Gdyby Diego umiał mówić, być może powiedziałby...
|
Pod moim ulubionym kocykiem. |
Urodziłem się i mieszkałem na działkach. Było wspaniale! Nie znałem zimy, bo na świat przyszedłem w kwietniu. Na działkach nie brakowało mi przestrzeni, by się bawić, szaleć i ganiać. Miałem gdzie się schronić, gdy padał deszcz i gdy za mocno świeciło słońce. Leżałem sobie wtedy pod krzaczkiem, na pachnącej ziemi i czułem się szczęśliwy. Mój dwunożny przyjaciel dbał o mnie i przynosił mi każdego dnia jedzonko. Byłem wolny, wydawało mi się, że moje życie to piękna bajka i że zawsze tak będzie. Niestety pewnego dnia wszystko się zmieniło.
Na działki przyszli inni dwunożni, bardzo krzyczeli, śmiali się, wypatrzyli mnie pod moim krzaczkiem i zaczęli rzucać kamieniami. Uciekałem co sił w nogach i w pewnym momencie poczułem w lewej tylnej nóżce ostry ból. Musiałem zahaczyć nią o drut z płotu. Bardzo ją poraniłem, krew leciała, a ja cierpiałem. Schowałem się jak tylko mogłem w jakiś kącik ogrodu, aż źli ludzie poszli sobie.
Następnego dnia znalazł mnie mój przyjaciel, bardzo się zmartwił, zapakował mnie do torby i zawiózł do schroniska. Byłem w szoku. Ogromnie się bałem! Jacyś ludzie dotykali mojej chorej nóżki, było ich pełno, rozmawiali. Chciałam się obronić, syczałem, warczałem, ale oni zamknęli mnie w klatce, a potem... Potem przyszli, ukłuli mnie - zasnąłem, a gdy się obudziłem, wszystko bardzo mnie bolało, a ja miałem założoną na głowę straszną tubę. Podobno musieli odciąć mi moją nóżkę... Byłem przerażony, po moim szczęściu nie został nawet ślad. Z czasem poczułem się ciut lepiej i zacząłem znowu trochę chodzić, ale jakoś inaczej...
Zanieśli mnie na taką salę, gdzie było pełno kotów. Bałem się ich, bałem się dwunożnych, siedziałem smutny w budce. Przychodzili jacyś ludzie, podziwiali inne koty i wychodzili z nimi, jak mówili, do domu. Co to jest ten dom, myślałem... Postanowiłem wcale nie wychodzić z budki, a gdyby ktoś chciał podejść, to bronić jej z całych sił. Powiedzieli o mnie, że jestem dziki i nikt mnie nie zechce.
Wtedy pojawiła się taka jedna młoda dwunożna, Aneta na nią mówili, i w jej spojrzeniu widać było, że coś knuje. Faktycznie! Złapała mnie i wiozła samochodem, a potem zostawiła u jednej takiej łysej na pyszczku.
Tu też było strasznie, bo tu był pies, a ja się psów okropnie boję! Tydzień siedziałem pod łóżkiem, ale że dobrze karmi, to zjadam wszystko. Z kuwety też umiem korzystać. Ta łysa się dziwi, że ja tak szybko umiem zapitalać, i że nawet wysoko na łóżko piętrowe wchodzę! I po parapetach latam! Nie chcę jednak się z nią zaprzyjaźnić, pokazuję jej ząbki i pazurki (a mam co pokazać!), więc Łysa wymyśliła coś innego: codziennie niesie mnie na dół, tam, gdzie są wszyscy, i wkłada do takiej dużej klatki, abym się uczył życia domu - jak mówi. Na razie się przyglądam, ale już wczoraj po raz pierwszy będąc tam, zjadłem trochę rybki! Łysa się cieszyła. Ona pochyla się nade mną i mówi mi, że jestem bezpieczny, że jestem śliczny i że wszystko będzie dobrze. Ja jej jeszcze nie wierzę, ale lubię, kiedy tak do mnie mówi. Niech się stara, zobaczymy, czy dam jej szansę. Jeszcze nie wiem.
|
Jestem śliczny, podobno. |
|
Bardzo lubię pudełka, a Łysa ma ich pełno. |
|
Boję się tych zaglądających do mnie, ale co ciekawe, oni nie boją się Łysej! |
|
Na parapet? Bez problemu! |
|
Znalazła mnie. Znowu! |
|
Lubię się zakopać w kocyk, wysoko, na łóżku piętrowym, niech Łysa mnie szuka, he, he. |
|
Przyniosła mnie na dół... |
|
Włożyła do klatki. |
|
Siedzę w transporterku i nie wyjdę! |
|
Wszyscy chodzą koło mnie (dziwne, bo te koty wcale się nie przemykają po kątach,
tylko chodzą, jakby się wcale nie bały!). |
|
No dobra, zjem rybkę, niech ci będzie! |
|
Wracamy na noc do mojego pokoju, do mojego kocyka, ufff! |
To opowiadałem ja:
Wasz Diego
(z powodu szybkiego zapitalania Łysa nazywa mnie Maradona).
Pierwsza???
OdpowiedzUsuńNo! Udało się! Pierwsza!
UsuńTak to, Gosiu, napisałaś, że aż mi się oczy mokre zrobiły. Teraz pomysł znajdzie się szybciej:))))
To Diego napisał! :)
Usuńpowiedz temu Diegu, żeby nie pisał, jak człowieki w pracy siedzą! bo potem makijaż na pandę się robi i dziwnie inni spoglądają!
UsuńDieguniu, wszystkiego kociego! <3
Diego, zaufaj tej Łysej, ona nie da Cię skrzywdzić.:)
OdpowiedzUsuńA śliczny jesteś, bez dwóch zdań!
Oj , biedaku , biedaku ...nie boj sie Gosi a bedzie dobrze , zobaczysz . Swiat nie jest taki zly ..jeszcze bedziesz szczesliwy , wierze w to .
OdpowiedzUsuńGosiu , mocno w to wierze .
Diego wiele przeszedł ale teraz na szczęście może być już tylko lepiej. Znam jednego takiego pieska bez przedniej nóżki i mogę powiedzieć, że wg. jego właścicielki zapitala szybciej na trzech niż na czterech.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy was wszystkich:)
Karolina z Tolą i Stasiem
Diego ma wyjątkowy talent literacki :)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze :) Na pewno!
No, a ja ryczę ! Kochany, ujmujący, śliczny, mądry, sprytny Diego Maradona ♥
OdpowiedzUsuńpożycz chusteczkę, a nawet dwie, bo i ja ryczę :(((
UsuńJak ten Diego pięknie napisał buuuu
mam nadzieję, ze natchnie Ninkę, a wiersz znajdzie nowych Łysych
♥
Nie miał łatwo ale wierzę, że się wszystko ułoży, że on zaufa i pokocha miłością tak głęboka jaką tylko takie skrzywdzone koty potrafią.
OdpowiedzUsuńDieguniu, wiem że się postarasz, za jakiś czas łysa Cię z klatki wypuści i wtedy to dopiero będziesz zapitalał! ♥
OdpowiedzUsuńOczy mi się spociły i mam ochotę pourywać kilka zadnich łapek, kilku dwunożnym istotom...
OdpowiedzUsuńZ Diego na pewno wszystko będzie dobrze, bo to jeszcze młody kot i choć trudne miał dzieciństwo, to w perspektywie długie, spokojne i wygodne życie. Wyjdzie z traumy. Szkoda, że nie można mu tego klarownie wytłumaczyć już na wstępie, wtedy łatwiej by poszło :)))
Psie, powiem wprost: giry z d... przy samych obojczykach.
UsuńKiciulku kochany, znam Łysą! Nic się jej nie obawiaj, jest w porzo. Już ona się postara, żebyś i Ty ją pokochał. ♥♥
OdpowiedzUsuńPS. Zdjęcie pod kocykiem - rewelacja!
Niech mu będzie szczęśliwie... :)!...
OdpowiedzUsuńDiego, trzymam za Ciebie kciuki! Łysej możesz zaufać. Wiem co mówię. Jesteś pięknym kotem, ale najpiękniejsze masz "wąsiska" :))
OdpowiedzUsuńCoś źle widzę, oczy mi zwilgotniały, tak wzruszająco piszesz Diego. Jesteś pięknym kotem, nie bój się, tam gdzie jesteś nikt cię nie skrzywdzi.
OdpowiedzUsuńZnów się zryczałam....
OdpowiedzUsuńJak to zwykle bywa, kiedy wchodzę ZMD...
W pracy mam zakaz czytania bloga, bo mi ciężko się tłumaczyć, dlaczego szlocham nad monitorem. I zwykle wtedy jakiś student mi do pokoju wparuje :/
Diego, kochany, będzie dobrze! Jesteś dzielny i dasz radę :) Nie mogłeś tafić lepiej :)
Idę po chusteczki...
Diego,już niedługo pokonasz swoje lęki i ... zobaczysz jak może być fajnie z łysymi na pyszczku:) JustynaK
OdpowiedzUsuńKochany Diego, proszę, pisz jak najczęściej! U tej Łysej, co do niej trafiłeś, to się cuda wyprawiają, mówię Ci. Sam się zresztą przekonasz i zdasz relację z wydarzeń. Masz prawdziwy talent prozatorski - rozwijaj go! Pozdrawiam Cię i życzę abyś jak najprędzej zapomniał co to strach i brak zaufania.
OdpowiedzUsuńDiego, wszystko będzie dobrze, nie bój się, miałeś chłopie fart trafiając za te właśnie drzwi ;-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie pięknota o dużych oczach. Dego nie bój nic, Łysa klawa babka jest, znam ją... wyłaź na salony...
OdpowiedzUsuńDiego, mądra i zdolna z Ciebie kocinka:) Łysej możesz zaufać.
OdpowiedzUsuńSamego dobra dla Ciebie Kiciuniu, miękkich kocyków, pysznego jedzonka, miziastych łapek. A bestialcy dostaną w życiu swoją porcję. Jestem pewna, choć nikomu źle nie życzę, to przychodzi w tak zwanym rewanżu. Szacunek dla Ciebie Gosiu i dla wszystkich pomagających. U Psa w Swetrze też sie wzruszyłam. Podziwiam Was.
OdpowiedzUsuńDiego, co mogę powiedzieć. Będzie dobrze, ot co. Ciotka z Antygony Ci to mówi. Śliczny kocurek, dojdzie do siebie, czasu potrzeba :-*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero dzisiaj...wiem, że dobrze się skończyło, ale, łzy poleciały :(
OdpowiedzUsuń