poniedziałek, 10 lutego 2014

Dlaczego nie chciałam zatrzymać Młodego

Mogłabym napisać "nie mogłam", ale to nie byłoby uczciwe. Dlaczego więc nie chciałam?  


Myślę, że to pytanie wymaga odpowiedzi. Nikt z Was mi go nie zadał, może ktoś nawet tak pomyślał, ale w swojej delikatności nie powiedział tego głośno. To pytanie do mnie i muszę sobie samej na nie odpowiedzieć. Może poczuję się lepiej. Wydaje się, kiedy się patrzy z daleka, że racjonalnych powodów nie ma.
Mamy przecież tylko trzy swoje koty, mamy warunki i możliwości, aby mieć ich więcej. Dlaczego więc nie machnęłam ręką i nie namówiłam męża, abyśmy tego cudownego kociego przyjaciela, jakim jest Młody, zatrzymali?



Pierwsza odpowiedź jest dość oczywista i wynika z rozsądku. Za wszelką cenę chcę utrzymać umiar w naszej działalności domu tymczasowego. Chcę utrzymać równowagę między tzw. normalnym życiem a tą dającą mi niezwykle dużo satysfakcji pracą. Nie chcę się w tym zatracić, co przy moim charakterze jest niezwykle łatwe. Chcę cieszyć się życiem w różnych jego aspektach, chociażby podróżując, gotując, malując, chodząc do kina, spacerując itp. To jest jasne i wcale się tego nie wstydzę. Nie tylko koty są ważne. 



Jest jednak jeszcze jeden powód. Bolączka, która nas bardzo trapi. Poważny problem. I nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Tym zmartwieniem jest Kayron. 
Często śmiejemy się, nawet tu na blogu, że on taki władczy, taki nieprzystępny, nietowarzyski. Prawda jest taka, że to typ kota samotnika, który z powodu naszego działania jest w wiecznym stresie. Cierpi.

Koty towarzyszą mi podczas czytania. Kajtusia wśród nich nie ma. :(
Już pojawienie się w domu Amisi było dla Kajtka wstrząsem. Jakoś jednak się przyzwyczaił, tym bardziej że Amisia jest niezwykle spokojną damą. Kiedy jednak zdecydowaliśmy się, ze względu na stan jego zdrowia, zatrzymać Hokusa (on wciąż jest na lekach i wymaga specjalistycznej karmy), spokojny świat Kayrona legł w gruzach. Księciunio nie akceptuje Hokiego, a to, że przez dom przewijają się inne koty, przeważa szalę jego stresu w niebezpieczną stronę. Pojawiły się u niego kłopoty z pęcherzem, a przez ostatnie tygodnie kot się drapie, nie wiadomo dlaczego. Są to, już wiem, typowe objawy stresu. Permanentny stres u kota może prowadzić do... Nie chcę tego nawet pisać.



Już jakiś czas temu MójCiOn zauważył, że może lepiej byłoby znaleźć dla niego nowy, spokojny, zaufany dom bez innych kotów. Oburzyłam się wtedy w sercu. Jak to? Ja miałabym oddać mojego kochanego Księcia? Nigdy! Teraz, choć do takiej decyzji daleko, zaczynam przyznawać rację temu rozumowaniu...




Póki co postanowiliśmy jednak, że koty tymczasowe o wiele dłużej będą izolowane od reszty domu. Mają swój pokój na strychu, więc krzywda im się nie dzieje. Kupię też Feliwey, może to trochę pomoże.

Jak radzi sobie Amisia, opowiem wkrótce.
Trzeci powód też jest oczywisty. Znalazł się dla Młodego najlepszy pod słońcem dom, z dobrą i kochającą koty opiekunką, zdolną do poświęceń i wysiłku, co pani Ala pokazała, jadąc po niego pół świata. Chociażby dlatego nie mogłam go zatrzymać.

Miałam się chwalić, co dostałam od pani Alicji podczas przekazania Młodego.
Śliczne! Będą mieszkały w skrzynce z kwiatami. :)
To, jak Kayronek izoluje się od reszty stada, widać nawet po zdjęciach. Przeszukałam cały rok i jego zdjęć jest jak na lekarstwo, wiele więc z nich już widzieliście.

PODPIS

PS. Takie sceny miały miejsce wczoraj, kiedy wróciłam do domu z Poznania.  Koteczka Ewy nie wiedziała już, jak się cieszyć. Najchętniej weszłaby we mnie, aby być bliżej. :) To wielka przylepka, milusia iskiereczka. Dobrze, że za tydzień będzie już ze swoją nową rodzinką, bo mogłabym znów przeżywać powtórkę z ostatniego weekendu, a w poniedziałek pisać post: dlaczego nie chciałam zatrzymać Myszeczki. :)




119 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że znajdzie się w końcu rozwiązanie w sprawie Kajtka. Biedny jest tak naprawdę z tym swoim samotnictwem.
    Tez sobie w pierwszej chwili pomyślałam, że przecież cztery koty to nic nadzwyczajnego, ale potem przyszła refleksja, że tak nie do końca, bo łatwo wtedy przekroczyć granicę, o której piszesz.
    Zdjęcia kotów zawsze mnie rozczulają,Kajtuś na jednym wygląda tak słodko, bez swojej rezerwy i niedostępności, a Myszeczka .... szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie Ty jedna tak pomyślałaś :) Jednak nie chcę tłumaczyć się przed innymi, sama tylko musiałam sobie to po raz kolejny ułożyć w głowie.
      Myszeczka (Ewo, jakie imię ma ta mała??) jest niesamowita! Bardzo potrzebuje bliskości.

      Usuń
    2. Myszeczka nazywa się na razie Myszeczka :-) proponuję Elżbieta Amalia Eugenia (ktoś zgadnie jaki jest skrót od tych imion?) ale nie wiem, co ostatecznie zostanie wybrane. Może dopiero jak się zobaczymy w realu... Ale tęsknię już bardzo do tego 19...

      Usuń
    3. Nie mam pojęcia jaki to skrót!
      Pasuje do niej jeszcze ptaszynko, bo naprawdę ćwierka jak ptaszek. :)

      Usuń
    4. Czajniczek też tak ćwierka, ale to zmyła i ściema...

      Usuń
  2. Droga Gosianko!
    Koty w potrzebie są i będą i mogą liczyć na to że trafią za Twoje Drzwi.Gdybyś zatrzymała Wisię, Goplankę,nie poznałabyś np.Młodego.Cudowne jest to,że potrafisz im znaleźć nowe, wspaniałe domy i mimo przywiązania ofiarowujesz im nowe życie.Kosztuje cię to bardzo dużo i tym bardziej cię podziwiam
    Agnieszka z Żyrardowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, dziękuję za miłe słowa, ale już przestań z tym podziwianiem. :))

      Usuń
  3. Rozumiem te powody. Też pierwsze co pomyślałam, gdy napisałaś o Kayronie, że idealny dla niego dom, to dom bez innych zwierząt i że może warto mu taki znaleźć... Wiadomo, że musiałby to być dom najlepszy na świecie, a nawet jeszcze lepszy... Ale te doraźne sposoby też pomogą :). Feliway jest ok, ale będziesz musiała kupić co najmniej ze trzy, aby taki duży dom nasycić feromonami... No i efekty najwcześniej po dwóch tygodniach, ale to pewnie wiesz... Mały Kot też jest podobny, tylko on jest agresywny dla obcych :(... Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy jak nasycę parter. Może 2 wystarczą? Kajtek też jest agresywny, ale szkodzi głownie sobie, bo inne koty po prostu schodzą mu z drogi, a on nie idzie normalnie tylko z sykiem...

      Usuń
    2. Pewnie tak :) (w sensie, że wystarczą). Trzymam kciuki. Dzielna jesteś bardzo :)!....

      Usuń
  4. Koty tak jak my maja różne charaktery , jedne pragną towarzystwa drugie lubią samotność .Też zauważyłam że mój Kajtuś bardzo się zmienił po przygarnięciu małego kotka Filonka.Potrafi nawet być bardzo złośliwy i załatwić się obok kuwety.Nie przychodzi juz do mnie na pieszczoty i trzyma się z dala od małego Stwierdziłam że jest zazdrosny bo mały Filon wymaga ciągłej opieki ,dostaje lepszą karmę i częściej jest przytulany a do tego śpi przytulony do mnie.Może jak ociepli się trochę to sytuacja się zmieni bo wtedy moje kocurki duzo czasu spędzają na dworze.Trzymaj się Aniu pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko, myślę, że trzeba dołożyć jeszcze jedną kuwetę/
      Oby się poprawiło!

      Usuń
  5. Fajny post napisałaś. Podoba mi się że napisałaś , że nie tylko koty są ważne , ale ważna jesteś TY - kino,teatr, podróżowanie,malowanie. Trzeba o tym pamiętać i się nie pogubić w tym wszystkim :)

    A wracając do kociego tematu - dałaś mi pomysł na posta o Tusi bo ona jak Twój Kajtek chyba też jest samotniczką i bardzo Ją denerwują koty - toleruje tylko Marcysia a ostatnio liże się ciągle w jednym miejscu - przypomniało mi się że wcześniej też tak robiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, też się liże! czekam na Twój post i co planujesz z tym zrobić.

      Usuń
    2. Faktycznie masz zagwozdkę z delikatnym samotnikiem Kajtkiem :(
      A myślałam że w tak dużym domu to Wam nie grozi ,a tu proszę ...

      Kciuki za Księciunia !

      Usuń
  6. Aniu... jak najbardziej Ciebie rozumiem... i zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości tematu... przygarnięcie futrzaka to jedno a drugie... to odpowiedzialność...
    decydując się na dwa kociaki wiedziałam... że niestety życie towarzyskie pójdzie lekko na bok...
    mając teraz piątkę... wiem... że prawie nigdzie nie wyjadę... piszę prawie bo... mama żyje i dopóki mogę liczyć na jej wsparcie... od czasu do czasu mogę sobie wybyć np. na 2 dni... mama oczywiście przyjeżdża do nas nocować...
    wiem też... że nie nadaję się na dom tymczasowy... po próbie oddania Kacpra ( malutkiego )... przeżywam tę sytuację n-ty raz !
    najważniejsze jest... że znalazłaś cudowny domek dla kici... na pewno będzie mu tam dobrze...
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już pojawienie się u nas Hokusa bardzo zmieniło sytuację, bo Ami i Kaytek to bardzo spokojne, niekłopotliwe koty, a Hokus to młodzian ruchliwy i głośny, poza tym je co innego niż one i trzeba tego pilnować. Już mamy kłopot z wyjazdem. Ile można wisieć na synu...

      Usuń
  7. Jak ja dobrze rozumiem to co napisałaś. Dokładnie to samo mogłabym napisać w odpowiedzi dlaczego nie zatrzymałam Malusi mimo wyraźnej więzi nas łączącej. Serce boli, ale bolałoby bardziej gdyby naszym ukochanym rezydentom, dla których jesteśmy od zawsze całym światem sprawili ból i zgotowali straszny stresowy świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja spróbuję rozwiązać ten problem na ile się da, tak jak pisała niżej Kasia zadziałać kompleksowo. Może się uda?
      Znam Twoją sytuację, Basiu i rozumiem.

      Usuń
  8. Aniu, serdecznie Ci współczuję, bardzo, bardzo serdecznie:***
    To co przeżywasz rozumiem bardzo dobrze, bo sama z Lulką nie mogłam się rozstać, co skutkuje teraz wielkimi ograniczeniami w moim życiu towarzyskim, wyjazdach itd.
    Dobrze, że starasz się rozdzielić pomoc od własnego życia i Twoich potrzeb.
    Sytuacja z Księciuniem dodatkowo smuci, mam nadzieję, że izolacja tymczasów jednak wystarczy i nie będzie potrzeby go oddać, bo aż serce boli jak się o takiej możliwości myśli:(((

    A tak przy okazji, widzę, ze zmieniłaś nicka i adres mailowy, czy to coś znaczy? :)

    Całuję:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniłam nicka, bo i tak większość z Was tak nie nazywa, ale maila nie, gdzie to widzisz, Vikuś? :)
      Miałaś próbkę tych emocji z Lulką, więc rozumiesz...

      Usuń
    2. ale ze mnie gapa, pomyliłam Twój komentarz w poczcie z adresem mailowym:)
      hmmm idąc tym tropem, ciekawe kiedy przyjmiesz kolejny nick AnkaBudynianka??
      ;PPP

      Usuń
  9. Jej, jaka wzruszająca jest Myszeczka!!!!
    Gosiu, ja doskonale Cię rozumiem i nigdy nie pomyślałabym sobie dlaczego nie zatrzymujecie któregoś z tymczasów. Nadrzędne jest to, że dzięki temu macie miejsce na inne koty, a poza tym bardzo mądrze napisałaś, ze nie tylko one są ważne, Wy i Wasze życie też i nie można go totalnie wywrócić do góry nogami. To jest tzw. dbanie o higienę psychiczną - podróż, wyjście na koncert, do knajpki, odpoczynek (choćby na godzinkę) od codzienności.
    Bardzo mi smutno z powodu Kayrona, nawet sobie nie wyobrażam jak się czujesz, rozważając jego oddanie :-( Ściskam Cię mocno Gosiu i wiem, że podejmiesz najlepszą decyzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Cię ściskam Aniu. :) Myszeczka chodzi za mną krok w krok, patrzy mi w oczy, opiera się łapkami na moich udach i chce na rączki. :) Dobrego nosa miała Ewa, że wzięła urlop na jej przybycie. :)

      Usuń
  10. Tak myślę i myślę o biednym Kayronie i jedyne co wymyśliłam to czy nie moglibyście jednego pomieszczenia zrobić niedostępnym dla wszystkich kotów oprócz Kayrona, ewentualnie Amisia mogłaby w nim bywać do towarzystwa. Może poczułby się lepiej wiedząc, że to jest tylko jego przestrzeń. Marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uda się to w naszym domu. Przestrzeń na dole jest otwarta, nie ma drzwi, a on bywa już właściwie tylko tam. :(

      Usuń
  11. Kochana myślę że każda osoba, która śledzi Twój blog doskonale rozumie te powody nawet bez czytania posta. Kto nie rozumie, prawdopodobnie dopiero co tutaj wpadł i jeszcze dokładnie się nie wczytał. Podziwiam Cię, że potrafisz zachować rozsądek w tym co robisz bo wiem, że sama miałabym z tym duże problemy. Może więc nawet dobrze, że póki co nie mamy warunków by powiększyć kocią rodzinę... Za to wspomagam DT bo własnie dzięki Tobie wiem, jak odpowiedzialna i momentami trudna jest ich praca. Mocno Cię ściskam :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gosiu, przeczytałam bardzo uważnie, to co napisałaś i myślę, że masz absolutną rację. Kayron jest Waszym ukochanym kotem rezydentem i to jego dobro i bezpieczeństwo powinno być na pierwszym miejscu. Musicie to bardzo dokładnie przemyśleć i przedyskutować. Trzymam kciuki za Was i Kajtka, żeby się ułożyło. Myszeczka przecudowna:):):) Agnieszka z Lublina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejmiemy pewne kroki, konkretne i zobaczymy czy coś to da. Oby, bo nie wyobrażam sobie oddania go komuś, nawet najlepszej osobie na świecie. To moje "dziecko".

      Usuń
  13. Mnie to tak po kosciach strzykalo na temat Kajtka, teraz juz wiem co to bylo. I chyba dla niego trzeba znalezc extra czas. Feliway, feliway, feliway!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kupuję, już kupuję, już kupuję! :))

      Usuń
    2. Spróbuj, ale pamiętaj, że nie na wszystkie koty działa. Jak chcesz to elektryczne pożyczyć to mogę pożyczyć a Ty kupuj tylko wkład - u nas nie pomogło :(

      Usuń
    3. Chcę, jasne, bardzo chętnie! Z góry dzięki.

      Usuń
  14. Składam samokrytykę . Zawsze śmieszyła mnie wyniosła postawa Kajtka, jakoś nie zadawałam sobie trudu zrozumienia jego postawy , przeważało pierwsze wrażenie .To jego stałe miejsce na oknie ,spełniającego rolę lustra i odwracanie się tyłem do świata , rozumiem to . Każde stworzenie powinno mieć tyle własnej przestrzeni ile potrzebuje do życia . A może ,żeby miejsce na parapecie pozostało jego i nie wciskał mu się tam przede wszystkim Hokus ,to można by przenieś karmienie Hokusa w inne miejsce .
    Bardzo sumpatyczne te koty które dostałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, śmieszyła się, bo zawsze tak ją przedstawiałam: do śmiechu. Blog to tylko kawałek mojego życia, ta weselsza i milsza.
      Miejsce na parapecie jest tylko Kajtusia. Reszta kotów je na ziemi, a z blatów je gonię.

      Usuń
  15. Rozumiem, co czujesz; zawsze mnie bolało serce, kiedy nie mogłam zapewnić domu jakiemuś kotu, któremu ten dom był potrzebny. Kayronowi już od dawna współczuję I bardzo bym chciała, żeby udało się mu pomóc, nawet jeśli będziesz musiała (wybacz, że to piszę) znaleźć mu nowy dom. A jak Cię znam, byłby to dom najlepszy na świecie.
    No i jak można się nie wzruszać czytając Twoje posty? To, co piszesz o Młodym i o Myszce, to wyciskacze łez lepsze od tych hollywoodzkich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, z tym znalezieniem domu to ostateczna ostateczność, ale wierzę (tym bardziej po przeczytaniu niektórych komentarzy), że jednak da się mu pomóc inaczej.

      Usuń
    2. Myślałabym może o innym domu, ale on jest przyzwyczajony do ogrodu, gdzie mamy specjalny płot, którego oba maine coony nie potrafią sforsować. Gdzie ja znajdę taki dom? On bardzo lubi być w ogrodzie. :(
      http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/08/antypowsinoga-pot.html

      Usuń
  16. Mam małe doświadczenie, ale przerabiamy z mamą depresje u kotki mojej siostry, więc jakieś obserwacje mam. Siostra wyjechała do Belgi na pół roku i kotka momentalnie dostała depresję. Objawia się to u niej apatią, "zawieszeniem się" na kilka dni w jednej pozycji i patrzeniem w jeden punkt. Drapie się do krwi i ma moemnetalnie zapalenie pęcherza, nie sika, nie je.
    Do wyjazdu mojej siostry dr Eliza przygotowała plan dla kotki. Zmieniłyśmy jej karmę na taką o niskiej zawartości omega (aby uniknąć problemów skórnych). Już dwa miesiące wcześniej kotka dostała krople Bacha (poczytaj w necie). Potem, na miesiąc przed wyjazdem, dołączyły do diety specjalny preparat moczopędny, a kilka dni przed wyjazdem felliway.
    Kotka i tak miała stan zawieszenia przez dwa dni ale przynajmniej nie dostała zapalenia pęcherza, które jest ewidentnie w jej przypadku na tle nerwowym. Na razie nie drapie się i zaczęła jeść i sikać regularnie.
    Piszę o tym bo wierzę, że jeśli uda Ci się trafić na dobrą behawiorystkę, która rozplanuje działania specjalnie aby pomóc Kayronowi, to uda się mu ulżyć.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo cenny komentarz. Potrzebny jest kompleksowy plan i już nawet mam jego zarys. Dzięki, Kasiu!

      Usuń
    2. Tak. Ja o kroplach Bacha też czytałam. Że pomagają :).

      Usuń
    3. Krople Bacha dostawały moje trzy koty przez kilka miesięcy po dokoceniu Guciem. Robione są dla każdego kota indywidualnie .
      Nam pomogły , choć nie jakoś drastycznie ...

      Usuń
  17. Gosieńko, ja nie pytam!
    Widzę przecież , że to,co robisz robisz z głowa i sercem:))
    Mam nadzieję, że znajdziesz też najlepszy sposób, by Księciunio się tak nie stresował!:))
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. nie wiem co napisać...
    doskonale Cię rozumiem...
    Ja Młodego chciałam zatrzymać... Serce mówiło TAK rozum - Nie...
    Rozmawiałyśmy o tym... to nie sztuka zatrzymać wszystkie znalezione koty... sztuką jest wybrać to co jest dla nich dobre... dla nich nie dla nas...
    Uściski zasyłam i buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mnie rozumiesz najlepiej, jeśli chodzi o Młodego, na Ciebie też on rzucił czar.
      Uściski, Kasiu i ciesze się z Tobą, że już wracasz za parę dni.

      Usuń
  19. Feliwey jest świetnym rozwiązaniem na kocie kłopoty. Przeszłam to ostatnio ze swoimi kotkami i bardzo nam pomógł. Cena produktu jest tylko powalająca dla mnie, ale czego się nie robi dla pieszczochów. Powodzenia.-H

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zacisnąć zęby i wybulić tę niemałą kwotę. :(((

      Usuń
  20. Ciężko jest rozstać się ze zwierzakiem, który był u nas chociażby przez chwilę. Podziwiam Cię za serce i oddanie. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  21. Aneczko...chyba naprawdę trudne decyzje przed tobą:(((

    OdpowiedzUsuń
  22. Dla mnie to akurat oczywiste, ze nie mogłaś / nie chciałaś zatrzymać wspomnianego kotka. Jak też innego z tymczasowych. Porządek, jak słusznie zauważasz, musi być. Masz swoje trzy?! Myślałam, że dwa. To i tak bardzo dużo. Zwłaszcza, gdy w domu jest jeszcze pies.
    Kayron ma pierwszeństwo. Nie powinno się zaburzać jego równowagi. Nie sądzę, by oddawanie go komuś było najlepszym rozwiązaniem. Chyba, że nie rozumiem się na całej sprawie:-). Izolacja "tymczasów" jest jak najbardziej wskazana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Errato, a mnie się majaczyło, że jesteś już tu tak długo, żeby wiedzieć że mam Kayrona, Amisię i Hokusa, no i Rufiego. :)
      Wszystkie koty zazwyczaj siedzą z nami na dole, więc będę je wcześniej zamykać w kocim pokoju, aby Kajtek miał trochę oddechu. Chciałabym, aby zaczął znów ze mną spać, ale kiedy go ostatnim razem wzięłam na siłę to mnie podrapał do krwi. Z nim nie ma żartów. :)

      Usuń
  23. Bardzo dobrze Cię rozumiem.
    Minął ponad rok odkąd pojawił się u nas Dyzio,
    a ja cały czas Antka przepraszam za niego.
    Teraz nie potrafiłabym się rozstać ani z jednym, ani z drugim,
    więc wciąż mam nadzieję, że kiedyś się polubią.
    Najgorsze jest jednak to, że pojawił się kolejny,
    a ja nie wiem, jak mu pomóc, nie krzywdząc Antka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie pocieszę Cię, że się to ułoży w stronę przyjaźni, bo mam w domu przykład, że czasem się nie udaje. Z drugiej strony są sympatie i antypatie między kotami i nie wiadomo jak by Antek zareagował na tego innego. Ech.

      Usuń
    2. Niestety wiadomo:(
      Chwilowo muszą dzielić ze sobą część balkonu,
      gdzie stoi budka i miska nowego, a którędy Antek wychodzi na dwór.
      Antek nie jest z tego powodu szczęśliwy, co pokazuje na każdym kroku.
      Podobnie jak Kajtek jest samotnikiem
      i nie są mu potrzebne do szczęścia inne zwierzęta.
      Mam nadzieję, że odizolowanie tymczasów pozwoli Kajtkowi się trochę odstresować.
      U nas rozdzielenie zawsze oczyszcza trochę atmosferę i uspokaja Antka.

      Usuń
  24. Witaj Kochana,
    a moze TY mi pomozesz, wzielam do siebie BADIEgo na domek tymczasowy, majac juz swa Perelke, szukam dla Badiego domku na stale, ale na razie nic, moze znasz kogos kto go chcialby, jest bardzo fajny, wesoly, otworzyl sie, pogodny, mniej lekliwy, a ja jestem miedzy dwoma krajami ,moj kochany jest Wlochem i latamy mniedzy dwoma krajami z Perelka oczywiscie,pozdrawiam,prosze Cie o pomoc, zajrzyj do mnie na bloga.
    Moj email, anna.staszalek@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliczny piesek, poleciłam go Elce, która poniżej przyznała się, że marzy o piesku :)

      Usuń
  25. Ja Kyrona rozumiem w pelni, bo tez jestem typem samotnika, i dom pelen obcych i co rusz innych ludzi doprowadzilby mnie na skraj przepasci psychicznej. Dlatego miedzy innymi boje sie dokocenia u siebie w domu, nie wiem, jak Miecka zareagowalaby na obcego kota i czy nie zaczelaby znaczyc swojego terenu. Z drugiej strony czytam wszedzie, ze po krotkim czasie koty sie bardzo zaprzyjazniaja. Ale jak widac, nie wszystkie. Kotka mojej corki po dokoceniu do dzisiaj sika gdzie popadnie, wszystkie dywany zostaly wyrzucone. Ona nie zaakceptuje Tysona chyba juz nigdy i caly czas protestuje, a trwa to kilka lat.
    Twoj Kyron to dumny kot i on sie nie bedzie upominal o pieszczoty, ktorych mu na pewno brak w takim wymiarze, jak mial je wczesniej. On cierpi w milczeniu, zlosc kieruje tylko na obcych, ale efektem jest choroba. Trudna sprawa, nie wiadomo, czy oddanie go komus nie poglebi jeszcze jego depresji, czy nie poczuje sie odrzucony. Przemysl to jeszcze bardzo dokladnie.
    Buziaki, Gosiu :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi pieszczotami u niego jest krucho. Niezwykle rzadko spotyka nas ten zaszczyt, jednak już samo to, że położył się przy nas na kanapie, czy sofie było nobilitacją.
      Żal mi go i wiem, że to moja wina, że on się źle czuje. :((

      Usuń
  26. U nas mąż nie wyraża zgody na drugiego kotka, ma być jeden bo i już. A chciałam póki był malutki, gdy braliśmy z fundacji to były dwa do zaadoptowania, starszy miał trzy miesiące nasz dwa. Ale walczę o pieska może wywalczę? U siostry jest i piesek mały i kotek znajda, i bawią się razem szaleją. Ale do rzeczy, Gosiu czy Twoje kotki dużo wody piją? Takie może trochę głupie pytanie, ale tyle się nasłuchałam i od weta że ma pić więcej wody bo na nerki lepiej. Nasz siku robi raz dziennie rano po nocy tylko. W końcu w rozpaczy by pił więcej wody, kupiliśmy fontannę i pije więcej tej wody wreszcie, czy to lepiej na nerki?
    I nie zdawałam sobie sprawy z kociej wrażliwości. Aż przeczytałam u Ciebie. Zrozumiałam jak bardzo są wrażliwe i mają różne charaktery, jedne akcentują towarzystwo inne są samotnikami a co jak człowiek kocha przytulanie wtulanie w kocie szczęścia? A tu samotnik indywidualista ani się nie przytuli ani nie przyjdzie do głaskania bo nie potrzebuje. Rozumiem Twoje potrzeby bliskości, sama uwielbiam jak kocie przychodzi i przytula się do mnie. Natomiast wilczur nasz nie lubił głaskania, przytulania i zawsze się odsuwał brakowało mi takiej bliskości, jaką daje mi teraz nasz kocurek. Tylko nie oddawaj swojego księcia bo niestety mogłoby się to dla niego źle skończyć. Nie dlatego że człowiek zły tylko dlatego że samotniki jednak są bardzo zżyte z człowiekiem, tylko one nie potrafią okazywać czułości, niektórzy ludzie też tak mają. Wtedy na siłę przytulanie, okazywanie uczuć głaskanie mizianie w przelocie słowa pełne ciepła tylko i wyłącznie do niego skierowane, prosto w oczy, powinny pomóc. Ehem to ..wypraktykowane na człowieku. :))) Polecam tę terapię Twojej uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, czy to nie znak, że wyżej napisała annamaria, że szuka pilnie domu dla szczeniaka?
      http://annamaria07.blogspot.com/2014/01/dzis-dzien-z-badim-zabawy-itp.html - zobacz jaki fajny!
      :)
      Elu, masz rację, robię jak mówisz. Kayron ma specjalne traktowanie. Zawsze dostaje jedzenie i wszystko co chce. Zaczęłam zamykać izolować od niego inne koty wieczorem, aby choć wtedy miał spokój.

      Usuń
    2. GosiAnko, to świetny pomysł z tym wieczornym zamykaniem. w takich problemach ze zwierzętami "terytorium" jest słowem kluczowym.

      Usuń
  27. Gośku, zwierzęta jak ludzie- mają różne charaktery, różne upodobania, różną odporność psychiczną. Znam wiele przypadków, gdy zasiedziały domownik (nawet młody) bardzo zle tolerował nowego domownika. I już oglądałam łzy dziewczyn, który stały przed dylematem co dalej? I choć wiele się o tym nie pisze , to takie same przypadki się zdarzają u ludzi - co dziwniejsze to nawet wtedy, gdy różnica pomiędzy rodzeństwem jest naprawdę mała. I nie do końca jest prawdą, że wtedy wystarczy odpowiednie wychowanie dzieci. Mam przykład we własnej rodzinie- gdy urodził się mój ojciec, jego starsza siostra miała niecałe 3 lata. Od pierwszego dnia nie tolerowała swego brata- omal nie zabiła go dużym, ciężkim misiem gdy miał kilka dni, a w rok pózniej potraktowała go celowo łopatką w głowę, powodując dość poważne obrażenia. Jako nieco starsze dzieci też nie nawiązali ani krzty serdecznych kontaktów, jako dorośli- również.
    I dobrze Gosiu, że pamiętasz o tym, by nie wpaść pułapkę "dobrego serca" . Pomaganie przynosi człowiekowi satysfakcję, (wytwarzają się endorfiny), a z czasem łatwo wpaść w nałóg tylko dlatego, by tę satysfakcję poczuć, otrzymać tę nagrodę za dobre działanie. Myślę, że dla komfortu Twoich stałych kotów powinnaś "tymczasowców" izolować. Nie można zapominać, że to co nam sprawia frajdę, nie zawsze sprawia taką samą radość naszym zwierzakom.
    Nie każdy zwierzak jest jak Rufi.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Anabell, mądrze piszesz, jest jednak jeszcze jeden aspekt: dom tymczasowy ma za zadanie przystosować często dzikie koty do życia w domu, wśród ludzi i innych zwierząt. Izolując je nie spełniam tego zadania. Nie wyobrażam sobie np. izolowania Myszeczki, która jest aż pijana ze szczęścia, że ma przestrzeń, że ma towarzystwo. Byłoby jej smutno zamkniętej. Chociaż z drugiej strony może to moje wyobrażenie, bo ona pochodzi z Miękini, gdzie mieszkała w dużym stadzie kotów i z psem w jednym pokoju. Trzeba będzie znaleźć złoty środek.
      Rufi też płaci za to co się dzieje u nas w domu. Płaci, tylko inaczej.

      Usuń
  28. Słuszne decyzje podejmujesz.
    jakaś granica musi być.
    Możesz w ten sposób pomóc większej ilości kotów ,
    a to jest bardzo ważne .
    I niestety są takie koty jak Kayron, że przeżywają.
    Taki mają charkter niestety...
    Trudne decyzje co do Kayrona, trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć u mnie, Krysiu :) Myślałam, że już do mnie nie zaglądasz. :)

      Usuń
  29. Witam!
    Świetny i bardzo mądry post. Nie należy zapominać, że dt to dt - nie jest domem stałym. Po drugie - jak napisała przedmówczyni - nie można zatracić się w pomaganiu, bo chcąc pomóc każdemu, w rezultacie możemy zaszkodzić wszystkim.
    Życzę dużo satysfakcji i jak najmniej smuteczków w prowadzeniu dt. Szacun.
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aneto. Dużo satysfakcji i jak najmniej smuteczków to jest to, co jest nam bardzo potrzebne :)

      Usuń
  30. Gosiu, wspieram Cię, kochana, z całych sił! :*
    poruszyłaś bardzo ważny temat. pozwól, że dodam coś bardziej ogólnie. zależy mi na tym, bo często spotykam się z kompletnym niezrozumieniem potrzeb zwierząt. wzięcie zwierzaka do domu, w którym już jest inne zwierzę (mówię o konkretnie jednym, bo to jest sytuacja dla zwierząt najtrudniejsza), wiąże się z koniecznością zadbania w równym stopniu o oba zwierzaki. i nie mówię tu o karmieniu, higienie, zabawach, przytulaniu.. nowemu członkowi rodziny trzeba pomóc w odzyskaniu poczucia bezpieczeństwa, to jasne. ale pamiętajmy, że i temu naszemu, zadomowionemu zwierzakowi zmienił się świat. trzeba zdawać sobie sprawę, jakie mogą być konsekwencje zaburzenia dotychczasowej hierarchii w stadzie. unikać zachowań generujących konflikty, a wzmacniać zachowania je łagodzące. łatwo powiedzieć! tak naprawdę, żeby wiedzieć, co robić, a czego unikać, trzeba sporej wiedzy (albo niezłej intuicji :)). zwykle nie ma problemu, zwierzęta dają radę w nowej sytuacji, budują relację między sobą pozwalającą co najmniej zaakceptować nowy układ. ale nie zawsze tak jest. w skrajnych przypadkach pojawia się długotrwały silny stres, który zwierzęta przypłacają zdrowiem. co najważniejsze, one ten stres nam wyraźnie sygnalizują. pamiętajmy, że zmiana ich zachowania ma konkretną przyczynę. spróbujmy je zrozumieć, nie lekceważmy ich. trzeba wtedy zastanowić się nad rozwiązaniem problemu, ale po pierwsze, zauważmy go! warto poszukać pomocy u zwierzęcego behawiorysty i z jego wsparciem popracować nad zmianą sytuacji (o ile ma się taką możliwość).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam na szczęście wiedzę do kogo mogę się udać. Jest jedna taka lekarka co się zna. Już dawno mówiła, że to dla Kajtka niebezpieczne...

      Ja zawsze bardzo uczulam nowych właścicieli moich kotów na wszystkie aspekty zapoznawania się zwierząt, na to jak im to ułatwić. Przeważnie słuchają. :)

      Usuń
  31. W naszej bandzie też bywają kłótnie i bitwy. Ale jej skład jest w zasadzie stały i stosunki między kotami już się dość unormowały. Poganiają się czasem trochę, posykają na siebie, czasem schodzą sobie z drogi, a czasem dają sobie po łepetynkach.Co innego u Was, kiedy coraz to nowe kotki się przewijają przez dom. Mam nadzieję, że rozwiązanie z izolowaniem tymczasów poprawi sytuację. Chyba nie umiem sobie wyobrazić, jak trudno byłoby Wam się rozstać z Kajtusiem...

    Kocia przylepka Ewy cudowna jest! :)
    A jaki uroczy prezent od pani Alicji! Tylko wcale nie rozumiem, dlaczego koty, a nie np. chomiki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz! Dlaczego chomiki skoro pani Ala to kociara z krwi i kości?
      Sama przecież mówiłaś, że nawet Ty nie masz tylu kocich gadżetów. :)

      Usuń
    2. To pani Ala kociara. Ale Ty?! :P

      Usuń
  32. https://www.facebook.com/events/579288902161339/?source=1
    Gosiu, może u Ciebie na blogu ktoś przeczyta o Pazurku i zechce dać mu dom. Śliczny jest i takie ma dobre serce. Może ktoś ma kota z kocim HIV, wtedy byłoby mu raźniej i na pewno pokochałby kociego przyjaciela. Tyle tu wzruszających historii z dobrym zakończeniem i tak pomyślałam, że może Pazurek...? jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, serce się kraje ile jest tych potrzebujących biedaków. :((

      Usuń
  33. Gosia, mam ten sam problem z Maszą, moją pierwszą kotką. Zaakceptowała tylko drugą kotkę- Saszę, kocurów nie cierpi. Ale jakoś dawała radę do nastania Bolka. Teraz jest dramat- owszem przychodzi do mnie po pieszczoty jak kiedyś, ale już ze mną nie śpi, codziennie robi mi kupsko w tym samym miejscu i nie jest to niestety kuweta, a ostatnio posunęła się nawet do wysikania się na kuchenny blat. Syczy, prycha i wpada w histerię, gdy jakikolwiek kocur pojawi się bliżej niż dwa metry od niej. W nocy są dzikie awantury. Apatycznie zwinięta w kłębek leży ciągle w tym samym legowisku na oknie. Ma dziesięć lat, już się pewnie nie zmieni. Widzę, że ejst nieszczęśliwa, w przeciwieństwie do szczęśliwego Szarusia, Bobcia i Bolusia- dla nich zaczepianie Maszy i doprowadzanie jej do histerii jest szczytem szczęścia.
    Nie mam pojęcia, co mam zrobić? Nie wyobrażam sobie, by ją komuś oddać, bo to specyficzny kot, miły tylko dla wybrańców, ale gdy sprzątam kolejną kupę, to mam zgoła inne myśli:(
    O co chodzi z tymi feromonami?
    Może to coś dla mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Li, poczytaj np. tu: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=59630
      Niektórym bardzo pomogły. I u Ciebie się przydadzą, jak nie to przynajmniej podzielmy się doświadczaniem. :)

      Usuń
  34. Witaj,
    dziekuje Ciza odpowiedz, jestes KOCHANa,pozdrawiam, zycze duzo sil, przeslalam juz kilka razu na Facebooku,pozdrawiam cieplo, ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, to mało. Ogłoszenie musisz zrobić i umieścić je gdzie się da!

      Usuń
  35. Gosiu, nawet nie próbuję sobie wyobrazić, przez co przechodzisz oddając kota. Bardziej lub mniej, ale w końcu zawsze. Ja mogę tylko z drugiej strony zapewnić, że my jako odbierający kocie skarby od ciebie, będziemy się starać z całej mocy. Może to chociaż trochę złagodzi twój ból, bo pewnie nie całkiem. Ja czekam, czekam tak bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, ona jest Tobie przeznaczona i nie ma wątpliwości, że będzie miała super dobrze. Fajnie, że masz urlop, bo to towarzyska dziewczynka. Martwi mnie tylko jej oczko, ale napiszę do Ciebie o tym w mailu.

      Usuń
  36. Wasz dom jest Kajtka domem, Wy jesteście Kajtka rodziną, opcja zmiany domu i rodziny moim zdaniem jest zabójcza dla niego, nie lecznicza :( ale może się mylę? tak czy siak na pewno zrobisz wszystko, żeby mu pomóc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdyby tak zamieszkał z kimś z rodziny kogo zna?
      Ech, ja wiem i nie wyobrażam sobie, że mogłabym mu to zrobić. Jednak jeśli na drugiej szali jest rezygnacja z prowadzenia DT to ciężko to wyważyć. :(

      Usuń
    2. jak nie będzie innego wyjścia to zawsze można w ramach eksperymentu sprawdzić, czy jest w stanie zaakceptować nowy dom i wtedy podejmować decyzje

      Usuń
    3. Się wtrącę - koty to nie ludzie... Przywiązują się bardzo, ale inaczej. Czasami te idealne warunki mogą zrekompensować zmianę personelu... Każdy zwierzak na pewno przeżywa rozstanie, ale koty to jednak jedne z najbardziej wrażliwych, ale i (paradoksalnie?) najlepiej przystosowujących się gatunków. Zmiana domu to nie jest największa krzywda jaka może spotkać kota, nie wystarczy po ludzku przeliczyć, niestety..., co będzie dla konkretnego kociambra lepsze... Jednak najpierw trzeba dać szansę "kompleksowemu działaniu" :).

      Usuń
    4. Mówisz całkiem jak mój mąż. :)

      Usuń
  37. Zdecydowanie się zgadzam, że jednak są koty, dla których najważniejszy jest święty spokój. Taka była nasza Fela, księżna nie akceptująca innego kociego towarzystwa. Kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami w domu, nie było mowy, aby koty dochodzące i dokarmiane chociażby weszły do sieni. Chwilowego tymczasa zniosła fatalnie, sikając po kątach i ewidentnie cierpiąc. I to mój dowód, że nie każdemu kotu dobrze jest w stadzie.
    Gdy trafiła do nas, jasne było, że będzie jedynym kotem. Teraz mam dylemat z Julką. Nie wydaje mi się, by cierpiała bez kociego towarzystwa, a z drugiej strony... Nie mam pojęcia, jak zareagowałaby na innego kota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja historia potwierdza, że najlepiej brać na początku dwa koty! Dwa, które się znają, kochają i akceptują. Potem może być rożnie, choć zazwyczaj jest bardzo dobrze.
      Co do Julki, jeśli zastosujesz się do zasad to może się udać. trzeba tylko dobrać jej odpowiednio kociego przyjaciela. Jakby co to polecam się. :)

      Usuń
  38. Witam Aniu. Dlugo sie nie odzywalam, bo niestety nie mam zbyt dobrych wiadomosci. Twoj Kayronek jest identyczny pod wzgledem zachowania i charakteru jak moja Fibi. A Bentleyek to samochod wyscigowy, biega jak szaleniec, gryzie i skacze. Po tym jak sobie upodobal skakanie na plecy Fibi i gryzienie ja w kark, Fibi dostala zapalenia pecherza ze stresu. Pozniej zaczela zatrzymywac mocz i znowu weterynarz. Dlatego doskonale rozumiem co przezywasz, chcesz pomoc Kayronowi, ja juz nawet ryczalam z bezsilnosci. Teraz u mnie juz drugi tydzien w dwoch pokojach mamy wlaczony Feliway i jest minimalne lepiej. Kupilam rowniez obrozki antystresowe, ale Fibi musialam zdjac (koty z alergia nie powinny nosic), wiec sprobuj zalozyc K. ponoc sa bardzo skuteczne,a Bentleyek troszeczke sie wyciszyl.Trzymam kciuki za poprawe samopoczucia kocurka i blagaaam nie mysl nawet o oddaniu. Wierze, ze Kayronek i Fibi z pomoca swoich lysych dadza rade i zwycieza nad stresem. Nawet nie wiesz, jak sie ciesze ,ze Mlody znalazl tak cudowny dom. Goraco pozdrawiam. Bozena z Pragi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożenko, czy możliwe jest poświęcanie Bentleykowi trochę większej ilości czasu? bawienie się z nim w taki sposób, żeby go codziennie zmęczyć? wędka, rzucanie piłeczek, laserek, itp.. on się musi wyszaleć, to jedyny sposób, żeby przestał wyżywać się na Fibi.

      Usuń
    2. A widzisz, Bożena? Nie trzeba było nazwać Bentleya np. Syrenka? Byłby wtedy spokojniejsza, powolny i na pewno nie szalony. :)

      Jejku, ciekawa jestem czy to u Ciebie ułoży...

      Usuń
  39. Czesc Aniu tu jeszcze raz Bozena. Napisalam do behawiorysty w Polsce, opisalam przebieg mojego dokocenia i problemy zdrowotne Fibi. Jak dostane odpowiedz lub jakas rade dam Ci znac. Glowa do gory, musí byc dobrze. Wymiziaj ode mnie Kayronka.

    OdpowiedzUsuń
  40. Witam tempo giusto. Bentleyek jest niezmordowany, wydaje mi sie, ze juz nawet nie jest mozliwe abysmy mu poswiecali wiecej czasu. Bawimy sie na zmiane ja, maz i syn. Dam Ci przyklad ja biegam z wedka, rzucam papierki, prowokuje go do zabawy i on sie bawi, biega, podskakuje i gada a po chwili i tak mnie omija i skacze na Fibi. Zamykanie pokoju w trakcie zabawy nie sprawdzilo sie, bo Fibi siedzi przed drzwiami drapie i miauczy. Ona lubi siedziec i patrzec jak on szaleje, ale niestety zazwyczaj konczy sie to jego atakiem na nia. Pozdrawiam Bozena z Pragi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwy koci bandzior!
      Jeszcze trochę to potrwa. Hokus już poważnieje i to bardzo szybko.

      Usuń
    2. a to huncwot! :)
      pozostaje przeczekać. niedługo ten wulkan energii troszkę przygaśnie. dobrze, że Fibi mimo to chce być z nim. trzymam kciuki, żeby wytrzymała!

      Usuń
    3. Czajnik nie poważnieje! Nic, a nic, a nawet wręcz przeciwnie. A kiedy czytam, jakie macie problemy, to włos mi się jeży. Miałam szczęście, że wszystko się jakoś poukładało, chociaż Grażynka trzyma się na uboczu, ale zawsze tak było. Z Czajnikiem się bawi, a kiedy ma dość, mały dostaje ostrzegawcze bęcki i już. Niejednokrotnie wyobrażałam sobie sytuację wyższej konieczności, ale tego nie da się zwizualizować. Nie wyobrażam sobie, jak się musicie czuć.

      Usuń
    4. Podobnie jest u nas - Majtek też sobie upodobał do takich zabaw akurat Śliwkę, która też miewa kłopoty z pęcherzem. :] Tyle że ona od jakiegoś czasu jakby mniej się od niego opędza i "wchodzi" w te zabawy, nawet czasem Majtka zaczepia. A gdy ma już go dosyć, to ucieka, wskakuje gdzieś wyżej i stamtąd go strofuje łapką. Majtek zaczepia też Bazyla i podobnie się z nim bawi. Natomiast Trykot, Glizda i Mietek zupełnie nie podejmują... tematu. Pac, prych, syk i po zabawie. A, chwila, jest jeszcze Leśna, z którą też Majtek uprawia szaleństwa! Potrafi ją dziabnąć w tylną nogę albo w ogon, maup jeden. ;)

      Usuń
  41. Ja mogę tylko napisać,że życzę z całego serca aby wszystkie Kajtkowe problemy szybko się zakończyły,wierzę w to,że znajdziesz rozwiązanie,które pozwoli Kajtusiowi żyć w towarzystwie Tymczasów aby i one mogły mieć dobre życie w przyszłości:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Dobrze że o tym napisałaś czasami przeszło mi przez myśl (zwłaszcza przy Młodym) że macie warunki na więcej kotów ale to ocena obiektywna i nikt nie ma prawa sugerować ile macie mieć kotów,powody które wymieniłaś są twoje i wystarczające.Jedni mają 10 sztuk inni 1 w takich samych okolicznościach to indywidualna decyzja.Najważniejsze że pomagasz tylu biedakom. A co do Kayronka nigdy w życiu go nie oddawaj nigdzie jestem pewna że da się rozwiązać zaistniałe problemy! Po pierwsze więcej czasu i czułości dla niego,po drugie wizyta u behawiorysty,po trzecie karma uspokajająca Calm...,preparat CalmAid (do dłuższego stosowania),feromony też ok no i izolowanie tymczasów. Trzymam kciuki w intencji dobrych efektów,powodzenia,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zrobię kompleksową akcję, żeby mu pomóc. Niedługo będzie wiosna i więcej czasu on będzie spędzał w ogrodzie. To tez pomoże.
      :)

      Usuń
  43. Gosiu, posiadasz taką wiedzę , że trudno Ci cokolwiek doradzać. Zresztą takiej uniwersalnej rady chyba nie ma, każde rozwiązanie niesie ze sobą kompromis. Najtrudniej mi sobie wyobrazić zmianę domu dla Kayronka, no chyba, że eksmisja dotyczyłaby jednego z domowników w pakiecie z Kayronem… W każdym wypadku to bardzo ryzykowne rozwiązanie.
    Wybór jest trudny a tak naprawdę nie wiadomo co byłoby lepsze dla niego, zmiana domu i święty spokój, z terytorium , którego nie musiałby z nikim dzielić czy przebywanie w kocim towarzystwie, które zmienia się jak w kalejdoskopie .

    A co z kochającym personelem , który przecież jest nie do podrobienia?

    Gosianko, wspieram Cię całym sercem., niezależnie od tego, jaka decyzję podejmiesz..:)
    Wierzę, że będzie to wybór najlepszy z możliwych i nie połamie serca Tobie i nie skrzywdzi Księcia..:)
    Czy Amisia i Rufi rzeczywiście tak bezboleśnie znoszą ten tymczasowy koci kalejdoskop?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alu, spokojnie, łudzę się, że ostateczne decyzje jeszcze nie muszą być podjęte. Spróbujemy małymi kroczkami jakoś to usprawnić.
      O Amisi będzie jutro, a o Rufim kiedyś też napiszę. :))

      Usuń
    2. witaj GosiuAnko.Kayron jest dorosly i kazda zmiana bedzie dla niego stresem tymbardziej ze to Nordish Lesny. te koty sa bardzo inteligentne i uczuciowe! jednoczesnie trudne do ulozenia.z tego co sie orientuje udomowiono je niecale 30 lat temu.masz wiec w domu pieknego.dzikiego kota! nie oddalabym go. on Cie kocha swa szorska lecz goraca miloscia.Kiedys opisze u siebie zachowanie mojego Lyo. przez ten swoj charakter byl wyjatkowy! Buziaczki:)

      Usuń
    3. Witaj, Anette. :) Kayron jest maine coonem, ale faktycznie ma charakter który opisałaś. Wiem, że mnie kocha, nie ma tylko jak tego okazać, bo jest w ciągłych nerwach :(
      On też jest wyjątkowy. Bardzo go kochamy.

      Czekam na twój post. :)

      Usuń
  44. Tak, moja kotka (teraz 18 letnia) również ciężko znosiła inne koty, mieszkające chwilowo u mnie (jeden mieszkał 2 lata, jeden 2 tygodnie). Obraziła się, przestała się przytulać, wręcz nie pozwalała się dotykać, prychała. Z kotkiem, tym który mieszkał 2 lata z nami, nawet trochę polubiły się, ale na mnie była obrażona śmiertelnie. Baaardzo mi było smutno. Teraz z lekką zazdrością czytam o "dokoceniu domu" i radości z posiadania dwu kotów (lub więcej:). Nie zrobię jej już tego na starość. Powodzenia, Gosiu, w łagodzeniu kocich konfliktów. Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja na twoim miejscu nie robiłabym jej tego, Ellu. Kiedyś weź od razu dwa, tak jest dużo lepiej :)

      Usuń
  45. Nie wiem czy się nie powtarzam, ale nie mam czasu przeczytać wszystkich komentarzy.
    Gosiu, ja nawet nie pomyślałam, że mogłabyś zatrzymać Młodego. Było już mnóstwo kotów, które bardzo mocno chwyciły Cie za serce a nie zatrzymałaś ich. Z bardzo prostego powodu... Odpowiedzialność! Z tego samego powodu ja nie mam więcej kotów;)
    Łatwo jest przekroczyć granicę. Skoro mam 5 kotów to mogę mieć i 6, skoro mam 6 to siódmy nie zrobi różnicy itd. A potem kończymy ja Violetta Villas ;))

    Jeśli chodzi o Kajtusia to sprawa rzeczywiście nie jest prosta... Trzymam kciuki żeby Feliwey mu pomógł się odstresować. Wiem, że to ostateczna ostateczność, ale pamiętaj Gosiu, że skoro Twoim domu z jakichś powodów Kayronek jest nieszczęśliwy i żadne środki nie będą w stanie tego zmienić to nie będzie niczym złym znaleźć mu dom , który zapewni mu spokój, który dla niego jest tak ważny. Mam jednak nadzieję, że Kajtusiowi uda się odnaleźć spokój duch u Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć, Kasiu, ostatnio Rafał pytał o Ciebie i martwił się, że Cie nie ma.
      Dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  46. Zrobiło mi się trochę smutno czytając tego posta, ale w sumie chyba tylko dlatego, że wydaje mi się, że próbujesz się tłumaczyć przed samą sobą niepotrzebnie. jesteś cudowną osobą, która tak wiele robi dla kotów i innych zwierząt. ucieszyłam się jednak jak napisałaś, że nie tylko one są ważne, bo masz rację, trzeba znaleźć czas też na swoje życie, a wiem co mówię, bo widziałam jak moja własna przyjaciółka przekracza pewną granicę płacąc za to zdrowiem. zrobiłaś bardzo dobrze, bo przecież zawsze znajdzie się ktoś dobry, kto zaopiekuje się cudownym kotem, a Ty i tak masz swoją gromadkę. Królewicz wygląda na zdjęciach na smutnego, ale myślę, że dlatego, że nie lubi zdjęć:P No ja wiem, że on izoluje się od innych kotów i piszesz, że się stresuje. Ale mam nadzieję, że przesadzasz i tak naprawdę jest szczęśliwy, bo jak tu być nieszczęśliwym mieszkając w takim domu?
    Pozdrawiam Cię serdecznie i proszę nie tłumacz się więcej ze swojej dobroci:)
    Miłego dnia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Cię pozdrawiam, Izo i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  47. Jednym z powodów ze nie mamy wiecej kotow jest stres Myszkina. Myszkin tak ciężko odchoworał pojawienie się małej Zuzi, że musieliśmy w nocy jechać na kocie pogotowie. Miał zapalenie pęcherza i nie mógł sikać. nie powiem ile kosztuje kocie pogotowie w Amsterdamie w środku nocy i taksówka....
    Ale.. o dziwo, kiedy przgarneliśmy Rudzika.... nic się nie wydarzyło. Tyle że Rudzik jest najbardziej pokojowym kot na świecie. Teraz Myszkin i Rudzik codziennie robią koci wrestling:D
    Mając jednak w pamięci jak Myszkin strasznie cierpiał z powodu zapalenia pęcherza, nie przygarniamy nikogo, chyba ze to sprawa życia i zdrowia - tak jak to było z Tymusiem. Na stres Myszkina pomógł Feliway, odchudzenie go(!) i jeszcze przez jakiś czas dawaliśmy mu takie tabletki Zylkene (mozna znaleźc online, jakby co to daj znać to ci tutaj kupie i wyśle).
    Tak więc, wiemy co przezywasz. :) Nie oddawaj Księciunia, serce mu pęknie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monique, dziękuję! Będe rozmawiać z lekarzem, te tabletki są tu dostępne.
      Dziękuję za chęć pomocy!

      Usuń
  48. Nie ma sprawy! wszyscy kociarze to jedna rodzina... prawda?
    Co jeszcze pomogło teraz mi sie przypomniało: nasz vet podpowiedział żeby zachowywać kocią hierarchię w domu np: rozdawanie pokarmu zaczynać od Kayrona, brać na ręce - pierwszy Kajtek itd. Musi wciąż pamiętać że w kocim stadzie jest najważniejszy:) I jeszcze u nas pomogło bawienie się wyłącznie z Myszkinem. Odkryliśmy że bawi się najlepiej pinpongową piłeczką, więc staramy się go zmęczyć zabawą. Ważne żeby podczas gry z Myszkinem, nie bawić się z innym kotem (chyba że Myszkin zezwala innym na włączenie się do zabawy ). no to tyle. powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...