Dzień dobry, czy też tak macie - zwracam się do osób piszących blogi, że poniedziałek jest najlepszym dniem tygodnia na publikację posta? W tym dniu statystyki odwiedzin są zazwyczaj najwyższe, a wynika to pewnie z faktu, że wiele osób podczas weekendu robi sobie przerwę od komputera. Ja wiem o tym i dlatego poniedziałki przeznaczam zazwyczaj na posty, które są dla mnie ważne. W poprzedni np. pisałam o niezwykłej gościnności Agnieszki i Rafała, a dziś, pozostając w temacie Irlandii, chcę opowiedzieć o kolejnej przemiłej osobie, z którą miałam okazję się tam zobaczyć. Tradycyjnie zabieram Was ze sobą. :)
Czy już gotowe damy? Panowie też? Ruszamy!
Rysiu grzecznie siedzi już w bagażniku, zwarty i gotowy. Ten pies nie ma żadnych problemów z jazdą. Lubi to, kładzie się ślicznie i śpi z przerwami na dokarmianie go przez Agę kabanosami lub kanapką – takie wyjątkowe względy w drodze.
Jest czwartek, 13 czerwca 2013. Dziś nasi przemili gospodarze mają do załatwienia pewną krótką sprawę w Dublinie i zaproponowali nam, abyśmy im towarzyszyli. Dużo czasu na zwiedzanie mieć nie będziemy, jednak zawsze możemy zaliczyć co najmniej jedno ciekawe miejsce, ogólnie popatrzeć na miasto z samochodu, ale przede wszystkim i, co najważniejsze, odwiedzić kolejną koleżankę – blogerkę kulinarną, która w stolicy Irlandii mieszka.
Koleżanką tą jest autorka bloga Smaki mojej kuchni, z którą od kiedy prowadzę swoje zapiski, łączy mnie nić sympatii, mimo że nigdy się nie widziałyśmy. Oprócz nici sympatii łączy nas też zwierzolubność, więc kiedy Basieńka dowiedziała się, że wybieram się do Irlandii, zaraz do mnie napisała z przemiłym zaproszeniem. Nie liczyłam na to, że się uda, a jednak! Życie jest wspaniałe, zaskakujące i pełne niespodzianek.
Po ponad 3 godzinach jazdy jesteśmy w Dublinie. Mało mogę o tym mieście napisać, oprócz tego, że zdaje się ono mieć londyńską atmosferę. Puby, piętrowe autobusy, pomniki, no i wszyscy mówią po angielsku! :)
Po zwiedzeniu pewnego absolutnie niezwykłego miejsca (napiszę o nim później), już jesteśmy u Basi w domu, w spokojnej i miłej dzielnicy miasta.
Basia wita nas bardzo wylewnie, rzucamy się sobie na szyję, ściskamy się, śmiejemy. Jest bardzo miło. Wszystkie moje lęki przedspotkaniowe mijają jak ręką odjął. Do dziś nie wiem, jak ta dziewczyna od razu mnie rozpoznała, ale faktem jest, że od razu wiedziała, że ja to ja!
Rysio ląduje grzecznie pod stołem, a my zostajemy ugoszczeni po polsku: gościnnie i obficie! Basia ugotowała nam kapuśniaczek (pyszny jak u mamy), upiekła cudne popękane bułeczki (przepis na nie wraz z opisem naszego spotkania jest u niej na blogu), paluchy z czosnkiem, oraz zrobiła coś, co Anki Wrocławianki (czyli Gosie) lubią najbardziej: dwa rodzaje rolad biszkoptowych z kremami i owocami, jasną i ciemną, co jedną, to lepszą (z przejęcia nie zrobiłam im zdjęcia).
Siedzimy, wcinamy poczęstunek ze smakiem, pijemy kawę, ale przede wszystkim rozmawiamy. O dzieciach, o szkole, o życiu za granicą, o życiu w Polsce, o naszej wycieczce, o tęsknotach, zwierzętach. Basia ma trzy córki, każda z nich ma swoją specjalność, swój talent, ale najbardziej dane nam było podziwiać kunszt Anity, średniej córy, która chodzi do szkoły średniej, interesuje się mangą i anime i potrafi TAK rysować!
To tylko kilka z jej szkiców. Jesteśmy wszyscy oczarowani!
Basia ma ukochaną królicę Lunkę, która jest oczkiem w głowie całej rodziny. Osobiście nie widziałam jeszcze tak pięknego króliczka! Nie sądziłam też, że te zwierzęta są tak inteligentne i towarzyskie!
Niestety czas płynie nieubłaganie, więc po zrobieniu pamiątkowych zdjęć czas wyruszyć w drogę powrotną.
Ciekawą drogę.
Chmurka, którą sfotografowałam w drodze z Warszawy i którą pokazywałam TU, przywędrowała za nami do IRE! Może płynie tak sobie przez cały świat… Dajcie znać, jeśli ją gdzieś spotkacie…
Chmurka irlandzka. |
Chmurka polska. |
Basiu, dziękuję Ci z całego serca za to spotkanie, za zaproszenie i gościnność. Miło nam było Cię poznać i zobaczyć na żywo, teraz jesteś mi jeszcze bliższa.
Przy okazji mam pytanie. Czy ktoś ma jakieś wiadomości o kastracji samiczek królika? Ten zabieg, jak czytam w internecie, zaskakująco często ratuje im życie, bo aż 80% z nich po upływie 2 lat choruje poważnie na choroby narządów rodnych. Kastracja zrobiona w odpowiednim momencie potrafi przedłużyć im je do 8 lat. Jest o co walczyć. Wiecie coś o tym?
Wszystkim moim czytaczom życzę cudnego letniego dnia i zapraszam na jutro na niezwykłą irlandzką plażę!
Dziękuję za zdjęcia Dublina. Dawno temu mieszkałam tam. Bardzo lubię to miasto, choć dużych miast raczej nie darzę miłością. Czasem tęsknię za Irlandią. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńP.S. Wasza podróż pokrywa się trochę z trasami moich podróży. Fajnie tak znów zobaczyć i poczytać.
A wiesz, że ja też mam do Irlandii ogromny sentyment, chyba też tęsknię, a to znak, że trzeba tam wrócić...
UsuńI to jest dzisiaj pierwsza DOBRA wiadomość!!!
UsuńGosiu, Agnieszko skoro jest ochota, grzechem byłoby ją zmarnowac. Czekam na Was niecierpliwie:)
UsuńJak mogłaś zapomnieć o roladach !! Rozpalasz zmysły i ciachhh...;o)
OdpowiedzUsuńGordyjko leć do Baśki na blog! Tam jest rolad i innych pychot cała masa :))
UsuńKolejny raz miło mi czytać o tym jak wspaniale znajomośc wirtualna przeistacza sie w rzeczywistą. To takie budujące wiedziec, że poznani w internecie ludzie na zywo są jeszcze fajniejsi i ciekawsi.Szkoda, że czasu i mozliwości brakuje by osobiście poznać więcej znanych z bloga osób.
OdpowiedzUsuńIrlandia gościnna i zielona jak Polska. I chmurka - wędrowniczka bliska sercu!:-))
Myślę, że jak się kogoś zna poprzez bloga tak długo, jak ja Basię, to o żadnej pomyłce w ocenie nie może być mowy. Polecam Ci Olgo, jak nadarzy się okazja, nie wahaj się tylko przeistaczaj znajomość wirtualną w rzeczywistość ;)
UsuńChmurka niesamowita, prawda? :)
Ahem, a nie tak dawno Anko Wroclawianko miewalas obawy przed spotykaniem sie w realu. Brawa za przebicie!
UsuńNie byłam w Irlandii, dlatego z przyjemnością czytam Twoje relacje....
OdpowiedzUsuńA poniedziałek, na blogu kulinarnym, to akurat najsłabszy dzień, jeśli chodzi o statystyki. Im bliżej do weekendu, tym bardziej rosną słupki:-).
Może więc ta zasada działa tylko u mnie? :)
UsuńFajnie, że czytasz - miło wiedzieć. :)
...kurczaki jedne, no fajnie, a rysunki Anity powaliły mnie. Poniedziałki lubię,choć krzywda jest jak trzeba rano wstać jednak wtorki są zawsze gorsze...
OdpowiedzUsuń...pozdrawiam...
Miło, że zauważyłeś te genialne rysunki Anity. :)
UsuńA jeśli chodzi o poniedziałki to pisałam tylko o statystykach bloga.
Pozdrawiam również :)
...jakiś taki zaspany jestem i może dlatego nie do końca zatrybiłem...
Usuń:))
Drobiazg :))
UsuńFajnie się czytai ogląda, noi palce oblizuje na te roladki basine, wiem żeciacha to Ona potrafi piec pyszne, co na blogu pokazuje co chwilke, buziaki i miłego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńPrawda, Kasiu, prawda! :)
UsuńPięknie! Miłego tygodnia!
OdpowiedzUsuńI dla Ciebie, Kamilko!
Usuńna poważnym forum dla blogerów mówili, że najlepszą porą do publikowania jest środa do 10 rano, mieli to poparte jakimiś badaniami to może tak być, ale hmm tak między nami - jakie to ma znaczenie? Ważne, by ktoś chciał zaglądać, i już;)
OdpowiedzUsuńwiesz co, tak prywatnie i na ucho - stwierdzam, że czytanie cudzych blogów jest znacznie przyjemniejsze niż pisanie własnych. Chyba się całkiem przerzucę na taki tryb:D
Ma znaczenie tylko o tyle, że chciałam podkreślić jak mi zależy, aby gościnność Basi zobaczyło jak najwięcej moich czytaczy :))
UsuńJeśli i mój blog zalicza się do tych, których czytanie sprawia ci przyjemność, Klarko, to jestem happy! :)))
U nas jest juz rzecza oficjalna, ze w szpitalach nie chca robic operacji od piatku do poniedzialku, bo to na to najgorsze dni, najlepiej poniedzialek - wtorek. Pewnie to samo jest z blogami ;)
UsuńKlarka masz całkowitą rację , huk z Własnym lepsze są czyjeś :)
UsuńRafał vel lipton_ER
Najmniejsze zainteresowanie jest w weekend.
Usuń:)
Pięknie, smacznie i rodzinnie. =)
OdpowiedzUsuńRodzinnie - to trafne określenie. :)
UsuńInternetowi (jako narzędziu) zawdzięczam kilka bardzo dobrych i ważnych dla mnie znajomości... :) I liczę na kolejne :) Choć to się dzieje jakoś "przy okazji" - po prostu nie sposób dobrych kontaktów nie przekuwać w rzeczywiste jeśłi to tylko możliwe.
OdpowiedzUsuńA na Irlandię robisz coraz większy apetyt :)
Zobaczysz jutro!
UsuńPiękne spotkanie :).
OdpowiedzUsuńZaskakująco piękne, przecież nie znałyśmy się wcześniej. :)
UsuńKolejne miłe spotkanie:) Czy ten, kto założył pierwszą sieć komputerową choćby marzył o takich nieprzewidzianych korzyściach?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sterylizację króliczek (i królików), to wiem na pewno, że warto i że to jest korzystne, bez względu na wiek, choć najlepiej to robić od razu po osiągnięciu przez zwierzątko dojrzałości; sterylizacja zmniejsza agresję i zapobiega chorobom. O dokładniejsze informacje (jeśli nie otrzymasz ich wcześniej) poproszę córkę, kiedy wróci z pracy. Ona, jako właścicielka Fruzi i osoba zaangażowana w działalność Towarzystwa Pomocy Królikom dobrze zna ten temat.
Lunka Basi jest urocza! Szkoda, że nie mam aktualnego zdjęcia Fruzi, która jako królik długowłosy, została ostrzyżona na króciutko, ze względu na upały. Wygląda prześmiesznie:)
Dziękuję za odpowiedź na mój mail.
Ninka.
Ninko, super! Poproś córkę o informacje i napisz tu, bądź u Basi na blogu. Będę Ci wdzięczna!
UsuńWidziałaś co jest na samym dole strony?
To prototyp, muszę jeszcze pomyśleć nad szatą graficzną :))
Będę ogromnie wdzięczna, szukamy z Anitą- bo to jej kroliczek- innych włascicieli tych zwierzątek, aby wymienic poglądy i doswiadczenia w tym temacie. Wszystkim, ktorzy sie z nami taka wiedzą podzielą, z gory ogromnie dziękuję:)
UsuńWidziałam:)
UsuńNo, to w takim razie napiszę u Basi.
Ninka.
Ninko, wklej to też tu, może się przyda. :)
UsuńKróliczki sterylizujemy głównie ze względów zdrowotnych, ale także żeby zapobiegać ciążom urojonym, terytorialności, agresji, znaczeniu terenu. Sam zabieg trwa krótko, Jednak króliczek może wybudzać się z narkozy nawet kilka godzin. W niektórych klinikach zwierzątko oddawane jest właścicielowi już w pełni wybudzone, w innych można odebrać od razu po zabiegu. W drugim przypadku, należy się przygotować na powolne wybudzanie zwierzątka. Króliczek może mieć drgawki, rzucać się i próbować wstawać. Nie należy wypuszczać go z transportera dopóki nie wybudzi się całkowicie, na większej przestrzeni mógłby sobie zrobić krzywdę. Przez pierwszych kilka dni króliczka nie powinna też być wypuszczana na wolność, żeby nie zerwać sobie szwów skacząc. Kiedy już się wybudzi trzeba dać mu pić, najlepiej podstawić pod sam pyszczek, a także ulubione przysmaki - suszone lub świeże zioła i siano. Z granulatem i warzywami korzeniowymi trzeba poczekać, aż układ pokarmowy zacznie pracować normalnie, tj. pojawią się bobki.
UsuńPrzez kilka dni po zabiegu króliczek musi dostawać leki przeciwbólowe oraz antybiotyk, do tego osłonowo probiotyk - zapytaj weterynarza, ale może być też zwykły, jak najprostszy probiotyk ludzki. Przykłady znajdziesz na Stronie Miniaturka Bez Tajemnic. Może to byc zastrzyk podany u weterynarza, zrobiony w domu, lub lek podany "dopyszcznie". Moje króliczki dostawały wlaśnie w ten ostatni sposób :)
Króliczka dostanie kaftanik, żeby nie interesowała się szwami. Dla
Frotki była to prawdziwa trauma. Zanim jeszcze się wybudziła do końca, udało jej się dwa razy z niego wyleźć i wygryźć sobie niektóre szwy... Nie wiem czy ona to bardziej przeżyła, czy ja... Nie chciała jeść, nie chciała brać leków, przez 3 dni nie mogła utrzymać równowagi myjąc pyszczek. W międzyczasie kilka razy byłyśmy w pobliskiej klinice ponieważ miałam wrażenie, że coś się dzieje w miejscu operacji.
Natomiast Fruzia to istny wzorowy pacjent. Nie interesowała się raną w ogóle, prawie od razu zaczęła jeść, nie miałam żadnych problemów z podaniem jej leków.
Po tygodniu od operacji króliczki o niczym już nie pamiętały :)
Dodam jeszcze, że Fruzia miała cztery lata, a Frotka półtora roku, zanim
zostały wysterylizowane.
Przesyłam linki do pożytecznych stron:
http://www.uszata.com/eksplorer/zdrowie/sterylizacja.html
http://www.uszata.com/eksplorer/zdrowie/kastracja.html
http://www.miniaturkabeztajemnic.com/sterylizacja.html
Ninka
a chmurką mnie bardzo zaskoczyłaś :)
OdpowiedzUsuńA jak ona mnie zaskoczyła! Podąża za mną. Może to moja chmurka stróż :)
UsuńCieszę się z Tobą Aniu z tak wspaniałej podróży. Rysunki Anity świetne, zwłaszcza biorąc pod uwagę młody wiek autorki, a króliczkowa tricolorka słodziutka. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki, Aniu :***
UsuńJuż sprawdziłam przepis na bułeczki chyba się skuszę:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie się pochwal! :)
UsuńAleż wspaniała wyprawa! :) Pięknie tam.
OdpowiedzUsuńO króliczkach nic nie wiem, chociaż ten jest uroczy! :)))
Świetna wyprawa. A na myśl tych wszystkich pyszności, o których napisałaś, aż zrobiłam się głodna.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem rysunków. Piękne.
króliczek śliczny, a chmurka przypomina mi aniołka :)
Miło, że i na Tobie zrobiły takie wrażenie. Chciałabym choć w jednej setnej tak pięknie rysować!
UsuńWow! zarumieniłam sie po same uszy, dobrze,ze nie widać... Kochana, małe sprostowanie. Anita to juz pannica, 16 wiosen stuknęło a za dwa lata matura. Miałam nie pisac, coby sie nie postarzac, ale co tam. Slicznie tu o nas opisałas, ale prawda taka, ze to Wy z Robertem tworzycie tak wspaniałą aure wokol siebie, ze wszystko wokół tez wydaje sie piękne. Jestem bardzo szczesliwa, ze udało nam sie spotkac i na kolejne takowe juz sie cieszę. Wszystkich Was mocno całuje i najserdeczniej z Dublina pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńGosienko, jeszcze sie pochwalę, ze Twoj post ukazał sie akurat w momencie, kiedy Kasia dostała oficjalne zaproszenie z Uniwersytetu Moskiewskiego, zatem dziekanka na Trinity zaklepana i kolejny rok spędzi w Rosji. Juz tęsknie jak o tym pomysle, chyba przygarnę nastepnego kroliczka...
UsuńBasiu, gratulacje dla Kasi! Normalnie aż jej zazdroszczę. Chciałabym mieć jeszcze raz taką szansę...
UsuńSzkołę Anity poprawiłam - ot, pomyliłam się, ale Ona młodo wygląda. To dobrze :)
A z przygarnięciem króliczka rozumiem doskonale. Jak w moim życiu nie pojawią się wnuki to skończę z gromadą kotów... :)
prawda! tworza aure!
UsuńDla nas tez był to niesamowity dzień, a wizyta u Basi przeszła najśmielsze oczekiwania! Jest cos magicznego w tym, że w ciągu kilku sekund zupełnie obca osoba przestaje być obca. My się z Basią nie znałyśmy wczesniej, a przywitała nas jak rodzinę i nakarmiła fantastycznym jedzeniem:) Z roladami do dzisiaj mam problem, nie wiem, która była lepsza, jasna czy ciemna..? Gratulacje wielkie dla Kasi, a Lunkę, najsłodszego kłapouszka wytarmoś leciutko:)
UsuńAgnieszko kochana, te kilka chwil to zdecydowanie za krotko. Zapraszam na dłużej, musicie skosztowac mojego sernika i czegos tam jeszcze ! Nie ma innej możliwosci- pakuj Rysia, przystojnego męża i przybywajcie znowu:) Lunka wytarmoszona, prosi o jeszcze...
UsuńCicho, on to czyta:)))
UsuńAle będziemy w Dublinie po odbiór paszportu... Może mała kawa..? A może Wy przyjedziecie do Killarney..?
Cudownie! koniecznie daj znac, kiedy odbieracie ten paszport, czekam na Was niecierpliwie:)
UsuńJuż cieszę się na waszą relację z tych spotkań:)
UsuńBoskie zwierzaki, a piesio jak z reklamy dulux...:)
OdpowiedzUsuń(Anko...mangą i... anime);)
Poprawiłam, dzięki Gohaa! :))
UsuńTroche jestem rozczarowana, ze ze zdjec zrobilas kolaze, chetnie widzialabym je w pelnej okazalosci.
OdpowiedzUsuńNie jestem specjalnie fanka krolikow jako zwierzat domowych, wole zdecydowanie koty i psy. Jesli chodzi o kastracje, powinno sie to zrobic i to nie tylko samiczce krolika, ale i kotkom oraz suczkom. Wszystkie niedopuszczane samiczki maja tendencje do ropomacicza i komplikacji z tym zwiazanych. Jesli wiec nie zamierza sie prowadzic hodowli, lepiej od razu sterylizowac i kastrowac. Podobnie psy, sa pozniej spokojniejsze i lepiej dogaduja sie z innymi.
Uff, dobrze, że tylko trochę jesteś rozczarowana :))
UsuńChodzi Ci pewnie o ten kolaż gdzie są same króliczki, ja i Basia też :))
Chmurki śliczniaste :)
OdpowiedzUsuńZ królicą postąpiłabym radykalnie- znaczy- ciach-ciach; rzeczywiście można uniknąć późniejszych problemów z samiczymi sprawami.
Wyprawy zazdroszczę, bo ostatnio osiadły tryb życia prowadzę.
A znajomości z blogosfery czasem rzeczywiście się urealniają....
Pozdrowienia i serdeczności :)
Śliczniaste, ale to naprawdę jest niesamowite, że upolowałam chmurkę o tych samych kształtach w dwóch krajach oddalonych od siebie o setki km!
UsuńDzięki za muchołówkę. :)
co ja mam tu napisać? podoba mi się kurka siwa Wszystko, co około Irlandzkie, podoba mi się Twoja koleżanka, jej kapuśniak, królik i rysunki mangowe :)
OdpowiedzUsuńa i jeszcze Irlandzkie chmurki też mi się podobają, tylko dlaczego te nasze są takie mizerne?! wiem... to pewnie przez kryzys ekonomiczny :)
Rafał vrl lipton_ER
aha i jeszcze muszę dopiskę zrobić , bo obok takiego kudłacza nie można pozostać obojętnym, że Rysio, to jak ten pies z reklamy farby :)
Usuńdopisany Lipton_ER
Tak, Liptonie, Rysiu jest słodkim psiakiem :)
UsuńZapraszam Cię do czytania dalszych relacji!
Fantastic photographs, fantastic reportage:) I am greeting
OdpowiedzUsuńJejku, co post to tak bardzo ci się podoba! :))))
Usuń:))) chmurka międzynarodowa :))))
OdpowiedzUsuńniestety nic nie wiem, na temat królików, ale wterynarz powinien wiedzieć doskonale.
Idę po przepisy :)))
Idź, piecz i chwil się :))
UsuńDziękuje za ten piękny spacer po Dublinie z Wami, króliczka nie mam i się nie znam,ale mam psa.
OdpowiedzUsuńZapraszam na dalsze, będzie mi miło Cię oprowadzać po innych , wspaniałych rejonach Irlandii. :)
Usuńa pewnie ze bede i jutro ;) rafał
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś króliczka, któregoś dnia przyszedł na moje podwórko i nie wiem skąd. Był mały i chciałam go trzymać wolno w domu, ale on niestety zabrał się do kabli elektrycznych i zostawiał bobki, gdzie popadło. Do klatki go nie chciałam, więc zamieszkał w opuszczonym kurniku. Wyrósł na wielką króliczkę.
OdpowiedzUsuńA chmurki będę wypatrywać:))
Bardzo miłe takie blogowe przyjaźnie:)
Zrobiłam się głodna na kapuśniak jak u mamy według Basi po irlandzku z akcentem i sercem zapewne polskim. ;) I o ile przyjemności wynikających ze spotkania tak uroczej osoby jak Basia nie uda mi się nijak zrealizować, to przecież z tym kapuśniakiem mogę chyba spróbować. Zawsze to jakaś namiastka. :)
OdpowiedzUsuńA króliczka jest śliczna. Przypomniał mi się czas, kiedy kilka lat temu podczas kursu, który odbywał się w Poznaniu, pomieszkiwałam kątem u pewnej wspaniałej dziewczynki z Kórnika, która miała właśnie króliczkę - fantastycznie dogadywała się z bardzo mądrą sunią Magi. Ech, to był fajny czas...
Irlandia jest piękna i trochę jej zobaczyłaŚ i pokazałaś. Spotkanie z blogową koleżanką było wspaniałym uzupełnieniem wycieczki. Córka Basi ślicznie rysuje i ma słodkiego królika. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńco za przepiękny króliczek! nie znamy się na tych zabiegach ale trzymamy kciuki żeby się udało i taka elegancka króliczka żyła jak najdłużej :)))
OdpowiedzUsuńSuper spotkanie i relacja :-))
OdpowiedzUsuńKróliczek cudo !