Dziś na tapecie trzeci dzień naszej wizyty u Gosi. Zgodnie z zapowiedzią relacja została przygotowana przez Igora, czyli młodszego Rufiowego. To jego debiut, więc się uprasza o wyrozumiałość, kciukasy oraz brawa. ;)
***
Dzień trzeci, podobnie jak pierwszy i drugi, obfitował w wydarzenia. Zacznę od początku.
Ranek jak zwykle - spacer z Rufikiem, nakarmienie zwierzaków i samych siebie, i inne poranne czynności. Niestety Gosianka musiała pójść do pracy, więc wraz z JolkąM zostaliśmy sami. Jednak i my długo w domu nie zabawiliśmy i wyruszyliśmy w stronę pętli tramwajowej. Po drodze mieliśmy małą przygodę związaną z pomyłką i skręceniem nie tam, gdzie trzeba, przez co jeden tramwaj nam zwiał, za to na drugi już nie musieliśmy czekać! (bo akurat on czekał). Najpierw odwiedziliśmy ogród japoński,
gdzie w upale i spiekocie JolkaM fotografowała kwiaty, drzewa, kamyki, ważki i gołębie.
W niektórych fotografowanych drzewach ukrywały się niespodzianki. :)
Jak widać, fotografowałam też lelije. ;)
Potem kurs na dworzec, by kupić bilety na powrót, i znów w domu, spacer z Rufim, i już zajadamy się, oczywiście przepyszną, zupą kalafiorową. Po obiedzie - pakowanie części rzeczy i odwiedziny u Marii.
Kot Myk badawczy. :)
I cała galeria stworachów Marii! A ściślej biorąc - niewielka jej część.
To pracowita dziewczyna. :)
To pracowita dziewczyna. :)
Oraz jeden Mnemo-lud oblegany przez paparazzich. :)
Lud zbliżony.
Myk - coraz bardziej śmiały - na osławionej drabinie. :)
Patrzcie i podziwiajcie!
Tam wymieniliśmy się podarunkami,
Oraz podziwiajcie Pana Korkownika (pomysł i wykonanie Marija z Wrocka),
który obecnie zamieszkuje wieś w Zachodniopomorskiem
i jeszcze Pana Kotka (w tle nadpalone słońcem gumno dla Hany),
także pomysłu i wykonania Marii, obecnie zamieszkującego na Pomorzu.
Dziękujemy, Mary! :)
który obecnie zamieszkuje wieś w Zachodniopomorskiem
i jeszcze Pana Kotka (w tle nadpalone słońcem gumno dla Hany),
także pomysłu i wykonania Marii, obecnie zamieszkującego na Pomorzu.
Dziękujemy, Mary! :)
ja zapomniałem zabrać czapkę i w ten sposób po spakowaniu reszty rzeczy musieliśmy jeszcze wpaść po nią po drodze na dworzec (ale za drugim razem prezentów już nie było - dopisek JolkaM). Wtedy nastąpiło pełne smutków pożegnanie, które zostało zakończone gwizdkiem konduktora. I znów w wagonie. Tym razem z ładunkiem w transporterku w postaci Kali i Mali, ale bez listu, o którym już post był.
***
Tak napisał Igor. Rany, jak lakonicznie! Przecież tak być nie będzie! Po zapoznaniu się z projektem POSTA (ha, ha, to ma być post!), natychmiast przymusiłyśmy młodzież do rozwinięcia tematu i w tym celu młodszy Rufiowy otrzymał rozpoczęte zdania pomocnicze, które miał za zadanie dokończyć.
Uwaga, uzupełnienie.
1. Podczas pobytu u Gosianki czułem się... Odp.: Wspaniale.
2. W domu najbardziej lubiłem spędzać czas w/na... Odp.: Z kotami.
3. We Wrocławiu moją uwagę zwrócił/zachwyciłem się... Odp.: Ilość ludzi spacerujących z psami w parku.
4. Kotki sprawiły, że... Odp.: Czułem się jak w domu.
5. Marzę o tym, żeby... Odp.: Spotkać się ponownie.
6. O Rufim mogę powiedzieć, że... Odp.: Ma niesamowitą cierpliwość do kotów.
7. U kotów rezydentów zauważyłem... Odp.: Na paszczach stoicki spokój.
8. W japońskiej restauracji czułem się... i najbardziej smakowało mi... Odp.: Wyśmienicie. I pierożki gyoza.
9. Jako fotograf... Odp.: Zrobiłem mnóstwo zdjęć.
10. Za rok... Odp.: Na pewno tam wrócę.
Ha! No nie wiem, nie wiem, czy po takim wymuszonym sprawozdaniu zostaniemy znów podjęci we Wrocku (ja na pewno, moja relacja była... wyczerpująca!). :)
Ach, ta dzisiejsza młodzież! Za moich czasów…
Miłego dnia!
Była to kooperacja JolkiM i Igora M.. :)
Suplement
Na koniec sowa, bo lubimy sowy. Ten szklany egzemplarz uwił sobie gniazdo na słynnej drabinie Marii.
Miłego dnia!
Była to kooperacja JolkiM i Igora M.. :)
Suplement
Na koniec sowa, bo lubimy sowy. Ten szklany egzemplarz uwił sobie gniazdo na słynnej drabinie Marii.
A skoro o niej mowa, to bardzo dziękujemy Mary za wspaniałe spotkanie przy drabinie właśnie (choć nie tylko - nigdy nie zapomnę smaku wybornej galaretki!). Trwało zdecydowanie za krótko, ale tym bardziej zaostrzyło nam apetyty na kolejne. Mary, pozostań w gotowości! Uściski! :)
JolkaM
JolkaM
Jola, nie czytaj! :P
OdpowiedzUsuńIgor, super post! Krótko (wcale nie aż tak!), zwięźle i na temat! A nie takie przydługaśne posty co niektórych... Tak trzymaj! A co! :))))
Mario, jestem zachwycona żółtą drabinką i Twoimi tworami :))
Nie czytać? Ależ oczywiście, że nie czytam, ja nigdy nie czytam. :D
UsuńBez zbędnego rozpisywania się, ale... od czegoś przecież trzeba zacząć :)))))) Fajny post, a stworki Marii super :)
OdpowiedzUsuńTaaak, rozpoczęcie i mnie... roztkliwiło. :))
UsuńIgor, tak trzymaj! :) no to zadanie wykonane, bardzo ciekawe relacje, a zdjęcia niektóre to wręcz konkursowe :)
OdpowiedzUsuńelaja
Elu, a które Ci się tak podoba, bo to może akurat moje? ;)
UsuńNa pewno któreś z moich! :) Mogę się założyć!
UsuńNo jasne! Tylko Twoje, Igor! :)
UsuńEkhm, czuję się jakaś taka... odrzucona.
UsuńHana, czy Ty mnie słyszysz, czy Ty mnie nie słyszysz?
Słyszę, słyszę, ale że co? Nie bój się, Tyś moja!
UsuńEch, bo wiesz, tu "tyś moja", a tu pikanteria i fotel obrotowy... A tam, mimo wszystko jestem optymistką. ;)
UsuńToż ten fotel dla pikanterii właśnie!
UsuńPost spoko :) Krótko i na temat, znamy to z autopsji i się nie dziwimy ;) Nic a nic.
OdpowiedzUsuńStworki są zachwycające, podobnego korkowca mamy w domu, od Marji oczywiście. Bardzo pomysłowa ta drabina, a kociamber ma gdzie siedzieć :)
Fajnie było zobaczyć znajome widoki z Ogrodu Japońskiego. Pięknie tam jest.
UsuńDrabina jest naprawdę świetna. I w dodatku ma przeszłość - to nie jakaś pierwsza lepsza, dajmy na to, chińska z marketu. :]
UsuńMa przeszłość bardzo pracowitą , tatuś tak do końca nie był by zachwycony ze zmianą jej funkcji . On się z nia przemieszczał po mieszkaniu jeszcze po osiemdziesiątce , a tu takie młodziki wyrzucili pieniądze na lżejszą ;)
UsuńNo właśnie, ta dzisiejsza młodzież... ;)
UsuńCzytelnie, zwięźle i na temat !! Nie czepiać się !! ;o)
OdpowiedzUsuńOkej, okej.. :)
UsuńNo właśnie!
UsuńHukać możemy, ale się nie czepiamy!
:))) Widzę, że hukanie robi karierę. :)
UsuńHe, he, he...
UsuńRaczej: hu, hu, hu!
UsuńDziewczęta, strzeżcie się konkurencji! Bardzo fajna relacja, gratulacje Igor!
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale chyba konkurencji dla dziewczyn stanowić nie będę. :)
UsuńCały czas w gotowości jestem ,aż się gotować zaczynam od tej gotowości ,a moze to ten upał ;) No nie od wczoraj upału nie ma ,a jam cały czas gotowa , prawie że ugotowana :))
OdpowiedzUsuńBardzo miło było mi poznać ciebie JolkoM i Igora ,Gosiankę już znałam ,ale cieszę się że mogłam was wszystkich gościć u siebie :)))
Czy ja tak dużo plotłam o tej drabinie ?
Relacja Igora ,może niezbyt rozwlekła ,ale treściwa jest :))))
Igor dobrze jest ,nawet bardzo dobrze :)))))
Mary, aż tak dużo nie plotłaś o drabinie, ale akurat w sam raz tyle, że mi się zapamiętała i gdy ją zobaczyłam, to byłam akuratnie usatysfakcjonowana - właśnie taka miała być! :)
UsuńAha, i miałam nadzieję, że nam się nie oberwie za samowolne zamieszczanie zdjęć z Twojego pokoju-pracowni-galerii, w której mieliśmy zaszczyt i przyjemność przebywać. Następnym razem piszemy się na jakieś warsztaty. :)
Mogą być warsztaty ,chyba nie zapomniałam jeszcze jak się uczy ;)
UsuńJa się zgłaszam!
UsuńHej, Igor, nic tylko pisz i juz. i fotgrafuj - ucz sie i pracuj pod strzecha swej chatki a bedziesz pociecha ojca i matki! jak mowi wieszczu.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre sprawozdanie, moezesz isc na fotoreportera, jak juz z tej chatki pojdziesz ;))
swietne te stwory Marijowe! swietne.
w Ogrodzie Japonskim to ja na tych stawach na lyzwach jezdzilam, jak bylo tylko mrozno a nie snieznie, bo tam nikt nie odsniezal - na Pergoli jak najbardziej bylo odsniezane, ale czesto byly kupy ludzi. to mysmy calom pakom uciekali dalej, pod te brzozy, ktore mi daly reumatywzm chyba - te czarne robaczkowate paproszki, co rosna na brzozach zamarzaly w lodzie, ale troche wystawaly, o to sie czlowiek potykal- ryyyms! na kolana. teraz kolana przepowiadaja pogode :)
ale zdjeciami z Ogrodu Japonskiego odmlodziles mnie o tysiacpincet lat! dzieki.
Krysiu, jeśli czarne, to może paproszki z olchy, one też twardsze są niż te brzozowe, to i bardziej dolegliwe mogą być. Zresztą mniejsza z tym, z jakiego drzewa - skoro kolanko teraz przepowiadające pogodę jest, to i tak już chyba za późno na roztrząsanie paproszkostwa. :)
UsuńBuźka!
no paproszki byly wredne, ale ogrod japonski byl wart kolanek buzka poczta zwrotna :)
Usuńigor,super! jolka, co to za poprawki? on siem wprawi!
OdpowiedzUsuńNo dobra, dobra, już nie poprawiam. :)
UsuńIgor, prawdziwy z Ciebie fotoreporter ! Może pomyśl o swoim blogu, co ?
OdpowiedzUsuńMarijo, zachwyca mnie żółta drabina ! Twój elegancki, w krawatku Myk. Uwielbiam stworaki Marii, a zakochałam się na zabój w drucianej wróżkomotylce. Jest przepiękna !!!
Dawno temu kupiłam takie płatki masy perłowej hurtowo ,bylo ich w woreczku kilkanaście . To były czasy ,gdy takie rzeczy kupowalo sie za grosze . Teraz o ile się orientuje są duże obostrzenia w imporcie takich rzeczy . W pokoju lekko zakamuflowane są jeszcze 4 świerszcze ,chyba ich nie odkryli :)))
UsuńMoim faworytem jest chyba jednak baranek, choć skłaniam się także ku ptaszkowi-kamykowi. Ten baranek na żywo robi jeszcze większe wrażenie, ponieważ faktura kamienia jest chropowata, taka... barankowata. Jeśli powiększyć zdjęcie, to trochę lepiej to widać.
UsuńPodziwiam wyobraźnię Mary. :)
Igor, Twoja Matka jest matkom nadmiernie krytycznom. Napisałeś konkretnie, rzeczowo - po męsku! Tak trzymaj, Chłopie!
OdpowiedzUsuńJa też się zakochałam we wróżko-motylce. Marija ma niesamowitą wyobraźnię.
Gdyby nie mizeria finansowa oświaty ,to moja wyobraznia byłaby uboższa ;) Ania z Zielonego wzgórza też maczała w tym palce ;) Tak bardzo chciałam jej dorównać ,a potem już samo poszło :)))
UsuńJa Anię też czytałem, ale u mnie to nie podziałało tak bardzo. :)
UsuńHa, jakbym nie była taka krytyczna, to być może byłoby tak, jak pisze niżej Mnemo, że dziecię by mi odpowiadało wyłącznie półsłówkami lub yhy-ami. ;)
UsuńO to, to, to Hanuś, nadmiernie, zdecydowanie nadmiernie! Igor, było super! Wszystko co potrzeba, bez babskiego gadania:) Marija, te twoje stwory są niesamowite! Masz kobieto fantazję! A Myk prześliczny i taki wytworny...
OdpowiedzUsuńMyk bywa różny ,także i wytworny ;)
UsuńI przystojny. :)
UsuńNormalnie jakiś taki... przedwojenny. ;)
UsuńSuper post! Fantastyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńWszystko piękne i u Marii prześlicznie i w ogrodzie też.
U Marii było mnóstwo do obejrzenia - tyle niezwykłości! No i Maria. :)
UsuńCieszy mnie to ,że i ja zostałam dostrzeżona ;)
Usuń:)))))
cholera, znowu czytam w zlych okurarach - i ciagle widze "Manie" zamiasta "Marii"....
Usuńczy na zdjeciu przed barankiem jest ptaszek?? pieeeekny, nawet jesli nie ptaszek :)
no i ozdobna drabina - ozdobna, bo swietnie zaaranzowana kotem...a te kfjatki w doniczkach to tak na stale stoja na tej drabinie? Przylutowane ? czy kotek taki ostrozny?
Myk jest niesamowiecie ostrożny, noc nie zrzuca! To niesamowite!
UsuńLudzie to ale majo koty...
UsuńHanuś, nie płakaj, ale TAKIEGO Czajnika to nie majo!
UsuńOj nie majo, nie majo...
UsuńHana, Hokusowi nagle przeszło i teraz to siła spokoju, grzeczności i opanowania!
UsuńSie chlopak narobil a ta Jolka go i tak batem! Co za baba!
OdpowiedzUsuńFantastyczny post, krótko i na temat. I tak czymaj Igor!
Oesu, co to za baba jest!
UsuńRację ma!
UsuńAle że ja mam czy Iwona ma? ;)
UsuńA ja siezachwycam, ze Igor lubi z mamą jeździc. Nie boczy sie jak wiekszosc mlodziezy i nie robi z siebie bardzo dorosłęgo faceta, któremu to i tamto nie wypada. Ma fajną mamę i sam tez jest fajny! I to jest piekne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam oboje smiałków - wędrowniczków oraz wszystkie przemiłę a wymienione w powyzszym poście osoby!:-))
Ja nie będę taki, więc podziękuję. ;)
UsuńJa też dziękuję, Olu. Także za miłe słowa. Oraz odzdrawiam. :)
Usuń:***
Igor, gratuluję świetnego posta. Naprawdę miło mi się czytało i oglądało. Dziękuję bardzo, że zechciałeś tu wystąpić gościnnie poganiany przez dwie fariatki blogowe, czyli mnie i Twoją mamę, z czego ja biorę na siebie większe fariactwo. :) Oczywiście, że jesteście oboje zaproszeni za rok, a nawet jutro, jeśli tylko zechcecie. Wasza wizyta to już najmilszy moment w całym roku, no i to już nowa świecka tradycja! :)
OdpowiedzUsuńMoże być jutro ;)
UsuńZaraz, zaraz, drugi urlop mam dopiero we wrześniu!
UsuńI ja byłam przed godziną przed Twoimi Drzwiami ( prawie), bo musiałam zrobić Pikuni USG na tej samej ulicy.
UsuńNie dziwię się, że Igor chce przyjechać, okolica jest piękna. Na wałach Pikusia szukała Rufika, ale na próżno.
I.
Bo chyba pora nie taka, nie Rufika.
UsuńPozdrówka, I. :)
Szkoda trochę, ale musiałam wracać do Maksiuputka. Na tym trawniku to bym się sama "wykiziała", taki mięciutki i zielony po ostatnich deszczach. Pikunia na szczęście nie ma zmian w USG, ale Aspat i Alat trzycyfrowe, świadczące o uszkodzeniu wątroby. Ciągle coś, dlatego ostatnio jestem lakoniczna w komentarzach. Ale również pozdrawiam serdecznie.
UsuńI.
Byliśmy koło 20. Jak zwykle :)
UsuńNajgorzej jak nasze zwierzaki chorują...
Igor, poradziles sobie wysmienicie, jeszcze kilka wizyt, a bedziesz pisac ksiazki. Nie przejmuj sie babami i ich marudzeniem, ze za malo slow. Nikt Ci w koncu za wierszowke nie placi.
OdpowiedzUsuńDla mnie bomba! :)))
Ba! Jakby mi płacili, to bym i z dziesięć razy tyle napisał!
UsuńSynu, jestem oburzona! Marsz do lekcji!
UsuńIgor - masz zdrowe podejscie. poza tym - nie daj sie mamci!!!! jakby co, to ja zakneblujemy, zalozymy worek na glowe i przywiazemy do fotela obrotowego. ale to w ostatecznosci :P
UsuńIgor, czy Twoja Mama nie mówi Ci przypadkiem, że pokorne cielę dwie matki ssie? Bo jeśli tak, to ten fotel obrotowy z przywiązaniem nie może czekać!
UsuńI Ty, Hano...
UsuńOjtam Jolka, to tylko tak, dla dodania pikanterii:)
UsuńTo nie młodzież tylko... mężczyzna :D
OdpowiedzUsuńWypowiedź Igora jest... wyczerpująca ;-)))
Cieszmy się, że nie napisał
"Było ok" ;-)))
Właśnie, mogłem tak napisać, ale tego nie zrobiłem!
UsuńNo masz, chyba zawarliście we Wrocku jakąś sztamę za moimi plecami... ;)
UsuńIgor, synku, żeby tak wszyscy faceci w Twoim wieku i nawet Ci dekadę starsi potrafili pięknie relacjonować wizyty. Brawo!!! Mam nastolatka w swoim otoczeniu, ktory na każde pytanie odpowiada "fajnie" , albo ychy....... zdania proste dla niego już są złożone:)))
OdpowiedzUsuńW końcu mogłam zobaczyć Marii koelkcję, matkozcórką, ale Ty te stwory fajne robisz!! Szfszytkie fajne, ale mnie ten kurak z żółtymi nogami urzekł. I dumna jestem, że mój Mnemolud wisi w takim paradnym miejscu, wszak wszyscy spogladają w lustro, a tam on!!!!!!!
Mnemo, kochana, na zdjęciach to jest może jedna czwarta (a może jeszcze mniej) tego, co pokój Mary zawiera. To jest bardzo pracowita i pomysłowa dziewczyna. :)
UsuńMnemolud tak sie tam wpasował ,że wygląda jakby tam był od zawsze :)))) Pasuje do reszty ,cieszę się ,że go mam :)))
UsuńNo to duśmy Mary, żeby tego bloga założyła, będzie nam pokazywać te wszystkie cudeńka:)))
UsuńMary, co Ty na to???
Duś, duś, Marija, duszę, jako i mnie bloginki dusiły swego czasu. Teraz żałuję, że tak się ociągałam!
UsuńMnemolud wyglada na szczesliwego i zadomowionego ze hej!
Usuńdolaczam sie do duszenia.
Rozważam taką możliwość co jakiś czas ,ale jak na razie na rozważaniach sie kończy . Pałera mi brakuje ;) Poza tym każdy blog to pożeracz czasu ,a juz własny to masakra ,to kto wtedy te cudaki będzie robił . A jeszcze zdjęcia im trzeba zrobić ,o esu ;)))))
UsuńE tam, Marija, kwestia organizacji to jest. Dusiu, dusiu...
UsuńDeptu, deptu....nie odczepimy się, wiesz?:)))))
Usuń" W niektórych fotografowanych drzewach ukrywały się niespodzianki. :)" - Ooo, sliczny strach na wróble (znaczy się na japońskie gołębie).
OdpowiedzUsuńI wszystkie zwierzątka i ptaszki bardzo ładnie uchwycone w obiektyw (również te działające na wyobraźnię artystycznie).
Igor, debiut reporterski i fotograficzny udany :). Co z Ciebie wyrośnie jak już urośniesz! :D
Echo, ja też Cię pozdrawiam! :)
UsuńPodpisano: śliczny strach na wróble zwane japońskimi gołębiami. ;)
Pod pochwałami Igora podpisuję się chętnie i zauważyłam jeszcze coś: On się świetnie wpisał w blogowe towarzystwo. Na komentarze przytomnie i dowcipnie odpowiada, nie kryguje się - jest nasz!
OdpowiedzUsuńGratuluję Jolu, świetnego masz Syna.
U Mariji pięknie i magicznie jest.
Fajnie mieć Igora po swojej, tzn po blogowej stronie :)
UsuńChcialam tylko powiedziec, ze dzis dopiero wpadlam na wpis Jagodki. Malgosia byla tez moja przyjaciolka.
OdpowiedzUsuńI.....ciezko mi bardzo.
K.
Jaki ten świat mały...
UsuńO rany, Kasia, czytałam ten wpis i pomyślałam o Tobie, jednak nie przypuszczałam, że to Twoja Małgosia.
OdpowiedzUsuńA ja wiem od Gosi o Małgosi; nigdy jej nie znałam, a jednak jej odejście i mnie nie było obojętne...
UsuńIle tych przypadkow, nie-przypadkow w Kurniku....
UsuńKasiu, czy pisałaś gdzieś o Małgosi?
Usuń