Mało tego, prawie już wyszły, a ja nie poskładałam życzeń odwiedzającym Za Moimi Drzwiami. I choć one - te drzwi - nie całkiem moje, to pewnie ze dwie osoby zaglądają za nie z ciekawości, co słychać także na północnym przyczółku. :)
Niniejszym składam i pozdrawiam. Oraz ilustruję.
Najpierw kontrola jakości,
którą przeprowadził Mieczysław Węglarz,
aktualnie - Białas. Jeszcze przed świąteczną konsumpcją.
Pod kołderką zawartość wyglądała mniej więcej tak.
Następnej kontroli dokonał Majtek - w trakcie konsumpcji.
Chyba nie wszystko mu się podobało,
bo próbował coś z tym zrobić po swojemu.
Drapował
i drapował,
aż w końcu wyglądał na usatysfakcjonowanego.
I przyklepał.
Natenczas przystąpiła zołza Glizderka.
Zmierzyła spojrzeniem i... nic nie rzekła.
I chyba nawet jej się przysnęło?
Wtedy to Majtek postanowił uwieść pewną, uwaga!
białokurę!!
Uwodzi się.
Oesu, jak one się kochajo!
***
W tych okolicznościach stołowych Państwo pozwolą, że się przejdę do ogrodu.
A tam...
Stokrotki.
Bratki.
Te to nie wiem, ale przez całą zimę były zielone, a teraz się zabielają.
Aktualizacja: znalazłam - to gęsiówka kaukaska.
Aktualizacja: znalazłam - to gęsiówka kaukaska.
Krokusy - niedobitki.
Tulipki. Albo po naszemu: lipany.
Wilczomlecze.
Te to też nie wiem.
Aktualny stan wiedzy mej
po okołogodzinnym przeczesywaniu sieci: bodziszek cuchnący.
Ale wcale aż tak znowu nie cuchnie. :)
Aktualny stan wiedzy mej
po okołogodzinnym przeczesywaniu sieci: bodziszek cuchnący.
Ale wcale aż tak znowu nie cuchnie. :)
Pierwiosnki.
Ułudki.
Dąbrówki.
Barwinki.
Kocimiętki!
(Wreszcie udało mi się chyba je u siebie zaszczepić, bo przetrwały zimę, hura!)
Te też mi się zapomniały. Stale mi się zapominają.
Uzupełnienie: miodunki to są. :)
Uzupełnienie: miodunki to są. :)
I fiołki dla Gosi. :)
***
A na koniec zagadka fotograficzna:
Życzeniowo - z opóźnieniem - sprawozdawałam ja, JolkaM.
Dobrego tygodnia! :)
Piękna wiosna, piękne koty a zagadka to dla mnie skrzek w jakiejś niezbyt czystej wodzie. Skrzek - czyli żabie jajeczka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiesz, Luno, nie gadam z Tobą. Żeby tak od razu bingo?! No ale to było do przewidzenia: Wielkanoc=jajeczka, choćby i żabie. ;) A tak naprawdę to wiem, że Ciebie nie mogłam zagiąć tą zagadką, Pani Przyrodniczko Fotograficzko. :)
UsuńE... gadaj ze mną, weź gadaj, no. Nie bądź taka, ja nie wiedziałam, że to ma być trudna zabawa:) Całusy
Usuń:) No dobra, przekonałaś mnie. Ale pamiętaj, żeby przy następnych zagadkach się nieco powściągnąć. ;)
UsuńDobrze,że miał kto sprawdzić koszyczek.....Ciekawa sesja zdjęciowa :-)))) Serdeczne pozdrowionka.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTrzeba się u nas bardzo strzec, żeby nie uświadczyć ciekawskiego nochala we własnym talerzu. ;)
Oj, ta Luna! Chyba zgadła zagadkę i teraz nic innego nie mogę obstawić jak żabi skrzek.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za fiołeczki. Przez ten ogólny jakiś pęd tego roku nawet się nimi nie zachwyciłam jak należy. Dopiero Ty mi przypomniałaś, Jolu, że powinnam, bo zaraz przeminą. :)
Jaki ta Glizderka ma śliczny pyszczek z białą obwódką! Zawsze jak patrze na zdjecia z Twojego domu o ogrodu to tęsknię za tym wszystkim, mimo że tylko raz miałam szczęście to zobaczyć na własne, zachwycone oczy. :)
Aha, co to za jajeczka oprócz przepiórczych? Przepiórcze malowane? Malowane w kotki?
Taa, z Luną nie gadam w ogóle, foch jest jak stąd do Wrocka.
UsuńGosiu, pytasz o jajeczka przepiórcze gotowane w łupinach cebuli? :) Aż muszę się im przyjrzeć, jeśli się jakieś ostały, czy rzucik na skorupkach wyszedł w kotki czy w ptaszki. :)
Kontrola jakości musi być ;) a skoro się odbyła, protokoły podpisane, świętowanie można zacząć ;)
OdpowiedzUsuńŁadnie w Twoim ogrodzie, te białe się mi z gorczycą kojarzą ;) A ostatnie zdjecie z jakimiś piórkami, albo listkami. Albo jakaś serwetka zrobiona pod światło ...
Dobrego tygodnia, Jolu :)
Właśnie, Lidio, czy Bonusik też już u Was kontroluje jakość potraw, czystość szyb, dokładność wykonania prac w kuwecie itp.? ;)
UsuńTe białe podobne do gorczycy, ale to nie to.
Natomiast zagadkowe zdjęcie to, jak od razu celnie napisała Luna, przez co z nią nie gadam do jutra co najmniej, żabi skrzek. W naszym przydomowym jeziorku. W tle odbijająca się korona brzozy. Ale powiem Ci, że Twoja interpretacja zdjęcia bardzo mi się podoba. :)
Oczywiście, że kontrola jest - jakości potraw to może nie, bo go do garów nie dopuszczamy ;) do kuwety nie zagląda zaraz po jej sprzątnięciu, nawet nie zagląda mi przez ramię - to hrabiątko jest, więc udaje, że za niego ptaszki wynoszą, a nie Łysi :))) Co do innych prac porządkowych - jak najbardziej, kontrola musi być, wieczorem kontroluje również, czy położyliśmy się do łóżka, obchodzi mieszkanie, czy gaz zakręcony itp. ;)
UsuńŁadnie ten skrzek wygląda :))
I jak Wy to robicie, Lidziu, że kotka nie dopuszczacie do garów? Przywiązujecie go do taboretu?! :P
UsuńOczywiście !! Wielkim łańcuchem ;))
UsuńPo prostu on nie jest tego nauczony z poprzedniego domu, a my też go nie uczymy i nie pozwalamy wskakiwać na blaty w kuchni i stół. To bardzo inteligentny kotek ;)
Co nie oznacza, że nie wskakuje, owszem, podczas wieczornego obchodu, ale już nie wnikamy, tylko trzeba zawsze pamiętać o schowaniu masła itp.
Na zasadzie, czego oczy nie widzą ;) niech tam ma kocina trochę radości ;)
Bardzo mi się podoba takie podejście. I imponuje mi inteligencja i dobre wychowanie Bonusa - muszę o nim poczytać naszym koteczkom. ;)
UsuńMoże lepiej nie czytaj, bo go znienawidzą ;))
UsuńHm, jeszcze to przemyślę, Lidziu. :) A tymczasem ucałuj w uszko kociuszka. Fajnie, że go do siebie wzięliście - i to chyba obopólnie dobre. :)
UsuńNajpierw zagadka : jedwabna apaszka w niebieskie kropki przeznaczona do Skarpety, przez którom, pod słońce prześwitujom gałązki drzewa z gatunku wierzbowego lub brzozowego !
OdpowiedzUsuńTeż zachwyca mnie piękna twarzyczka Glizderki :) Zachwycają zrestą mnie również kwiateczki, a najbardziej stokrotki i fijołki. Lipany też ! Kocimiętka zaś, ma piękne listki ! Majtkowa miłość do białokury, widać, że prawdziwa ! Jolu, dobrego wypoczynku po wypoczynku !
Aha, i dziękuję baaaaardzo :*
Usuń(już Ty wiesz za co:)
Ewo, Twoje widzenie zagadki też mnie niezwykle ujęło. No i bardzo delikatne, acz sugestywne przypomnienie o nadchodzącej akcji apaszkowej. :)
UsuńKocimiętkę próbowałam uhodować już kilka razy; wysiewałam do inspektu, ale albo nie wschodziła, albo coś popsułam... Aż wreszcie w zeszłym roku kilka siewek się uchowało i rosły sobie w doniczkach, ale do bardzo późna zwlekałam z wysadzeniem ich. I chyba w listopadzie w desperacji zupełnej, że znów mi nie wyjdzie, wetknęłam je w glebę w miejscu, gdzie od chłodu mogły być osłonięte innymi roślinami, co dawało nadzieję, że jednak sobie poradzą. Wypatrywałam ich już chyba od marca - i są! :)
:*
To nie skrzek. Powiem wam. To jest - muchi napstrzyły, piękny kropciaty materiał odbija się w szybie, atak owadów fioletowych na Jolkę, ktoś opowiedział dowcip i ten drugi prychnął barszczem na szyb. Albo to kosmici nareszcie i to tacy śliczni ☺ wszystkiego najlepszego ☺
OdpowiedzUsuńEwo, Twoja wyobraźnia mi ogromnie zaimponowała! Będę dawała więcej zagadek. ;)
UsuńUściski!
:-*
UsuńAleż wiosna u Ciebie!
OdpowiedzUsuńU mnie, na razie prawie nic.
Trawska zaczynają, ale żeby coś zakwitło....?
Izo, u mnie też nie żeby jakiś dywan kwiatowy się ścielił, a skąd! Ale latałam dziś z aparatem po wszystkich kątach ogrodu i wypatrywałam. Aha, i jeszcze próbowałam się wstrzelić w momenty, gdy wychodziło słońce, a miało ono dziś kaprysy. Więc jak się już tak nawypatrywałam, nacelowałam, naganiałam z aparacikiem, to musiałam się rzucić na blog z całym fotograficznym plonem. :)
UsuńDawno temu przeczytałam w jakimś mądrym piśmie, że warto ogród zagospodarować tak, żeby od wczesnej wiosny do późnej jesieni coś w nim kwitło. Nie są to może kwitnące połacie, ale rzeczywiście coraz to pojawiają się tu i tam jakieś skarby kwitnące. A im drobniejszy, tym bardziej cieszy, jak choćby mikroskopijne ułudki. :)
Jolu, urzekające te Twoje sielskie klimaty okołoświąteczne.:)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się koszyczek, też chętnie przyjrzałabym się z bliska jego zawartości więc nie dziwię się Twoim nadwornym inspektorom.
Majtek jest jednak typowym kotem stołowym stąd miłość do kury stołowej a Glizderka wygląda jakby przed chwilą zrobiono jej makijaż.:)
Zagadka chyba rozwiązana więc nie będę się wysilać..:)
Mam wrażenie, że u Ciebie jednak o wiele więcej wiosny, moje działkowe tulipany postanowiły zignorować taką "wiosnę na papierze" i zakwitnąć dopiero wtedy jak przeprosi je ciepłem i słońcem.
Jolu, wszystkiego dobrego na poświąteczny czas dla wszystkich mieszkańców tego urokliwego zakątka...:)
Te moje lipany to jest jakaś taka odmiana wczesna. Kilka lat temu posadziłam kilka cebulek i oczywiście o nich zapomniałam. Jak ja się zdziwiłam wczesną wiosną następnego roku. Całe szczęście, że je umieściłam pod drzewem, bo inaczej na pewno byśmy je zdeptali. To miniaturki i ledwo wystawały nad ziemią, a już kwitły. Wydaje mi się, że w ciągu tych kilku lat nieco się "wyrodziły" i teraz rosną troszkę wyższe. W pierwszym roku kielichy niemal dotykały ziemi. Co roku mnie zaskakują. A im jest zimniej, tym dłużej kwitną. W słońcu i cieple płatki wywijają się aż na zewnątrz - jak takie jęzorki. :) Bardzo je lubię i w okresie, gdy kwitną, wybaczam aurze chłód.
UsuńŚciskam Cię mocno, Alu, i życzę dużo zdrowia i wszystkiego najlepszego. :)
:**
Dziękuję za życzenia ,Tobie i Twojej rodzinie też wszystkiego najlepszego :))))
OdpowiedzUsuńTyle kociambrów dokonywało inspekcji tego koszyczka , aż dziw że dotrwał do świątecznego śniadania :)))
Pieknie miałaś przybrany ten koszyczek ,ja swój stroję bukszpanem ,bo to on jest u nas najbardziej dostępny ,kiedyś sprzedawali i barwinek ,ale to było strasznie dawno .
Piekna ta Twoja ogrodowa wiosna :)) Bardzo mi się podoba ta odmiana lipanów :)))Odkryłam dzisiaj nowe fiołkowe miejsce ,była ich tam cała masa . Pierw fotografowałam je w takim kulkowym śniegu ,a kilka chwil pózniej w pięknym słońcu ,no bo kwiecień -plecień :)))
Do pozieleniania koszyczka używam od lat własnego barwinka, czasem nawet włącznie z kwiatkami. W tym roku jednak na razie pojawiło się ich zaledwie kilka i pożałowałam - niech sobie kwitnie w naturze. :) Dobrze jest mieć takie zielsko na podorędziu - posadziłam je dawno temu i się już nieźle rozniesło po ogrodzie. Jak tak pomyślę, ile ja już w tej swojej glebie nasadziłam i nasiałam, hm... A ile nawyrywałam! Nawet roślin, które wcześniej sadziłam, bo niektóre to jak chwasty, kurna, szaleją. Zawsze mi ich jednak trochę żal... ;) Ale fiołków, które też mi się gdzieniegdzie same roznoszą, to choćby nie wiem ile wyrosło, to nie wyrzucę! Aż Ci trochę pozazdrościłam tych Twoich odkrytych dzisiaj. :)
UsuńAha, i muszę Ci koniecznie napisać: ptaszorek Twój śliczny, Masz Ty wyobraźnię, kobieto, i rączyny cudotwórcze. :)
Ukłony dla Mamy. :)
Jolu - magicznie i kolorowo u Ciebie. Aż wyjrzałąm za swoje okno w nadziei...nie, niestety nie:( Tak, to tylko u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń:) Aniu, bardzo ciepło Cię pozdrawiam! Już niedługo wszędzie będzie zielono i kolorowo.
Usuń:**
Oooo, jeszcze mi świątecznie. U mnie inspekcji nie było, tylko pomaganie, połączone z oskubaniem baranka z trawkowej ozdoby.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za życzenia, odwzajemniam, chociaż późno, ale lepiej niż wcale. Bardzo się miło oglądało i czytało.
:) Przeczuwałam, że dziś taki koto-kwietny akcent nie zawadzi, a wręcz zaostrzy apetyty na... wiosnę. Nie, nie, tylko nie na żurki i mazurki. Z jedzeniem koniec! ;)
UsuńPS. Baranka teraz czymś przyodziej, Ewo, żeby nie podmarzł bez naturalnej zielonej osłony - może wyskub trochę z kotka na jaki szaliczek... ;)
Z kotka można dużo uskubać bo puchaty. Baranek został schowany do pudełka, ma tam ciepło i czeka na lepsze czasy.
UsuńW dzierganiu kiepska jestem.
Za to w karteczkach... :)
UsuńA jakim prawem u Ciebie w ogrodzie tyle kwiatów, jak u mnie tylko ciemiernik kwitnie i nieśmiało zaczynają fiołki?
OdpowiedzUsuńA te, co nie wiesz, ale przez całą zimę były zielone, a teraz się zabielają, to u mnie są żółte, ale jeszcze się nie zażółcają.
Oj, nie oburzaj się tak, fiołki tylko te od południa się tak wysforowały, północna i zachodnia reszta śpi.
UsuńA tymi białymi, co u Ciebie są żółte to musimy się kiedyś wymienić po sąsiedzku. :) Tymczasem spróbuję znaleźć ich nazwę.
Mam, to gęsiówka kaukaska. Ta Twoja na pewno jest żółta? Bo piszą o niej, że może kwitnąć na biało, różowo lub dwubarwnie. Hm.
UsuńSię nie oburzałam, tylko żachłam ;) W zeszłym roku na pewno była żółta, ale jak jej powiem, że na żółto nie może, to może w tym roku zakwitnie na biało (albo na różowo)?
Usuń:D O to to, spróbuj! A potem, że na tęczowo, a co! Niech się postara. :)
UsuńA tam, lipany czy inne kwiatki piekne, ale jakie koty......jestem zauroczona, cudne.....no ja po prostu kocham koty i tyle, chociaz kwiatki tez....:):):)U nas w L nie ma takiej wiosny:(
OdpowiedzUsuńBędzie wkrótce i w L. A koty dziękują za docenienie urody. :)
UsuńOdbicie drzewa w wodzie w talerzu w kropki?
OdpowiedzUsuńKwiatki!!!
U nas masa fiołków, tylko wąchać!
Właśnie, wąchać! Idę się im pokłonić wąchająco - wczoraj tylko pstrykałam, gdy tylko słońce poświecało. :)
UsuńTeż, że Majtek wyraźnie rozpoznał, że to naczynie podobne do kury. Dzięki namalowanym oczkom chyba. Mieczysław i Glizderka też fajne. Śliczne kwiatki.
OdpowiedzUsuńJuż takie Majtki to mają swoje sposoby na rozpoznanie prawdziwej białokury. ;)
UsuńDziękujemy i pozdrawiamy. :)
Jakie fajowe swieta u Was!!!
OdpowiedzUsuńZamawiasz następne, Krysiu? Chyba, kurczę, założę tę kocią agroturystykę. :D
UsuńFotogeniczne to kocię! Model, dosłownie! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńPozdrówka!
UsuńNo i dobrze,że Luna odpowiedziała,bo w życiu bym nie zgadła:)))
OdpowiedzUsuńPoświątecznie pozdrawiam.
Wiesz, zawsze można pofantazjować - jak dziewczynki u góry. :)
UsuńPrawda! Szczególnie, że zdjecie bardzo ladne i może to być szfystko.
UsuńA ja stawiałam na jakieś rośliny. W wodzie.
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie, aż zatęskniłam do wiosennego świątecznego spaceru; w tym roku nie miałam możliwości, a poprzedni spacer był jakiś taki zimowy - mało było jeszcze zielonych roślinek, że o kwitnących nie wspomnę.
Kocia kontrola jakości oczywiście być musi :), a jajeczka przepiórcze super :)
Wiesz, Ninko, że i ja nie wybrałam się w święta na spacer. Ale u nas to wystarczy zrobić obchód wokół domu, w ogrodzie, w lesie i już krótki spacer zaliczony.
UsuńA przepiórcze jajka na Wielkanoc to u mnie tradycja od kilkunastu już lat chyba. Żadnych zabaw w pisanki, bo nie mam cierpliwości, tylko łupinki cebuli dla urozmaicenia. Te jajeczka same w sobie śliczne są - to wystarczy. :)
Jolu, za rok niech Majtek zajmie się święconką i całym świątecznym wystrojem ;)))
OdpowiedzUsuńA ja widzę, że rzeczywiście z jakim przystajesz... Tyle zdjęć! To tak jakby GosiAnka post przygotowała :D
Alu, nie uwierzysz, ale ja i tak się powstrzymywałam, jak mogłam, żeby nie dać jeszcze z dwudziestu ujęć. Jeju, jak mnie boli, gdy muszę robić selekcję zdjęć! Bardziej niż u dentysty. ;)
UsuńTo nie rób selekcji :D Anka chyba nie zawsze robi ;))
UsuńJa lubię ogrom zdjęć - powiększam sobe i klikam i się uśmiecham :)
Jak ten żurek?
To całkiem jak ja - klikam i się uśmiecham. O tak :D
UsuńAlutko, właśnie dojedliśmy reszteczkę i jedząc myślałam, że muszę Ci napisać o wrażeniach. Wyszedł bardzo dobry. Nie omieszkam podpisać się pod rekomendacją W. w Nie-Ładzie. ;)
Najgorzej jak się człowiek zapomni w uśmiechaniu i ktoś wlezie z impetem do pokoju... :D
UsuńCiesze się bardzo! :))
O to to - takie wejścia smoka wówczas wskazane nie są. Mnie na razie to nie dotyczy. Tutaj mogę się szczerzyć ile chcę. ;)
UsuńPiękne koty i tyle ich cudownego ciepła masz i ciekawości co też kryje się pod i spróbowania wszystkiego koniecznie. :)
OdpowiedzUsuńWiosna u nas na działce trochę już przyszła, co widać na blogu poprzez zdjęcia makro którymi się mój A fascynuje, ja to ptaszki i kwiatki dalej bliżej, byleby było widać. :) To czerwone co nie wiesz co to jest, to jest chyba? Bergenia, masz takową u siebie? Ale jeszcze sprawdzę bo u nas na działce też takie coś wylazło.
Fajnie że Twoje koty mogą wychodzić, trawkę podżerać, nasz dostał owies, na wiosenne podżeranie, bo jak nie to Nolinę w domu podjada, co zostało uchwycone fotką na gorącym siedzeniu na jej pniu.:) Nolina ma już około 70 lat, piękny gruby pień, który nie poddaje się ani drapaniu ani trzymaniu się go kurczowo. :)
Ojeju, żal noliny tak wiekowej, to ładna roślina, no i cenna przez swoje lata - kawał historii zapewne. :) Moje jedzą trawkę na zewnątrz, ale też pięknie oskubały taką kocią w doniczce - zanim zdążyłam jej zrobić zdjęcie, gdy przyniosłam ją z Biedry.
UsuńBergenia to nie jest. Mam też, ona nie ma wciętych listków. Właśnie jestem w trakcie szukania jej nazwy, ale panowie z serwisu internetowego przerwali mi, bo zmieniali nam urządzenia odbiorcze.
Pozdrawiam Cię, Elu. :)
Bodziszek cuchnący, choć przymiotnik w jego nazwie, moim zdaniem, jest nieco na wyrost. ;)
UsuńMoże to dereń, on ma takie czerwone gałązki. Wszystkiego dobrego po świętach:)))
UsuńNie, Haniu, przewrotny dereń biały z czerwonymi gałązkami to ja znam i mam krzaczorki, a ta roślinka jest taka przy ziemi. Wychodzi na to, że to bodziszek, choć w obecnym stadium jest do niego całkiem niepodobny. :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńRewelacyjne kociaki.
Pozdrawiam
Dziękuję. Koty też. :)
UsuńW ogrodzie to Ty masz już coś, za czym niesamowicie tęsknię! ... :). A inspektorzy świetni :D.
OdpowiedzUsuńA co to? Coś konkretnego czy tak ogólnie, że kwiatki, wiosna, kolor, nadzieja?
UsuńŚmieszne, że wszystkie koty po kolei przychodziły oglądać święconkę. Kot to niezwykle ciekawska osoba.
OdpowiedzUsuń