Niespisane emocje mają tę nieprzyjemną właściwość, że ulatują... Szczególnie gdy wrażeń jest tak wiele! To zamknięty krąg, bo wrażeń jest tak wiele, że nie ma kiedy ich spisywać. Poza tym to bujda na resorach z tą rosnącą kondycją! Wciąż czekam, aż zaowocuje całodzienny trening zwiedzaniowy, a tu nic! Wieczorami jestem zmęczona, ledwo żywa i entuzjazmu do pisania mi brak. A entuzjazm jest konieczny! Każda chwila na to zasługuje!
No ale do rzeczy.
W piątek wieczorem zostawiliśmy za sobą wspaniałą Koreę i z chwilą gdy przebyliśmy promem morze, znaleźliśmy się w innym świecie, a on nas od pierwszych chwil ponownie zafascynował.
Ostatnią noc w Korei spędziliśmy w Busan. To zdjęcie zrobione podczas wieczornego spaceru.
Raniutko wsiedliśmy na prom,
który w trzy godzinki dowiózł nas na miejsce.
Żegnaj, Busan,będę cię bardzo miło wspominać!
Po roku być znowu w Kraju Kwitnącej Wiśni - to było bardzo wzruszające. Miłość nie minęła! Tak jakby czas stanął, jakbyśmy nie wyjeżdżali, a tu nic się nie zmieniło.
Japońskie ulice, ludzie - ich powściągliwy nacechowany szacunkiem dla innych sposób bycia, atmosfera spokoju i ładu mimo tłumów... Japonia od razu przypomniała, że wszystko jest w niej wyjątkowe. Już sama nie wiem, czy jest to specyficzny duch, porządek, poszanowanie przestrzeni prywatnej, sposób organizacji życia w przestrzeni publicznej. A może to zwyczajne zauroczenie, które z czasem przeminie.
Przegląd różnorodny przez ostatnie dwa dni:
Sala obsługi podróżnych na dworcu w Fukuoce. Kasy biletowe po prostu.
Miła pani z obsługi pomaga załatwić skomplikowaną sprawę MCO.
On na pewno to opisze, więc ja wspomnę tylko, że z powodu nieporozumienia
mogliśmy być narażeni na większe koszty.
Pani wzięła na siebie "winę" (mimo że to nie ona wcześniej nam to tłumaczyła)
i anulowała dodatkową wpłatę.
Cóż się dzieje, gdy ładnie ubrana w służbowy mundurek schludna pani akurat nikogo nie obsługuje?
Ona wstaje ze swojego miejsca i czeka na klienta. Na stojąco. Każdego nadchodzącego wita lekkim ukłonem,
z miłym uśmiechem zaprasza do siebie i wtedy dopiero siada, zaczynając go obsługiwać.
Gdy kończy, wstaje, lekko się kłania i wita następnego petenta.
Taką zasadę stosuje do każdego, czy to jest jej rówieśnik, biznesmen w garniturze, starsza pani czy turysta - gaijin jak my.
Nie ma w tym żadnej przesady, jest takt, uprzejmość, chęć pomocy i totalne oddanie czynności, którą wykonuje.
Mimo że na sali obsługi jest otwartych wiele okienek, czasem zdarzy się, że ustawi się malutka kolejka.
Wtedy jak spod ziemi pojawia się kolejna ładna pani z obsługi i z uprzejmym uśmiechem pomaga petentom
przeczekać tę minutową niedogodność, wskazując miejsce, gdzie okienko się zwolniło.
Nie dopuszcza do sytuacji, by któreś było przez sekundę wolne, a ludzie czekali.
Swoją obecnością daje czekającym dodatkowe poczucie komfortu.
Ta niezwykle wysoka jakość obsługi jest normą wszędzie. W każdym sklepie, urzędzie, każdej knajpce - tam, gdzie jest klient. Uprzejmość, życzliwość, precyzyjność, porządek - wysoka klasa - to cechy, które natychmiast rzucają się w oczy. To grzeczność, o jakiej miałam tylko mgliste pojęcie, zanim nie poznałam jej osobiście. Niespotykana nigdzie indziej na świecie. Nie uniżona, nie w jakiś sposób narzucająca się, nie krępująca - jak pewnie można pomyśleć. Wydaje się oczywista, gdy się jej zakosztuje.
Wszechobecna czystość wciąż robi wrażenie.
Widać, że stacje metra w Fukuoce nie są nowe, ale wszystko wokół, łącznie ze ścianami, sufitami, tunelami kolejki, toaletami i samymi pociągami aż błyszczy.
Nikt się nie pcha, nie tłoczy, nie wchodzi drugiemu na plecy.
Ludzie ustawiają się na schodach ruchomych po lewej stronie, zostawiając miejsce dla tych,
którzy chcą iść po prawej (ruch w Japonii jest lewostronny).
Japończycy czekają grzecznie w kolejce na przyjazd pociągu. Nie dajcie się zmylić!
Oni ustawili się tak równo, że można odnieść wrażenie, że to tylko dwie osoby!
Pan maszynista oczekuje nadjeżdżającego pociągu, w którym obejmie kolejną zmianę.
Mieszkamy tym razem w wielopiętrowym budynku:
Wewnętrzny widok z klatki schodowej.
Budynek z zewnątrz.
Wynajmowane przez nas mieszkanko jest czyściutkie, wygodne, choć maleńkie. Typowo japońskie. Przy wejściu ma kawałek niższej podłogi - przedpokój (genkan), gdzie zostawia się buty - do japońskich domów nie wchodzi się w obuwiu. Osobne klapki obowiązują też w łazience, inne na balkonie.
Dwa dni, które nam tu już upłynęły, były dla nas obfite we wrażenia. W sobotę spełniło się moje małe marzenie i mogłam zobaczyć na własne oczy, na czym polega fenomen Takarazuki.
Piękna para na zdjęciu, prawda?
Hmm...
Przedstawienie składało się z dwóch części.
Pierwsza to opowieść kostiumowa o miłości z czasów
gejsz i dzielnych samurajów.
Druga to typowa rewia pełna tańców i śpiewów, wspaniałych strojów,
błyszczących dodatków, piór, makijażów, no i schodów!
Zapraszam na Oswajanie drogi, by przeczytać bardzo wyczerpujący opis obu części przedstawienia, a także niemal wszystko o tym niezwykłym zjawisku. Ja wspomnę tylko, że teatr ten cieszący się wielką popularnością w Japonii (i nie tylko) ma zaskakujące oblicze. Wszystkie role grają w nim... kobiety!
Cytuję z bloga MCO:
Co roku z tysięcy chętnych z całej Japonii wybiera się kilkadziesiąt, które dostają się do dwuletniej szkoły znanej ze swojej wysokiej dyscypliny. Po pierwszym roku paniom przydzielany jest gender. Od tej chwili do końca kariery połowa staje się otokoyaku - ścina włosy, chodzi, szeroko rozstawiając nogi, siada z rozwartymi kolanami, gada władczo i zdecydowanie...
Takarazuka wystawia swoje przedstawienia od 102 lat i jest jedną z ciekawostek obyczajowych Japonii. Mnie oba przedstawienia bardzo się, z racji swojej egzotyki, podobały. Podziwiałam choreografię, bogate, przepyszne stroje, urozmaicone tańce, ale najbardziej fascynowała mnie gra otokoyaku - kobiet grających męskie role.Wiem, że głowę tracą dla nich tysiące fanek i już samo to jest intrygujące. Fajnie było obserwować, jak wspaniale bawiła się przy tym, niemal wyłącznie żeńska, publiczność. Ja tam nie podzielam aż takiego oczarowania, ale o gustach się nie dyskutuje. :)
A wczoraj odwiedziliśmy miejscowość Dazaifu wraz z jej atrakcjami: dwiema świątyniami - każda innego wyznania i z innym, jakże czarownym, urokiem, oraz Muzeum Narodowe Kyushu.
Zapraszam na szybką wycieczkę:
To budynek dworca w Fukuoce. Mieści w sobie oprócz (oczywiście) dworca kolejowego stacje metra,
olbrzymi dom towarowy, niezliczone restauracje, kawiarnie, sklepy, usługi oraz atrakcje turystyczne.
Np. ogród na dachu, z którego można oglądać panoramę miasta.
Ulice Fukuoki od rana zaroiły się od parasolek. Wyszło słońce, a japońskie kobiety bardzo dbają o skórę.
Pojechaliśmy pierwszym pociągiem.
Teraz ciekawym przejściem na dworcu,
ulicami,
gdzie stare z nowym, jak to w Japonii,
korzystając z życzliwej pomocy,
docieramy do pociągu nr 2, do Dazaifu.
Swoją drogą jak ławo czyta się japońskie nazwy w porównaniu do koreańskich
(ch=cz, a więc mamy tu miejscowość Futsukaiczi).
Jest niedziela, ale dziewczynki nawet na wycieczce szkolnej ubrane są w mundurki.
Po drodze do świątyń mijamy kolorowe sklepiki i knajpki.
W tym można sobie kupić różnej wielkości darumy - rodzaj japońskiej pękatej lalki "wańki-wstańki",
która posiada moc pomagania swemu właścicielowi w przezwyciężaniu życiowych niepowodzeń;
zgodnie z powiedzeniem: "Choćbyś siedem razy upadał, podnieś się po raz ósmy".
Żeby pomogła i spełniła życzenie, należy ją odpowiednio potraktować.
Jest miejscem, gdzie po zdjęciu butów i przejściu przez salę z tatami siada się
na drewnianym pomoście i patrzy na ogród.
Latają w nim motyle wielkości koliberków, śpiewają ptaki i... gryzą komary. :)
Do drugiej: Dazaifu Tenmangu Sanktuarium - w duchu szintoistycznym
prowadzi droga przez dwa mostki, nad stawem.
Mosty symbolicznie łączą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość,
a staw jest w kształcie japońskiego znaku "w sercu".
W stawie pływają symbolizujące pomyślność wielkie, tłuste karasie, karpie i...
żółwie, wszystkie ochoczo karmione przez odwiedzających
(choć żółwie ze swoim tempem nie mają dużych szans na najedzenie się).
Mieliśmy szczęście i trafiliśmy znowu na ceremonię ślubną!
Poprzez młodych łączą się ze sobą dwie kultury.
Japonka i jej niejapoński pan młody patrzą na siebie z miłością - udało mi się to złapać na zdjęciu. :)
Jakże musi być przejęta ta niejapońska część rodziny!
Nasza koleżanka - Agnieszka (Zajączkowe wieści) wie coś o tym, prawda?
Wokół pełno starych, olbrzymich lip. Coś pięknego!
W świątyni kapłan odprawia modły, część wiernych modli się w środku,
część stoi na zewnątrz w kolejce, by wrzucić pieniążek do skrzyni,
trzy razy się skłonić, pomodlić i klasnąć w ręce.
Muzeum pominę milczeniem. Na samo wspomnienie boli mnie cały człowiek.
Kiedy jeszcze raz usłyszę o epoce Edo, chyba zacznę gryźć...
Na chwilę usiedliśmy nad stawem, gdzie wkrótce zakwitną irysy. Jak tam będzie pięknie!
Kawkę wypiliśmy w Starbucksie.
I znowu pociągami wróciliśmy do Fukuoki.
Ciekawostka - zdjęcie zrobione na stacji metra. Tak widzą turystów z USA (pewnie wszystkich białych) Japończycy.
To jeden z plakatów namalowanych przez dzieci z Fukuoki na konkurs na temat dobrych obyczajów w metrze.
Ciemno już było, gdy dotarliśmy do naszej ulicy...
Uff, nareszcie w domu.
Wszystkie zdjęcia, łącznie z tymi z okien pociągu, są TUTAJ.
ależ rewelacyjnie się was czyta i ogląda :))) z łezką w oku śledzę relacje z Japonii i oczywiście podzielam wasze zdanie że Japonia to cudowny kraj w którym żyją wyjątkowo życzliwi i uprzejmi ludzie;))) strasznie wam zazdroszczę możliwości uczestniczenia w spektaklu Takarazuki ! co do ślubu polsko - japońskiego- to są to emocje i wrażenia nie do opisania......MAGIA- po prostu MAGIA...:)))))))
Pierwsza :))))) Przejrzałam szybciutko zdjęcia, więcej napiszę później, po dokładnym przeczytaniu; może tylko tyle, że aktorka grająca główną role męską jest rzeczywiście baaardzo piękna...
No, tak. "Szybciutko" to się nie da; Oglądałam zdjęcia jeszcze raz i potem jeszcze raz , i jeszcze, i niektóre po raz kolejny... a potem znów wszystkie po kolei :) Najbardziej podobają mi się skałki porośnięte mchem i różowymi kwiatkami w ogrodzie świątyni Komyozenji Temple. To zdjęcie jest piękne, nastrojowe, bardzo podoba mi się światło. A w ogóle, czytając ten post, poczułam się tak, jakbym wróciła do domu. To z pewnością Twój sposób pisania i przekazywania emocji (a trochę i moja empatia) to sprawił :)
Z chęcią pojechałabym tam i ponapawała się tą egzotyką ,a potem z ulgą wróciła do siebie . Jako niepoprawna indywidualistka jakoś nie widzę dla siebie miejsca w Japoni . A najbardziej zachwycają mnie te wszystkie olbrzymie stare drzewa :)))
No tak! Jak się leni i nie pisze, to się leni i nie pisze, ale jak napisze... I okrasi 52 plus 150 zdjęciami, to można zwariować! Tyle wrażeń! Gocha, nno!
Najbardziej to mnie chyba te ptaszki w gniazdku, drzewo z podporami, które żyje już chyba nie swoim życiem, malutkie naczynka-kotki, wachlarz z kotem!, i pani w białej sukience, co zamaszystym krokiem pomyka. No i ślub - fajny, jasne! I dużo, dużo jeszcze wrażeń... No dobra, jesteś usprawiedliwiona - mając to wszystko na żywo, możesz nieco wariować. :P
Jolu, wiem, że dużo tego, ale myślałam o Agnieszce z Czech, która czeka na relacje i na pewno z chęcią je oglądnęła. Tak że jestem usprawiedliwiona. :)
A te lipy na żywo to coś nieprawdopodobnego! Jak jakieś potwory! Zarośnięte, poskręcane, olbrzymie! Smoki!
Ha, ha, nie to miałam na myśli, że dużo zdjęć, tylko że Cię niesie tam w Jap uniesienie. :D Zdjęć masy mnie nie przerażają, spoko. Zresztą więcej tu takich chętnych na oglądanie zapewne. :)
Aga, niestety nie. Za daleko. Dziś byliś w Okawachiyama - miasteczku ceramiki. To była nasza najpiękniejsza wycieczka. Miasteczko-marzenie. Jak ze snu. Jutro do Kagoshimy, na wulkan.
Obejrzałam wszystkie na raty przez dwa dni,piękne.Ta ich uprzejmość,zadziwiająca .Niektórym Polakom daleko do tego.Wróciłam po dwóch latach do pracy i dojeżdżam do Wrocławia ale na Twoje zdjęcia zawsze znajdę czas Gosia z Jelcza
Marzenia sie spelniaja, wiec warto za nimi podazac - wspaniale, ze wrociliscie do Japonii ponownie, Swiat jest piekny i niezwykly. Wielu wspanialych doznan wzrokowych i emocjonalnych Wam zycze. Pozdrawiam serdecznie z upalnej Arizony ( my tez wakacjujemy). Z pewnoscia wroce do Twoich wczesniejszych wpisow - trzymajcie sie, usciski:)
Czytam, czytam, aż się wyłączyłem dla świata i dzwonek telefonu mnie nieskrępowanie wyciągnął z tego błogostanu :) Pozazdrościć wspaniałej podróży i widoków. Dzięki Wam my mamy możliwość przeniesienia się myślami do Japonii choć na chwil kilka. Życzę dalszego udanego wypoczynku pełnego cudownych wrażeń :)
Wspaniale przelewacie wrażenia na "papier". Super się czyta i przenosi razem z Wami w tamte cudowne miejsca. Dziękuję :-)) A może pomyślicie o książce?
Moj nic to """ wazelina San""" japonczycy bardzo lubia komplementy, ktorymi racza ich cudzoziemcy w celu zyskania darmowego lanchu i prezentu made in japan, ( pardon made in china z 100 yen shop) mieszkam 12 lat i mam wyrobione zdanie
ależ rewelacyjnie się was czyta i ogląda :))) z łezką w oku śledzę relacje z Japonii i oczywiście podzielam wasze zdanie że Japonia to cudowny kraj w którym żyją wyjątkowo życzliwi i uprzejmi ludzie;))) strasznie wam zazdroszczę możliwości uczestniczenia w spektaklu Takarazuki !
OdpowiedzUsuńco do ślubu polsko - japońskiego- to są to emocje i wrażenia nie do opisania......MAGIA- po prostu MAGIA...:)))))))
Pierwsza :))))) Przejrzałam szybciutko zdjęcia, więcej napiszę później, po dokładnym przeczytaniu; może tylko tyle, że aktorka grająca główną role męską jest rzeczywiście baaardzo piękna...
OdpowiedzUsuńJednak druga :)
UsuńNo, tak. "Szybciutko" to się nie da; Oglądałam zdjęcia jeszcze raz i potem jeszcze raz , i jeszcze, i niektóre po raz kolejny... a potem znów wszystkie po kolei :) Najbardziej podobają mi się skałki porośnięte mchem i różowymi kwiatkami w ogrodzie świątyni Komyozenji Temple. To zdjęcie jest piękne, nastrojowe, bardzo podoba mi się światło. A w ogóle, czytając ten post, poczułam się tak, jakbym wróciła do domu. To z pewnością Twój sposób pisania i przekazywania emocji (a trochę i moja empatia) to sprawił :)
UsuńNinko:**
UsuńWróciliście do Japonii! Poznać po emocjach w Twoich opisach jak bardzo się te dwa kraje różnią. Cieszę się z Tobą :-)
OdpowiedzUsuńInny świat. Widać to na każdym zdjęciu. Też się zachwycam. Lipy przepiękne.
OdpowiedzUsuńPiękne oglądanie. Dzięki Tobie można chwilę odetchnąć egzotyką.
OdpowiedzUsuńTaaaa,Japonia to Japonia!!!
OdpowiedzUsuńZ chęcią pojechałabym tam i ponapawała się tą egzotyką ,a potem z ulgą wróciła do siebie . Jako niepoprawna indywidualistka jakoś nie widzę dla siebie miejsca w Japoni . A najbardziej zachwycają mnie te wszystkie olbrzymie stare drzewa :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tę wycieczkę:) Młoda para japońsko - niejapońska jest piękna!
OdpowiedzUsuńŁo matko! To chyba rekordowo długi post :D przeczytałam do przedstawienia :P jutro druga część. Teraz idę spać ;) buziaki :*
OdpowiedzUsuńNo tak! Jak się leni i nie pisze, to się leni i nie pisze, ale jak napisze... I okrasi 52 plus 150 zdjęciami, to można zwariować! Tyle wrażeń! Gocha, nno!
OdpowiedzUsuńNajbardziej to mnie chyba te ptaszki w gniazdku, drzewo z podporami, które żyje już chyba nie swoim życiem, malutkie naczynka-kotki, wachlarz z kotem!, i pani w białej sukience, co zamaszystym krokiem pomyka. No i ślub - fajny, jasne! I dużo, dużo jeszcze wrażeń... No dobra, jesteś usprawiedliwiona - mając to wszystko na żywo, możesz nieco wariować. :P
Uściski dla Was, globtroterzy ! :)
A, i te olbrzymie lipy! I jeszcze inne takie, ale nie powiem co, o! :P
UsuńJolu, wiem, że dużo tego, ale myślałam o Agnieszce z Czech, która czeka na relacje i na pewno z chęcią je oglądnęła. Tak że jestem usprawiedliwiona. :)
UsuńA te lipy na żywo to coś nieprawdopodobnego! Jak jakieś potwory! Zarośnięte, poskręcane, olbrzymie! Smoki!
Gosia, jestes kochana! Ty wiesz z jakim utesknieniem czekam na kazdy nowy wpis!
UsuńBedziecie moze w Miyazaki?
Aga
Ha, ha, nie to miałam na myśli, że dużo zdjęć, tylko że Cię niesie tam w Jap uniesienie. :D Zdjęć masy mnie nie przerażają, spoko. Zresztą więcej tu takich chętnych na oglądanie zapewne. :)
UsuńAga, niestety nie. Za daleko. Dziś byliś w Okawachiyama - miasteczku ceramiki. To była nasza najpiękniejsza wycieczka. Miasteczko-marzenie. Jak ze snu.
UsuńJutro do Kagoshimy, na wulkan.
Jolu:***
No i proszę - u mnie deszcz, a jak weszłam tu, to spacer po słonecznej Japonii zaliczony :)
OdpowiedzUsuńObejrzałam wszystkie na raty przez dwa dni,piękne.Ta ich uprzejmość,zadziwiająca .Niektórym Polakom daleko do tego.Wróciłam po dwóch latach do pracy i dojeżdżam do Wrocławia ale na Twoje zdjęcia zawsze znajdę czas Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńMarzenia sie spelniaja, wiec warto za nimi podazac - wspaniale, ze wrociliscie do Japonii ponownie, Swiat jest piekny i niezwykly. Wielu wspanialych doznan wzrokowych i emocjonalnych Wam zycze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z upalnej Arizony ( my tez wakacjujemy).
Z pewnoscia wroce do Twoich wczesniejszych wpisow - trzymajcie sie, usciski:)
aż poleciałam poczytać o emoce Edo.
OdpowiedzUsuńPięknie i zarazem egzotycznie, nawet 'na kawie', ale pięknie... dziękuję Małgoś
Czytam, czytam, aż się wyłączyłem dla świata i dzwonek telefonu mnie nieskrępowanie wyciągnął z tego błogostanu :) Pozazdrościć wspaniałej podróży i widoków. Dzięki Wam my mamy możliwość przeniesienia się myślami do Japonii choć na chwil kilka. Życzę dalszego udanego wypoczynku pełnego cudownych wrażeń :)
OdpowiedzUsuńWspaniale przelewacie wrażenia na "papier". Super się czyta i przenosi razem z Wami w tamte cudowne miejsca.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)) A może pomyślicie o książce?
Wyplosze zza krzaka, krzywe nogi i wybujale " ego"
OdpowiedzUsuńNaprawdę aż tak z tobą źle? Współczuję. Wymyśl sobie może jakiegoś innego nicka, bo ten jest zbyt skompilowany. I zbyt ciebie obnażający.
UsuńMoj nic to """ wazelina San""" japonczycy bardzo lubia komplementy, ktorymi racza ich cudzoziemcy w celu zyskania darmowego lanchu i prezentu made in japan, ( pardon made in china z 100 yen shop) mieszkam 12 lat i mam wyrobione zdanie
OdpowiedzUsuńNa jaki temat jest to twoje zdanie, bo nie rozumiem.
Usuń