Uwaga: poniższy tekst jest nieaktualny. Chłopaki nadal szukają domów. Przed sekundą pani Agnieszka B. wycofała się z ważnych przyczyn. Proszę jej nie oceniać. W życiu różnie bywa.
Tekst zostawiam, w końcu poświęciłam trochę czasu na napisanie go, a minutę po opublikowaniu okazało się, że nic z tego... Niech zostanie na (wątpliwą) pamiątkę.
Serce mi pęka. Jak one nie mają szczęścia, te kociaki-chłopaki...
Buuuuuuuuuuuuu...
Może ktoś jeszcze nie wie: Woody Allen zamieszka w Lublinie!
Tekst zostawiam, w końcu poświęciłam trochę czasu na napisanie go, a minutę po opublikowaniu okazało się, że nic z tego... Niech zostanie na (wątpliwą) pamiątkę.
Serce mi pęka. Jak one nie mają szczęścia, te kociaki-chłopaki...
Buuuuuuuuuuuuu...
*****************
Może ktoś jeszcze nie wie: Woody Allen zamieszka w Lublinie!
Ale historia!
Dzięki Waszym udostępnianiom wiadomość o dwukocie ze sławnym "patronem" dotarła do Kasi Maskotki, która już chyba tu nie zagląda, ale na FB sprawy kocie Za Moimi Drzwiami śledzi.
Kasia udostępniła to na stronie Koty, oni to puścili u siebie i tak trafiła na ogłoszenie pani Agnieszka z Lublina. Zadzwoniła do mnie z pytaniem, czy jest możliwa adopcja chłopaków na tak dużą odległość.
U nas dla dobrego domu robi się nie takie rzeczy!
Porozmawiałyśmy, obiecałam, że się zastanowię, ale czułam, że pani Agnieszka jest wspaniałą kandydatką, taką, którą trzeba cenić i hołubić. Od razu słychać, że kocha koty całym sercem.
Jednak jak wysłać koty 450 km stąd, nie mając stuprocentowej pewności, że dom i osoba są odpowiednie?
Nie można tego robić w ciemno, więc strasznie ucieszyłam się, gdy pani Agnieszka powołała się na znajomość z inną Agnieszką, tą, która już kota Zza Moich Drzwi ma!
Czy ktoś pamięta śliczną Dakotkę? Jeśli nie można sobie o niej przypomnieć, tu: LINK.
Zaraz po skończonej rozmowie z panią Agnieszką B. (muszę te Agnieszki jakoś od siebie odróżnić) chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do personelu Dakoty - Agnieszki H., a ona potwierdziła mi, że nie mogłam lepiej trafić!
Dowiedziałam się nawet, że to mąż Agnieszki H. zamontuje siatki na balkonie Agnieszki B. i Woody i Allen będą mogły bezpiecznie na nim przebywać.
Wobec takich wieści ponownie połączyłam się z oczekującą na "werdykt" panią Agnieszką B., poprosiłam ją o ostateczną decyzję:
- Jestem zdecydowana, biorę oba! - powiedziała. :)
Opowiedziałam jej, skąd się wzięli chłopcy (że z Gaju - LINK), że obaj wciąż wymagają jeszcze socjalizacji, że Allen jest o wiele odważniejszy, że już zdybany (bo sam jeszcze nie przychodzi do ręki) daje się brać na ręce, całować i głaskać, natomiast Woody wciąż ma z zaufaniem problem i wymaga jeszcze więcej czasu, aby stać się w pełni domowym kotkiem. Opowiedziałam, że najlepiej pozwolić mu obserwować życie domu i poczekać, aż zaufa człowiekowi, ale przecież nie ma się co śpieszyć, całe lata przed nimi.
Dodałam, że chłopaki są po pierwszym szczepieniu, po dwukrotnym odrobaczeniu, po odpchleniu, są zabezpieczeni przeciwświerzbowo. Zrobiłam dla nich, co mogłam i najlepiej jak mogłam.
Pozostał jeszcze drobiazg: transport 450 km i...
Ale (kolejna) historia!
Ogłosiłam to na swoim profilu i gdzie się dało, i już tego samego wieczoru zgłosiła się pewna Aneta, że wybiera się z mężem do Lublina 3 września! Jest to osoba, której można zaufać, bo to też kociara, no i podejrzewam (bo o to nie pytałam), że Aneta jest znajomą pewnej mojej kochanej czytaczki - Aluszki. Aneta jest bowiem byłą zielonogórzanką. Ala, prawda to? :))
Jestem Anecie niezmiernie wdzięczna, bo taka zaufana osoba do przewozu kotów to skarb po prostu!
Do 3 września jest jeszcze tydzień, ale cóż to znaczy wobec wielu lat, jakie czekają panią Agnieszkę B. i Woody'ego Allena.
Kciuki trzeba będzie za chłopaków trzymać, przypomnę Wam, nie lada podróż przed nimi. :)
I tak to jedna pani drugiej pani, no i przed kotkami wspólne życie z oddaną im osobą.
Ogromnie dziękuję za Waszą pomoc w udostępnianiu. :)
Mało mam już nowych zdjęć, ale jeszcze parę takich z telefonu się znajdzie.
Odwiedziny Królowej Ciotki u młodzieńców wywołały ich zaciekawienie. |
Allen jako odważniejszy podszedł się przywitać, ale najeżył się na wszelki wypadek i postraszył Ciotkę ogonem jak myjka do butelek. :) |
Fikunia bardzo grzecznie przyglądała się całej scenie zza siatkowych drzwi. |
Woody i Allen to kochane kocie dzieci, a właściwie młodzieńcy.
Niech im się układa jak najlepiej, niech żyją w zdrowiu, syto i otoczeni miłością swojej opiekunki.
Jolu, wymyśliłaś świetne imiona, dziękuję!
Jestem Wam bardzo wdzięczna za pomoc, moim kochani czytelnicy. Dziękuję! :***
***********
I to, co powyżej, to już niestety... nieprawda. Chłopaki nadal szukają domów. :(((((
Boże, jak tak można?
OdpowiedzUsuńNie mieści się w głowie po prostu ...:(
Nagle, ważne przyczyny? nieludzka baba i tyle.
Iza, prosiłam o nie ocenianie. To nie tak. Dobrze, że teraz a nie potem...
UsuńPoniosły mnie emocje, masz całkowitą rację!
UsuńPiękne nienażardki ;)))
OdpowiedzUsuńGosia na pewno niedługo znajdą się następni chętni do adopcji, tego życzę chłopakom jak najmocniej:*
No więc dalej trzymam kciuki !!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, może jednak następna adopcja się uda, może już niedługo.
OdpowiedzUsuńOch, jaka szkoda :( A już myślałam, że czarowanie wierszykiem zadziałało... No, nic, mam nadzieję, że już wkrótce będziemy się wszyscy cieszyć.
OdpowiedzUsuńSzkoda - ale różnie może się w życiu zdarzyć. Nadal myślimy, czarujemy...
OdpowiedzUsuńPo Twoim opisie można wnioskować,że...zaszła baaardzo ważna okoliczność,która pozbawiła Agnieszkę tychże kociaków.Trudno,czarujemy dalej:)
OdpowiedzUsuńtest
OdpowiedzUsuńO, Gosia z Jelcza! :)
UsuńMiałam parę dni popsuty laptop,w telefonie nie ma internatu.A konto w Gogle pomógł mi założyć siostrzeniec.Pozdrawiam Cię Jolu.
UsuńUściski, Gosiu z Jelcza z kontem! :)
UsuńWidocznie tak miało być, cierpliwości, jeszcze trochę cierpliwości i uda się.
OdpowiedzUsuńOjej, szkoda. Ale dobrze, że przed odjazdem. Jeszcze znajdą dom.
OdpowiedzUsuńPrawdziwy pech!
OdpowiedzUsuńNo to do roboty, nadal szukamy i udostepniamy, nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem. :)
Mówisz dokładnie jak MCO.
Usuń:(((((((((((((
Znam Agnieszke B i jest to kociara z krwi i kosci. Ma 13 letnia kotke, ktora kocha na maksa. Od dawna zastanawia sie nad dokoceniem. Wiec mysle, ze naprawde ma jakis bardzo wazny powod, ze wycofala sie z adopcji.
OdpowiedzUsuńTeż fak myślę, Aga. W końcu wczoraj jeszcze rozmawiałyśmy i ustalaliśmy szczegóły.
UsuńWidocznie Lublin nie jest im pisany.
Wziąwszy pod uwagę także tę pierwszą nieudaną adopcję, to rzeczywiście wygląda jak pech. Ale tak, jak Ci napisałam, Gosiu, wierzę, że na tych dwóch czekają jakieś specjalne okoliczności. No bo przecież sama napisałaś, że wymyśliłam im takie fajne imiona... No i wierszyk Ninki. Los się musi odmienić, nno!
OdpowiedzUsuń:**
rzekłaś!
UsuńOjtam, uda się, nie raz już tak bywało. Czuję, że właśnie teraz ktoś się w nich zakochuje:)
OdpowiedzUsuńJa na pewno. A miałam tym razem tego uniknąć. :((
UsuńAllen jest cudownym kootkiem. Tak mądrym, łagodnym, wesołym! Jak Hokus.
A Woody'ego dziś już dwa razy głaskałam (na siłę go złapałam, ale przekonał się, że to nie zabija, a wręcz przeciwnie).
Buuuuuuuuuuuuu!
Poza Tobą oczywiście. Się zakochuje. I poza mną.
UsuńA wizyta Ciotki Królowej oraz podglądanie przez Fikę kociej sytuacji (czy Ci aby krzywdy nie robią!) zza siatkowych drzwi wywołuje duży uśmiech. Ty też się uśmiechnij, Gosiu, mimo wszystko. :)
OdpowiedzUsuńPS. Hm, może nazwa bloga powinna zostać zmieniona - na Za Siatkowymi Drzwiami. :D
Nie uśmiechnę się, o nie. :(
UsuńBuuuuuuuuuuuuuuuu :((
Jesteś niesubordynowana! I krnąbrna! Phi!
UsuńPodziwiam jakim Fikunia jest niesamowicie zgrabnym pieskiem. Ciekawe co sobie myśli patrząc zza siatki na koty.
OdpowiedzUsuńTo taka mała śmieszna pchełka. Moja miłość.
UsuńNadal trzymamy kciuki i kocie łapki - musi być dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Oj, a tak się cieszyłam... Ale Być może tak chciał Wszechświat i ktoś ich po prostu bardziej potrzebuje. Mam nadzieje, że niedoszłej opiekunki maluchów nie spotkało nic przykrego. Trzymam kciuki i zaklinam, jeszcze mocniej.
OdpowiedzUsuńTeraz już piszę bez testu, parą dni miałam laptopa w naprawie.Komórka moja nie ma internetu.Gosiu nie zamartwiaj się kotki na pewno znajdą domek.A zmartwienia obciążają serca.Trzymam kciuki za chłopaków.A co do straganu koreańskiego ale bym tam miała używanie, do apteki wcale bym nie chodziła
OdpowiedzUsuńFajnie, że już jesteś, Gosiu.
UsuńTak mi przykro:(
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda, że tak wyszło :((( czekam z niecierpliwością na właściciela kociołków!
OdpowiedzUsuńAleż się zdziwiłam, że ktoś z moich znajomych byłby zaangażowany w tę akcję! :) I to przeczytałam dopiero tu. :) Super!
P.S. Po egzaminie wracam do żywych :)
Ściskam Cię Gosiu bardzo mocno :***
Ha! Połowicznie mój komentarz jest już nieaktualny :))))
UsuńCzekam na kolejną dobrą wieść żeby odwołać resztę ;)
Trudno. przelknac, nabrac powietrza w pluca i nie tracic czasu na smutasy, w koncu trzeba kotom znalezc dom(y)! A rozne rzeczy sie w zyciu wydarzaja, najczesciej nagle, bo czekaja za weglem, zeby dokopac w dolek ...
OdpowiedzUsuńPanna Fika slicznie zaglad do malenstw, oj slicznie....