli okazję przeżyć, oceniają go na dość mocny i z właściwościami leczniczymi. Tylko pytanie czy osoba która taki masaż wykonuje posiada wiedzę z jakimi dolegliwościami mierzy się osoba i czy na pewno masażem nie zaszkodzi. Zdecydowanie lepiej wybrać się do doświadczonego fizjoterapeuty aby ocenił czy można bez problemu wykonywać takie masaże u pacjenta.
OdpowiedzUsuń