środa, 19 grudnia 2012

La cucina Italiana

Dzień dobry!

Mam nadzieję, że nikt nie jest głodny, że wszyscy zjedliście już dzisiaj śniadanie, 
bo w przeciwnym razie czytanie tego postu może się skończyć wielkim... głodem. :) 
Dla mnie, jak już o tym kilkakrotnie pisałam, kuchnia włoska nie ma sobie równych. 
Nigdy mi się nie nudzi, zawsze podziwiam jej prostotę, a zarazem finezję. 
Kocham włoskie jedzenie, lubię je uwieczniać i dlatego podczas naszego pięciodniowego 
pobytu w Selvie val Gardenie, cały czas robiłam zdjęcia potrawom. 
Używałam aparatu z telefonu komórkowego, żeby nie robić za dużo obciachu 
i dlatego zdjęcia nie są najwyższego lotu.


Hotelowe śniadanko wyglądało tradycyjnie. 
Moje to zazwyczaj płatki z owocami i jogurtem oraz kawa.


MójCiOn wybiera coś konkretniejszego: jajecznicę, kanapkę, parówki.
Niesamowicie żółte są te włoskie jajka, za każdym razem się dziwię. :)


Mieliśmy wykupiony pobyt z wyżywieniem i już przy śniadaniu trzeba było się zdecydować, co zamówić na kolację. Do wyboru, z takiej karty jak powyżej, były dwa, trzy dania.


Wieczorem zaczynaliśmy od przystawek. 
Najbardziej smakowały mi suszone pomidorki koktajlowe z oleju i kulki mozzarelli, 
którą bardzo lubię.


Potem dostawaliśmy primo piatto
Ciężko się przyzwyczaić, że na pierwsze danie włosi jedzą to, co my na drugie: makarony, pierożki...


Po tych specjałach przychodził czas na danie główne: secondo piatto, na które były najróżniejsze różności. Na zdjęciu wyżej to, co wygląda mało ciekawie, druga potrawa po lewej, to polędwiczka wieprzowa w sosie grzybowym z polentą. To było dla mnie najsmaczniejsze. Kiedy jestem we Włoszech, zawsze obiecuję sobie, że będę robiła w domu częściej kaszkę kukurydzianą, która odpowiednio doprawiona jest przepyszna. Obiecuję sobie, a potem zapominam...


Na zakończenie obiadokolacji można było dostać deser, na który niezmiennie wybieraliśmy lody, ponieważ były naprawdę świetne. Mimo że wygląda to pewnie bardzo smacznie, to niestety kuchnia hotelowa pozostawiała sobie trochę do życzenia. Przede wszystkim kucharz miał tendencję do przesalania potraw, a to może zepsuć, jak wiadomo, najlepszy smak.


Najlepsze, wprost genialne, jedzenie było natomiast w tym schronisku na szczycie Dantrecepies. 
To mogło mnie zdziwić, bo to taka prosta stołówka, z samoobsługą i z gotowymi potrawami, które brało się na tacę w drodze do kasy, ale tak często bywa we Włoszech, że w takich miejscach jedzenie jest odjazdowe. Dania wymagające bieżącego przygotowania podawał i przyrządzał kucharz o wyglądzie prawdziwego Włocha. Rumiany, z kręconymi włosami, lekko przy kości, z uśmiechem tak szerokim, że samo przebywanie w jego otoczeniu było przyjemnością. Uprzejmy, patrzący w oczy, życzliwy. Nic o nim nie wiem, ale dobra energia aż od niego biła. 
Szkoda, że nie zrobiłam mu zdjęcia :) Zabrakło mi odwagi...


Tam właśnie jedliśmy najlepszą na świecie zupę gulaszową. 
Idealną. Nie mogłaby być smaczniejsza.


I czy te gnocchi, kluseczki z sosem z czterech serów, nie musiały smakować obłędnie w takim otoczeniu?
Z takimi widokami na ośnieżone szczyty? 


I czy wcinając taką deskę tyrolskich przysmaków, nie można było czuć się jak w niebie?


Albo pochłaniając świetne, przepyszne spaghetti aglio olio, nie dumać nad pięknem życia?


Ukoronowaniem tej niezwykłej przyjemności była dla mnie czekolada na gorąco, taki narciarski przywilej. Któregoś dnia pijąc ją, głośno sobie westchnęłam:
dla takiej chwili warto żyć.
I...


zamyśliłam się, bowiem uświadomiłam sobie szczerą, oczywistą, 
wręcz porażającą prawdę tych słów.


Naprawdę, bez wątpienia warto jest żyć dla takich chwil.
Wszystko, co było przedtem, jest nieważne, najbardziej bolesne chwile warto było znieść,
każde doświadczenie przeżyć, zostawić swój ślad za sobą, aby trwać w tej właśnie chwili.
Siedzieć ze zmęczonymi mięśniami w górskim schronisku, patrzeć na zachwycającą panoramę gór,
wcinać najlepsze na świecie tiramisu, pomilczeć z bliską osobą.
Czuć spokój. Być. Oddychać. Nie jest też ważne, ile trzeba będzie jeszcze znieść, przeżyć i doświadczyć. Warto żyć dla takich chwil, a jest ich... wiele.
Myślałam o nich i znajdowałam je przez kolejne dni, kiedy budziłam się i przeciągałam w czystej pościeli,
 kiedy ciepły prysznic mył moje ciało, kiedy brałam do ust pierwszy łyk kawy,
kiedy wschodziło bądź zachodziło słońce, 


kiedy spacerowaliśmy mroźną uliczką alpejskiego miasteczka i kiedy podczas podróży powrotnej czytałam całą drogę na głos książkę Isaaca Bashevisa Singera "Dziedzictwo". 
Dawno żadna aż tak mnie nie urzekła, ale recenzję zostawię tradycyjnie mężowi. 


Ale, ale! Miał być przecież post o jedzeniu! 
To na koniec fragment wystawy z uliczki ze zdjęcia powyżej.

Miłego i smacznego dnia! :)

PODPIS


56 komentarzy:

  1. O matko i córko, nie lubię cię wiesz o tym:) Uwielbiam, kocham kuchnię włoska a ty mi z rana z takimi zdjęciami wyjeżdżasz, a ja we Włoszech będę dopiero latem:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że jestem w trakcie śniadania:D Wprawdzie mojej owsiance daleko do taki przysmaków, które nam zaserwowałaś to przynajmniej miałam czym zagryźć lecącą ślinkę;)
    Muszę przyznać, że włoska kuchnia jest i jedną z mich ulubionych. I choć planowałam dziś coś innego na obiad chyba zmienię zdanie i zaserwuję mężowi spaghetti ;)
    Udanego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, jaki energetyczny i optymistyczny wpis :-) Masz rację, dla takich chwil warto zyć! A Singera uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, dobrze ze ostrzeglas na poczatku, bo czytajac pochlonelam kanapke i zapilam kawa. Ale patrzac na te zdjecia i tak sie oblislnilam :) Kiedys moim marzeniem bylo wyjsc za wloskiego kucharza haha...

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy ma swoje chwile dla których warto żyć :-)
    Jedzenie pyszności :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie...a ja przed śniadaniem. I po tych fotkach, aż mnie ściska z głodu, lecę do kuchni. Miłego dnia życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. uo matku bosku...to jedzenie rzeczywiscie mnie dobije, bo co wymieniasz cos, to ja czuje smak, hreherhe

    co do chwil i tych innych, to jak to ladnie mowia tutaj, spiewamy z tego samego spiewnika...ktos mi kiedys dal magnes, gdzie bylo napisane "stop to smell the flowers", prychnelam, ze co to, nie znaja mnie? okazalo sie, ze dostalam, bo to o mnie :)))) A najgorzej chyba jest jak czlowiek na cos czeka i klapki na oczy zaklada i nie widzi tego, co dzieje sie tu i teraz, a tylko teraz jest rzeczywiste i prawdziwe. I wlasnie teraz sa te chwile. Potem sa tylko wspomnienia, ktore z kolorowych powoli szarzeja i z czasem sa juz bardziej czarno-biale.

    Chlopski filozof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przybij piątkę (po raz kolejny), bo ze mnie też chłopski!

      Usuń
    2. no moze by tak osobiscie przybic w poczatku stycznia?

      Usuń
  8. No rzeczywiscie - przepysznie to wszystko wygląda! Śniadanko dopiero przed nami, wiec donośne burczenie zagłusza teraz wszelke inne myśli. Zaraz usmaże jajeczka na coczku i będzie zdrowa, poranna wyżerka...A propos jajek, to wyobraż sobie Aniu, że jajka od moich zielononóżęk mają włąśnie takie bardzo zółte żółtka. I wszystkim potrawom, do których je dodaję nadają kolor intensywnego szafranu czy kurkumy.A na dodatek są tak pyszne, że nie potrafię już teraz zjeść bez wstrętu tych sklepowych.
    I jeszcze na koniec Aneczko chcę Ci podziękować za wspólna ucztę, w której dzięki Tobie mogłam o poranku uczestniczyć, delektując się w wyobraźni wszystkimi cudami, o których piszesz i któe nam tutaj tak pieknie przedstawiłaś.
    Dla takich chwil warto żyć, doceniać je i dopieszczać potem wspomnieniami!
    Pozdrawiam gorąco o poranku i lecę szykować śniadanko!:-))

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja siedzę o czarnej kawie i nie pozostaje mi nic jak tylko lecieć do la cucina i coś sobie naszykować:) Też uwielbiam wyjazdy i pod kątem turystycznym ale też takim turystycznym - kulinarnym. I wiesz w pełni się z Tobą zgadzam warto na nie czekać bo pięknie jest po po prostu w tych niecodziennościach jakie nam się od czasu do czasu trafiają.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Aniu!
    Tak lubię te Twoje opisy potraw/nie potraw, zawsze jest tam dodatkowa treść, choćby taka, która pozwala się uśmiechnąć w sercu.
    Napisz proszę, choć to nie ważne tak bardzo, na czym polega pomysł właściwego doprawienia kaszki kukurydzianej, ok?
    Tak dobrze tu u Ciebie, w tych podróżach razem z Wami.
    Czekam na recenzję książki!
    Ślę cieplutkie pozdrowienia Mar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, nie miałam na myśli nic szczególnego. Kuchnia włoska tym się szczyci, że powstaje z najlepszych składników i dlatego odrobina wspaniałej oliwy, odpowiednia ilość soli, ciut parmezanu i polenta "palce lizać" :)

      Usuń
    2. Ja też czekam na ta recenzję, tym bardziej, że tą książkę czytałam i jestem zachwycona.

      Usuń
  11. Piękne są te Twoje opisy i zdjęcia :) dobrze, że oglądam je w trakcie śniadania. Moje nie umywa się, co prawda do tego alpejskiego, ale zawsze żołądek ma co robić i paszcza zapchana ;)
    Pozdrawiam :)
    Lidka

    OdpowiedzUsuń
  12. no i skończyło się mega wielkim głodem.. jesetm jeszcze przed sniadaniem...

    OdpowiedzUsuń
  13. O jak ja kocham kuchnię włoską :) zazdroszczę, że mogłaś jeść te pyszności

    OdpowiedzUsuń
  14. Zignorowałam ostrzeżenie i teraz lecę do kuchni:)Ja chyba kocham jeść:)

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja niestety nie kocham jeść!
    Może kiedyś powiem, dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię włoską kuchnię, ale trzeba bardzo uważać, bo łatwo nabrać w krótkim czasie dodatkowych kilogramów. To wszystko co dodaje smaku tym potrawom to wielce tuczące dodatki - żaden mistrz kuchni nie odchudza tam potraw.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię kuchnię włoską, ale jest u mnie dopiero na 3 lub nawet 4 miejscu listy rankingowej.
    A co do tego, że dla takich chwil warto żyć uważam, że do takich wniosków może dojść osoba spełniona o stabilnym życiu. Pamiętam jak kiedyś ciągle za czymś goniłam i przegapiałam chwile, które wtedy powinny były zachwycać a ja ciągle myślałam i chciałam czegoś więcej. Od ładnych kilku lat, na szczęście, doceniam każdą chwilę mojego życia, która daje mi poczucie przyjemności i ładuje moje akumulatory ciągle nową energią. Nawet jeśli jest to popołudnie z mężem przy książce na ganku domku letniskowego (jak np w tym roku w Danii), czy wieczór z kieliszkiem wina znów w towarzystwie W. i teraz już 2 kotów. To po prostu raj na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co jest na pierwszym miejscu?

      Cieszę się, że podzielasz moje odkrycia :) Raj jest tu i teraz.

      Usuń
  18. Co prawda śniadanie zjadłam ale i tak cieknie mi teraz ślinka :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten post powinien zionąć pustką... gdyż pochłonęłam wszystkie zdjęcia w całości!!! I nart zazdroszczę bardzooo!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. O matkoooooooo. Wprawdzie śniadanie już jadłam ale parę rzeczy chętnie bym zjadła a póżniej poleżałabym i pomyślała ... To było TO :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Na sam widok zgłodniałam :) A jadłam przed chwilą... Te gnocchi, uwielbiam takie kluseczki, wszystko wygląda wyśmienicie! I te widoki nie kulinarne też piękne ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. ale się wywczasujesz ale nie zazdroszczę bo za dalekimi podróżami nie przepadam jestem bardziej istotą domową...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Fajne życie Anko Wrocławianko :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Też przepadam za włoską kuchnią :). Wiadomo - jest pyszna, ale fajne jest też to, że wiele potraw nie wymaga wielu godzin spędzonych w kuchni :)

    Do jajecznicy może kurkumę sypnęli? :D

    Nie lubię jak coś jest za słone - sama używam mało soli, więc jestem wyczulona na tym punkcie. Zdecydowanie wolę zbyt ostre ;))

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja wlasnie w trakcie przerwy obiadowej i juz skonczylam - dzieki Bogu - jesc! :)
    Ubostwiam ogladac i robic zdjecia jedzeniu. To jest duza i wazna czesc wszystkich podrozy. Choc i w domu mozna takie super zdjecia zrobic.
    Dawno nie bylam w zadnych tak slicznie osniezonych gorach i az mi sie teskno zrobilo.
    Pozdrawiam
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  26. rzeczywiscie w takiej scenerii z dobrym posilkiem mozna poczuc sie mega szczęsliwym. Jeszcze do tego bliska osoba - nic więcej nie trzeba. Usciski.

    OdpowiedzUsuń
  27. Pracowalam swego czasu we wloskiej knajpie, wiec najadlam sie tego wszystkiego po kolnierzyk (stamtad zreszta jest przepis na tiramisu). Zgadzam sie, ze wloska jest jedna z lepszych i smaczniejszych kuchni. Tyle ze troche tuczaca, jesli zjada sie do syta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje tiramisu jest genialne! Nawet lepsze, niż to w tym górskim schronisku:)

      Usuń
  28. Nie wytrzymałem na słodkościach... jakbym mógł to monitor byłby schrupany... ja chce słodkie!!!!!!!!!! :))

    OdpowiedzUsuń
  29. Smakowitości serwujesz :) pięknie podane wszystko i mam nadzieję że było smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszystko może być, pewnie nawet i miłe, i smaczne, ale jest jedno "ale": Najlepszą zupę gulaszową robi moja mama i kropka. Wiem dobrze, bo nie całe życie byłam wegetarianką;))))

    OdpowiedzUsuń
  31. o tak, uwielbiam włoską kuchnię... idę narozrabiać w kuchni, dobrze, że jesteś Anuś, motywujesz mnie

    OdpowiedzUsuń
  32. Kolacji zazwyczaj nie jadam, ale poczułam się tak głodna,że muszę coś zjeść.

    OdpowiedzUsuń
  33. Z włoskiego jedzenia to może dla mnie to ciasto?... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to czemu? Nie lubisz innych potraw?

      Usuń
    2. Jakoś tak... No nie wiem :)... te owoce morza, muszle, mięsa, wędliny... nnnnnie... jednak. Ale makarony to z przyjemnością :)

      Usuń
  34. Ech, ładnie pokazałaś i ładnie napisałaś o tych wszystkich smakach, Aniu. A najpiękniej o smakowaniu... życia. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
  35. Aniu, podpisuję się pod każdym Twoim słowem...
    Twoje smaki są fantastyczne.
    Najważniejsze to kochać życie, korzystać i brać go garściami.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Ile po pięciu dniach takiego jedzonka przybywa w biodrach? Bo mnie pewno przybyłoby z 5 cm......
    Pysznie wygląda i nie da rady się powstrzymać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, mnie pewnie też... W styczniu się za to wezmę!
      :)

      Usuń
  37. Chyba za późno czytam Twojego posta bo już noc a ja zrobiłam się głodna....jak ja dawno nie byłam na nartach... tak jak piszesz, warto żyć dla takich chwil...miłego wypoczynku....pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...