Człowiek w nieszczęściu, w chorobie, w życiowym dramacie tak naprawdę jest zawsze sam.
I patrzy z niedowierzaniem i bólem, że życie toczy się dalej. Ludzie przychodzą, współczują, ale potem wracają do swoich spraw. Nadal śmieją się, żartują, pozdrawiają. Blogowisko żyje swoim rytmem. Powstają nowe posty; miłe, lekkie i przyjemne... Jak to?!
Dopiero co myślałam o tym, gdy odszedł Rufi. I kiedy podzieliłam się tym z moją Jolą, ona napisała mi:
to jest straszne i zarazem normalne, a może i zbawienne, że wszystko jest dalej tak samo. I z jednej strony w takich chwilach chciałabym zniknąć, a z drugiej - wiem, że to minie, że jeszcze wróci dobry czas, że jeszcze nie skończył się świat.
Pamiętacie ten post (LINK)? Jeśli nie, to polecam serdecznie.
Kiedy plątałam się w zadumie po wnętrzu katedry w Killarney w Irlandii, podszedł do mnie kościelny, może ksiądz, i podał mi ulotkę, wskazując na zapisaną w niej modlitwę.
Poetycko przetłumaczyła ją wtedy dla mnie niezastąpiona Ninka.
Zatrzymaj mnie, Panie,
W moje serce spokój wlej,
Ciągle rozbiegane
myśli uspokoić chciej.
Mój codzienny pośpiech
Ukój majestatem gór,
Ciało, wciąż napięte,
Niech rozluźni rzeki nurt.
Dajże mi odpocząć
W śnie spokojnym całą noc,
Pokaż mi, jak umieć
Z piękna kwiatów czerpać moc,
Z rozmów z przyjacielem,
Z dobrej książki paru stron,
Z miękkiej sierści zwierząt,
Którą czuje moja dłoń.
Zatrzymaj mnie, Panie,
Bym swe wnętrze poznać mógł,
By moje marzenia
Rosły w świetle gwiezdnych dróg.
To wciąż moja modlitwa. Takie moje wołanie z serca. Moja modlitwa, czyli moja prośba o spokojne, zwykłe życie z docenieniem codzienności. Bo ona może każdego dnia runąć i bezpowrotnie zniknąć.
Nie, nic się nie stało. Do tych filozoficznych rozważań zainspirował mnie wpis naszej blogowej koleżanki, która przeżywa teraz ciężkie chwile. Nie znam szczegółów i doskonale rozumiem, że Ona nie ma zamiaru nas w to wtajemniczać.
PS. Sprawdziłam, Ninko, i ta modlitwa żyje już swoim życiem w sieci. Np. tu, i tu...
Szkoda, że nie możesz zastrzec swojego doskonałego przekładu.
Tak jest i nic się z tym nie zrobi. Jedni płaczą, chorują, inni się cieszą i śmieją. W tej samej chwili.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, myśl to energia, więc im więcej tych dobrych, tym jakoś do adresata dotrze i pomoże choc trochę, prędzej, czy później, chociaż się wydaje, że to nic wielkiego napisać na czyimś blogu kilka dobrych słów.
Pięknie napisałaś. I masz rację. Potrafimy się smucić, a zaraz śmiać w tej samej chwili, nawet gdy nieszczęście dotyczy nas samych. To jest normalne, i dobre.
UsuńTa zaduma to nasz wkład we współtrwanie. Czasami tylko tyle i aż tyle możemy zrobić.
OdpowiedzUsuńPiękna modlitwa. Prosta i uniwersalna w wyrazie.
UsuńJestem pełna uznania dla kunsztu Ninki. Nie jest łatwo przetłumaczyć w wersji rymowanej, unikając kiczu i zbędnego patosu.
Ja też jestem dla niej pełna uznania. To moim zdaniem, jeden z najlepszych jej wierszy. Jak widać jego autorstwo będzie pewnie przypisywane sobie przez innych...
UsuńPiękna modlitwa :)... Piękny był też ten irlandzki wpis... Ja też dobrze rozumiem Panterę. Są takie rzeczy, o których się nie mówi, ale mnie pomaga to, że życie wokół i w blogowym świecie i poza nim toczy się swoim rytmem. Jest w tej zmienności jakaś stałość...
OdpowiedzUsuńMasz rację. To pomaga utrzymać się na powierzchni.
UsuńJednemu pomaga wykrzyczenie swojego bólu, inny zamknie się w swoim bólu i chce tak tak trwać. Trzeba to uszanować. Bardzo często nie zgadzałam się z tym co pisze Pantera, niemniej bardzo mi jej brakuje
OdpowiedzUsuńKiedy ja przeżywałam swoją największą podczas pisania bloga tragedię (umarł mój Tato), to kiedy już się otrząsnęłam po pierwszym szoku pomagało mi, że pisałam, mogłam tu być, ale przy zamkniętych komentarzach, w takiej specyficznej ciszy. Mogłam się realizować, zajmować czymś co lubię, a jednocześnie być w żałobie. Każdy ma inaczej. Mnie pomagało to.
UsuńPiękna modlitwa, pięknie przełożona. Spokojna, szara codzienność błogosławiona jest. Czasami trudno w to uwierzyć, a czasami...
OdpowiedzUsuńWidzę to właśnie na przykładzie koleżanki z pracy. W jednej chwili zmieniło się jej całe życie... Mąż w szpitalu. Nie wiadomo co będzie. :(
UsuńTak, Gosiu - i ja sie nieraz nad tym zastanawiałam, że w tej samej chwili jedni krzyczą ze szczęścia a inni z rozpaczy. A potem rzeczywistosc faluje i wszystko sie zmienia. Ci co byli na górze, sa na dole. Hustawka zaklęta całe zycie w ruchu. Czy jest w tym jakaś sprawiedliwość? Pociecha? Czego sie trzymać, gdy spada sie na samo dno? Może nadziei, że jest jakaś góra i tylko dzięki swoim staraniom mozna sie do niej wspiąć. Po burzy słońce, po nocy dzień..
OdpowiedzUsuń.
Blogowisko trwa nawet gdy kogoś waznego w nim nie ma...Jakie to okrutne, jakie to smutne i jakie pocieszające w gruncie rzeczy. Niby niewiele znaczymy. Świat sie nie zawala, gdy nas nie ma. Istnieje nadal i toczy sie w swoim rytmie. I będzie sie toczył. I jest w nim miejsce dla każdego. Miejsce na powroty i na pozegnania.
Blogowisko to odbicie zycia. Choć takie budyniowe, to jednak wiele prawdziwych uczuc w nim jest. Uczucia nie znikają...Uczucia zasiewaja uczucia w innych ludziach. Czyjeś smutki, problemy, milczenie budzą tyle troski, namysłu, chęci pomocy, tęsknotę...
Przepiękna ta modlitwa przetłumaczona przez Ninkę. Ninko! Jestes ogromnie utalentowana! Z całego serca życze Ci by udało Ci sie coś swojego wydać!!!***
Gosiu - przepiekny, wzruszajacy post. dziękuję!***♥
Olu, dziękuję :)
UsuńTo ja dziękuję, Olu, bo to Twoje słowa powinny być w tym poście, moje przy nich bledną. Jak zawsze mistrzowsko ujmujesz sedno w kilka cennych zdań.
UsuńTworzymy tu pewną społeczność, taką, która już nie raz pokazała jak jest realna i skuteczna w działaniu. Kto tego zakosztował, ciężko mu potem bez tego wsparcia.
Ja się nie modlę, nie umiem i nie chcę. Ale walczę uporczywie z nadzieją, że....Dlatego nie piszę.
OdpowiedzUsuńTa modlitwa jest dla mnie równoznaczna z westchnieniem "oby było spokojnie, wśród bliskich, z marzeniami". Dla wierzących może być modlitwą do ich boga, a dla niewierzących "pobożnym życzeniem" bez podtekstów religijnych.
UsuńEwa, a Tobie nie można jakoś pomóc?
nie gosiu, mnie pomóc nie można. za dużo niewiadomych, czasem to walka z wiatrakami. dziękuję ci za dobre serce.
UsuńKilka ciepłych słów pisanych z serca może bardzo dużo pomóc w bólu i cierpieniu.Nie ważne co komu dokucza i boli ale bardzo ważna jest sama myśl że ktoś tam w tym blogowym świecie jest ze mną i wspiera mnie.Piękna modlitwa
OdpowiedzUsuńWiem o tym bardzo dobrze. Zaznałam ich wiele - tych ciepłych słów, i to nie raz. To naprawdę pomaga, choć w pierwszej chwili odrzuca się tę pomoc.
UsuńGosieniu - to jest po prostu życie- takie zawsze było, jest i będzie. Każdy z nas jest kroplą wody w morzu, każda z kropli w tym samym momencie coś innego robi, czego nawet inne krople nie widzą. Słowa tej modlitwy bardzo ładne i może, gdy będziesz je wciąż powtarzała i analizowała nabierzesz trochę dystansu do życia- do jego różnych barw. Są pewne zawody i prace, przy których trzeba mieć otwarte serce, ale jednocześnie zachować dystans, by siebie przy okazji nie zniszczyć. A Ty jesteś niezmiernie wrażliwą osobą.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, z całym szacunkiem, ale Twoja wizja mnie jest mi obca. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie rady ( "gdy będziesz je wciąż powtarzała i analizowała nabierzesz trochę dystansu do życia") i ocenę, ale zapewniam cię, że jestem dorosła i dystans do życia nie jest mi obcy. To wcale nie przeszkadza nad tym, aby się zadumać w obliczu nowych wydarzeń. Jeśli piszę takie posty jak dziś, to potraktuj to raczej, proszę, aby wejrzeć w siebie, a nie we mnie. Taka przynajmniej jest moja intencja przy pisaniu ich. Miłego i dla Ciebie :)
UsuńMam nadzieję, że dobra energia, którą kierujemy w stronę Pantery, pomoże jej.
OdpowiedzUsuńI to nie tak, że zapominamy. Nieraz wracam myślą do osób i wydarzeń znanych mi tylko dzięki wirtualnemu światu (Kayron i Rufi często przewijają się przez moje myśli). Ty sama wiesz dobrze, jaką moc mogą mieć działania, które tu właśnie są inicjowane. Choćby to moje tłumaczenie; przecież gdyby nie cały splot przypadków, który sprawił, że trafiłam na Twojego bloga, ono by nigdy nie powstało. Wzruszyłam się, kiedy przypomniałam sobie, jak się to wszystko potoczyło.
Ja właściwie nie jestem religijna, ale ta modlitwa wyraża to, co głęboko czuję; może dlatego to tłumaczenie mi się udało.
Pod wszystkim się podpisuję, Ninko. Oczywiście, że to nie jest tak, że zapominamy. Pisałam to już, że nawet samemu będą w szczycie smutku można się uśmiechnąć, roześmiać i na chwilę zapomnieć. Mamy, jako ludzie, taką zdolność, i to jest dobre, właściwe i pocieszające.
UsuńTa modlitwa właśnie dlatego jest tak niezwykła, że w prostych słowach wyraża głębokie ludzkie pragnienia. Udała ci się, a splot okoliczności w jakich mogła powstać faktycznie jest ciekawy. Gdybym nie założyła bloga, nie poznałabym Agnieszki z Irlandii, ona nie zaprosiłaby nas, Ty nie zaczęłabyś czytać bloga, itd... :)
A mnie pozytywnie zadziwiło zdanie z modlitwy, w którym prosi się o czerpanie mocy z miękkiej sierści zwierząt pod swoją dłonią. Faktycznie tłumaczenie jest wierne ?
UsuńNigdy nie przypuszczałam, że w katolickiej modlitwie mogę coś takiego przeczytać.
Podziwiam talent Ninki.
tłumaczenie jest dość swobodne, dokładnie jest tam: "to pat a dog", tzn. pogłaskać, poklepać psa :)
UsuńZuza, zobacz podlinkowany post i będziesz wszystko wiedzieć.
UsuńTen fragment o sierści jest urzekający :)
Tym większy mam szacunek dla Ninki, że napisała piękniej i dla mnie bardziej prawdziwie.
UsuńPrzepiękna modlitwa....
OdpowiedzUsuń:**
UsuńCzłowiek jest sam, ale bardzo nie chce być sam, tak mi się wydaje. Dlatego wszelkie znaki wsparcia są naprawdę ważne.
OdpowiedzUsuńDobrze jest pobyć samemu, ale dobrze też jest mieć do kogo wrócić gdy przyjdzie czas. Ja lubię czasem pobyć sama ze sobą. Coraz częściej nawet. :)
UsuńWiem jak to jest z pocieszaniem i współczuciem. Z jednej strony przeszłam przez trudne chwile zaledwie dwa lata temu, kiedy odchodził mój Tato. Otrzymywałam wsparcie i słowa pocieszenia, które pomagały choć świat mi sie zawalił na głowę. Po roku ten sam ból przezywała moja Przyjaciółka a ja razem z nią i swój ból od nowa i jej. Ale to dobrze że życie trwa dalej i wciąga nas w tę normalność bo inaczej trudno było by uporać się z żałobą i tęsknotą. Modlitwa przepiękna i taka w sam raz również dla mnie. Dziekuję Ci za nią.
OdpowiedzUsuńTak, na szczęście czas robi swoje i przykrywa wszystkie smutki litościwym kurzem zapomnienia.
UsuńMiło mi, że sprawiłam ci przyjemność. :)
Uczucia to trudny temat, łatwo podpaść. Kiedy przydarza nam się coś złego, bardzo złego wydaje nam się, że to już koniec, że "świat się zawalił" ale... przecież Świat się wcale nie zawalił, on trwa sobie dalej w najlepsze i tylko maleńka jego cząstka odkruszyła się i ta cząstka nas boli. Każdy nieco inaczej sobie radzi z tragediami osobistymi. Są osoby które muszą ją wykrzyczeć, rozdać na około i wtedy ona jakoś tak mniej przytłacza a są takie które kiszą się w niej i jakoś czasami same dają radę tego smoka pokonać. Sama jestem z tych co dzielą się swoim cierpieniem bo niczym dziecko cukierka chcę pocieszenia, głupiego "będzie dobrze" albo "nie jesteś sama". To takie małe zaklęcia, które mi rozjaśniają mrok. Ale stwierdziłam, że inni ludzie jak nic odganiają złe myśli, chociaż na chwilę promienie słonka mogą się przebić do naszego serca.
OdpowiedzUsuńNo ale co ja tam mogę powiedzieć skoro tak na prawdę to nie spotkała mnie żadna wielka tragedia. Dyrdymały w stylu, że ciesze się każdym dniem i nie robię wielkich planów na "kiedyś tam" tylko staram się życz szczęśliwie tu i teraz.
Mądra z ciebie babeczka, Luno :**
UsuńJola to mądra babka jest :)
OdpowiedzUsuńGosiu, marzę dokładnie o tym samym, o życiu spokojnym, uśmiechniętym i doceniającym każdą drobnostkę. Niby niewiele, a wiele. Też jesteśmy mądre ;) że właśnie tego chcemy. A nie innych pierdół. No. :)
Zapomniałam o tej modlitwie, a jest taka piękna.
Jola to skarb! :**
UsuńAha, mam Was! Co to za obgadywanie?!
UsuńAaaa! Nakryła nas, Alu! I jak to się teraz skończy??
UsuńWybaczam wspaniałomyślnie - Ali, bo jest tu gościem, a Tobie, Gocha, bo przypomniałaś ten piękny i mądry tekst, który Ninka tak fantastycznie przetłumaczyła. O, i tu mogę zaproponować takie oto hasło: Ninka to skarb! :)
UsuńCzyli, że dobrałyście się z Ninką jak w korcu maku: dwa skarby! :***
UsuńA żebyś wiedziała! Obie mieszkamy w miejscowościach na W. I nie tylko pierwsze litery się zgadzają. O ile czegoś nie pokręciłam. ;)
UsuńNinka to też skarb, ale Ty się Jolu Ninką nie wykręcaj ;))))
UsuńOdkąd weszłam w blogowy świat, podziwiam umiejętność Twoją i innych w opisywaniu uczuć, znajdowania właściwych słów. Mam z tym kłopoty, nie umiem mówić o swoich, często słowa pociechy skierowane do kogoś wydają mi się banalne. Dlatego zawsze z uwagą czytam komentarze i właściwie pod większością mogłabym się podpisać.
OdpowiedzUsuńPrzekład Ninki zawsze mnie jednakowo wzrusza.
Ja podziwiam tę umiejętność o Tołstoja na przykład! Ten to potrafił opisywać uczucia! Ech...
UsuńMnie dziś wzruszyła Ewa Z Mazur. Byłam taka sama jak ona.
OdpowiedzUsuńPoprostu jedz , módl sie i kochaj....
OdpowiedzUsuńPiękny ten dzisiejszy post z misternie przetłumaczoną przez Ninkę modlitwą.
OdpowiedzUsuńW Twojej zadumie Gosiu, słyszę gotowość do wsparcia i to jest to o co chodzi....
Wirtualny, budyniowy świat a emocje prawdziwe.
Nie wiem, jak to mozliwe, ze zycie biegnie dalej swoim torem. Ale biegnie i tak byc musi. Ci ktorzy tu pozostaja powinni zyc. I korzystac z zycia.Taki byl testament M. "Nie martw sie. Pamietaj co jest najwazniejsze" M. jest przy mnie, co dzien.
OdpowiedzUsuńK.
Właśnie napisałaś to o czym znowu ostatnio rozmyślam. I taki tytuł ma mój najnowszy wpis. Wszystko płynie...
OdpowiedzUsuńCzytam ten post już tyle dni i rozmyślam. Trochę mnie boli, trochę się cieszę. Czyli tak jak być powinno. Wiersz cudny, Ninka ma talent. Ja kiedyś jak mnie bardzo bolało to szłam spać. Udawałam że mnie nie ma.
OdpowiedzUsuńJeszcze pomyślę 😘