Nie wiem, jak brzmi przysięga po koreańsku, ale myślę, że bardzo podobnie. :)
Trafiła nam się wczoraj nie lada gratka. Szukając kolejnego skansenu do zwiedzenia (że też ten MCO tak bardzo to lubi!), lekko zbłądziliśmy i trafiliśmy do Korea House - miejsca, gdzie odbywają się m.in. śluby. Trwała właśnie ta uroczystość! Mieliśmy szczęście obserwować ją od początku do końca. Było pięknie, bardzo uroczyście, ale też na luzie, z czego już Koreańczyków znamy. Rodzina i część gości obserwowała ceremonię, siedząc na krzesłach na głównym placu, a część zajadała weselny posiłek w sali z widokiem. :)
Świąteczną atmosferę na początku zapewnił występ czteroosobowego tradycyjnego zespołu mężczyzn tańczących i grających na bębnach: janggo (bęben klepsydra), buk (bęben baryłka), jing (duży gong) i kkwĕnggwari (mały gong). Całość wygląda niezwykle ciekawie i wesoło.
Do udziału w występie została wylosowana z publiczności jedna z dziewczyn.
Udało jej się złapać i utrzymać kręcący się na kijku talerz.
Kiedy występ się skończył, obsługa rozpostarła złote kobierce,
pojawił się prowadzący ceremonię,
wręczył panu młodemu drewnianą gęś, która jest symbolem trwałości zawieranego właśnie związku,
by ten podarował ją pannie młodej czekającej w "domu panny młodej", czyli osobnej komnacie.
Weselny stół stoi na złączonych ze sobą, ale na razie zwiniętych, dwóch tradycyjnych matach,
ugina się od potraw, z których każda ma swoje znaczenie,
a dostatek dla państwa młodych mają zapewnić plastikowe: kogut i kura.
Panna młoda najwyraźniej zaakceptowała dar w postaci gęsi, ponieważ prowadzona przez dbające o nią asystentki
wyszła ze swojego domu (kiedyś szłaby tak ze swojej wsi)
z zasłoniętą twarzą
(kiedyś pan młody dopiero po ceremonii zobaczyłby po raz pierwszy twarz swojej żony, i vice versa).
Asystentki cały czas pomagają pannie młodej utrzymać ręce w tak niewygodnej pozycji,
prowadzą ją, aby symbolicznie obmyła ręce, co symbolizuje oczyszczenie ciała i duszy do ceremonii.
Pan młody musi uczynić to samo. Maty zostały rozwinięte.
Taki wieniec zdobi wejście na "salę ślubną".
Następuje seria ukłonów obojga nowożeńców. Asystentki pomagają ją wykonać pannie młodej,
bo w tym stroju chyba nie byłaby w stanie zrobić tego sama.
Później nowożeńcy są karmieni i pojeni odpowiednio do tradycji.
Ważne jest to, że piją z tych samych naczyń, naprzemiennie, co ma symbolizować przyszłą harmonię w ich związku.
Rodzice państwa młodych i goście nie przestają robić zdjęć swoimi komórkami.
Młodzi są już małżeństwem, czas na rozluźnienie atmosfery.
Zdarza się coś fantastycznego, zupełnie nietradycyjnego, jak myślę. :) Pan młody otrzymuje mikrofon i...
zaczyna śpiewać dla swojej żony romantyczną pieśń!
Na filmie tego nie słychać, ale zrobił to naprawdę pięknie!
Ma chłopak talent. :)
Wszyscy są zachwyceni. Biją brawo.
Mąż i żona. Coraz więcej jest w Korei związków z miłości,
dawniej większość małżeństw była aranżowana przez rodzinę.
Na scenę wskakują młodzi; jak się domyślam, to dzieci rodziny i przyjaciół.
Tańczą nowoczesny k-popowy taniec.
Publiczność nagradza ich gromkimi brawami. :)
Nadchodzi czas na sesję zdjęciową.
Po raz pierwszy udaje nam się zobaczyć pięknie ubranych w hanboki państwa młodych w całej okazałości
(żuraw na hanboku pana młodego reprezentuje szczęście i długowieczność).
Cieszę się, że to widziałam. :)
A wieczorem byliśmy w teatrze Jeongdong na przedstawieniu MISO.
Polecam poniższy filmik do oglądnięcia. Coś wspaniałego! Nie jest to część spektaklu, ale można sobie wyrobić zdanie na temat tego, co widzieliśmy. Wyszliśmy absolutnie oczarowani.
Coś nadzwyczajnego, że Wam się udało tak sfotografować tak dokładnie całą ceremonię zaślubin. Ale jak oni mogą brać ślub patrząc na mękę zwierzęcia - dla mnie nie do pojęcia.
A to dopiero niespodzianka! Pocieszyłam się, bo już bardzo źle myślałam o Koreańczykach. Tym bardziej, że tam tyle buddyjskich świątyń. A pierwszą zasadą Buddyzmu i Hinduizmu jest cenienie każdego życia, a krzywda zrobiona zwierzęciu zawsze będzie pomszczona na człowieku, który ją zrobił.
Piszesz niezwykle jasno i zrozumiale. Ja napisałam, że jest tam dużo świątyń buddyjskich, a nie że są tylko one. Przydziału do wyznania tylko ze względu na miejsce w którym człowiek się rodzi, nie rozumiem.
Jest ich duzo. W tej chwili jesteśmy w wyjątkowo pięknej. Okazuje się że w Korei najwiecej jest ateistów. Potem chrześcijan i buddystów. A co do ich stosunku do zwierząt to wolę nie myśleć. Zjadają wszystko co sie da, niektóre zwierzeta na żywca (np. osmiorniczki). Bezdomnych nie ma. Wszystko jest zabijane bądź sterylizowane.
Strasznie mecząca dla głównej bohaterki ta uroczystość.To jest niesprawiedliwe- im tam tańczą, grają itp. a mnie na ślubie nawet marsza weselnego nie zgrali bo była żałoba narodowa po niejakim Zawadzkim,który raczył zejść. Wiesz, nieco Ci zazdroszczę udziału (biernego) w tym wydarzeniu. Miłego,;)
To było fajne przeżycie. Po ceremonii podszedł do nas jakiś Koreańczyk i zapytał czy nam się podobało. Ucieszył się, że bardzo. :) Przykre, że miałaś takiego pecha, Anabell.
Ale się Wam fajnie trafiło :)) Lubię oglądać śluby, na większości wszyscy są radośni, uśmiechnięci, ładnie wyglądają. A tu pełna egzotyka i śliczni państwo młodzi w tradycyjnych strojach - mjodzio :))
Trafiło się Wam jak... ślepemu drobiu? :D Fajna ceremonia. :)
A związany drób wygląda tak realistycznie, że może zmylić kogoś, kto się nie wczytał lub w ferworze oglądania obrazków i filmików zgubił informację o plastikowości. Uff!
I myślę sobie, że choćby dla obejrzenia na żywo przedstawienia z tańcem i bębnami warto było się tam wybrać. Takie sobie wyrobiłam zdanie na podstawie załączonego filmiku. Uch! :)
Cudnie opisałaś tę piękną ceremonię. I super, że udało Wam się na nią trafić :))) Stroje młodzi mają ciekawe :D pieśń młodego musiała być wzruszająca. Fajny zwyczaj, ale stresujący ;) bo jak ktoś nie umie śpiewać to co? ;)
Śpiewanie nie jest obowiązkowe, ale to było szalenie romantyczne, a pan młody ślicznie zaśpiewał. :) Denerwował się, nawet pokazał gestem ściśnięty żołądek, ale potem poszło mu gładko. :) Tam, generalnie ludzie są dla siebie bardziej życzliwi, więc ryzyko wpadki nie jest tak wielkie.
U nas na festiwal co roku przyjezdzaja tancerze z Korei, kilka lat temu byly to kilkuletnie dzieci, one tez krecily tymi sznurkami na czapkach, super to wygladalo :-)
Mieliście fart z ceremonią, lubię to. Kiedyś udało mi się podpatrzyć weselny korowód i skorzystać z poczęstunku na stypie w Bułgarii. Bębny wspaniałe, tancerki też.
Uwielbiam śluby, miałam szczęście podziwiać ceremonie w wielu krajach, rożnych strojach,językach.. Ale najbardziej się wzruszyłam na ślubie mojego dziecka,w Polsce:)) Przeczytałam z zainteresowaniem twoją relację,dziękuję i życzę dalszych rownie pięknych wrażeń.
Taki ślub to spektakl! Osobiście nie chciałabym takich ceregieli, bo ogólnie nie lubię ceremonii, ale podglądnąć inną kulturę zawsze ciekawie .Ale Wam się ładnie trafiło!:)
Ceregiele, w moim przekonaniu to są u nas w kraju. Tutaj po uroczystości goście jedzą obiad i idą do domu. U nas te wielkie wesela, przygotowania do nich, potrafią dopiero zrobić koszmar z tego mającego być miłym dnia. :)
Czysta egzotyka ten ślub:) Wieniec taki trochę ehmmm jednak pogrzebowy z naszego punktu widzenia.Spektakl z bębnami fajny. Ewa wyżej pisze, że lubi śluby. A mnie się jakoś odwrócił i nie trawię żadnych uroczystości. Trauma to dla mnie, chrzciny, wesela, komunie, czy inne imieniny.Chyba, że takie jakieś egzotyczne, to tak.
Ale, Mnemo, toż to czysta przyjemność! Żadnych zobowiązań, luźny strój turystyczny, na nogach sportowe buty, tylko patrzysz i podziwiasz. Nie ma stresu, nie ma przygotowań. Po wszystkim otrzepujesz kurz z tyłka (bo siedziałaś na murku) i idziesz do swoich spraw. :)
Ja widziałam tylko śluby u nas w Polsce.ten z zaciekawieniem oglądałam.Potwierdza się /co kraj to obyczaj/.Wszystko dopracowane i zapięte na ostatni guzik.Wszystko nam tak pięknie przekazujesz.Dziękuję.Gosia z Jelcza
Fajnie, ze zbladziliscie do Korea House. Vis a vis daja niezle mandu ;) Kura z kogutem mnie tez zaskoczyly kiedys, ale nie rzucalem sie uwalniac ich z wiezow. Podoba mi sie zaangazowanie Twoich czytelnikow w prawa zwierzat. Nawet jesli czasem sa w goracej wodzie kapani ;)
Vis a vis (prawie) jedliśmy takie gofrowe rybki nadziane musem z fasoli. Pycha.
A moi czytelnicy to sami zwierzolubni. Zdziałaliśmy już wiele w sprawie zwierząt, i będziemy działać dalej :) Uwielbiam ich! Tzn. moich czytelników, i zwierzęta też :))
Rybne gofry to Bungeoppang, gdzie bungeo to gatunek ryby, a ppang(wymawiane pan, co sklania mnie do teorii, ze slowo pochodzi od tych samych Portugalczykow, ktorzy przywiezli do Korei papryczki chili) to chleb, uzywane tez jako ciastko. Ciacha przywiezli ze soba Japonczycy, u nich nazywaja sie tayiaki.
Dla wiadomosci zwierzolubnych- zadna ryba nie ucierpi podczas produkcji ciastek, one tylko maja ksztalt ryby :)
Podobne wience stawia sie na przyklad na parterze biurowcow, w ktorych jakas firma swietuje rocznice powstania, ale i tez robia za wience pogrzebowe. Roznia sie wtedy kolorem wstazki i inskrypcjami. Dla nas na poczatku tez wszystkie wygladaly jak pogrzebowe, dopiero z czasem nas uswiadomiono.
Czułam, że ten wieniec to dla nas egzotyka, dlatego mu pstryknęłam zdjęcie. Miałam lekkie opory czy publikować te zdjęcia, bo przecież to prywatna uroczystość, ale ilość osób fotografujących świadczy, że i tak już setki ich krążą w sieci. :))
A ten biedny drób tak przez caly czas stoi zwiazany? :))))
OdpowiedzUsuńnie, potem trafia na stół :-)
UsuńTen drób, z racji swojej plastikowości przeżyje nas wszystkich! :)
UsuńA wyglada jak zywy! :)
UsuńJak dobrze zobaczyć taką ceremonię! Świetnie to pokazałaś.
OdpowiedzUsuńMiło mi, Ninko:**
UsuńCoś nadzwyczajnego, że Wam się udało tak sfotografować tak dokładnie całą ceremonię zaślubin. Ale jak oni mogą brać ślub patrząc na mękę zwierzęcia - dla mnie nie do pojęcia.
OdpowiedzUsuńNie ma żadnej męki. To tylko symbole. Atrapy.
UsuńA to dopiero niespodzianka! Pocieszyłam się, bo już bardzo źle myślałam o Koreańczykach. Tym bardziej, że tam tyle buddyjskich świątyń. A pierwszą zasadą Buddyzmu i Hinduizmu jest cenienie każdego życia, a krzywda zrobiona zwierzęciu zawsze będzie pomszczona na człowieku, który ją zrobił.
UsuńNie sądziłam, że tak niejasno napisałam :))
UsuńA wiesz, że w Korei najwiecej jest wyznań chrześcijańskich? Buddyzm jest drugi.
Ja bym powiedziała,ze ktoś nie uważnie przeczytał...:)))
UsuńPiszesz niezwykle jasno i zrozumiale. Ja napisałam, że jest tam dużo świątyń buddyjskich, a nie że są tylko one. Przydziału do wyznania tylko ze względu na miejsce w którym człowiek się rodzi, nie rozumiem.
UsuńJest ich duzo. W tej chwili jesteśmy w wyjątkowo pięknej.
UsuńOkazuje się że w Korei najwiecej jest ateistów. Potem chrześcijan i buddystów.
A co do ich stosunku do zwierząt to wolę nie myśleć. Zjadają wszystko co sie da, niektóre zwierzeta na żywca (np. osmiorniczki). Bezdomnych nie ma. Wszystko jest zabijane bądź sterylizowane.
Na żywca. O matko !!!!
UsuńAle trafiliście, wspaniała uroczystość ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Patrzyliśmy zafascynowani. :)
Usuńprzyszedem zobaczć czy Zrobiliści już nawrót do Polski a tu proszę..."i że cię nie opuszczę aż do śmierci..." i śluby :)
OdpowiedzUsuńRafał
Oj, jeszcze trochę musisz na nas poczekać. :)
UsuńZnaczy how long? bo "wiosna jest smutna bez ciebie" ;) rafał
UsuńAleż ja cały czas tu jestem. Na blogu. Zapraszam :)
UsuńStrasznie mecząca dla głównej bohaterki ta uroczystość.To jest niesprawiedliwe- im tam tańczą, grają itp. a mnie na ślubie nawet marsza weselnego nie zgrali bo była żałoba narodowa po niejakim Zawadzkim,który raczył zejść.
OdpowiedzUsuńWiesz, nieco Ci zazdroszczę udziału (biernego) w tym wydarzeniu.
Miłego,;)
To było fajne przeżycie. Po ceremonii podszedł do nas jakiś Koreańczyk i zapytał czy nam się podobało. Ucieszył się, że bardzo. :)
UsuńPrzykre, że miałaś takiego pecha, Anabell.
Ale się Wam fajnie trafiło :)) Lubię oglądać śluby, na większości wszyscy są radośni, uśmiechnięci, ładnie wyglądają. A tu pełna egzotyka i śliczni państwo młodzi w tradycyjnych strojach - mjodzio :))
OdpowiedzUsuńNajpiękniej wyglądała mama panny młodej (chyba). W takim biało różowym stroju wyglądała jak z bajki...
UsuńFaktycznie :) Jak laleczka z porcelany taka filigranowa :)
UsuńTrafiło się Wam jak... ślepemu drobiu? :D Fajna ceremonia. :)
OdpowiedzUsuńA związany drób wygląda tak realistycznie, że może zmylić kogoś, kto się nie wczytał lub w ferworze oglądania obrazków i filmików zgubił informację o plastikowości. Uff!
I myślę sobie, że choćby dla obejrzenia na żywo przedstawienia z tańcem i bębnami warto było się tam wybrać. Takie sobie wyrobiłam zdanie na podstawie załączonego filmiku. Uch! :)
Miło. :***
UsuńCudnie opisałaś tę piękną ceremonię. I super, że udało Wam się na nią trafić :)))
OdpowiedzUsuńStroje młodzi mają ciekawe :D pieśń młodego musiała być wzruszająca. Fajny zwyczaj, ale stresujący ;) bo jak ktoś nie umie śpiewać to co? ;)
To ten chyba nie śpiewa, bo to chyba nie należy do tradycji i jest dowolność. Chyba. Albo leci z playbacku. ;)
UsuńŚpiewanie nie jest obowiązkowe, ale to było szalenie romantyczne, a pan młody ślicznie zaśpiewał. :) Denerwował się, nawet pokazał gestem ściśnięty żołądek, ale potem poszło mu gładko. :)
UsuńTam, generalnie ludzie są dla siebie bardziej życzliwi, więc ryzyko wpadki nie jest tak wielkie.
U nas na festiwal co roku przyjezdzaja tancerze z Korei, kilka lat temu byly to kilkuletnie dzieci, one tez krecily tymi sznurkami na czapkach, super to wygladalo :-)
OdpowiedzUsuńKapitalnie to wygląda. :)
UsuńMieliście fart z ceremonią, lubię to. Kiedyś udało mi się podpatrzyć weselny korowód i skorzystać z poczęstunku na stypie w Bułgarii.
OdpowiedzUsuńBębny wspaniałe, tancerki też.
Aż tak dobrze nie było, musielismy się żywić sami :)
UsuńUwielbiam śluby, miałam szczęście podziwiać ceremonie w wielu krajach, rożnych strojach,językach..
OdpowiedzUsuńAle najbardziej się wzruszyłam na ślubie mojego dziecka,w Polsce:))
Przeczytałam z zainteresowaniem twoją relację,dziękuję i życzę dalszych rownie pięknych wrażeń.
Na ślubie swojego dziecka pewnie też się wzruszę najbardziej. :)
UsuńTaki ślub to spektakl!
OdpowiedzUsuńOsobiście nie chciałabym takich ceregieli, bo ogólnie nie lubię ceremonii, ale podglądnąć inną kulturę zawsze ciekawie
.Ale Wam się ładnie trafiło!:)
Ceregiele, w moim przekonaniu to są u nas w kraju. Tutaj po uroczystości goście jedzą obiad i idą do domu. U nas te wielkie wesela, przygotowania do nich, potrafią dopiero zrobić koszmar z tego mającego być miłym dnia. :)
UsuńCzysta egzotyka ten ślub:) Wieniec taki trochę ehmmm jednak pogrzebowy z naszego punktu widzenia.Spektakl z bębnami fajny.
OdpowiedzUsuńEwa wyżej pisze, że lubi śluby. A mnie się jakoś odwrócił i nie trawię żadnych uroczystości. Trauma to dla mnie, chrzciny, wesela, komunie, czy inne imieniny.Chyba, że takie jakieś egzotyczne, to tak.
Ale, Mnemo, toż to czysta przyjemność! Żadnych zobowiązań, luźny strój turystyczny, na nogach sportowe buty, tylko patrzysz i podziwiasz. Nie ma stresu, nie ma przygotowań. Po wszystkim otrzepujesz kurz z tyłka (bo siedziałaś na murku) i idziesz do swoich spraw. :)
UsuńJa widziałam tylko śluby u nas w Polsce.ten z zaciekawieniem oglądałam.Potwierdza się /co kraj to obyczaj/.Wszystko dopracowane i zapięte na ostatni guzik.Wszystko nam tak pięknie przekazujesz.Dziękuję.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńFajnie tak zobaczyć inną kulturę, co? :)
UsuńFajnie, ze zbladziliscie do Korea House. Vis a vis daja niezle mandu ;)
OdpowiedzUsuńKura z kogutem mnie tez zaskoczyly kiedys, ale nie rzucalem sie uwalniac ich z wiezow. Podoba mi sie zaangazowanie Twoich czytelnikow w prawa zwierzat. Nawet jesli czasem sa w goracej wodzie kapani ;)
Vis a vis (prawie) jedliśmy takie gofrowe rybki nadziane musem z fasoli. Pycha.
UsuńA moi czytelnicy to sami zwierzolubni. Zdziałaliśmy już wiele w sprawie zwierząt, i będziemy działać dalej :) Uwielbiam ich! Tzn. moich czytelników, i zwierzęta też :))
Rybne gofry to Bungeoppang, gdzie bungeo to gatunek ryby, a ppang(wymawiane pan, co sklania mnie do teorii, ze slowo pochodzi od tych samych Portugalczykow, ktorzy przywiezli do Korei papryczki chili) to chleb, uzywane tez jako ciastko.
UsuńCiacha przywiezli ze soba Japonczycy, u nich nazywaja sie tayiaki.
Dla wiadomosci zwierzolubnych- zadna ryba nie ucierpi podczas produkcji ciastek, one tylko maja ksztalt ryby :)
Podobne wience stawia sie na przyklad na parterze biurowcow, w ktorych jakas firma swietuje rocznice powstania, ale i tez robia za wience pogrzebowe. Roznia sie wtedy kolorem wstazki i inskrypcjami. Dla nas na poczatku tez wszystkie wygladaly jak pogrzebowe, dopiero z czasem nas uswiadomiono.
OdpowiedzUsuńCzułam, że ten wieniec to dla nas egzotyka, dlatego mu pstryknęłam zdjęcie.
UsuńMiałam lekkie opory czy publikować te zdjęcia, bo przecież to prywatna uroczystość, ale ilość osób fotografujących świadczy, że i tak już setki ich krążą w sieci. :))
jak tam pięknie i kolorowo :)
OdpowiedzUsuń