Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tato. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tato. Pokaż wszystkie posty

środa, 27 lutego 2013

Dwa miesiące

W poniedziałek minęły dwa miesiące od śmierci mojego Taty. 

Dwa miesiące. Tak mało! Tyle się w tym czasie wydarzyło w moim sercu, że ten krótki okres wydaje mi się nierealny. Budzi wciąż moje zdumienie, ilekroć o tym pomyślę. Dzieje się we mnie proces w zapętleniu czasowym, wciąż powtarzalne myślowe kręcenie się w kółko, ale za każdym obrotem ciut na inny poziom. Jak w spirali. Każdy obrót zaczyna się w punkcie szoku i niedowierzania, potem przychodzi żal, który narasta i narasta, aż znajduje pod jakimś pretekstem możliwość wybuchu, wyładowania w płaczu, smutku, zmęczeniu, zniechęceniu. Na końcu jest miłość, która niesie spokój. Nie wiedziałam, nie sądziłam i jestem tym zaskoczona, że z umarłym człowiekiem nadal buduje się więź, która się zmienia. Kiedy byłam dzieckiem, ta więź była właściwa dla dziecka, potem ona ewoluowała przez całe życie. Bywała trudna i napięta, ale wciąż najważniejsza w życiu. Teraz jeszcze raz przerabiam wszystko, co od Taty dostałam. Każde zapamiętane słowo, zdanie, sytuację odczytuję, odrabiam od początku i nadaję jej nowe znaczenie. Tak jakby otwierał się przede mną kolejny stopień wtajemniczenia. Jakby przebrzmiewały już wszelkie żale i oczyszczały mi możliwość spokojnego patrzenia. Widzę teraz głębiej poprzez osobiste rany, bo one zasklepiają się i goją. Widzę człowieka, który zrobił, co mógł. Nareszcie stać mnie na prawdziwą empatię. Ta więź dojrzewa. Staje się więzią dorosłą, solidną jak skała, staje się opoką. Zrozumieniem. Akceptacją. Partnerstwem. Na koniec zostaje tylko tęsknota. Co z nią zrobić? Jak z nią żyć? Znam odpowiedź: po prostu. Po prostu żyć.

Mówi się, że na dobrą śmierć trzeba sobie zasłużyć. To zdanie wciąż we mnie pracuje. Budzi mój sprzeciw. Tak bardzo się z nim nie zgadzam! To wyjątkowo niesprawiedliwe stwierdzenie w stosunku do umierających w cierpieniu i bólu ludzi. Kto jest tu sędzią? Czy Bóg skazuje ludzi na ciężką śmierć, aby ich ukarać? Czy te miliony ludzi zamordowanych w obozach koncentracyjnych, umierających na raka, czy choćby z powodu głodu na świecie, czy oni wszyscy zasłużyli sobie na taką śmierć?
Myślę, że to wyjątkowo bezrefleksyjne stwierdzenie, które powtarzamy, gdy chcemy kogoś pocieszyć. To jednak również głęboko szkodliwe i niesprawiedliwe dla innych. Nie rozumiem, dlaczego ono tak mnie dotyka. Przecież mój Tato odszedł szybko, we śnie…
„Śmierć jest dla nas wszystkich strasznym i okrutnym wrogiem, przed którym nie potrafimy uciec.” To zdanie, które dostałam od jednej z Was, to mój pogląd na śmierć. Z tym się zgadzam.

Jest to fragment obrazu Michaela Willmanna, znajdującego się w ziębickim muzeum.
Jakoś mnie on zawsze pociesza. Długo miałam ustawioną z niego tapetę na kompie. 
Bardzo Wam dziękuję za pamięć, za ciepłe słowa, za wsparcie mailowe i w komentarzach, za drabinkę w kolorowe kwiatki do wydostawania się z wilczych dołów, za pompkę do dopompowywania oklapniętych ludzi, które to przedmioty dostałam od koleżanki poznanej na blogowisku. Już wspięłam się na pierwszy stopień, już wyłażę z dołka, za chwilę będę, bo choć dobrze jest pobyć trochę w spokoju, to lepiej w nim nie ugrzęznąć... 

Miłego dnia!

PODPIS

środa, 16 stycznia 2013

Aneczko, masz rację - liczy się tylko miłość.

Tytuł dzisiejszego posta to słowa, które dostałam od Ani.
O tym planowałam dziś napisać.
Teraz siedzę przed pustą stroną, kursor pulsuje, czas mija, a ja wciąż nie wiem, jak.
Chciałabym powrócić już w pełni do blogowego świata.
Myślałam, żeby jakoś ten miniony okres podsumować.
Teraz wszystko wydaje mi się zbyt intymne, za trudne.
Bądź przeciwnie:  za płytkie, żeby tu o tym pisać.
Wiem, że do światów, w których żyję, doszedł kolejny - wewnętrzny świat tej tęsknoty.
Tej konkretnej tęsknoty.
Dotyka ona serca, gdzie w specjalnej przegródce mieszka miłość.
Ta konkretna miłość.
Nie sądziłam, że teraz może być jej więcej.
Ona jest najpierw.
Przykrywa wszystko inne.
Okrywa spokojem i ciszą.
To dobre i piękne.

Wczoraj na placyku rozmawiałam ze sprzedawczynią, która straciła męża w sierpniu ubiegłego roku.
Ta kobieta wciąż jest w szoku.
Oczy ma zaczerwienione, jakby dopiero co płakała, głos jej drży.
Powtarza wciąż jedno zdanie: On odszedł tak nagle, tak nagle...
Jej życie stanęło w miejscu.
Jej ziemia zatrzymała się i stoi.

Moja ruszyła.
Pozornie niedobry sen uzdrowił mnie, pogodził ze sobą.
Pozwolił wrócić do tu i teraz.
Jestem za niego bardzo wdzięczna swojej duszy.
Zmieniłam się.
Dojrzałam.
To wszystko wciąż się dzieje i wciąż będzie się działo, jednak już teraz patrzę innymi oczami.
Widzę na przykład, jak krucha i delikatna jest moja Mama.
Jak porcelanowa figurka.
Widzę to i drżę.


Jeszcze raz bardzo dziękuję za Wasze wsparcie, za Waszą cierpliwość, za liczne odwiedziny mimo braku rewizyt. Za wspaniałe maile wciąż przychodzące, za rozmowy, za wielką życzliwość.

A co u Was dobrego? :)
Podzielcie się, proszę.


PODPIS

wtorek, 8 stycznia 2013

On-line


Mój Tato został pochowany w swoim rodzinnym mieście, w Ziębicach. Byłam tam wcześniej, aby organizować pogrzeb. Potem wieczorami siedziałam na swoim własnym blogu i czytałam sto razy tę samą notkę, z której wynikało wciąż i wciąż, że to jest prawda. Stało się. To nie sen.
Zaciekawiło mnie w pewnym momencie, kto jeszcze jest tam ze mną. Mam zainstalowane statystyki whos.amung.us. Siedział ze mną ktoś z Ziębic. 
To przecież nic takiego dziwnego, pomyślałam sobie. W końcu Ziębice to takie samo miasto jak każde inne. Zaczęłam jednak zwracać na to uwagę i zaglądać tam kilka razy dziennie. Za każdym razem na moim blogu siedział ktoś z Ziębic. 
Tak naprawdę przejęłam się tym w dzień po pogrzebie. Patrzę na statystyki on-line rano: Ziębice,  za chwilę  - Ziębice, za godzinę - Ziębice, za dwie... To już przestało być takie normalne. 
Przyjrzałam się temu uważniej i wtedy zauważyłam, że... to ja byłam z Ziębic wg tej statystyki! Wchodzę sobie np. do "pierwszego pokoju", a statystyka siup, pokazuje: Ziębice "pokój pierwszy", potem do "kuchni" i już Ziębice siedzą w "kuchni"... 
Bez wątpienia to ja jestem tak odbierana, mimo że przecież fizycznie jestem we Wrocławiu! 
Kiedy to odkryłam, poczułam się cudownie. Nie do końca wiem, czemu. Mogę tylko przypuszczać. 
Zawołałam moich chłopaków i podekscytowana pokazywałam im te czary. Ja na jakiś post, Ziębice na ten post, i znowu, i znowu. Przy dłuższym bezruchu Ziębice same wskakiwały na "spis powszechny zwierzaków", co było jeszcze bardziej cudowne. Było mi z tym dobrze. Czułam... nadzieję? Szybko biło mi serce. 
Moi mężczyźni są realistami. "Musiałaś się jakoś zaczepić do sieci, kiedy byłaś w Ziębicach. Korzystałaś z internetu przez telefon?" No tak, korzystałam. "Wyloguj się z telefonu i z komputera, zresetuj i zobaczysz, że to przejdzie". 
Zrobiłam tak. Przeszło. Jaka szkoda! Jaka wielka szkoda. Czemu zrobiłam to tak pochopnie... Nie było już Ziębic w moich statystykach. Poczułam, jakby mi ktoś obciążył plecy toną kamieni. 





I wtedy postanowiłam natychmiast jechać do schroniska po kota. Może mnie uratuje, a ja jego, proszę...

Cdn.


PODPIS

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Gar ciepłej zupy

cd.

Gdybym mogła, ugotowałabym Wam gar ciepłej zupy, abyście w smutku nie zapomnieli zjeść, ogrzać się, zadbać o siebie.

Jak chcesz coś pisać, cokolwiek, to pisz do mnie, ja nie oceniam, nie każę robić tego czy owego. Po prostu jestem. Chyba mam w naturze pomoc w dźwiganiu różnych ciężarów, mam niezłe bary.
I jeśli mogę jakoś pomóc, to pisz.

I gdybyś chciała pogadać, to pisz.

Gdybyś miała potrzebę rozmowy, jestem do Twojej dyspozycji,  tel. (...)

Jeśli chcesz, zadzwoń do mnie.

Nie odpisuj, nie masz do tego głowy.

Pisz, krzycz, ja wszystko zniosę.

Gdybym mogła być Ci w czymkolwiek jakimkolwiek wsparciem (…), ale gdybym mogła, to wiedz, że jestem, jeśli cokolwiek przyjdzie Ci do głowy.
Jeśli mogę Ci pomóc, to pisz!

To jest mój numer: (…) Zadzwoń, jeśli chcesz. W każdej chwili.

Jak mogę pomóc? Pisz, ja zawsze odpiszę.

Pisz do mnie.

Jak mogę Ci pomóc?

Chciałabym Ci pomóc, pisz może…

Gdybyś miała potrzebę pogadać, to ja zawsze…

Mój numer: (…) Wiem, że nie masz do tego głowy, ale gdybyś chciała pogadać, to ja jestem tu.

Zadzwoń, kochana.

Napisz wtedy, gdy będzie Ci potrzebne napisanie.

zamiast zupy mam to

PODPIS

niedziela, 6 stycznia 2013

SMS już nie przyjdzie


Wyniki były bardzo dobre, a jechaliśmy właśnie do Brugi.
Bolesne są te myśli "mogłam więcej, lepiej, czulej, spokojniej". 
To ponoć normalne. Tak się zawsze myśli. Tylko co mi z tego?

PODPIS

Za strefą bólu



Tuż
za strefą
bólu
inna perspektywa

Głębokie, piękne, prawdziwe. Dziękuję, M.Arto.

PODPIS

Zaufany nurt, cd...

(...) te wszystkie napływające do Ciebie słowa są piękne.
Piękne, bo wypływają z głębi serca, trafiając zaufanym nurtem prosto pod Twój adres.

To prawda. Oto ciąg dalszy tego płynącego wciąż nurtu. Ku pamięci.


Moja (...), mocno Cię przytulam... Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, zrobić oprócz tego, co dzieje się samo, a więc i uronienia łez żalu i współczucia. (...) Dobry czas powróci. Mocno Cię przytulam...

Bardzo Ci współczuję, że w święta straciłaś Tatę. Bardzo Ci współczuję.

Mocno przytulam Cię do serca i szczerze z Tobą i Twoimi bliskimi współczuję.

Tak bardzo jest mi przykro i tak bardzo Pani współczuję.

Bardzo Pani współczuję. Nie wiem, jak pocieszyć. Nie potrafię. Ale chciałabym, żeby choć odrobinę poczuła Pani, że nie jest sama.

Pomodlę się za Twojego Tatę i Twój, Wasz spokój. Wierzę, że to pomoże.

Wyrazy współczucia... Przytulam mocno.

„(…) Niech Cię dobre bogi!
Niech Cię dobre wiatry!
I obłoki białe, dobre!
Wszystko dobre, piękne, modre!
Na wybrzeżu ja tu stoję,
Słyszysz, modlę się i modlę! (…)” (Edward Stachura)

Chciałam Ci powiedzieć, że myślę o Tobie, towarzyszę Ci w tych dniach.
I choć to tak niewiele, to jednak wiem, że obok Ciebie są ludzie, gotowi dać Ci ciepło, wysłuchać, przytulić, ogarnąć miłością.

Przyjmij, proszę, wyrazy serdecznego współczucia. Ściskam Cię serdecznie i życzę ukojenia Twojego bólu.

Przyjmij najszczersze kondolencje.

Przytulam Cię mocno, bardzo mocno. Potrzebujesz tego, ale najbardziej potrzebujesz upływającego czasu, by ukoił Twój ból.

JESTEM Z TOBĄ, ale wiem, że i tak długo, bardzo długo będziesz brała się za bary ze swoim bólem.

Niech dobre Anioły przyniosą Ci ukojenie!

Wiem, że żadne słowa na ziemi nie zmniejszą Twojego bólu po stracie najbliższej Ci osoby, jednak chciałabym, żebyś miała świadomość, że nie zostałaś w swojej rozpaczy sama, że gdzieś daleko masz przyjazną duszę, którą również dotknął bolesny skurcz na wiadomość o śmierci Twojego Taty.

Tobie i Twoim najbliższym wyrazy najgłębszego współczucia.

Bardzo Ci współczuję...

Przytulam Cię do serca...

Serdecznie współczuję. Straszna rzecz Cię spotkała.

Myślami będę z Tobą, bo co pisać, aby pocieszyć... Nie wiem... Chyba nic nie może w tej chwili Cię pocieszyć.

Trzymaj się ciepło, jestem z Tobą myślami.

Serdecznie współczuję, wiem, jakie to dla Ciebie bolesne.

Przytulam do serca.

Ściskam bardzo mocno.

Bardzo Ci współczuję.

To bardzo smutne chwile i chciałabym choć wirtualnie wyrazić swe wsparcie,
wirtualnie przytulić...

Przyjmij wyrazy mojego szczerego współczucia.

Czytałam wcześnie rano tę smutną wiadomość, a pamiętam przecież naszą rozmowę sprzed kilku dni, kiedy mówiłaś o czekającej Tatę operacji.

Ściskam Cię, kochana, i czule całuję.

Bardzo mi przykro. :(

Bardzo Ci współczuję i modlę się za Ciebie, żeby Ci było lżej...

Bardzo posmutniałem po przeczytaniu Twego wpisu. Wiem, że to na niewiele się zda, ale przytulam Cię bardzo mocno i wysyłam w przestrzeń światełko dla Twego Taty. (*)

Ściskam Cię mocno i jeśli mogę jakoś pomóc, to pisz.

Chcę tylko, byś wiedziała, że na drugim krańcu Polski jest taki włochaty troll, który ciepłe myśli śle ku Tobie.

Przyjmij najszczersze kondolencje.

Trzymaj się w tym ciężkim momencie.

Przytulam Cię mocno, mocno, mocno.

Jeszcze raz przytulam ciepło. Jestem myślami z Tobą.

Tak mi przykro z powodu Twojego Taty.

Bardzo mocno Cię przytulam.

Chciałam tylko powiedzieć, że jesteśmy z Tobą myślami.

Wiem, jak Ci smutno, wiem, jak boli odejście Taty. Serdecznie współczuję.

Współczuję Ci z głębi serca...

Ściskam Cię mocno i wspieram. Płacz, bo płacz z czasem przyniesie ukojenie...

Przyjmij wyrazy naszego współczucia! Bardzo nam przykro. :(

Jest mi naprawdę bardzo przykro…

Trzymaj się, jestem z Tobą.

Bardzo Ci współczuję. Jestem myślami z Tobą.

Życzę Ci spokoju ducha, pogodzenia się z odejściem Taty i sił, które pomogą Ci przejść najbliższe dni. Nie umiem Cię pocieszyć. Mogę jedynie powiedzieć, że rozumiem, jak się czujesz. Przytulam Cię.

Właśnie jestem po lekturze Twojego wpisu. I płaczę. Ściskam Cię najmocniej, trzymaj się…

Ogromnie mi przykro z powodu śmierci Twojego Taty.

Przytulam Cię serdecznie (ta serdeczność najszczersza i najcieplejsza, bo bardzo Cię polubiłam), niech Twojej rozpaczy spowodowanej śmiercią Taty towarzyszy radość przeżytych przez Niego i z Nim chwil.

Strasznie mi przykro... Pozdrawiam ciepło.

Wyrazy serdecznego współczucia...

Współczuję Ci bardzo... Bardzo Ci współczuję...

Trzymaj się, wiele ciepłych myśli Ci ślę…

Nic nie możemy pomóc w takiej chwili oprócz wysłania tych serdecznych myśli...

Z całego serca współczuję Ci tak bardzo. Kiedy czytałam dzisiejszy oraz wcześniejszy mail,
lały się po policzku łzy. To, co się stało, dla mnie jest bezmiarem, którego nie potrafię ogarnąć.
Przesyłam Ci moje wsparcie, słowa otuchy i mocny, szczery uścisk. Trzymam Cię za dłoń, którą ściskam, wysyłając sygnał, że nie jesteś sama.

Przytulam Cię mocno. Jestem z Tobą.

Tak bardzo Ci współczuję... Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię rozumiem...

Chcę tylko, żebyś wiedziała, że jestem, myślę i przytulam...

Tak bardzo chciałabym, abyś wiedziała, że myślę o Tobie, że życzę Ci z całego serca, abyś w tym smutnym i bolesnym czasie, czuła z każdej strony ciepło, otuchę, bliskość, wsparcie, które w jakiś sposób pomoże Ci się oswoić z ogromną stratą.

Wiedz, że jestem z Tobą, że rozumiem Twoją rozpacz. Pomodlę się za Ciebie, żebyś mogła udźwignąć ogromny ból...

Uściski, Kochana.

Z całego serca Ci współczuję!

Trzymaj się, Kochana!

Przyjmij moje najszczersze kondolencje. Nie mogłam napisać wcześniej, ale chciałabym, byś wiedziała, że jestem z Tobą w tych trudnych dniach.

Jestem obok Ciebie. Mocno przytulam.

Bardzo Ci współczuję...
Trzymaj się, Kochana, to trzeba przeczekać, inaczej się nie da. Wiem, że poradzisz sobie, bo jesteś niezwykłą dziewczyną.

(...) Jak napisałaś, wszystkie słowa, a pamiętam, kto w jakikolwiek sposób był ze mną, gdy umierała moja mama, a kto milczał, bo może nie wiedział, jak się zachować. Więc ja nie milczę... Ciepło, serdecznie przytulam, myślami jestem z Tobą.

Ale teraz trzymaj się dzielnie i spróbuj tę pustkę oswoić.

Pozdrawiam serdecznie.

Myślami jestem z Tobą.

Bardzo, bardzo mi przykro. :( Przytulam mocno.

Przytulam Cię mocno!

Pomilczę chwilę z Tobą...

Jestem tu, obok...

Moje i Twoje łzy płyną strumieniem...

Nawet nie potrafię, kochana, wyobrazić sobie, co czujesz...Tak bardzo mi przykro...
Jeszcze raz bardzo, bardzo cię przytulam do moich mięciutkości... I razem z tobą ronię łzy... Trzymaj się, kochana...

Trzymaj się mocno, najmocniej jak umiesz.

(…) ale chcę dodać ci otuchy, najlepiej jak tylko potrafię...

Cichutko jestem z Tobą...

Bardzo Ci współczuję z powodu Twojego taty. Oczywiście żadne słowa nie ukoją Twojego bólu, mam jednak nadzieję i szczerze życzę Ci, abyś podniosła się po tych trudnych chwilach.

Nie napiszę, że wiem, co czujesz, bo nie mam pojęcia.

Nie będę pocieszać, bo to i tak nie pomoże. Mam jednak nadzieję, że już niedługo smutek ustąpi miejsca miłym wspomnieniom, które będą znów wywoływać uśmiech na Twojej twarzy.

Wyrazy współczucia, trzymaj się dzielnie.

Aniu, wyrazy współczucia. Wiem, co czujesz…

Myślami jestem z Tobą.

(...) dużo sił, spokoju, tulam.

Trzymaj się kochana... Pozdrawiam...

Trzymaj się, ściskam Cię mocno!

Kochana! Trzymaj się dzielnie! Wyrazy współczucia.

Aniu, serdecznie współczuję! Trzymaj się dzielnie.

Ci, którzy odchodzą, nie chcą widzieć naszych łez...

Ściskam Cię i ciepło pozdrawiam.

Przyjmij ode mnie i Maćka najszczersze kondolencje. Sercem jesteśmy z Tobą.

Bardzo Cię ściskam. Tak bardzo, bardzo serdecznie. Z całej mocy. I jeszcze mocniej.

W tym ciężkim czasie myśl także o tych, którzy z Tobą pozostali. Dodawaj im otuchy i ich chroń. Łączę się z Tobą w smutku.

Trzymaj się i bądź dzielna, kochana. Jestem przy Tobie, mimo że Cię nie znam, nigdy nie widziałam, nie ściskałam Twojej dłoni. Z innych powodów jesteś mi szalenie bliska. Martwię się o Ciebie. Dlatego ślę te słowa.

Cdn.

DZIĘKUJĘ

PODPIS

Oddech

Dla mnie, od Małgosi.

Oddech

Najchętniej poszłabym spać. Bez rozmów, zapisywania myśli,  
bez pamięci. Z ulubioną wełnianą poduszką. Bez kryptoreklamy. 
Trzy razy powtórzona nieobecność. W  irlandzkich pubach 
wciąż pachnie drukarską farbą. Karmelizowane fiołki i sztuczne uśmiechy,
- gnę kolana, całą siebie. Po fikołkach już tylko rum z colą i Abrahamsen.

Znowu dłubie w głowie, w uldze, którą pamiętam
z Borgesa, "którą ty i ja poczujemy w chwili poprzedzającej śmierć,
kiedy los oderwie nas od smutnego zwyczaju bycia kimś i od
ciężaru wszechświata". Umarł tato Anki, kot, ktoś jeszcze, dalej 
trudno spamiętać wszechświat, więc piję, a ty gnij się, gnij.



Dziękuję. To skarb. To ulga. Dziękuję.

PODPIS

sobota, 5 stycznia 2013

Takie też

Kilka lat temu przeszłam przez to samo. Mój Tata zmarł trzy dni przed wyznaczoną operacją wszczepienia bajpasów.

Wiesz, jak mój tato zmarł - kilkanaście lat temu - 3 maja…

W tym dniu rano odeszła (bez pożegnania?) moja teściowa – cudowna mama, babcia i prababcia.

Dla mnie żałoba po Tacie to wciąż rozdział w toku, choć minęły już trzy lata.

Wiem to, bo 18 lat temu to przeżyłam sama. Mój Tata miał 62 lata!

Kilka lat temu w Nowy Rok odeszła moja ukochana Babunia. Nagle.

Moj brat odszedł przed czterema miesiącami... A ja nadal jestem niepocieszona, nie mogę w to uwierzyć…

Mój Tata zmarł na raka płuc, kiedy miałam 17 lat. Dokładnie w Dzień Ojca…

Mój Tato umarł 25 lat temu, Mama - 11.

Mój Tato zmarł w Wielkim Tygodniu. Wraz z Nim umarła cząstka mnie...

Sama podobnie straciłam tatę, tak znienacka, gdy wszystko było względnie dobrze i na chwilę zajęłam się innymi myślami...

Z moim tatą było podobnie…  Miałam 14 lat, mama nie żyła już od 9 lat.

Mój nie żyje od 10 lat, w sylwestra mija 10. rocznica. Zostałam bez Niego, gdy miałam 26 lat. Mój ukochany synek nie ma superdziadka, a mnie Taty brakuje każdego dnia.

Moja mama zmarła 2 lata temu na raka.

14 lat temu tuż przed świętami odeszła moja mama. Wiem, jak to boli.

Mój Tato odszedł w 1995 roku i nie było jeszcze dnia, bym o nim nie myślała…

Kiedy odeszła moja Mama, dopiero po kilku miesiącach, gdy poprawiałam uszytą przez nią dla mojej córki sukieneczkę, naprawdę poczułam, że jej nie ma.

Kiedy odeszła moja Mama, wstąpiła we mnie wielka siła, bo musiałam zaopiekować się Tatą. Wiedziałam, że muszę zająć Jej miejsce, żeby nie zachwiać codziennością Taty. Jakże byłam naiwna, myśląc, że zachowany rytm dnia pozwoli mu przetrwać! Tato odszedł niespełna rok później.

Moja mama umarła przez lekceważenie i zaniedbanie lekarzy…

(…) Ale przeżyłam inne śmierci... Śmierci bliskich mi ludzi, przyjaciół...

Mój Tata też już nie żyje 2 lata...

Do dzisiaj walczę w sobie ze śmiercią T., myśląc o nim każdego dnia.

W styczniu roku 2012 zmarła mi mama na raka, miała tylko 58 lat...

Mój tata zmarł 20 lat temu na wylew, gdy ja miałam 11 lat...

Mój ojciec był w wieku Twojego Taty, kiedy umarł. Zmarł na zawał, w niedzielę siedział pod orzechem i jadł jabłko. Zrobiło mu się słabo, wezwano pogotowie…

Niedawno pochowałam Mamę, jak wiesz. Wiem, jakie to trudne...

Dokładnie wiem, co masz na myśli, pisząc, że świat się zatrzymał dla ciebie... Gdy kilkanaście lat temu zmarł mój teść (był mi bliższy niż ojciec), byłam zdumiona, jak świat może się nadal kręcić, skoro jego już nie ma.

Wiem, bo 9 lat temu straciłam ukochaną Mamę, była rok młodsza od Twojego Taty.

Sama jestem po pogrzebie bliskiej mi osoby…

Oboje moi rodzice nie żyją już od lat. Ciężko jest bez nich.

Oddałabym wiele, aby dotknąć ręki Taty.

Dokładnie 12 lat temu spotkało mnie to, co Ciebie, też na święta.

Mnie strasznie dobiła finalność i nieodwracalność śmierci i długo płakałam (i nadal to czasem robię) nad tym, ze nigdy już nie usłyszę głosu Mamy, ani nie poczuję jej zapachu.

Ja wciąż tęsknię, choć moja Mama odeszła cztery i pół roku temu.

Wiem przez, co teraz przechodzisz. Mój Tato zmarł 8 lat temu 3 maja.


 .....................................................................................................

Cdn.



PODPIS

I takie

Napisanie wyraźnymi literami jest tak samo faktyczne jak śmierć, ale w niczym nie pomaga uwierzyć w to, co się stało.

Każdy w takiej sytuacji byłby w szoku, bo jak mogłoby być inaczej. Do takiego wydarzenia nie można się tak naprawdę przygotować.

Nie wiem, czy to jest stosowne, co napiszę, ale... nigdy nie uwierzy Pani w Jego odejście. I żadne pisanie, zwierzanie się i łzy w tym nie pomogą. Pustka, która po takiej stracie nagle się pojawia, jest niezmierna i jakby z innego wymiaru, którego nie jesteśmy w stanie zgłębić.

(…) byłam zdziwiona, że jest tak pięknie! Jak to, On zniknął, mnie się świat zawalił, a tu życie się toczy jakby nigdy nic...

Serce pęka tym, co zostali... :(((

Bolało. Teraz został żal. I miłość w sercu. I piękne wspomnienia.

Dla mnie żałoba po Tacie to wciąż rozdział w toku, choć minęły już trzy lata. On jest wciąż obecny.

Choćbyśmy byli nie wiem jak dorośli, nie wiem jak starzy, dopóki żyją nasi Rodzice, nadal jesteśmy dla Nich dziećmi. Choćbyśmy nawet sami musieli być dla Nich opoką, pielęgnować Ich w chorobie, zawsze pozostaje to odczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, które dawali nam od pierwszych naszych godzin na tym świecie. I nagle, w jednej tragicznej minucie, tracimy grunt pod nogami, świat się wali, czas staje w miejscu. Pozostaje pustka i poczucie zagubienia, pełna bezradność, wielki bunt przeciwko bezlitosnemu losowi, który pozbawił nas Osoby będącej z nami przez całe życie, towarzyszącej naszym radościom, ocierającej łzy w smutku, ale przede wszystkim uczącej nas ŻYCIA. Osoby, która nam to życie dała i bez której nie byłoby nas wśród ludzi.

Ogromny smutek odczuwam do dziś. Gdy ktoś tak bliski znika nagle, to znika duża część nas...

Co by mogło mnie pocieszyć? Jego powrót... Ale nikt nie wraca.

Niczego to nie zmieni, ale wiem, co czujesz.

Tego nigdy nie można zrozumieć ani zaakceptować.

I nie pomoże tu ani wypowiedzenie tego na głos, ani też napisanie.

Z czasem ten ostry ból minie i pozostanie smutek - już mniej gryzący, z którym daje się żyć.

Na takie nowiny nie ma ani pocieszenia, ani rady.

Nie ma na to rady. Ból będzie odchodził. Powoli. Ale wiesz co? Nie męczył się, nie był w bólu w ostatnich chwilach. Umrzeć nagle, bez bólu, bez świadomości - to luksus.

Śmierć jest na wyciągnięcie ręki...

To jedyna rzecz, przed którą nie uciekniemy. 

 (…) I niestety już nigdy nie będzie tak jak zawsze, tylko inaczej.

Z doświadczenia wiem, że prawdziwa tęsknota i miłość nigdy nie pozwoli na to, by ktoś naprawdę od nas odszedł.

Nie uniknie tego nikt, można to jedynie odwlec - Twój Tata zdołał jeszcze nacieszyć się życiem, Tobą i wnukami - to jedyna pociecha teraz.

Rodzice są jak stały element krajobrazu - byli zawsze, więc żyjemy w przeświadczeniu, że zawsze będą. Niby wiemy, jaka jest kolej losu, ale przecież to przytrafia się innym. Nam - nie.

Świat bez rodziców jest jak Ziemia bez drzew. Pusty.

Przyjdą takie chwile, kiedy poczujesz się bardzo samotna, bo nie masz się kogo poradzić (czasem w banalnych sprawach), bo sama musisz podejmować decyzje, które do tej pory konsultowałaś, bo nie masz do kogo zadzwonić. Będziesz z Tatą rozmawiać w myślach. Będzie Ci go strasznie brakować.

Każde wydarzenie w naszym życiu czemuś służy. Także śmierć bliskich. Uczy nas pokory wobec życia. Uczy miłości do najbliższych. Uczy tego, że trzeba cenić każdą chwilę, że szkoda czasu na spory. Ale śmierć najbliższych uczy nas przede wszystkim tego, że nie możemy być egoistami. Kochać, to znaczy też pozwolić komuś odejść.

Więc pozwól Tacie odejść. I Twój Tata, i mój na zawsze pozostaną wbudowani w tamten czas, w związki z wieloma ludźmi, w miłość, w historię - po prostu w życie. Fizycznie nie ma ich z nami, ale czym jest fizyczność? Tak naprawdę istnieje tylko przeszłość i pamięć.

Może wyda Ci się to dziwne, ale przez to, co dotknęło Ciebie, moje święta również nie należały do udanych w pełni.

Jedyne pocieszenie to, że, jak napisałaś, umarł tak, jak chciał.

Że umieranie nie przysporzyło mu dodatkowego cierpienia.

Dla nas, którzy zostajemy, ta świadomość robi różnicę, bo każda śmierć naszych bliskich to ciężar, który na długi czas, czasem na całe życie, zapada nam w sercu. Niestety, dobrze ją znam, tę różnicę.

Ta dziura, która wtedy powstaje, nigdy nie zarasta... Ból nie mija.
Słabnie może trochę. Marne to pocieszenie, ale można się pogodzić. Można się pogodzić, zgodzić na cierpienie. I nic więcej nie można... No, uczynić życie, które jest, tym, którzy są, jak najpiękniejszym, jak najpogodniejszym. To też można. Ale to można zawsze... Niezależnie od umierania.

Ludzie odchodzą niestety i jest to dla nas szokiem.

Kiedy czytałam dzisiejszy oraz wcześniejszy post, lały się po policzku łzy. To, co się stało, dla mnie jest bezmiarem, którego nie potrafię ogarnąć.
Śmierć jest czymś, co czeka każdego z nas. Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, oddalamy ją, szepcąc w duchu: nie teraz...
Jest czymś, czego nie potrafię zrozumieć, czego nie chcę dopuszczać do świadomości.

Wiesz, kiedyś czytałam jakąś książkę i tam wszyscy byliśmy opisani jako kamienie leżące na dnie rzeki. Każdy z nas ma swój kształt, swoje ostre brzegi, które są tym, co przeżyliśmy, każda kolejna krzywda to ostry, raniący brzeg, a płynąca rzeka to czas, który zmywa z nas te kształty i choć nadal jesteśmy kamieniami, to już dotykanie tych brzegów nie boli. Czas wypłukuje z nas bolesne doświadczenia. Wierzę bardzo w tę teorię i wiem po sobie samej, że jest w niej dużo prawdy, aczkolwiek wiem też, że choć po czasie uczymy się żyć z tym, co nas spotkało, to na zawsze w nas to zostaje, to właśnie kształtuje naszą dusze. Czas goi rany, lecz po ranach zostają blizny.

Smutku i żalu nie ukoisz byle sloganem, zapewnieniem, że wszystko się ułoży. Nie ma mocnych, trzeba to przeżyć, przecierpieć, opłakać i... pogodzić się.

Czas leczy rany, to prawda, ale prawdą też jest, że niektóre blizny nie znikają nigdy. Wiem, że Tata będzie zawsze w Twej pamięci i będzie spoglądał na Ciebie z nieba, dlatego też staraj się żyć tak, aby miał powody do radości, tak jak do tej pory.

Czas, jedyne lekarstwo, złagodzi ból, ale poczucie straty pozostanie.

To takie koszmarnie niemożliwe...

Mogę napisać tylko tyle, że jednak Ziemia ruszy, a Twoje kroki będą z czasem lżejsze. Chociaż teraz trudno w to uwierzyć - mówię z własnego (niedawnego) doświadczenia. Czytam wszystko, co piszesz i jakże mocno to czuję. Kolejny dzień przemija - pospieszny, obojętny, szalony...

Czasowi się spieszy i wciąż pędzi naprzód, nie zważając na nasze uczucia i zagubienie. Czas tym pędem leczy swoje rany, lecz nie pozwala się zabliźnić naszym. A może chce, byśmy się w tym pędzie zagubili, zapominając o sobie i swym bólu? Ale to nie jest prosta układanka dziecięca. Każdy musi po swojemu...
Wszystko wymaga czasu i zrozumienia nawet tego, czego zrozumieć się nie da...

Śmierć jest dla nas wszystkich strasznym i okrutnym wrogiem, przed którym nie potrafimy uciec... Ale dopiero, gdy dopadnie kogoś nam tak bliskiego, powala nas totalnie i zakrywa rozpaczą...

Strata rodzica należy do jednych z najcięższych w życiu stresów... Ja jeszcze tego nie przeżyłam, ale bardzo się boję...

To nieprawda, że czas leczy rany. On je tylko zabliźnia, ale łatwo się otwierają.

Rodzice są barierą przed wiecznością, kiedy żyją, czujemy się bezpieczni. Kiedy odchodzą, jesteśmy wystawieni na zmierzenie się z własną śmiertelnością.

(...) nadal żyjemy, bo miłość nie umiera z ukochaną osobą. Trwa. I niech trwa w nas wiecznie - póki żyjemy.

DZIĘKUJĘ

Cdn.

PODPIS

Takie słowa

Przeczytałam Twój wpis z dzisiejszego ranka, z czwartej.

Wiem, że nie ma takich słów, które mogą pocieszyć.

Prawdopodobnie niezręczne będą wszelkie słowa, które napiszę, bo nie potrafię znaleźć się w tak trudnych sytuacjach jak ta, ale nie potrafię milczeć.

Chciałam tylko rzec, że myślę o Tobie i pomodlę się za Twojego Tatę i Twój, Wasz spokój.

Chciałam Ci powiedzieć, że myślę o Tobie, towarzyszę Ci w tych dniach.

Słowa więzną mi w gardle...

Wiem, że żadne słowa na ziemi nie zmniejszą Twojego bólu po stracie najbliższej Ci osoby, jednak chciałabym…

Nie wiem, co napisać, ale czuję, że powinnam chociaż parę słów.

Myślami będę z Tobą, bo co pisać, aby pocieszyć... Nie wiem... Chyba nic nie może w tej chwili Cię pocieszyć.

Przeczytałam Twój wpis na blogu... Wiem, że słowa niczego nie zmienią i nic już nie będzie takie samo.

Ciężko dobrać słowa, bo one nic nie wyrażają...

Bardzo posmutniałem po przeczytaniu Twego wpisu. Wiem, że to na niewiele się zda, ale…

Właśnie przeczytałem smutny wpis u Ciebie. Wiem, że żadne słowa nie są w stanie Cię pocieszyć…

Nie ma słów, które mogłyby ukoić ten ból.

W takich chwilach ciężko jest napisać coś "mądrego". Chciałam tylko powiedzieć, że jesteśmy z Tobą myślami.

Wiem, że żadne słowa nie przyniosą ukojenia...

Nie umiałam napisać do Ciebie, kiedy przeczytałam o śmierci Twojego Taty. Każde słowo było nie na miejscu. Nie potrafiłam sklecić sensownych zdań.

Nie pisałam maila, bo zablokowanie komentarzy pod postami odczytałam jednoznacznie: nie chcę ich, a więc maili też nie, ale widzę, że jednak były/są Ci one potrzebne...

Nawet nie wiem za bardzo, co napisać... Wiem, że żadne słowa nie ukoją Twojego bólu, bo na to tylko czas może pomóc...

Wiem, że cokolwiek bym napisała, nie ukoi to Twojej zranionej duszy.
  
Cały czas myślę o Tobie, ale nie potrafię nic mądrego napisać, bo i co może być mądre wobec śmierci, wobec bólu, jaki przeżywasz? Nie ma odpowiednich słów, adekwatnego pocieszenia, nawet porównywanie nie jest adekwatne.

Cokolwiek napiszę, będzie banałem.

Co Ci, Kochana, w takiej chwili napisać...

Nie mogłam napisać wcześniej, ale chciałabym, byś wiedziała, że jestem z Tobą w tych trudnych dniach.

Wiem też, że żadne słowa pocieszenia nie przynoszą otuchy...

Wiem, że żadne słowa nie koją.

Oczywiście żadne słowa nie ukoją Twojego bólu, mam jednak nadzieję i szczerze życzę Ci...

Chcę Ci tylko napisać, że jestem...

Nie wiem, co mogę powiedzieć wobec tak wielkiego bólu...

Brak mi słów, przepraszam.

Nie ma na to właściwych słów.

Choć nie wiem, co napisać, wiedz, że jestem...

................................................................................................

Cdn.

PODPIS

piątek, 4 stycznia 2013

Zbieram

Z jednego z listów:


 (...) To się wszystko bardzo dynamicznie zmienia, ten cały proces. Dlatego mówię Ci, pisz, choćby dla siebie, pisz, nie gub tych słów, tego, co w Tobie się dzieje. Nie gub tego, nie pozwól, by upadało na ziemię, zbieraj jak skarby. (…)


Zbieram.
Skarbami są moje uczucia. Burza uczuć. Nie mogę jeszcze pisać o tym.
Skarbami są słowa od Was, od blogowej rodziny.
Wiem już, nauczyłam się tego, jak ważna jest po prostu obecność innych.
Ważniejsza niż dobór słów.
Czułam ją i czuję.
Każde słowo, które dostałam, było odpowiednie, właściwe i ważne.
Zapiszę je tu, żeby pamiętać.
Nie chcę zawieść Waszego zaufania, więc podzieliłam te listy na kawałeczki.

Cdn.

PODPIS

Było





PODPIS

Mój Tato










PODPIS

W niedzielę

W niedzielę pojechałam na cmentarz. W rodzinnym miasteczku mojego Taty na cmentarzu bywałam od dziecka. Znam go. Znam na pamięć drogę do grobu dziadków i wujka. Tym razem jednak niczego nie mogłam poznać. Czułam, jakbym się zgubiła. Aż zakręciło mi się w głowie. Te groby tu były? Dlaczego nigdy ich nie widziałam? I te nazwiska na nich. Wszystkie znajome. Czy ja znałam tych wszystkich ludzi? A to miejsce obsypane wciąż świeżymi kwiatami? Tak... To miejsce istnieje.


Więc to prawda.


PODPIS

czwartek, 3 stycznia 2013

Zwolnił

Zaczął się nowy rok, ale ja pozostanę jeszcze chwilę w swoim, szczególnym, czasie. Nie po drodze mi teraz ze światem. Prosiłam, żeby zwolnił i stało się. Nastał czas dla mnie. Trwa rozmowa mnie ze mną. Uczę się. Czuję, jak napełniam się mądrością. Taką moją, prywatną, która staje się teraz częścią mnie. Czuję, jak napełniam się miłością. Ona zostanie ze mną. Nie walczę z niczym. Pozwalam uczuciom płynąć swobodnie. Wszystkie są moje i są dobre, choć niektóre bolą.


Chcę pamiętać, dlatego będę pisać.
Pewnego dnia włączę komentarze.
Kiedy będę gotowa.

PODPIS

sobota, 29 grudnia 2012

Dzisiaj


jeszcze przed


i już po

Czy to dobrze, że czas tak pędzi? 
Jutro wstanie nowy dzień, 
a ja jeszcze nie przeżyłam wczoraj, 
nie strawiłam dzisiaj, 
nie nadążam, 
tracę oddech od tego szalonego tempa. 


PODPIS

W lustrze

Rano w lustrze zobaczyłam poszarzałą twarz starej kobiety. To była moja twarz. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Trwa dzień, w którym zatrzymała się ziemia. Wczorajszy był koszmarem. Dziś pochowałam swojego Ojca.


Nadszedł ten moment, kiedy trzeba było odwrócić się plecami do świeżego grobu i zacząć iść do przodu. Jeden krok, drugi, trzeci. Jak ciężko idzie się z pękniętym sercem. 


PODPIS

piątek, 28 grudnia 2012

Dziękuję

Dziękuję Wam z głębi wzruszonego i wdzięcznego serca. Bardzo mi pomogliście. Bardzo, bardzo mi pomogliście. Dostałam dziesiątki maili. Lałam i leję nad nimi łzy, czując, że nie jestem sama. Tyle wspólnych doświadczeń! Pisaliście mi słowa współczucia, wsparcia, pamięci. Opowiadaliście swoje historie, jakże podobne. My, ludzie, wciąż tracimy swoich bliskich. Wciąż zabiera ich śmierć. Pada na mnie, na niego, na nią... Nikt nie ucieknie. Jej dotyk, jej przejście obok zawsze jest szokiem. Zawsze jest traumą, rozpaczą i pustką. To trudna i bolesna lekcja, którą musimy odrabiać. Cisną mi się do głowy same banały. Skrajne banały. Wybaczcie. Czuję wyraźnie, jak życie jest kruche. Po co żyć, skoro zostaje z człowieka taka zmalała nagle wypukłość na szpitalnym łóżku? Czuję namacalnie, jak nadzy i ubodzy jesteśmy, choć otaczamy się tysiącem rzeczy. Czuję, że liczy się tylko miłość. Czuję, że czas ucieka. Chcę tu, od razu, teraz, już, naprawiać, budować, rozwijać, dawać z siebie, brać, doceniać. Chcę zaszyć się w jakimś ciemnym kącie na zawsze. Nie każcie mi wychodzić. Życie jest piękne. Życie jest do dupy. Nic nie wróci życia mojemu Tacie. Banały, banały, banały.
Pociechę znajduję w pamięci Jego twarzy. Jego martwej twarzy. Tak bardzo bałam się ją zobaczyć. Mój Tato umarł tak, jak chciał. Mówił o tym. Chciał odejść nagle, szybko i bezboleśnie. We śnie. W półśnie. W ostatnim dniu życia był niezwykle pogodny, spokojny, dobrej myśli. Dowiedziałam się od lekarzy, że nie zgodził się na wykonanie badań krwi. To absolutnie do Niego niepodobne. Odpuścił sobie kontrolę wszystkiego wokół. Mówił: "A mam jakieś inne wyjście?". To też do Niego niepodobne.  Śmierć zostawiła Jego twarz wygładzoną i bardzo spokojną. Spłynął na Niego dobry sen.
To właściwa kolejność. Najpierw rodzice, potem dzieci. Niemal 77 lat, to dobry czas? Mój Tato przeżył całą swoją rodzinę. Jego najmłodszy brat, Wojtek, zginął w wypadku samochodowym w wieku 31 lat. To była niewyobrażalna tragedia. Wszyscy nieomal oszaleliśmy z rozpaczy. Wojtek był niesamowicie lubiany. Całe miasto przyszło na Jego pogrzeb. Nie widziałam takich tłumów na pogrzebie nigdy potem. Potem zmarł cicho i spokojnie, tak samo jak żył, mój dziadek Stefan. Miażdżyca. Za kilka lat kolejny szok. Na polowaniu został zastrzelony przez kolegę średni brat mojego Taty, Andrzej. Pocisk rozerwał mu tętnicę udową. Tragedia nie do opisania. Potem, w wieku 84 lat odeszła moja babcia Zosia, która przeżyła śmierć dwójki swoich synów i męża. Nie zazdroszczę Jej powolnego umierania po operacji. Teraz zatrzymała się ziemia dla mojego Taty. To właśnie pomyślałam, kiedy się dowiedziałam o Jego śmierci: to jest dzień, w którym zatrzymała się ziemia. Miałam na myśli siebie. Swoją ziemię. To były najgorsze święta w moim życiu. Od początku coś złego wisiało w powietrzu i ziało zatrutym odorem. Tak bardzo nie chciałam, aby przyszły...
Czuję, że błogosławiony etap niedowierzania, jakby "zamurowania", poczucia, że otacza mnie woda, która wszystko odrealnia, opuszcza mnie, a jego miejsce zajmuje niewyobrażalny żal, wyrzuty sumienia i poczucie straty. 

PODPIS
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...