Witajcie! Piszę ten post z Irlandii. Jest niedziela rano, a ja jeszcze leżę w łóżku. Za oknem przepływają chmury i chyba będzie padać. Dziś o północy wylądujemy we Wrocławiu. Przeżyliśmy zjawiskowy tydzień. Zachwyt nad Irlandią powalił nas na kolana. Czasem miałam wrażenie, że nie zniosę już takiej ilości piękna, że rozpęknę się na kawałki, wydając kolejny okrzyk zachwytu!
Zanim jednak zaczęłam piać nad urodą zielonej wyspy, pierwsze dni zajmowało mi zachwycanie się Casablancą i jej mężem, ich gościnnością i serdecznością, która nawet teraz mnie wzrusza, gdy tylko o tym pomyślę.
Zgadałyśmy się któregoś dnia z Agnieszką mailowo, że byłoby to fajnie, gdybyśmy spotkały się na irlandzkiej ziemi, gdzie Aga z mężem mieszkają od kilkunastu lat. Ten plan, który na początku wydał mi się nierealny, właśnie został zrealizowany, co potwierdza moją życiową filozofię, że w przeciwieństwie do planowania i życia z głową w chmurach, liczy się tylko działanie, że tylko ono ma prawdziwy sens i wydaje prawdziwe, smakowite owoce. Na lotnisku w Cork wylądowaliśmy w poprzednią niedzielę. Na miejscu czekała na nas Agnieszka z mężem Rafałem. Chciało im się przyjechać po nas, w końcu nieznanych im ludzi, aż 100 km!
Pierwsze łapczywie rzucane spojrzenia za okno potwierdziły moje wyobrażenia o tym kraju. Pastwiska pełne pasącego się bydła, pagórkowato-górzysty teren, zielono, chmurzasto, czysto. Irlandia przywitała nas cudnym słońcem, co okazało się nie takie oczywiste mimo sprzyjającej słońcu pory roku. Największym szokiem była jazda po lewej stronie drogi! Jak niezwykłe wydaje się to w pierwszym momencie!
I już jesteśmy na miejscu. Będziemy mieszkać w wynajętym domku (połówce) na tym osiedlu jak z bajki. Cudo!
U Agnieszki witają nas jej zwierzaki: Rysiu, Luśka i Henry. Co jeden, to piękniejszy, nie wiadomo kim zachwycać się najpierw. Każdy z nich to osobna opowieść. Czy pamiętacie, że Rysiek to pies po przejściach, który dopiero u Agi odzyskał radość życia, a Lusia - ta śliczna kotka została znaleziona na parkingu przed Tesco? Ogromnie się cieszę, że miałam okazję zobaczyć je na żywo!
Agnieszka przyrządziła dla nas kolację powitalną. Pisała mi wcześniej, że przeżywa mój przyjazd jak jakiejś królowej. I tak się do niego przygotowała! Przez cały pobyt czuliśmy się z MójCiOnem właśnie jak para królewska: zadbani, zaopiekowani, rozpieszczeni, otoczeni serdecznością i troską.
Z całego pobytu zachwyt nad Agnieszką i Rafałem przebija nawet zachwyt nad Irlandią, co jak zobaczycie, nie jest rzeczą prostą z racji niezwykłych wrażeń, jakich dostarcza pobyt na wyspie.
Jesteśmy oczarowani naszymi miłymi gospodarzami. Oboje są tak sympatyczni i mili, że więź sympatii rodzi się natychmiast, nie trzeba przełamywać żadnych lodów. Po prostu ich nie ma! Przez cały pobyt opiekowali się nami w sposób perfekcyjny, począwszy od zaopatrzenia nas w "kilka produktów spożywczych na początek", które wystarczyły nam na śniadania na cały tydzień (!!!), skończywszy na spędzeniu z nami (kosztem pracy) aż dwóch pełnych dni, i obwożeniu nas po kraju. Oboje są cudowni i muszę to jeszcze napisać - przebywanie z nimi stanowi przyjemność, tak miło się do siebie odnoszą. Nie mogę powtórzyć, jak słodko Rafał, który jest bardzo przystojnym, postawnym mężczyzną, mówi do żony. Zazdrośćcie dziewczyny, jest czego. :-) Agnieszka również nie pozostaje mu dłużna i przyjemnie jest pogrzać się w cieple ich wzajemnych relacji.
Już w poniedziałek zostaliśmy zabrani na pierwszą wspólną wycieczkę. Ring of Kerry to trasa biegnąca przez oszałamiające zielenią tereny Parku Narodowego, malownicze miasteczka i wioski, by dotrzeć na wybrzeże Oceanu Atlantyckiego, zatoczyć koło i po pokonaniu 180 km wąskimi, krętymi drogami, gdzie często ledwo mieszczą się dwa mijające się samochody (zwróćcie uwagę na prędkość dopuszczalną!) znaleźć się znów w Killarney.
Trasa jest pełna atrakcji, na początku bujnie zielona, wśród zachwycającej przyrody,
z pierwszym przystankiem na wodospad Torc utworzony przez rzekę Owengarriff, która wypływa z gór do jeziora Muckross. Podobno po obfitych opadach, gdy poziom wody w rzece znacząco się podnosi, wodospad Torc zamienia się w mały wodospad Niagara, który przyciąga wielu turystów. Do wodospadu wiedzie ścieżka wśród porośniętych mchem olbrzymich drzew, które robią niesamowite wrażenie. Zaczęło padać, więc jakość zdjęć jest znikoma, ale do tego trzeba się w Irlandii przyzwyczaić.
Po drodze można spotkać charakterystyczne, zbudowane z szarego kamienia kościółki i
mostki; wciąż pada...
W tym miejscu w 1861 roku damy dworu królowej Victorii zachwyciły się widokiem. Stąd nazwa: Ladies View. Musiało wtedy nie padać, choć i takie zamglone od mżawki dalekie plany mają swój niezaprzeczalny urok.
Tak jak ci często spotykani towarzysze podróży wędrujący w sobie znanym kierunku.
Ring of Kerry doprowadził nas do Atlantyku. Dla odmiany do deszczu dołączył silny wiatr
i na pobliskim szczycie, z którego teoretycznie roztacza się cudowny widok na morze,
MójCiOn wyszedł na zdjęciu dość niewyraźnie,
podobnie jak święta figura... A może to było odwrotnie... :)
Czas ewakuować się do auta
i zrobić przerwę na obiadek: tradycyjną irlandzką zupę na bazie ryb i owoców morza (seafood chowder) podawaną z chlebem sodowym oraz wspaniałe danie rybne. Taka zwykła przydrożna knajpka, a jedzenie jak w pałacu królewskim. Pycha!
Zjawiskowa trasa nad oceanem pozwala podziwiać ostro schodzące do morza klify,
i ujawnia niezwykły szczegół. Zbliżenie na jaśniejszą plamę przy brzegu
ujawnia, że woda bywa też lazurowa jak nad Adriatykiem!
Częściej jednak jest szara,
co doskonale rekompensują kolorowe kamienie kolejnej, niezwykłej plaży,
która mnie zachwyciła do tego stopnia, że nie mogłam oprzeć się mojej pasji zbieracza
i wielbiciela kamieni...
Słońce zaszczyciło nas dopiero po powrocie do naszej wioski, gdzie zasnęliśmy szczęśliwi, nasyceni wrażeniami i w oczekiwaniu na kolejne, które miały nadejść.
Jeśli ktoś pomyślał, że ten post jest za długi, to lojalnie ostrzegam, że kolejne będą dużo dłuższe. Chcę pobyt w Irlandii zapamiętać jak najdokładniej, bowiem każdy dzień przynosił coraz piękniejsze wrażenia.
Cdn.
A co dobrego w budyniowym świecie?
Irlandia Irlandią, do Casablanki też nic nie mam ;o), ale dobrze że wróciłaś...:o)
OdpowiedzUsuńIrlandia Irlandią? To będziesz się u mnie nudzić, Gordyjko ;-))
UsuńA Casablanką proszę się zachwycać wraz ze mną. :)
A tak w ogóle to mi bardzo miło :o)
Dziękuję wszystkim serdecznie za to miłe powitanie!
Cudowne widoki uwielbiam takie surowości natury. Przebywając na Łotwie w Jurmale i Rydze podziwiałam podobne. Domki bardzo podobne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://kadrowane.bloog.pl/
Nigdy tam nie byłam, ale jak to mówią, póki życia, póki nadzieja. :)
UsuńIrlandia zachwyca przyrodą,krajobrazami,naturalnością dnia codziennego.
OdpowiedzUsuńJednak być tam na stałe nie chciałabym.
I tu zderzają się dwa bieguny - zachwyt nad środowiskiem i brak zachwytu nad codziennym życiem.
Witaj z powrotem!
Idealnie to spuentowałaś. Jednak nawet ten ciągły deszcz ma tam swój urok. Po dzisiejszym upale, już chyba za nim tęsknię...
Usuńwitaj w domu!
OdpowiedzUsuńBuziak, Klarko!
UsuńAneczko, fajnie że jesteś :*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak pozytywnie przeżyliście wyjazd :). Tylko sobie życzyć, by takich ludzi jak Agnieszka i Rafał było wokół nas jak najwięcej!
Czekam na kolejne opowieści - proszę o długie z dużą ilością zdjęć ;)))
Piękne futrzaki!
Osiedle rzeczywiście jak z bajki :)))
Alicjo, Twoje życzenie zostanie spełnione ;-)
UsuńDługi post? Ty jesteś zachwycona to my też chcemy. Dawaj następny :))
OdpowiedzUsuńNastępna prowokatorka! Mnie tak dwa razy tego powtarzać nie trzeba ;-)
UsuńPrzeczytałam jednym tchem:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że taki krótki ;P
I nie miałam wątpliwości, że pobyt u i z Casablancą będzie cudowny:)
Ale wiesz, jak to jest: zawsze się trochę denerwuje. Casablanka mogłaby np mieć jakiegoś politycznego hopla i byśmy się kłóciły! He he
Usuń:-)
Aniu, wszystkie hople wywlekam w drugim tygodniu:)))
UsuńBo najważniejsze żeby w odpowiednim czasie wyjechać ;)
UsuńTeż bym się zachwyciła :) Piękne domki, przyroda, kamienie, ocean i oczywiście gościnność gospodarzy - czego chcieć więcej :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wyjazd się Wam udał.
Dzięki, Lidko :-) Zapraszam po więcej!
UsuńPrzyjdę na pewno :))
UsuńMożna naładować akumulatory, oj można! Witaj :)
OdpowiedzUsuńCześć Kamilo :)
Usuńfajne widoki...
OdpowiedzUsuńNooo ;-)
UsuńTylko pozazdrościc:) w dobrym tego słowa znaczeniu oczywiście, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJasne, że w dobrym, przecież wiem ;)
UsuńAle pięknie! Oderwać oczu nie można :)!!! Wcale nie dziwię się, że Agnieszka i jej mąż są tak cudownymi ludźmi - nie mogliby być inni skoro się zaprzyjaźniliście :D. Pozdrowienia i dla Nich i dla Was :)...
OdpowiedzUsuńSą wyjątkowi! :)
UsuńCzyli wszystko jasne - ta piękna i soczysta zieleń musi być okupiona licznymi deszczami, ale i tak pięknie. Zazdroszczę widoków.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest. Zobaczysz w przyszłych postach, jaka tam jest roślinność. Rododendrony jak domy!
UsuńRododendrony to jest taki sam chwast jak to swinstwo japonskie...ale cholerniki pieknie kwitna :)
UsuńMoże i chwasty, ale całe ściany z nich wzdłuż drogi wyglądają bajecznie!
UsuńTylko czemu mała doniczka z takim chwastem w Homebase kosztuje hm... ponad 50 euro?:)
UsuńCasablanca - wez urwij drania z pobocza. nei wydawaj takiej kasy na chwasta ;)
UsuńNoooo.... całe trzy sztuki chciałam przesadzić pod dom, bo sąsiad kopał swoją działkę pod budowę i niestety. Nie przyjęły się skubane...:( A u niego rosły jak szalone- co potwierdza moją całkowitą ogrodniczą indolencję...
UsuńMoże akurat mieliście "falę upałów", czyli 18 stopni przez tydzień i uschły biedaczki :)
UsuńFaktycznie, nie pomyślałam:))) Dzisiaj też, jak na złość sucho i w miarę ładnie... Nijak się to ma do polskich upałów, ale nie pada i pytam: Nie mogło być tak wczoraj????????????
UsuńOj tam, gdyby nie wczoraj nie uwierzyłabym że może być tak calutki dzień!
Usuńpięknie! :)
OdpowiedzUsuńcudowne wakacje :)
:***
Cieszę się że ci się podobało w Irlandii. U nas w Szkocji klimaty troszkę podobne, choć i domki inne i mniej pada :-) Wolę Szkocję, szczególnie południowy-wschód, gdzie mieszkam. Czekam na dalsze relacje.
OdpowiedzUsuńIwono, bardzo mnie kusisz tą Szkocją ;-))
UsuńNie oczekiwałam niczego innego, tym bardziej, że znajomi, którzy odwiedzili Irlandię w latach siedemdziesiątych, opowiadali o tym kraju z równie wielkim zachwytem:) A jeśli chodzi o spotkanie z Casablanką, to już wcześniej mówiłam, że się uda. Z ciekawością czekam na dalsze - długie! - posty.
OdpowiedzUsuńNinka.
P.s. Dopiero dziś zobaczyłam apel o przygarnięcie Luli; trzymam kciuki, żeby się udało.
Ninka.
Pisałaś, pisałaś i tak było :-) Prorok jaki czy co!
UsuńJak wspaniale !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję bardzo i wzajemnie. :)
Usuńe no nie wiem co powiedzieć, ReWElaCJA!
OdpowiedzUsuńlipton_ER
To prawda, Rafale!
UsuńOniemiałam z wrażenia!
OdpowiedzUsuńPisz i pokazuj dalej:)
Załatwione!
UsuńWelcome home! Tak, ja też uwielbiam Irlandię i wiem, że mogłabym tak żyć. Pozdrawiam i czekam na następne posty.
OdpowiedzUsuńDziękuję, będą :)
UsuńNo, nareszcie! W końcu powrócą długasy, komiksy i mieszkańcy różnych dziwnych a ciekawych miejsc. :) Koniec z nudą! ;)
OdpowiedzUsuńUściski powitalne! :))
Myślisz, że wznawiać mieszkańców? :)
UsuńPewnie! Ale co na to... ankieta?
UsuńNasluchalam i naczytalam sie o pieknie Irlandii, teraz moge ja choc troche pooglac Twoimi oczami. Pierwsze, co sie rzuca w oczy, to ze wyspa JEST zielona, opowiesci nie sa przesadzone ani troche.
OdpowiedzUsuńAle ruch lewostronny to horror!
Dawaj, Anula, nastepne reportaze. MALO!!!
Ojej, jak mi miło ;)
Usuńa tam, od razu horror! ja potrafilam (nie potrafie, bo nie mam juz automatycznego samochodu, hreher) rano odwiezc psa do hotelu moim (automatic), potem pojedzic samochodem nieobecnego slubnego, zeby akumulator nie padl (zwykle biegi) a 5 godzin pozniej przesiasc sie w Warszawie na polski samochod i jechac! nie horror, nie.
UsuńTak, podobno szybko się można przestawić. Mój mąż w każdym razie jeździł od razu jak szatan! Zrobiliśmy pewnie z 500 km!
UsuńNIE WYOBRAZAM SOBIE I JUZ !!!
UsuńKochani Wy juz w domku, a jeszcze nie tak dawno piekłam dla Was bułeczki...juz sie za Wami stęskniłam, podobnie jak za Agnieszką i Rafałem. Cudownie było Was spotkac, buziaczki gorące:)
OdpowiedzUsuńBasieńko, relacja z naszego spotkania też będzie, nie ma obawy!
UsuńWspomnienia są cudowne, lecz jak najbardziej realnie liczę na kolejne, dłuzsze spotkanie:)
UsuńByło by bardzo miło. Masz realne szanse na spotkanie z Agnieszką i Rafałem, a jeśli tylko zechcesz, to ja czekam we Wrocku!
Usuńjak ja się cieszę, że będzie: CDN :)))
OdpowiedzUsuńfantastyczna kartka z pamiętnika :*
A jak mi miło! :)
UsuńCudowne widoki, piękne miejsca:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, tak! :)
UsuńRzeczywiście widoki zachwycające:)Dobrze, że wróciłaś:) Koty pewnie się stęskniły:)
OdpowiedzUsuńKoty też, choć słabo to widać, ale jaki stęskniony był Rufi! :)
UsuńNareszcie jesteś!! ;-)))
OdpowiedzUsuńSmutno było bez Ciebie ;-)))
Zazdroszczę wypadku do Irlandii... też mnie urzekła... i ta z Twoich zdjęć i at, którą kiedyś sama mogłam podziwiać...Pogoda jest w kratkę ale to już chyba taki urok ;-)))
Naładowałaś bateryjki ale cięzko chyba będzie wracać... ;-)))
ozdrawiam cieplutko
Okropnie ciężko, brrrr!
UsuńWidze, ze nie mam co sie wypinac z zaproszeniem do nas, mieszkam w strasznie zwyklym, strasznie zagraconym domu, opieka sniadaniowa u mnie sklada sie ze sniadania pierwszego dnia wizyty, potem jest samoobsluga kompletna :P, nie mam za plotem takich widokow :P :P
OdpowiedzUsuńpieknie zapowiada sie CALA relacja. W Irlandii bylam tylko raz, na ponocnym zachodzie, Donegal, wrazenia rownie poztywne jak i Wasze! Nadawaj dalej, bo urokliwy urlop byl. Tu byly puchy, bo nie bylo wpisow jednej takiej, Anka Wroclawianka jej.
p.s. moze jednak kiedys sie skusisz, mimo anty-reklamy , na przyjazd ;)
p.p.s. a bedzie zdjecie tego, do ktorego mamy wzdychac???? ;)
Chętnie go wstawię, jak Aga pozwoli..
UsuńPozwalasz Agnieszko????
Jasne, że przyjadę, już zaczynam się pakować. Rozwydrzyłam się i teraz ciągle chcę jeździć w odwiedziny do koleżanek blogowych, ha!
swietny pomysl!!!!!
UsuńO matko, chcesz, żebym się pod ziemię zapadła??? :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zdecydowaliście się przyjechać i cudownie, że podobał Wam się nasz kawałek świata. Dla nas też był to cudowny tydzień- dawno, dawno nie widziałam Rafała tak rozgadanego, a to raczej typ milczka, więc wiesz...:)
Całusy!
P.S.
Masz rację, trzeba działać tu i teraz zamiast dumać bez celu, bo można coś przeoczyć...
Prawdę napisałam, całą prawdę i tylko prawdę. Możesz mieć pypcia na języku, bo zamierzam jeszcze nie raz chwalić Was pod niebiosa! Było cudownie!
UsuńSamo dumanie, bez działania jest do kitu. Nasz przyjazd do was właśnie to potwierdza. Strasznie się cieszę, że się odważyłam. :)
...miałem nosa żeby zostawić sobie twój dzisiejszy post na później, po powrocie z tyrki. Aniu piękna jest Irlandia, te widoki i wodospad nawet padający deszcz wydaje się piękny, a te kamienie. Pewnie cały plecak bym przytargał do Polski...
OdpowiedzUsuń...dawaj więcej...
:))
Ja też bym przytargała całą walizkę, gdyby nie limity samolotowe :((
UsuńMiło mi, że jesteś za kolejnymi postami. Nadchodzą.... :-)
Oj mnie też by było bardzo trudno zejść z tej plaży,no ale jak to póżniej przytargać samolotem?
UsuńA gdybyś widziała plażę, gdzie mogłam muszelki zgarniać łopatą do wiader! Tego nie mogę odżałować, że wzięłam tylko 2 garście :(( Potem Agnieszka uświadomiła mi, że przecież mogła mi dosłać, mógł ktoś przywieść, buuuu
UsuńMuszę jeszcze raz tam pojechać!
...koniecznie...
UsuńWidoki zapierają dech!!! Piękna jest Irlandia, a oglądając ją z Tobą Aniu czułam się jak w jakiejś angielskiej powieści :-) Ale i tak najcieplej się robi czytając o sympatii i serdeczności Agnieszki i Rafała. Cudownie, że dzięki blogowi można poznać ludzi, których często brakuje nam w najbliższym otoczeniu. Aniu, a co za czerwone plamy ma ten baranek spotkany na drodze? Pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńAniu, baranki są znakowane w sposób dość ordynarny, czyli pomazane farba po grzbiecie. pewnie po tym poznaje je ich właściciel, bo one łażą po takich rozległych terenach, że zastanawiam się w jaki sposób są potem wyłapywane...
Usuńczekamy niecierpliwie;)
OdpowiedzUsuńNadchodzi.. już jutro pierwsza dłuuga cześć ;-)
UsuńPrzez moment myślałam,że MójCiOn także znalazł swój postumancik i skamieniał z wrażenia,no a wrażeń macie bez liku i czekam z calą resztą na dzielenie się nimi,będzie to trochę tak jakbyśmy byli tam z tobą.
OdpowiedzUsuńBędzie mi niezykle miło w ten symboliczny sposób oprowadzić was po miejscach które widzieliśmy.
UsuńNo, ale Mario, muszę Cię poprawić, że MójCiOn to dla Ciebie TwójCiOn, bo przecież On jest mój, a nie twój ;-))
(oczywiście na tę chwilę, bo kto wie co będzie ... hi hi)
Poprawkę przyjmuje z zastrzeżeniami ,bo jak bym napisała TwójCiOn to na pewno byś wiedziała że to MójCiOn hi hi.
UsuńWitaj w domu. Cudne zdjęcia. Mnie szczególnie urzekł kościół z szarego kamienia. Pogoda też mi się podoba, szczególnie po dzisiejszym upale i zapowiadanym, jeszcze większym, na kolejne dni. Czekam na następny post i zdjęcia z wyprawy. Jednak nie mogę się nie przyznać, że cały tydzień myślałam co tam u Goplanki. Przez czas Twojej nieobecności mój kot Maciek zdążył stracić dwa zęby :( , ale pozbył się też kamienia nazębnego. Za miesiąc kolejny kot na kompleksowe badania. Najlepiej byłoby je wszystkie hurtem "załatwić", ale wtedy musiałabym ogłosić upadłość. Pisz, pisz i więcej zdjęć proszę.
OdpowiedzUsuńJoanna
Joanno, Goplanka wciąż siedziała mi w myślach. Nie chcę tu o tym pisać, ale to dla mnie ciężkie doświadczenie. Dziś jednak dzwoniliśmy do Pana Darka i wszystko wygląda dobrze. Ona chodzi już po dworze, spędza dnie na podwórku, wraca do domu. Mama pana Dariusza ją karmi i jej daje się głaskać i dotykać. Najgorsze, że ta mała czarna wciąż na Gopi syczy... Nie mogą coś się zaprzyjaźnić.
UsuńO Twoim Maćku czytałam u Basi. Okropność jak go potraktowali w tej klinice! Mam nadzieję, że już zapomniał o traumie.
A dla Ciebie w takim razie, jeśli spodobał Ci się kościół, będzie post w środę.
Myślę, że dziewczyny potrzebują trochę czasu. Mała pewnie uzurpuje sobie prawo do bycia najważniejszą. Jakby nie patrzeć, była tam pierwsza. Za jakiś czas się ułoży. U mnie też nie było od początku różowo, a i teraz kłaki czasem fruwają. Choć jak tak patrzę na moja piątkę- najmłodsza rządzi.
UsuńTak, Maciek już w porządku, pomijając fakt, że całą niedzielę walczyłam z jego przewodem pokarmowym. Po 36-godzinnej głodówce chyba mu się wszystko w brzucholu zastało. Dopiero po kilku różnych zabiegach- pastach, masażach, omega3- udało się. Ale takiego kociego płaczu w kuwecie jeszcze nie słyszałam.
No to czekam na środę, ale na jutro też.
Joanna
Czytam i oglądam zdjęcia wspaniały wyjazd !!!
OdpowiedzUsuńW towarzystwie Casablanki i jej męża podziwialiście piękno Irlandii i nawet deszcz miał swój urok.Nie mogłam oderwać oczu od Ladies View..
Pozdrawiam serdecznie
Lucy, to ja w takim razie jestem bardzo szczęśliwa, że mam wciąż do pokazania wam pełno takich widoków!
Usuńpiękne zdjęcia (nawet te z deszczem), Irlandia jest zachwycająca, nigdy tam nie byłam, ale to moje marzenie :)))
OdpowiedzUsuńTo zapraszam Cię do wirtualnej wycieczki wraz z nami, czyli do czytania relacji z naszej podróży i podziwiania tego pięknego kraju choć na zdjęciach. :)
UsuńGratuluję spotkania, ja też byłam na takowym (ale nieco bliżej), i jestem wciąż pod wrażeniem;))) Irlandia piękna, a tych kamieni to bym całą walizę przytargała;))))
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, w tym pozostawianiu pod wrażeniem. ja też wciąż jestem w jakimś uniesieniu, tak pozytywnie to przeżywam!
UsuńZobaczysz muszle, jakich nie dałam rady zabrać! :((
A ja też mam zaproszenie do Irlandii do dawnej koleżanki z liceum, może czas się wybrać. Z jej zdjęć też wynikało, że Irlandia jest piękną krainą.
OdpowiedzUsuńKoniecznie jedź! Koniecznie. Zabierz tylko dobrą kurtkę przeciwdeszczową i w drogę. ;-)
UsuńOglądam te piękne widoki i muszę Ci powiedzieć, że Walia jest bardzo podobna - na pewno by się Wam spodobała :) Śmieję się, że Irlandia musiała kiedyś tworzyć z resztą wyspy jeden kawałek (pewnie tak było), bo wyglądają jakby oderwały się od siebie i w tym miejscu są teraz klify tak podobne do siebie na obu wyspach. I ta wiecznie zielona trwa wszędzie i o każdej porze roku... po prostu zachwyca :) i wszędobylskie owce, itd. :D
OdpowiedzUsuńJuż za nią tęsknię, na zewnątrz 30 stopni... :(
UsuńNo to Cię pocieszę ;) Na Wyspach jutro ma być najcieplejszy jak do tej pory dzień - ok. 28 na plusie :D
UsuńAle pewnie wiatr i wcale tego nie czuć :)
UsuńFantastyczna wycieczka, piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńCasablanca wspaniała. Po prostu super :)
Czekam na ciąg dalszy :D
pozdrawiam
Dzięki!
UsuńWitam Aniu
OdpowiedzUsuńTylko pracą i dążeniem do celu coś się osiąga, dlatego zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.
Urlop miałaś cudny, a ta plaża w kamieniach bajka. Nigdy nie byłam w Irlandii ale kto wie, może kiedyś.
Bardzo miło wspominam kibiców Irlandzkich. Przesympatyczni ludzie. Czekam na dalsze relacje :-)
Ludzie są bardzo sympatyczni. Pozdrawiają się, uśmiechają do siebie.
UsuńDziękuję :)
Kiedys marzyłam żeby pojechać do Irlandii, czas mijał a marzenia się gdzieś rozpłynęły w przestrzeni. A tam tak pieknie! Chyba nigdzie trawa nie ma takiego koloru jak w Irlandii! U nas, w każdym razie, tylko na wiosnę jest taka soczysta. Zazdroszczę tej podróży. Może i ja kiedyś zawitam w tak piekne strony :))))
OdpowiedzUsuńJa chce do Irlandii!!! Peknie napisane i mistrzowskie zdjecia!
OdpowiedzUsuń