(Przypominam wstęp z poprzedniego wpisu:
Ostatnio umilaliśmy sobie z MójCiOnem wieczór, pisząc krótkie opowiadanka na zadany temat. Taka twórcza zabawa. Ćwiczenie dla mózgu. Czas jest ustalony na max 30 minut, można pisać na ok. stronę, temat zadaje jedna osoba. Padło na mnie. Wymyśliłam ni z gruszki, ni z pietruszki słowo: "perfidia" i tak powstały dwa opowiadanka).
Pijak leżał w
bezwładnej
pozycji niedaleko chodnika. Jedna noga tkwiła pod ramą
roweru. Głowa zwieszona w dół, w stronę
rowu. Widać było,
ze padł
tak, jak jechał.
Jeden moment. Zamroczenie - zboczenie z trasy - po drodze dwa małe
krzewy forsycji - upadek - zaśnięcie. Pewnie nie czul żadnego
bólu.
Kamienny sen.
Chłopak siedział na nim okrakiem. Najwyraźniej
przeszukiwał mu
kieszenie. Od chwili, kiedy się zatrzymałem,
zdążył już
zaglądnąć do
drugiej, wyjmując
coś przypominającego
portfel. Był tak
przejęty, że nie usłyszał,
kiedy za nim stanąłem. Właśnie
zaglądał do
jednej z przegródek
portfela.
- Co ty wyrabiasz? - prawie krzyknąłem.
- Czemu grzebiesz po jego kieszeniach?
Chwyciłem go, ściskając
mocno przetarty kołnierz kurtki dżinsowej.
Podskoczył przerażony.
Odwrócił się, próbując wstać,
ale przycisnąłem
go, uniemożliwiając ucieczkę.
Krew odpłynęła całkowicie
z jego twarzy. Był za słaby, żeby pokonać górującego
nad nim dorosłego mężczyznę. Wiedział już, że
nie wstanie i nie wymknie się.
Otworzył usta, ale nie wydał dźwięku,
jakby strach hamował proces myślenia. Przez chwilę patrzył na
mnie, po czym wydukał:
- To mój ojciec, proszę
pana... Stracił przytomność...
- I chcesz się o tym upewnić, grzebiąc mu
po kieszeniach i w portfelu? - mój głos był jak
wyrok sędziego.
- Szukam jego komórki... Chcę wezwać
pomoc... Zawsze ją woził przy sobie... - Przerażenie
nie schodziło z
jego twarzy. Przełknął ślinę, spuścił
wzrok. - ...Jest chory... Ma padaczkę - łzy popłynęły po
jego policzkach.
Dopiero teraz spostrzegłem, że nie miał więcej niż 15
lat. Rzuciłem
okiem na faceta leżącego pod rowerem. Nic nie wskazywało na
alkohol. Był porządnie
ubrany, a rower wyglądał na nieprzechodzony. Z boku głowy, blisko ucha, włosy miał
sklejone. Prawdopodobnie krew. Z ust wisiała mu cienka nitka śliny.
Wydawało mi
się, że
widzę również
odrobinę piany. Szlag! Przecież on może umierać!
Puściłem chłopaka, którego
emocje wybuchły po
pierwszym szoku. Zaniósł się płaczem.
Klęknął
obok głowy leżącego
i jak mantrę zaczął powtarzać słowo
"tato". Nachyliłem się nad
jego ojcem i chwyciłem nadgarstek. Trudno mi było opanować drżenie
rąk.
Jaki drań ze
mnie! Gdzie ten pieprzony puls...
Wreszcie mój
kciuk wyczuł słabe tętno...
OK, trzeba działać...
- Masz telefon? - rzuciłem do chłopaka,
od razu przeklinając własną głupotę. Przecież nie
szukałby komórki
ojca, gdyby miał własną.
- Trzeba zawołać karetkę! -
załkał. -
On może się udusić!
- Bedę musiał podjechać do jakiejś
budki! Też nie mam komórki!
- Za tym zakrętem jest bank i poczta... Tam
chyba jest telefon... To blisko... - wyjąkał, cały
czas szlochając.
- Dobra. Łap - rzuciłem
mu wcześniej
zabrany portfel. - Pilnuj ojca, a ja podjadę, zadzwonię na
pogotowie i zaraz do was wracam! - czułem, jak pulsuje we mnie krew
nasycona adrenaliną. Działać! Działać!
Wskoczyłem do samochodu... Aha!
- Jak się nazywasz? Jak macie na
nazwisko? Na pewno o to mnie spytają!
Nie wiem, skąd wytrzasnął tę
kartkę i
pisak. Widać, że
się trochę
uspokoił.
Moja szybkość i pewność
działania
dodała mu otuchy.
- Zapiszę panu! Proszę im przedyktować - już
pisał
swoje dane.
Podbiegł do mnie i podając kartkę
przez okno, ścierając łzy,
powiedział:
- Dziękuję
panu. Nigdy tego nie zapomnę.
- Pilnuj ojca. Wszystko będzie dobrze. Dopilnuję tego!
Pojawił się
pierwszy uśmiech
na jego twarzy. Kiedy ruszyłem, widziałem w
lusterku wstecznym, jak podchodzi do ojca i nachyla się nad
nim.
Skupiłem się na jeździe.
Do zakrętu było
dobre pół
kilometra. Lepiej, żebym cały dojechał do
tego telefonu. Czułem, jak drżą mi kolana. Ode mnie zależało być może czyjeś życie,
a jednocześnie szczęście
lub tragedia tego małego. Szybciej, do jasnej cholery! Gdzie jest ta budka!?!?
Jest! Widziałem bank po prawej stronie.
Jest i poczta! Na ścianie telefon! Jak dobrze, że te zabytki wiszą
jeszcze gdzieniegdzie!
Podjechałem z impetem na chodnik. Samochód aż
podskoczył na krawężniku.
Ostre hamowanie i już biegłem do telefonu... Teraz 112! Dłonie
całe
rozedrgane! Ledwo co mogę nacisnąć
odpowiednie klawisze... Mylę się!
Szlag!!! Jeszcze raz! Szybciej do cholery!!! ..... Jest! Sygnał...
Gdzie ta pieprzona kartka. Nie w tej kieszeni??? Jezu!!! W samochodzie zostawiłem!!!
Puszczam słuchawkę
wiszącą na
kablu wzdłuż ściany.
Może się nie
rozłączą...
Bieg. Te kilka metrów jest jak maraton! Muszę obiec samochód dookoła,
bo drzwi zamknięte
od pasażera!
Wiem, że każda
chwila to kropla życia wyciekająca z tego biedaka. I ten
dzieciak! Nie mogę go zawieść! JEST! Chwytam ją i
zawracam do telefonu... Jeszcze chwila i już łapię słuchawkę.
- Halo! - przełykam ślinę...
- Pogotowie, słucham! - jest głos z
drugiej strony! Jaka ulga!
Rozwijam kartkę, krzycząc do
słuchawki:
- Był wypadek! Jest ranny
rowerzysta! Nieprzytomny...
- Proszę podać...
Dalszego ciągu instrukcji dyspozytorki nie
usłyszałem.
Na pomarszczonej kartce nabazgrane zostało jedno koślawe
słowo:
PERFIDIA. Drukowanymi literami. Nic więcej... Krótki
komunikat od tego szczeniaka.
Kiedy wróciłem,
nie było chłopaka
ani roweru. Leżący mężczyzna
pozbawiony był
kurtki, którą wcześniej
na nim widziałem.
Po kilku minutach nadjechało pogotowie wezwane przeze
mnie. Mężczyzna
już nie
żył.
Rana na głowie
zadana była tępym narzędziem.
Na trawie nie było
nic twardego, co mogłoby spowodować takie uszkodzenie czaszki. Narzędzie
zbrodni zniknęło.
KONIEC
A może ktoś przyłączy się do zabawy i opublikuje u siebie albo u mnie kolejną wersję?
Zapraszam chętnych. Tylko pamiętajcie, żeby nie oszukiwać. Pół godzinki!!
świetne, trzyma w napieciu!
OdpowiedzUsuńPodziwiam za kunszt literacki Twojego M.
Pozdrawiam
Ojej, dzięki!
UsuńWow! Jestem pod wrażeniem. I pomysłu i sposobu pisania.
OdpowiedzUsuńTwój mąż powinien zająć się pisaniem... W sensacji byłby świetny :)
No i oczywiście nie spodziewałam się takiego zakończenia!
Ja też dałam się nabrać, że to się inaczej skończy!
UsuńZapomniałam o tytule czytając. Naiwniary z nas ;)
UsuńNiezłe pióro :)
OdpowiedzUsuńJa pierdziele!!! ależ mi ciarki przeszły, normalnie i wdziałam tą scenę...brawo dla męża!!!
OdpowiedzUsuńFantastyczne!
OdpowiedzUsuńOsz ... ja Cię... sucho w gardle.... Mocne! Dobre!
OdpowiedzUsuńdoskonałe opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńw pół godziny się nie da. świetny kawałek.
OdpowiedzUsuńTo było w pół godziny. Teraz poprawiłam tylko przecinki, literówki i takie tam:) Jest trochę nielogiczności w nim, wiec można by je bardziej dopracować.
UsuńDzięki!
Anka, pilnuj MojCiTwego, bo Jego akcje szybują:)))
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :)
Domyślam się, ale jestem bezsilna, On musi sam się pilnować:)
UsuńNie wierze, ze takie cos moglo zaistniec...chyba jestem z inneo swiata!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Judyto, ja chcę żyć w Twoim świecie!
UsuńAle mocne zakończenie, aż mi się zimno zrobiło.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie trzyma w napięciu.
Pozdrowienia dla Ciebie Aniu i dla TwójCiJego :-)
dziękuję Kochana, jak zdrówko?
UsuńCzy ja mówiłam ostatnio, że wolałabym bez happy endu? no to nie wiedziałam co mówiłam :D
OdpowiedzUsuńDreszczyk. Normalnie dreszczyk.
A idź Ty....skąd mały chłopiec zna takie słowo?
OdpowiedzUsuńI znaczenie?
Nie wierzę.
elka
15-stoletni? To już nie taki mały chłopiec...
UsuńTwój mąż Aniu to mistrz suspensu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
świetne...
OdpowiedzUsuńgdyby Twoj mąz zdecydowal sie na pisanie ksiązek pierwsza bede mu kibicowac i stac w kolejkach,jesli trzeba po kazdy nowy egzemplarz. Bardzo mi sie podobaja jego recenzje i opowiadania- czekam na wiecej.
OdpowiedzUsuńDzięki Basiu, na pewno przekażę mu Twoją opinię:)
UsuńNo, no... Szacuneczek się należy. Choć przyczepiłabym się do pewnego szczegółu, bo jest napisane "właśnie zaglądał do jednej z przegródek portfela", w kontekście czego mało wiarygodne może się wydać wyjaśnienie młodego człowieka, że szuka komórki. No, ale to tylko pół godziny.
OdpowiedzUsuńBuziaki, Aniu, i ukłony dla autora. :)
JolkaM
Jolu, jest tam trochę takich kwiatków, ale jak sama zauważyłaś, to było pisane na szybko, bez poprawek (ja poprawiłam tylko literówki)
Usuńdziękuję za ukłony! Ho Ho!!
A ja uważam, że nie ma tu co poprawiać, bo te niby zgrzytające szczegóły, są jasne dla czytelnika, który ich wręcz czasami szuka, ale nie dla kogoś, kto naprawdę uczestniczy w podobnej akcji. Wtedy często traci się głowę i można przeoczyć słonia na ulicy.
UsuńLudzie często zahaczają się na jakimś detalu, a potem działa ich własna wyobraźnia, bez względu na fakty.
Bardzo profesjonalne opowiadanie, moim zdaniem:) :)
No i jeszcze dodam, że krótkie to, ale niesamowicie treściwe i budzące wiele emocji.
UsuńA zanim włożyłam okulary...:)))) , zamiast "pijak", przeczytałam "pająk" i na początek usiłowałam wyobrazić sobie pająka, przygniecionego rowerem z nogą pod ramą hahahahahaha :))))))echhhh:)
Uśmialiśmy się z tego pająka oboje:))
UsuńHm, Magnolio, oczywiście, że "ludzie często zahaczają się na jakimś detalu, a potem działa ich własna wyobraźnia, bez względu na fakty." Tyle że, moim zdaniem, tak jest w realu, a w przypadku fikcji literackiej właśnie taka jest rola autora, żeby czytelnikowi się wydawało, że narrator, tym bardziej bezpośredni (występujący w pierwszej osobie) jest w środku opisywanych przez siebie wydarzeń i żeby były różne detale, na których się zahaczamy, lecz by przy tym wszystkim były one wiarygodne i uprawdopodabniające sytuację. To wtedy jest profesjonalizm. Co oczywiście nie znaczy, że pozwoliłam sobie na szczerą uwagę, bo nie doceniam tego opowiadania. Wręcz przeciwnie, co zaznaczyłam, konstatując, że napisanie go zajęło autorowi tylko pół godziny.
UsuńDokładnie Jolu, te szczegóły o których piszesz można by dopracować i pewnie każdy pisarz przed publikacją by to zrobił. Tu jednak miała być zabawa na opowiadania i dlatego nie jest to takie ważne. Uważam, że fajnie nam obojgu wyszło:)
UsuńAmen. :)
UsuńJolkaM
Straszna historia, ten TwójCi to ma łeb...
OdpowiedzUsuńA nie ma czasem TwojCiOn zamiaru wydac czegos? Zawsze to pare dodatkowych groszy do pensji. Moze chociaz na waciki wystarczy?
OdpowiedzUsuńNa moje na pewno nie!;))
UsuńCiekawe opowiadanie :-)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko tytuł zdradza od razu zakończenie,
ale samo opowiadanie jest extra...
Bardzo dobrze opowiedziane...:-)
Dzięki Krysiu za twoją opinię:)
UsuńAniu, coś mi się wydaje, że Twój mąż pisze krótkie opowiadania do gazet.
OdpowiedzUsuńJuż raz prosiłaś go by napisał Ci recenzję książki.
To nie jest amator!!!!
Opowiadanie świetne!
Pozdrowienia dla Męża i dla Ciebie.
Wybacz, że Jego umieściłam jako pierwszego. dzisiaj to On jest głównym bohaterem.
Wybaczam:)) Dziś jest Jego dzień na moim blogu:)
UsuńBardzo dobre opowiadanie! Ale zgadzam się z Jasną, tytuł podpowiada, jak to się może skończyć; szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś podobnego. Literacko lepsze od Twojego, ale... wolę jednak Twoją wizję świata: z dystansem do rzeczywistości, z humorem i - no cóż - z happy endem. Smutnych czy nieszczęśliwych zakończeń (choć są bardziej "literackie") mam dość dookoła.
OdpowiedzUsuńNinka.
No proszę! A ja myślałam, że to moje jest tak naiwne, że aż wstyd:)
UsuńJeśli naiwna jest wiara w umiejętność wybaczania i możliwość pogodzenia się.
UsuńMój pogląd na świat, a raczej na to, jaki powinien być, jest w gruncie rzeczy naiwny, o czym doskonale wiem. Myślę, że wiem też, co Twójcion chciał powiedzieć; początkowo odebrałam to wprost: co to za perfidny świat! Świat, w którym byle małolat może Cię do tego stopnia zrobić w konia! Ale przecież nie chodzi tu o zgodę na taki świat, ale o pokazanie pewnych rzeczy po to, aby właśnie się na nie nie godzić, żeby zrobić cokolwiek, by jednak było lepiej. I w tym sensie oboje mówicie w gruncie rzeczy o tym samym. Oczywiście, opowiadanie Twójcionego wiele by straciło, gdyby pokazał, jak ten perfidny typ zostaje przykładnie ukarany. Ja po prostu ostatnio uciekam od tego typu literatury. Myślę, że to zależy od charakteru, od momentu w życiu, a nawet od nastroju - ja mam chyba właśnie taki moment, kiedy tzw. poważna literatura raczej potęguje moje poczucie bezradności, zamiast pobudzać do działania.
Nic nie ujmując talentowi Twójcionego, wolę sobie teraz poczytać coś mocno rozrywkowego i optymistycznego.
Możecie uznać, że to moje "filozofowanie" jest wyważaniem otwartych drzwi, ale to opowiadanie bardzo mi się podobało i chciałam to jakoś bardziej zdecydowanie uzasadnić.
Ninka.
Mam tak samo Ninko. Kocham zgodę, uśmiech, dobro i marzę o takim świecie, stąd pewnie moje opowiadanie wpisuje się w ten naiwny nurt:)
UsuńCieszę się, że tak dużo napisałaś. Nie ma lepszego sposobu docenienia starań i pracy (która jest przyjemnością) blogera:)Ja czytam uważnie każdy komentarz!
Faaajne!
OdpowiedzUsuńNic nie na piszę, bo się zafiksowałam na wątkach sensacyjnych;)
Szkoda:(
Usuńoniemiałam! ...brawo!
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane - zawodowo- w najlepszym tego słowa znaczeniu! Ale straszne, aż mnie przygniotło, choć spodziewałam się podobnego finału, ja także wolę czytać wersję zabawną czyli Twoją:-) Ale powieść szanownego TwójCiOnego przeczytałabym z największą przyjemnością. Pozdrawiam i dziękuję za super lekturę.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za Twój komentarz:)
UsuńNo proszę! Czekam na kolejną waszą potyczkę na opowiadania:)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne, gratuluję, ale tytuł bym jednak zmieniła
OdpowiedzUsuńTwójCiOn ...właściwie to chyba mam zły dzień na taki temat.Pisze świetnie-tak,że chętnie się przyłączę ale ...może prozak?Może to jesień?A może zbyt dużo takich "dzieci"
OdpowiedzUsuńzaskakujące opowiadanie, trzymało w napięciu do konca :))
OdpowiedzUsuńjeżeli się przyjmie w polsce to żółta wstążka będzie bardzo pomocna :)
OdpowiedzUsuńJeśli takie zdarzenie miałyby miejsce w życiu, to powiedziałabym , że morderca był okrutny i perfidny. Na szczęście to tylko opowiadania z dreszczykiem emocji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDobry tekst, świetnie się czytało, a zabawa mi się podoba, ale ... już nie dziś :)
OdpowiedzUsuńdobrej nocy
Męska i żeńska perfidia - więc jak je porównać? :-)
OdpowiedzUsuńOba teksty bardzo mi się podobają.
Gratuluję pomysłu na wspólne spędzanie czasu.
Co by tu na pisać tak z samego rana... kawka jeszcze nie zadziałała umysł nie wszedł na obroty:0 Ot po prostu , Podobało mi się , lubię sensację:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie:)
Wow!
OdpowiedzUsuńSiedzę ze szczęką na podłodze... Zdolny ten Twój MójCiOn....
Nie spodziewałam się takiego zakończenia...
Pogratuluj mężowi pomysłu!
Aha, jeszcze coś....Ja chcę więcej!!
No, nie zawiodłam się! Super!
OdpowiedzUsuńSzczegółów nie ma się co czepiac , bo przecież to było tylko 30 minut i przede wszystkim zabawa :-)
Dawać więcej !!!!!!
A nie masz ochoty sama coś napisać na ten temat? ;-)
Usuńoki, ja się wyłamię- Twoje opowiadanie jest o niebo lepsze! takie z iskrą. Mąż dosłownie wziął się za temat.
OdpowiedzUsuńJeżeli wymyślanie trwało pół godziny to wygrywasz o głowę!
Hmm, nie powiem, że mi to nie sprawiło przyjemności!! Dziękuję:))
UsuńOpowiadanie bardzo mi się podoba, ale muszę przyznać,
OdpowiedzUsuńże szybko domyśliłam się, jak się skończy;)
Przy Twoim opowiadaniu Aniu,
zakończenie było zaskoczeniem:)
Czekam na więcej!
No proszę, więc ja też nie powinnam się wstydzić swojej "tfurczości";-)
UsuńAniu kiedyś chetnie wezme udział w zabawie:))koniec choć był dość przewidywalny..ale ,żeby az taka perfidia?..ło matko...zdolny ten mężuś:)))
OdpowiedzUsuńO matko, alez ten TwojCiOn ma talent!!!!
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie, czytalam w napieciu, a tu taka perfidia.
Bardzo fajne, tylko od razu wiedziałam jaki będzie koniec ;)... :D.
OdpowiedzUsuńAj jaj jaj, czuję niemoc, okropnie. Zrobiłem sobie kilkudniową przerwę od internetu, blogowania, czytania, a tu takie popisy, fiu fiu... Dobrze, że przynajmniej mózgi innych sprawniej pracują niż mój. Smutna lecz prawdziwa historia. Przypomina trochę przypadki, gdy zamiast ratować ktoś okrada ofiary wypadków. Ludzkie hieny! Czytając to opowiadanie nie mogłem odrzucić myśli to tym, jak wielka jest ludzka "pomysłowość" w czynieniu zła. Wyobraziłem sobie, ile zachodu, przygotowań, "pomysłowości" wykazują ci, którzy dręczą zwierzęta. Potrafią kilka dni oswajać zwierzę, karmić, głaskać, wzbudzić ufność w jakimś bezpańskim psie lub kocie, po to by zakatować, torturować... Podłym jesteśmy gatunkiem...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że takimi myślami natchnęło Cię to opowiadanko, ale widać w tym chyba klasę pisarza, skoro potrafi wzbudzić takie emocje w czytelniku:-)
Usuńlubie takie mocne teksty..., poporoszę o jeszcze :)
OdpowiedzUsuńdla mnie w perfidiach remis znaczysię 1:1:)
Rafał vel lipton_ER
Dzięki Rafale;-)
Usuń