Tu Malin jeszcze pod moją opieką - w parku w Koszalinie.
Czy ktoś nas jeszcze pamięta...?
Cóż, wiem, że należy się kilka słów wyjaśnienia. Częstym bywalcom ZMD mogło się wydać niepokojące lub może dziwne, że tak zniknęłam zaraz po oddaniu Malina, a właściwie tuż przed.
Nie, to nie dlatego, że musiałam się rozstać z tym cudownym, kochanym psem, choć rzeczywiście jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że nie będę umiała przywyknąć do jego nieobecności. Wcześniej zdarzyło się coś, co odebrało mi inną obecność, inną bliskość, ważną, i to na zawsze. Coś, o czym wciąż nie mogę pisać ani mówić, więc wybaczcie, że to zostanie za kurtyną. Może kiedyś żal nieco minie i będę w stanie się z tym pogodzić, teraz jeszcze nie. To główny powód mojego zniknięcia.
Nie, to nie dlatego, że musiałam się rozstać z tym cudownym, kochanym psem, choć rzeczywiście jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że nie będę umiała przywyknąć do jego nieobecności. Wcześniej zdarzyło się coś, co odebrało mi inną obecność, inną bliskość, ważną, i to na zawsze. Coś, o czym wciąż nie mogę pisać ani mówić, więc wybaczcie, że to zostanie za kurtyną. Może kiedyś żal nieco minie i będę w stanie się z tym pogodzić, teraz jeszcze nie. To główny powód mojego zniknięcia.
Następny to duże zapracowanie w tak zwanej hucie w ciągu ostatniego miesiąca z hakiem. Bo zmiany, bo standaryzacja, nowe layouty-śmouty i.. zwolnienia. Cóż, przecież nie po to rzeczona standaryzacja, żeby ludzi trzymać na etatach i im płacić, tylko po to, żeby ich zredukować. To jak z tymi maszynami w fabrykach, których pojawienie się w ubiegłych wiekach dosyć zaniepokoiło robotników... Huta w osobie zakłopotanego i spłoszonego kierownika wręczyła mi więc papier i upływa mi od kilku dni trzymiesięczne wypowiedzenie. Ale nie martwcie się, jako i ja się nie martwię. Jeszcze się od tego denka odbiję, a tymczasem przeżywam wręcz coś w rodzaju radości, bo wkrótce koniec z przemierzaniem 100 km dziennie, spalaniem w zasadzie większej części wcale niewygórowanej pensji w silniku auta, traceniem dwóch godzin dziennie na tam i z powrotem, i koniec z coraz częściej dopadającymi mnie frustracjami z powyższych powodów. Pewnie, że nie będzie łatwo znaleźć innej pracy, nie mam świetnego zawodu, doskonałego wykształcenia, młodzieńczego zapału i energii, beztroski i niefrasobliwości "jakoś to będzie" przynależnej innemu wiekowi, w dodatku mieszkam w rejonie o silnym bezrobociu i raczej marazmowatym zatrudnieniowo, i nie tylko zatrudnieniowo. Ale niech no tylko zakwitną jabłonie...
Wiem, że wiele osób trzymało kciuki za znalezienie domu dla Malina, Hana napisała o tym w Kurniku i Gosia ZMD, niektórzy z Was pozawieszali informacje u siebie, i zadziałało! Tym bardziej powinnam, i robię to z radością i z przyjemnością, podziękować Wam za dobre słowo, za kciukasy i bardzo skuteczne myśli.
11 listopada zawieźliśmy Malinka, dalej zwanego wdzięcznie Mańkiem, do U., podgdańskiej miejscowości. Tam Maniuś doskonale odnalazł się w ogrodzie pani Krysi, został fantastycznie przyjęty przez tamtejszych rezydentów: Klusię i Benia. Klusia to już okołoośmioletnia psina (trudno określić dokładnie jej wiek, bo została przez panią Krysię przygarnięta z ulicy), więc w gonitwach po ogrodzie Mańkowi nie dostoi, ale w Beniu (mimo jego zdecydowanie krótszych łapek) Maniek ma kapitalnego kumpla do zabaw. I było to widać już od pierwszych chwil. Kiedy przyjechaliśmy, chłopaki się obwąchały, posikały na te same drzewka w różnej kolejności, obwąchały sobie zadowia, i zaczęło się brykanie. I tak trwa to do dziś, z przerwami na sen i jedzenie. Pani Krysia pisze co jakiś czas "raporty", w tym np. to, że Maniuś ledwo zje swoją michę, już układa się w pozycji "gotów do wyjścia do ważnych zajęć", po czym wypada z Benkiem i uskutecznia swawole. Moje obawy, że będzie tęsknił lub próbował uciekać z posesji, pozostały na szczęście płonne - Maniek doskonale się zaadaptował w swoim nowym domu. Ale ja mu się wcale nie dziwię, sama bym się chętnie zaprosiła do pani Krysi i została tam na dużo dłużej. To tak dobra, troskliwa, życzliwa i opiekuńcza osoba, że bez cienia wątpliwości pozostawiłam w jej domu Mańka. W zasadzie, powiem Wam, nieźle się za jego przyczyną obłowiłam - zostałam tak sowicie obdarowana przez panią Krysię, że do dziś nie mogę w to uwierzyć. Pani Krysia zabroniła mi jednak przechwalać się tym ze szczegółami, być może w obawie, że zaraz zaczęłaby dostawać kolejne oferty zamiany psa na pyszności. ;) W jednym z mejli dostałam przykazanie o zachowaniu naszej słodkiej tajemnicy i następujące zalecenie: Możemy jedynie mówić, że Maniek został przetargowany za skrzynkę jabłek i na popitkę pigwówkę. Jak to dawniej na wsi mówiło się, że dostało się coś za czapkę śliwek, a my przecie wsiowe ludzie. No więc niech tak zostanie: zamieniłam Mańka na skrzynkę jabłek i pigwówkę. :) Ale żebyście mogli sobie choć trochę wyobrazić, jaką osobą jest pani Krysia, napiszę o czymś, co miało miejsce, jeszcze zanim Malin, pojechał w świat. Otóż kiedy tak oswajałam się z myślą, o tym, że on od nas odjedzie i dość mi było z nią ciężko, bo nie ukrywam, bardzo się z tym zwierzakiem emocjonalnie związałam, to pani Krysia wyczuwszy moje, nawet nie wahanie, lecz przeciąganie w czasie podjęcia decyzji, napisała w mejlu, że jeśli jest to dla mnie tak trudne, co ona zresztą rozumie, to ma taki pomysł, że możnaby zorganizować np. w Kurniku i ZMD akcję, dzięki której może udałoby się zebrać trochę kasy na ogrodzenie naszej posesji i nie byłoby problemu z ucieczkami Malina, a on sam pozostałby u nas. Pani Krysia zaproponowała dołożenie jakiejś kwoty... No więc taka to osoba. Mejl ten przyszedł do mnie dosłownie chwilę po tym, jak napisałam do Gosi, że zdecydowałam właśnie, że Malin pojedzie do pani Krysi. Słowa tej kochanej, dobrej kobiety były więc już tylko pieczęcią.
To tyle. Jeśli się uda, to oddaję głos pani Krysi, może napisze kilka słów od siebie w komentarzu. Ja jedynie jeszcze raz dziękuję wszystkim dobrym duszom za wsparcie, a pani Krysi za jej dobroć i życzliwość. ♥♥♥
A przy okazji serdeczne pozdrowienia dla pani Danuty, która także była zainteresowana zaopiekowaniem się Malinem, ale to ja ze względu na dużą odległość i ewentualne komplikacje adopcyjne (co zawsze się może zdarzyć) wzięłam pod uwagę tę mniej oddaloną.
11 listopada zawieźliśmy Malinka, dalej zwanego wdzięcznie Mańkiem, do U., podgdańskiej miejscowości. Tam Maniuś doskonale odnalazł się w ogrodzie pani Krysi, został fantastycznie przyjęty przez tamtejszych rezydentów: Klusię i Benia. Klusia to już okołoośmioletnia psina (trudno określić dokładnie jej wiek, bo została przez panią Krysię przygarnięta z ulicy), więc w gonitwach po ogrodzie Mańkowi nie dostoi, ale w Beniu (mimo jego zdecydowanie krótszych łapek) Maniek ma kapitalnego kumpla do zabaw. I było to widać już od pierwszych chwil. Kiedy przyjechaliśmy, chłopaki się obwąchały, posikały na te same drzewka w różnej kolejności, obwąchały sobie zadowia, i zaczęło się brykanie. I tak trwa to do dziś, z przerwami na sen i jedzenie. Pani Krysia pisze co jakiś czas "raporty", w tym np. to, że Maniuś ledwo zje swoją michę, już układa się w pozycji "gotów do wyjścia do ważnych zajęć", po czym wypada z Benkiem i uskutecznia swawole. Moje obawy, że będzie tęsknił lub próbował uciekać z posesji, pozostały na szczęście płonne - Maniek doskonale się zaadaptował w swoim nowym domu. Ale ja mu się wcale nie dziwię, sama bym się chętnie zaprosiła do pani Krysi i została tam na dużo dłużej. To tak dobra, troskliwa, życzliwa i opiekuńcza osoba, że bez cienia wątpliwości pozostawiłam w jej domu Mańka. W zasadzie, powiem Wam, nieźle się za jego przyczyną obłowiłam - zostałam tak sowicie obdarowana przez panią Krysię, że do dziś nie mogę w to uwierzyć. Pani Krysia zabroniła mi jednak przechwalać się tym ze szczegółami, być może w obawie, że zaraz zaczęłaby dostawać kolejne oferty zamiany psa na pyszności. ;) W jednym z mejli dostałam przykazanie o zachowaniu naszej słodkiej tajemnicy i następujące zalecenie: Możemy jedynie mówić, że Maniek został przetargowany za skrzynkę jabłek i na popitkę pigwówkę. Jak to dawniej na wsi mówiło się, że dostało się coś za czapkę śliwek, a my przecie wsiowe ludzie. No więc niech tak zostanie: zamieniłam Mańka na skrzynkę jabłek i pigwówkę. :) Ale żebyście mogli sobie choć trochę wyobrazić, jaką osobą jest pani Krysia, napiszę o czymś, co miało miejsce, jeszcze zanim Malin, pojechał w świat. Otóż kiedy tak oswajałam się z myślą, o tym, że on od nas odjedzie i dość mi było z nią ciężko, bo nie ukrywam, bardzo się z tym zwierzakiem emocjonalnie związałam, to pani Krysia wyczuwszy moje, nawet nie wahanie, lecz przeciąganie w czasie podjęcia decyzji, napisała w mejlu, że jeśli jest to dla mnie tak trudne, co ona zresztą rozumie, to ma taki pomysł, że możnaby zorganizować np. w Kurniku i ZMD akcję, dzięki której może udałoby się zebrać trochę kasy na ogrodzenie naszej posesji i nie byłoby problemu z ucieczkami Malina, a on sam pozostałby u nas. Pani Krysia zaproponowała dołożenie jakiejś kwoty... No więc taka to osoba. Mejl ten przyszedł do mnie dosłownie chwilę po tym, jak napisałam do Gosi, że zdecydowałam właśnie, że Malin pojedzie do pani Krysi. Słowa tej kochanej, dobrej kobiety były więc już tylko pieczęcią.
To tyle. Jeśli się uda, to oddaję głos pani Krysi, może napisze kilka słów od siebie w komentarzu. Ja jedynie jeszcze raz dziękuję wszystkim dobrym duszom za wsparcie, a pani Krysi za jej dobroć i życzliwość. ♥♥♥
A przy okazji serdeczne pozdrowienia dla pani Danuty, która także była zainteresowana zaopiekowaniem się Malinem, ale to ja ze względu na dużą odległość i ewentualne komplikacje adopcyjne (co zawsze się może zdarzyć) wzięłam pod uwagę tę mniej oddaloną.
Jeszcze aktualności zdjęciowe - dzięki uprzejmości pani Krysi. Sześć pierwszych zrobionych zostało dwa dni po przyjeździe, pozostałe w ostatnią środę:
Ulubione dyscypliny ogrodowe: przysiad.
Sik.
Dosik.
Zbiorowy obchód krzaczorków.
Zamyślenie.
Zapatrzenie.
Skok przez Kluskę.
Doskok/odskok jakikolwiek/jakkolwiek.
Ćwiczenie układu choreograficznego pt. Trójpies.
Dyscyplina bez nazwy.
No i co się gapicie?
Wszystko w porzo - można zazdrościć.
To dla Was to powłóczyste spojrzenie - za te słynne kciukasy! :)
Wszystko w porzo - można zazdrościć.
To dla Was to powłóczyste spojrzenie - za te słynne kciukasy! :)
Dobrego dnia.
JolkaM
PS. Wczoraj sprzątałam w garażu. Gdzieś w zapomnianym kącie znalazłam to:
Niemal czterokilogramowa przeszłość Mańka.
Ale żeby jednak nie kończyć tym akcentem - jeszcze jedno zdjęcie: zasiedlone listowie.
Lubię kosy. Wkrótce znów zaczną te swoje śpiewy...
J.
No coz, niestety nieszczescia najczesciej chodza parami......przykre to wszystko co opisalas, wysylam pozytywne fluidy, oby pomogly....:) Malin piekny, pozdrowienia i najlepsze zyczenia dla jego nowej zwierzeco ludzkiej rodzinki:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, nie zapominajmy o jasnych stronach życia, np. o bardzo dobrej adopcji Malina-Maniusia. Z pracą się jakoś ułoży, nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak dramatycznie... Dziękuję za fluidy, wiem, że to wszystko pomaga.
Usuń:*
Jolus, na pewno cos wymyslisz! Teraz bedziemy trzymac kciuki za Ciebie, wiec musi sie udac!
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej Malin nie mogl lepiej trafic. W domu bez ogrodu nie czulby sie dobrze, bo to ruchliwa powsinoga potrzebujaca przestrzeni. Tam ma jej pod dostatkiem, a dodatkowo towarzystwo dwojga fajnych kumpli do wyglupow i latania. A nowy Czlowiek Malina to marzenie kazdego psa, przynajmniej mozesz miec jedno zmartwienie mniej.
Wiedz, ze jestesmy z Toba! :*** ♥♥♥
Aniu, dziękuję.
UsuńBuziaki dla Ciebie i pogłaski dla Twoich dziewczynek. :)
Jolu, chcesz czy nie to jednak kciuki za Ciebie, znajdź coś miłego w bliskości pieleszy domowych.
OdpowiedzUsuńza każdą akcja tutaj okazuje się że ta grupa ludzi prawdziwych jest, nie wymarla i ma się dobrze!
tak trzymać!
To prawda, co piszesz, jest na tym świecie grupa ludzi trzymających fason. Myślę, że w gruncie rzeczy niemała, ale mniej może o niej słychać. Niechby się to zmieniło.
UsuńDziękuję, Barbarko.
Ta minka Mańka na ostatnim zdjęciu..... Samo szczęście i uwielbienie dla fotografa. Suuuuper.
OdpowiedzUsuńJoluM, a może jakąś ksiazkę byś napisała, korzystajac z chwilowego pracowego przestoju. Np "Przygody psa Malina", "Jak Malin stał sie Mańkiem", albo jeszcze coś innego. Masz świetne pióro i masę tematów wokół. Ja bym Twoją ksiażkę chętnie kupiła...
Pozdrawiam Cię serdecznie
Agnieszka z Żyrardowa
O,to, to! Ja też bym kupiła. Wszystkiego najlepszego, JolkoM.
Usuńi ja wierzę w kreatywność Joli, pióro ma świetne, więc .. czekamy na książkę :)
UsuńJolu, bardzo mi przykro, że w jednym czasie tak wiele na Ciebie spadło:{
Ufam, że mimo wszystko opatrzność będzie nad Tobą czuwać i wyjdziesz na prostą. Bardzo
Ci tego życzę
I tak sobie myślę, że te 100 km przemierzane w te i nazad miało sens, bo przecież dzięki temu Leśna znalazła dom, prawdziwy dom z dobrymi Człowiekami :)
Ściskam z całego serducha♥♥♥
Dziękuję, Dziewczynki, nadto mnie cenicie, to miłe i budujące, ale gdzie mi tam. Jednak żeby nie było - przemyślę to. :)
Usuń♥♥♥
Dzięki JolkoM za dobre wiadomości o Malinie.:)))
OdpowiedzUsuńJak to mówią madrzy ludkowie:w życiu bywa różnie,raz lepiej raz gorzej.Przyjdzie pora i na Twoje"dobrze"i moze się okaże,że lepsze niż było?Niech się stanie,byle szybko!Wszystkiego dobrego:)))
Ja też trzymam się myśli, że będzie lepiej.
UsuńDziękuję, Orko, dobra duszo. :)
Pogłaski dla Owczarki.
Bo mi się pomyliło. Więc jeszcze raz. Będzie dobrze. Bo dobro powinno przychodzić do dobrych.
OdpowiedzUsuńFajnie, że pies M. zadowolony.
Cokolwiek Ci się pomyliło, Agniecha, niech Ci wyjdzie na dobre. Jako i mnie. ;)
UsuńPozdrawiam Cię razem z Twoim końskim stadkiem i uśpionymi chyba już różami..
Bardzo dobre wieści .Malin ma wspaniały dom i fajnych kumpli.Pogody ducha i mocno trzymam kciuki.Poizdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńHalszko :*
UsuńUściskaj mocno Hanię i Franka.
Jolu :( Jeśli można jakoś pomóc - pisz. Pomysł z książką niezły. Naprawdę świetne masz pióro.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu, przeceniacie mnie, dziewczynki drogie, ale to bardzo miłe, owszem.
UsuńDziękuję Ci, kochana.
Nie wiem czy to by nie wypaliło - hotelik dla psów. Masz podejście do zwierząt.Gdy minie okres wypowiedzenia
OdpowiedzUsuńto koniecznie zarejestruj się w biurze pracy,może byłaby szansa na dotację .
Ludzie wyjeżdżają na delegacje, do sanatoriów, za granicę na urlop i na pewno miałabyś dość psich podopiecznych. A reklamę zapewnią blogowiczki :) - Dużo dobrego życzę - Danuta Ch.
To jest fajny pomysł ,w Niemczech to świetnie funkcjonuje :)))
UsuńNp. miałabyś moje stado kilka razy do roku. :)
UsuńI moje...
UsuńDanuto, to jest bardzo dobry pomysł, wart przemyślenia, będę miała na to czas. Trzebaby zrobić rozeznanie w okolicy i różne takie. Zobaczymy, jak to się wszystko ułoży.
UsuńDziękuję Wam, kochane dziewczynki, za dobre słowo i wiarę we mnie.
Maniek ma teraz taki dom na jaki zasługuje:)
OdpowiedzUsuńZresztą każdy zwierzak na to zasługuje, chociaż ,niestety, tak na tym ziemskim padole nie jest :{
I to jest powód do smutku, ale także do działania. Warto zrobić coś dla innych, w tym zwierząt. To dodaje skrzydeł. Też o tym wiesz, Viki, co?
UsuńUściski dla Ciebie i Myszeńki.
♥♥♥
o, jesteś :)
Usuńkochana nasza, całuję Cię do potęgo entej ;P
no i uściski dla Igorka oraz całej ferajny :)
Jak nas dopadają ,trapieje to stadem . Przesyłam Ci Jolu tak jak Mice dużo zielonego ♥♥♥♥♥ .Bo przecież cały czas w zielone gramy " na rozpaczy dnie ,jeszcze nie ,długo nie !!!!!!!!!! " ,cały czas bierzemy lekcje u nadzieji :))))) Odbijamy się od ściany ,bo przecież nasze skrzydła nie są połamane i jeszcze poszybujemy ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńWidać ,że Maniek jest szczęśliwy :))))
UsuńMario, dziękuję! To jest samo sedno. Poza tym uwielbiam Osiecką.
Usuń♥♥♥
Hmmm Jola to Młynarski " Jeszcze w zielone gramy " :)))) Ale to nie tylko Tobie się myli :))))
UsuńNo, dosyć wstydliwie tak się pomylić. Chyba dlatego, że z interpretacji tego utworu bardzo lubię tę w wykonaniu Umer, a jak Umer, to kto? Osiecka, a jakże! ;)
Usuń:))))
UsuńPrzykro mi, Jolu, że tak zostalaś potraktowana przez m.in. pracodawcę. Ale, pies ich podrapał - moze lepiej kot ;) I nie martw się, że mieszkasz w rejonie dużego bezrobocia, bo ja mieszkam tam, gdzie jest jedno z mniejszych i co z tego? Ano nico. To tylko statystyki, że tam, czy gdzieś indziej jest tak, czy inaczej z pracą.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Malin ma nowy, fajny dom, poznałaś niesamowita panią Krysię i zostałaś przez nią obdarowana, nie tylko materialnie, zapewne.
Czym się mocno, a łańcuch sprzedaj na złomie, niech się rozsypie i ślad po nim zaginie.
♥♥♥
Właśnie, Lidko, i to się liczy, co nam dają inni i my innym - nie tylko w wymiarze materialnym. Dobrze jest spotykać na swojej drodze LUDZI.
UsuńŚciskam Cię mocno.
Po pierwsze, cieszę się, że Cię widzę Jolu :*** brakowało mi tu Ciebie bardzo!
OdpowiedzUsuńPo drugie, Malin trafił wspaniale. Jestem wzruszona postawą Pani Krysi i bardzo fajnie, że mamy informacje na bieżąco. :D Widać, że Malin się odnalazł i jest szczęśliwy. :)))
Po trzecie, przykro mi, że tyle się u Ciebie zadziało. :( Wierzę (i jestem przekonana, że tak będzie), że to przyniesie dobre zmiany! A pamiętam jak kiedyś pisałaś mi o pracy, więc... nie ma tego złego. :))) Ściskam, tulę i całuję, JolkoM! :D :***
Tak, Alutko, nie ma tego złego... Trzymam się myśli o lepszej przyszłości.
UsuńOdściskuję, kochana. I głaszczę Helutkę.
:**
Kupa żelastwa robi piorunujące wrażenie. Niby wiadomo, że łańcuch jest ciężki, ale co innego zobaczyć, wziąć do ręki i POCZUĆ. Bardzo mi żal, że taki łańcuch się marnuje. Tylu s...ów można by nim uraczyć! Za szyjkę i na świeże powietrze!
OdpowiedzUsuńJolko, teraz może być tylko lepiej. Życie tak ma. Mam nadzieję, że na wypowiedzeniu będąc nie musisz "świadczyć pracy".
O tak, dołączam się do łańcuchów dla s...ów.
UsuńSzkoda, że nie mamy mocy sprawczej.
Hanuś, na razie świadczę, ale zamierzam jakoś się odświadczyć. Czekam na kadrową, żeby to omówić, i na lepszy moment, bo na razie była koleżeńska potrzeba, żeby być w komplecie. Ala mam nadzieję, że już wkrótce będę mogła się stamtąd ulotnić.
UsuńZaprawdę powiadam Ci: nie ma tego złego. Byś tam tkwiła i marnowała potencjał. Bo chyba nie była to huta Twoich marzeń?
OdpowiedzUsuńŁańcuch zgrozowaty.... Mają dziewczyny rację, że dobro wróci do Ciebie ;)
I ja myślę, że to początek czegoś dobrego w życiu Joli i oby tak było! Już nawet wiem o pewnych małych kroczkach, które ona podjęła, a one mogą wiele zmienić.
UsuńA z ty dobrem to niestety nie działa. W każdym razie często nie działa. Dobrych ludzi spotykają takie rzeczy, które nie powinny nigdy im się zdarzyć. Ech, życie.
Inkwi, nie była to huta moich marzeń, fakt, czasem myślę, że strawiłam tam i tak za dużo czasu. Choć ogólnie rzecz biorąc, nie pracowało mi się tam źle. Wierzę jednak, że ta zmiana będzie na dobre.
UsuńDziękuję za dobre słowo, kochana, odważna, serdeczna i wspaniała kobieto. ♥♥♥
Bardzo się cieszę, ze Malin ma taki fantastyczny domek. Towarzystwo jest, opieka jest, pełna micha i jeszcze pogłaszczą i podrapią za uchem. Żyć nie umierać! :D
OdpowiedzUsuńJolu - trzymam kciuki za znalezienie pracy. I to dużo lepszej i dużo bliżej. ;)
Powodzenia dla ciebie i Malina. :)
Dziękuję! Wierzę, że będzie dobrze - tyle dobrych życzeń płynie...
Usuń♥♥♥
Myślałam o Tobie Jolko, dlaczego długo Cię nie ma. Przytulam i trzymam kciuki za lepsze jutro.
OdpowiedzUsuńSzczęście Malina-Mańka to wspaniała wiadomość.
Ewo, dziękuję, ja też o Was, o ludziach z blogowiska, myślę, tylko oklapłam na jakiś czas, zaszyć się chciałam w mysiej dziurze... To jeszcze potrwa, ale wiem, że wyjdę z tego...
Usuń♥♥♥
Ja oczywiście znam już te wszystkie wieści, ale i tak przeczytałam z wielką radością o szczęściu Mańka. Miałam nawet pisać do pani Krysi, ale to zamieszanie kalendarzowe pozbawiło mnie czasu skutecznie. Jeśli Pani to czyta, to proszę przyjąć moje olbrzymie podziękowanie, za to jak pani przyjęła tego kochanego psa, no i za Jolę z Igorem, i za Pani serce. Sama wiem, że jeśli oddaje się wychuchane zwierzątko w takie dobre ręce to smutek z powodu rozstania ulatnia się szybko. Pani Krystyno - wielkie dzięki i pozdrowienia najserdeczniejsze! A jeśli będzie pani chciała i kota kiedyś, to... :))
OdpowiedzUsuńŁańcuch jaki nosił Maniek... Przerażające.
Sama jak go zobaczyłam po długim czasie, to się przeraziłam...
UsuńJoluś kochana tak raniutko napisałaś a ja dopiero teraz znalazłam chwilkę i do Was zaglądam.Maniek ma się dobrze.Pani Małgosiu na razie zapotrzebowania kociego nie zgłaszam , moja 16 letnia kicia jeszcze jest w dobrej kondycji i żadna mysz jej nie podskoczy.Bardzo dobrze Joluś , że napisałaś o zwolnieniu , blog czyta dużo osób
OdpowiedzUsuńi może przypadkiem ktoś będzie słyszał o pracy w Twojej okolicy,zresztą jak odliczysz koszty związane z dojazdami ,to warto wziąć przez jakiś czas zasiłek i spokojnie szukać.Pozdrawiam Krystyna
Pani Krystyno, jak dobrze wiedzieć, że są takie osoby jak pani i Pani rodzina:)
UsuńNasza Jolcia łatwiej zniosła rozstanie z Malinem, a on ma dobry dom.
Serdecznie pozdrawiam :)
Pani Krysiu, i ja serdecznie pozdrawiam.
UsuńAle, ale, czy mi się zdaje, czy bezpośrednio jest Pani bardziej rozmowna... Hm, będę musiała to sobie przypomnieć, tak jak się umawiałyśmy, jakoś tak na wiosnę. :)
Ściskam mocno. ♥♥♥
Nareszcie jesteś :) Bardzo, ale to bardzo się cieszę z Mańkowego szczęśliwego domu !
OdpowiedzUsuńPani Krysi cudownej serduszko przesyłam, takie, jak u Lidii (na tym lapciu, z którego piszę nie mogę zrobić)
O łańcuchu i byłym właścicielu Mańka powiem $%^&**()(*&&$# jakich ziemia nosić nie powinna !
Jolu, musiałaś tam pracować, i jeździć te 100 km, bo przecież trzeba było Leśną znaleźć. A jak ją już znalazłaś, to trzeba nową prackę znaleźć. Nie ma tego złego ! Słonka i uśmiechu !
ewa (stęskniona )
Ale ja umiem serduszka robić! Dla Pani Krystyny!♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
UsuńEwo, właśnie! Już dawno stwierdziłam, że moja "misja" została wypełniona w chwili gdy Lesię zabrałam z przydrogi i nawet jeśli to moje pracowanie (a więc i dojeżdżanie), z którego w zasadzie niewiele miałam materialnie, miało jakiś sens, to właśnie w postaci Leśnej. :)
Usuń:****
Ja też ( dzięki Hanie) ♥♥♥♥♥♥♥
UsuńCzęsto o Tobie, Jolu, myślałam w czasie Twojej nieobecności, a moja okropna skłonność do martwienia się podpowiadała, że przyczyną jest nie tylko to, o czym pisze Gosia. U mnie, niestety, też nie było różowo, więc chyba Cię rozumiem. Zapytaj Gosię.
OdpowiedzUsuńNiewiele rzeczy mnie teraz cieszy, ale to, co spotkało Mańka - bardzo. Ściskam Cię serdecznie i ciepło pozdrawiam panią Krysię i jej zwierzyniec.
Kochana Ninko, ściskam Cię mocno. Nie umiem Cię pocieszyć w trosce i smutku, trzeba temu stawić czoło samemu, zmierzyć się z tym i przetrwać. Tego Ci życzę z całego serca i wierzę, że się uda. I doskonale rozumiem, co masz na myśli pisząc, że niewiele rzeczy Cię teraz cieszy...
Usuń:**
Dobrze Cię znowu czytać Jolko, przykro, że zmartwienia i kłopoty, ale udana adopcja Malina choć trochę rozjaśnia horyzont, prawda? Pani Krystynie dzięki i całowanie dobrych rąk.
OdpowiedzUsuńHersi, to, że Mańkowi się trafił taki dom, to prawdziwe, najprawdziwsze pocieszenie.
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło.
Gosiu, a propos piesków, tyle masz znajomych, może się da rozpropagować tę akcję - trwa tylko do 17 grudnia:
OdpowiedzUsuńhttp://olx.pl/nakarm-psa/
Udostępnione na FB!
UsuńDzięki!
UsuńJolu, jakoś jestem spokojna, że te kłopoty z pracą zapoczątkują w Twoim życiu zmiany na lepsze. na duuużo lepsze! trzymaj się, kochana! :*
OdpowiedzUsuńz Malinowego Maniusia szczęście normalnie aż wycieka wszystkimi otworami ;)
Pani Krysiu, kocham Panią! :))
Tempo, dziękuję, kochana kobieto. Mocno Cię ściskam! :*
UsuńJolu, siostro Huciana, to, co za Tobą, to mnie czeka w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale trzymam się słów Wu, który powiedział "jakoś większość ludzkości nie pracuje w......, więc, jakoś to ,w razie czego będzie". No to się uczepiłam tej dewizy i czekam:)) Nerwy zjadam, ale czekam.
OdpowiedzUsuńMalin trafił los na loterii, już ze zdjęć wynika, że ma doskonałe warunki, a Pani Krysia (cmok, cmok) to musi być cudna osoba, która Malina przygarnęła, jako trzeciego psiaka. Malin/Maniek wygląda doskonale, a jego postawa świadczy, że czuje się tam dobrze ( żadnych smutnych oczków nie widać)
Jolu całuję mocno, piękną nam zdałaś relację:))
Dziękuję, Mnemo, dobra kobieto. Wu ma rację, nie martw się i Ty na zapas.
UsuńA co do Mańka, to rzeczywiście widać, jaki jest zadowolony. Wygląda rozbrajająco. To wspaniały pies, zasługuje na samo dobro, więc dom, jaki ma teraz, jest akuratny. :)
:**
Jolu, nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że znowu jesteś.:)
OdpowiedzUsuńCzułam, że masz jakieś problemy bo przecież tego miejsca nie zostawia się na dłużej z powodu drobiazgów.
Wierzę, że limit tego, co przykre został wyczerpany a przed Tobą spokój i równowaga.
Jestem przekonana, że zmiany w pracy - choć na ten moment przykre, dadzą początek lepszemu, nowemu...
Wszystko dzieje się po coś, misję wypełniłaś, Leśna znalazła
u Ciebie kochający dom , Malina/Mańka przekazałaś pod opiekę cudownej Pani Krysi (tu ukłony i podziękowania..:).
Teraz pora, Jolu aby dobro wróciło do Ciebie.:)
Serdeczne uściski i dużo słońca w serduchu życzę.:)
Dziękuję, Alu. Ściskam Cię bardzo mocno i odwzajemniam Twoje dobre życzenia dla mnie, geograficznie tak odległa, a tak bliska kobieto. ♥
Usuń:***
Jola - worki pozytywnych mysli, drabinka w kwiatki i podporke (ladniej wyglada, i tak wyzywajaco - podpurka :))) wysylam juz zaraz priorytetem. A Ty juz z tym zrob co chcesz i jak chcesz, ale dobre mysli plyna....
OdpowiedzUsuńA Maniek - wyglada u pani Krysia jak w Domu! Trafil dobrze, szczeciarz!