wtorek, 24 lutego 2015

Krótki post z peesikiem

Dziś skrótowo. Nikt nie będzie miał powodu narzekać na taaaki dłuuuugi post, że czytać się tego nie da! Istnieje też szansa, że zostanie przeczytany w całości. :)

W sobotę pod naszą opiekę trafiły dwie nieśmiałe dziewczynki - dziczki. Bez szans w schronisku na adopcję. Oto one:

ZULA (klik)

PSOTKA (klik)

No cóż, Zula jeszcze nie hula, Psotka nie psoci, ale naprawimy to! Bez obawy!
Jutro szczegółowa relacja z zamieszkania u nas dziewczynek. Na razie są jednym wielkim strachem.
Koniec posta!

PODPIS

A teraz malutki peesik. :)
Ponieważ reklama jest dźwignią handlu, ale nie tylko dlatego, chcę Wam polecić coś naprawdę niespotykanego, co pojawiło się na naszym Skarpetowym bazarku (klik). Coś dla wielbiciela kultury i sztuki japońskiej, coś na niezwykle elegancki prezent dla osoby zafascynowanej Japonią, bądź oczywiście dla siebie. Oryginalna i niebanalna ozdoba ściany. 
Prosto z Japonii, obrazy, oryginały, z podpisem autorki!

Zdjęcia nie oddają ich urody i delikatności.  (Są to dwa niezależne obrazki. )

Są to malunki wykonane mało znaną w Europie techniką sumi-e.


Wykonane specjalnym tuszem, który wyrabia się, ścierając na specjalnym kamieniu sztyft suchego tuszu i mieszając go z wodą bezpośrednio przed malowaniem.
Maluje się specjalnym pędzlem wykonanym ze zwierzęcego włosia. Cena takiego pędzla dochodzi do kilkuset dolarów!
Tym samym pędzlem maluje się szerokie linie, ale również cienkie jak włos. Rysunek jest na specjalnym, ręcznie robionym japońskim papierze, strukturą przypominającym ryps.
Oba obrazki były malowane specjalnie dla Agi z Czech - darczyni, która była świadkiem ich powstawania, tym samym daje gwarancję ich autentyczności!
Pani artystka nazywa się Ryu Hatakayama i mieszka w tokijskiej dzielnicy Tokaido. Jest już starszą panią, która kiedyś sztuki sumi uczyła się od prawdziwego mistrza, a potem doskonaliła swój kunszt całe życie. Nauczyciel rysunku - wspomniany mistrz, był sublokatorem jej rodziców i przypadkiem odkrył, że dziewczynka ma talent! Francuska telewizja nakręciła nawet film o jej twórczości, mimo to w Wikipedii nie znajdziecie jej nazwiska. 

Obrazy te mają już ponad 10 lat, są cenniejsze o tyle, że stan zdrowia artystki nie pozwala jej już na malowanie. Maluje się bowiem, klęcząc w siadzie japońskim na podłodze, a papier, na którym się to robi, leży również na podłodze przed malarzem. Ten maluje, pochylając się nad papierem i trzyma pędzel w wyciągniętej ręce, która musi być "uwolniona" w stawie barkowym. No i właśnie ten staw barkowy pani wysiadł, a że jest dosyć wiekowa, to nie rokuje nadziei na poprawę zdrowia. Również źle widzi, nawet już nie udziela lekcji swoim uczniom. 
Wielkość malunku: 47 x 35 cm.
Brzegi są miejscami trochę pogniecione, ale to się chowa pod ramą obrazu. Oprawia się bowiem, dając passe partout na tyle wysokie (ok. 3-5 mm), aby szyba nie dotykała papieru. Ewentualny nabywca dowie się od Agi szczegółowo, jak powinno się oprawić takie dzieło sztuki.
Cena 99 zł bez kosztów przesyłki, kontakt: fiatfiatfiat@seznam.cz
Myślę, że można negocjować cenę z Agnieszką. 

Znalazłam w sieci całe mnóstwo filmów, jak wygląda artysta przy pracy i jest to fascynujące, ale mnie urzekły... wróbelki! I to pewnie jest jakaś odmiana sumi-e. Przewińcie sobie film do 5. minuty – tam już je widać. :)


Mam nadzieję, że Was zaciekawiłam. To kunsztowna technika. Jestem pełna podziwu! Jednym pędzelkiem takie cuda!



Chyba nikt nie może narzekać na to, że dzisiejszy post był długi. :D

Aha! Na FB publikuję wciąż nowe wieści o Balbince i innych kotkach, które u mnie gościły. :)

sobota, 21 lutego 2015

Taniec z fryzurami, czyli co one miały na głowie

Czy tylko ja tak mam, że stare zdjęcia oglądam z czułością, nawet jeśli nie dotyczą mnie? One robią mi coś takiego z oczami...  

Kontemplując te świadectwa minionych dni... zakochałam się kilka razy! 
Jakie byłyście śliczne - jakie byłyśmy śliczne! Jakie byłyście głupie - jakie byłyśmy głupie, że tego nie widziałyśmy! Czy teraz jesteśmy już mądre? Szczerze wątpię.

Zapraszam do galerii dawnych fryzur. Miały być nieudane, ale wobec młodości i urody blednie wszystko, nawet fryzurowe eksperymenty.

Modelka numer 1: HANA! (oklaski!!!)

Przez całe życie włosy miałam mniej więcej podobnej długości, wyjąwszy wczesne dzieciństwo oraz okres podstawówki. I albo była trwała, albo nie. Teraz włos mój krótki i zjeżony...
Zdjęcie 1 - połowa lat 90. - trwała.

Zdjęcie 2 - rok 1991 - Bolonia, trwała.


Zdjęcie 3 - koniec lat 70., nie ma trwałej.

Love! 
Zdjęcie 4 - liceum (ja w środku).


Zdjęcie 5 - okres studiów, koniec lat 70., nie ma trwałej.

Modelka numer 2: NINKA! (Brawa!)

Kochana Gosiu! Okazuje się, że z tymi zdjęciami  to wyszło dość kiepsko, a do tego nie mogłam się zdecydować, które Ci wysłać, no i wyszło mi aż siedem. :)


1. Liceum, trzecia, a raczej chyba czwarta klasa, to wariacja mojej stałej fryzury, tym razem z grzywką.
2. Trochę późniejsze, pierwszy lub drugi rok studiów - starannie ułożone loki, które zawsze chciałam mieć, ale rzadko się tak czesałam, bo na ogół po wyjściu z domu było po fryzurze.
3. Po trzydziestce - trwała i do tego pasemka blond.

 Zwycięska (wg mnie) fryzura! Brawo dla tej pani!  
4. To paszportowe, o którym pisałam - jakby piorun strzelił w stóg siana, koszmar po prostu. :)


5. Jedno z bardzo niewielu, na którym mam krótkie włosy. O ile pamiętam, to wtedy fryzjerka tak mi spaliła włosy trwałą, że sama zaproponowała, że trzy razy obetnie mi je za darmo, dopóki nie odrosną.
6. Fryzura na ślub kuzyna - już proste, ale za to rude, a do tego pasemka rubinowe i blond, i jedno NIEBIESKIE!
7. Takie włosy teraz noszę, czasem trochę krótsze, czasem dłuższe, ale żadnej trwałej.

Modelka numer 3: MNEMO! Nie wiem, jak można zasłaniać taką śliczną buzię. Żądam udostępnienia całości, grożąc bojkotem bloga Mnemo!!!! Ewentualnie jak już nie wytrzymam i zajrzę, to będę pisać jej komentarze "Bardzo fajny post, zapraszam do mnie". Kto się przyłącza?

Ma się tę siłę perswazjii, bo Mnemo się ugięła, jes, jes, jes!! :

Mnemo pisze: kolor włosów - zupa pomidorowa. Raz mi tylko tak odbiło.Teraz wiernam blondowi.

 - te usta!
To z kokardką, to kiedy byłam młodą mamą; trwała na głowie.

Te włosy:  (Te usta! Wow!)
1965, 1978, 1980, 1985 rok.
1986, 1987, 1989, 2008 rok.


 2008 rok. Im starsza, tym piękniejsza!
Dostałam nowe zdjęcia od Mnemo. Co za laska, czysta poezja!
Modelka numer 4: ELAJA! (owacje!)

1. 1985 r. 2. 1991 r. 3. 1991 r.
4. Wisienka na torcie i perełka w jednym! Trzy dziewuszki, siostry i szwagierka: Gosia (Maszowa) ma wciąż, od lat fryzurę tę samą, tylko okulary zmienia, Ewa (Kosieradzka) teraz ma krótkie siwe włosy, a ja niesymetryczne na ciemno farbowane. ;)

 Szczęśliwa chwila. Tak myślę.

Modelka numer 5: EWA Z MAZUR. Ewa nic mi nie napisała, więc możemy tylko oglądać. Ostrzegam, że niektóre zdjęcia powodują opadnięcie szczęki z zachwytu nad urodą modelki! Gwiazda!


 Przepiękna!

Modelka numer 6: MARIA NOWICKA (Ja się tak nie bawię, Maria! Twój blog również byłby bojkotowany, gdybyś go miała, a tak... Jak tu na nią wywrzeć nacisk?!  Elaja, zagroź, że odeślesz zajęczą parę, co??)

Niczego rewolucyjnego na mojej głowie nigdy nie było - najwyżej będę robiła za masę. ;)

Oto masa - Marija; powinna zażyć rutinoscorbin, coś taka jakaś niewyraźna:
Maria się ugięła, yupi!

No wiesz, Gosia, przestraszyłaś mnie. :( Miałabyś mojego bloga nie czytać, niesłychane to rzeczy. A jeśli będę go w końcu miała? Zażyłam rutinoscorbin i oto rezultat. :) Na tym zdjęciu z najdłuższymi włosami jestem najmłodsza, mam około 17 lat; tak wyglądałam po obcięciu warkoczy. Pomimo że bardzo lubiłam swoje warkocze, nie mam żadnego zdjęcia z nimi.



Modelka numer 7: ERRATA. To się nazywa - z fryzurą przez życie!

Przeważnie były to zwykłe fryzury, jednak raz w życiu "zaszalałam". W 2012 roku zrobiłam sobie afrykańskie warkoczyki. Oto przekrój moich fryzur na przestrzeni lat.

Czterolatka, dziesięciolatka, w czwartej klasie, w piątej klasie.
W ósmej klasie, osiemnastaka, dziewiętnastka, z córeczką Basią. 
 Rok 2012 i ostatnie - rok 2014.
Poszalała kobitka przez lata!


Modelka numer 8: DORA! Słowna kobitka. Obiecywała i proszę: mamy zdjęcia!

Dora pisze: Cześć, Gosiu, zgodnie z obietnicą wysyłam kilka zdjęć. Jakoś mało porywające, ale 
coś tam widać. Generalnie raz tylko miałam włosy zafarbowane na brąz, raz wyszedł mi żółty blond, ogólnie wybieram odcienie blondu, jasny, piaskowy lub platynowy.

Trwałe miewałam w latach 80. i z początkiem 90. Później już proste, przycinane raz tak, raz siak. :)

1987 rok.

1998, 2005, 2008 rok.
2009 r. 
Moim skromnym zdaniem blond to Twój kolor, Dora. 
Dziewczyny, im jesteśmy starsze, tym ładniejsze! 


Modelka numer 9: ELA! Piękna opowieść, no i znowu zabójcza trwała, nie wiem, czy nie wysforujesz się na prowadzenie. :)



Pierwsze zdjęcie w strasznym stanie. W pierwszej klasie podstawówki nosiliśmy mundurki. Włosy jasne, długie warkocze.
Komunijne, mama miała krawcową, cudownie kobieta szyła. Ach, te jej sukienki!
16 lat i siedem dni, taki kolor włosów miałam, proste, nie kręcone, a około 30 całkowicie siwe już.  :) Dokładnie tyle, nie wiem, czemu akurat wtedy mama wymusiła na mnie zdjęcie u fotografa. Ale serce nie było zakochane. :)


Puszcza Borecka, leśniczówka, na środku wylegiwał się kot jak żbik, nie wiedziałam, co zrobić, więc go podniosłam; mina moja niepewna mocno i ta cudna trwała na mej głowinie zasłaniała oczy. :)
Mazury niedaleko - kamień, na którym diabeł grał w karty i przegrał, zostawiając ślady odbitych pazurów. Moja trwała na zawsze uwieczniona. :)
I lata... hm, bliżej 2000? Rozmawiam przez pomarańczowy telefon, fryzura, jaką lubię.


Francja, Cluny, jak widać, jestem dwucharakterna: lewą głaszczę, a prawa powiada "a spróbuj mnie tylko ugryźć albo kopnąć". :)
Iławskie jezioro, ja i kot morski - Pazurka, oraz mój z miną wściekłą. Kocica po raz pierwszy pojawiła się na pokładzie. Tak gdzieś rok 92-93? Chyba.

Dziś już nie ma się czym chwalić, proste włosy, platynowa siwizna. :) I waga już nie piórkowa. :)

Modelka numer 10: LIDKA! "Fryzurowa nudziara" pisze:

Cześć, Gosiu, tak jak napisałam w komentarzu - jestem fryzurową nudziarą. Ale coś tam się zmieniało przez lata. Jeśli chodzi o zdjęcia legitymacyjne, pierwsze zostało zrobione w pierwszej klasie podstawówki. Drugie - klasa czwarta, a najbardziej hardcorowe z szóstej, kiedy to obcięłam długie włosy, a fryzjerka machnęła mi taką śmieszną grzywkę. W ósmej klasie ścięłam włosy na krótko, a potem zapuściłam i większość czasu mam takie półdługie.

Na drugim zdjęciu mam trwałą zrobioną na długich włosach, a na trzecim pojawiły się już pasemka i krótsze włosy, które później zapuściłam.




Kto następny?

Na tym, Drodzy Państwo, na razie Państwu dziękujemy. Uprasza się o niekomentowanie w stylu "Gosiu, jak ładnie wyszłaś!", "ale ładne zdjęcia", i to wcale nie jest śmieszne! Wrrrrrrr!! 

Wybieramy najbardziej odjechaną fryzurę wszechblogową! Zwyciężczyni będzie mogła napisać na ten temat wierszyk. Powiedziałam!

PODPIS

Na bazarku Skarpetowym pojawiły się śliczne serwetki Ewy! Dopiero co ściągnięte ze szpilek. Cudeńka. Jest też starannie wykonany chustecznik, jakich mało, unikatowy - od Mnemo (ale nie kupujemy, dopóki nie ujawni oblicza swego za młodu! Nno!). Polecam!

Uwaga, uwaga! Chustecznik można kupować, Mnemo się zrehabilitowała. :))




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...