Wybierałyśmy się na ten spacer jak sójki, bo nomen omen, że niby za morze. Aż i mnie, i I. zgrały się tak zwane wolne terminy i pojechały my. Zabrałyśmy ze sobą małą M., sześcioletnią córeczkę I.
Nad morzem jak nad morzem - wiało. Chmury naszły, spektakularny zachód słońca mogłyśmy więc wykreślić z żelaznych punktów programu, zwłaszcza że strategiczny fragment nieba zasłonił nam sztucznie o(d)graniczony horyzont - remont plaży czy inne co. A że wiało, to i wodne bałwany pchało na piasek w stopniu uniemożliwiającym nam przejście suchą stopą z punku A do zaplanowanego punktu B. No to po kamykach, po kamykach - ku uciesze małej M., bo i cóż to za frajda dla zdrowej, rezolutnej dziewczynki łażenie po plaskatym piasku, choćby i zalewanym coraz to świeżą falą! Zdecydowanie atrakcyjniej jest po kanciasto nastroszonych kamyczkach umacniających klifowy brzeg. Że narażanie się na potknięcie i rozbicie kolana tudzież utratę dolnej lewej dwójki? Phi! Nie z nami takie numery!
Dotarłyśmy więc bez krwawych przygód do miejsca, w którym mogłyśmy bez ryzyka zimnej lutowej kąpieli zejść na piasek, i dalejże spacerować. Chwilę wcześniej wymieniłyśmy się z I. obustronną radością z zabrania aparatów foto, bo ojeju, jaka fala, jaka fala!
Zaraz więc na tę falę rzuciłam się (z tym że nie dosłownie) i pstrykać zaczęłam, tracąc na chwilę dziewczęta z oczu. Nie tak od razu - najpierw jeszcze kątem oka zarejestrowałam je w pewnym oddaleniu i nic nie wskazywało...
Ale po kolei. Trzaskam więc te fotki, naparzam kadr za kadrem, nie za każdym razem nadążając za oszalałymi odmętami.
Jakie piękne rozbryzgi na falochronie mi umknęły! Bo aparat się wahał, zastanawiał, a w szczególności powolna tego dnia migawka. Ale przecież to dopiero początek, do zmierzchu jeszcze ho, ho!, bateria zużyta ledwie w połowie, zresztą w kieszeni zapasowa, świeżutko naładowana, no to co nam może pokrzyżować szeroko zakrojone plany fotomorskograficzne?
Ano, są takie chochliki plażowe, o jakich się nawet filodendronom nie śniło, a które potrafią... Bo oto już słyszę zatroskane, jakby przepraszające słowa I., które niezupełnie do mnie docierają, ale których sens sobie bezbłędnie dopowiadam, patrząc na nogawki spodni małej M. A więc jednak niekontrolowana kąpiółka! Ożeż, i by to! No to wracamy, lecimy do auta; dobrze, żeśmy nie uszły daleko, lećcie szybko, ja jeszcze pstryknę z siedemdziesiąt kadrów i natychmiast was dogonię!
No dobra, najwyżej dwadzieścia w biegu ciachnęłam, bo mus był jednak dziecię ratować. W samochodzie nastąpiło szybkie zzuwanie butów z M., okrywanie kocem i grzebanie w worku z ubraniami po Igorze, które przygotowane do oddania wożę ze sobą już około dwóch miesięcy. I jakie szczęście, że się tak ociągałam z rozstaniem z wyrostkami ubraniowymi, bo oto wspaniałe rajtki i skarpetki wynalazłam, w sam raz na M., i to nienoszone wcale, bo zanim odnalazłam je w zapobiegliwych szufladach i szafach, to Igor siedem razy zdążył je przerosnąć. Osuszone i ocieplone dziecko zawinęłyśmy w koc, zaopatrzyłyśmy w ulubione owocki w czekoladzie i fruuu z powrotem do chałupy.
I jak sobie pomyślę, że pięć minut przed kulminacyjnym momentem z wielkim zaangażowaniem tłumaczyłam małej M., dlaczego nie może zasuwać po palikach w głąb morza wobec tak narowistej kipieli, na co miała wielką ochotę i co nawet w niewielkim stopniu wypróbowała, to mnie śmiech ogarnia i zastanawiam się, dlaczego nie przeprowadziłam podobnego szkolenia I., która dała się zaskoczyć fali, gdyż ta pojawiła się zupełnie nie tam, gdzie powinna. Bo przecież TAM miała stać mała M. i ładnie wyglądać na zdjęciu! :)
Cóż, nikt nie jest doskonały. Moim fotkom też daleko do ideału, ale komu tęskno do Bałtyku w lutym, ten chyba nie pogardzi.
Ej, ty, już napstrykałaś?
No to fruuu do chałupy!
Miłego dnia! Zwłaszcza że czwartek to już podobno taki mały piątek. ;)
To pisałam ja, JolkaM.
PS. Jakby komu było jednak mało tych fotek, to wstępnie jesteśmy już z dziewczynkami umówione na następny spacer nad morzem. I niestraszne nam jakieś tam bałwanki morskie - wszak tobołek z ubraniami na zmianę wciąż wożę w bagażniku. ;)
J.
Aha, nieustająco zaleca się równie ciepłą jak wyżej wzmiankowana Skarpetkę (klik)
Co morze, to morze. Pies drapal, ze stale wieje, ale za to jakie widoki... :)))
OdpowiedzUsuńA, właśnie, z tego braku łączności nie napisałam Ci, Aniu, że widoków to w zasadzie nie było, bo się jakoś na nasz przyjazd zachmurzyło - nie licząc tych na cudowne rozbryzgi fal. I na ptaszki. :)
UsuńOraz uprzejmie donoszę, że mam już sieć na swoim stanowisku domowym - teraz to będę pisać! ;)
Ach, Jolu, co Ty narobiłaś! Tak mi się teraz tęskno za morzem zrobiło! Wyobraziłam sobie, że tam stoję - przed tą potęgą, i ...resetuję się całkowicie. Wszystkie bieżące problemy odchodzą precz, a ja podziwiam, wącham, chłonę każdą komórką ciała ten majestat, dzikość i ogrom. Na szczęście czytając Twoją opowieść czuję się trochę jakbym tam była. Pewnie bałabym się o tę odważną dziewczynkę, która zyskała mój szacunek, a nawet szacun, że ma tak wieka chrapkę na przygodę i niestraszne jej nawet morskie fale na falochronie, i to lutym! :)
OdpowiedzUsuńWidzisz jak nie popłaca być zorganizowaną i terminową? Gdybyś tę paczkę oddała, mała M., mokra by do domu wracać musiała!
Cieszę się, że jesteście umówione na następny spacer. Torby z ciuchami nie oddawaj. :)
Czy Ty wiesz, jak mnie wystraszyłaś, Gocha tym "co Ty narobiłaś!"? Myślałam, że ten nocny i cichcem sprawiony post coś porobił - o mało zawału nie dostałam, zanim dotarłam do pointy Twojego komcia. :]
UsuńW sprawie "stoję tam i się resetuję" - ha, ha, stoisz i się resetujesz, tere-fere. Już widzę, jak dzieje się mniej więcej to samo co z I. i z M. Czujnym trza być nad takim morzem, nno!
Zgadzam się zdecydowanie z Twoim zdaniem na temat M. - ta dziewczynka ma charakter! :)
Ech! Wczułam się w małą M. Jako dziecko też właziłam tam, gdzie tylko mogłam; drzewa wysokie murki, z których uwielbiałam skakać... Zawsze musiałam przejść po zwalonym drzewie albo włazić na ułożone po ścince kłody i hmmm... teraz też to robię. A na taki spacer nad morze chętnie bym poszła, nie zważając na chmury i godząc się na ryzyko nieplanowanej kąpieli :))))))))))
OdpowiedzUsuńNo masz! Taka kąpiółka w lodowatej wodzie to sama esencja życia jest! :)
UsuńM. prawdopodobnie też tak uważa, bo wcale nie chciała wracać. Udało nam się jednak przekonać ją, że dalszy spacer z mokrymi nogami nie jest najlepszym pomysłem i go jednak przełożyłyśmy. Ufff! :)
Kocham morze tęsknie za jego widokami, szumem i dziękuję, ze mogłam się chociaż na zdjęciach na nie napatrzeć. :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie - zwłaszcza że nawet nóg nie zamoczyłam. ;)
UsuńJak ja tęsknię za morzem, już nawet nie pamiętam kiedy byłam ostatnio.Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńHalinko, porzuć na chwilę swój Bukowy Las i odwiedź morze, przypomnij sobie, jakie to przyjemne jest. Zwłaszcza teraz - potem, kiedy tłumy na plażach, to już ja na przykład nie daję rady...
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)
Fotki z żywiołem, to na pewno! Tęsknie za naszym Bałtykiem.
OdpowiedzUsuńJest może cokolwiek surowy... w percepcji, ale ma swój urok, zdecydowanie!
UsuńDobrze, że zdążyłaś trochę tych fotek napstrykać :)) Tęskno mi za morzem, ale jak się w sobie zbiorę, to wsiądę w pociąg, albo i dwa lub czy i dojadę na północ :)
OdpowiedzUsuńO to, to, Lidio! Ja to nawet mam taki jeden pociąg dla Ciebie, który muszę jak najszybciej wstawić do jakiegoś wpisu, bo się przeterminuje. ;)
UsuńPozdrówka!
Piękne zdjęcia z tęsknotą oglądałam. Pozdrawiam cudowne morze nawet w Lutym. :)
OdpowiedzUsuńJak pojadę następnym razem, to z listą osób, które tęsknią i przekażę Bałtykowi ukłony. :)
UsuńŻe też Cię tam pognało w taki ziąb... Aczkolwiek prawdą jest, że bliskości morza zazdraszczam Ci o każdej porze roku. Nie oddawaj nigdzie ubranek Igora - widzisz, jak to nigdy nic nie wiadomo? Na Ciebie też się nadadzą, jeśli poniesie Cię na falochron, by posłuchać z bliska tupotu białych mew.
OdpowiedzUsuńŁał, ale mnie poniosło...
No a co, miało mnie pognać w upał, żeby deptać ludziom po kocykach?!
UsuńTupot mew, he, he, Jak już się tym taborem wybierzesz na turne, to nie omieszkamy se posłuchać tuptania wspólnie. :)
Bardzo dziękuję,bom stęskniona takich widoków.
OdpowiedzUsuńJak już trafiam nad morze, to latem i fal nie ma , a nawet jak kiedyś w lutym bywałam to też nie trafiłam:(
No wiesz! Mnie się wydaje, że fale są zawsze. Widać jeżdżę tylko w TE dni. ;)
UsuńMnie też tęsknota za morzem dopadła. Tylko ten lodowaty wiatr... Może jeszcze trochę poczekam.
OdpowiedzUsuńAż się ociepli, w końcu morze nie zając:)).
Morze nie zając, ale czapka i szalik załatwiają kwestię wiatru. Aha, i coś tłustego na twarz. I heja! Zdecydowanie polecam. :)
UsuńPiękne zdjęcia! Odpoczywaj Gosiu, ładuj swoje akumulatory i ciesz się morskim powietrzem :)))
OdpowiedzUsuńLoono, mam nawet taki "apel" w stopce "Dobra zasada: nie czytasz - nie komentuj".
UsuńBędę wdzięczna.
Piękne zdjęcia i zabawnie opisana pasja "uwieczniania". Tym razem nie zazdroszczę, bo już w sobotę jadę....nad morze. Na kilka dni, ale pierwszy raz w zimie. Będę się napawać widokami bez względu na pogodę. przynajmniej tak postanowiłam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że się wybierasz, Ewo. A gdzie będziesz, w której części?
UsuńŻyczę Ci cudownego napawania, pięknych chwil i dużo słońca! :)
Do Jastrzębiej Góry jadę. Już jutro!
UsuńA, to bardziej tak na wschodzie. Bo ja to w zasadzie sam środek, czyli wszędzie daleko. ;)
UsuńZasuwaj się pakować! Uściski! :)
Uwielbiam nasze morze, ale z racji tego, że mam tak daleko bywam tylko w lato ;) Nie moge się doczekać jak kiedys uda mi się zabrać naszego Niko :)
OdpowiedzUsuńNo to powodzenia - do lata już niedaleko! :)
UsuńNo cóż , morza prawie nie znam . W swoim dość długim już życiu byłam zaledwie kilka razy , Allle takie fale to wyzwanie dla fotografa ,dla fal bym pojechała nawet w lutym :))) Fajne zdjęcia pomimo wszystko zdążyłaś zrobić :))
OdpowiedzUsuńJeżeli na wycieczkę jadą z nami dzieci to trzeba być przygotowanym ,że najprawdopodobniej będzie się działo ,ale za to nie jest nudno :)))
Ja się dzisiaj resetowałam :)) Nad morzem nie byłam ,ale rybki oglądałam ,dużo rybek ,były nawet rybiska i jeszcze coś wiekszego , dużo większego i takie zębiaste też było ,z takom paszczo ;)) No gdzie byłam hehehe ?
ja wiem :) rekiny wrocławskie odwiedziłaś na pewno :)
UsuńJa też wiem! :)) A ja jeszcze nie byłam, boję się, że będę przeżywać "biedne zwierzątka" :(( Tak mam.
UsuńElaja pisząc o zębatych miałam na mysli krokodyle w Afrykarium ,ale mi dzisiaj bestie zapozowały :)
UsuńRekinów nie dam rady dobrze sfotografowac swoim aparatem , za szybkie :))
Gosia może spróbuj ,moim zdaniem warto :)))
No to już się wydało, co to te Twoje rybki. :) Mam od wczoraj kłopot z łącznością, teraz piszę ze stanowiska Igora, bo moje zaniemogło, a ewentualny naprawiacz na dyżurze. :(
UsuńMario, uważam, że czas nadrobić zaniedbania - rzucaj wszystko i nad morze! Jestem pewna, że jeszcze kilka sztormowych dni ma ono na najbliższy czas w planach. ;)
Piękne zdjęcia. Jolu, zrobiłaś mi wielką przyjemność tymi zdjęcia, kocham polskie morze :):):) A z L
OdpowiedzUsuńPozdrowię je od Ciebie za najbliższym pobytem. :)
Usuńja nie pogardzę, kocham Bałtyk "nie w sezonie"! piękne zdjęcia, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie. :)
UsuńKochani, Jola ma problem z siecią, dlatego milczy.
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
Nigdy nie widziałam morza zimą.
OdpowiedzUsuńJeju! To trzeba koniecznie zmienić! Polecam, jeśli tylko się da. :)
UsuńOj i piekno i straszno, i mokro i tajemniczo za Twoimi drzwiami. Piekne zdjecia. Zaczynam czytac reszte, bo trafilam tu przypadkiem i zamierzam zostac na dluzej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnno, tylko się nie zgub między nami - mną i Gosianką. Niektórym odwiedzającym wciąż trudno się połapać, która pisze. ;)
UsuńMiłego buszowania Za Moimi Drzwiami, to jest Za Jej Drzwiami, Gosianki. :D
Aha, też pozdrawiamy! :)
Bałtyk jest cudowny na fulla i zawsze :-)
OdpowiedzUsuńPrzekażę mu słowa zachwytu Twego, Sowo. :)
Usuń...Jolu a która to część morza bo mi niestety znana jest tylko Łeba. Oj tęskno do morza, piasku i spacerów...
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach są bałwanki w Jarosławcu.
UsuńPozdro! I niech czas do spacerów szybko zleci. Ale bez przesady - wiosna też ma być! Wszystko po kolei. ;)
Jolu, czy Ty dostałaś rozkaz od GosiAnki, by musowo pstrykać dużo zdjęć??? :D :P Węszę tu drugie dno ;)
OdpowiedzUsuńA takie wzburzone może i taka szara pogoda to mnie się podoba :)
Alu, rozkazu szczegółowego nie było, ale najprawdopodobniej się zaraziłam. ;) Ale zauważ, że w najdramatyczniejszej chwili to jednak zdjęć nie pstrykałam. Nie robiłam też fotek przemoczonych butów i spodni, owiniętej kocem M. i wiele jeszcze scenek odpuściłam. Aha, i nie zrobiłam zdjęć Piwnicy, do której potem poszłyśmy z I. na kawę, herbatę i na torcik. A Piwnica warta zdjęć - kiedyś zrobię. :) A jeszcze chętnej Cię do niej zaproszę. :D
UsuńFotki piękne :)... Zachwycam się.... Miałam w lutym jechać nad Bałtyk, ale przełożyłam na czas bliżej nieokreślony...
OdpowiedzUsuńAbi, tylko nie odkładaj za długo, bo potem to już całkiem inny... urok. ;)
UsuńPiękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńOj pojechałoby się... Ale ode mnie do morza to 12h autem... :(
A prawa jady brak ;D