Pod koniec sierpnia Malin przychodził bardzo często, właściwie co dzień - w porach jedzenia, rano i wieczorem, aż znów zniknął. 2 września, we wtorek pisałam do Gosi: W niedzielę nie przyszedł, wczoraj rano też nie, już się martwiłam trochę. On ostatnio wychudł, stał się mniej wybredny względem jedzenia. Pojawił się wczoraj wieczorem i dosłownie rzucił się na żarełko. (...)
We wtorek rano zastałam Malina zwiniętego na wycieraczce. Leżał bez życia, nos gorący, a on jakby trzęsący się, w dreszczach. Kompletny bezwład, nie chciał się w ogóle ruszać, wstać... Z pyska leciała mu podbarwiona krwią ślina. Spanikowałam. Zadzwoniłam do jakiejś czynnej od rana lecznicy w S. i postanowiłam zabrać go, wioząc Igora do szkoły. Z trudem wcisnęłam pod Malina jakąś płachtę tkaniny i wniosłam go do samochodu jak tobołek Tam pomału wgramolił się na siedzenie, na które Igor zdążył rzucić jakiś koc (Malin mokry, zapiaszczony). Leżał bezwładny, trochę nerwowy i jakby chciał uciekać... Dowiozłam go jakoś, bo w drodze się uspokoił. Przeniosłam z samochodu do lecznicy. Weterynarz zbadał go, obejrzał, zmierzył temperaturę. Okazała się prawidłowa, obmacał go pod kątem ewentualnych bolesności. Nic, w zasadzie bez jakiejś specjalnej reakcji. Wet wypytał mnie o wszystko i zdecydował się zrobić mu zastrzyki: przeciwbólowy, przeciwzapalny, antybiotyk i jakieś witaminy. Sprawdziliśmy jeszcze, zdejmując go ze stołu, jak nogi. Stał w zasadzie normalnie, przywołany przyszedł do mnie do drugiego pomieszczenia. Po powrocie do domu, gdzie go wypuściłam na podwórko, zachowywał się już całkiem normalnie, tylko jakoś tak dziwnie sztywno chodził. Zjadł coś i za chwilę zniknął, powsinoga. Z chustką Lesi na szyi - założyłam mu ją przed wyjazdem, żeby mieć w razie czego za co chwycić i przytrzymać go, bo nie miał obroży. Nie wiedziałam, jak będziemy go obserwować, a jeszcze bardziej nie wiedziałam, jak go dostarczę następnego dnia do lecznicy, czy przyjdzie.
Do Gosi pisałam jeszcze tego dnia wieczorem: W pracy, gdy opowiadałam o zdarzeniu, doszliśmy do wniosku, że może on był taki zmęczony, wyczerpany po jakiejś gonitwie z psami czy co... Pojęcia nie mam, co to było. Nigdy nie widziałam psa w takim stanie, myślałam, że on... no wiesz... A on mnie chyba nabrał, symulant...
Muszę coś wymyślić z tym psem, M. trochę zrzędzi, i w sumie ma rację.
Woziłam Malina do weta przez kolejne dni, dostał jeszcze kilka zastrzyków i po niespełna tygodniu był jak nowy. A tymczasem ja i Gosia planowałyśmy, jak zabrać się do znalezienia mu domu, które to plany zawiesiłyśmy na jakiś czas z powodów niezależnych od nas.
A 16 września Malin przybiegł do nas wieczorem z paskudnie skaleczoną przednią łapą. Od dwóch dni za jakąś puszczoną samopas suczką ganiała sfora psów, a Malin oczywiście z nimi. Widocznie w ferworze zalotów wetknął łapę w jakieś wredne miejsce i zrobił sobie w niej dziurę (albo się pogryzł z innym psem, ale raczej to pierwsze).
Na lecznicę było już za późno, opatrzyliśmy z Igorem tę łapę i zabraliśmy Malina na posłanie na ganku.Tam poleżał, zjadł kolację, ale gdy tylko usłyszał te ganiające psy, znów go poniosło (zew natury, kurna!). Igor go jednak dogonił i przyprowadził, a częściowo przyniósł, z powrotem. W obawie, żeby znów nie polazł i nie zanieczyścił rany i dodatkowo, żeby nie okazało się, że zniknie przed wyjazdem do weta, wpuściliśmy go do domu. Dobrze, że Pan Mąż na dyżurze... Jednak Malin w nocy domagał się wyjścia, a ja, całkiem niemądra, otworzyłam mu w końcu drzwi, ale nie wzięłam na smycz i pies oczywiście poleciał w długą - pewnie szukać swojej wybranki. Rano go nie było na ganku, ale miałam nadzieję, że złapiemy go gdzieś we wsi, jadąc do szkoły/pracy. I tak było, kuśtykając, uganiał się za panną z innymi psami. Byłam przygotowana. Igor zarzucił koc na fotel, ja złapałam Malina (na szczęście ufnie podszedł, nie zwiał), znów uwiązałam mu słynną chustkę Lesi i zapakowałam do auta. U weta oględziny, golenie, szycie, zastrzyki. Założyli mu ładny, trwały opatrunek, z którym ewentualnie mógłby i po wsi latać (bo ten nasz oczywiście w nocy zgubił), ale już go tam nie wiozłam, bo zwiększyłoby to moje spóźnienie do pracy. Postanowiłam go zabrać ze sobą, licząc na wyrozumiałość moich współpracowników. Znieśli to z godnością, życzliwością i z uśmiechem - przez kolejne dwa dni także. :) Malin był bardzo grzeczny, spokojny, żadnej paniki, desperacji - to bardzo zrównoważony i ufny pies.
Na pieskim dyżurze w redakcji. :)
Na szybkim spacerosiku w położonym bliziutko parku z platanami.
Od poniedziałku mam urlop - Malin też. ;) Ale nie ma on urlopu od weterynarza - jeździmy co dzień, z przerwą na wczoraj. W poniedziałek byłam w gminie rozpytać o ewentualną refundację kosztów leczenia (których jeszcze nie znam) i ewentualnej kastracji. Dowiedziałam się, jak postępować dalej i mam nadzieję na przeprowadzenie do końca leczenia, zaszczepienie Malina (bo przy okazji w lecznicy dowiedziałam się od takiego weta, który jeździ po wsiach i szczepi psy przeciw wściekliźnie, że Niefrasobliwy nie zaszczepił Malina), odrobaczenie - ale to wszystko dopiero po zakończeniu leczenia antybiotykiem. Dziś kolejna wizyta. I mam wielką nadzieję, że uda się szybko znaleźć Malinowi odpowiedzialnych, mądrych i dobrych opiekunów. Chciałabym, żeby to się stało jak najszybciej, bo ten pies już mnie zauroczył i kiedy pomyślę, jak trudno się będzie rozstać... Ech!
A, właśnie! Po tamtej hałaśliwej nocy, kiedy go wypuściłam, znów zaryzykowałam zabranie go do domu - spał grzecznie do rana. I tak jest od bodajże tygodnia.
W sobotę kupiłam mu obrożę i kiedy idziemy na spacer z naszymi psami, zabieramy też na smyczy Malina. Chodzi grzecznie, nie szarpie, nie wyrywa się. Gdy jedziemy do weta, sam wskakuje do samochodu - mam wrażenie, że lubi jeździć, bo gdy skądś przyjeżdżam, biegnie do mnie i chce wsiadać do auta. Kiedy szykuję jedzenie psom i kotom i Leśka dostaje wariacji i obłędu, tańcząc i piszcząc, jakby tydzień nie jadła, a Pudelsa słyszę, jak poszczekuje w kojcu, Malin leży spokojnie i czeka. Co za pies! A może to jakaś cudowna metoda wychowawcza Niefrasobliwego tak działa...
I to by było na tyle. Na razie. Jeśli kogo wczoraj zdenerwowałam, przerywając w newralgicznym momencie, to najmocniej dopraszam się wybaczenia, ale przecież kto przeczytałby taki tekścior naraz! Musiałam jakoś zachęcić kochanych odwiedzających. ;)
Dziękuję za uwagę i proszę o trzymanie kciuków w najbliższym czasie. A gdybyście słyszeli, że gdzieś (fajny i odpowiedzialny) ktoś coś na temat takiego cudownego psa, że marzy, że chce, że śni, to wiecie, gdzie go pokierować, co? :)
Miłego dnia!
W sobotę kupiłam mu obrożę i kiedy idziemy na spacer z naszymi psami, zabieramy też na smyczy Malina. Chodzi grzecznie, nie szarpie, nie wyrywa się. Gdy jedziemy do weta, sam wskakuje do samochodu - mam wrażenie, że lubi jeździć, bo gdy skądś przyjeżdżam, biegnie do mnie i chce wsiadać do auta. Kiedy szykuję jedzenie psom i kotom i Leśka dostaje wariacji i obłędu, tańcząc i piszcząc, jakby tydzień nie jadła, a Pudelsa słyszę, jak poszczekuje w kojcu, Malin leży spokojnie i czeka. Co za pies! A może to jakaś cudowna metoda wychowawcza Niefrasobliwego tak działa...
Malinuszek Kłębuszek. :)
I to by było na tyle. Na razie. Jeśli kogo wczoraj zdenerwowałam, przerywając w newralgicznym momencie, to najmocniej dopraszam się wybaczenia, ale przecież kto przeczytałby taki tekścior naraz! Musiałam jakoś zachęcić kochanych odwiedzających. ;)
Malin prędko upodobał sobie kosz Lesi.
Jakoś się dogadują - śpią w nim wymiennie.
Miłego dnia!
JolkaM
Przejmująca, wzruszająca historia. Iluż tych niefrasobliwych (by nie nazwać ich drastyczniej) ludzi jest na świecie! Obawiam się, ze znacznie więcej niz tych wrazliwych i odpowiedzialnych. Moja sasiadka dzięki takim niewrazliwym osobnikom ma już sześć psów a obawiam sie, ze jesli przyplacze sie jakaś nastepna sierota, to też ją przysposobi. Ale cieżko zyc z taka psiarnia i jej i sąsiadom....Jej, bo na jedzenie dla nich idzie fortuna no i ciezko zapanowac nad tak wielka hałastrą. Sąsiadom, bo szczekliwe toto i wszystkie samochody goniące a czasem i niewinnych przechodniów gryzące...
OdpowiedzUsuńMądry, kochany jest ten Malin. I ma wielkie szczęście, że trafił na Ciebie - Jolu. Szkoda, że nie możesz go zatrzymac u siebie....Ale sama masz juz niezłę stadko, wiec dobrze to rozumiem. Juz i tak naprawdę duzo dla biego zrobiłaś! Mam nadzieje, że Malin znajdzie swoje miejsce i dobrych, kochających go ludzi. Zasługuje na to!
Ciepłe mysli zasyłam z południa na północ Polski!:-))***
Dziękuję, Olu, dziś deszcz i trochę ponurawo, więc w sam raz takie rozgrzewające myśli z południa. :)
Usuń:***
Sama bym go brala, gdyby nie wzgledy finansowe! To skarb nie pies.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko trzymac kciuki za znalezienie dla niego odpowiedzialnej rodziny, bo psina jak malo kto na nia zasluguje! ♥
Tak, Aniu, to bardzo kochany pies jest i mam ogromna nadzieję, że będzie miał to, na co zasługuje i co mu się zwyczajnie należy - mądrego, dobrego opiekuna.
Usuń♥ - i ja nauczyłam się robić takie serduszka :)
Baaardzo mądry pies.Z tego co ja sama obserwuję w koło siebie,psy takich Niefrasobliwych mają w sobie niesamowitą mądrość psa,który ma jednak swojego pana,bez względu czy tenże zasługuje sobie na takie miano.
OdpowiedzUsuńUdało mi się przeczytać przed pójściem do"obowiązków":)))
Starałam się, jak mogłam dać dalszy ciąg jak najszybciej. ;)
UsuńOrko, masz rację z tym oddaniem psa człowiekowi - bez względu na to, jak ten ostatni traktuje tego pierwszego. Ale w przypadku Malina jego mądrość chyba wzięła górę nad tą cechą. Mądrość i zarazem umiejętność radzenia sobie w życiu. Ten pies po prostu został przymuszony do poniekąd porzucenia Niefrasobliwego; on mieszka jakieś 300 metrów od nas, a gdy pies przedwczoraj wybiegł mi trochę bez kontroli, to pobiegł w stronę, gdzie on mieszka, ale minął ścieżkę prowadzącą do jego domu i pobiegł dalej - po to, by zrobić kupę na hałdzie żwiru przy remontowanej drodze. Następnie zawrócił, niestety mnie także zignorował, i pobiegł na obchód wsiowy. :] Wrócił jednak w ciągu godziny - do nas.
Malin jest cudowny! Przepiękny i ach i och. Gdyby nie to, że mieszkam w centrum miasta i ciągle mnie nie ma w domu :( to bym go wzięła.
OdpowiedzUsuńA Tobie Jolu kłaniam się nisko za TAKĄ opiekę nad Malinem. I Panu Mężowi też - za wyrozumiałość i cierpliwość :)))
:)
UsuńCóż, skoro nie Ty, Alu, to mogę rzec, że byłabym najszczęśliwsza, gdyby KTOŚ TAKI JAK TY wziął Malina. Mam nadzieję, że tak się stanie. :)
Fajna opowieść :). Dzielni jesteście bardzo :).... A Malin to fajny pies, po kastracji przestanie ganiać za suczkami i już w ogóle będzie ideał :)
OdpowiedzUsuńAż zazdroszczę przyszłym opiekunom. :)
UsuńOlga ma rację, tych odpowiedzialnych jest dużo mniej, a na dodatek muszą naprawiać to, co robią niefrasobliwi. Muszą nie zmuszani przez kogoś, ale dlatego, że każe im wrażliwość i odpowiedzialność właśnie. A jeszcze zawsze znajdą się ludzie, którym się to nie podoba. Mam tu na myśli naszą osiedlowa Panią Od Kotów. Ludzi nie interesuje fakt, że ona współpracuje ze schroniskiem, że koty są leczone, sterylizowane i dokarmiane i że tylko największe kocie biedy znajdują u niej dom. Ludzie mają pretensję, że ma za dużo kotów. Zresztą jest ich (tych stałych) tylko kilka, sześć czy siedem (to się zmienia).
OdpowiedzUsuńMalin miał szczęście, że trafił na Ciebie. Jakiś niefrasobliwy przegnałby go starą miotłą (w najlepszym razie). Mam nadzieję, że szczęście go nie opuści i szybko znajdzie stały dobry dom.
Ninko, przygnębia mnie brak zrozumienia ludzi, którzy nie dość, że sami nie chcą pomóc, to jeszcze przeszkadzają i dokuczają tym, którzy próbują coś zrobić dla potrzebujących pomocy zwierząt. Bardzo słaba jest u nas świadomość rzeczy i empatia wobec zwierząt. :(
UsuńCudny ten Malin, Jolu...Wiem, sama dobrze wiem, że to niemożliwe, ale chciałabym, żeby znalazł miejsce u Was, A jeśli nie, to przynajmniej u jakichś Waszych klonów.
OdpowiedzUsuń:) Rozśmieszyłaś mnie tymi klonami, Aniu.
UsuńA jak tam... Wasza krówka zza płotu? Ech, kiedy czytałam o niej w mejlu, to od razu mi się Niefrasobliwy nasunął na myśl, bo akurat wałkowałam temat, szykując wpis. Pełno takich...
Buziaki dla Was i całej ekipy. :)
Przeczytałam hurtem, bo nie zaglądałam. Piękna historia, dobrze, że Malin trafił na Ciebie. Zastanawiam się czy kiedykolwiek zmniejszy się liczba niefrasobliwych właścicieli zwierząt. Czasem mam wrażenie, że oni liczą, że jednak ktoś "nawiedzony" ich w opiece wyręczy.
OdpowiedzUsuńSłabo to widzę, trzeba chyba zmiany pokoleń. I to nie jednej. :(
UsuńWspaniały pies nie mogę tylko zrozumieć co na to jego pan czy wogóle nim sie nie interesuje.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńHalinko, najprawdopodobniej ma psa w nosie. Gdyby chciał się dowiedzieć czegokolwiek, zapytałby sąsiadów, a ci już na pewno by mu powiedzieli, gdzie jest Malin, bo widują nas przecież, ja się z tym psem nie ukrywam...
UsuńDobrego popołudnia, Halinko. :)
jak wiesz, Jolko, ja już mam Lulkę, bo mi serce wysiadło i zatrzymałam ją wbrew zdrowemu rozsądkowi :)
OdpowiedzUsuńwięc Malina nie mogę,:(
ale życzę Mu i Ci żeby znalazł dobrych ludzióf :)
takich jak Ty, Igor i wyrozumiały Pan Mąż :)
♥♥♥
:) Mam nadzieję, że jest takich człowieków więcej niż tylko my i jeszcze trochę zaprzyjaźnionych osób. Znajdziemy ich. :)
Usuń♥♥♥
Ręce opadają, Niefrasobliwy nawet nie zaszczepił psa przeciw wściekliźnie. Dobrze, że Malin wybrał sobie Was, wie gdzie dobrzy ludzie mieszkają. Wierzę, że jego historia dobrze się skończy. Jolu, ukłony dla Ciebie, Igora i pana Małża.
OdpowiedzUsuńJoannaK
W tym celu prosimy o dobre myśli i kciuki, Joanno. :)
UsuńKochana powsinoga:)
OdpowiedzUsuńA Niefrasobliwy nie dziwi się, że mu pies zniknął?
To w zasadzie pytanie retoryczne;))
Wyżej odpowiedziałam Halszce - jakby chciał się czegoś dowiedzieć, zrobiłby to z łatwością. Zresztą bardzo możliwe, że wie, tylko nie do końca chyba ogarnia rzeczywistość...
UsuńMalinowi życzę domu z fajnymi ludziami takimi jak Wy , bo z jego zachowania wynika ,że taki dom właśnie chciałby mieć .
OdpowiedzUsuńPsiur nie dość że mądry to i piękny ,ta maska na twarzy upodabnia go do haskiego .
Każdy dopytuje, czy to husky? Myślę, że to jakaś plątanina i coś z tej rasy dostało się Malinowi - ślicznemu i mądremu. :)
UsuńNo spolszczyłam tego husky ,ale chyba mi wybaczysz :)))) Nie umiem robić serduszek :)))
UsuńŻyczę ci Jolu ,żebyś w trakcie tego urlopu znalazła trochę czasu dla...... siebie :)))
Tak jest! I wybaczę, i... szykuję się do wykonania zalecenia - jutro jadę na wczasy całodobowe. Nad morze oczywiście! :D
UsuńSerduszka się dziś nauczyłam trzaskać ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ - lewy alt i 3 z klawiatury numerycznej. Powodzenia! :)
Ależ ci ludzie na wsiach to tempe pały! Przepraszam jeśli kogoś uraziłam ale jak widzę taką kolejkę piesków do panny pieskówny, która nie dość że nie wysterylizowana jest to jeszcze puszczona samopas po wsi, wo mnie się scyzoryk w torebce sam otwiera. W ogóle jak widzę te psy wolno biegające po polskich wsiach (i miastach też, a miasta to co, lepsze?) to już w ogóle nie tylko scyzoryk ale i karabin któren to noszę w torebce dla ochrony własnej, sam mi chce wystrzelić.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Malin znajdzie w odpowiedzialnego właściciela i kochający dom.
Ja też mam taką nadzieję. :)
UsuńCo do urażenia - wiadomo, że wszelkie uogólnienia są przeważnie krzywdzące, ale pierwsza reakcja w takich sytuacjach może być właśnie taka - gdy się stale widzi takie obrazki. :(
Pozdrawiam Cię, Iwono. :)
Jolko, łachudra (Niefrasobliwy zbyt ładnie dla niego) nie wie, że jego pies mieszka u Was?Odda go dobrowolnie? Na wsi nic się nie ukryje, musi wiedzieć, że go leczysz, że dowiadywałaś się w gminie, itd. Zbieraj rachunki od weta i w razie czego walnij go tym po oczach oraz tym, że psa nie zaszczepił - szczepienia na wściekliznę są obowiązkowe przecież. I że Malin Cię dziabnął i musiałaś wszcząć procedurę. I że konsekwencję spadną na niego, z rozprawą w sądzie włącznie. I mów, że oddasz psa, jeśli zwróci Ci koszty. A najlepiej, gdyby wet zawyżył koszty - na wszelki wypadek. Nie cofaj się przed niczym.
OdpowiedzUsuńHana ma rację
Usuńargument finansowy ( 500 zł mandatu za brak szczepienia ) przeważył, gdy ja odbierałam Lulencję od jej bydlaka, że go tak łagodnie określę
zawyżanie rachunków jednak nie ten teges, bo niezgodne z prawem i wet się na to nie zgodzi, ale myślę, że to co Jola płaci plus mandacik to już i tak zbyt wiele dla Niefrasobliwego, by wydawać to na " jakiegoś zwykłego kundla "( w jego pojęciu, rzecz jasna )
o to to, też chciałam spytać, czy bierzesz rachunki od weta, bo przydadzą się w negocjacjach.
Usuńzwykle argumenty finansowe wystarczą, żeby taki troskliwy inaczej właściciel zrzekł się psa.
A ja lubię określenie łachudra ;) na Helę tak mówię ;)
UsuńO to to, dobrze Hana radzisz !
UsuńAlucha, do Czajnika gorzej mówię, ale to takie słowne pieszczotki:)
UsuńHe, he, każda z nas ma takie pieszczotliwe... inwektywy na podorędziu wobec naszych skarbów. :)
UsuńHano, myślę, że facet wie, że zajęłam się Malinem - już mu pewnie jego koleżkowie sprzed sklepu wiejskiego donieśli o tej głupowatej, co to wozi psa, starym, bo starym, ale samochodem. Rady Twoje biorę sobie pod uwagę i będę o Malina walczyć jak lwica. :) Wyżej pisałam Halince i Magdzie, że facet mieszka zbyt blisko, żeby nie wiedzieć. Ale mu widać tak wygodniej - ma psa z głowy. Zobaczymy, co będzie, gdy przyjdę prosić go o zrzeczenie się praw do niego. Argumentów torchę mam, nawet bez zawyżania rachunków za weta...
Uściski dla Ciebie i pogłaski dla Twoich skarbów. :)
Malin cudny jest! piękny, mądry, wyjątkowy.. trzymam kciuki, żeby znaleźli się dla niego dobrzy ludzie! Jolko, kochana, co będę dużo gadać.. :***
OdpowiedzUsuńa że przerwałaś opowieść w tak emocjonującym momencie, to i dobrze. "oglądalność" wzrosła. jak to w serialach ;)
Jeszcze do Was wrócę, tera musze lecieć.
Usuń:**
Jadąc po Igora, mijałam się z Niefrasobliwym, który jechał ze sklepu na rowerze. Skoro jechał, to znaczy, że jest w formie, bo czasem to i poprowadzić roweru nie jest w stanie...
UsuńA wszystkie dobre kciuki na pewno pomogą. :)
Czyli, że ten palancisko nawet nie wie, że pies jest u Was ? Tyle czasu, i go nie szukał ? Czyli nie jest zainteresowany tym, czy pies jadł, czy nie ! Noż kurna, dziadzisko jedne ! Jolu, na Twoim miejscu w ogóle bym z tym gnojem nie ruszala tematu Malina. Znajdziesz mu dom, i pies pójdzie do tego domu. On nawet tego nie zauważy ! A jak zauważy, to przecież to takie naturalne, że piess był, i sobie poszedł .
OdpowiedzUsuńNiefrasobliwy - mówisz. Ja mu nadałam kilka innych imion .
Jolka kocham Ciem !
pies !
Usuńewa, myślę, że on dobrze wie, gdzie jest Malin, ale jest mu na rękę, że ktoś inny go karmi, leczy. znaczy, jest zainteresowanie psem. jest popyt, więc można liczyć na zarobek :/
UsuńMam nadzieję, że on jednak nie ma takich pomysłów, żeby zarobić na Malinie. W każdym razie staram się tak nie myśleć. Wkrótce będę wiedziała, jak on to widzi, bo muszę to w końcu załatwić. Może nie będzie tak źle. A że on wie, gdzie jest Malin, jestem pewna...
UsuńA może on się już z tym pogodził ,że pies wybrał innych ludzi do kochania . Może wziął psa pod impulsem chwili , a teraz jest zadowolony ,że pies sobie poszedł , w związku z tym nie będzie robił żadnych trudności .
UsuńTej optymistycznej wersji się trzymajmy. Mario, lubię Twój optymizm. ♥♥♥
UsuńZ moich życiowych obserwacji wynika ,że grzechami głównymi ludzi to jest bezmyślność ,chadzanie na skróty na łatwizne i brak empati ,ale niektórzy ludzie nie potrafią odczuwać empati . Dlatego tak ważne jest , żeby w takich sytuacjach postępować z rozwagą ,niestety sprowadza się to do tego ,że trzeba myśleć za innych . To są moje obserwacje ,to nie znaczy ,że mnie to nie denerwuje i się nie wściekam , ale w pracy z ludzmi nauczyłam się ,że jak emocje opadną trzeba włączyć rozum . Zacietrzewienie i inwektywy ,tylko zapętlają sytuację .
UsuńPyskówki wyzwalają we mnie chęć natychmiastowej ucieczkijhjhjhk końcówka to Myk przesyła pozdrowienia ♥♥♥. Wyszły ,trzeba równocześnie wcisnąć alt i 3 :))))
Usuń♥♥♥♥♥♥♥♥
Jedziesz do Gosianki ?
Noo, a nawet już wróciłam... To były bardzo skondensowane wczasy. I bardzo, bardzo miłe! A niedosyt jeszcze bardziej zaostrza ich... smak.
UsuńBuzi w Myka, Marijo! :)
Dziędobry:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Gosiu,pozdrów ode mnie morze!Z pewnoscią jest pięknie.
Jolu, co za historia! Aż zal wypuszczać Malina z Twoich opiekuńczych rąk,mam nadzieję,że znajdzie się dom z rozsądnym opiekunem, piesek bardzo mądry i ładny,może po kastracji,juz nie będzie chciał tak wymykać sie na łazęgi.
Pozdrawiam serdecznie!
Odzdrawiam bardzo ciepło! :)
UsuńDziękuję za dobre słowo.
Tempo, ta szmata w ogóle się nie zastanawia nad tym, gdzie pies, a tym bardziej nad tym, czy on coś jadł. Jeśli w ogóle myśli, to mniej więcej tak: jak tako gupio, to niech płaci, jo jej nie prosiłem. I pęka ze śmiechu z kumplami pod sklepem, że kundla do dochtorów wozisz. Może w gminie jaki papier dadzą, że się z kasą dołożyli, a z gminą nie będzie zadzierał. Ja nie zdążyłam Dianki po prostu ukraść. Do końca moich dni będę tego żałować, i że w ogóle podjęłam z gnojami rozmowy.
OdpowiedzUsuńHana, pewnie, że go to nie obchodzi, widzę to tak samo jak Ty, ale ludzie na wsi wszystko wiedzą, więc i on pewnie wie, że Jola zajęła się Malinem. i to go już może obchodzić, bo tacy jak on nie przepuszczą okazji do zarobku, szczególnie jeśli są z tych potrzebujących na codzienną gorzałę. a w ogóle, to "wara od mojego"! no i tu się pomyli, mam nadzieję!
UsuńHanuś, bardzo, bardzo mi przykro, ale nie zadręczaj się! nie dasz rady wszystkiego przewidzieć ani zapobiec wszystkiemu złu :*
UsuńHanuś kochana :**
UsuńTempo, wiem, że nie dam rady i to mnie rozwala najbardziej. Doświadczenia z Dianką na coś się jednak przydały. Zrobiłam się wściekła! Teraz w ogóle nie podejmuję dyskusji, mam w pompie kaganek oświaty. Pomagam zwierzakom gdzie mogę i na ile mogę nie pytając nikogo o zdanie. Raz nawet zrobiłam rozpierdziuchę w gminie i wezwałam policję. Co sytuacji znalezionego psa w niczym nie zmieniło, ale może następnym razem któryś debil choć trochę się zastanowi. Oesssu, niech ich wszystkich...
OdpowiedzUsuńRozumiem. Brak słów.
UsuńDużo sił życzę. I się nie spal!!!
Bo widzę, że i Ciebie, i mnie szlag trafia, gdy patrzymy na polską rzeczywistość, w podobnym stopniu...
Najgorsze jest to, że ta orka na ugorze nie ma szans powodzenia, bo bezdomnych i dręczonych zwierząt przybywa, a nie ubywa. I nikogo (w sensie ustawodawcy) to nie obchodzi, nikogusieńko. Jeśli nie będzie stosownych ustaw, sankcji itd. nic się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńŚwiadomość, jak to jest powszechne, podcina skrzydła. Ale... róbmy swoje.
UsuńI jeszcze zwyczajowa buźka w Czajnik. :)
Orka nie jest taka zła na jaką wygląda:P
UsuńUstawy są ino durnych sędziów mamy bo jak przykładowo;kara za znęcanie się nad zwierzętami jest 2lata/za mało o pięć/to taki delikwent powinien dostać dwa lata odsiadki i doswidania a nie jakieś nędzne zawiasy i groszowe datki na jakieś schronisko dla zwierząt.Gdyby jeden z drugim dostał najwyższą karę za znęcanie się nad zwierzakiem i to było by nagłośnione to pewnie trzeci by się zastanowił.
Zajrzyjcie do Ori .
OdpowiedzUsuńZajrzywamy:(
OdpowiedzUsuńI jak nie poddać się bezsilności?
UsuńNajważniejsza jest zmiana i egzekwowanie prawa. Tylko tacy politycy którzy włącza to do programu mają u mnie szanse. Ja sie do polityki nie nadaję. Mogę robić tylko te malutkie, drobne rzeczy, które robię...
:(((((
To straszne, co zobaczyłam... Malinowi też żeberka wystają, ale gdzie mu tam do tych chudzinek biednych. Czemu tak! Jak to możliwe...
UsuńJolu, przede wszystkim to doceniam, że poswieciłaś tak wiele czasu i zachodu żeby zająć się Malinem. Codziennie wizyty u weta i to z dwukrotnymi kłopotami to naprawdę wiele. Poza tym to kosztuje i to nie jest bez znaczenia. Nie każdy byłby zdolny do takiego działania. :)
OdpowiedzUsuńJestem zdania, że absolutnie nie mozna facetowi dać żadnych korzyści materialnych z porodu zrzeczenia się psa, wręcz przeciwnie! Tylko zagrożenie grzywną i zwrotem kosztów moze spełnić rolę odstraszającą go od wzięcia kolejnego biedaka którego znów przestanie karmić...
Ogromnie się cieszę, że spotkałaś się z życzliwością w gminie. To budujące.
Jak tylko jego sytuacja prawna będzie jasna to zrobimy akcję szukania mu domu. To kochany i mądry psiak, musimy mu pomóc! Razem spróbujemy! Może znajdzie się ktoś w blogowym świecie...
Jeszcze raz pozdrowienia ZNAD morza! :)
Cieżko się pisze w telefonie, więc bądź wyrozumiała, Talibio. :)))
Tak jest, teraz, jak znam sytuację, zmieniam zdanie ! Nie można temu dziadu kasy dawać. Może trzeba Joli finansowo pomóc. Jolu, jeśli tak, to rzeknij choć pól słowka !
UsuńWłaśnie! Tylko rzeknij! :))
UsuńGosiu i Dziewczynki, jeśli nie uda mi się uzyskać zwrotu kosztów za leczenie z gminy, to może rzeczywiście zwrócę się z prośbą o pomoc. Na razie biorę to na siebie i bardzo dziękuję Wam za chęć pomocy. Jesteście kochane! :)
UsuńGosiu, Talibia jest dziś wyrozumiała i przepełniona dobrocią - jest święto lasu i nie ma ględzenia o jakichś znadach. :)
JolkoM. hasło uwolnij, jakby co.
UsuńMalinek poplątany z haskim, a te wiadomo, że trudno je w domu utrzymać .
OdpowiedzUsuńNiefrasobliwy, to tak "luzacko" przygarnął PSA - ot , śliczny szczeniaczek, ale wiedza o tej rasie zawiodła, a z pewnością - zawiodła odpowiedzialność za psiaka. Życzę Malince dobrego domu.
PS. Moi bardzo bliscy sąsiedzi zaopiekowali się haską , która wiele dni błąkała się w naszej wsi . Rozwieszali ogłoszenia, a wobec braku odzewu, pozostała u nich. Jest pod dobrą ich opieką naście lat !!!
PS-do PS - Wiem, że Jola poniosła ogromne koszta związane z Malinem. Dobrze będzie , jak otrzyma rekompensatę od urzędników. Moi znajomi nie liczyli na zwrot kosztów, a te, wraz z wiekiem ich psiuni wzrastają ! . Ot, choćby ostatnia jej operacja - to była miesięczna pensja mojej sąsiadki.
UsuńMajko, mam nadzieję, że koszty leczenia pokryje gmina. Jeśli stanie się inaczej, wtedy będę się martwić. Ale już teraz wiem, że jest na świecie kilka osób, które nie dadzą nam się pogrążyć z powodu finansowych obciążeń względem Malinka. :)
UsuńDziękuję za dobre słowo i za pozytywny, budujący przykład Twoich sąsiadów.
Ja tak nieco przy okazji sprawy Malina i "psiego wesela"ganiającego po wsi. Nie wiem jakie są Wasze doświadczenia w tej dziedzinie, ale ja osobiście kilka razy spotkałam się z potępieniem w temacie kastracja kota. Bo................ bo jak można zwierzęciu taką krzywdę robić !!! Na moją uwagę czy jak koty/psy rozmnażają się bez żadnej kontroli , chorują, głodują i generalnie stanowią żywą stołówkę dla wszelkiej maści robactwa to jest dobrze i co takiego osobiście dla takich zwierząt osoby oburzone zrobiły, to oprócz obrażonych fukań nie było konkretnych odpowiedzi. Gdyby ludzie zmienili podejście może byłoby odrobinę mniej kociego i psiego nieszczęścia. Owoc takiego podejścia od czerwca mam w domu, bo chociaż zarzekałam się , że już więcej żadnych kotów, to jak zobaczyłam ten wyłysiały szkielecik to po prostu....Sąsiadka pukając się w głowę zawiozła mnie do weta bo mając w domu trzy koty w tym siedemnastolatkę z niewydolnością nerek chciałam najpierw zbadać szkaradka. Sąsiadka pukała się w czoło, bo ładnego kotka to jeszcze można zrozumieć, ale takie coś? Ech szkoda gadać.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ze stryszku.
Ja spotkałam się jeszcze z poglądem, że suczkę czy kotkę sterylizuje się, ale choć raz powinny mieć młode.
UsuńJoannaK
To powszechny przesąd, durny do granic.
UsuńM., ucałuj ode mnie Wyłysiały Szkielecik! Inne skarby też.
UsuńPozdrawiam bardzo ciepło Stryszek. :)
Trzymam kciuki za powodzenie Akcji Malin i wyglądam dalszych wieści i innych Twoich opowieści, Jolu. A kiedy Gosia wraca ZNAD morza?
OdpowiedzUsuńWkrótce! Stanowczo za szybko. :)))
UsuńMalin wyczuł Was doskonale i moze dzięki temu uratował swoje zdrowie, a nawet może i życie. A, że łazęga, to dziwne nie jest .... Mam nadzieję, że piesek znajdzie dobry dom i najlepszych opiekunów :)
OdpowiedzUsuńA wiochmeny niech się śmieją. Jak mówi stare przysłowie pszczół - Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
O to to! I tego się trzymajmy. :)
UsuńMalin jest cudowny. I mam wrażenie, że bardzo mądry. :)
OdpowiedzUsuńMam z nim bezpośredni kontakt i myślę, że choćby dlatego jestem uprawniona do potwierdzenia tej konstatacji, Anonimie, to bardzo mądry pies. :)
UsuńJaki wspaniały pies. jacy wspaniali ludzie, tzn ty i twoja rodzina, Jolu. Takie sobiepańskie psy mają niezwykłą intuicję i umiejętność dbania o siebie i swoje interesy. Czyż inaczej przybyłby akurat do was? I wracał punktualnie przed wizytą u weterynarza? Bardzo mu życzę dobrego domu ze wspaniałymi opiekunami.
OdpowiedzUsuńUściski, Jolko! Tęsknimy za tobą w Kurniku!!
Mika, kochana, ja też za Wami tęsknię. Zaglądam, ale stanowczo za rzadko i milcząco, i ciągle nie mogę się przebić przez te tysiące zaległych komentarzy. :( Ale z wydarzeniami jestem w zasadzie na bieżąco, nawet głosowałam na przysłowie. :)
UsuńI tak sobie myślę, że chyba Ty się jednak zaczęłaś nudzić, skoro ganiasz po blogach. :P
Ucałuj w ucho Tropika, przytulam Was i nakazuję dbanie o siebie nawzajem. Ale co ja gadam! Toż Anioły (czytaj: Cudna Arte) czuwają! ;)
Aha, w sprawie umiejętności dbania o swoje interesy takich sobiepiesków - zgadzam się z Tobą zupełnie, choć pewnie są wyjątki od reguły...
♥♥♥ - dziś się nauczyłam, to szaleję. ;)
Wałek jest świetnym przykładem takiego psa. Cwaniaczek z niego, ale w pozytywnym sensie. Świetnie dba o swoje interesy!
UsuńŻadne serduszka mi nie wychodzo.
♥♥♥ (kopiuj-wklej jak inaczej nie wychodzą) ;)
UsuńJolu, od wczoraj z niepokojem i podziwem śledzę losy Malina, facet jest do zakochania :) i piękny, i mądry, i dobry, czego chcieć więcej? a że czasem na panienki wyskoczy? nikt nie jest bez wad ;) ale serio, trzymam mocno kciuki za powodzenie akcji uwolnienia psa od "pana" i znalezienie Malinowi fajnego domu! chociaż obawiam sie, co na te poszukiwania sam zainteresowany? nie powiedział czasem "przecież ja już mam dom, ja was wybrałem"?
OdpowiedzUsuń♥♥♥ Wychodzo!!!
OdpowiedzUsuń♥♥♥ :D
UsuńJolu, z zapartym tchem czytałam historię Malina. Jesteś wspaniała, jeśli pozwolisz - ściskam Cię wirtualnie :-) Oby pieseczek znalazł wspaniał domek i kochających ludzi.
OdpowiedzUsuńPozwalam się Tobie obściskiwać wirtualnie, Aniu, ale za część pierwszą zdania wydziedziczam. ;)
UsuńBardzo ciepłe pozdrowienia! :)
Wreszcie! Wreszcie doczekałam się wydziedziczenia :-)))
UsuńBuziaczki Jolu :-)
ze zapartym tchem czytam i czytam i padam na twarz przed Wami wszystkimi. dokladnie i permanentnie.
OdpowiedzUsuńale co mnie uderzylo, to to, ze te wszystkie psy wygladaja na zadowolone i w domu - czy to psina wakacyjna czy to Malin. nie mowiac o Lesi sprzed dwoch lat. widac jakies fluidy z Was chlustaja, ktore maja wlasnie taki wplyw na psiny. o i Malin widac pasuje bardzo na office dog'a :)
Piekny ten Malin, oj piekny. I galgan!
Krysiu, pernamentnie, żeby nie powiedzieć pernamiętnie, Cię wydziedziczam. ;)
Usuńno to super! Penkam z dumy!!!! :))
Usuń...sam bym go wziął, ale mam zasadę, że nie biorę psa do bloku. Szkoda jego zdrowia a widzę, że Malin lubi wolność...
OdpowiedzUsuńBoję się cokolwiek napisać w temacie, bo mnie zaraz wydziedziczysz JolkoM;-)
OdpowiedzUsuńMalin to wspaniały pies, myślę że to nie za sprawą Niefrasobliwego, on ma teki wspaniały charakter :))) sa takie psy...a raczej zdarzają się, ja co prawda na takie raczej nie trafiam, ale wiem że są, nawet znam kogoś kto ma psa o podobnych cechach, a wcale nie był szkolony. Jesteś cudowną osobą Jolu,!!! a Malinowi należy się najlepszy z mozliwych dom, i takiego mu życzę, mocno pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń