Uwaga!
To będzie post przepraszający.
Pełen skruchy, bo obraziłam ją ostatnio, narzekając na nią, a przecież,
"Jesień to taka piękna, kolorowa, nieprzyzwoicie bogata ciotka,
czasami się słonecznie ciepło uśmiechnie, a czasami powieje od niej chłodem. :)))
Ale sknera nie jest, rozdaje swoje dobra na lewo i prawo. :))"
I o tych dobrach dzisiaj.
Koło mojego domu mam PLACYK, takie osiedlowe targowisko, które kocham miłością namiętną! Mogą zniknąć z dnia na dzień wszystkie centra handlowe i ledwie wzruszę ramionami na tę wieść, ale gdyby miało zabraknąć PLACYKU, moja żałoba byłaby długa i szczera.
Niemal codziennie, traktując to jak coś miłego, robię tam zakupy.
Wszystko jest świeżutkie, pachnące, pięknie wystawione.
Warzywa i owoce uśmiechają się do mnie ze straganów.
Można dotknąć, wybrać, przebrać, powąchać i, jak ktoś lubi, pomarudzić. :)
Warzywa i owoce uśmiechają się do mnie ze straganów.
Można dotknąć, wybrać, przebrać, powąchać i, jak ktoś lubi, pomarudzić. :)
Mogę tam iść bez kasy, a i tak pani Basia, pan Maciek czy pani Kazia
dadzą mi wszystko na kredyt. Mogę tam polecieć w dresie, a i tak nie zwrócę niczyjej uwagi.
dadzą mi wszystko na kredyt. Mogę tam polecieć w dresie, a i tak nie zwrócę niczyjej uwagi.
Dodatkowo lubię sobie pogawędzić, pochwalić piękny towar, zapytać, czy smaczny,
a jak ktoś woli, to może ponarzekać na rosnące ceny, na pogodę, na to, że jesień idzie,
a za nią zima i może poczuje się zrozumiany i wysłuchany, a więc lepiej.
a jak ktoś woli, to może ponarzekać na rosnące ceny, na pogodę, na to, że jesień idzie,
a za nią zima i może poczuje się zrozumiany i wysłuchany, a więc lepiej.
Kiedy kupuję biały serek, który uwielbiam, pani Marysia zawsze pyta, jak tam teściowa,
czemu już dwa dni nie była, co u chłopców i czy udał mi się ostatni sernik.
W czwartek jest dzień świeżych ryb i lubię wtedy kupić łososia czy flądrę. Przepis Amber na łososia w malinach "sprzedałam" pani Kasi, a ona podała go dalej i teraz krąży gdzieś po świecie. :)
Pan Maciek z kolei znany jest w okolicy z najlepszego stoiska mięsnego.
Nigdzie nie ma takich żeberek, takich kurczaków i takich wędlin, a najlepszym dowodem na to
jest fakt, że ciągle stoi tam kolejka chętnych!
Nigdzie nie ma takich żeberek, takich kurczaków i takich wędlin, a najlepszym dowodem na to
jest fakt, że ciągle stoi tam kolejka chętnych!
Mamy też stoisko z ziołami, nie takimi "sztucznymi" w doniczkach,
a takimi w pęczkach, ściętymi prosto z pola.
a takimi w pęczkach, ściętymi prosto z pola.
Mamy stragany z kwiatami, gdzie teraz królują wrzosy, a w ciągu całego roku
uwielbiam kupować małe bukiety róż do domowych wazonów.
uwielbiam kupować małe bukiety róż do domowych wazonów.
Ale, ale, ja tu gadu-gadu, a Ciotka Jesień nieprzeproszona!
Wystarczy spojrzeć na bogactwo darów ziemi, jakie niesie,
by pokornie schylając głowę, zawołać: JESTEŚ WSPANIAŁA!
Kochana Ciotko, Ciocia już się nie gniewa, dooobrzeee? No proszę, proszę!
:)
No! Bardzo dobrze, że się troszkę pokajałaś, bo Cioteczka zasługuje na docenienie! :))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego targu - ja nie mam takiego w pobliżu i cierpię. Nawet warzywniaka nie mam. No, ale chciało się mieszkać w centrum to się ma ;)
Na pewno się nie gniewa ;)) Zobaczysz ;]
OdpowiedzUsuńWspaniałe owoce, warzywa : ach bym sobie zjadła!!
Też chcę taki placyk ;d Na serio..
Pozdrawiam :)))
ach, jak pięknie to zrobiłaś!
OdpowiedzUsuńale pięknie u Pani, Pani Przekupko ;)))
OdpowiedzUsuńtaki placyk to niezwykły skarb!!!
OdpowiedzUsuńJesień to bardzo bogata ciotka :)))) Miłej jesieni!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wybaczy - tyle pieknych portretów jej zrobiłaś!
OdpowiedzUsuńAż tak bogatego "ryneczku" nie mam, ale świeże warzywa, owoce i kwiaty są zawsze. I zaprzyjaźnieni od lat sprzedawcy.
wspaniale:)
OdpowiedzUsuńUczta dla oczu !
OdpowiedzUsuńUściski
Ja też mam w pobliżu - ale chyba nie tak blisko, jak ty, bo w dresach jednak nie wylecę - taki plac; u nas mówią na to "ryneczek", w odróżnieniu od dużego rynku. Tu właśnie najbardziej lubię robić zakupy. U Ciebie wybór jest większy, a u mnie więcej handlujących emerytów, działkowców i mieszkańców pobliskich wsi oraz sprzedawców różnych drobiazgów (chyba że ich nie pokazałaś).
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne! Gdyby mi ktoś takie zrobił, natychmiast dałabym się przeprosić.
Ninka.
I tu masz rację...zgadzam się, choć za zimno jej nie lubię;-/
OdpowiedzUsuńMoże i ta ciotka bogata i czasem się uśmiechnie, ale.... ale zapowiada zimną, lodowatą ciotkę. A to nie jest miłe!
OdpowiedzUsuńAniu, ja też kocham Ciocię Jesień za wspaniałe dary, które niesie nam w tym roku wyjątkowo obficie.
OdpowiedzUsuńSą dorodne, piękne i przesiąknięte słońcem. Są przepyszne.
Kłaniam się Cioci Jesieni.
Tobie Aniu, ślę moc pozdrowień.
Od dawna uważm ,ze natura dostarcza nam najpiekniejszych ujec , Ty to udowodniłas , niby zwycajne owoce , ale jak pieknie sie prezentują , pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle sliczny post kolorowy!
OdpowiedzUsuńZa moich czasow to albo byly baby pod sklepami na Olszewskiego, albo takie dwa starutkie sklepiki warzywne, kolo biblioteki/fryzjera, albo trzeba bylo jechac na plac (grunwaldzki). I musze powiedziec, ze placyku, bazarku, ryneczku, straganow najbardziej mi tu brakuje i zawsze brakowalo (czasem dzialkowicze cos sprzedaja przed dzialkami).
Dobrze zrobilas, ze przeprosilas Ciotke!!!
To również moje wspomnienia:)
UsuńDziewczyny, a stara Hala Targowa?
UsuńWorki z kaszami, mąką, masło w blokach, sery w płóciennych serwetach, śmietana w kankach, jaja, kury i kaczki wypatroszone i żywe, wędliny i mięsa z prywatnego uboju i jabłka malinówki, koksy, papierówki, szare renety, antonówki, truskawki sercówki mmmm:)Wewnątrz ćwierkały wróble, latały gołębie :)
Mieszkałam w Rynku, miałam bardzo blisko
Haka Targowa to była bajka. Bogactwo towaru w siermiężnych czasach wydawało się niezwykłe. Jeżdżę tam jeszcze zimą po pokarm dla ptaków.
Usuń:*
Po takich przeprosinach będzzie jeszcze bardziej złota;)
OdpowiedzUsuńplacyk masz świetnie zaopatrzony, ja też mam swoje stoiska, zwłaszcza kwiatowe, gdzie mam już specjalną cenę 2 zł za bukiet obojętnie czego ;)
OdpowiedzUsuńFantastyczne są takie targowiska. Jak mieszkałam w mieście to też zawsze tam robiłam zakupy, a teraz mieszkam na wsi i takich cudów tam nie ma, bo większość ma swoje warzywa ;-) A my nie mamy i co najwyżej w sobotę możemy wyskoczyć do miasta na targ, ale tak nam się nie chce w sobotę rano zwlekać i jechać tą samą trasą co przez cały tydzień do pracy ;-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne, a zwłaszcza te papryczki, ale mam ochotę na coś ostrego :-)
Pozdrawiam Aniu :-)
A ja Ciebie Aneczko, jak Twoje zdrówko?
UsuńCiotka na szczęście niezbyt pamiętliwa...
OdpowiedzUsuńI tak co roku zjawia się z wizytą:)
i tak jest fajniejsza od tych, co zjawiają się co miesiąc;-)
UsuńO! i tego się trzymajmy!
UsuńNo talent do przepraszania masz ogromny, MójCiOn pewnie czasami lubi się troszkę obrazić, żeby go tak potem przepraszać i przepraszać, co??? :)))))
OdpowiedzUsuńA ciotka Jesień na pewno się nie gniewa, bo ona wielkoduszna jest z natury, niepoprawna romantyczka i zakochana po uszy w Lecie. Przez tę miłość pakuje wszystkie wspomnienia, czułe pocałunki słońca w owoce, warzywa i kolorowe liście:), żeby zdążyć przed powrotem Królowej Śniegu, z którą żarów już nie ma.
Jak ciotkę ogarnia melancholia za ukochanym Latem, to wieje od niej chłodem, snują się mgły i pada deszcz. Melancholia jesieni jest natchnieniem poetów, malarzy i różnych takich, wiele by pisać :)) A jak w czasie Jesieni robi się naprawdę zimno, to znaczy, że Królowa Śniegu jest już tuż, tuż...
U mnie np. często piękna Jesień gości aż do grudnia, bo Królowa Śniegu ma trochę dalej :))
Ryneczek super, żaden super market się do tego nie umywa :))
Z Ciebie to poetka prawdziwa jest:)
UsuńJuż mi cieknie ślinka, Ciociu J.!!
OdpowiedzUsuńserdeczności
ale masz fajnie i jakie zachęcające zdjęcia niczym reklama ja tak dobrze nie mam choć od kilku lat już tragedii nie ma bo 2 razy w tygodniu przyjeżdża mi pod takie miłe małżeństwo rolników ...wychodzę z domu i warzywa mam wprawdzie wybór nie za duży ale wszystko świeżutkie prosto z pola..już targać kapust i ziemniaków ze sklepu ani z targu w mieście nie muszę i całe szczęście ...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż fajnie!
UsuńJesień to jest fajna ciocia, kiedy organizuje dobrą pogodę i letnie warunki w Tatrach, a jak nie zorganizuje pogody to wtedy jest to wredna i zołzowata ciocia :P :P :P :P
OdpowiedzUsuńJa też kocham Jesień ale tą naszą Polską Złotą i zazdroszczę Ci tak pięknego PLACYKU. U nas też jest ale mniej rodzinny, bardziej nastawiony na pieniądz... a szkoda. I zdjęcia mogłaś zrobić... ach...
OdpowiedzUsuńPiękne przeprosiny, a placyk - podobny do mojego Bazarku, który też lubię najbardziej! :)
OdpowiedzUsuńE, myślę że ciocia dała się przebłagać, po tym jak udowodniłaś ile dobroci ma pod jesiennym "sercem" nie miała pewno innego wyboru, patrząc na te Jej dobrodziejstwo można odnieść wrażenie, że musi być ta Ciocia bardzo miłą i gościnną osobą :)
OdpowiedzUsuńniniejszym pozdrawiam Ciotunię :***
z nicią symatii
Rafał vel lipton_ER
Moje przeprosiny i twoje pozdrowienia Rafale muszą odnieść skutek i Ciotka jesień nie będzie się gniewać:)
UsuńKto by się gniewał po takich przeprosinach??;)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się :-))
OdpowiedzUsuńA targu zazdroszczę jak nie wiem co; mam co prawda w poblizu takowy w środy i soboty, ale wszystko pachnie sztucznizną i nawozami... jest kilku sprzedawców, którzy mają po parę sztuk i brzydkie, wiec wiadomo, ze najlepsze, ale nie zawsze udaje mi się u nich kupić.
Muszę się w końcu skusić na tego łososia z malinami! :-)))
Już się z pewnością nie gniewa;)
OdpowiedzUsuńPokazałaś ja od najlepszej strony!
Placyku w tak bliskim sąsiedztwie zazdroszczę:)
I są na nim świeże figi, więc mogę brać się za twój cudowny przepis!
Usuńalez Ci zazdroszcze tego placyku, ja musze sporo pojechac, zeby cokolwiek swiezego upolowac a i tak czesto okazuje sie byc swieze tylko na pierwszy rzut oka...takie bogactwo na tych zdjeciach, ze az nabralam ochoty cos upichcic. Buziaczki.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co z tej ochoty powstanie:)
UsuńPiękne zdjęcia :). Ja nie mam takie targowiska :(...
OdpowiedzUsuńJak pisalam poprzednio kocham jesien, a teraz po Twoich zdjeciach jeszcze bardziej:))
OdpowiedzUsuńale smakowitosci - wow!!! bajeczne miejsce....
OdpowiedzUsuńAle masz dobrze, cieszę się, że tak otwarcie ludzie się traktują w Twojej okolicy... co z tą ciocią, nie rozumiem?
OdpowiedzUsuńU mnie... no u mnie tak nie ma słodko i dobrze, ale, cieszę się kiedy u innych jest lepiej, zawsze, to nadzieja, że u mnie też kiedyś będą świeże ryby :P
Uśmiechy irlandzkie posyłam :)
No koniec świata! Nie ma u Ciebie świeżych ryb?
Usuń:)
są, oceaniczne - których u nas dla odmiany nie ma
Usuńmakrela wędzona - nawet nie stała koło naszej wędzonej
pstrąg? Nie spotkałam
króluje tuńczyk i łosoś
w listopadzie będę w Polsce, to sobie odbiję
I tylko za to mozna te wiedzme, stara ciotke, kochac i wybaczac jej niepogode i krotkie dni. A poza tym, jak ja lubic???
OdpowiedzUsuńWspaniałe dary natury, oby zawsze zbiory były obfite. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKolorowo i pysznie na Twoim placyku!
OdpowiedzUsuńCiociu Anki,daj się przeprosić...
I jak tu sie gniewac!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Aż mi ślina pociekła na widok tych wszystkich darów :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, szczerze zazdroszczę takiego "targu dobrodzieja"...
Smutno mi się zrobiło, bo też miałam taki placyk. A teraz jest parking:(
OdpowiedzUsuńTeż bym tam latała "na okrągło". Bazarek, który mam około 700 m od domu ma ceny z kosmosu rodem, więc chodzę do pobliskiego warzywniaka.Ceny takie same, a bliżej, bo ok.100m.Pięknie zdjęcia porobiłaś, powinnaś dostać podziękowania za reklamę:)))
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
A u mnie PLACYKU nie uswiadczysz...:(((
OdpowiedzUsuńale jesień i tak uwielbiam:)
Przyjeżdżaj do mnie Kasiu:)
UsuńOoo, widzisz, najważniejsze to umieć spojrzeć na wszystko z innej strony :) Zimę też da się polubić! I już się nie mogę doczekać, jakie powody wymyślisz w razie czego :)))
OdpowiedzUsuńSama jestem ciekawa, ale postaram się Ciebie zaskoczyć:)
Usuńtaki ryneczek w okolicy to skarb, wszystko świeżutkie i niedrogie. Też mam taki :))
OdpowiedzUsuńi spodobał mi sie przepis na łososia w malinach :))). Zrobię w czwartek :)))
UsuńWarto! daj znać, jak Ci wyszedł.
Usuńzrobiłam dzisiaj :))))
Usuńpodchodziliśmy do tego jak do jeża, ale okazało się naprawdę bardzo smaczne. Bardzo oryginalne danie, idealne na przyjęcia, żeby zaskoczyć gości. Będę robić. Dzięki za przepis :))
Juniorce też smakowało, ale ona woli z sosem czosnkowym, albo musztardowym. Też dobre.
:)) Ja też do tego podchodziłam jak pies do jeżą!
UsuńBardzo się cieszę, że Ci smakowało - to teraz jest mój ulubiony sposób na łososia. Naszemu juniorowi też podpasował ten przepis:)
Wspaniały wpis - zwykle zachwycamy się wiosną, a to przecież jesień przynosi największe bogactwo kolorów i darów przyrody. Czy na jednej z fotek są świeże figi?
OdpowiedzUsuńTak:) Lubię je bardzo:)
UsuńAz nabrałam ochoty na warzywne zakupy...i na maliny...
OdpowiedzUsuńZa te skarby kocham Panią Jesień :) U mnie jest targ we wtorki, czwartki i soboty. We wtorki i czwartki mogę o nim pomarzyć bo siedzę w pracy, w soboty ciężko się przecisnąć przez tłumy... ale warzywka takie jak u Ciebie na zdjęciach, też mam swoich ulubionych sprzedawców, szczególnie w "rolniczej" części targu :) Ja właśnie zamykam prezenty od Ciotki w słoiki. Pierwszy raz w życiu robiłam powidła śliwkowe - nie wiedziałam, że to takie proste! Trzecia skrzynka śliwek siedzi właśnie w piekarniku :). W weekend jadę na grzyby i też je zamknę razem ze słońcem w słoiczkach, na przyszły tydzień zamówiłam 80 kg pomidorów i 100 główek czosnku... tylko jakby tak mi ktoś jeszcze w prezencie dał trochę wolnego czasu na te skarby... ale dam radę! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Olena
Wiesz, też dziś o tym marzę: nie musieć chodzić do pracy, nie musieć nic robić, tylko iść na placyk, nakupić warzyw i owoców i piec, gotować, przetwarzać... Takie proste mam dziś marzenie.
Usuń(80 kilo to bardzo dużo!)
Pozdrawiam również:)
No, gdyby mnie kto tak pięknie przepraszał, to bym była udobruchana, jak udobrucha! :))
OdpowiedzUsuńPewnie,że się dała przeprosić!Tak kolorowej jesieni nikt by się nie oparł
OdpowiedzUsuńAle pięknie. To przecież prawdziwe skarby. Mam to koło domu, ale nie wszystko.
OdpowiedzUsuńale smakołyki! mniam
OdpowiedzUsuńMy kiedyś też mieliśmy taki placyk... Nazywał się Zielony Rynek...
OdpowiedzUsuńNiestety już go nie ma :(
A zdjęcia cudne - takie kolorowe ;-)))
jakoś tak... nostalgicznie mi się zrobiło.. i kompletnie nie wiem czemu
Fantastyczny wpis Gosiu, dziękuję Ci za niego !, też mi się serce kraje na myśl, że ma być zlikwidowany, bo średnio 3 razy w tygodniu jeżdze tam na zakupy:pyszne świeże warzywa, kolorowe owoce, ryby, chleb z Bema w eko-sklepiku, mięsko, wędliny, nabiał- ja tam kupuje dosłownie wszystko-ogromny żal jeśli to nasze cudowne targowisko zostanie zlikwidowane. podobno Rada osiedla zbiera podpisy pod petycją przeciw likwidacji tego świetnego miejsca tylko nie wiem czy to coś da bo stary plan miejscowy stracił ważność i jak nabywca terenu wystąpi o warunki zabudowy to będzie mógł wybudować osiedle mieszkaniowe lub postawić kolejny bezsensowny supermarket.....
OdpowiedzUsuńAga, a nie wiesz czy teren parku za domem nie wchodzi czasem w ten kupiony teren? Bo jeśli tak to ja się zabiję normalnie...
UsuńGdybyś coś wiedziała o petycji to daj znac.
Pilnie potrzebowałem pożyczki. Więc jak sądzisz, dwa banki odmówiły z powodu opóźnień! Chociaż miałem zamiar zapłacić wszystko. Cóż, dostałem usługę reklamową Racoon Go. Przyszedł, wybrał i natychmiast otrzymał pieniądze. Nadpłacony trochę wszystkiego. Te banki wkrótce stracą wszystkich zwykłych klientów, więc powinni!
OdpowiedzUsuń