Kocie zmartwienia zajmują mi ostatnio większość czasu. Nie dość przecież, że zaginął nasz ukochany kocurek, ważny członek naszej rodziny, to na dodatek zawitał za naszymi drzwiami niespodziewany i nieproszony gość, czyli Janek (na takie zmieniłam imię Niekajowi). Trzeba przyznać, że i on się o wizytę nie prosił. Można powiedzieć, że zbieg okoliczności sprawił, że kotek został "upolowany".
Teraz jest u mnie i ponieważ nikt go nie szuka, na ogłoszenia papierowe na miejscu znalezienia, na ogłoszenia w necie i w schronisku kompletnie nikt nie zareagował, to muszę podjąć decyzję, co zrobić z nim dalej.
Są dwie opcje:
- wypuścić, gdzie został złapany z nadzieją, że jednak ma swój dom i do niego wróci,
- szukać mu nowego domu.
Koty zawsze opowiadają swoją historię dostępnymi im środkami, a jest ich sporo. Jaką historię opowiada Janek? Co można wywnioskować z jego zachowania?
Krótko zbiorę to wszystko razem, a na koniec przedstawię Wam moją co do niego decyzję. Okupioną niepewnością i dręczącą mnie wciąż troską.
1. W miejscu, gdzie był złapany, był widywany zaledwie od kilku dni (dlatego pani I. i dwóch innych sąsiadów zareagowało na ogłoszenie o zaginionym Kayronie).
2. Złapał się między 3. a 6. w nocy.
3. Był niesamowicie płochliwy, przerażony (zdziczały?).
4. Był zapchlony i zarobaczony.
5. Miał wielki kamień nazębny i stan zapalny dziąseł, który do teraz leczymy.
6. Na brzuchu i ogonie był skołtuniony.
7. Na główce miał łysą plamę (grzybiczą?), która już zarasta.
8. Kotek jest szczuplutki, chudziutki, bez odrobiny tłuszczu, a jednak nie powiedziałabym, że zabiedzony.
9. W domu ogromnie się bał i nie wiedział, jak się zachować. Na początku spędzał cały czas za szafkami w kuchni, a kiedy wychodził, biegał po domu, miaucząc bezustannie i próbując wyjść.
10. Przestraszały go odgłosy domu: czajnik, ekspres do kawy, telewizor.
11. Kotek nie rzuca się na jedzenie. Je malutko, niełapczywie.
12. Teraz już grzecznie śpi ze mną w łóżku, wydaje się zadomowiony, ale jeszcze nie umie się bawić.
Fakty są takie, że Janek nie mieszka w żadnym z domów w miejscu, gdzie się załapał. Czy jego zaniedbanie świadczy o bezdomności?
Czy jego zdziczenie świadczy o tym, że błąka się już jakiś czas, a w tamtej okolicy pojawił się właśnie od kilku dni?
A może ktoś go tam wywiózł i porzucił albo np. przywiózł ze sobą na wakacje i on uciekł? Czemu w takim razie nikt go nie szuka?
Janek jest absolutnie uroczym kotem. Młody, ma ok 4 lat. Nie dość, że przepiękny, to jeszcze jest kompletnie nieagresywny, nawet syknąć nie umie, a o pazurkach mowy nie ma. Jest bojaźliwy, ostrożny, jednak jak już się odważy, garnie się do człowieka, tuli, ociera, całuje.
Nie miałam jeszcze kota, który byłby aż tak tulący! On wyciąga łapki i prosi o wzięcie go na kolanka jak dziecko! Potem wtula się w szyję, ociera bródką o brodę, całuje, grucha jak gołąb, tak jak to robią maine coony. Tak w ogóle to mi serce pęka niekiedy, jak na niego patrzę... Nie dziwię się, że ludzie się pomylili...
Janek nie reaguje na prychania Amisi i Stefy, nie wykazał strachu na widok Rufiego, jest idealnym kotem na dokocenie i do domu z psem. Ponieważ nie ma w sobie agresji, myślę, że jest też dobry dla rodziny z dziećmi (mądrymi dziećmi mądrych rodziców).
Nie chciałabym go skrzywdzić - to mój nadrzędny cel, jednak nie mam pewności, czy skrzywdzę go wypuszczając, skąd wzięłam, czy znajdując mu nowy dom... Mam taki charakter, że mocno to przeżywam, stąd te rozważania - pewnie niezrozumiałe dla wielu.
Przez długi czas myślałam, że go jednak wypuszczę, ale... Jest tak wiele tych "ale", że zdecydowałam inaczej. Kotek będzie szukał swojego nowego domu, domu z możliwością wychodzenia, domu, gdzie ktoś go nie wypuści od razu na dwór, tylko mądrze i spokojnie go przyzwyczai do siebie i okolicy.
Czy to jest dobra decyzja? Nie wiem. Spytałam o to Janka. Jeśli coś by odpowiedział, bo to wielka gaduła, która zazwyczaj odzywa się, jak się do niego mówi, to znaczyłoby, że chce być wypuszczony. Tym razem, choć słuchał uważnie i patrzył mi w oczy, milczał jak głaz.
Bardzo proszę, zastosujcie dziś zasadę: nie czytałeś, nie interesuje cię - nie komentuj. Ja wiem, że to tematy obce wielu, a zależy mi dziś na poważnych opiniach.
Życzę miłego dnia!
Ogłoszenie o Janku:
Cudny Janek w typie maine coona szuka domu na stałe.
Proszę o uważne przeczytanie ogłoszenia i zastanowienie się zanim państwo zadzwonicie.
Janek jest kotem w typie maine coona, choć jest dużo mniejszy, waży teraz 3,70 kg jest szczuplutki, same mięśnie. Można też dopatrzyć się w nim cech kota syberyjskiego.
Ma około 4 lata.
Kotek został znaleziony, niestety poszukiwania właściciela nic nie dały. Sądząc jednak ze stanu jego zaniedbania w momencie znalezienia kotek jakiś czas - nie wiadomo jaki - był bezdomny.
Janek jest absolutnie uroczym kotem. Nie dość, że przepiękny, to jeszcze jest kompletnie nieagresywny, nawet syknąć nie umie i o pazurkach mowy nie ma. Jest bojaźliwy, ostrożny, jednak kiedy już się odważy garnie się do człowieka, tuli, ociera, całuje.
Nie miałam jeszcze kota, który byłby aż tak tulący! On wyciąga łapki i prosi o wzięcie go na kolanka jak dziecko! Potem wtula się w szyję, ociera bródką o brodę, całuje, grucha jak gołąb jak to robią maine coony.
Jest jednak bojaźliwy i potrzebuje czasu aby się przełamać. W obecnym domu tymczasowym gdzie teraz przebywa zajęło mu to tydzień, ale jeszcze po dwóch lubi schować się za szafki i tam przesiedzieć kilka godzin. Kiedy jest więcej osób wciąż się boi, ale widać że to kwesta czasu. Kotek na początku był głośny, chodził i miauczał, bał się i w ten sposób to okazywał. Trzeba być gotowym na kilka nocy podczas których on może obudzić człowieka oraz dni kiedy to będzie uciążliwe.
Janek nie reaguje na prychania innych kotów, nie wykazał dużego strachu na widok psa, jest idealnym kotem na dokocenie. Trzeba go oczywiście przyzwyczajać bardzo pomału do wszystkich domowników i domu, ponieważ ze strachu może zareagować obroną.
Kocurek jest wykastrowany, odpchlony, odrobaczony i zaszczepiony przeciw chorobom zakaźnym. Nie jest łapczywy, je malutko (to się mam nadzieję zmieni). Kiedy został znaleziony miał kamień na zębach i w związku z tym stan zapalny dziąseł, teraz już kończymy jego leczenie.
Kotek jest spokojny i wyważony, choć mam nadzieję, że jak już się zaaklimatyzuje w nowym miejscu i poczuje bezpiecznie zacznie się bawić i szaleć.
Bezbłędnie załatwia się do kuwety.
Kocurek szuka domu, najlepiej z możliwością wychodzenia, w spokojnym miejscu, albo dużego mieszkania (on źle się czuje w ciasnych pomieszczeniach, potrzebuje przestrzeni). osoba, która go adoptuje nie może go wypuścić aż kot się przyzwyczai do nowego miejsca. To może potrwać kilka miesięcy - nie wiadomo.
Janek szuka osoby, która go pokocha i zadba o niego. To cudowny, miły zwierzak, bardzo polecam. Jest to jednak kot dorosły trzeba z nim postępować ostrożnie, pomału i mądrze.
Czekam na telefon od osoby która zaakceptuje go takim jak go opisałam, da mu dom i opiekę na zawsze.
Małgorzata
Śliczny jest :) Myślę, że poznałaś go na tyle dobrze, Gosiu, że podjęłaś dobrą decyzję. Kotek błąkał się pewnie od dłuższego czasu, skoro był tak zaniedbany i zdziczały. Wiadomo - dylemat pozostanie zawsze, ale Janek musi mieć już stały dom, a pewnie nigdy nie dowiemy się, co sprawiło, że spotkał go taki los.
OdpowiedzUsuńDzięki, Lidko, fajnie, że jesteś. :)
UsuńDodałam jeszcze sondę, kliknij proszę :) Strasznie jestem niepewna z tą decyzją.
:)
UsuńKliknęłam na opcję większościową.
Przeczytałam uważnie i myślę, że podjęłaś dobrą decyzję. Skoro Janek tak szybko przyzwyczaił się do człowieka (a może przypomniał relacje), garnie się do pieszczot, jest łagodny, to trzeba żeby znalazł kochającą rodzinę.
OdpowiedzUsuńSama bym go wzięła gdybym mogła.
Rozumiem Cię doskonale, a Kayron się znajdzie. Musi.
Gosiu, nie wypuszczaj.
OdpowiedzUsuńKażdy kot powinien mieć swoich człowieków,
a Janek choć jeszcze się boi
to z pewnością przyzwyczai się do mieszkania w domu
i będzie mu na pewno lepiej niż 'na wolności'.
Naszemu Antkowi też kiedyś było dobrze na działkach,
ale czy przeżyłby tam zimę, gdybym go nie zabrała?
Pierwszy tydzień przetrzymałam go w domu,
teraz wychodzi, czasami znika na wiele godzin,
ale zawsze wraca do domu i chyba jest zadowolony z faktu, że go ma.
Gosiu, podjęcie o decyzji szukania Jankowi domu jest najlepsza z najlepszych. Nawet, gdyby od dłuższego czasu się błąkał, a jego stan na to wskazuje, to w nowym kochającym domu będzie miał bezpieczeństwo, opiekę, jedzenie bez walki, no i przede wszystkim miłość, tulenie. I będzie miał do kogo mruczeć.
OdpowiedzUsuńBo nawet jeśli miał jakiś dom, to ktoś by go szukał. Bo gdyby miał jakiś dom, to nie miałby pewnie takiego kamienia na zębach, i grzybicy. A może właśnie dlatego ktoś go wyrzucił.
Bardzo mądrze zdecydowałaś. No, i Janek jest przepięknym kotem.
Rozczuliła mnie sycząca Stefcia :) I to, że Janek jest już ze wszyskimi. Oj, Gosiu, uwielbiam, nie powiem kogo, bo wydziedziczenia bym nie zniesła.
UsuńW pełni zgadzam się z Ewą. Można w tej okolicy umieścić informację, że został znaleziony, dla spokojnego sumienia.
UsuńSą informacje i nawet dzwonią do mnie ludzie, że to Kayron...
UsuńO kurcze.
UsuńPocieszające jest to, że ludzie reagują, nie wiem na ile chęć zdobycia nagrody a ile ludzka życzliwość,ale dobrze,że działa!
W żadnym wypadku bym go nie wypusciła tam gdzie go znalazłaś. Jak piszesz on nie był "z tamtąd" nikt go nie szuka. A jezeli ktos go porzucił, porzucił tak wspaniałego kota to juz nie wiem co to za człowiek. Ale nie oceniajac innych tylko sytuacje uważam, ze Jankowi potrzebny jest kochajacy dom z ludźmi którzy znajdą dla niego czas na mizianki i przytulanki. Więc decyzja Twoja moim zdaniem jest jedynie słuszna - szukamy domku dla Janka ...
OdpowiedzUsuńSzkoda ze ja nie mogę go wziąść :-(
A to czemu? :)
UsuńGosiu, mam małe mieszkanko i malusi balkon ..... i dwa kociaki .
UsuńTrzeci by nie dał rady, tym bardziej taki duuuży kot który powinien hasać po ogrodzie np u Abi, albo miec duuuzy balkon u kogokolwiek .....
Gdybym nie miala kotków to Janek juz byłby mój :-)
Skoro jak piszesz ,tak garnie się do człowieka ,to znaczy potrzebny jest mu dom >
OdpowiedzUsuńOby jak najszybciej sie znalazł taki krojony na jego miarę :)))
Przepiekny kot.Przeczytalam bardzo uwaznie i szczerze mowiac takiej Twojej decyzji sie spodziewalam.Jezeli nikt Go nie szuka, a byl tak zaniedbany, to nie mozna go wypuscic. Zycze mu dobrego domku i madrych Lysych. Caly czas mysle o Kayronku i czekam. A ja jutro wracam po roku do pracy :) A z z L
OdpowiedzUsuńJak było widać po jego stanie nie służy mu ta wolność bez człowieka opieki.
OdpowiedzUsuńJesteś z kotem, czujesz co dla niego dobre, też uważam że wypuszczenie go tam gdzie go złapaliście nie posłużyłoby kocurkowi, zwłaszcza, że garnie się do człowieka.
Po prostu sytuacja u Ciebie była dla niego nowa, Gosiu, znajdziesz mu dobry dom, jestem tego pewna.
Gosiu, nie wypuszczaj! Sama wiesz jakie są losy kotów wolno żyjących. A czy Janek płacze pod drzwiami chcąc wyjść? Jeśli nie to dla mnie jest jasny sygnał od niego, że woli zostać w domu :)
OdpowiedzUsuńNie łatwe to dylematy... Niestety często się tak zdarza, że nawet jeśli komuś ucieka kot, to właściciele nie szukają go zbyt długo dlatego trudno ich potem znaleźć jak się znajdzie kota.
A pani od Gandalfa odezwała się w ogóle?
Tak, Gandalf dawno się znalazł. Wiele osób nie aktualizuje swoich ogłoszeń. :(
UsuńA czy będzie chciał wychodzić? Nie jestem taka pewna..
OdpowiedzUsuńCo do jego przypuszczalnych losów- znając specyficzną szlachetnośc i uczucia Polaków do zwierząt, stawiam na to, że kota wywieziono w nieznane mu miejsce i zostawiono, właśnie w dzielnicy domków z ogródkami.Dotychczas w ten sposób były traktowane głównie psy.Są dwa warianty zachowań- ci bardziej troskliwi wrzucają psy za płot cudzej działki, inni porzucają psa na szosie, wyrzucając go z okna jadącego samochodu. Skoro ten Janek tak się garnie do ludzi, jest jeszcze dośc młody, to powinnaś mu szukac
OdpowiedzUsuńnowego domu. Jeśli odstawisz go w miejsce gdzie był znaleziony, to znów będzie w marnym stanie. Nie wykluczam, że ten biedaczek jest w trakcie szukania domu, który stracił i dlatego w tych okolicach był dopiero kilka dni. Jedna z pań mieszkających na mojej ulicy, wywiozła do swojej rodziny (60 km od W-wy) sunię. Po kilku dniach rodzina dała znac, że sunia zaginęła- szukali w okolicy- nie znalezli. Po 9 tygodniach od chwili zaginięcia, sunia straszliwie zabiedzona, kulejąca i trzęsąca się jak liśc osiki dowlokła się do swego domu.Sąsiadka myślała, że to ducha swej suni widzi. Owo drżenie całego ciała już jej pozostało do końca życia- było spowodowane nadmiernym wysiłkiem suni w trakcie wędrówki. My wciąz mało wiemy o możliwościach zwierząt domowych. Mój wet twierdzi, że wszystkie domowe psy i koty powinny by
Kolejna niesamowita historia!
UsuńAle wypiękniał u Ciebie.. Tak niedługi czas a wygląda jak inny kot..
OdpowiedzUsuńSliczny on, Jasiu.
OdpowiedzUsuńZaglosowalam i widze, ze inni tak samo mysla....
wydaje mi sie, bo sie o tym i czyta i slyszy, z elepiej mu znalezc dom ale nowym Lysym powiedziec JAk zostal odlowiony, bo MOZE ktos szuka...ale z trzeciej strony...jak nie znalazl sie nikt, kto by go szukal, to chyba wypuszczenie go tam, gdzie byl dopiero od paru dni i nikt go nie rozpoznal, byloby pewnie wyrokiem dla niego :(
JESLI kiedys sie okaze, ze wlasciciel jest i przyleci w lzach, to kot, jak bedzie chcial , wroci do pierwotnego domu, a nowi Lysi, przygarnijacy sierote (znaczy Janka) beda wyrozumieli i przygarna inna podsunieta sierote.
Gosia - porozmawialas z kotem, powiedzial Ci co robic i to rob!!!
Zgadzam sie calkowicie. A z L
UsuńA z L - *i* zrozumialas co napisalam??? szacun! ja to potrafie najprostsze mysli umotac tak, ze konca klebka nie widac, hrehrehre i sama nie wiem co autor mial namysli, widac przy niedzieli mi zwoje jakos inaczej dzialaja....rhehrehhre
UsuńCzytam ze zrozumieniem.:):):)A z L
UsuńJa też zrozumiałam, a hrehrehre uwielbiam! To już klasyka! :)
Usuńzrumienilam sie niczem bulka tarta na masle1
Usuńu mnie się mówi - dobrze gada, dać jej wódki :-) chociaż my niepijący. Całkowicie się zgadzam, też tak myślę i tak zagłosowałam. Gosiu, Kayron się znajdzie.
UsuńKotek jest piękny i niekłopotliwy. To chyba marzenie każdego kociarza. Janek zasługuje na najlepszy dom tak jak każdy kot.
OdpowiedzUsuńKatarzyna3
Przepraszam, znów mi komp zastrajkował- dokończeie brzmi : zaczipowane. Bo zawsze może się zdarzyc, że kot
OdpowiedzUsuńdotąd niewychodzący nagle jednak wyjdzie.
Trzymaj się, wszystko złe kiedyś wszak mija;)
I tego się trzymam!
UsuńJa bym dodała trzecia opcję - zostawić na razie u siebie... może na zawsze?
OdpowiedzUsuńTa opcja odpada. Nie ma powodu, aby taki śliczny kochany kotek zostawał u mnie i zajmował miejsce kolejnym biedom. Trzymamy się zasady, żeby nie zakocić sobie domu, żeby móc pomagać dalej. Choć, nie powiem to bolesne decyzje, bo kotek jest naprawdę uroczy. :(((((
UsuńChyba, że on może być albo inny kot znakiem, że jest tym, by zostać i ostatnim, by serce pękalo przy oddawaniu...
Usuńjak dla mnie nie ma opcji, podjęłaś jedynie słuszną decyzję!
OdpowiedzUsuńa i ja życzę miłego dnia :)
UsuńA może Janek jest kotem jakiejś starszej,samotnej nie wychodzącej Pani,która opiekowała się nim jak umiała(nie był zabiedzony) odwiedzanej tylko przez Panie z pomocy społecznej i nie ma możliwości szukania go ,wywieszania ulotek czy tym bardziej dawania ogłoszeń do internetu bo takowego nie posiada.Mimo wszystko wciąż na niego czeka,bo zawsze wracał...
OdpowiedzUsuńPiszę o tym ponieważ sama mam taką sąsiadkę,kochaną samotną staruszkę a jej dwa kotki to całe jej życie.Musiałam to napisać.Pozdrawiam Joanna.
No właśnie! To mi spędza sen z oczu...
UsuńAle nawet jezeli tak jest, to jak znajdziesz ta wlascicielke? Nie zamartwiaj sie, jezeli ktos Go szuka, to znajdzie.A z L
UsuńKamienia na zębach nie dorobił się w krótkim czasie. Jeśli błąkał się od kilku dni to i nie trafi z powrotem. Trudno, ja wybieram dobro kota a nie ryzykowne rozwiązania które ,zwłaszcza wobec nadchodzącej zimy, mogą go po prostu zabić. Trzeba mu spokojnie i niespiesznie znaleźć nowy, dobry dom. Maja B.
UsuńMiałam na myśli: błąkał się w nowej (bo przedtem nie był tam widziany) okolicy. Potrzebował człowieka, który mu pomoże i to nie na zasadzie, że powtórzy sytuację: "radź sobie , kochany i jakoś wracaj do domu", tylko znajdzie mu jego właściciela lub opiekę. Rozwiesi ogłoszenia: "znalazłem kota". Przecież tego oczekujemy od kogoś, kto znajdzie Kayrona, a Gosia kieruje i pomaga temu, kto go znajdzie, zamieszczając ogłoszenia. To właśnie jest odpowiedzialność, dbałość i starania adekwatnie do sytuacji.
UsuńZ całą sympatią dla kochających swoje koty staruszek- niech ich nie wypuszczają. Mogę się nad nimi sytuacyjnie rozczulić, ale wybieram dobro kota, za którego odpowiedzialność przechodzi na innych- w tym wypadku na Gosię. Maja B.
Im bardziej formułuję, tym bardziej brnę. Chodzi mi o to, że w poście Joanny jest zdanie o powtarzalności sytuacji wychodzenia i wracania, czyli przerzucenie odpowiedzialności na kota: "jakoś sobie radzi"- nikogo nie chcę urazić tylko chcę to zróżnicować od wyjątkowej sytuacji z Kayronem, który był maksymalnie zabezpieczany. Także uaktualnianie ulotek ("nadal szukam") pomoże temu, kto Kayrona znajdzie. Bo w to wierzę całym sercem. Nie poczuj się , Joanno, urażona tym co piszę, ale ja generalnie nie jestem za tym, żeby wypuszczać, zwłaszcza w mieście, zwierzę bez opieki. Lęk o zwierzę a i mój własny egoizm też by mi na to raczej nie pozwolił, ale fakt, że znam się raczej na psach, nie na kotach, więc może w ogóle nie mam racji. M.B.
Masz dużo racji, Maju, jednak jakie jest życie, jakie są normy postępowania wiemy. Już Li pisała tu niedawno, że wiele osób wcale nie szuka swojego kota, bo "on zawsze wraca", albo bo "to bez sensu", albo bo "odszedł bo sam chciał". Boje się, że taka sytuacja może mieć tu miejsce i dlatego tak się miotam z ta decyzją...
UsuńDecyzją, którą już podjęłam głównie ze względu na stan kota, te pchły i cierpienie jakie musiał czuć z powodu ostrego stanu zapalnego dziąseł spowodowanych wieloletnim nawarstwieniem się kamienia.
UsuńMaju. nie jestem pewna, czy mnie miałaś na myśli, pisząc do Joanny, ale to ja użyłam tu dziś sformułowania, które zacytowałaś, więc chyba tak. a jeśli tak, to zaszło jakieś nieporozumienie. jestem absolutnie przeciwna wypuszczaniu zwierząt w mieście i daję temu wyraz od zawsze. moje koty wychodzą na spacery wyłącznie na smyczy. każdego znajomego mi właściciela kota wypuszczanego samopas ostrzegałam, co najczęściej kończyło się stukaniem w głowę za moimi plecami.
Usuńjeśli chodzi ci o mój dzisiejszy komentarz, to kompletnie się nie zrozumiałyśmy. przecież właśnie starałam się w nim zwrócić uwagę na ten właśnie problem. ponieważ bardzo często stykam się z taką opinią, że "kot sobie poradzi" i wynikające z tej opinii lekceważenie możliwości ewentualnego zaginięcia kota, uważam, ze problem tkwi właśnie w tym przekonaniu.
pozdrawiam :)
Nie, nie. Odpowiadałam na komentarz z tytułem :"Anonimowy" podpisany "Joanna" z dziś, godz10.24. cyt :
Usuń"A może Janek jest kotem jakiejś starszej,samotnej nie wychodzącej Pani,która opiekowała się nim jak umiała(nie był zabiedzony) odwiedzanej tylko przez Panie z pomocy społecznej i nie ma możliwości szukania go ,wywieszania ulotek czy tym bardziej dawania ogłoszeń do internetu bo takowego nie posiada.Mimo wszystko wciąż na niego czeka,bo zawsze wracał...
Piszę o tym ponieważ sama mam taką sąsiadkę,kochaną samotną staruszkę a jej dwa kotki to całe jej życie.Musiałam to napisać.Pozdrawiam Joanna."
Maja B.
Nawet jeżeli uciekł/zagubił sie/miał właściciela to co to za właściciel który nie leczył zębów? Rozumiem, że kot na gigancie moze byc chudy zapchlony podrapany etc. Ale tak szybko zapalenia dziasel / kamienia sie nie nabywa. Wnioskuję więc ze nie mial zbyt dobrych właścicieli...
OdpowiedzUsuńMyślę, że na podstawie tylko takiego wniosku Jasio zasługuje na lepszy domek. Tak też zagłosowałam.
Napewno znajdzie się wielu dobrych ludzi których marzeniem jest posiadanie maine coona, a ktorych nie stac na zakup takiego kota. Tacy chętnie się podejmą opieki nad podarowanym kotkiem
Jasiu powodzenia, napewno Łysa znajdzie ci fajnych nowych Łysych!
Wiesz, on wagowo się nie zgadza, jest w wadze normalnego, niedużego kota, waży 3,70 kg. To taka mieszanka maine coona z syberyjskim i pewnie europejskim. Tak czy siak cudny kot!
UsuńPiękny :) I nie chcę za bardzo podpowiadać ale ze świecą jest znaleźć gadającego kota, wiesz o czym mówie:D Mam pięć, ale gada do mnie tylko jeden (reszta tylko się komunikuje). Może powinien zostać? Jest naprawdę wyjątkowy...
Usuń3,7 to moim znaniem mało jak na takiego kota. Mój Gacek waży 5,5 chociaż to zwykły, niegruby kotek!
UsuńTo piękny kot! Na pewno znajdzie dobry dom... Zaraz poślę link z tym wpisem do znajomych... Po 14 września odezwę się też sama, pies się już zadomawia, koty powoli też już przyjmują do wiadomości, że to nie kwestia kilku godzin, czy dnia, więc gdy wrócę z wyjazdu, a Janek wciąż nie będzie miał domu, a Ty będziesz chciała go przenieść, to wiesz.... :)
OdpowiedzUsuńDoceniam i tak zrobimy, jednak bardzo bym chciała, by on się nie przyzwyczajał tu przez jeszcze dwa tygodnie, a potem znów musiał zmieniać dom na tymczasowy... Jednak ponieważ ja wyjeżdżam pod koniec września tak zrobimy. Wiem, że u ciebie będzie mu bosko. Ile ważą Twoje koty, Abi?
Usuń7,5 i 6
UsuńTo Janek jest malutki przy nich :)
UsuńSonda wskazuje, że podjęłaś słuszną decyzję i tego się trzymaj !!!
OdpowiedzUsuńGosiu, Janek powinien znaleźć dom, jego milczenie jak głaz jest znamienne. Mówię to ja - właścicielka 6 domowych i jednego dochodzącego kota oraz - jak wiadomo - Rufusa psa :)
OdpowiedzUsuńA wiesz Gosiu, że ja też przez chwilę pomyślałam, aby Janek został u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, muszę być twarda, choć mi się rwie serce do niego, z drugiej jednak strony rwie mi się do każdego :)
UsuńGosiu, podjęłaś mądrą, słuszną decyzję. Skoro w odpowiedzi kotek milczał, to znaczy, że on też ją popiera. Ty zasługujesz na powrót Kayronka, a Janek zasługuje na kochający dom. Trzymam nieustająco kciuki. Julita
OdpowiedzUsuńI ja też dopiszę swoje. Z tego co piszesz, on nie wygląda na kota "z działek", bo takie dzieki koty nie garną sie do człowieka. Ale Ty to przecież wiesz. Uważam że to słuszna decyzja, kot przepiękny, na pewno znajdzie się domek dla niego.
OdpowiedzUsuńJa bym mu też poszukała domu.
OdpowiedzUsuńNieważne jaka jest jego przeszłość.
Trafił do Ciebie, jak ktoś go szuka to odnajdzie po śladach ,
które zostawiłaś...
Mnie takie koty kojarzą się z długiego weekendu majowego.
Ludzie wtedy wyrzucają koty i psy z samochodów.
Nie do końca zdziczały...
Ale wygląda ,że miał dom...
Łasi się do człowieka.
Kot wychowany na wolności tak by się nie łasił
i nie szedł do rąk.
Zagłosowałam :)
OdpowiedzUsuńDomek dla Janka, tylko i wyłącznie ...
Kurczę, już mi lepiej po tych komentarzach i wyniku sondy. Dobrze, że was zapytałam. Dzięki!
OdpowiedzUsuńGosiu, kto jak nie Ty miałby podjąć dobrą decyzję?! Nie dziwię się, że potrzebujesz rady, ale Twoje doświadczenie gwarantuje najlepszą decyzję.Teresa W.
UsuńGosiu, ja też uważam, że Janoszkowi należy się domek! I choć moim zdaniem ten kotek dawno temu mógł mieć swój dom ale niezbyt długo to jednak widać, że docenia to co dobre. Jest prześlicznym kotkiem, nawet jeśli to mieszaniec to ma wiele uroku w sobie. A to jego gadanie i tulenie....no rozkłada mnie na łopatki :)
OdpowiedzUsuńJa również zagłosowałam i - jak wiele innych osób - również jestem za nowym domem dla Janka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gdybym mieszkala blizej, to przygarnelabym janka. Jesli oczywsicie uznalabys, ze nasz dom jest dla niego odpowiedni.
OdpowiedzUsuńZaglosowalam.
No tak, Francja trochę daleko, ale skoro nasz tymczasek - Bułeczka jest już w Niemczech to i Francja jest realna. Kiedy będziesz we Wrocku? :)
UsuńA wiesz, że masz bliźniaczą siostrę Rambo? Znasz jego historię?
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/08/piekne-sowo-dobrze.html
Jakbyscie sie namyslily do Francuskiej Adopcji, to bedzimy jechali we wrzesniu do Szczecina. Jak podrzucicie go do Szczecina, my mozemy go zabrac do Holandii. Z Francji do Holandii już troche bilżej, co? :D
UsuńNie sposób tak zabiedzić kota, jeśli się o niego dba, więc poszukaj mu kochającego domu, gdzie będzie miał ludzi, którzy docenią to jego przytulactwo i miłość.
OdpowiedzUsuńMyślę jak wszyscy.Nowy właściciel powinien dodatkowo podpisać zobowiązanie do oddania Kota prawowitemu właścicielowi jeżeli takowy by się znalazł.Może on tak samo jak nasza Zguba,wzioł i se wyszedł z domu?:(
OdpowiedzUsuńZadałam jeszcze pytanie prawnikowi jak to ugryźć...
Usuńa czy da się jakoś w zgodzie z prawem wyegzekwować od prawowitego właściciela dowody na to, że opiekował się kotem należycie i że kot będzie miał u niego dobre warunki?
UsuńA gdyby to był Kayron i ja musiałabym udowadniać bo zostałby znaleziony zaniedbany?
UsuńBez kłopotu udowodniłabym co trzeba, choćby pokazując jego książeczkę zdrowia.
Przez to jak znalazł się u mnie Janek to nie są proste sprawy...
Gosiu, naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że nieproste. domyślam się, że myślisz o ewentualnych poprzednich właścicielach Janka i starasz się zadbać również o ich interes.
Usuńale męczy mnie pytanie, czy jego właściciele (o ile by go naprawdę chcieli odzyskać) mają w ogóle możliwości (głównie socjalne, finansowe) mieć kota. i co w takiej sytuacji robić.. na zachodzie są jasne przepisy. nie masz środków do życia, nie masz pieniędzy na opłacenie leczenia, musisz się zrzec zwierzęcia. to często są dramatyczne historie.
u nas najczęściej przygarnia się zwierzęta, a potem "jakoś to będzie". w razie czego "kot sobie poradzi". ile razy słyszałam te słowa.. i to od ludzi wykształconych, tzw. kulturalnych.. a ja wiem, ile koty płacą za to "radzenie sobie" i wiem, jak często ludziom jest na rękę, że kot "sobie poszedł".
pytałam Cie parę razy, czy natknęłaś się na historię kota syberyjskiego, który zaginął we Wrocławiu, a odnalazł się po 10 dniach w Oławie (nie odpowiedziałaś, więc nie wiem i opowiem). okazało się, że kota po chyba trzech dniach odnaleźli pracownicy jakiejś firmy kilka km od miejsca jego zaginięcia, po czym nie wdając się w żadne zbędne procesy myślowe rozwiesili w okolicy kartki, że mają kota do oddania(!). szybciutko zgłosiła się jakaś pani, zabrała kota (ciekawe, czy za darmo), a oni od niej nie wzięli żadnych danych, nawet numeru telefonu! jego właścicielka cudem natknęła się na osobę, która coś na ten temat wiedziała. to dziwna historia i myślę, że właścicielka szczęśliwie odnalezionego kota nie wszystko chciała upublicznić.
Ty, Gosiu, starasz się bardzo, żeby dla wszystkich było jak najlepiej, żeby nikt nie ucierpiał niepotrzebnie.
:*
Czytałam na stronach schroniska w Łodzi, że jeżeli szukałaś przez dwa tygodnie właściciela przez ogłoszenia i pytałaś w schronisku bezskutecznie to jakby nabywasz praw do tego kota, tym bardziej, że znalazłaś go zaniedbanego. Jeżeli by znalazł się prawowity właściciel, musiałby udowodnić, że nie zaniedbywał zwierzęcia i mógłby ewentualnie z Tobą pertraktować zwrot zwierzęcia. Więcej na http://schronisko.doskomp.lodz.pl/index.php?co=zgubiono
UsuńJa bym oddała właśnie takiej rodzinie jak opisałaś z zastrzeżeniem, że ktoś go może jeszcze szukać.
Dzięki Haniu, o to mi chodziło. :)
UsuńJoasiu wybacz, wydawało mi się, że ci dopisałam, że nie znam. Teraz juz wiem. Jejku, jakie pokręcone bywają losy tych biednych zwierzaków!
UsuńTaką znalazłam informację:
UsuńW przypadku, gdy do schroniska trafi pies, właściciel ma 14 dni czasu na odebranie go (czyli okres kwarantanny) – potem pies pozostaje do dyspozycji schroniska jako pies bezdomny, jest kastrowany (również wymóg najnowszej ustawy) i może być przekazany w ręce nowego właściciela. Gdy poprzedni właściciel zgłosi się do schroniska, a psa w nim już nie będzie – on natomiast ma dowody, że pies był – niewiele da się zrobić. Jeżeli pies był wyraźnie oznakowany, co pozwalałoby na identyfikację (obroża z adresówką, chip zarejestrowany w bazie, tatuaż), a mimo to nikt się z nami nie skontaktował – możemy pójść na drogę sądową (bądź załatwić to polubownie) i zarzucić schronisku zaniedbanie. Jeżeli natomiast pies nie był oznakowany i nic nie pozwalało na jego identyfikację, a minęły 2 tygodnie kwarantanny i potem pies został wydany – schronisko nie tylko nie powinno, ale i nie ma prawa podawać dawnemu właścicielowi danych nowych właścicieli. Jest to niezgodne z ustawą o ochronie danych osobowych.
A teraz trochę prawa. Ustawa o ochronie zwierząt mówi, że zwierzę nie jest rzeczą, jednakże w przypadku braku przepisów w konkretnych sprawach – pies jest traktowany według przepisów dotyczących rzeczy. I tak, jeśli znajdziemy psa i zgłosimy ten fakt do gminy (zaznaczając jednak, że psa zabieramy do siebie pod opiekę), schroniska czy zrobimy ogłoszenia, to pies staje się naszą własnością dopiero po 2 latach. Jeżeli znajdziemy właściciela i w udokumentowany sposób wezwiemy go do odebrania psa, ale ten się nie zjawi w okresie roku od wezwania, to pies przechodzi na naszą własność. Jeżeli pies przybłąka się do nas, ale nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy jest porzucony – dopiero po trzech latach nabywamy prawa własności do niego (przez zasiedzenie). Jeśli właściciel się zgłosi przed upływem tych okresów w odpowiednich przypadkach – może odebrać swojego psa po udowodnieniu, iż jest to jego pies. Wówczas możemy również zażądać zwrotu poniesionych kosztów – tych, które jesteśmy w stanie udokumentować (rachunki do weterynarza, za jedzenie).
Jeżeli natomiast pies będzie wyraźnie porzucony (np. przywiązany gdzieś do płotu, drzewa; wyrzucony z samochodu; znaleziony na śmietniku – w momencie wzięcia psa do siebie nabywamy automatycznie prawa własności do psa. Pies wówczas od razu jest nasz.
Zapewne dotyczy to i kotów. Pozdr. Maja B.
strona:
Usuńhttp://bialyjack.pl/gdy-znajdziesz-bezdomnego-psa/
oczywiście nie wiem, na ile to zobowiązujące, ale tak tez mi się wcześniej "obijało o uszy". M.B.
Dzięki!!!!
UsuńTo niełatwe, zawsze można wdupić z tymi przepisami, ale ja będę myśleć tylko o dobru Janka, a jakby co to moja adwokat, czyli Li (Li słyszysz??) mnie wybroni, hrehrehre (że zacytują Oapkowaną) :)).
Ja to pisałam tylko w kontekście jednego z poprzednich postów (Zielnik Hani) - jako uzupełnienie. Sama byłam za znalezieniem Jankowi domu i uważam, że te przepisy powinny być inaczej sformułowane a przepis o aż 2 latach jest idiotyczny. To kawał czasu w życiu zwierzęcia i człowieka i niby co w tym czasie ma się dziać? Trzymać zwierzaka na odległość żeby się nie przywiązał do człowieka i żeby samemu się nie przywiązać do niego? W dobie komputerów nic prostszego jak ogólna baza danych, znalazca lub właściciel zgłasza znalezienie/ zaginięcie np. w Urzędzie Miasta / Gminy (choćby wydział ochrony środowiska), , stamtąd do ogólnej bazy danych- mijają np. dwa/trzy tygodnie, co jest wystarczającym czasem jeśli komuś zależy na zwierzęciu i droga do adopcji staje się otwarta. Zupełnie proste. Tym bardziej że jeśli znalezienie nastąpi po tym czasie to i tak komputer wykaże, kto zwierzaka szuka, bo zaginiecie jest w bazie danych. A żeby usprawiedliwić tych, co komputerów nie obsługują, proponuję właśnie zgłaszanie po prostu w Urzędzie, a Urząd wrzuca na komputer. MB.
UsuńNo i chipowanie naszych zwierzaków. Uśce już zafundowałam (nawet nie zauważyła), ale też bywają w lecznicach dni chipowania za darmo.
UsuńPopieram twój pomysł. Teraz jest totalne zamieszanie z bazami danych z chipami.
UsuńDzięki za mądre komentarze.
Hmmmm czytając opis jego zachowania, raczej pomyślałam, że to dzikusek i będzie się męczył w domu. Ale jak opisałaś jego zachowanie wobec Ciebie.....to jeśli nawet jest trochę zdziczały, to ma OGROMNY potencjał na bycie kotem domowym. Jeżeli trafi do mądrych/rozsądnych ludzi, będzie miał dobre życie
OdpowiedzUsuńDzikuski nie mają opieki weterynaryjnej, i nie są bezpieczne .
UsuńPrawdopodobne, że został podrzucony na tyle niedawno, że nie jest szkieletem a na tyle dawno, żeby się wystraszyć i skołtunić. Ludzie o niego nie dbali tak jak powinni, a kiedy postanowili, np., zmienić miejsce zamieszkania - uznali, że to niepotrzebny balast i że w przydomowych ogródkach da radę. Jak wiemy niemało takich ludzi na świecie. Janek jest pięknym kocurkiem, co w pełni widać dopiero po czasie, który spędził pod Twoją troskliwą opieką. Obyś szybko znalazła mu dobry personel i dom. Ściskam Ciebie i kciuki.
OdpowiedzUsuńzagłosowałam za znalezieniem Jankowi domu.
OdpowiedzUsuńnie powinien się tułać.
nie zgadniemy, co mu się przytrafiło, ale na pewno to nie jest dziki kot. mógł być kotem domowym albo przydomowym. czy sam się zagubił, czy został przez ludzi wyrzucony, wywieziony.. jego stan wskazuje na to, że tułał się już dość długo. pewnie wiele razy był przeganiany przez różnych ludzi, którzy nie życzyli sobie kocura na swoim terenie.. to, że teraz tak źle znosi domowe hałasy, świadczy o tym, że długo musiał żyć w stanie dużego napięcia nerwów.
kochany kotek :) na pewno znajdzie się dla niego wspaniały dom z mądrym Personelem.
Przez krótką chwilę obawiałam się, że go wypuścisz. Kamień spadł mi z serca. Czy tego, że akurat teraz do Ciebie trafił, nie należałoby odczytać jako znaku? Coś w tym jest i ja mam jeszcze inne przeczucie:))).
OdpowiedzUsuńGosiu uważam, że Janek znalazł odpowiedni dom . Twój dom , najlepiej jak Go zatrzymasz :)
OdpowiedzUsuńZatrzymywanie kotów w domu tymczasowym to nie jest dobry pomysł.
UsuńGosia i tak już zatrzymała Hokusa i Stefę!
Ty trzeba niestety kierować się rozsądkiem, a nie emocjami...
Właśnie, Li, dzięki. Ze Stefą jeszcze decyzja nie zapadła...
UsuńGosiu, zagłosowałam za znalezieniem nowego domu dla Janka. Rozumiem Twoje rozterki. Może był "czyjś" i ktoś za nim tęskni. Tylko czy wtedy bałby się domowych hałasów? Chyba, że błąkał się już długo i zdążył zdziczeć, na co wskazywałby jego stan. Zrobiłaś już co mogłaś aby znaleźć ewentualnego właściciela. Skoro się nie znalazł, szukanie nowego domu dla Janka jest najlepszym wyjściem. On sam Ci to "powiedział".
OdpowiedzUsuńOj, znam to wyciąganie łapek pt."weź mnie na ręce". Moja schroniskowa Mysia tak robi. A kiedy udaję, że tego nie widzę, siada na przeciw i wlepia we mnie "Garfildzie" ślepka. I siedzi tak... do skutku. Kolana mam ciągle zajęte, poduszkę podczas snu też. Wierzę, że znajdzie się dla Janka dobry dom. Swoje już przeszedł. Wystarczy. Ja ciągle myślę o Kajtusiu. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy się cieszyć z jego powrotu.
Joanna K.
Dodałam pierwszą literę nazwiska, a i właściwie nazwy miasta, widzę, że są dwie "anonimowe" Joanny.
Fajnie, Joanno K. Ty jesteś ta "od dzieci"? :)
UsuńNIEeeee! Ja jestem ta, która jest Ci wdzięczna za... bardzo wiele. Zniknęłam na trochę. Musiałam się uporać z kilkoma sprawami. Byłam, czytałam cały czas, ale jakoś nie czułam się na siłach pisać. Z Japonią też jestem na bieżąco. Jakby co, to ta co ją kotka zamknęła na balkonie. Ja jestem z Katowic. Tamta Joasia, o ile pamiętam, jest z Wrocławia. Nie wiem czy jeszcze nie siedziałabym cicho, ale kiedy zobaczyłam post o zaginięciu Kayronka... Nie mogło mnie nie być przy Tobie. :)
UsuńJoanna K.
Moja Joanna! Jakoś mnie zmyliło to K, zapomniałam już z jakiego miasta jesteś, ale innych rzeczy nie zapomniałam, ani balkonu, ani miliona miłych komentarzy. :)
UsuńCudnie, że jesteś znowu! Sprawa Kajunia wyciągnęła z ukrycia Ciebie i Alę D - to dobry skutek, choć sama sprawa tragiczna.
OK, to ty jesteś od dziś JoannaK, tak jak JolkaM :))))
Gosiu, bo to K dodałam, żebyś nas nie myliła. No nie, wolałabym siedzieć w mysiej dziurze, byle Kajtuś był z Wami. Będzie z Wami, musi. Będziemy czarować do skutku. O 20.00 będę jak zawsze, a teraz i d ę sobie. Stosik prasowania mnie woła. :(
UsuńJoannaK
Zgłasza się Joanna od dzieci. :) Gosia od kotków;) jest dla mnie autorytetem i wzorem. Gosia od dzieci (czytając Jej bloga) tym bardziej. Myślę, że my, Joanny nie różnimy się wcale.
UsuńJoanna W.
;)
Bardzo, bardzo czekam na powrót Kajrona. Już pisałam jak bardzo mi przykro, gdy widzę te ulotki.
Cześć Joanna W. :)
UsuńPozostawienie kotka w domu u siebie to rana i ciągle wspominanie o... Ale z drugiej strony to kochane kocie spragnione bycia razem z człowiekiem kusi by stał stał się przyjacielem
OdpowiedzUsuńJakąkolwiek - oprócz wypuszczenia bo to byłaby zdrada, decyzję podejmiesz, znalezienie domu lub pozostawienie znajdka dla siebie, będzie na pewno dobra decyzja i dla was i dla kiciusia a on się tak stara. Dużo wycierpiał.
Robiłaś mu testy na FIV i FeLV? Jest kontaktowy wobec ludzi z poza domu?
OdpowiedzUsuńA i nie wypuszczaj go.
Testy na FIV i FeLV ma ujemnie - zrobiłam mu. Obcych się boi.
UsuńZaszczepiłam go też przeciwko chorobom zakaźnym. Szczepienie trzeba będzie powtórzyć.
UsuńNie wypuszczaj...
OdpowiedzUsuńBo co go wtedy może spotkać dobrego?
Może wrócić do swojego domu?
UsuńSzkoda, że nikt go nie szuka...
OdpowiedzUsuńW tej sytuacji też jestem zdania, że najlepszym wyjściem dla Janka byłoby znalezienie dla niego nowego, stałego domu, najlepiej z ogrodem i oczywiście z kochającym i dbającym Personelem. Możliwość wychodzenia na zewnątrz zrekompensowałaby mu choć w części tę (prawdopodobnie przymusową) wolność. To piękny i kontaktowy kot, kiedyś kochany przez człowieka, znający pieszczoty, ręce... To nie jest kot dziki, może zdążył już oswoić życie na wolności, wypracował kocią strategię żeby przetrwać. Jeszcze jest zdezorientowany, dlatego ostrożny i płochliwy.
Gosiu, jak on wypiękniał pod Twoją troskliwą opieką...
Jednym słowem: mały, biały domek z ogrodem dla Janka !
Sama się dziwię jak on wypiękniał. Kochane zwierzątko, widać, że z każdym dniem lepiej się tu czuje, bo na początku bardzo był płaczliwy i nowy domek musi się z tym liczyć, a zdradzę ci Alu na uszko, że nowy domek... już jest! :)))
UsuńO jeju...:) Ty to masz rękę, Gosiu...:)
UsuńJuuuuuuuuuuuuuuupiiiii
UsuńJoanna "od dzieci";) Gosiu przekochana!
J. W.
gosiu, zagłosowałam przed południem, kiedy tylko kilka osób się wypowiedziało. teraz widzę, że oprócz jakiegoś rodzynka wszyscy są za tym, żeby znaleźć dom jankowi. jego oczy o to proszą, bardzo proszą. on chce być z kochającymi go ludźmi a nie na działkach. widać nie umie wrócić do domu, może ma za daleko? nie chcę rozpatrywać co go zmusiło do zamieszkania bez ludzi i nie chcę o tym myśleć. bo im bardziej myślę, tym bardziej mi źle.garnie się do ciebie a to znak, że potrzebuje uczucia. i swojego ludzia. dobra decyzja!
OdpowiedzUsuńJakoś nie wyobrażam sobie abyś teraz mogła go wypuścić. Nie Ty:) Znajdzie dom z pewnością jest taki śliczny.
OdpowiedzUsuńzagłosowałam i uważam, że Janek zasługuje na nowy domek i swoich ludzi jego oczy wręcz proszą o to :))
OdpowiedzUsuńMiałam tak piękny wyraźny sen taki rzeczywisty, ale się obudziłam i niestety nie. :(( Śniło mi się że Kajtuś wrócił ba nawet we śnie widziałam gdzie się dobijał, do jakich do domów. I widziałam go u Ciebie na rekach. E tam, idę pośnić dalej. A spałam bo znów mi stopa wywaliła i chodzić nie mogę, walczę, już troszkę lepiej, niby lepiej.
OdpowiedzUsuńMuszę zwolnić Sołtysowy sprzęt, ale wiedz, że o 20 trzymamy kciuki i wysyłamy dobre myśli, żeby Kayron wrócił do domu.
OdpowiedzUsuńA jako osoby wierzące prosimy Św.Franciszka, żeby to było jak najszybciej - dziś urodziny Grześka -ot taki prezent sobie wymarzyliśmy:)))
Uściski:)
Zagłosowałam - jak wszyscy, oprócz jednej osoby.
Zdecydowanie nowy dom. Nawet jeśli kiedyś miał już swój własny to kołtuny, pchły i zachowanie świadczą, że już od dłuższego czasu go nie ma.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, co dla mnie przemawia za nowym domkiem, jeśli tak mało je to może mieć problemy z samodzielnym "szukaniem" jedzenia.
Trzyma kciuki i jestem z Tobą całym sercem, jestem pewna, że Kayron odnajdzie się!
jestem .
OdpowiedzUsuńJestem
OdpowiedzUsuńK3
Dziewczyny, chodźcie do nowego posta.
UsuńJestem, a dla Janka głosowałam na nowy domek.
OdpowiedzUsuńAsia
Cudnie, że go nie wypuściłaś...
OdpowiedzUsuń