piątek, 28 grudnia 2012

Dziękuję

Dziękuję Wam z głębi wzruszonego i wdzięcznego serca. Bardzo mi pomogliście. Bardzo, bardzo mi pomogliście. Dostałam dziesiątki maili. Lałam i leję nad nimi łzy, czując, że nie jestem sama. Tyle wspólnych doświadczeń! Pisaliście mi słowa współczucia, wsparcia, pamięci. Opowiadaliście swoje historie, jakże podobne. My, ludzie, wciąż tracimy swoich bliskich. Wciąż zabiera ich śmierć. Pada na mnie, na niego, na nią... Nikt nie ucieknie. Jej dotyk, jej przejście obok zawsze jest szokiem. Zawsze jest traumą, rozpaczą i pustką. To trudna i bolesna lekcja, którą musimy odrabiać. Cisną mi się do głowy same banały. Skrajne banały. Wybaczcie. Czuję wyraźnie, jak życie jest kruche. Po co żyć, skoro zostaje z człowieka taka zmalała nagle wypukłość na szpitalnym łóżku? Czuję namacalnie, jak nadzy i ubodzy jesteśmy, choć otaczamy się tysiącem rzeczy. Czuję, że liczy się tylko miłość. Czuję, że czas ucieka. Chcę tu, od razu, teraz, już, naprawiać, budować, rozwijać, dawać z siebie, brać, doceniać. Chcę zaszyć się w jakimś ciemnym kącie na zawsze. Nie każcie mi wychodzić. Życie jest piękne. Życie jest do dupy. Nic nie wróci życia mojemu Tacie. Banały, banały, banały.
Pociechę znajduję w pamięci Jego twarzy. Jego martwej twarzy. Tak bardzo bałam się ją zobaczyć. Mój Tato umarł tak, jak chciał. Mówił o tym. Chciał odejść nagle, szybko i bezboleśnie. We śnie. W półśnie. W ostatnim dniu życia był niezwykle pogodny, spokojny, dobrej myśli. Dowiedziałam się od lekarzy, że nie zgodził się na wykonanie badań krwi. To absolutnie do Niego niepodobne. Odpuścił sobie kontrolę wszystkiego wokół. Mówił: "A mam jakieś inne wyjście?". To też do Niego niepodobne.  Śmierć zostawiła Jego twarz wygładzoną i bardzo spokojną. Spłynął na Niego dobry sen.
To właściwa kolejność. Najpierw rodzice, potem dzieci. Niemal 77 lat, to dobry czas? Mój Tato przeżył całą swoją rodzinę. Jego najmłodszy brat, Wojtek, zginął w wypadku samochodowym w wieku 31 lat. To była niewyobrażalna tragedia. Wszyscy nieomal oszaleliśmy z rozpaczy. Wojtek był niesamowicie lubiany. Całe miasto przyszło na Jego pogrzeb. Nie widziałam takich tłumów na pogrzebie nigdy potem. Potem zmarł cicho i spokojnie, tak samo jak żył, mój dziadek Stefan. Miażdżyca. Za kilka lat kolejny szok. Na polowaniu został zastrzelony przez kolegę średni brat mojego Taty, Andrzej. Pocisk rozerwał mu tętnicę udową. Tragedia nie do opisania. Potem, w wieku 84 lat odeszła moja babcia Zosia, która przeżyła śmierć dwójki swoich synów i męża. Nie zazdroszczę Jej powolnego umierania po operacji. Teraz zatrzymała się ziemia dla mojego Taty. To właśnie pomyślałam, kiedy się dowiedziałam o Jego śmierci: to jest dzień, w którym zatrzymała się ziemia. Miałam na myśli siebie. Swoją ziemię. To były najgorsze święta w moim życiu. Od początku coś złego wisiało w powietrzu i ziało zatrutym odorem. Tak bardzo nie chciałam, aby przyszły...
Czuję, że błogosławiony etap niedowierzania, jakby "zamurowania", poczucia, że otacza mnie woda, która wszystko odrealnia, opuszcza mnie, a jego miejsce zajmuje niewyobrażalny żal, wyrzuty sumienia i poczucie straty. 

PODPIS
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...