piątek, 5 czerwca 2015

SL Hitoyoshi - co mnie zachwyciło w wycieczce starym pociągiem

Dziś piątek, wieczór, czas odpoczynku, a nie ma to jak odpoczynek czynny. Gotowi na wycieczkę?

Zabieram Was na podziwianie widoków japońskiej wyspy Kiusiu... pociągiem! Nie jest to zwykły pociąg. Nazywa się SL Hitoyoshi i jest w pełni sprawnym, przywróconym do życia pociągiem ciągnionym przez lokomotywę parową, taką z wielkim rozpalonym piecem, do którego palacze wrzucają węgiel, a potem... 

"Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!"

Nie stanowi największej ciekawostki to, że to miłośnicy starych kolei postawili na swoim i zabytek zamiast zniszczeć, stał się wielką atrakcją turystyczną. Nie jest też szczególnie ciekawe, że ten niezwykły pociąg pasażerski kursuje tam i z powrotem pomiędzy Kumamoto i Hitoyoshi tylko raz dziennie, tylko w weekendy. 

Owszem, jest przepięknie, pociąg porusza się wśród bajecznych dolin, wzgórz, pól, wiosek i miasteczek, przy rzekach o wodach tak lazurowych jak w Szwajcarii. Z innego powodu jest to dla mnie niezapomniane doświadczenie. 

Cudowne jest to, że podczas podróży panuje atmosfera zabawy, relaksu i wszyscy są szczęśliwi, uśmiechnięci, życzliwi, rozmawiają, jedzą, piją, pstrykają fotki i... machają! Tradycja każe bowiem każdemu z zewnątrz, kto widzi pociąg, pozdrawiać tych, którzy nim jadą, jak i tym w pociągu machać i uśmiechać się do machających im mijanych ludzi. I to działa! Każdy macha! Każdemu buzia się cieszy! Milusio, wesolutko, sympatycznie :)

Gotowi? Prowiant zapakowany? Dobry humor i ciekawość świata zatankowane? 
Wyrozumiałość dla autorki bloga za duuużo zdjęć zabrana?
To jedziemy!

Fotka z maszynistą? Ależ nie ma problemu!
Gdyby ktoś się dziwił, dlaczego nazywam te ładne panie obsługujące wszędzie podróżnych "ładnymi paniami",
to po tej wycieczce już nie będzie miał wątpliwości.
Te akurat ładne panie są po to, aby umilać podróżnym jazdę.
Robią im zdjęcia, same fotografują się z nimi, rozmawiają, opowiadają o historii pociągu,
są gotowe w każdej chwili na wszelką pomoc i dla każdego mają miły uśmiech.

Gospodarstwo rolne w Japonii. Na Kiusiu. 
I nam pstryknęły zdjęcie ładne panie. :)
Machają pociągowi dzieciaczki przedszkolaczki wraz ze swoimi opiekunami. 
Sprzedawczyni ze sklepu wybiegła pomachać. I pan przechodzień. :)
I znowu  inna grupa maluszków macha z przejęciem!
Czy nie wkładają w to całego serca? Kochane dzieciaczki. :)
Ładna pani opowiada nam o trasie podróży i rozdaje wszystkim foldery. 
Na trasie. Egzotycznie!
We wnętrzu. Jedziemy w tunelu. Podświetlone są witryny z modelami pociągów. 
Chłopak ze zdjęcia powyżej robi sobie fotkę z ładną panią. Od razu poweselał!
Machają energicznie przechodnie na ulicy 
i wszyscy pasażerowie
zwykłego podmiejskiego pociągu, który nas mija. 
Panowie robotnicy też machają! Cudnie, co?
I tatuś z dzieckiem na rączkach! 

Pociąg staje na kilku stacjach na chwilę. Można wyjść,  
nabrać smaku na lody! W pociągu jest taki mały bufet (z ładną panią ofkors!). 
Na stacji też można kupić co nieco. Ludzie kupują, to MCO też, a co!
Takie biszkopty w cukrze upolował. Eee, jadałam lepsze, choć pewnie nie w tak ciekawych okolicznościach. :)
Dojechaliśmy do stacji końcowej (oszczędziłam Wam z 500 zdjęć, doceńcie, proszę, he he). 
Ładne panie żegnają się z maszynistą i konduktorem. 
Miło sobie gawędzą. 
Te uśmiechy mówią same za siebie. 
Pociąg odjeżdża i co robi jego obsługa? Macha mu! A turyści jak to turyści: pstrykają na potęgę!
Z peronowym sprzedawcą bento też można sobie zrobić zdjęcie. Pudełka były zawinięte w papier z wizerunkiem kasztanów, stąd głowę bym dała, że to pieczone kasztany, ale okazało się, że to ryż z dodatkami. Szału nie było, za to pan sprzedawca przesympatyczny. :)
A my wracamy do Fukuoki zwykłym pociągiem, mijając stacyjki jak ta.
I widoki jak ten...
A to już nie jest machanie. Panowie sygnalizują pociągowi, że droga wolna, a może mu salutują po prostu.
Tak reagowali wszyscy pracujący w pobliżu torów. 
Duża część Kiusiu może się pochwalić takimi obrazkami. Ten widok zapamiętam. 
A my jeszcze tylko shinkansenem 
i na obiadek,  a potem to już do domku spać!
To na koniec ja macham do Was serdecznie. :)

Daliście radę?

PODPIS


42 komentarze:

  1. mam wolne i dopiero zaczynam nadrabiać, ile tu śliczności do oglądania! muszę przeczytać wszystko w tył, czego nie zdążyłam. I cieszę się jak na czytanie nowego Pratchetta, co najmniej :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odmachuję z zapałem. Fajny zwyczaj, a zdjęć wcale nie za dużo. Krajobrazy piękne i te stacyjki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie za dużo? Super! Następnym razem dam więcej. :)

      Usuń
  3. Macham i ja:))) Bardzo sympatycznie, świetna atrakcja a i praca miła, kiedy wszyscy są uśmiechnięci.
    I te podusie na ławkach przy stacyjce,niesamowite!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądają na takie przyniesione przez mieszkańców. Sympatyczne to. :)

      Usuń
  4. I ja też macham oboma rencami:)
    Widoki cudniste:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się, że tam jest tak pięknie! :)

      Usuń
  5. Machający zwyczaj pamiętam z dzieciństwa i wycieczek autokarowych , teraz też się zdarza że dzieci w przejeżdżającym autokarze machają . Machają także pasażerowie stateczków kursujących po Odrze do ludzi stojących na kładce przy zoo . Tak że i u nas znany jest ten gest ,choć nie jest tak popularny :)))
    Mijane krajobrazy robią duże wrażenie :))
    A te podusie na fotelach stacyjnych bardzo sympatyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, wrażenia po przyjeździe do Polski mam wiecej niż dobre. I u nas też jest cudownie.
      W tej podróży zachwyciła mnie taka wyczuwalna sympatia do przedsięwzięcia jakim jest ten pociag. Tam czuje się, że oni go po prostu kochają!
      Poduchy super. Takie zdjęcia lubię. Cieszę się, że złapałam tę chwilę.
      :)

      Usuń
  6. Takimi fajnymi ciuchciami to ja sie w zyciu najezdzilam. Tylko panie nie byly takie ladne, ani nie chcialy nas rozpieszczac i zdjec tez nie robily. Natomiast uroki podrozowania koleja parowa byly bez watpienia podobne. :)))

    Aaa... tez nam machali na przejazdach. :)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja machałam kiedy byłam dzieckiem. To była superatrakcja. :)))

      Usuń
  7. Właśnie odprowadziłam koleżankę na pociąg,zaglądam a tu pociąg.Przypomniała mi się moja wycieczka pociągiem na dzień kolejarza, jak byłam w przedszkolu.Atmosferę pamiętam do dziś.Też Tobie macham Gosiu.Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jazda pociągiem miała dla mnie jako dziecka wielki urok. Gdy jechałam po raz pierwszy zmartwiłam się tylko, że "przecież tu nie ma kuchni, jak my będziemy tu żyć!" Opowiada się to jako anegdotę rodzinną. :)

      Usuń
  8. I ja też odmachuję :) Zawsze, jak ktoś do nas macha, to odmachujemy. Podoba mi się także zanikający zwyczaj pozdrawiania się wędrowców na szlaku, czy wodniaków na wodzie (no, bo gdzieżby indziej?).
    Wycieczka super, jakie piękne widoki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zwyczaj czasem bywa kłopotliwy. :) Kiedyś na szlaku w Dolomitach mijało nas stado Niemców i każdy z mijających pozdrawiał nas miłym "Gruss Gott". Trzeba było odpowiedzieć. :)) tak z 50 razy. :))

      Usuń
  9. Co mieliśmy nie dać rady :) Sama bym się taką ciuchcią przejechała, a jeszcze z miła obsługą i machającymi ludźmi - super :) zaraz człowiekowi milej na duszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejechałaś się, bo pomyslałam o Tobie gdy jechałam tą ciuchcią. :) Byłaś więc tam duchem. :))

      Usuń
    2. Super :))) Wzruszyłam się, naprawdę, że sobie o mnie pomyślałaś w dalekiej Japonii i mając tyle wrażeń po drodze.

      Usuń
  10. W dzieciństwie i wczesnej młodości podróżowałam właśnie takimi pociągami. Pamiętam jeszcze składy austriackie, każdy przedział miał oddzielne wejście. Ale nie było tak ładnych widoków ani miłych pań.
    Bo to w Polsce było.
    A współcześnie jechałam zabytkowym pociągiem parowym sprzed wojny- jest taka zabytkowa trasa dookoła Monachium.
    Widoki miałaś rzeczywiście prześliczne. A ten zwyczaj machania jest niewątpliwie bardzo miły.
    Japończycy to z zasady wielce mili, życzliwi ludzie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. To są też nasze obserwacje, że mimo iż są też powściągliwi, to z życzliwością spotykaliśmy się bardzo często. :)

      Usuń
    2. Wiesz Gośku, coraz częściej odnoszę wrażenie, że życzliwość jest towarem deficytowym. Kto wie, czy za jakiś czas nie będzie wydawana na receptę;))

      Usuń
  11. Widoki niesamowite i podróż bardzo ciekawa :)...

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam TCO, że tak wspaniale zaplanował atrakcje. Niezapomniana na pewno była podróż tym starym pociągiem. I jak sympatycznie było, że wszyscy wam machali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja go podziwiam! Każdy dzień wypełnił czymś ciekawym. To wielka praca przed wyjazdem. Na szczęście uwielbia to. :)

      Usuń
  13. Fajna wycieczka, swietnie oglada sie zdjecia, czytajac Twoje opisy:):)Pomachalam:):)

    OdpowiedzUsuń
  14. Radę daliś. :D A teraz kolej na Ciebie. :P

    Bo ja przez prawie całe swoje życie mieszkałam, i mieszkam nadal, w pobliżu torów. Przez kilka lat niemal na samym peronie, bo tak był usytuowany budynek, że wychodziło się z niego wprost na peron - to uroki pochodzenia z kolejarskiej rodziny. :) A we wczesnym dzieciństwie nasz dom od torów dzielił zaledwie nasyp kolejowy. I ten nasyp odgrywał wielką rolę w tamtych czasach. Jako dzieciaczki stawaliśmy na nim ze starszym bratem i towarzystwem z sąsiedztwa i machaliśmy do przejeżdżających pociągów. A były to jeszcze urocze czasy parowych lokomotyw. Jednak największą frajdą bywał przejazd transportu wojskowego przemieszczającego się z lub na pobliski poligon w okolicach Ustki. Były to bardzo długie, ciężkie składy z platformami ze sprzętem wojskowym, towarowymi wagonami dla żołnierzy i jednym lub dwoma wagonami osobowymi dla wojskowych szyszek. Słyszeliśmy je z daleka, rzucało się hasło "Wojsko jedzie!" i z dziką radością wylegaliśmy na nasyp, zwany przez nas tubylców po prostu wałem. Machaliśmy żołnierzom, a oni nam, ale najdonioślejsze było to, że rzucali nam też suchary i kawę zbożową z cukrem sprasowaną w kostki. Jeju, jaka to była radość te zdobycze! Aha, kawy oczywiście nie zaparzaliśmy, tylko sysaliśmy jako najpyszniejsze cuksy. Rany, ale się zwruszyłam tym wspomnieniem...

    Z czasów bardziej nowożytnych, bo był to rok 2009, to bardzo miło wspominam przemiłą wycieczkę starutkim, dwu- lub trzywagonowym pociągiem z Zaniemyśla, który ciągnęła parowa lokomotywa. Trasa tego pociągu wiodła bodaj przez jakiś ważny węzeł drogowy i był tam wstrzymywany ruch na czas przejazdu pociągu. Jakoś tak to pamiętam, choć bez szczegółów. Pewnie Lidia wie więcej na ten temat, bo to bardziej tak okolice wielkopolskie. :)

    Takie oto wspomnienia uruchomiłaś mi, Gosiu, swoim wpisem sentymentalnym. :)

    A teraz życząc wszystkim miłej sobory, wracam do misternej ogrodowej roboty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja dałam radę, i zrobiłam to z dziką przyjemnością. :)) Te cuksy... Mniam!!! Dzięki, Jolu. Cudownie mieć takie wspomnienia.

      Szykuj post o ogrodzie, o kucykach, osiołkach, konikach, pliss. :))

      Usuń
    2. Taaa, a kto będzie w tym czasie gmerał w ogrodzie, w kucykach, osiołkach i konikach, nie wspominając o kotach? No, ja się pytam: kto?

      Usuń
    3. Ale ci, Jolu zazdroszczę tego mieszkania w pobliżu torów ;))
      Ta kolejka z Zaniemyśla na razie nie jeździ, niestety. Ciuchcia musiała przejechać przez krajową 11 tak zwaną katowicką, gdzie ruch jest koszmarny.

      Usuń
    4. Ha! Wiedziałam, że Lidka będzie wiedzieć! :)
      Ciekawe, czemu ciuchcia nie jeździ - może właśnie dlatego, że przecinała ruchliwą drogę. Wtedy w Zaniemyślu nieźle się uśmiałam, bo po tym, jak wróciliśmy z trasy i wysiedliśmy, to zauważyłam, że z wyglądającego na zamieszkany budynku przystacyjnego wyszła pani i podała jakieś zawiniątko (coś jakby w folii aluminiowej) panu maszyniście. A ten rozłożył to w środku lokomotywy (ale było to widać z zewnątrz) gdzieś chyba koło paleniska i sobie to podgrzewał! A może podpiekał. :)
      Ech, to były czasy - nie tylko z powodu tamtego przejazdu ciuchcią. :)

      Usuń
  15. Najpiekniejsze na świecie są małe dzieci.Wzruszają te japońskie dzieciaczki-przedszkolaczki:)
    Dziekuję za piękną wycieczkę,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pięknie Małgoś...urocza jest, życzliwość i radość życia tych wszystkich napotkanych ludzi :)

    świetne zdjecia i zachciało mi się rosołu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Niesamowite to machanie! Czytałam ten wpis z uśmiechem od ucha do ucha :D
    I przypomniałaś mi jak to było gdy byłam mała... Duuużo jeździliśmy pociągami i też machaliśmy tym co na dworze. Pewnie, że odmachiwali. I z dworu machałam pociągowi. :)
    Dziś widzę, że dzieciaczki machają. :) Skali machania jednak nie ma co porównywać.

    Machanie jest fajne! Macham i ja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i zapomniałam dodać, że stare pociągi mnie urzekają. I to bardzo!

      Usuń
  18. ...spóźniony, bo poniedziałkowy, machajo. Ciekawe czemu wszyscy w tyrce oczu dostajo jak ja do monitora machajo... :))

    OdpowiedzUsuń
  19. Same ładne panie w tej Japonii :-)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...