MójCiOn pisze:
Znajomy pojawił się obok łóżka, a wtedy kilkuosobowa delegacja, lustrująca dotychczas moją sypialnię, w niejasny sposób rozpłynęła się w powietrzu. Wystarczyło, że zwróciłem głowę w jego stronę, a wszyscy ci dziwni goście przestali istnieć. Wraz z ich dematerializacją zniknęło krępujące poczucie wstydu, że, z jakiegoś nieokreślonego powodu, zmuszony byłem przyjąć ich w stroju Adama. Może zaskoczyli mnie w czasie porannej toalety? Nie pamiętam.
Kiedy ponownie nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechnął się i skinął głową.
Na szczęście codzienny strój zdążył już szczelnie zakryć profanum mojego ciała, a i otoczenie przybrało bardziej publiczny charakter - cokolwiek to znaczy.
Mogłem poczuć się swobodniej.
- Wie pan, że dzisiaj jest Dzień Znajdy? – zapytał z retoryczną intonacją.
- Przepraszam. Nie. Nie wiedziałem… – urwałem w pół zdania, lekko uszczypnięty przez poczucie winy.
– A co to za dzień? – zainteresowaniem próbowałem podtrzymać konwersację.
Zdziwienie dźwignęło lekko jego brwi:
- Ludzie w Dniu Znajdy znajdują różne ważne rzeczy.
Miałem kompletną pustkę w głowie. Nie było innego wyjścia niż przykrycie swojej ignorancji kolejnym pytaniem:
- Co ludzie znajdują w tym dniu?
- Kody albo hasła, ciągi liczbowe i masę innych przydatnych przedmiotów – cierpliwie wprowadzał mnie w głąb tematu.
Hasła? Ciągi liczbowe? Jakoś wcale mnie to nie zdziwiło. Przeciwnie, połączenie tworów matematycznych z praktyczną przydatnością wydawało mi się logiczne.
- Tylko dlaczego te znaleziska nazywa się znajdami? Przecież to słowo odnosi się raczej do żywych stworzeń – drążyłem dalej.
- Ależ znajda nie odnosi się do przedmiotów! – zdziwił się. – Znajda to fakt znalezienia czegoś, a nie przedmiot. Jeśli znajdziesz coś cennego w tym dniu, to przytrafiła ci się znajda. Znajda jest jak fart, który ci się przydarza, jak szczęście. Jest niematerialna. Jej skutkiem jest wejście w posiadanie czegoś wartościowego.
Jego wzrok niósł w moim kierunku nadzieję na zrozumienie.
A więc znajda jest wydarzeniem… Znaleźć coś w Dniu Znajdy to właśnie jest znajda… Taki skrótowiec... nietypowa forma gerundialna… A właściwie to skąd ja znam tego człowieka... jak się tu znalazł... dlaczego pierwszy raz słyszę od niego o tym dniu…
Kiedy otworzyłem oczy, w drzwiach stała moja żona.
- Ty wiesz, że jest już po dziewiątej? – spytała z lekkim wyrzutem w głosie.
Leżałem w łóżku zagrzebany pod kołdrą, gdzieś między świtem a południem. Co mogłem jej powiedzieć?
- Kochanie, wiesz, że dzisiaj jest Dzień Znajdy?
Znajomy pojawił się obok łóżka, a wtedy kilkuosobowa delegacja, lustrująca dotychczas moją sypialnię, w niejasny sposób rozpłynęła się w powietrzu. Wystarczyło, że zwróciłem głowę w jego stronę, a wszyscy ci dziwni goście przestali istnieć. Wraz z ich dematerializacją zniknęło krępujące poczucie wstydu, że, z jakiegoś nieokreślonego powodu, zmuszony byłem przyjąć ich w stroju Adama. Może zaskoczyli mnie w czasie porannej toalety? Nie pamiętam.
Kiedy ponownie nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechnął się i skinął głową.
Na szczęście codzienny strój zdążył już szczelnie zakryć profanum mojego ciała, a i otoczenie przybrało bardziej publiczny charakter - cokolwiek to znaczy.
Mogłem poczuć się swobodniej.
- Wie pan, że dzisiaj jest Dzień Znajdy? – zapytał z retoryczną intonacją.
- Przepraszam. Nie. Nie wiedziałem… – urwałem w pół zdania, lekko uszczypnięty przez poczucie winy.
– A co to za dzień? – zainteresowaniem próbowałem podtrzymać konwersację.
Zdziwienie dźwignęło lekko jego brwi:
- Ludzie w Dniu Znajdy znajdują różne ważne rzeczy.
Miałem kompletną pustkę w głowie. Nie było innego wyjścia niż przykrycie swojej ignorancji kolejnym pytaniem:
- Co ludzie znajdują w tym dniu?
- Kody albo hasła, ciągi liczbowe i masę innych przydatnych przedmiotów – cierpliwie wprowadzał mnie w głąb tematu.
Hasła? Ciągi liczbowe? Jakoś wcale mnie to nie zdziwiło. Przeciwnie, połączenie tworów matematycznych z praktyczną przydatnością wydawało mi się logiczne.
- Tylko dlaczego te znaleziska nazywa się znajdami? Przecież to słowo odnosi się raczej do żywych stworzeń – drążyłem dalej.
- Ależ znajda nie odnosi się do przedmiotów! – zdziwił się. – Znajda to fakt znalezienia czegoś, a nie przedmiot. Jeśli znajdziesz coś cennego w tym dniu, to przytrafiła ci się znajda. Znajda jest jak fart, który ci się przydarza, jak szczęście. Jest niematerialna. Jej skutkiem jest wejście w posiadanie czegoś wartościowego.
Jego wzrok niósł w moim kierunku nadzieję na zrozumienie.
A więc znajda jest wydarzeniem… Znaleźć coś w Dniu Znajdy to właśnie jest znajda… Taki skrótowiec... nietypowa forma gerundialna… A właściwie to skąd ja znam tego człowieka... jak się tu znalazł... dlaczego pierwszy raz słyszę od niego o tym dniu…
Kiedy otworzyłem oczy, w drzwiach stała moja żona.
- Ty wiesz, że jest już po dziewiątej? – spytała z lekkim wyrzutem w głosie.
Leżałem w łóżku zagrzebany pod kołdrą, gdzieś między świtem a południem. Co mogłem jej powiedzieć?
- Kochanie, wiesz, że dzisiaj jest Dzień Znajdy?
Pamiętacie o Zooplusie? Są kolejne cztery paszcze do wykarmienia i wyleczenia. Dziękuję!
Miałam farta wczoraj i przedwczoraj, czyli przytrafiły mi się dwa Dni Znajdy :))
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkim aby Dzień Znajdy zdarzał im się co dzień :)) A może się zdarza tylko my przeoczamy.....
Pochwal się cóżeś znalazła, Mario. :)
UsuńNoo haseł ani ciągów liczbowych nie znalazłam ;) Ale taką inną rzecz to i owszem, na przykład okularniki :)) Znalazłam je swego czasu w mojej wyobraźni. Jakiś czas potem znalazłam w głowie pomysł, że można by z nimi trafić do zakładów optycznych. Przedwczoraj zadzwoniła moja dawno nie widziana znajoma, której miedzy innymi wspomniałam, o okularnikach, i ona mi mówi że jej koleżanka jest optykiem i ma zakład. Posłałam im zdjęcia cudaków i ta koleżanka koleżanki się nimi zachwyciła i kupiła..... od razu dwa, żeby jednemu nie było smutno :))) Jak widzisz są farty, takie bardzo materialne, ale dla mnie ważne :)))
UsuńMario, wielkie gratulacje! To genialnie! To cudowny pomysł na wystawę u optyka. Bardzo, bardzo się cieszę i gratuluję ci oraz tej znajomej znajomej. :)
UsuńJak fajnie pisze MCO :-) Nawet jeśli pozornie nie o kotach ani psach. Bo znajda to w takim razie nie zwierzę, tylko miłość. Często powinien nam się trafiać Dzień Znajdy :-D Pozdrowienia dla MCO i daj mu czasem pospać...
OdpowiedzUsuńAle tylko czasem!
UsuńJakbym czytała "Traktat o łuskaniu fasoli" Myśliwskiego! TCO na pisarza!
OdpowiedzUsuńNo, no! Ależ mi psujecie chłopa!
UsuńDzień Znajdy mógłby na stałe zagościć w naszym kalendarzu :) Fajnie opisane :)
OdpowiedzUsuńW naszym już zagościł. Mamy ustawione to święto na przyszłe lata. :)
UsuńDzień Znajdy przydarzył się nam w Czerwcu roku..? Oj, dziś ma Lorka prawie dwa lata, czyli tak gdzieś półtora roku temu. :) Bardzo fajny dzień trwa do dziś. :) Miłość tego dnia przyszła do nas, trudna miłość na początku, ale rozwinęła skrzydła serdeczne w pięknych tęczowych kolorach. Dobrze napisane serdecznie pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńTak, mieliście udany dzień znajdy, a jego owoce zbieracie do dziś. W postaci miłości.
UsuńZ tego co objaśniał senny informator TCO to wynika że w Dniu Znajdy znajduje się coś, a nie jest to dzień upamiętniający znalezienie czegoś dawniej. Ciekawie filozoficzne rozważanie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Ciekawe i oryginalne.
UsuńA ja powiem w innym tonie. "Znajda jest jak fart, który ci się przydarza, jak szczęście. Jest niematerialna."
OdpowiedzUsuńA wiecie że w moim drugim języku "fart" oznacza "pierd"? No i rzeczywiście, przydarza się i jest niematerialny, buaha haha! A taki dziś humor mam... fartowy :-)))
A w moim Fahrt (czyt. FART) to jazda, a to drugie to Furz (FURC).
UsuńNie mam dzis humoru za grosz.
Taaa, okropność. :(
UsuńAch te sny:) Taka znajda objawiona, a właściwie Znajda - to SKARB ! ... i tu miałam problem :) Bo chciałam zwrócić się personalnie do Autora per TCO, ale przecież TCO-em zwracam się do Gosi ! . Może NMCO - znaczy Nie Mój Ci On :) .... Talibio droga, może Ty coś w tym temacie ?
OdpowiedzUsuńpees. ale dlaczego profanum ?!
No to lecim. Odmiany MCO czyli jak tworzy się kult jednostki:
UsuńJCT - Jej Ci Ty (zwrot bezpośredni do autora)
TCO - Twój Ci On (zwrot bezpośredni do autorki bloga)
JCO - Jej Ci On (zwrot pośredni pomiędzy czytelnikami bloga)
WCJ - Wasz Ci Ja (ewentualny podpis autora z poszanowaniem czytelników)
JCJ - Jej Ci Ja (ewentualny podpis autora z pełnym oddaniem wobec małżonki)
TCJ - Twój Ci Ja (zwrot bezpośredni autora do małżonki z pełnym oddaniem)
AJ - Ave Ja (przyszłościowy podpis autora po osiągnięciu kulminacji kultu - cytat z Cezara asterixowego)
:)
paduam :DDDD
UsuńATCO ! :)
Oooo to to ! To się MUSI znaleźć w jakiejś zakładce ! ... ja bym jeszcze dodała AJCT - Ave Jej Ci Ty - wielkie i zachwycające wyrażenie kultu czytelników skierowane bezpośrednio do Autora i AJCJ - Ave Jej Ci Ja - jako autoświadomość wartości niewątpliwej ( oczywiście Autora), szczególnie w aspekcie kultu jednostki !
Usuń:)
hahahahaha :))))
Usuńsonic, a co to ATCO? A To CO? :D A może miało być ASIO? ;)
Ave Twój Ci On :PPPP
Usuńewa- przyklepuję! :DDD
Aluszko, gdzież byś śmiała przeganiać :)
Usuńja podziwiam!
To może sobie poschlebiajmy? AM (Ave My) ;)))
Usuńzasługujemy !
Usuńzasługujecie !
AW ( Ave Wy)
;)))
AW!!! Zgadzam się :)) Widzę, że Wam wesoło, a ja dopiero od weta wróciła. Tak, przyjmuje do 22.
UsuńJedna nowa chora. :(
no to trzymamy kciuki za bidulkę ♥
UsuńGratuluję męża,na pewno fajnie jest mieszkać z takim talentem pod jednym dachem:)))))) Miłego dnia Joanna.
OdpowiedzUsuńHmm, dziękuję. Która Joanna??
Usuńoj tam, oj tam.. zaraz "profanum" :)
OdpowiedzUsuńpodążając Twoim tropem, życzę nam wszystkim codziennego Dnia Znajdy! jak by się tak trochę postarać.. :)
p.s. piękne zdjęcie! i takie zenkowate, lubię to :)
UsuńPrawda ! Bardzo piękne !
Usuńi jeszcze p.s. Żono, ja też gratuluję męża! Mężu, gratuluję Żony! sobie gratuluję, że Was znam chociaż wirtualnie :)
UsuńE, tam, nie przesadzajmy. Nie ma ideałów, a nam wiele brakuje. To oczywiste przecież.
UsuńBuziaki:***
a czy ja powiedziałam, że jesteści idealni? jak tak, to niechcący :P
UsuńNo fakt, już sobie dodałam! Ech, ja! (EJ)
UsuńDzień Znajdy przytrafił mi się dzisiaj. Znalazłam mądry, świetnie napisany tekst i doskonałe zdjęcie.
OdpowiedzUsuńNawet po południu może się zdarzyć coś dobrego.
Jeśli nie, to może wieczorem? Życzę ci tego, Ewo.
UsuńDzień Znajdy... czy zawsze umiemy sobie uświadomić, że to właśnie Ten Dzień?
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, zdjęcie rewelacyjne!
Myślałam, że rozmawiasz z kotem...
Rozmowa z kotem w wykonaniu MCO też byłaby ciekawa. :)
UsuńPierwsze moje zakupy w Zooplusie zrobione ;-)
OdpowiedzUsuńRozłożyłam na dwa jak prosiła Gosia , ale drugie zrobię jak już dostane pierwsze ;))
Amyszko, wieeeelkie dzięki:*** Już nie trzeba rozkładać zakupów. To było potrzebne na początku, żeby uzbierało się 20 zamówień. Teraz już jest ich więcej i prowizja jest już stała. Bardzo dziękuję raz jeszcze.
UsuńDobrze wiedzieć :-)))
UsuńCztery nowe paszcze !?
OdpowiedzUsuńNio. ;)
Usuńja tam dzis nie mialam dnia farta...biorac angielski jezyk pod uwage.
OdpowiedzUsuńJa zawsze w rodzinie znajduje zaginione rzeczy, jako pachole bylam wysylana na smietnik szukac zaginionej bizuterii (zdjetej przy obieraniu kartofli badz marchwi, zaginionych banknotow w kopertach, w domu po roznych meblach szukalam innych zaginionosci), wiec MOJE swieto jest praktycznie codziennie :)))
po dziewiatej? ech, szczesciarz...ja sie, cholera, budze o 6 rano i KONIEC. ale jutro musze miec budzik na 6.45 (ceramika). Bo, jako, ze musze o tej porze wstac, to na pewno NIE obudze sie o 6....
Hre, hre. To tak jak ja. Coś nie mogę ostatnio spać, a jak mogę, to też nie mogę. Buuuuuuu :(
UsuńZnajdujesz też "Kody albo hasła, ciągi liczbowe i masę innych przydatnych przedmiotów"? :))
jasne! jak przerzuce pootworne ilosci papierow, papierkow, papierzyskow, scisnkow, podartych kopert, rabkow gazety, zadniej strony rachunkow, listow oficjanych, paragony - zapisane - to i kody sa, hasla...mam nawet taki papierek z rzeczami do zrobienia, i wykreslone sa rzeczy wszystkie poza dwiema. wyjmuje ten papierek i patrze sobie i glupawki dostaje, bo to wyglada tak (N.B. to papierek rzeczy do zrobienia przed wyjazdem z PL):
Usuń- wylaczyc wode (przekreslone)
- sprawdzic konto (przekreslone)
- wymyc lodowke (przekreslone)
- zadzwonic do X (przekreslone)
- kupic kefir (przekreslone)
- fontanna
- zaplacic. KOMU? ZA CO? ILE?
te dwie ostatnie rzeczy od kilku lat mnie drecza ;)))
takze czesto szukam kluczy - dom + samochod. mam wyjsc i zaczynam nerwowo szukac, zaczynam wywalac na stoll zawartosc torby, slubny siedzi sobie przy sniadanku i gazecie i zerka...ja siegam do bocznej kieszonki NA KLUCZE. i wolam zdziwiona - ooo, sa. Tam, gdzie powinny byc...
tak, ze znajduzje przydatne przedmioty. tylko czasem mi to zajmie 4 dni.....
p.s. ciagow liczbowych nie znajduje, bo nie wiem jak wygladaja....
UsuńMoże jak wyciągi z banku? :)
UsuńJa mam tak samo z tymi kluczami. Szukam, a w końcu znajdują się na swoim miejscu. :)
A o co chodzi z fontanną??
UsuńNo przecie mowie, ze do dzis nie wiem.... hrehreher
Usuńz kluczami też tak mam, że ich notorycznie nie mogę znaleźć, ale odwrotnie - jak stoję pod drzwiami, wracając do domu. oraz telefonu nigdy nie mogę znaleźć w torbie.
UsuńGosia, dziś puściłam zamówienie do zooplusa przez Twój baner, oczywista. następne będzie w grudniu.
Krysia, ja wiem, że nie wiesz, ale zachodzę w głowie o co chi mogło chodzić?? jakiś trop?? Wykąpać się w fontannie o zmierzchu? Zbudować w ogrodzie? Kurczaki, nie wiem i wymyślić nie mogę. :)
Usuńnic. pustka w glowie co do fontanny....mam tez liste zakupow z 1976 badz 7 roku, kiedy w Gaskach k/Latarni mieszkalam w namiocie z kolezankami i raz na jakis czas jakies dwie jechaly do Koszalina robic zakupy cywilizowane. na liscie jest chleb, maslo, pomidory, ser i lakier do paznokci. I jeszcze cos...pamietam jak dzis, jak juz siedzialysmy w autobusie a reszta dziewczyn sie darla co jeszcze dokupic i mysmy to dopisywaly w trzesacym sie autobusie...dopisalysmy i od reki zapomnialysmy, co to bylo. No i tego czegos nie kupilysmy, a co dziwniejsze zadna z nas nie wiedziala co to i KTO to cos chcial....
UsuńTeraz mnie zaraziłaś tą fontanną i będę myśleć co to mogło być. :))
UsuńMyślę, że z wiekiem będziemy mieć więcej takich anegdotek (wątpliwie śmiesznych) do opowiadania.
A ja dziś podjęłam decyzję, która pozwoliła mi znaleźć względny spokój. Widzę, że lekkie pióro, a właściwie miękkie klawisze w Waszej rodzice, to standard. To nie ja byłam Joanną, to nie ja pisałam o 12.46. :))
OdpowiedzUsuńI mnie jest lekko, a poza tym cieszę się, że cie poznam. :)
UsuńAleż MCO ma sny!
OdpowiedzUsuńZnaczy się TCO :)))
OdpowiedzUsuńWłaśnie! dobrze, że poprawiłaś. :)
UsuńA mnie tekst TCO skojarzył sie troche z "Procesem" Kafki. Ze niby ci dziwni osobnicy pojawiajacy sie znikąd w prywatnym mieszkaniu i osaczajacy TCO-go wywodami o rzeczach tak abstrakcyjnych, jak ciągli liczbowe...No chyba iż są na tym swiecie wielbiciele onych ciagów i dla nich one nie abstrakcja są lecz pożadanym znaleziskiem.
OdpowiedzUsuńCo wczoraj znalazłam? Kłujące kawałki siana w piżamie! Z racji codzinnego gmerania w sianie co by usatysfakcjonować kozy i znieśc im nowa porcję zostałam sianową dziewoją!
Pozdrawiam serdecznie Was oboje!:-))
Mnie też się z Procesem skojarzył.
UsuńKujące kawałki siana w piżamie - czyli miałaś dzień znajdy. :))
Uwielbiam czytać Twoje posty :) Ja coś mam pecha do dnia Znajdy, rzadko się zdarza :(
OdpowiedzUsuń:))
Usuńa TCO nie myślał nigdy, żeby coś wydać??
OdpowiedzUsuńMyślał, myślał i kto wie. Ja na to liczę.
Usuń