Dzień dobry!
Dziś wystawiam Was na wielką próbę! Będzie duuużo czytania, ale chciałabym się z Wami podzielić pewnym fajnym pomysłem, choć nie dla leniwych. Ostatnio umilaliśmy sobie z MójCiOnem wieczór, pisząc krótkie opowiadanka na zadany temat. Taka twórcza zabawa. Ćwiczenie dla mózgu. Czas jest ustalony na maksymalnie 30 minut, można napisać około strony, temat zadaje jedna osoba. Padło na mnie. Rzuciłam ni z gruszki, ni z pietruszki słowo "perfidia" i tak powstały dwa opowiadanka. Moje - poziom Tiny alby innego głupawego czasopisma dla kobiet, i MójCiJego - moim zdaniem o klasę lepsze, ale wiecie już, że on umie pisać. Dziś moje. Z góry współczuję, a tym, którzy dotrwają do końca, gratuluję cierpliwości. :) Za tydzień kolejne, autorstwa mojego męża.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Perfidia
Udałam się wczoraj z wizytą do mojej przyjaciółki; umówiłyśmy się na długi spacer po parku. Wczoraj była ciepła, letnia burza, powietrze pachniało czystością i świeżością. Po drodze trafiłam na sprzedawcę truskawek, więc pomyślałam, że sprawię Zośce radość i kupię dla niej trochę. Przed jej domem ekipa robotników rozkopywała chodnik. Pewnie znowu jakaś awaria, pomyślałam. Moja przyjaciółka otworzyła mi drzwi ubrana w piękną, jasną garsonkę i kuchenny fartuszek. Widząc truskawki w moich rękach, powiedziała:
Udałam się wczoraj z wizytą do mojej przyjaciółki; umówiłyśmy się na długi spacer po parku. Wczoraj była ciepła, letnia burza, powietrze pachniało czystością i świeżością. Po drodze trafiłam na sprzedawcę truskawek, więc pomyślałam, że sprawię Zośce radość i kupię dla niej trochę. Przed jej domem ekipa robotników rozkopywała chodnik. Pewnie znowu jakaś awaria, pomyślałam. Moja przyjaciółka otworzyła mi drzwi ubrana w piękną, jasną garsonkę i kuchenny fartuszek. Widząc truskawki w moich rękach, powiedziała:
- Och, niepotrzebnie się wykosztowujesz, moja droga, ja jadam
tylko truskawki z mojego ogródka, wiesz,
ekologiczne…
Wzruszyłam ramionami i nie tracąc humoru, weszłam do jej mieszkania.
- Kupiłaś nowy dywan
– zawołałam z entuzjazmem. - Ładny!
- Mówisz jak moja córka - odparła ona. – Tak jakbym
potrzebowała od innych oceny mojego gustu; przecież gdyby nie był ładny, toby
mi się nie podobał i bym go nie kupiła, czyż nie? A teraz usiądź, proszę, skończę
tylko jedną rzecz w kuchni i już idziemy.
Przycupnęłam na brzegu sofy, odmówiłam uprzejmemu pytaniu,
czy zrobić mi coś do picia. Moja przyjaciółka podała mi gazetę i obiecując, że
to zajmie tylko chwilkę, wyszła. Czułam się nieswojo, pomyślałam, że to głupio
tak siedzieć samej, gdy ona krząta się kilka metrów dalej. – Zosiu, może
posiedzę z Tobą, jeśli ci to nie przeszkadza – zawołałam.
- Co za niemądre pytanie, Aniu - Zosia z pobłażliwym
uśmiechem zajrzała przez drzwi. Przecież gdybym chciała, żebyś była ze mną w
kuchni, to nie usadzałabym cię z gazetą w salonie. - To naprawdę nie potrwa
długo!
Trudno było odmówić logiki temu rozumowaniu, ale zaczynałam
czuć się niepewnie…
W tym momencie na stole zabrzęczała jej komórka, ignorowałam
ją, ale ona dzwoniła, kłując w uszy narastającym dźwiękiem. – Zośka, dzwoni twoja
komórka – nie wytrzymałam w końcu i krzyknęłam w stronę kuchni. Zosia stanęła w
drzwiach i zdejmując kuchenny fartuszek, pokręciła głową jakby z
niedowierzaniem – Aniu, przecież słyszę, ze słuchem jest u mnie jeszcze całkiem
dobrze. Przecież gdybym chciała odebrać, na pewno bym to zrobiła! – uśmiechnęła
się, unosząc delikatnie prawy kącik ust, co odebrałam jako lekkie politowanie. - No, możemy już iść, przepraszam cię, że musiałaś czekać - powiedziała,
uśmiechając się tym razem serdecznie.
Lekko zdezorientowana wstałam i wyszłyśmy z domu. Dosłownie
kilka metrów dalej, na chodniku, gdzie ekipa remontowa nadal pracowała nad
usunięciem awarii, Zośka potknęła się, zachwiała i poślizgnęła na błocie, które
spływało z ziemi wydobytej z wykopu, i to tak pechowo, że dosłownie jak długa
wylądowała w olbrzymiej kałuży. Leżała na brzuchu, unosząc głowę lekko do góry,
z jej grzywki kapała woda. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam
nawet zareagować. Zakryłam tylko usta dłońmi w wielkim przestrachu, ale
wyglądało na to, że nic jej się nie stało. Zosia podparła się ramieniem i
przekręciła, siadając na pupie na samym środku kałuży. Wyglądało, że wraca do
siebie. Jej kremowa garsonka przypominała szmatę, którą wytarto właśnie podłogę
w kotłowni.
Och, Aniu -
zapiszczała jakoś tak cicho. Chyba było jej wstyd przed robotnikami, którzy
nie potrafili ukryć rozbawienia. - Aniu, pomóż mi!
Jaka jesteś niemądra! – zawołałam z afektacją, patrząc na
nią jak na krnąbrne dziecko. - Doprawdy! Przecież gdybym chciała ci pomóc, to
już bym to zrobiła, czyż nie?
- Ale, ale, Aniu, po...po...pomóż, zasłoń mnie chociaż przed nimi – osłupiała
Zosia spróbowała jeszcze raz.
- Och, Zosiu, ja mam wciąż dobry słuch, naprawdę nie musisz się
powtarzać - powiedziałam z mściwą satysfakcją, wciąż z pełnym wyższości
uśmiechem.
To dodało jej najwyraźniej sił, bo wstała energicznie i
ociekając wodą przy akompaniamencie stłumionych chichotów, syknęła. - Ale z ciebie podła żmija! – przetarła przy tym czoło wierzchem dłoni, a że był on
cały mokry, brudna woda spłynęła jej na oczy, rozmazując makijaż.
Widząc to, z trudem zachowując resztki powagi, powiedziałam
zdecydowanym i mocnym głosem:
- Moja droga, nie potrzebuję, żeby ktokolwiek oceniał moją
postawę, sama wiem, ile jestem warta i dobrze wiem co i jak zrobić.
Po czym, na koniec, objęłam ją ramieniem i rzucając ostrzegawcze
spojrzenie zgromadzonym ludziom, poprowadziłam do domu.
Przepraszam – wyszeptała Zosia ściskając mnie za rękę. – Wszystko przez ten kurs asertywności, na który zapisała mnie córka…
Ach tak – zdziwiłam się. – A ja myślałam że przeszłaś kurs perfidiowności - popatrzyłam jednak na nią czule. - Ale ja też cię przepraszam, myślę, że nasza przyjaźń przetrwa.
Ach tak – zdziwiłam się. – A ja myślałam że przeszłaś kurs perfidiowności - popatrzyłam jednak na nią czule. - Ale ja też cię przepraszam, myślę, że nasza przyjaźń przetrwa.
- Przetrwa – uśmiechnęła się Zosia. - Ale proszę, żebyś mi to
jeszcze raz powiedziała, potrzebuję tego.
--------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------
Takiego mewiego słodziaka dostałam od naszej miłej blogowej komentatorki JolkiM. Myślę, że to jej alter ego. :) Całuski, Jolu! |
Aniu, świetne opowiadanie :) Pozdrawiam, miłego dnia!
OdpowiedzUsuńIrytująca baba- czy to na pewno Twoja koleżanka?
OdpowiedzUsuńpomysł dobry, chociaż my z MKM mamy inne pomysły na wieczory...
OdpowiedzUsuńżeby nie było-kończymy meble w garażu-tzn.MKM kończy, a ja przynoszę mu kawę:)
UsuńAcha! Akurat!;))
Usuńto ja napiszę pierwsza - mam taką znajomą tyle, że ona nie z powodu kursu taka jest tylko ma to we krwi!
OdpowiedzUsuńwywyższanie się i próżność - paskudne wady.
I to nadal jest Twoja znajoma? :))
Usuńa bo to jedna;)
UsuńKlarko, Ty swieta musi jestes:))
UsuńSuper pomysł na twórcze wieczory. A i opowiadanko zgrabne przy tym wyszło:)
OdpowiedzUsuńZ Twoich ust, to wielki komplement:)
UsuńAnka, z ciebie to prawdziwy Mistrz Riposty :-)
OdpowiedzUsuńMiło się czytało. To świetna zabawa na jesienne nudne wieczory.
Pozdrawiam ciepło
Aniu, fajnie Ci to wyszło! :-)) Ale nie ukrywam, ze czekam z niecierpliwością na tekścik TwójCiOnego ;-), jestem fanką jego pióra :D
OdpowiedzUsuńNo, no! Niech on się o tym dowie, to zacznie przerabiać i szlifować, a to nie maiło o to chodzić!
UsuńHe, he! Opowiadanko życiowe, humorystyczne i z morałem!
OdpowiedzUsuńZabawa fajna, ale u mnie chyba nikt nie dałby się na nią namówić, oprócz mnie - lubię takie zabawy.
Ninka.
Zapamiętam:)
UsuńMi się podoba czytało się miło a nawet bardzo:)
OdpowiedzUsuńDobre , dobre :) podobało mi się:))) Czekam Na więcej.
OdpowiedzUsuńA zabawa przednia , nie tylko dla Was ale i dla nas:)
Nie wiem czy to było na poziomie Tiny, ale czytało się świetnie ;)))
OdpowiedzUsuńKiedyś z moją przyjaciółką, w podtwawówce pisałyśmy jedno opowiadanie wspólnie, na przemian, po jednej stronie zeszytu każda. Pisałyśmy tak, żeby tej drugie było trudno potem coś wymyślić a jednocześnie żeby fabuła trzymała się kupy. To też byłą fajna zabawa. Szkoda, że ten zeszyt gdzieś zaginął, bo teraz z chęcią bym przeczytała nasze wypociny ;))
szkoda, że nie masz już tego!
UsuńFiu, fiu! Życiowa opowiastka. Już chciałem znowu spytać, kiedy TwójCiOn założy bloga literackiego (na którym jak widać oprócz recenzji mogłyby się znaleźć również Wasze opowiadania), ale przecież gdyby chciał założyć takiego bloga, to już by to dawno zrobił, prawda? :))))
OdpowiedzUsuńJego zdaniem jego styl jest NIEDOSKONAŁY. Wiem, wiem, ręce opadają i nogi! Namawiam i namawiam, ale jak na razie bez skutku:(
Usuń(dzięki temu mój blog zyskuje na wartości, he he)
:D
UsuńMożesz spróbować starego i sprawdzonego kobiecego triku z "zakazem wjazdu" w łożnicy :)
UsuńBardzo fajne opowiadanie Aniu :-))) Oj, zna się takie Zośki, niestety ;-)
OdpowiedzUsuńhahahahah, przepraszam ale rozbawiła mnie ta opowieść pod koniec;)Z początku z kolei pomyślałam z tej Zosi za przyjaciółka...ale wszytsjko jasne.
OdpowiedzUsuńI właśnie takie "asertywne" Zośki zakopuję w ogródku:)
OdpowiedzUsuńI dobrze przywalaj kamieniem, żeby nas nie dręczyły!
Usuńwyżej robię podmurówkę na cokoły:)
Usuńna których stoisz potem?
UsuńFajne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Hy, a jednak czasem wolę bez happy-endu ;)
OdpowiedzUsuńbyłoby...perfidniej :D
Mówiłam, że poziom Tiny:)
UsuńLubię czytać takie opowieści, fantastyczne zdjęcie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietne! Uwielbiam je:)
UsuńWolałabym umilać sobie wieczór,
OdpowiedzUsuńrozwiązując zadania z matmy, niż pisząc,
ale bardzo chętnie będę Was czytać;)
Konwalio, zadania z matmy! Bój się Boga!
Usuń:*
Powiem tylko - wez Ty, pisz wiecej :)
OdpowiedzUsuńa ten kurs aasertywnosci to pewnie byla jakas atrapa za pare groszy! Albo ona go nie zrozumiala.....i w sumie wyszlo na to, ze przyjaciolka jest lepsza niz jakies kursy asertywnosci :))))
Mewie dziecko na plazy - motywy sercu memu mile bardzo :) swietne zdjecie.
To Joli należą się za nie fanfary:)
Usuńjej fanfary foto, Tobie - literackie. Teraz mozecie sobie wzajemnie grac na trabach!!
Usuńświetny pomysł na wieczorne pisanie! na pewno jest dobrym ćwiczeniem dla mózgu, wyobraźni, super :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwa bajka z moralem, dobrze byloby czasem spojrzec na siebie z boku i sprawdzic, czy takiej perfidnej Zoski w srodku nie ma...a prawdziwa przyjaciolka- jak zawsze bezcenna.
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńNo to se ulżę :D Mam , taką asertywna teściową. Masakra. W związku z tym spotykam się z Nią raz, dwa razy do roku. Na BN i Wielkanoc. Więcej się nie da. Asertywna od ch****!
Świetnie przedstawiona sytuacja. :D Pozdrawiam :)
no to rzeczywiście masakra, współczuję. mam taką znajomą, ona też ma tak bez kursów :) nie znoszę baby, ale na szczęście nie muszę się z nią spotykać.
UsuńMogłybyście opowiedzieć parę, co lepszych kawałków:)
UsuńAnko, fajne opowiadanko! (znowu mnie się dziś rymuje..)
OdpowiedzUsuńtylko ten happy end mnie rozczarował ;) a mogło się dziać.. jakiś wrestling w błocie, albo co..
Kurcze, ja zawsze taka układna jestem:(
Usuńa zdjęcie.. zapachniało mi morzem. jeszcze pamiętam ten zapach, choć nie byłam od ho,ho,ho parunastu lat. i przypomniała mi się romantyczno-tragiczna historia z mojego podwórka sprzed paru tygodni z mewami w rolach głównych. opowiem innym razem, bo teraz za mało mam czasu. pozdrawiam wszystkich :)
OdpowiedzUsuńTo czekam na czas i wenę z twojej strony, bo zaintrygowałaś mnie:)
UsuńDobrze, ze prawdziwe przyjaznie jeszcze sa...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Po pierwsze fajna zabawa na długie jesienne wieczory, szkoda, ze mojego męża to raczej na to nie uda mi się namówić ... a po drugie super jest to opowiadanko :-) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fajne, ciekawe i wcale nie takie długie...
OdpowiedzUsuńswietne opowiadanie .. wow piszesz takie w 30 minut??????? czas pomyslec o napisaniu ksiazki.....
OdpowiedzUsuńA ja siedze i mysle, czy ja aby nie jestem jak ta Zoska:))) Ale jesli jestem, to na pewno nie po kursach, tylko plynie mi toto w zylach:)))
OdpowiedzUsuńBosz, trzeba se bedzie wlasna glowe odgryzc, tylko jak tego dokonac;)
Star, ja mam tak samo:))
UsuńAle jest, wyjście !!!:)
Ja odgryzę Twoja, a Ty moją:))
Żeby się tylko grupy krwi zgadzały, bo jak nie to kolejny konflikt się rozpęta :))
Magnolio, siostro:))) Znow jestes mi siostra pocieszenia;)
UsuńTy Star, to taki kurs organizujesz u siebie na blogu w każdej notce. I dobrze!
UsuńJa chętnie korzystam i niedługo będę Magnolią Bis:)
Bardzo fajne opowiadanie :-) Dobrze się czyta i jest mądre. Łatwo jest wpaść w pułapkę nowo posiadanej wiedzy czy przekonań i stać się przez to nieznośnym. No i najważniejsze, że jest happy end :-)
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńLubię wokół siebie ,odmienność' charakterów,postaw.
Nie lubię,kiedy wszystko jest pięknie miedzy ludźmi,bo jest nieprawdziwie.
wytrwałem do końca!
OdpowiedzUsuńdo pani Zosi w garsące do kuchni? i czym teraz pani to błotko odperze? przykro mnie to swierdzić, ale pani nie lubię, za wysoko pani nosi głowę... natomiast Anko pisz, to jeszcze najpepiej w kontynuacji :)
pozdrawiam
Rafał vel lipton_ER
Rafale! Jak ja Cię wynagrodzę za to wytrwanie? Pojęcia nie mam:(
Usuń:)))))
dużo rzeczy do nas wraca, ale za późno orientujemy się o tym:(
OdpowiedzUsuńMiło, ze tak spędzacie czas:) My inaczej, ale tez miło i tak jak chcemy:)
Może kiedyś opowiesz o tym, jak:)
UsuńAniu, Twoja głowa jest pełna pomysłów! W trzydzieści minut napisać takie opowiadanko...
OdpowiedzUsuńA zdjęcie - o mało nie spadłam z krzesła, gdy zobaczyłam. Potrafisz zaskoczyć. I to podwójnie. :)
Pozdrawiam Cię od Mietka i Szczękota (a właściwie od Szczękot, bo to ona), co to je mam zwyczajowo z tyłu i z przodu. :)
JolkaM
A małego raporciku o Pannie L. nie będzie?:(
Usuń(dobrze, rozumiem, że codziennie nie możesz, w końcu musisz się zajmować wnuczkiem, który jest najważniejszy;-))
Fakt, dziś to jego sprawy były w centrum: zebranie w szkole, a potem jeszcze zaległa pływalnia. Jak zgadłaś?!
UsuńRaporcik może jutro, najpóźniej w sobotę. ;)
Dobrej nocy.
JolkaM
Jolu idź już spać dziewczyno, bo noc już późna, a jutro pewnie masz znowu urwanie głowy:)
UsuńNo masz, przyganiał kocioł garnkowi. A sio!
UsuńPst! Przeczytałam, ale odpowiem już jutro. A właściwie dziś.
Buźka.
J.
:)) idę!
UsuńHm.... Mów do mnie jeszcze! Tego mi teraz trzeba!
OdpowiedzUsuńtakich opowiadanek?
Usuń:)
Po co komu takie kursy agresywności, czy nie lepiej być zawsze sobą. Dobrze, że Wasz przyjaźń nie ucierpiała.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fajne, z morałem, tylko nijak nie mogę dopatrzeć się tej tytułowej perfidii ;). Może inaczej rozumiem to słowo? Najważniejsze, że lekcja zadziałała i przyjaźń ocaleje. Nie wypada pytać, czy to na faktach? :)...
OdpowiedzUsuńMasz rację Abigail:) Nijak nie mogłam wymyślić nic na temat, ale zauważyłaś to jako pierwsza:P
Usuń;)
UsuńGenialne, po prostu genialne.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać opowiadania TwójCiJego :D
Opowiadanko świetne. Proszę o więcej. Ciekawe co tam nawymyślał TwójCiOn ;>
OdpowiedzUsuńJednak Twój dobry charakter wygrał i z perfidii nici. Ja bym zakończyła opowiadanie na zdanku o ocenie postawy moralnej, a Zosienkę zostawiła w kałuży. Byłoby wrednie, ale tytuł by się zgadzał.
OdpowiedzUsuńEch, czemu tak nie zrobiłam????
Usuńczytając miałam ochotę udusić tą babę... raczej nie nazwałaby jej przyjaciółką i po takim zachowaniu odeszłaby mi ochota na wspólny spacer... doczytawszy jednak do końca wpadłam w zachwyt! zazdroszczę umiejętności takiej riposty! Nigdy bym nie umiała tak się zachować w realu. A co do samego opowiadania - podziwiam zdolności twórcze - serio! Tak sobie usiąść i wymyślić takie zgrabne opowiadanie?! Brawo!
OdpowiedzUsuńJejku, Zolinko, czuję się zawstydzona tyloma pochwałami:) Dziękuję:)
UsuńBoskie opowiadanko!
OdpowiedzUsuńI to niby w pół godziny napisane??!
Podziwiam wenę twórczą!
Pani Aniu, właśnie odkryłam tę stronę, będę zaglądała, to wspaniały wypoczynek i pociecha,
OdpowiedzUsuńdziękuję, proszę pisać dalej ("Pani" to przez szacunek dla Twórcy, a nie ze wzlędu na (ujawniony) wiek :-))
pozdrawiam, JolaTy