Klementynka odeszła. Byłyśmy z nią i jej siostrą Szarlotką u weta dziś rano, dziewczyny dostały leki i kroplówkę. Wróciłyśmy do domu i zobaczyłam, że malutka nie rusza się, że odchodzi... Razem z MCO pognaliśmy z powrotem. Wet próbował ją reanimować. Robił jej masaż, podał leki, na nic... Maleńka, najmniejsza kruszynka odeszła. Wszystkie pozostałe kotki wglądają na tę chwilę dobrze, jedzą, bawią się. Wszystkie dostały leki, a Szarlotka - siostra bliźniaczka malutkiej kroplówkę. Jej kupka też jest zła, nie tak bardzo jak Klementynki, ale też zła...
Umieram z niepokoju. To dla mnie strasznie bolesne. Potrzebuję ciszy. Chciałabym móc zaufać lekarzowi, ale czy nie będę tego żałować?
Wiele osób pyta mnie dlaczego umarła Klementynka. Cóż... Nie do końca wiem. Myślę, że nie ma w tym żadnej tajemnicy, po prostu była najmniejsza, najsłabsza, najbardziej narażona na wszelkie zagrożenia. I stało się, że kocia mama Rózia dostała rozwolnienia, a po niej niektóre kocie dzieci. Klementynka zachorowała najciężej. Kiedy zjawiłam się z malutką u weta pan doktor pokręcił głową "oj, nie podoba mi się ta mała, chude nóżki, koścista, jakaś taka niewydarzona". Ale przecież - zaprotestowałam, - ale przecież do tej pory było wszystko z nią dobrze! "Czas przechodzenia na stały pokarm to też czas ujawniania się niedorozwojów u kotków, nie podoba mi się ona..."
No i pan doktor wykrakał.
Mam wyrzuty sumienia, bo w przeddzień jej śmierci było z nią bardzo źle. Była u mnie akurat Agnieszka (od "Zajączków" - kotków adoptowanych Zza Moich Drzwi), to u niej znalazły schronienie (na czas mojej końcówki urlopu) maluszki z mamą gdy przyjechały z Augustowa. Agnieszka i ja patrzyłyśmy z wielkim niepokojem na Klementynkę, której lało się z pupy... Zadzwoniłam do weta. Powiedział, że nic już tego dnia nie może jej zrobić, że dostała leki, że trzeba czekać do jutra...
Może gdybym się uparła, może gdybym miała zestaw do kroplówki w domu (już mam)...
Jutro ukaże się kolejna bajka. Na lipiec. Już dawno czeka na publikację. Autorem jest MCO. Mam prośbę: nie komentujcie pod nią tej tragedii, nie pytajcie mnie o kotki. Proszę.
Bardzo, bardzo dziękuję za pomoc. Wczorajsza akcja zakończona. Wystarczy. Wielkie dzięki. Nie tak miało być, nie miałam opłacać z tej pomocy takich wizyt...
Bardzo mi przykro....trzymam kciuki za pozostałe maluszki i ich zdrówko.
OdpowiedzUsuńoby bliźniaczce się udało! żal Klementynki :( trzymajcie się Gosiu, ściskam
OdpowiedzUsuńTak mi przykro. Trzymam kciuki za blizniaczke. (Leciwa)
OdpowiedzUsuńPrzytulam Gosiu i trzymam kciuki za maleństwo, niech trwa i zdrowieje.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi...
OdpowiedzUsuń:(
:(:(:(:(oby juz bylo dobrze....
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo :(
OdpowiedzUsuń:(:(:(:(oby juz bylo dobrze....
OdpowiedzUsuńPrzytulam .....
OdpowiedzUsuńKochana Pani Małgosiu, Pani i MCO jesteście wspaniałymi ludźmi....wielkie wyrazy szacunku.. mocno Was ściskam, a za pozostałe tymczaski trzymam kciuki
OdpowiedzUsuń(JoAsia)
Gosiula i TCiON]...
OdpowiedzUsuńBardzo smutna wiadomość,no ale zrobiłaś kochana co mogłaś! Zdrowia dla wszystkich podopiecznych maluszków.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, Wam Gosiu i Robercie ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKlementynko ♥♥♥
Gosia wysłałam @, oby nie to.
OdpowiedzUsuńTulę - Ania Bezowa
(♥)
OdpowiedzUsuńSerce się kroi, ale życie takich kocich maluszków jest bardzo kruche.Musisz Kochana zaufać wetowi, nie masz innego wyjścia.Nie zadręczaj się, niczego tu nie zaniedbałaś, robisz dla tych kociąt bardzo, bardzo wiele, ale utrata któregoś co jakiś czas jest wliczona w ich ratowanie.
OdpowiedzUsuńPrzytulam;)
Zgadzam się całkowicie z Anabell.GosiAnko,pomyśl o uratowanych kociakach.Co by było gdyby nie Wasza pomoc tym kociakom,ile by przeżyło a ile odeszło?
OdpowiedzUsuńNie płakuniaj,trza dalej do przodu.
:(((
OdpowiedzUsuń.....
OdpowiedzUsuńKlementynko, wierzę, że jesteś z Sonią, że się bawicie...
Będzie dobrze, musi być... ;(
OdpowiedzUsuńTak mi przykro, tak przykro... boli.
OdpowiedzUsuńKochani jesteście dla mnie bohaterami, tyle stworzonek większych i mniejszych żyje szczęśliwie dzięki Wam! Nigdy się nie poddawajcie gdyż jeszcze wiele naszych braci mniejszych będzie szukać domów. Ja też cierpię po stracie Klementynki bardzo... Pokrzepia mnie myśl o tych kochanych mordkach uratowanych. I tyle dziewczyn z tobą Gosiu! Oczywiście zakupy w zooplusie tylko przez twój baner i regularnie wraz z moją cooleżanką. Pozdrawiam was serdecznie
OdpowiedzUsuń