Dlaczego jesteś zła? – zadałam oczywiste pytanie.
Bo jestem zła! – wykrzyknęło Zołzowate, Wredne, Uparte Babsko (ZWUB), które zagnieździło się we mnie.
No ale dlaczego? – drążyłam dalej.
BO JESTEM ZŁA!! ZŁA!! Nie widzisz?! – wrzasnęła ZWUB, rzucając przy tym gromy oczami.
Wciąż mówisz o skutku, ale jaka jest tego przyczyna? – powiedziałam z całą odwagą, na jaką mnie było stać.
Odczep się! – krzyknęła ona. – Żadnej przyczyny nie ma! Jestem zła, bo jestem zła i już!
Wiesz, jakoś nie mogę się na to zgodzić, to tak nie działa, skoro nie wiesz dlaczego, to może do tego dojdziemy – przemówiłam do niej łagodnie.
Dojdziemy, dojdziemy – zaczęła mnie przedrzeźniać. - Sratatata, jaka ty jesteś nudna!
To cię zaskoczę – wciąż nie dawałam się sprowokować. – Takiego pytania się nie spodziewasz: powiedz mi, co jest dobrego w tym, że jesteś zła?
Dobrego?! Chyba cię pogięło! Co może być dobrego w tym, że jestem zła?? - ZWUB wykrzywiła pogardliwie usta.
No właśnie, jak już się pozłościłaś, to pomyśl przez chwilę. Co jest w tym dobrego? Może coś ci przyjdzie do głowy. No, proszę, zrób to - dodałam, żeby ją trochę udobruchać.
Przychodzi – niechętnie przyznała ona, międląc słowa w ustach, tak że z trudem ją zrozumiałam.
Tak, i? – dodałam zachęcająco.
Tak, ale, nie wiem… - zaczęła się plątać.
Mów, co pomyślałaś, żadnych „tak, ale”, sama wiesz, że to trucizna, co sprowadzi cię jeszcze głębiej w dół – przestrzegłam ją życzliwie.
No... pomyślałam, że to taki sygnał od mojego organizmu... - pisnęła ZWUB cichutko.
Brawo! - ucieszyłam się. - Wraca ci rozsądek! A jaki?
Hmm, że przemęczona jestem, dlatego wszystko mnie drażni – ZWUB wyraźnie się uspokoiła.
Ja myślę, że to trafienie w punkt. I co zamierzasz? – drążyłam.
Chyba to, że zaraz zaszyję się pod kołdrą i nie wyjdę przez cały dzień!! I niech mi wszyscy dadzą święty spokój! - znowu rozemocjonowała się ona.
I jak się będziesz potem czuła, po takim dniu, lepiej? – zignorowałam po raz kolejny ten atak wściekłości.
Gorzej, ale nie mam na nic siły! – wrzasnęła, ale tak bez przekonania.
Żadnych „ale”, już ustaliłyśmy, może jednak coś wymyślisz? Chociaż spróbuj – poprosiłam.
No dobrze, może byśmy poszli do kina? E, nie chce mi się… Może do jakiegoś muzeum, na wystawę? Oj, na to na pewno nie mam ochoty... - na twarzy ZWUB widać było wyraźnie ciężki proces myślowy.
Tak, i? - podpowiedziałam cicho.
I mam! Mam świetny pomysł! - czoło jej się rozpogodziło.
Super, jaki? - odetchnęłam z ulgą, widząc, że już sobie poradzi.
Pójdziemy na masaż! Zaproponuję MójCiOnowi i pójdziemy sobie razem na masażyk! To mnie zrelaksuje i odpręży. Jego też! A potem do knajpki na kolację! A przedtem może na spacer po rynku. O, jak fajnie! Genialna jestem! - podskoczyła do góry z radości ZWUB i rozpłynęła się w niebycie - do następnego razu.
Sobota została uratowana, a ja zapraszam Was (w przyszłym tygodniu) na masaż. Do zobaczenia:)
Dla rozluźnienia atmosfery parę zdjęć konika z fryzurą, jaka powstała po półgodzinnym wyciąganiu mu z grzywy rzepów. Robiła to moja przyjaciółka, która też przysłała mi te zdjęcia. Umieszczam je tu bez pytania Jej o zgodę, więc JolkoM, jeśli chcesz podać mnie do sądu i odrzeć z ostatniego grosza za to naruszenie praw autorskich, to jestem do dyspozycji:-)
********************************************************************************
Chcesz zmienić swoje życie? Zmień "Tak, ale..." na "Tak, i...".
W przeciwieństwie do powszechnie używanej w codziennej komunikacji i postawie konstrukcji "Tak, ale…", zasada "Tak, i…" to zasada, która nie tylko jest wyrazem akceptacji, przyznania komuś racji lub polemiki bez negowania czyichś argumentów, zgody na to co już się wydarzyło i na co nie mamy już wpływu. Ta konstrukcja transformuje komunikację i relacje, staje się fundamentem do wyciągnięcia wniosków z przeszłości, pełnego zaakceptowania tego, co się wydarzyło do tej pory i pozwala na budowanie i tworzenie na tej podstawie. To pierwszy krok na drodze ku zmianie.
"Tak, ale..." to po prostu inny sposób (zawoalowany) na to, by powiedzieć "nie".
—> "Ale" to słowna gumka do mazania. Wszystko, co powiedziane przed tym słówkiem już się nie liczy
—> "Tak, i..." pozwala rozwinąć się, znaleźć wyjścia, propozycje i budować na nich.
Można nauczyć się transformować sytuacje charakterystyczne dla "Tak, ale…" zgodnie z konstrukcją "Tak, i…". Dla siebie.
PS. Wczoraj wydarzyło się coś wspaniałego! Kto ciekawy, niech wsadzi nos do kawy lub przeczyta komentarze pod wczorajszym postem! Życie jest piękne!
Niesamowita grzywka!
OdpowiedzUsuńUroczy konik.
Ciekawe czy był zadowolony z tej fryzury...
Dakar nie cieszył się tą fryzurką zbyt długo, bo zaraz po wydłubaniu rzepów (które to wydłubywanie właśnie tapir ów sprawiło), pięknie mu grzywę uczesałam. :)
UsuńJolkaM
Okrutnie się wzięłaś za siebie- brawo! Ciekawa jestem jak długo tak wytrzymasz. Bo życie wredne jest i jednorazowa akcja nic nie da.A gdy już się skończy 30 lat, bardzo trudno zmienić swą psychikę metodą bezwstrząsową. Rozum podpowiada jedno, nawyk na ogół trwa mocno.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, ja w siebie wierzę, to i Ty daj mi kredyt zaufania:-) To nie jest jednorazowa akcja. Zabrałam się za nawyki, które faktycznie są mocno ugruntowane, solidnie i efekty już widzę.
UsuńA ta rozmowa, to tylko taki schemacik:)
Miłego dnia i dla Ciebie!
Temu koniku pierun w grzywkie walnal, tak mniej wiecej sie prezentuje. Oprocz pierunskiej grzywki jest przepieknej urody zwierzeciem.
OdpowiedzUsuńZ nastawieniem do swiata calego i wewnetrznych zolz, ktore czlowieka zzeraja od srodka, masz oczywiscie racje (i tu az samo pcha sie na koniec jezora: ALE)... hmmm... i (czegos sie nauczylam!) bede pracowala nad soba, zeby mozliwie wszelkie ALE wyeliminowac ze swojego jezyka. Nie potrzebuje gumek (chyba ze do wlosow), musze wziac odpowiedzialnosc za to, co mowie i nie wymazywac.
:-) Wspaniała jest z Ciebie Panterko uczennica;-)
UsuńNo tak, to chyba nadciąga deprecha jesienna, też tak mam, jestem czasami zła i już....a masaż, z doświadczenia wiem, działa cuda....pozdrawiam i zmienam swoje życie na Tak i....pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że znalazł się dom dla Szuwarka. Widocznie tak miało być :)
OdpowiedzUsuńSposobu z "Tak i ...." nie znałam, ale ;) od jakiegoś czasu staram zwracać uwagę na to co i jak mówię. Wyeliminowałam skutecznie wszystkie "ale jestem głupia" itp., "powinnaś" czy coś w tym stylu. Da się to zrobić :)
Dialogi z ZWUB - bezcenne, zwłaszcza, gdy uda się ją skutecznie namówić do zamknięcia się ;)
Konik - cudny :))
Lidka
Cieszę się Lidko, że coś skorzystałaś dla siebie.
UsuńBardzo miła wiadomość,Szuwarek znalazł dom.Myślę sobie Aniu,że będzie go Tobie brakować bo Ty już go kochasz.Dla kotków łatwiej poszukać domu bo są mniej kłopotliwe gorzej jest z pieskami.Usilnie szukam domu dla mojego Susła(zasięgałam nawet rady Ori),schronisko nie wchodzi w rachubę.Jest to młody pies 7 listopada skończył rok,wymaga ułożenia i dyscypliny,nie moge mu tego zapewnić ani młodzi(bo ich całymi dniami nie ma)Mam nadzieję na jakiś odzew po zamieszczonych ogłoszeniach.
OdpowiedzUsuńMasaży to cos wspaniałego oj bardzo by mi się przdał bo już nie wiem jak leżeć.
pozdrawiam i miłego dnia życzę
Tak, myślę, że z kotami jest łatwiej. Bardzo bym chciała aby Suseł znalazł dobry dom:( a Tobie współczuję serdecznie tego leżenia.
UsuńHalszko, trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie.
Usuńmyślę, że trzeba jak najszerzej nagłośnić Twoje poszukiwania nowego domu dla Susła i wykorzystać w tym celu wszystkie znajomości blogowe. im więcej osób będzie o tym mówiłoi pisało, tym większa szansa na znalezienie dla niego nowych, dobrych i mąðrych właścicieli.
Ja też gadam sam ze sobą jak najęty... w końcu trzeba przecież od czasu do czasu pogadać z kimś inteligentnym :) Wewnętrzne rozmowy może i są objawami schizofrenii, ale dają czasem więcej niż te z rzeczywistymi osobami. Ja w różnych sprawach konsultuję się z moimi alter ego, m.in. Harrym z Tybetu, Kimem z Korei i Doktorem Schwintuchem. Gorzej, gdy dochodzi do kłótni...
OdpowiedzUsuńCo do konika... hmmm... Maryla Rodowicz już była, Mandaryna też, w tej fryzurze wygląda mi na Korę.
Coś czuję, że dzisiejszy Twój post jest takim troszkę pstryczkiem dla mnie i dla Pantery :) My byliśmy wersją "Tak, ale..." a Maskota "Tak, i...". Super, że Lucyferek będzie miał takie towarzystwo!
Zbyt długo zastanawiałam się przed wzięciem pierwszego kota, bo trwało to chyba dwa lata, nie chciałam tracić tyle czasu tym razem ;))
UsuńAle.... przecież Szuwarek pozostanie nadal częścią naszej blogowej rodziny! :))
I to jest bardzo dobra wiadomość. Oprócz wcześniejszej dobrej wiadomości. To może ustanowimy sobie ósmy dzień listopada Wewnętrznym Dniem Dobrej Wiadomości? :) Zaczarujmy złe wiadomości wielokrotnym powtórzeniem dobrych wiadomości. Kto jest za? :)
UsuńJolkaM
To je genialna wieść!
UsuńL.
Maskotko, zdecydowalas sie adoptowac Szuwarka? Chyba mi serce peknie, z radosci oczywiscie, ze znalazl TAKI dom i takie fajne rodzenstwo adopcyjne. I troche z zalu, bo zakochalam sie w tym cudenku. Mam nadzieje, ze dokladnie opiszesz i obfotografujesz pierwsze spotkanie oraz jego dalszy rozwoj.
UsuńTak Panterko, zdecydowałam się wziąć Szuwarka do siebie :))))
UsuńChyba nie masz wątpliwości, że dokładnie opiszę jego wszystko co się będzie u nas działo? Jeszcze będziecie mieli dosyć tych relacji ;))
Wiem, że się w nim zakochałaś, ale będziesz mogła go odwiedzać wirtualnie, to zawsze jakieś pocieszenie. Chociaż w taki sposób będzie gościem w Twoim domu :)
Przemku, ten post był pisany już dawno i nie jest pstryczkiem w niczyją stronę, ale jeśli tak pomyślałeś, to spytaj się (siebie - tego inteligentnego, że którym gadasz)po co Ci takie myślenie? :-)))
UsuńWidocznie Szuwarek był przeznaczony do drugiego czarnego kota, ale nie Miecki, a Lucka:-)
I ja się ogromnie cieszę, że będziemy mogli go oglądać u Maskotki!
Ciesze sie, naprawde szczerze sie ciesze, ze Szuwarek nie poszedl w jakies obce, chocby najlepsze, rece. A tak, zostanie w rodzinie i rzeczywiscie bede mogla go chociaz regularnie ogladac.
Usuńaaaa, to z Harrym z Tybetu, on zawsze mądrze prawi, choć zbyt filozoficznie. A z Szuwarkowo-Luckowo-Maskotkowego szczęścia się bardzo cieszę, w końcu niejako jestem dla Szuwarka połowicznym Ojcem Chrzestnym a Lucyferek należy do moich ulubieńców.
UsuńKonia imieniem jednak żem nadziei pełny, że po odłożeniu fotoaparatu ta sama ręka się jednak jęła szczotki i zgrzebła?
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No masz, Wachmistrzu! A jakże było inaczej postąpić! Rzeczona ręka jęła się więc szczotki i jęła czesać, i czesać, i czesać, aż konik już bez sromoty jakowejś mógł się stadu pokazać. Zgrzebło to tej operacyji potrzebne jednak nie było. :)
UsuńJolkaM
A tom rad:) A że zgrzebło koniecznem nie było tom przecie wiedzieć nie mógł, konika jeno niczem na paszportowem oglądając konterfekcie i niecałego...:P
UsuńKłaniam nisko:)
ZWUBem bywam, bywam, bom w koncu zwykla kobieta :) ale mnie wyjscie ze zwubienia wychodzi taniej, bo a to listki na drzewie, a to wschod slonca piekny jakis, chmury dziwne, ptaszki w ogrodzie, jeszcze inne rzeczy - to mi wystarcza. Oczywiscie ze wspomaganiem "mnie".
OdpowiedzUsuńTak ale oraz tak i...moje mlodsze dziecko wi wymawialo, z eja jestem z tych ze to od razu mowi "nie" albo "tak, ale"....i mialo racje...najpierw jej tlumaczylam, ze ja jestem racjonalna baba i od razu widze, jakie MOGA byc przeszkody (takie podejscie jest dobre, bo jak cos sie nie uda, to mi mniej zal, a jak sie uda to to jest bonus :P ). Dziecko wlasne mnie przeszkolilo w glowie i nawet, jak mam gdzies w w/w glowie to "ale", to siedzi ono wlasnie w zanadrzu i nie wyskakuje jak Filip z konopii od pierwszego kopa!
co do Szuwara, to nawet nie musze zgadywac...kobiety (i Przemek?) sie na pewno pobily, ktora go bierze :))) zaraz polece sprawdzic, KTORA!! ale fajowo!
Dobrze, że masz takie dojrzałe i świadome dziecko, bo byś ciągle tylko alała i alała:-)
UsuńDziecko, od wieku m/w 7 lat mnie namawialo w rozne sposoby na kupienie sobie tego czy owego:
Usuńkup, bo bedziesz zalowac
kup, zawsze mozesz zwrocic
kup, bo wygladasz w tym:
PRAWIE mlodo
PRAWIE szczuplo
PRAWIE wysoko :)
teraz jek, bo chcesz.
Dzieci na mnie zawsze mialy dobry wplyw :)
dodam, ze dziecko jest zupelnie niezalezne (w sumie i jedno i drugie przeciez!), ale matke cwiczyly od malego ;))))
ona miala jeszcze taki party trick - przy zupelnie obcych ludziach mowila - ten moj tata to jest TAKI chytry, ma wykalaczke i nie pozyczy!!! rhehrehrhehr
Kochane dzieci, fajnie być mamą:)
UsuńBrawa za spacyfikowanie ZWUBki i uratowanie soboty!
OdpowiedzUsuńGrzywka konisia jest świetna. Skąd on tam tyle rzepów nazbierał na półgodzinne wybieranie?
Bardzo się cieszę z okazji Szuwarka!
Z pastwiska, łoś jeden. :)
UsuńJ.
P.S. Konska koafiura jest tak piekna, ze ja tez taka chce!! Gdzie ja tu rzepy polozylam? :P
OdpowiedzUsuńPoproszę o zdjęcie po ich użyciu:-)
Usuńa to nie takie proste, bo najlepsze wychodza w dzien jak dzis (straszny wichur, jak mawiala moja Babcia), a slubny ostatnio jak mi robil portret foto to nie zdjal przykrywki aparatki, wiec nie moge na niego liczyc ;)
UsuńPiękna historia;-) To jak moje fotografowanie bez karty:-)
UsuńTo cudownie, że Szuwarek ma dom! Bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńKonik ma super fryzurę.
A postawa "Tak, ale..." też mnie czasem gnębi. I nie zawsze jest łatwo ją zmienić.
Ninka.
O, łatwo nie jest, ale jak się próbuje to czasem można się na tym złapać i zaznać dobrodziejstw innego sposobu myślenia;-)
UsuńAniu gratuluję Ci napisania 666 komentarza na moim blogu!!!
OdpowiedzUsuńProszę podeślij mi adres na który mam Ci wysłać nagrodę :)
Coś niesamowitego:))) Mam szczęśliwy czas!! Szuwarek i nagroda;-))
UsuńMuszę chyba wcześniej wstawać na tym urlopie, bo o tej porze, to tu już wszystkie zagadki rozwiązane:))
OdpowiedzUsuńAniu ta wk...na, TY jesteś prawdziwsza, nie daj się tej Ani słodkiej i poukładanej zdominować, bo cię zagoni na śmierć i zajeździ jak nie powiem już co ... A tak to widzisz, postawiłaś na swoim i idziecie ma masaż i do kawiarenki, będzie romantycznie...m a kto wie co będzie dalej...???
No, a z tym "tak -ale..." , to się zgadzam zupełnie, jak jest tak, to nie może być ALE, to wkurza i nic nie wnosi. A "tak - i"...??? No nad tym musiałbym się zastanowić, bo tak do końca to nie jestem pewna:))
W każdym razie za dzisiejszego posta, to dostałaś w serducho z marszu :)
Buźka dla tej ZWUB :)))
Och, Magnolio! Skąd Ty wiesz, jaka jestem prawdziwsza? Wszystko to ja i ta dobra i ta zła:-) Na szczęście możemy się uczyć i rozwijać i choć nie idzie mi to w piorunującym tempie, to każdy postęp cieszy;-)
UsuńA serducha od Ciebie to dla mnie duża radość;-)
ZWUB ucałuję, jak znów się pojawi, może ją to spacyfikuje:)
No i zgadzasz się ze mną zupełnie, to ja jestem w prawdziwym szoku, że doczekałam tego dnia;-)) Hura!
UsuńNo żartowałam że WIEM, ale często trzymam stronę tych mniej lubianych, tak dla równowagi, bo do dobrego, to wszyscy się kleją jak miś do miodu:))
UsuńA co do zgadzania się, to widzisz sama, że jak coś jest rzadko, to lepiej smakuje ... hahaha ))
Ale ja z Tobą cały czas się zgadzam, poza słodkimi tematami:)
A Twoja kocia pasja jest fantastyczna, sama o takiej nie raz marzyłam, a że marzyłam tez o innych rzeczach, a nie potrafię tego ze sobą pogodzić, to wybrałam co wybrałam, kropka.
Nie mniej jednak w kocim temacie wspieram Cię całą moją duszą i sercem:))
Achaaa, że czasami też miałam inne zdanie w sprawach "rozwojowych", no zdarzało się:))), ale trzeba pamiętać, że nic tak nie ożywia dyskusji i nie inspiruje do myślenia, jak różnica zdań... :)
Usuń:))
Tak, czy siak cieszy mnie Twoje poparcie;-)
UsuńZWUB tez tak czasem mam :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna wiadomość z wczoraj!!! Hura!
Jak będę miał lekki wqrw to przeczytam sobie twój pościk. Konik fajny, a jaka grzywa jak po ondulacji :))...
OdpowiedzUsuńcudowna wiadomosc i dodatkowe potwierdzenie, ze ten swiat nie jest jeszcze taki wyzuty z uczuc.Ciesze sie razem z Toba i zycze udanego relaksu.
OdpowiedzUsuńPrawda? :-)
UsuńZasadniczo prawa autorskie do zdjęć Dakara posiada niejaka Pani Ela od Jazdy, jak ją sobie kiedyś zapisałam w telefonie. Od tego czasu upłynęło trochę wody, a ja już nawet utrzymuję się w siodle. :) Dzięki Pani Eli od Jazdy właśnie. Myślę, że Ela nam wybaczy. :)
OdpowiedzUsuńA dzisiejszy wykład o zgubnym wpływie ZWUB-y się przyda, a jakże! Warto się czasem nad sobą i swoimi... zwubami zastanowić.
JolkaM
To nie będzie procesu? A ja dziś taka bojowa jestem! buuuu
Usuń:-)
Dobrze, że ZWUB okazała się tak genialna na koniec;)
OdpowiedzUsuńFryzura konika boska:D
Bo ona genialna jest, ale nie daje się sobie rozwinąć:)
Usuńcudowna wiadomość:)))
OdpowiedzUsuńAle fryzura cudna. Superowy konik.
OdpowiedzUsuńZa sesje u psychoanalityczki dziękuję, przyda się, bo ZWUB budzi się czasem i u mnie. Pozdrawiam serdecznie
Wypróbuję tę nową konstrukcję zdania :-)
OdpowiedzUsuńA konik ma fryzurę niesamowitą :-)))
Duze zmiany przychodza malymi krokami i bardzo mi sie podoba ta eliminacja "ale". Nikt inny nie moze nas zmienic tylko my sami, troche to trwa, ale jaka potem radocha:))
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
Właśnie! Mnie też się podoba;)) Będę próbować!;)
UsuńA konik super z ta rozwiana grzywą;)))
Buziak
Proszę, jakie mamy otwarte kobitki w tym naszym blogowym świecie:-)
UsuńPewnie,że życie jest piękne! Ze wszystkim,co niesie!
OdpowiedzUsuńfajnie wyglada z ta grzywa:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Świetnie napisane...czytając widziałam dwie osoby i było to bardzo ciekawe:-) Podoba mi się pomysł wyrzucenia "ale", tylko czy dam radę wprowadzić to w życie...i to do tego w swoje własne?;-)
OdpowiedzUsuńWarto choć zastanowić się nad tym:-) (dawno Cię nie było!)
UsuńNo jest piękne t9o życie :) Tekst przeczytałam jednym tchem. A dodatek rzeczywiście wprowadza nową jakość w wyrażanie swoich emocji :) Konik śliczny :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, że Szuwarek znalazł dom, w którym będzie kochany.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci, będziesz buuuczeć, bo pokochałaś go.
Piękny koń z tapirowaną blond grzywą.
Pozdrawiam
Łucjo, na pewno będzie mi ciężko, ale nie mogę narzekać, bo nawet nie marzyłam o tak wspaniałym zakończeniu tej historii:-)
UsuńMasz Aniu prowdziwy talent pisarski :D
OdpowiedzUsuńKonik jak po niezbyt udanej trwałej, ale ślicznie mu w niej :)
A tak swoją drogą to nieźle musiał buszować w łopianie :D
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję Renko w imieniu konika i swoim!
UsuńAnko, mądrze gadasz! :)
OdpowiedzUsuńniby taki drobiazg, jedno małe "ale", a jaka ulga, kiedy go nie ma.
dorzucam jeszcze od siebie postulacik: nie zadawajmy pytań zaczynających się na "NIE".
Fajny pomysł na kolejną pracę nad sobą:-)
UsuńPatrzę sobie rano na miniaturę Twego posta na bloggerze i widzę jakiś dziwny skrót (prawie z ZUSem mi się skojarzył), widzę też jakiegoś kuca i se myślę - jakie dziwne imię ma ów kuc :P Co ta Anka wymyśliła ;)
OdpowiedzUsuńA tu wszystko jasne! Anka super wymyśliła, a jeszcze bardziej super poradziła sobie z tą zołzowatą. Brawo! Muszę się uczyć od Ciebie ;)
Fryzura wspomnianego kuca jest piękna - jak i on cały :))
O masażu marzę wręcz! Od wczoraj odświeżyłam basen pełną parą - doskonalenie pływania się to zwie, więc liczę, że to pomoże na bóle pleców. Ale taki masażyk przyda się, oj przyda :)
Z ZUSem? Hi hi, wiedziałam, że to będzie zaskakujące;-)
UsuńJaki masaż Ci się marzy?
Koniecznie pleców! :)
UsuńKonik z tapirem! Śliczny! :-D
OdpowiedzUsuń"Tak, ale..." jest wg mnie klasyczną frazą z dziecięcego słowniczka samoobrony werbalnej i powinno się z tego wyrastać.
Ale niekoniecznie :-).
Pamiętam, że jak byłam dzieckiem sama wpadłam w rzepy... Wyobraź sobie ile to było bólu przy wyciąganiu ich z włosów i jak później wyglądałam... Mimo to, rzepy kojarzą mi się bardzo pozytywnie, z wyjazdami na wieś i wesołą zabawą w rzucanie w siebie rzepami :)... Jak się trafiło w tyłek to dopiero było śmiechu, zwłaszcza, gdy idący przodem nie zauważył ;) hi hi...
OdpowiedzUsuńJa również toczę podobne rozmowy ze swoim wewnętrznym dzieckiem lub nadopiekuńczym rodzicem ;), ze swoją wewnętrzną księżniczką, primadonną ;P... :) i z innymi :D... Pozdrawiam ciepło.
Interesująca przypowieść :) W zasadzie czasem mam podobnie, niestety nie mogę się tak odprężyć, ale staram się inaczej pozbyć mojej ZWUB. I dzięki za słowo "tak i", o wiele lepsze niż "tak, ale" :D
OdpowiedzUsuń