Kryzys mam! Blogowy! W głowie pustka. Zero pomysłów. Przed chwilą zmusiłam się, żeby coś przygotować i omal nie opublikowałam tych samych zdjęć, co już kiedyś były!
Może jak o tym napiszę, to coś się zmieni? Hm... Jak to jest z kryzysami blogowymi u Was? Mieliście? Mijają? Czy może taki niepozorny kryzysik - dzień przerwy, tydzień, dwa, trzy - zamienia się w miesiąc, pół roku, rok i blog umiera...
Co za okropna perspektywa! Brrr!
Co za okropna perspektywa! Brrr!
kochana! podziwiam was, blogowianki (-wiczki?) bo tak wam się chce i macie tyle pomysłów. Jak mnie się nie chce, to nie piszę i tyle :-) Wiadomo, że czasem człowiek pisze własnie coś takiego jak Ty dzisiaj. Zobaczysz, ile komentarzy będzie na ten temat :-))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i ściskam serdecznie
Pierwszy raz!! pierwszy!! jestem pierwsza!!
UsuńJolkoM,Hano, dziewczyny, widzicie to?
Idę w spokoju do łóżka kichać, lepiej mi.
"Takie coś" to świetne określenie tego tekstu. To wszystko na co mnie dziś stać :)
UsuńKichać? Kichać na to wszystko? To tak jak ja :)
UsuńA na serio, to zdrowiej, Ewa :)
Gosiu, sama nie wiem, czy to dzisiaj to alergia czy jednak się wywiośniłam, bo na lato jeszcze za wcześnie. A tekst prawdziwy, dotykający częstych bolączek naszego codziennego, nacechowanego rozterkami życia, dający do myślenia i powodujący refleksje u czytającego, patrz ja :-D :-D
UsuńCały czas tu siedzę, tylko już pod kołdrą i snuję te refleksje. Czyli sama prawda.
Felcia i Gucio pozdrawiają
No proszę, nie wiedziałam, że umiem napisać AŻ tak prawdziwy i głęboki tekst. :)
UsuńEwo z A. Bloginki się mówi.
UsuńJa mam lepiej. Dzwonię do Miki i stosuję przymus pośredni. Działa.
bloginki to jak boginki, ładnie :-)
UsuńCzasem działa, czasem nie...
UsuńHe, he, to całkiem jak z nami: GosiAnka pisze np. "kiedy post o osiołku?", no to się czasem zbierę i coś wymęczę. Ale teraz to i ja mam jakiś blogowstręt (choć to może za ostre określenie) i żadne pogróżki nie zadziałają. Może dlatego Gosia ich nie stosuje. ;)
UsuńKryzys, a sio!
OdpowiedzUsuńA nawet: sio, sio, sio!!!
UsuńMija, mija- to tylko znane w technice "zmęczenie materiału". Praktycznie ten stan dotyczy niemal wszystkiego w naszym życiu, nawet tego co bardzo, bardzo lubimy. Ale to mija, jak ta najdłuższa żmija:)
OdpowiedzUsuńOby ta żmijka nie okazała się długa, bo jak się znam z równym zapałem co w pisanie mogłabym rzucić się w niebyt. Blogowy. A to szkoda. Tyle lat...
UsuńU mnie parę razy kryzys blogowy się zapowiadał, ale się nie rozwinął :) Teraz nawet przeciwnie - blogi u mnie chyba mnożą się na wiosnę :)
OdpowiedzUsuńCzyli jesteś na fali, ale fajnie!
UsuńJasne, że były. Łącznie z próbą skasowania całego:)
OdpowiedzUsuńAle chyba jednak szkoda, tyle godzin, tyle wspomnień, tyle rozrywki.
Trzeba odpocząć i poczekać na wenę. Bo ona wróci:)
Poddałaś mi myśl, która mnie otrzeźwiła: skasować?? Tylko nie to! To kawał mojego życia.
UsuńMasz rację. Spokojnie czekam na wenę, choć potrzebna mi na już.
Pamiętam pogróżki Mnemo. Całkiem niedawno to było.
UsuńCzytając tytuł posta pomyślałam, że to imię jakiegoś kotka:)
OdpowiedzUsuńKryzysom piśmienniczym mówimy -zmykajcie!
Zdjęć nigdy dość!:)
Zdrowia Ewo! To wszystko przez Stefana,co tak mocno wiał zimnym wiatrem.
Ha, ha! Imię kotka :)))))))))))
UsuńOwczarek podhalański na biwaku pod Szczecinem nazywał się Kryzys właśnie, syn Harnasia zresztą
Usuń:-)
Dziękuję Doro, Stefanom mówimy stanowcze NIE, chyba że nie wieją.
Hrehre, kot Kryzys, a kotka Inflacja:)
Usuńha ha :)!
UsuńE tam, gdzie tam. Napewno Twojemu blogowi śmierć nie grozi. Już zwierzęta o to postarają się i dostarczą Ci jeszcze wieeeeele ciekawych tematów. Pięknie o nich piszesz, wklejasz prześliczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMasz rację, Zuza, a nawet świętą rację! Brak mi po prostu tymczasów i stąd ten kryzys, ale niestety przerwę muszę w tym tymczasowaniu mieć.
UsuńAle to jest ta przyczyna, uff - zlokalizowana!
ja mam...od kilku miesięcy i końca nie widać. mało tego, mam kryzys w komentarzach na innych blogach....
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Ewa, to już zaczyna być bardzo niepokojące. Wracaj do nas!
UsuńNo właśnie, Ewa, dzie się kamuflujesz???
UsuńKryzys minie jak wszystko mija.Nie wyobrażam sobie ,że nie ma wpisów ,wpisów z humorem,zdjęć no a przede wszystkim Pani ,Gosieńko . Kryzys ,a sio ! Gosia z Wrocławia
OdpowiedzUsuńMiło mi, Gosiu, to zachęcające do wyjścia z dołka. :)
UsuńE tam.... zaraz KRYZYS! Się po prostu Ci troszkę nie chce. Każdemu się zdarza. Trzeba spokojnie odczekać i już. Zaraz Ci koty coś ciekawego wymyślą. Ja tak mam - myślę sobie, że już przestanę tego bloga pisać, a tu Pan Czesio coś takiego wykombinuje... ! :)
OdpowiedzUsuńNawet se pokryzysować nie można, bo zaraz jest "eeee tam!". A co jeśli to poważny kryzys i mój blog umrze??
Usuń:)))
nie umrze, jadziem do Wrocławia :-))
Usuńzauważ, wyrażam się jak rodowita warszawianka, którą zresztą jestem
a na poważnie, nie zostawiaj nas, chyba że naprawdę byś musiała (kysz kysz)
:-*
Napisz o kryzysie. Właściwie to już napisałaś. Możesz to jeszcze rozwinąć. Dobre ględzenie nigdy nie może być złe:)). Ach, ja kryzysy miewam na okrągło.
OdpowiedzUsuńI na tę myśl wpadłam: napisać o kryzysie, ale jak widzisz wiele się nie napracowałam przy tym tekście. :)
UsuńChcialam zacząć "E tam kryzys" - i patrzę, a Damakier mnie wyprzedziła moim tekstem :)
OdpowiedzUsuńJutro wstaniesz, i zobaczysz ile będziesz miała tematów ! Drzwiami i oknami bendom wlatać :) Jesteś Zwierze Blogowe :) W najlepszym tego słowa znaczeniu ! Dobrom, bardzo dobrom reoprtażystkom jesteś, O ! ... a tak w ogóle, zdrowa już jesteś ?
Zwierzę blogowe pozdrawia Ewę, cmok, cmok, cmok :)
Usuńodcmokiwam !
UsuńZawsze podziwiałam Cię, że potrafisz tyle pisać. Tak długo, ładnie, regularnie, ze zdjęciami. Ja siadam w środku nocy i... albo, albo... Na razie czekam z nadzieją, że jednak reaktywuję swoje pisanie. Jeden wpis na miesiąc. Nie przerywaj, bo potem ciężko wrócić.
OdpowiedzUsuńTak, sama widziałam, jak blogi znikają z powierzchni blogowiska, a zaczyna się to właśnie od spadku chęci do pisania, od dnia przerwy, który zamienia się w miesiące i lata... Szkoda mi.
UsuńA kto powiedzial, ze cos trzeba i to codziennie? Chyba tylko ja, ale nawet takim wariatkom-pisaczkom tez sie kiedys pomysly wyczerpuja. Ba, nawet najwieksi przezywaja kryzysy tfurczosci.
OdpowiedzUsuńNie martw sie, Gosia, tylko pociesz tym wlasnie, ze nalezysz do grona wielkich tfurcuf z kryzysem. I niech inni takich kryzysow zazdraszczajo, bo nie kazdemu jest dane... :)))))))))
Ja też całe lata pisałam codziennie, może faktycznie mój kryzys jest uzasadniony, ale pustki w głowie nie lubię. Zawsze się szczyciłam, że potrafię zrobić post ze wszystkiego, bo wszystko mnie interesuje i ciekawi, a teraz... buuuuuuuuuu
UsuńJa mam kryzys od 10.stycznia 2015 ;-(
OdpowiedzUsuńWłaśnie widzę. Alison, do roboty!
UsuńGosiu, ja też teraz TO mam :( nie mam pomysłów, chęci, a przede wszystkim czasu. To mój najpoważniejszy kryzys. Zastanawiam się czy w ogóle jest sens jeszcze...
OdpowiedzUsuńJednak wszystkie kryzysy mijały, więc pewnie i Twój i mój minie. :) Oby szybko! :)
Oby już jutro mi minął, bo wiesz, szkoda...
Usuń:***
Poczytałam wszystkie komentarze i... nie będę oryginalna. Osobiście kryzysów nie mam tylko w dziedzinie miłości do kotów i do męża oraz przyrody a tak we wszystkim. W blogowaniu zdarzyły mi się trzy - jeden w pierwszym roku długi bo chyba z dwumiesięczny, drugi zimą teraz krótszy bo ok dwutygodniowy a teraz mam trzeci. Trwa od tamtego tygodnia i chociaż moje żmije (te prawdziwe) czekają w słonku na publikacje i nawet zaczęłam coś pisać to wymiękłam i ... wszystko nagle straciło dla mnie sens. Wczoraj nawet nie chciało mi się zaglądać do zaprzyjaźnionych blogów. Wierzę, że to czasowe i że to wina leku który przyjmuję od tamtego tygodnia.
OdpowiedzUsuńZatem wierzę, ze będzie lepiej i u Ciebie. A z innej strony... Kobieto, masz dar, masz powołanie i grzechem byłoby zaniechać tego. Tysiące kociaków i psiaków również na kogoś takiego jak właśnie Ty i Twój blog liczą. To nielekkie brzemię ale myślę, że spokojnie je uniesiesz a my postaramy Ci się jak najlepiej pomóc. Potrzebujesz odpoczynku, przewietrzenia głowy i dystansu.
Pozdrawiam i życzę dobrych i jasnych myśli.
Luno, przewietrzenie i odpoczynek nadchodzi :***
UsuńI Tobie, weny, dużo weny!
Widzę, że nie jestem sama w sensie kryzysu.
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama, siostro w kryzysie :)
UsuńKryzys - s'myzys (to "s' " to mialo byc "si"), przychodzi, mija.... Ty sie lepiej pakuj!!! :))))
OdpowiedzUsuńOuesu!! Nie przypominaj mi!
UsuńRobisz na swoim blogu wiele dobrego, Twoja strona ma wartość edukacyjną i społeczną, ale przecież nie jesteś robotem, nie odpoczywasz od bloga nawet w wakacje, każdy, ale to absolutnie każdy potrzebuje urlopu i dystansu. Domyślam się, że posty i komentarze to nie wszystko, dochodzi mnóstwo maili, telefonów i spotkań, a jeszcze odwiedziny na zaprzyjaźnionych stronach. To po prostu wielogodzinna praca. Pomaga "reset" czyli kilkudniowy wyjazd, zmiana otoczenia, całkowicie odmienny projekt.
Klarko, nie było tak dotychczas, abym się zmuszała do pisania, i tak nie będzie. W końcu to moja pasja i fascynacja, a nie przymusowa praca. Jeśli ubolewam to tylko dlatego, że żal mi właśnie stracić ten napęd, który pozwalałam mi pisać często i z radością.
UsuńAle, ale, nie dopuszczam takie opcji. Projekt już jest, i już jutro...
Blogowanie to wbrew pozorom ciężka orka. Szczególnie kiedy publikuje się tak dużo jak ty. Podziwiam. Za pomysły, samodyscyplinę. Ja niestety musiałam odpuścić pisanie komentarzy u innych. Robię to sporadycznie, choć czytam regularnie, bo musiałabym chyba cały dzień spędzić przed komputerem, a wtedy boję się, że by mnie blogowisko przytłoczyło i straciłabym zapał. Mam nadzieję, że kryzys szybko Ci minie, bo z każdego twojego słowa bije radość z prowadzenia bloga i samego pisania. O wielu dobrych rzeczach, które propagujesz już nawet nie wspomnę:))
OdpowiedzUsuńNo i masz rację, też dążę w tym kierunku. Nie da się na dłuższą metę robić i tego i tego. Tym bardziej dzięki za komentarz. :)
UsuńGosiu uważam tak jak Pantera, wielcy tfórcy tak mają- kryzys he,he
OdpowiedzUsuńTaaaa, tfórcy. :))
UsuńBlogowego kryzysu to akurat mieć siłą rzeczy nie mogę, ale inne to i owszem. Na przykład kryzys w sprzątaniu; naszemu mieszkaniu należy się solidny remont, który z różnych (niebłahych!) przyczyn jest wciąż odkładany. I czuję potworną niechęć do sprzątania, bo choćby było najczyściej, to pewnych rzeczy po prostu nie da się ukryć i efekt moich wysiłków jest... mierny :))))))
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twój kryzys minie - tematów dostarczy Ci choćby zapowiadany wyjazd. A jak Ci brak tematów, to nieśmiało sugeruję zdjęcia Amisi; bardzo lubię Srebrną Księżniczkę :)))
Jasne, Ninko, będzie księżniczka. Ja też ją bardzo lubię, wiesz? :))
UsuńGosia jedz , nałap do worka pozytywnych wrażeń ,jak wrócisz rozwiążesz worek i ..... będziemy miały co czytać i czym się zachwycać :)))
OdpowiedzUsuńJa jestem z tych co potrzebują na bieżąco się dzielić wszystkim, bo potem już ulatują mi emocje, a bez nich wszystko jest mdłe i nudne. Mam nadzieję, że moja żyłka reporterska wróci, już zaraz wróci :)
UsuńGosiu, kryzys twórczy wypada mieć, tak że, tego... a jak sam nie przychodzi, to trzeba zgrabnie symulować.:)
OdpowiedzUsuńA Ty nie musisz, masz prawdziwy.:)))
I takie podejście mi się podoba. :))
UsuńA mnie ciekawi dokąd Gosianka nas zabierze w podróż, o czym będziemy niedługo czytać i skąd oglądać zdjęcia. Czytam, że gdzieś się wybiera, a że nie wiem gdzie, tym bardziej jest tajemniczo.
OdpowiedzUsuńDowiesz się już dziś wieczorem. :)
UsuńCoś mi się widzi, że to nie żaden kryzys tylko Reisefieber przed podróżą był. Fajnie, że się niedługo dowiemy gdzie jedziemy.
UsuńGosiu kryzys? Minie! niech szybko minie :)
OdpowiedzUsuńA Ty wiesz, że już mi lepiej? :)
UsuńGosiu, przypominam Ci, że niedawno już nas poinformowałaś, że notek nie bedzie kazdego dnia i komentować każdego komentarza też nie będziesz, no! I wcieliłaś ten plan w życie ;) Kryzysy miewam częściej niż wenę, ale to sprawka reala :) Może to minie, moze nie, zobaczę co przyniesie życie. Nie walczę z tym, nie obwiniam się, chociaż tak po cichu czasem jest mi z tym źle, że ochoty do pisania brak. Ale nic na siłę, bo po kryzysie przychodzi nagle wiele pomysłów na kilka notek naraz. Podziwiam Cię, że tak długo tak często się tu udzielasz, plus praca, plus praca z tymczasami, FB, odpowiadanie na komcie, wizyty na innych blogach- to wszystko zabiera mnóstwo czasu i energii. Jestes Superhiroł blogowy :)
OdpowiedzUsuńNo, patrz, a ja myślałam, że nikt mnie już nie lubi! Ja nie piszę, kolejny dzień bez posta, a tu nikt za mną mnie płacze! A to sama se wychowałam takich czytaczy, ech...
Usuń:)))
Ech, to podajmy sobie rece... Ja to w ogole mam rozne kryzysy ostatnio, sama nie iwem czy sobie w leb szczelic czy co.
OdpowiedzUsuńGosiu, chyba trzeba sie przewietrzyc, odpoczac. A poza ty, nie musisz pisac czesto. I tak Cie bedziemy czytac ;-)
Przewietrzyć. Tak zrobię.
UsuńMam tak od osiemnastu miesiecy...:)))))
OdpowiedzUsuńNo i tego się boję najbardziej... :)
UsuńA ja od 15 miesiecy. To wlasciwie awersja do pisania czegokolwiek, bo byloby o czym opowiadac. Na kocim (w realu) ciagle cos sie dzieje. Pozdrawiam serdecznie z nadzieja, ze to nie jest ¨ten¨ kryzys.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że każdy to przechodzi.;)
OdpowiedzUsuńNiech szybko mija ten kryzys, bo ja zaczynam mieć więcej wolnego czasu, a lubię rano pić z Tobą kawkę.:)
Te kryzysy są częścią blogowania. Podobno jak się ma kryzys można go przetrwać np. zmieniając wygląd bloga.
OdpowiedzUsuńAlbo przypominając jakieś starsze teksty ... ale tego też nie lubię.
Ogólnie rzecz biorąc po iluś tam latach blogowania to nic dziwnego, że się nam coś nudzi.
To najczęściej początek zmian.
Powodzenia :)!
u mnie ostatnio notoryczny kryzys blogowy:((((
OdpowiedzUsuńKryzysów miałam kilka. Pozostawiony komentarz na blogu, albo email wyciąga mnie z kryzysu. I nagle dostaje olśnienia, że czytelnicy sie o mnie martwią a ja tu zamykam się w sobie :-)
OdpowiedzUsuńPrzejdzie i Twój, tylko nic na siłę
Przeczekasz i wena wróci, ale nie na siłę, każda cytryna się kiedyś kończy i nic już wycisnąć się nie da... Wtedy trzeba po pomarańczę sięgnąć, na dłużej starcza :D...
OdpowiedzUsuńTylko nie pytaj mnie, co poeta chciał przez to powiedzieć, bo nie wiem :))...
Całusy :*
Zawsze gdzieś kiedyś przychodzi kryzys, z którym przychodzi nam się zmierzyć i to nie tylko w sferze blogowej :) Nasza głowa to niby kopalnia pomysłów bez dna, ale o ile te pomysły "z góry" najłatwiej odkopać, to do niektórych trzeba sporo się natrudzić, żeby dojść, a sił na to niekiedy nie ma :) Odpocznij od blogowania, pomysły przyjdą same :)
OdpowiedzUsuń