Wczoraj (jak doniosła mi zapalona japonofilka Agnieszka z Czech) w Japonii na wyspie Kuchinoerabu eksplodował wulkan. Nic by mnie to nie obeszło, gdyby nie fakt, że 21 maja, czyli osiem dni temu, byliśmy jakieś 100 km od niego, na dodatek też na wulkanie!
Ten wczorajszy, który uaktywnił się znowu po 12 latach, sprawił, że ewakuowano wszystkich mieszkańców wyspy: 137 osób. To niesamowite, ale na takich aktywnych wciąż wyspach-wulkanach ludzie żyją w koegzystencji z tą straszną siłą natury. Mieszkają, pracują, no i czerpią dochody z turystyki.
Teraz błogosławię swoją niewiedzę podczas naszej wycieczki na Sakurajima! Było trochę strasznie patrzeć na eksplodujący stożek, ale czułam się bezpiecznie, w końcu w 1960 r. powstało Obserwatorium Wulkanu Sakurajima, które monitoruje jego aktywność. Jest to ważne, bo wokół niego żyją ludzie, a tuż obok znajduje się 600-tysięczne miasto Kagoshima.
Poza tym poprzednia wielka erupcja, która z wysepki utworzyła półwysep, miała miejsce w 1914 r. Poprzedziło ją kilkanaście trzęsień ziemi, zanim 11 stycznia wulkan potężnie wybuchł. Ulotka informacyjna, którą dostaliśmy w porcie, zapewniała nas, że nie ma się czego bać, bo obserwatorium czuwa, a gdybyśmy nagle znaleźli się w chmurze wulkanicznego pyłu, nie należy wpadać w panikę. Trzeba po prostu zakryć głowę czapką, kapturem, najlepiej schować się pod czymś, zatrzymać samochód - jeśli akurat nim jedziemy - i przeczekać. Po góra 15 minutach powinno być po wszystkim.
Nie dziwią te ostrzeżenia, bo od 1955 r. wulkan jest prawie stale czynny. Tysiące niewielkich erupcji każdego roku wyrzucają popioły na kilkanaście kilometrów wokoło. Tysiące erupcji w roku dają kilka w ciągu dnia. I my przeżyliśmy takie dwie...
.
A było tak:
Raniutko pobiegliśmy na stację w Fukuoce,
by shinkansenem dotrzeć do Kagoshimy.
O! Jakie gęste chmury na bezchmurnym niebie! - zdziwiliśmy się oboje, a to nie chmury...
Kiedy wchodziliśmy na pokład promu wiozącego nas na Sakurajimę, nie można było mieć już wątpliwości, co to tak "dymi".
Jak widać, chętnych do przyjrzenia się wyspie z bliska było wielu.
Gdzieś tam, wśród tych malowniczych wysepek jest wulkan, który wybuchł wczoraj.
Na Sakurajimie, w cieniu dymiącego kilka razy dziennie wulkanu, mieszkają ludzie.
Wielu z nich jest rybakami.
Wraz z nami promem przypłynęły na wyspę wycieczki japońskich uczniów. Oczywiście w mundurkach szkolnych.
Już w Kagoshimie, mieście, z którego portu wypływaliśmy na wulkan, zdziwiłam się: Japonia, a tu taki brud na ulicach!
Dopiero na wyspie, dziwiąc się znowu jeszcze raz, tym razem brudnym szybom w autobusie turystycznym,
zrozumiałam dlaczego.
Wulkan pluje czarnym popiołem i brudzi przestrzeń wokół siebie na wiele kilometrów.
Poruszającym pomnikiem upamiętnione zostały ofiary poprzednich erupcji wulkanu.
Widok japońskich staruszków przywiezionych tu najwyraźniej przez swoich opiekunów na relaks,
spokojnie napawających się wspaniałym widokiem na okolicę i wcinających ze smakiem lody
działał naprawdę uspokajająco, tym bardziej że wulkan chwilowo drzemał.
Pojechaliśmy dalej
i wtedy się zaczęło!
W górę wystrzeliła olbrzymia chmura gazów i pyłu!
Gołym okiem było widać, jak czarny piach opada na góry.
"Brud" na ulicach Kagoshimy i na wyspie już nie dziwił...
A turyści, jak to turyści: robią sobie fotki na tle. :)
A nie mówiłam?! :)
Wulkan wciąż pluł malowniczą chmurą,
kiedy wracaliśmy promem do miasta.
I shinkasenem do Fukuoki.
Podczas tej wycieczki nie wiedziałam jednak, że najostatniejszy wybuch miał miejsce naprawdę niedawno, bo 18 sierpnia 2013! Wulkan Sakurajima wyrzucił wtedy w powietrze 5 tysięcy metrów sześciennych pyłu (!!!), zasypując nim pobliskie miasto Kagoshimę! Ale mieli sprzątania!
Spójrzcie, jak przerażająco to wyglądało!
Nazwa Sakurajima składa się z dwóch słów. Sakura – japońskie słowo na określenie ozdobnych drzew wiśniowych i ich kwiatów . Jima - wyspa. Jest to więc wyspa kwitnących wiśni.
Piękna nazwa, ale życie w cieniu takiego zagrożenia... Cóż, Japończycy to potrafią. Są w tym mistrzami.
Słyszałam o tym wybuchu i zastanawialam się, czy Wy czasem w pobliżu nie byliście. Wulkan robi wrażenie, pewnie to kwestia przyzwyczajenia do plującego olbrzyma, stąd Japończycy spokojnie nań patrzą ;) Zawsze to jakaś odmiana po mrówczej pracy w ciągu tygodnia ;)
Odważni byliście ! Wyobrażam sobie, że dreszcz emocji był spory, jak płynęliście promem na wyspę na której dymił wulkan. Wiem, wiem, że wulkan monitorowany, ale i tak 100 % pewności, że nagle nie wybuchnie nigdy nie ma. Ta przygoda naprawdę była fantastyczna. Dzięki za pokazanie.
Robi wrazenie! Oni tam w ogole majo wesolo, jak nie trzesienia ziemi, tsunami, to wulkany wybuchajo. Albo inne elektrownie atomowe. Jak zyc w sasiedztwie takich zagrozen? Sie pytam. Ja chyba bym nie mogla, za nerwowa jestem. :)))
Pracowałam do niedawna w japonskiej firmie, ktora ma siedzibe w Kobe. Wszyscy koledzy pamietali to straszne strzesienie ziemi w Kobe ktore zmiotło pol miasta. Mowili tez ze na codzien normale sa male wstrzasy. Brrrrr, jakos nie moglabym tam mieszkac :)
Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tsunami, natura zabiera i oddaje... tak można sobie mówić, jednak Ci ludzie, wciąż są tam narażani, a może ja niepotrzebnie sobie wymyślam. Świetne zdjęcia i relaks, aktywne wulkany i obok normalne życie...
Zaraz, zaraz, ten turysta, który się tak ochoczo podkładał pod obiektyw na tle wulkanu, łudząco jest podobny do pewnego groźnego kolejarza na peronie. Hm, mimo wszystko on chyba mniej wybuchowy niż ten wulkan...
Ogląda się fajnie, nawet można powiedzieć,że piękne i malownicze są te kłęby dymu, ale jak pomyśleć o zagrożeniu i realnych stratach,ewakuacji, oj, to ciarki na plecach.
Jest co wspominać. Cieszę się, że u nas nie ma wulkanów, trzęsień ziemi, tornad i tsunami. Czasem jakiś grad,czasem orkan... Nudno ale bezpiecznie a też pięknie:) Buziaki.
Jeśli los lub dobrowolnie ktoś wybrał sobie takie "atrakcyjne" pełne zagrożeń miejsce na Ziemi ,to musi się z tym oswoić ,zaakceptować ,a może nawet i polubić ,inaczej przecież nie mógł by tam żyć .
gdzies mi wzial i przepadl komentarz....no wiec pisalam, ze zazdraszczam tego wulkanicznego wulkanu, pyl wszedzie jest do przezycia ;) a te wybuchowosci sa niesamowite! ja to tylko jakies nieczynne wulkany ogladam (choc solfatara przy neapolu nie jest taka zupelnie uspiona...ale taka, na ten przyklad, Sleza, jest :)
Piersza!
OdpowiedzUsuńOj, aż poczułam smrodek... ale jaki on ładny!
Ten smrodek? :)
UsuńNo ten, ten! Zwizualizował się w chmurę.
UsuńA ja zazdroszcze jak nie wiem co...........
OdpowiedzUsuńChcialabym to widziec na wlasne oczy choc raz...........
Aga
Ale wiesz, że miałabyś czarny piach we włosach, a nawet zębach??! Zgroza! :)))))
UsuńZdjęcia "chmurek" są niesamowite! Wyglądają niewinnie, nie pomyślałabym, że niosą za sobą takie wielkie zagrożenie.
OdpowiedzUsuńSuper post. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to mieliście przeżycie ,Chmurki piękne choć niebezpieczne .Gosia z jelcza
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym wybuchu i zastanawialam się, czy Wy czasem w pobliżu nie byliście.
OdpowiedzUsuńWulkan robi wrażenie, pewnie to kwestia przyzwyczajenia do plującego olbrzyma, stąd Japończycy spokojnie nań patrzą ;) Zawsze to jakaś odmiana po mrówczej pracy w ciągu tygodnia ;)
Straszne i piękne albo strasznie piękne:)
OdpowiedzUsuńFajne te zdjecia byly na insta, ale troche straszne.....:)
OdpowiedzUsuńfajną przygodę mieliscie, a my razem z Wami :)
OdpowiedzUsuńmiłego weekendu :*
Malownicze to zjawisko, ale aż gardło musiałam przepłukać, tyle pyłu. Wrażeń mieliście całe mnóstwo.
OdpowiedzUsuńOdważni byliście ! Wyobrażam sobie, że dreszcz emocji był spory, jak płynęliście promem na wyspę na której dymił wulkan. Wiem, wiem, że wulkan monitorowany, ale i tak 100 % pewności, że nagle nie wybuchnie nigdy nie ma.
OdpowiedzUsuńTa przygoda naprawdę była fantastyczna. Dzięki za pokazanie.
Malownicze, chociaż nieco grozne!
OdpowiedzUsuńRobi wrazenie! Oni tam w ogole majo wesolo, jak nie trzesienia ziemi, tsunami, to wulkany wybuchajo. Albo inne elektrownie atomowe. Jak zyc w sasiedztwie takich zagrozen? Sie pytam. Ja chyba bym nie mogla, za nerwowa jestem. :)))
OdpowiedzUsuńA ja jakoś żyje tuż przy Odrze, która już dwa razy nieomal nie zalała mi domu. Taki lajf, jak to mówią. :)
UsuńPracowałam do niedawna w japonskiej firmie, ktora ma siedzibe w Kobe. Wszyscy koledzy pamietali to straszne strzesienie ziemi w Kobe ktore zmiotło pol miasta. Mowili tez ze na codzien normale sa male wstrzasy.
OdpowiedzUsuńBrrrrr, jakos nie moglabym tam mieszkac :)
To była straszna tragedia. Wciąż, z racji położenia, coś takiego ich spotyka. Pewnie za dużo o tym na co dzień nie myślą...
Usuń.
Trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tsunami, natura zabiera i oddaje... tak można sobie mówić, jednak Ci ludzie, wciąż są tam narażani, a może ja niepotrzebnie sobie wymyślam. Świetne zdjęcia i relaks, aktywne wulkany i obok normalne życie...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, chciałabym to zobaczyć - jak to turysta !
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, ten turysta, który się tak ochoczo podkładał pod obiektyw na tle wulkanu, łudząco jest podobny do pewnego groźnego kolejarza na peronie. Hm, mimo wszystko on chyba mniej wybuchowy niż ten wulkan...
OdpowiedzUsuńOgląda się fajnie, nawet można powiedzieć,że piękne i malownicze są te kłęby dymu, ale jak pomyśleć o zagrożeniu i realnych stratach,ewakuacji, oj, to ciarki na plecach.
OdpowiedzUsuńA u mnie była wybuchowa sobota , ale za sprawą fajerwerków:)))
OdpowiedzUsuńJest co wspominać. Cieszę się, że u nas nie ma wulkanów, trzęsień ziemi, tornad i tsunami. Czasem jakiś grad,czasem orkan... Nudno ale bezpiecznie a też pięknie:) Buziaki.
OdpowiedzUsuńJeśli los lub dobrowolnie ktoś wybrał sobie takie "atrakcyjne" pełne zagrożeń miejsce na Ziemi ,to musi się z tym oswoić ,zaakceptować ,a może nawet i polubić ,inaczej przecież nie mógł by tam żyć .
OdpowiedzUsuńgdzies mi wzial i przepadl komentarz....no wiec pisalam, ze zazdraszczam tego wulkanicznego wulkanu, pyl wszedzie jest do przezycia ;) a te wybuchowosci sa niesamowite! ja to tylko jakies nieczynne wulkany ogladam (choc solfatara przy neapolu nie jest taka zupelnie uspiona...ale taka, na ten przyklad, Sleza, jest :)
OdpowiedzUsuń