W sobotę pod naszą opiekę trafiły dwie nieśmiałe dziewczynki - dziczki. Bez szans w schronisku na adopcję. Oto one:
ZULA (klik)
PSOTKA (klik)
No cóż, Zula jeszcze nie hula, Psotka nie psoci, ale naprawimy to! Bez obawy!
Jutro szczegółowa relacja z zamieszkania u nas dziewczynek. Na razie są jednym wielkim strachem.
Koniec posta!
A teraz malutki peesik. :)
Ponieważ reklama jest dźwignią handlu, ale nie tylko dlatego, chcę Wam polecić coś naprawdę niespotykanego, co pojawiło się na naszym Skarpetowym bazarku (klik). Coś dla wielbiciela kultury i sztuki japońskiej, coś na niezwykle elegancki prezent dla osoby zafascynowanej Japonią, bądź oczywiście dla siebie. Oryginalna i niebanalna ozdoba ściany.
Prosto z Japonii, obrazy, oryginały, z podpisem autorki!
Zdjęcia nie oddają ich urody i delikatności. (Są to dwa niezależne obrazki. ) |
Są to malunki wykonane mało znaną w Europie techniką sumi-e.
Wykonane specjalnym tuszem, który wyrabia się, ścierając na specjalnym kamieniu sztyft suchego tuszu i mieszając go z wodą bezpośrednio przed malowaniem.
Maluje się specjalnym pędzlem wykonanym ze zwierzęcego włosia. Cena takiego pędzla dochodzi do kilkuset dolarów!
Tym samym pędzlem maluje się szerokie linie, ale również cienkie jak włos. Rysunek jest na specjalnym, ręcznie robionym japońskim papierze, strukturą przypominającym ryps.
Oba obrazki były malowane specjalnie dla Agi z Czech - darczyni, która była świadkiem ich powstawania, tym samym daje gwarancję ich autentyczności!
Pani artystka nazywa się Ryu Hatakayama i mieszka w tokijskiej dzielnicy Tokaido. Jest już starszą panią, która kiedyś sztuki sumi uczyła się od prawdziwego mistrza, a potem doskonaliła swój kunszt całe życie. Nauczyciel rysunku - wspomniany mistrz, był sublokatorem jej rodziców i przypadkiem odkrył, że dziewczynka ma talent! Francuska telewizja nakręciła nawet film o jej twórczości, mimo to w Wikipedii nie znajdziecie jej nazwiska.
Obrazy te mają już ponad 10 lat, są cenniejsze o tyle, że stan zdrowia artystki nie pozwala jej już na malowanie. Maluje się bowiem, klęcząc w siadzie japońskim na podłodze, a papier, na którym się to robi, leży również na podłodze przed malarzem. Ten maluje, pochylając się nad papierem i trzyma pędzel w wyciągniętej ręce, która musi być "uwolniona" w stawie barkowym. No i właśnie ten staw barkowy pani wysiadł, a że jest dosyć wiekowa, to nie rokuje nadziei na poprawę zdrowia. Również źle widzi, nawet już nie udziela lekcji swoim uczniom.
Wielkość malunku: 47 x 35 cm.
Brzegi są miejscami trochę pogniecione, ale to się chowa pod ramą obrazu. Oprawia się bowiem, dając passe partout na tyle wysokie (ok. 3-5 mm), aby szyba nie dotykała papieru. Ewentualny nabywca dowie się od Agi szczegółowo, jak powinno się oprawić takie dzieło sztuki.
Cena 99 zł bez kosztów przesyłki, kontakt: fiatfiatfiat@seznam.cz
Myślę, że można negocjować cenę z Agnieszką.
Znalazłam w sieci całe mnóstwo filmów, jak wygląda artysta przy pracy i jest to fascynujące, ale mnie urzekły... wróbelki! I to pewnie jest jakaś odmiana sumi-e. Przewińcie sobie film do 5. minuty – tam już je widać. :)
Mam nadzieję, że Was zaciekawiłam. To kunsztowna technika. Jestem pełna podziwu! Jednym pędzelkiem takie cuda!
Ten jest świetny: https://www.youtube.com/watch?v=aw4kEVDSx9A
Uczymy się, kto chętny: https://www.youtube.com/watch?v=z0ljeeZJcRA
Chyba nikt nie może narzekać na to, że dzisiejszy post był długi. :D
Aha! Na FB publikuję wciąż nowe wieści o Balbince i innych kotkach, które u mnie gościły. :)
Ja nie wiem kto napisał że piszesz za długo ale nich się wstydzi - pozbawił mnie wyczekiwanej przyjemności czytania Ciebie. Fakt, przyznam się bez bicia że nie dokładnie czytam tylko te posty o wypadach nad morze bo nie kręci mnie a ni plaża a ni taka woda. Ale wszystkie inne w całości. Nie są aż tak długie. Ale to prawda, że każdy poradnik z cyklu "jak prowadzić dobrego bloga..." powie, że ludzie nie lubią literek. Niestety jesteśmy albo na wół analfabetycznym społeczeństwem albo roszczeniowo leniwym. Z reguły chyba jednak to drugie bo szukamy czegoś i tylko to nas interesuje. Wiem, że dużo moich przypadkowych zaglądaczy wpada do mnie bo można znaleźć mojego bloga pod hasłem "haft cieniowany" i wiem że tylko ich interesują wskazówki i nie czytają nic poza tym. Ale wierni czytelnicy też czasami nawalają, widać że nie do końca przeczytali - to normalne, brak czasu. Jak ma się dużo zaprzyjaźnionych blogów to tak czasem niestety jest, że chce się do wszystkich zajrzeć a nie ma kiedy.
OdpowiedzUsuńZ Japonii nieco już wyrosłam, miałam bzika przez wiele lat w liceum i na studiach. A co do koteczek to z utęsknieniem czekam na jakieś szersze pościki o nich. Pozdrawiam.
O, Luno, dobrze, że napisałaś, bo już przypuszczałam, że po dniu przerwy pies z kulawą nogą nawet o mnie nie pamięta. :) Myślałam też, że może nie widać mojego posta, ale widać skoro skometowałaś. :)
UsuńJutro będzie długi post. Wczoraj wciągnęło mnie życie, Ida, no i ta arcyciekawa technika malowania. Myślę, że nawet nie tylko dla fascynatów kulturą japońską. Ty, przecież malarką jesteś. :)
Jeśli chodzi o kotki to jak klikniesz w linki zobaczysz ich historię, która opowiada więcej niż tysiąc słów... Pozdrawiam Cię serdecznie i lecę odebrać kocurka na zabieg, bo złapał się na Gaju. :)
Niesamowite, co można zrobić jednym pędzlem i to na dodatek grubym. Ale widać, że to jest pędzel doskonałej jakości, bardzo plastyczny. Kiedy jeszcze na dodatek napisałaś, że maluje się w tym japońskim siadzie i ręką uwolniona w barku, to w ogóle wpadłam w podziw.
UsuńJa już nie raz pisałam, że lubię długie posty, bardziej niż takie tylko ze zdjęciami; w ogóle lubię, jak jest dużo do czytania :)
Kotki śliczne obie :)
Znałam kotkę, która miała na imię Zula, ale jej historia jest raczej smutna :(
Napisałam komentarz jako odpowiedź i dopiero teraz zauważyłam :)))
UsuńPrzynajmniej zrobiłaś mi tłum pod postem, Ninko. :))
Usuńwidać, widać :) linki też działają, tylko ludziska zarobieni/zagonieni widocznie ;) (elaja)
OdpowiedzUsuńAlbo nie dali się zwieść ludziska. ;)
UsuńAle przyjdo, przyjdo, przeczytajo, zostawili se na spokojne popołudnie lub wieczór, niech Gocha nie płacze. :D
Ja przeczytałam. Idę jeszcze filmik obejrzeć.
Hi, hi! Napisałam komentarz później, a wgrał się przed waszymi :))))
UsuńNo właśnie, to niesprawiedliwe! I foch.
UsuńKto narzeka na długie posty ??? Do raportu z tą osobą ;)
OdpowiedzUsuńKotecki śliczne, na pewno je ucywilizujesz, Gosiu :) i znajdziesz dobre domy.
Malowanie to w ogóle sztuka, a takie japońskie już w ogóle :)
Podoba mi się pomysł z tym doraportem! :))
UsuńA co! Niech się tłumaczą przed ogółem ;))
UsuńLidko, i tak już panuje terror, zobacz na koment Hany! ;)
UsuńNiesamowite te obrazy:)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie ile się trzeba uczyć tej sztuki!
UsuńJa zawsze czytam Twoje posty w całości.
OdpowiedzUsuńChoć przeważnie nic sama nie piszę ;)
Pozdrawiam.
Cudnie, Efko :)
UsuńPo obejrzeniu filmiku:
OdpowiedzUsuń1. Pan artysta macha mankietem koszuli tuż nad świeżym tuszem, a nawet wydaje się, że już ten mankiet w tuszu umoczył, a jednak go nie rozmazuje - szacun! I w ogóle szacun. :)
2. Gocha, dlaczego sugerujesz, żeby oglądać od piątej minuty? Przecież właśnie całość to jest to! Jak powstaje z kresek, kropek i mazów wróbelek!
3. I gdzie jest tłumaczenie? Dlaczego TCO nie tłumaczy, się pytam?! Albo Amisia - też się uczyła przecież.
4. Po obejrzeniu stwierdzam, że te brzuszki to może by mi nawet wyszły... :D
1. Szcun w ogóle! Chciałabym tak umieć, chciałabym to robić. To taka wspaniała umiejętność. Patrzę jak zaczarowana. :)
Usuń2. Kocham wróbelki! :)
3. A mi nawet wychodzą, ale że tak powiem na sobie. ;)
Album sztuki japońskiej bardzo lubię przeglądać mam tam swoje ulubione obrazy.
OdpowiedzUsuńA na takie cuda jak powyżej, trzeba być koneserem, trzeba kochać tę delikatność i moc jednocześnie i mieć ścianę wolną :). Nie mam ściany do powieszenia tych cudów. U nas wiszą obrazy tylko i wyłącznie naszej córki. :) Wysyłam do kuzynki która ma nowe ściany puste prawie. :)
Oburzonam mocno ;)
Twoje posty czytam zawsze porządnie i powoli, pisane są sercem i staram się odpowiadać sercem.
:) ♥
Elu, ale na podziwianie miejsce masz jak rozumiem? Ja też ich nie kupię, bo miejsca na ścianach brak. :( Fascynuje mnie proces ich powstawania, masz rację delikatność i moc w jednym. Ach!
UsuńWiem, Elu, że Ty zawsze z sercem. :) ♥♥♥
Zula podobna do Balbiny ;)
OdpowiedzUsuńObrazy sa piękne i dobrze, że napisałaś całą historię tworzenia, bo dopiero teraz rozumiem jaki to jest unikat.
A Psotka to Stefcia bis. :) Tylko jeszcze musi się o tym przekonać. :)
UsuńPiękne kicie,Zula ma takie urocze białe wąsiki:)
OdpowiedzUsuńKtoś narzeka na długie posty- coś takiego!
Melduję, że jabłuszko dotarło! Dziękuję:)
Fajnie, dzięki za info. :)
UsuńJa tam nic nie mówię ale cicho też siedzieć nie będę!
OdpowiedzUsuńCzytam zawsze i do końca.Jak mnie temat nie interesuje to komentarzy ino nie czytam.Nie odzywam się często bo jeżeli w komentarzach jest już to co chcę powiedzieć to po porostu odpuszczam,nie lubię się powtarzać.A tak we w ogóle to i jestem na bakier z ortografią/w moim wieku można a i to nie świadczy wcale o mojej miłości do Ojczyzny,ta ortografia:)/Nauczyłam się np.od Ciebie,że kiedy wyraz się podkreśla na czerwono to już nie sprawdzam w słowniku ino se klikam na ten podkreślony:)))
Z kotów na pewno"wychowasz"przepiękne,dobre koty.
Japonię i jej kulturę mogę tylko podziwiać:)
Filmik obejrzałam i jak zwykle:jestem pełna podziwu dla Japończyków:)))
aaaaa,posta czytałam jak jeszcze nikt się nie odezwał:)
Mam nadzieję, że wychowam, bo to są wielkie dziki! Na razie nic nie lepiej.
UsuńFajnie, że dziś napisałaś, Orko. :)
jak to krótki post? no, może i krótki ale za to pees długi. filmik wieczorkiem obejrzę. rano tu byłam, na szybki bo jakoś gdzieś ten czas sobie poszedł...
OdpowiedzUsuńCzas jest na wagę złota. Wciąż go mało, ale im mniej się robi tym go... mniej! :)
UsuńA ja mimo, że krótko nie mam siły czytać. Młodzież by powiedziała "mam dziś zryty beret".
OdpowiedzUsuńCiekawam, czy podobało się Hanami. Nowe dziczki bardzo ładne i nie wyglądają na dziczki nic, a nic.
Idę regenerować beret.
Czyżby jakieś budujące rozmowy z petentami?
UsuńOdpoczywaj i jak by powiedziała młodzież "wrzuć na luz". :)
Czytam szfystko i zawsze, czasem dwa i trzy razy, cobyś mnie nie przyłapała na niewiedzeniu!
OdpowiedzUsuńBoszsze! I co ja narobiłam! Terror! :))
UsuńHrehrehre, ale się bojam!
Usuńa ciekawam czy twój kocur się wreszcie znalazł.
OdpowiedzUsuńNie, Ewo.
UsuńPiękne są. I kotki i obrazki :)
OdpowiedzUsuńBuziaki, Aniu. :)
Usuń