Czy te oczy... Co za uwodzicielskie okrąglaki!
Dzień dobry, tu jednoosobowa brygada - chciałoby się napisać - szybkiego reagowania, ale użycie słowa "szybkie" w tym kontekście Gocha mogłaby z całą stanowczością oprotestować, niech więc będzie tylko, ekhm, jednoosobowa brygada reagowania (JBR). :) I otóż właśnie zareagowałam mniej więcej z tygodniowym opóźnieniem na prośbę prezeski tego bloga, żeby upublicznić relację Joanny z przebiegu adaptacji Shili w Krakowie. A zatem niezwłocznie przystępuję do sprawozdawania za pomocą cytowania.
***
Gosiu,
widzę, że u Ciebie ruch w "interesie" i cały czas się dzieje, na szczęście ciągle wiele dobrego.
U mnie też dużo się dzieje i ciągle brakuje mi czasu. (...) Na szczęście K. pięknie zdał sesję, no i są koty - nieustające źródło radości. :))
Kotaki* leżaki.
Ich relacje ułożyły się całkiem fajnie. Żyją w zgodzie, choć Ozzy jest coraz mniej skory do wspólnych zabaw. Potrafią za to jeść z jednej miski, bo Shila-łakomczuch zjada swoje pierwsza i później podjada Ozzy'emu. Razem broją, wyciągając na zmianę tulipany z wazonu, razem śpią i próbują wyjść z mieszkania.
Robi się coraz cieplej, więc Ozzy coraz chętniej, swoim zwyczajem, przesiaduje na balkonie. Ale wyobraź sobie, że Shila w ciągu dnia nie wychodzi na balkon za żadne skarby. Za to wieczorem, gdy robi się ciemno, biega po nim jak szalona.
Bardzo "pomaga" mi wkładać pranie do pralki, tzn. kradnie skarpetkę i biega z nią po całym mieszkaniu, przy okazji froterując podłogi, albo ciągnie za rękaw koszuli i szarpie niczym mały psiak. To pewnie wpływ przebywania z Fiką i znak, że jej nauki nie poszły w las. :)
En face.
Oraz en face z profilu. :)
Sfinks?
Tak! Z przymrużeniem oka. ;)
W ogóle nie jada suchej karmy, mokrą je za trzech, ale wcale tego po niej nie widać. Będzie chyba drobną koteczką o silnym charakterze, bo Ozzy'ego okręciła sobie wokół łapek i rządzi nim całkowicie. Na ulubioną miejscówkę na szafie u K., jeśli wejdzie pierwsza, Ozzy nie ma szans!
Makowa panienka.
Wygląda na to, że co najmniej raz Ozzy'emu udało się zająć ulubione miejsce. :)
Bardzo lubi towarzystwo ludzi - zawsze i wszędzie. Ciągle lubi być w pobliżu. Teraz też drzemie obok mnie. A jeśli wyjdę z pokoju, ona pójdzie za mną. Jest bardzo miziasta, mięciutka, cieplutka, słodka i kochana. Czekamy na pierwszą ruję i coraz większy lęk ogrania mnie przed sterylizacją. U kocurków nie ma takiego problemu jak u kotek. Dotychczas nie zdawałam sobie z tego sprawy; ale trzeba być dobrej myśli, no nie?
Przesyłam masę różnych zdjęć. Niestety, by sfotografować koty w czasie zabawy, nie mam szans, bo zazwyczaj mam przy sobie tylko telefon, ale uwielbiam je fotografować w czasie snu, coś jak Wyspiański malujący śpiące dzieci. :))
Prawie półzwis z parapetu.
Sen na tronie.
Cóż za wdzięczne odnóża!
Prawie lustrzane odbicie.
Czy na Was też takie widoki działają rozmiękczająco?
Albo takie asany! Uch!
Pozdrawiam Cię serdecznie i całą Twoją domową ekipę. :))
Podczas gdy JBR lub jak kto woli osobista sekretarka Generały Gosianki zbierała siły do wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest stworzenie pościka, do Gosi nadszedł jeszcze jeden list i zdjęcia uroczej parki z Krakowa:
Teraz ja, Czarny Książę!
Dla przyjaciół - Czarny Kłębek.
Czasem się rozkłębiam
i osobliwie rozwijam. :)
(...) Jak zauważasz na zdjęciach, Ozzy robi się coraz większy i grubszy. W początkowej fazie fałdki na brzuchu pobiegłam z nim do weterynarza, bo bałam się, że tak jak Mefisto ma chłoniaka. Na szczęście to tylko skutek objadania się, który w jego przypadku trudno kontrolować, gdyż podjada mokrą karmę Shili. Zaczęłam więc karmić je mokrą karmą oddzielnie, ale Ozzy w ramach buntu przestał w ogóle jeść. Wówczas zaczęłam podsuwać mu karmę na dłoni i od tej pory mokrą karmę (dwa razy dziennie) je tylko z mojej dłoni. Jak nie dostaje jej w taki sposób, to suchej też nie tknie. Shila za to je tylko mokrą. Nie chce żadnej suchej. Z zębami nie ma problemów, a lubi tylko mięciutkie. Je za to ilości nieprawdopodobne, a chuda i drobna z niej kociczka. Śmieję się, że ona je, a Ozzy tyje. Shilcia nadal między godziną 3 a 4 w nocy budzi mnie na karmienie. Nawet gdy śpi w pokoju syna, przybiega do mnie, trąca nosem lub łapką w policzek i grucha niczym gołąbek. Czasami czuję się jak matka niemowlaka. ;)
Łobuziaki dogadują się świetnie, ale czasami Ozzy nie ma ochoty na zabawę, więc stadko zaczyna się okładać, gonić, gryźć. Wystarczy, że Ozzy ją przyciśnie, a ta drze się, jakby ją ktoś ze skóry obdzierał, ale uwolniona, nie odpuszcza, dalej go zaczepia i okłada. Najczęściej około 4., gdy nabierze sił po jedzeniu i energia ją rozpiera. Ale jest tak słodka, że można jej to wybaczyć. Ozzy też to toleruje, bo jak ma dość, to po prostu wchodzi tam, gdzie może na nią patrzeć z góry i mieć w nosie jej zaczepki.
Ja? Ja broję?! Czy te oczy...
Broją zawsze w parze i tak słodko wylizują się nawzajem, że oczu oderwać nie można.
Pozdrawiam serdecznie i ogromnie cieszę się z adopcji Achimy, chociaż będę za nią tęsknić.
To sprawozdawałam ja, JolkaM.
Miłego dnia! :)
PS. Jeśli ktoś nie zna jeszcze Shili (Szagi) oraz Ozzy'ego, a chciałby lepiej poznać tę romantyczną historię, poszczególne odcinki znajdzie np. tu, tu, i tu, i jeszcze tu. Aha, i tu. Zapraszamy!
* Czy dobrze kojarzę, że kotaki to słówko pewnej Zosi z Krakowa? Czy jest na sali jej mama Justyna?
Bo jakby co, to buziaki kotaki! :)
Bo jakby co, to buziaki kotaki! :)
Ha! Wszystko dobrze, co znajduje swoj dobry koniec!
OdpowiedzUsuńNo ale u Gosi tak jest, ze kociolki trafiaja do fajnych domow. :)
Tak, Aniu, rzeczywiście zachodzi tu jakaś (niemal nudna) prawidłowość. :)
UsuńShila jest przesliczna, to znaczy identyczna jak moja Dakotka, jak siostrzyczki. Moja tez je za dwie, i jest mieciutka, drobniutka, przytulasna, cudowna. Zdjecia rewelacja:):):)
OdpowiedzUsuńDoskonale pamiętam Dakotkę (w końcu jestem jej chrzestną matką!) i potwierdzam, że jest bardzo duże podobieństwo między tymi dwiema urokliwymi koteczkami. :)
UsuńPogłaski dla Waszych skarbów, Agnieszko! A dla Was pozdrówka! :)
Dzieki, mam wrazenie, ze jeszcze jest trzecia siostrzyczka naszych dziewczynek, Bura u Psa w swetrze, baaardzo podobna slicznotka:):):)
UsuńTeż tak pomyślałam widząc zdjęcia Shili i Ozziego w którymś poprzednim poście - a skąd u Gosi zdjęcia Mamby i Burej?
UsuńAle na żywo już takie podobne nie są. Shila jest bardziej srebrna, ma mniejsze uszka i dłuuuuugaśny ogon. Bura ma uszyska jak nietoperz, jest taka żółto-bura i ma śmieszną cienką sznuróweczkę w funkcji ogonka :)
Na mnie wszystkie kotowe widoki czy to na żywo, czy fotograficznie, działają zmiękczająco, a nawet rozmiękczająco :) ale tak, takie z przekrzywionym łebkiem, i ciutciuteczkę wysuniętym jęzorkiem szczególnie ! Shila jest przepiękna ! Taka glizdka smukła z óczmi świdrującymi :) Ozzy zresztą też jest boski, ale już boski na czarnopanterowy, wysoko połyskowy sposób :)
OdpowiedzUsuńŁadnie ujęłaś swoje wrażenia, Ewo, jak zawsze. Bardzo lubię te Twoje spostrzeżenia. :)
Usuń♥♥♥
Lubię sprawozdania Jotbeerki. Godnie zastępuje Generałową.
OdpowiedzUsuńA kotaki .. jak zwykle poprawiają humor :)
Dziękuję za bardzo miłe słowa, Sonic. Usłyszeć, że się godnie zastępuje Genarałę - fiu, fiu!
UsuńUściski dla Was, dwie dziewczynki ludzkie i jedna piesia. :)
przyjdźże Jolko, do mnie- dzisiaj jest na blogu piesia :)
Usuńodściskowujemy :***
Bardzo lubię relacje o dalszych losach adoptowanych kotków, a jeszcze okraszone rozczulającymi zdjęciami, to już porcja miodu na cały dzień.
OdpowiedzUsuńKotki śliczne.
Zdjęcia Shili i Ozzy'ego są cudowne - bardzo mi uprzyjemniały pracę nad postem, pobudzały wyobraźnię. Razem z opisem Joasi powodowały uśmiech na moim fejsie i gdy tylko zagłębiłam się w tę korespondencję, zaraz chciałam, żeby i inni śledzący historie tymczasów Gosi mogli je poznać. To dlatego opóźnienie trwało tylko tydzień. ;)
UsuńKocia historia z rana jak śmietana :-)
OdpowiedzUsuńO to to! :)
UsuńŚliczne są, oczy maja niesamowite, a najbardziej lubię takie w asanach :)))
OdpowiedzUsuńAsany niezmiennie wprawiają mnie w podziw dla niezwykłej gibkości kotości. :)
UsuńSerce roście, patrząc na te kotaki ;)
OdpowiedzUsuńGalia Anonimia
:)
UsuńPozdrawiam Cię, Galio A.!
Kotki są rozbrajające :) Szczególnie, kiedy śpią z łapkami ku górze :)
OdpowiedzUsuńBudzenie na karmienie znam doskonale, o tej samej porze mniej więcej, ale ostatnio nie wstaję, nie daję się terroryzować i czasem udaje się nam już przeciągnąć porę karmienia na bardziej cywilizowaną godzinę.
Co do sterylki Shili, to na pewno wszystko będzie dobrze. Niedawno w domu rodzinnym moim była akcja rujka młodej, bardzo ruchliwej koteczki, a po niej akcja kastracja. Wszystko poszło dobrze, koteczka bardzo szybko do siebie doszła, nawet na drugi dzień nikt by nie powiedział, że przeszła jakąś operację.
Głaski dla pary rozbójników :))
Lidio, ja co prawda ustaliłam pory karmienia na nieco bardziej cywilizowane godziny, ale w ostatnich tygodniach muszę wstawać około piątej (a czasem wcześniej!), żeby umożliwić Glizderce wyjście na dwór, bo jak nie, to gonitwy z okrzykami towarzyszących jej Kity i Majtka (plus odgłosy spowodowane upadaniem napotkanych w galopach mniej stabilnych przedmiotów) są nie do wytrzymania. Zdecydowanie wolę, żeby kotki pozbywały się nadmiaru energii w ogrodzie. :)
UsuńJolkoM, bardzo dziękuję za sprawozdanie, choć zlałam się potem, po tym jak przeczytałam, że to Ty zajęłaś się moim tekstem, pisanym w czasie choroby i przemęczenia, więc...
OdpowiedzUsuńTytuły zdjęć dałaś świetne. Jeden wymaga sprostowania, ten po zdjęciem nr 10:"Wygląda na to, że co najmniej raz Ozzy'emu udało się zająć ulubione miejsce" Otóż, ulubione miejsce to niebieski kocyk obok kartonowego domku na wyższej szafie, a Ozzy'emu udało się położyć na niższej szafie, czyli prawie na ulubionym miejscu, bo przy kartonie leży Shila (jak się przyjrzeć, to widać jej główkę).
Dziękuję wszystkim za miłe słowa pod adresem moich kociamberków :))
Joasiu piękne te twoje kociurzyska i fajowskie zdjęcia im porobiłaś, kilka już znam :)
UsuńCo do sterylizacji Shili to trzeba być dobrej myśli :)
Ale sobie wypracowałam opinię, bo jak się domyślam, te poty to przez moje słynne talibstwo... Jak to teraz odwrócić, no jak?! Zaraz, a może ten gorąc to jeszcze po chorobie i przemęczeniu, a nie ze strachu przede mną? Błagam, przyjmijmy tę drugą wersję. :)
UsuńDomyślałam się, że miejsce, na którym leży Ozzy, nie jest tym właściwym, ale tak mi pasowało napisać tam coś z przekąsem. ;) A w ogóle na Twoim miejscu dokleiłabym kawałek wysokości do tego niższego mebla, dołożyłabym nowe posłanie obok i niech mają. Skoro Ozzy wyegzekwował nawet karmienie mokrym żarełkiem z ręki, to czuję, że nie trzeba wiele, żeby wywalczył osobistą miejscówkę. :)
Uściski dla Ciebie, Joasiu, i pogłaski dla Twoich skarbów. :***
Oj, to poty podwójne, bo rzeczywiście najzdrowsza nie jestem, no i rezon przed Talibią czuć należy :))
UsuńPrzynajmniej wszyscy już wiedzą, gdzie jest to miejsce. A przeróbki niemożliwe, gdyż pokojem syna i tak już koty zawładnęły,że o sprzęcie nie wspomnę. Na więcej już nie pozwoli, pomimo do kotów słabości.
Odściskuję i pozdrawiam, miziaki dla Twego futrzastego grona przesyłam!
Piękne zdjecia, które świadczą o wielkiej komitywie pomiędzy kociambrami. Dla mnie to fascynujące jak zmienił się Ozzy, jak odżył! No, a słowa Joasi o tym, że tak bardzo kocha Shillę to jest miód na moje serce!
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, Joasiu czy musisz czekać na pierwszą ruję. Część lekarzy robi zabieg przed nią jednak każdy musi to sam rozważyć.
Dziękuję za tę wspaniałą relację!
I nie będzie nagany za opóźnienie w publikacji? ;)
UsuńJolkoM dziękuje za piękna relację :)
OdpowiedzUsuńBardzo duża w tym zasługa Joasi - dzielę się więc z nią Twoim uznaniem, Mario. :)
UsuńDziękuję!
Niezłe charakterki mają :))) Ślicznoty!
OdpowiedzUsuńPo prostu - koty! :)
UsuńBardzo fajnie się rozplaszczają a ten niewinny wzrok,wiadomooooo:))))))
UsuńMeldujemy że jesteśmy! -mama Zosi i Zosia:)wszystkie zdjęcia kotaków ( telefon z uporem maniaka poprawia mi na ..."motków". phi ...nie wie jak brzmi liczba mnoga od wyrazu kotek?;) przejrzane wszerz wzdłuż i w poprzek -CUDA ! Pozdrawiamy !:)))
OdpowiedzUsuńBuziaki, Justynko i Zosiu! ♥♥
UsuńNo dobra, teraz zdradzę wam tajemnicę. Kiedy zostało już postanowione, że Shila-Szaga pojedzie do Ozziego, chciałam krzyczeć NIEEEE!!! i bronić kociny własną piersią. Bałam się że potomek herszta kociej bandy, łobuz, szaleniec i alpinista, jak go barwnie opisała Joasia, będzie zbyt dużym wyzwaniem dla małej delikatnej koteczki. Myliłam się. Uf, jak dobrze! Zdjęcia - i oba koty - przecudnej urody. I super relacja JolkiM.
OdpowiedzUsuń:) Fajnie, że się przyznałaś, ale najfajniej, że nie miałaś racji. Shilla to przecież niezły łobuziak i cwaniara! Ona da sobie radę z każdym kotem, psem i człowiekiem. :)
UsuńA jak ja się o nią bałam. Na szczęście niepotrzebnie. Teraz czasami żal mi Ozzy'ego, bo chwilami jest takim ciapą, że Shila robi z nim co chce.
UsuńPiękna Shila i czarujący Ozzy :) fajnie że się zaprzyjaźnili. Dużo szczęścia i zdrówka dla kociastych i personelu :)
OdpowiedzUsuńPs. Serdeczne pozdrowienia dla Autorki posta :)
UsuńDziękuję i odzdrawiam równie serdecznie! :)
UsuńDziękujemy za pozdrowienia i pogłaski :)) oraz pozdrawiamy całe zacne grono!
OdpowiedzUsuńAle Monika, która Szagę-Shilę znalazła, się ucieszy gdy przeczyta ten post! :)
OdpowiedzUsuńTak się o nią martwiła i tak się spłakała, gdy musiała koteczkę oddać. Tak bardzo pragnęła, żeby kicia miała dobry dom - i proszę jaki happy end! :D
Monika swoją troską i pragnieniem wypragnęła taki wspaniały dom dla koteczki. :)
UsuńKoteczka przypomina królową Egiptu, stąd pewnie skojarzenie ze sfinksem;-)
OdpowiedzUsuńKoteczek też piękny i taki dostojny:)))
Jak pięknie Wam sie ułożyło! Baby często sa bardziej charakterne od facetów, ale Ozzy nie wyglada na nieszczęśliwego ;p
OdpowiedzUsuńSwietnie rozumiem Twój strach przed sterylką, może poczytaj sobie i pogadaj z wetem o cięciu bocznym? Moje 2 kocice były sterylizowane bokiem i w błyskawicznym tempie dochodziły do formy. U nas (bom ja tez z Krk) na pewno to robią w Retinie i w Arce.
Powodzenia i glaski dla futer
Magtan z Kropką i Tosią
Dobrze czytać takie wpisy :)... Powodzenia kociambry :)!
OdpowiedzUsuńBuziaki, Abi! :)
Usuń