Życie samo pisze posty. Dziś mija dokładnie rok, gdy nasz ukochany, "pierworodny" kot, piękny i dostojny maine coon, zaginął. To wciąż żywa rana w naszych sercach. Osobiście uważam, że kot został ukradziony z naszego zabezpieczonego ogrodu, z którego nie wychodził przez 9 lat. Wyobrażenie, co przeżył i być może przeżywa, jak bardzo został tym skrzywdzony, jest dla mnie czymś niesłychanie obciążającym. Bardzo bym chciała wiedzieć, że jest syty i bezpieczny. Jestem pewna, że dobrze to rozumiecie.
Myślę o Kayronku każdego dnia i wciąż śledzę ogłoszenia. Tak bardzo go kochałam, i wciąż kocham...
Wczoraj zamarłam! Anetka, wolontariuszka z wrocławskiego schroniska, napisała do mnie, że do schronu trafił maine coon! Kot jest chory, ma wysoką gorączkę, jest zaniedbany i wychudzony. W kołtunach. Musiał się długo błąkać.
Aneta przysłała mi zdjęcia, które sprawiły, że serce mi stanęło. To właśnie ten kotek ze schroniska:
Jaki podobny... O, boże, dokładnie w rocznicę...
Dla przypomnienia, to Kayron:
Na tym zdjęciu jest młody Kajtuś. |
To i pozostałe z 10.08.2014. |
I teraz porównanie:
Rozesłałam wieści po rodzinie i wspólnie ustaliliśmy, że to nie jest nasz kotek.
"Niestety nie wygląda jak Kajtuś - nie ten nos, nie ta broda, a przede wszystkim nie to spojrzenie.
Moim zdaniem zupełnie inne proporcje twarzy - wydłużony, węższy pyszczek,
szerzej rozmieszczone oczy.
Pręgi i umaszczenie bardzo podobne.
Włosów mniej, ale mogłyby mu się przerzedzić.
Na pewno trzeba na żywo zobaczyć, ale jak dla mnie to nie on..."
Zobaczę go na żywo i to jak najprędzej, ale bez nadziei, bardziej dla uspokojenia sumienia.
A Wam wszystkim, którzy cały rok trzymacie na swoich blogach ogłoszenie o zaginięciu naszego kociego księcia, bardzo serdecznie, z całego serca dziękuję. I proszę... zdejmijcie je. Już czas. Trzeba iść do przodu, trzeba żyć dalej, nie wolno rozdrapywać wciąż tej rany, a ja wchodząc na Wasze blogi za każdym razem natykam się na Kayronka i ciepię.
Jestem Wam wdzięczna za ten rok. Dziękuję. Ogłoszenie o naszym zaginionym kocie jest na wszystkich portalach, na FB i tam na pewno znajdzie go ktoś, kto będzie szukał.
Kayronku, Kajtusiu, mam nadzieję, że tam gdzie przebywasz, jesteś szczęśliwy i wcale nas nie pamiętasz. Niech tak będzie. Kocham cię, kocie.
9:30
Aktualizacja: Znalazł się właściciel tego kota. Na szczęście. Wyobrażam sobie ich radość, i właściciela, i kota. Radość, której nie zaznałam, niestety.
Ja miała bym duże wątpliwości.Wet pewnie będzie umiał określić wiek.GosiAnko tak jak piszesz,musisz go zobaczyć.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze kiedyś....
Wezszy pyszczek? Moze dlatego, ze schudl? Spojrzenie inne? Po roku tulaczki moglo sie zmienic.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz zobaczyc na wlasne oczy, zeby sie do konca przekonac.
Gosia, a dzisiaj czasem nie sa Twoje urodziny? Bo cos mi sie tak wydaje.
Jak cos, to wszystkiego najlepszego! Ale bylby prezent! :*****
Dziękuję, Aniu, nie dzisiaj, ale niedawno. Prezent byłby cudowny, to prawda, ale niestety tego prezentu nie będzie, jednak jeśli chodzi o moje urodziny to w tym roku wszystkim mówię, że swój wymarzony prezent już dostałam: Fikę. :)
UsuńKiedy niedawno? Znow mi cus umklo i przegapilam? Napisz, Gosia, ktorego to bylo, to wpisze do kapownika i bede miala.
UsuńOj tam, oj tam, obchodziłam okrągłą 50, i teraz zamierzam świętować 60, nie ma się co rozdrabniać. :))
UsuńAle Ty jestes... FOOOCH !!!
UsuńFochów nie zniesę. ;)
Usuńhttp://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/08/50-to-dzis.html
Bukzaplac, dobra kobieto, nie wiem, jakim cudem pomylilam sie o jeden dzien. Pewnie nie w te kratke wpisalam. :)
UsuńChciałabym coś mądrego i pocieszającego napisać, ale nie potrafię. Serce mi się ścisnęło:(
OdpowiedzUsuńRzeczywiście podobny...
A może, Gosiu, jak zobaczysz na własne oczy tego kota w schronisku, uznasz, że to jednak Kajtuś? Tak bardzo bym Ci tego życzyła. Jest niesamowicie podobny, no ale ja znam Kajtka jedynie ze zdjęć, a Tobie serce prawdę powie.
OdpowiedzUsuńGosiu, aż mnie przytkało. Taki podobny do Kayronka, że jednak to może On?! Przecież jak się tyle tułał... Oby:)). Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńKażdego dnia liczyłam na dobre wieści i wiem jakie to trudne dla Ciebie.Całym sercem jestem z Wami.
OdpowiedzUsuńMoze to Kayron i Ciebie rozpozna.Zycze Ci , aby wlasnie tak bylo.Anna
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci Małgosiu, żeby Kajronek się odnalazł i rana w sercu w końcu się zagoila. Tyle dobrego robisz dla zwierząt.
OdpowiedzUsuńPozdawiam Cię serdecznie.
Oczy mi zwilgotniały podejrzanie, nadal boli serce kiedy myślę o tym jak Ciebie musi To boleć. Zbieg okoliczności niesamowity... że też takie koty trafiają na ulicę... żaden nie powinien. Kot podobny, pewne niuanse faktycznie nieco inne ale ja wiem jak moja Luna się zmieniła kiedy przytyła dwa kilo - inny kot! Ale ja się tylko fotami kieruję, kształtu nosa nawet wychudzenie nie zmieni.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej ja w znaki jakie daje nam wszechświat wierzę. Ten kot do Ciebie trafił w rocznicę nie bez powodu. Może Kajtus go przysłał bo wie, że sobie wzajemnie pomożecie...
Całym sercem jestem z Tobą. Moje futra, zwłaszcza to czarne również.
Może i nie bez powodu ten kot odnalazł się po zaginięciu, i to akurat dzisiaj - w rocznicę zaginięcia Kayronka. Może po to, aby nie tracić nadziei?
UsuńPamiętam, pamiętam i popłakałam się. Myślałam własnie niedawno, że mija rok i jak bolesna to rocznica.
OdpowiedzUsuńWierzę, że żyje gdzieś i jest mu dobrze, a Tobie życzę aby następna wiadomość była jednoznaczna.
Przytulam.
To już rok... Ciesze się, że mogłam go poznać.
OdpowiedzUsuńWierzę, że Kayronkowi jest dobrze i jest szczęśliwy.
Ściskam!
Gosiu,myślę podobnie do Luny ! nawet jeśli nie jest to Kayronek (tak bardzo bym chciała, żeby to był on!) to jest to jakieś wyraźne przesłanie dla Ciebie, czy zaopiekujesz się tym kotkiem?
OdpowiedzUsuńCzy miałaś na myśli, że go przygarnę? Nie zrobiłabym tego, ponieważ tak piękny kot nie miałby problemu ze znalezieniem domu, a my mamy komplet zwierzaków. Wystarczy. :)
UsuńRozumiem, i przeczytałam też poniższe komentarze :)
UsuńTo już rok;((
OdpowiedzUsuńOby się odnalazł;**
Już rok :( Pozostanie w sercu na zawsze :(
OdpowiedzUsuńPrzez rok zaglądałam do ciebie i podglądałam czy się odnalazł,
OdpowiedzUsuńkiciuś ze schroniska bardzo podobny, po roku tułaczki mogło się też coś zmienić, mój kotek ma 5 lat i patrząc na jego zdjęcia widzę zmiany a i odwiedzająca rodzinka je dopatruje...
rozumiem co przeżywałaś w tamtym czasie bo niestety przeszłam coś podobnego tylko zakończyło się szczęśliwie
i tego też Tobie życzę:)
Szczęściara!
UsuńTo już rok??? Nie do wiary! Jestem pewna, że Kayron został ukradziony. No nie wiem, czy ten nowy lokator schroniska jest czy nie jest Kayronem. Po roku przeżyć to i spojrzenie może się kotu zmienić. Ale wydaje mi się,że powinniście go zobaczyć na żywo, chociaż będzie to jeszcze jedna bolesna chwila. Mnie się wydaje, że to raczej inny kot bo ma nieco inny układ ciemnych pasemek futerka nad ślepkami, głównie ten środkowy. No i faktycznie ma bardziej szpiczasty pyszczek, co może być efektem schudnięcia. Spojrzenie - no też inne, powiedziałabym, że takie nieco dzikie, ale może to być efektem długiej tułaczki.
OdpowiedzUsuńPo zaginięciu Twego kocurka wybaczyłam hodowcom zwyczaj tatuowania maluszków- mój psiak miał tatuaż na wewnętrznej stronie uszka, sunia koleżanki w pachwinie. Zresztą czipowanie zwierząt też głupim wynalazkiem nie jest.
Przytulam;)
Kayronek jeszcze jedno ma charakterystyczne co nie mogło mu się zmienić; mnóstwo siwych pasm sierści. Ona ma czip, więc łatwo będzie stwierdzić, że to on, jeśli się kiedyś znajdzie...
UsuńPo roku moga być duże zmiany, a kotek też siwieje z wiekiem,wiec kto wie,moj 5 letni kotek tez sie zmienia w ubarwieniu ,az sie sama dziwię.
OdpowiedzUsuńRok czasu to nardzo duzo, jedzcie sprawdzic, bardzo podobny......to juz rok........:(:(:( ja tez mysle, ze ktos go uk
OdpowiedzUsuńDziewczyny kochane, ZNALAZŁ SIĘ WŁAŚCICIEL tego kota ze schronu. To nie Kayronek.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam pięknie za dobre słowo.
Całą noc śniło mi się, że giną mi koty, Fika, że je szukam, znajduję, znów mi giną - koszmar.
Dobrze, że nie zdążyłam pojechać do schroniska. Dobrze, że ten piękny kot wróci do domu.
A ja wierzę, że Rufi Ci go pokazał i że jest bezpieczny
OdpowiedzUsuńElla-5
Gosiu :*
OdpowiedzUsuńPamiętam te ogłoszenia powywieszane w różnych miejscach i na pętli na Biskupinie.Jeszcze wtedy nie wiedziałam ,że to Twój kochany kotek.Chodziłam co dzień koło ogłoszenia i zawsze myślałam, jak ktoś musi cierpieć i na niego czekać.Zrobiłaś wszystko żeby go znalężć.Dziś w rocznicę myślę o Kayronie intensywnie.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, jest to dobra wiadomość,bo kotek ma swój dom i ludzi!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podobny ten kotek do Kayronka , choć już wiem że to nie on ...
OdpowiedzUsuńJuż rok a jakby wczoraj :(
Szkoda, że to nie Kayron...
OdpowiedzUsuńSmutno mi.
Pozdrawiam.
Gosiu, też płaczę. Okropna, i bardzo bolesna jest rana, którą w sercach nosicie. Życzę takiej samej temu, kto Wam ją zrobił. Niech pozna smak cierpienia ! Mam nadzieję, że Kajtusiowi jest dobrze. A dzisiejsza historia ze znalezionym kotkiem jest niesamowita. I na szczęście niesamowicie szczęśliwie skończona !
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już po uściśleniu, zatem już wiem, że to niestety nie on. Jakaż to była przez chwilę nadzieja!
OdpowiedzUsuńNasuwa się myśl, czy nie powinno się stosować jakiejś procedury identyfikującej, badań DNA, czy czegoś podobnego. W przeciwnym razie rzadko kiedy możemy mieć niezbitą pewność, że to nasze zaginione zwierzę. One tak szybko się zmieniają, gdy są pozbawione tych, którzy z nimi do tej pory...
Teraz coraz popularniejsze staje się czipowanie - to bardzo dobry pomysł.
Jakoś tak intuicyjnie rozumiałam, że powinnam zdjąć banerek jakiś już czas temu.
Erratko, wszystkie moje zwierzaki są zaczipowane. Kayron też. Czasem jednak zdarza się, że czip się gdzieś przesuwa, albo przestaje działać, dlatego mimo, że ten kot ze schronu nie miał czipa mogłam mieć nadzieję.
UsuńAle jak go ktos ukradl to przeciez nie bedzie sprawdzal czipa :-(
UsuńNo, ale jeśli trafi do weta ten ktoś, albo ktoś kto kupił Kayronka to jest szansa, że po czipie kot zostanie rozpoznany. Wysłałam informacje do wszystkich gabinetów we Wrocławiu, a i na portalach ewidencyjnych jego czip widnieje jako czip kota zaginionego.
UsuńTo juz rok... Smutno niezmiernie...
OdpowiedzUsuńrok....musisz go sama zobaczyć, choć porównując te dwa zdjecia to chyba nie kayron. brak mu czarnej pręgi nad noskiem, ale to może kwestia światła?
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo przykro... :(. wiele razy myślałam o Kayronku... :(... Współczuję Wam... I wierzę, że jest bezpieczny i szczęśliwy tam gdzie jest.
OdpowiedzUsuńCzęsto myślę o Kayronku, pisałam już kiedyś na FB, że kiedy zaginał, zdecydowanie wolniej jeździłam po wałach, rozglądając się uważnie. Zresztą, do tej pory mi się to zdarza. Jestem przy Was myślami i przesyłam pozytywne fluidy. Ola L.
OdpowiedzUsuńGosianko przez króciutką chwileczkę wróciła nadzieja-ale zgasła.Nawet nie chce sobie wyobrażać co Wy przeżywacie.
OdpowiedzUsuńKayronku Królewieczu wciąż na Ciebie czekamy...
Gosianko, rok to długo....ale cuda się zdarzają. Moja siostra miesiąc temu zauważyła w centrum Białegostoku, na blokowisku gdzie mieszka, kota, biały jak śnieg, ogromny, sponiewierany....Skąd? Nie wiedział nikt. Kilka osób go dokarmiało, kocio jakoś egzystował, ale....ruchliwe drogi, głupi ludzie....Siostra zadzwoniła do mamy, a mama powiedziała: przywoź....Trzy koty, czy cztery koty, żadna różnica :-) Umieściłyśmy zdjęcia kocura na stronie Fundacji Kotkowo, jedyna taka Fundacja w Białymstoku...i stał się cud. Rozpoznała go pani, której kota ukradziono SZEŚĆ lat temu....Sześć lat Gosianko!!!
OdpowiedzUsuńNie zdejmujmy Kajtusia, czekajmy na niego. Poszłaś do przodu, nie stoisz w miejscu, działasz......życie płynie, ale WSZYSTKO może się zdarzyć. Maleńki kawałek serca może czekać.
Ale historia, 6 lat, niesamowite:):):)
UsuńAniu, czytam to i aż nie wierzę w szczęście tych ludzi!
UsuńGosiu,dopóki trwa życie dotąd jest nadzieja. Może przyjdzie dzień,że Kayron cudownie się odnajdzie?Życzę tego serdecznie. Ale najwazniejsze jest aby żył i był kochany i zaopiekowany,aby nie działa mu się krzywda!
OdpowiedzUsuńZawsze jak czytam o Kayronku, mam łzy w oczach. Tak bardzo Ci życzę, żeby się znalazł. Tak jak pisałaś, prawdopodobnie ktoś go ukradł. Jaką trzeba być mendą bez uczuć i wyobraźni, żeby zrobić coś takiego właścicielowi i kotu. Rozumiem, że taki kot wzbudza zachwyt, chciałoby się go mieć, ale nie czyimś kosztem. Ale złodziej to raczej nie ma skrupułów. Mam nadzieję, że Kayronek mimo wszystko ma dobrą opiekę. I że kogoś, kto go zabrał, w końcu ruszy sumienie. Sama ostatnio spotkałam faceta, który znalazł cudnego, maleńkiego kociaka, rasowego lub mieszańca cudnej urody. Wyglądał jak mały maine coon. Myślę, że był czyiś, zadbany, przyjazny. Chciałam go zabrać do domu i porobić mu ogłoszenia, ale koleś go nie oddał. Facet miał farta ;).
OdpowiedzUsuńKolunia
Ten kto ma Kayrona nie wiem czy ma farta. To trudny kot, bardzo fosiasty dominujący i znaczący dom. Kochaliśmy go za jego niezrównoważony charakter, ale czy ktoś też będzie? To nie kotek na kolanka...
UsuńPrzeczytałam i nie wiem co napisać....
OdpowiedzUsuńTrafiłam dziś na Twoje zdjęcie z Kayronkiem. Pamiętasz je?
UsuńOczywiście, że pamiętam i mam je :) Z takim dostojeństwem dał się pogłaskać :)
UsuńOch Gosiu, też nie wiem co napisać. Myśląc o tym kocie czuję taki ból jakby chodziło o mojego Dudusia. Przecież są tak podobni. A co Ty czujesz, nie chcę nawet sobie wyobrażać. Może zdaży się cud, choć ja raczej z tych sceptycznych, no ale póki zycia, póty nadziei...
OdpowiedzUsuńParę dni temu ni stąd ni zowąd Kayronk stanął mi przed oczami, wieczorem gdy się położyłam już spać i myślałam i myślałam i wysilałam uwagę by się dowiedzieć o nim cokolwiek. Cisza, i było mi przykro.
OdpowiedzUsuńGosiu może powiem byle co, gdybyś mogła tego biedaka odchuchać zabrać do siebie to może on i nie Twój, ale to nie chodzi czy mój czy nie mój, może ktoś gdzieś w podzięce pomoże Kayronkowi. Wszyscy przecież jesteśmy połączeni. Nie dawaj na niego pieniędzy weź do domu, odchuchaj ocal i na pewno znajdzie się ktoś kto odchuchanego weźmie od Ciebie. Tak ja to widzę Gosiu, ale ja jak zwykle inaczej postrzegam rzeczywistość. Ciepło i serdecznie przytulam Cię życząc wszystkiego dobrego nawet jeśli to nie Twoje urodziny. :) ♥
Elu, przecież taki kot znalazły dom w sekundę! Dlaczego miałabym wziąć akurat jego? Dlatego, że jest podobny do Kayronka? Nie da się zastąpić mojego kota. On jest jedyny i niepowtarzalny. Myślę, że pewnym egoizmem byłoby brać tego pięknego maine coona, podczas gdy tak wiele czeka tam dachowców. Jak może wiesz wielokrotnie już brałam na DT koty ze schroniska. Np. Rambo: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/08/rambo.html Pomagam kotom od kilku lat i jeśli to ma zaważyć na tym czy ktoś pomoże Kayronowi to jestem spokojna, że tak będzie.
UsuńJa tak postrzegam tę sprawę.
Elu i ja ciepło cię pozdrawiam i dziękuję za Twoją życzliwość. :)
Doczytałam ciesze się ze się znalazł właściciel ale czy na pewno? jest on właścicielem? Czemu się kot tak poniewierał? Takie koty są cenne właścicieli może być dużo a kot nie powie" to on on mój właściciel, za jakiś czas możne sprzedać za niezłe pieniądze.Ale jestem nieufna co?
OdpowiedzUsuń"Właścicielstwo" zostało potwierdzone ponad wszelką wątpliwość. :))
UsuńJa np. nie miałabym z tym żadnego problemu. Mam setki zdjęć, książeczkę zdrowia, a Kayron ma czip. :)
Gosiu, jeśli to możliwe, sprawdź...
OdpowiedzUsuńHana, ten kotek został odebrany przez swoich ludzi. Nie ma wątpliwości, że jest ich.
UsuńJeśli tak to ciesze się szczęściem kota
UsuńGosiu, przypomniala mi się historia zaginionego jamnika mojej sąsiadki, Dżekiego. Szukali go bardzo długo. On skubaniec nawiewał im, wsiadał do autobusów i jeździł. I kiedyś po takiej eskapadzie nie wrócił, i nie został znaleziony. Jednej niedzieli sąsiadka zerwawszy się rano z łóżka kazała się mężowi wieźć na rynek. Nie bardzo wiedziała po co na ten rynek, ale imperatyw miala na ten rynek absolutny. No, i zmolestowany mąż ją powiózł. Mówiła,że od razu po wyjściu z auta, pobiegła w to miejsce, gdzie zobaczyła swego psa wystawionego do sprzedaży. Gdy go zawołała po imieniu to tak z piskiem wyrwał od gościa, który go sprzedawał, że się facet wywalił. Cud ! I najciekawsze jest to, że zdarzyło się to po siedmiu latach od zaginięcia Dżekusia. Żył jeszcze z nimi ze trzy lata. Jamniczek Dżekuś oprócz zamiłowania do eskapad, uwielbienia dla pci przeciwnej różnych ras charakteryzował się również najbardziej tubalnym głosem, jaki kiedykolwiek u psa słyszałam. Gdy się go nie widzialo, a słyszało szczekanie, to wydawało się, że to ogromna "bestia" wydaje z siebie taki głos :) Dżekuś do dziś jest wspominany przez wszystkich psiarzy na osiedlu :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała by Wam się również taka historia ziściła. Tylko żeby dużo szybciej. Bo cuda się jednak zdarzają !
Po siedmiu latach! Jejku, jejku, Ewa...
UsuńPopatrz jak to psy pamiętają swoich właścicieli!
Przepiękna, dająca nadzieję historia, dziękuję :)
Bardzo mi przykro. To juz rok....
OdpowiedzUsuńZdjęłam zdjęcie, tak jak prosiłaś. Ale wyobrażam sobie, jak musisz się czuć...
OdpowiedzUsuńTen kot na zdjęciu ma inny układ pasków na czole, to raczej nie mogło się zmienić, prawda?
Przytulam, myślę :***
Nie mogło. Dziękuję, Aniu:*
UsuńOj, Gosiu, Gosieńko...Przytulam Cię do serca!***
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i tak bardzo, bardzo chciałam, żeby w zakończeniu było.... No cóż... pozostaje tylko nadal trwać w nadziei, że Kajtuś gdzieś jest szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńGosiu mi mija rok jak trafiłam na Twój blog, sprowadził mnie na niego Kayronek,zobaczyłam ogłoszenie i zaczęłam czekać na szczęśliwe odnalezienie....No cóż życie dyktuje swoje scenariusze, ale wierzę że Twój koteczek gdzieś tam jest szczęśliwy.....
OdpowiedzUsuńKochani, bardzo dziękuję za Waszą obecność i każde słowo. Nie będę odpowiadać każdemu, ale każdy komentarz przeczytałam z radością. :)
OdpowiedzUsuń;-)))
Usuń:*
zdjęłam Kajtka u siebie, jak prosiłaś, ale wciąż wierzę, że się kiedyś znajdzie! i tego się trzymajmy!
OdpowiedzUsuńJestem i ja :-* Jestem Gosiu.
OdpowiedzUsuńPamiętamy o Kajtusiu i wierzymy, że wróci...
OdpowiedzUsuń:*
jestem i ja
OdpowiedzUsuńGosiu, :***
OdpowiedzUsuńo Kayronku pamiętam i też nie tracę nadziei.
UsuńJestem chociaż tylko ze srajfona bo nie mam prądu.
OdpowiedzUsuńJestem, trochę spóźniona, u córki byłam. Pamiętam Kotku.
OdpowiedzUsuńGosia, Ty wiesz.. upał, wiek już nie ten.. pamięć nie ta.. te sprawy.. ja o sobie, nie o Tobie! no wzięłam i zapomniałam. o czym to ja zapomniałam.. aaa.. już wiem. złożyć Ci życzenia zapomniałam. można śpiewać?
OdpowiedzUsuńGosiu kochana! wielu dobrych lat! <3
Dziękuję, ale dajmy spokój. Obchodzę tylko okrągłe rocznice :P
Usuńi ja jestem... choć post czytałam już wcześniej...
OdpowiedzUsuńjakoś tak strasznie emocjonalnie do tego podchodzę...
Gosieńko... po prostu jestem... choć w pracy chlipać nie mogę to mocno tulę
Gosiu ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńGosiu, dzień zaginięcia Kayronka pamiętam doskonale.Bardzo długo wierzyłam, że on się znajdzie i wróci do domu.... Rok, to bardzo długo ale nie na tyle aby bezpowrotnie stracić nadzieję, choćby na to, że jest mu dobrze tam, gdzie jest.
OdpowiedzUsuńPrzytulam.:)))
Gosianko, trzymaj się dzielnie!
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Bardzo często myślę o Kajtusiu.
OdpowiedzUsuńCzasem myślę też że Fikunia przyszła na jego zamówienie.
Jestem, pamiętam i współczuję. I jednak wciąż mam nadzieję...
OdpowiedzUsuńA ja mam niesłabnące przekonanie, że Kajtus jest w domu, gdzie jest kochany i nie brakuje mu niczego
OdpowiedzUsuńspóźniona, ale jestem. zdjęłam kayronka, ale nie wiem, czy nie za szybko... <3
OdpowiedzUsuńno to sie spoznilam, ale jestem. I czesto o Was mysle...nie mowie o tym, bo to raczej zostaje w glowie i duszy....
OdpowiedzUsuńa to juz rok....
sciski.
Prundu nie było, ale jestem i myślę z nadzieją, że zdarzy się CUD ♥
OdpowiedzUsuńMiałam być o ósmej, ale jestem teraz, bo nie miałam prądu... Ślę dużo ciepłej energii;)
OdpowiedzUsuńJestem znów, już z prundem, a nie ze srajfona. Mogę nadawać pełnom gembom.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, jak się trzymałam cały dzień, to czytając te wciąż płynące komentarze pękłam... Wzruszyłyście mnie. Jesteście, pamiętacie, przeżywacie. To wszystko jest takie szczere, serdeczne, miłe i rozczulające, że brak mi słów. Wiem, że nie są potrzebne.
OdpowiedzUsuńByłyśmy ze Stefcią na kroplówce. Niestety kotka ma chorą trzustkę i próbujemy jej pomóc m.in. kroplówkami, dodatkowo dziś przy czyszczeniu kamienia jeden ząbek... odpadł. Resztę korzenia pani wet wyjęła jej na żywca. Trochę ją bolało, ale wcześniej musiało ją boleć mocniej. To taka kochana koteczka, taki nasz króliczek słodki. Ona "weszła na miejsce" Kayronka. Mam nadzieję, że teraz będzie się czuła lepiej, bo zwalaliśmy jej zachowanie na pojawienie się Fiki, a to bolał ją ząb...
A teraz... sio! Sio, spać już! :))
Dobrej, spokojnej nocy Gosiu. I wam dziewczyny. Gdziekolwiek w całej Polsce i poza granicami jesteście :-*
OdpowiedzUsuńDobrej, spokojnej nocy Gosiu. I wam dziewczyny. Gdziekolwiek w całej Polsce i poza granicami jesteście :-*
OdpowiedzUsuńno doobrze.. spać! chociaż liczyłam na jakąś imprezkę :P
OdpowiedzUsuń:-*
Usuń:*
Usuńi jestem, i nadal mam nadzieję, że Kayron się odnajdzie, wierzę w to mocno!
OdpowiedzUsuńKochana Gosiu,
OdpowiedzUsuńi ode mnie moc najlepszych życzeń, a Boluś mruczy do Ciebie dziękczynnie, wyciągnięty pod mokrym ręcznikiem. Ten kot jest jak pies- Kara pod ręcznikiem, to on też:)
Czytam, jestem, ciągle dziękuję za Bolka, wspieram gorąco, ale całuję chłodno, bo ten upał... masakra:)
Jak to sio? Już??? Dopiero się napawnęłam wilgocią na gumnie i zaraz spać?
OdpowiedzUsuńspokojnej nocy. życzę żeby tęsknota zelzala a kayron tam gdzie jest był syty i szczęśliwy. a najbardziej życzę żeby pewnego dnia się znalazł...
OdpowiedzUsuńKochana, już od ok. pół roku uznałam, że tak się właśnie możesz czuć, dlatego zdjęłam Twoje ogłoszenie z mojego bloga. Nie za dobrze się z tym czułam, ale uznałam, że to czas, który by wystarczył, gdyby Kayron miał się znaleźć. Twoja decyzja jest bardzo trudna, ale i dojrzała.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno....
Ściskam Małgoś!
OdpowiedzUsuńGosianko, ja nie sciągam ogłoszenia. Kot mojej siostry odnalazł się po roku.
OdpowiedzUsuńNie chcę robić fałszywych nadzieji, ani nic podobnego. Tylko że pamiętam o Kajtusiu :*