Przez pięć tygodni Pączuszki, Pączek i Muffinka, dochodziły do formy Za Moimi Drzwiami. Wyleczyłam je, zadbałam o ich socjalizację i naukę życia w domu (łobuzy!), o odrobaczenie, o szczepienie i dopiero gdy od niego minęły dwa tygodnie i kotki nabrały odporności, mogły opuścić mój dom. Specjalnie długo pozwoliłam im być jedynymi tymczaskami - nie chciałam, aby ich proces zdrowienia został czymkolwiek zakłócony.
Pięć tygodni to bardzo długo, można oddać serce i stracić głowę, tym bardziej że to przeurocze przylepy, kochane pieszczochy, kotki bez agresji, wdzięczne, wesołe i przyjazne do wszystkich zwierząt i ludzi.
Zasługiwały, po swojej okrutnej przeszłości, na najśmielej wymarzony dom, i taki dostały. One potrzebują ganiać po dworze. Rozpiera je energia, w domu się nudzą. Zasługują na Jolinkowo, bo takiego miejsca ze świecą szukać.
Oddając je w ręce Joli, wiem, że serca im nie zabraknie. Niech im się układa. Niech wszystko będzie jak najlepiej!
Ostatnie, pożegnalne zdjęcia Pączusiów są tak słodkie, że nie mogłam pominąć żadnego.
Najpierw się umyły...
FILM (klik)
A potem zasnęły:
I obudziły się:
Kotki towarzyszyły mi przy każdej czynności. Czy to w toalecie, czy podczas szykowania się do pracy:
I pojechały! Zaprzyjaźniony z Jolą Marcin powiózł je do Krakowa, a stamtąd odebrała je Jola.
Marcin twierdzi, że całą drogę spały. :) A ja go tak ostrzegałam, że będzie awantura! Widocznie kontenerek, który od wielu dni stał w pokoju, wypryskany feromonami, z ich szmatkami, sprawił, że czuły się mimo wszystko bezpieczne.
Pączuszki dostały ode mnie w wianie swoje ulubione drapaczki. Niech im umilą okres aklimatyzacji.
Kochane kocinki, cudowne, będę je wspominać z sentymentem.
Pączuchy dojechały do Joli ok. 20. Ich podróż trwała pięć godzin. Zdjęć i relacji od Joli możemy spodziewać się jutro.
Odwiedzimy was w Jolinkowie. Na pewno! Sprawujcie się dobrze, kochane!
19.01.2015. Wieści od Joli:
Pączusie łażą już po całej chałupie, ciekawskie. Psy przyjęły je jak swoje. Filemon z Waldkiem z daleka, ostrożnie; było syczenie i powarkiwanie, ale Pączek nic sobie z tego nie robi. Dogadają się spokojnie. Te koty są niesamowite, odważne, lgną do ludzi. Dziękuję. :)))
Gosianko, Jola z Jolinkowa to wspaniala kobieta o golebim sercu. Koteczki beda mialy u niej bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńJak fajnie, ze trafily wlasnie do Joli.
Oj bedziesz za nimi tesknila:)
Znasz Jolę, Ataner?
UsuńNie znam jej osobiscie, ale bardzo jej kibicowalam kiedy przeniosla sie z Krakowa w Gory. Czytalam jej blog, wiele osob jej kibicowalo, ale rowniez zazdroscilo. Teraz bardzo rzadko zamieszcza wpisy, szkoda.
UsuńBeda sobie jezdzic wierzchem na kozach... :))) Ful wypas!
OdpowiedzUsuńNiech się zdrowo chowają:)
OdpowiedzUsuń)))) będą wolne i kochane, a Ty nie płacz...
OdpowiedzUsuńPiękne, rozkoszne stworzonka. Dobrego życia, maluchy!
OdpowiedzUsuńGosiu a jak Ty się trzymasz po rozstaniu?
OdpowiedzUsuńGraszko, pusto bez nich, tęsknię, ale teraz mam niestety o wiele większe zmartwienia. Dzięki, że pytasz.
Usuńjakie zmartwienia Gosiu? jakoś można Ci pomóc??
UsuńRYCZĘ! ;(((
Usuń:(((
UsuńJakie one są słodkie. Jakie zaspane. Jak pięknie śpią... Ach.
OdpowiedzUsuńSmutno Ci pewnie :(
Będę zaglądać do Joli. A ten link na końcu jest dobry? Bo to odnośnik do agroturystki Joli. To chyba ten http://zawadka-jaworzyny-jolinkowo.blogspot.com/ ?
Dobry, Alu. Tm jest też link do bloga.
UsuńTakie słodziaki ♥♥♥ jak dobrze, że im się udało i trafiły na dobrych Ludzi.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za aklimatyzację Pączusiów w Jolinkowie.
UsuńJola Jasińska
19 stycznia 07:02
te kociaki są niesamowite, po godzinie czuły się jak u siebie. Pączek pierwszy za nim Mufinka. Nic tylko głaskać i głaskać, takich głaskaczy daleko by szukać. Na razie nie zapoznawałam całego towarzystwa, pomalutku. - takie są nowe wieści. :)
Super wieści :)) Dziękuję :)
UsuńPięknego życia, Pączusie.
UsuńNiech się chowają zdrowo i szybko aklimatyzują, kochane słodziaki.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Gosiu.
Gosiu, tak się cieszę, że Pączusie znalazły dobry, wspólny dom. Tak wiele serca włożyłaś w ich leczenie i socjalizację :) Z chęcią wybiorę się do Jolinkowa na jakiś urlop i żeby wymiziać słodziaki :)
OdpowiedzUsuńNo, to wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, Pączusie ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe kociaki, na pewno odczuwasz rozstanie, zawsze czujesz pustkę po wydaniu kociaków a im więcej uwagi poświęcałaś tym puściej. Ale wiem, że szybko pustkę zajmą nowe kociambry. Pączusiom kibicuję z całego serca.
OdpowiedzUsuńKurcze, happy end pełną gębą, a jakoś łzawo ;)
OdpowiedzUsuńGalia A.
Wspaniałe kotki. Takie zaplecione spały kiedyś u mnie Bazyl i Śliwka, ale im minęło.
OdpowiedzUsuńCudowne to zdjęcie grzbiecików po obudzeniu!
Niech Pąkom i Joli (kolejność przypadkowa!) dobrze się wiedzie!
Cudne sa, a jsk im ten fajny drapak podpasowal:):):) Najlepszego dla nich i Joli, zajrze do Jolinkowa, zeby zobaczyc, jak im tam:):):)
OdpowiedzUsuńKoty cudne! Gdy byliśmy u Ciebie ostatnio, Pączek calutki czas tulił się do mego Mężczyzny, gdy my byłyśmy w kocim pokoju. Zrobiło to na M wielkie wrażenie, bo nasze pędziwiatry przychodzą tylko na "pieszczoty w przelocie". A do Jolinkowa sama dałabym się wyadoptować ;)
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie HARMONIA DOSKONAŁA: najcudniejsze koty w najcudniejszym miejscu.
OdpowiedzUsuńPączusie, niech się wam w nowej rodzinie wiedzie jak najlepiej!
Niech im sie wiedzie. Gosiu, mam nadzieje ze Twoje zmartwienia to nic strasznego... Bo sie juz zmartwilam.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, co to za zmartwienia za Twoimi drzwiami? Sio, zmartwienia, sio! Pączusie przesłodkie!
OdpowiedzUsuńDużo szczęścia, zdrowia i miłości dla Pączusiów :))
OdpowiedzUsuńBędę wyczekiwać info o nich z Jolinkowa :)
niech im się wiedzie :) przepiękne te zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńwraca mi wiara w ludzi od twoich wpisów :)
OdpowiedzUsuń