Cynia przyjechała w niedzielę po południu. Skorzystałam z Blablacara, a koszt przejazdu pokrył Zooplus - dzięki Waszym zakupom (wielkie dzięki!). Bardzo miły chłopak, kochający zwierzęta, zgodził się przywieźć suczkę z Cieszyna do Wrocławia. Przez cały czas, jaki minął od naszego powrotu z urlopu nad morzem, myślałam o niej i choć nie jest teraz dobry czas z wielu powodów, czułam, że muszę jej pomóc. Czemu? Tego się nie dojdzie ze swoim nadwrażliwym sercem. Uparło się i koniec, wbrew rozsądkowi, wbrew wszystkim argumentom.
Odbieramy ją ze stacji benzynowej na Krzykach, a tam... |
W każdym razie Cynia przyjechała i jest. Gdy odebraliśmy ją z zanieczyszczonej klatki, sunia była jak zamurowana. Taki pomnik psa z trzęsącymi się nóżkami. Przykulona pozycja, zapłakane nieprzytomne oczy i tylko wielkie jak u nietoperza uszy stały na baczność. Są za duże, by się skulić - powiedziała Kasia, która widziała wtedy Cynię. Takie nietoperki są najpiękniejsze! - dodała.
Nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać po suni. Miałam trochę sprzecznych informacji; a to, że kłapie zębami, a to, że szczeka i nie daje do siebie podejść, a to, że wręcz przeciwnie jest łagodna. Postępowałam więc na początku bardzo ostrożnie. Cynię ulokowałam w osobnym pomieszczeniu, spokojnie do niej przemawiałam, no i po chwili po prostu zaczęłam ją głaskać. Nic się nie działo! I nadal się nie dzieje. To łagodna, okropnie, przeraźliwie przestraszona piesina. Przez cztery lata mieszkała w zimnym boksie, w schronisku, w kojcu wraz z innymi pieskami. Na jej nosku i zjawiskowych uszach widać blizny. Musiała sobie jakoś radzić w zmieniającym się stadzie psów.
Jest taka smutna! Serce pęka, że nawet najczulsze słowa nie są w stanie poruszyć jej ogonka.
Mamy jednak sukcesy. Udało mi się założyć jej obrożę uspokajającą. Udało mi się założyć jej szelki i wyjść z nią, a raczej wyciągnąć ją do ogrodu. Była sztywna ze strachu. Nie chciała zrobić kroku, a ja jej nie zmuszałam, postałyśmy trochę pod niebem, na trawce. Noc spędziła na swoim kocyku, zjadła, napiła się. Nie było źle!
Niedziela wieczorem:
Rano poszłyśmy (wyciągnęłyśmy się) do ogrodu, ale sunia nie załatwiła swoich potrzeb, wzięłam więc wolne w pracy i około południa wyszłam z nią znowu. Tym razem pełen sukces! W pomieszczeniu, w którym tymczasowo mieszka, zachowała czystość, kochana.
Kiedy zobaczyłam tę młodą psinkę w ogrodzie, jak stała niepewna, drżąc jak osika, bojąc się rozejrzeć, z wyglądem staruszki i jakby niosła na sobie smutku za miliony... popłakałam się nad jej losem. A ile takich! My, ludzie, jesteśmy beznadziejnym, nieudanym produktem. Dopóki cierpi przez nas choć jedno stworzenie, nie zasługujemy na istnienie.
Cynia jeszcze nie poznała dziewczyn - Fiki i Miki; chcę robić wszystko pomału, spokojnie. To ważne i dla niej, i dla naszych zwierząt, ale na szczęście, na razie honory domowego terapeuty przejął nasz czarny rodzynek! Hokus pojawił się w ogrodzie, dał buziaka w nos Cyni na powitanie, a potem kręcił się koło nas, pilnował, zaglądał; co za kot! Jakie te moje zwierzaki są cudowne! :)
Poniedziałek:
Oczywiście Cynia jest u mnie tylko tymczasem. Nie wiem, czemu akurat ją wybrałam, ale może i tym razem kryje się za tym jakaś magiczna historia, wzorem tej z Czekofredem? Bardzo tego pragnę, liczę na to, bo inaczej MCO mnie... wydziedziczy - jak nic!
Suczka jest średniego wzrostu. Waży ok. 10-12 kilo, ma młode zęby, więc wierzę schronisku, że ma ok. 4 lat. Sterylizacja już za nią. Wszystkiego trzeba ją nauczyć, ale wiecie co? Pewien aspekt jest rokujący. Ona lubi dotyk! To wspaniałe. Już umie to delikatnie pokazać. Gdy głaskałam ją po bokach, po brzuszku, odprężała się trochę, gdy przestawałam, łypała na mnie oczkiem i przysuwała do moich nóg.
Będę robić z nią jak z Miką - masaż całego ciała, który działa odprężająco, relaksująco, buduje zaufanie.
Mam nadzieję, że znajdą się jacyś ludzie z sercem, z cierpliwością i dobrymi chęciami, którzy właśnie marzą o Cyni. Trzeba się pomęczyć, trzeba włożyć pracę, ale już wiem, że i tego psa da się uśmiechnąć! Ona przez dobę zrobiła postępy! Mądra psinka. Nie wiem, co ta sunia ma w sobie, ale mnie wzrusza do łez. Zobaczyć ją hasającą po łące... Marzenie!
Niedługo przygotuję ogłoszenie i uaktywnię wydarzenie, więc tego posta jeszcze NIE udostępniajcie.
Miłego!
Godz. 22:20.
Dziękuję za dobre słowa. Przesadzacie, ale cóż, tak już z wami jest. :)
Na dobranoc kilka zdjęć z dzisiaj. Cynia naprawdę dobrze sobie radzi jak na drugi dzień.
Zapach kusi, ale zrobić krok strach! |
W różowym jest jej do twarzy. |
Mamy już swój rytuał. Cynia leży na poduszce, ja siedzę na schodach na drugiej, czeszę ją, miziam, drapię, a ona to bardzo się odpręża. |
Po kółku wokół ogrodu to punkt obowiązkowy. :) |
Ostatni wieczorny spacer, już poza ogrodem! |
Nasz koci gospodarz pilnuje. |
jakie ona ma oczęta:))) Gosiu jak ja myślę ile zwierzaczków cierpi to taka złość mnie bierze na człowieków:((((
OdpowiedzUsuńDzięki takim ludziom jak Ty i Twój mąż - świat jest piękniejszy a słowo człowieczeństwo nabiera właściwego brzmienia.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to tylko czekałam, kiedy sunia znajdzie się u Ciebie; czułam, że - wcześniej czy później - trafi ZMD (na tymczas oczywiście), bo będziesz chciała jej pomóc. Oby wspaniały dom dla Cyni znalazł się jak najszybciej:)
OdpowiedzUsuńGosiu, ona mi rozdziera serce po prostu. Tak bardzo chciałam tę psinkę przytulić. Może źle się do tego zabrałam, nie wiem :-(( Na razie sprawa psa u nas w domu odłożona na niewiemkiedy :-(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już jakiś super człowiek na nią czeka. Na pewno czeka, skupiasz dobrych wokół siebie :-)
Jesteś wielka. Po prostu!
OdpowiedzUsuńPoryczalam sie, a przeciez wiem jak jest bo z Ginterem tez nie bylo latwo.....Sunia jest sliczna, na pewno ktos sie w niej zakocha:):)
OdpowiedzUsuńWzruszenie od rana. Te smutne oczy...Dasz radę, mocno w to wierzę, bo masz wyjątkowy talent do "uśmiechania" zwierzaków.
OdpowiedzUsuńTe smutne oczęta i ten ogon podkulony mówią wszystko o nas ludziach :(
OdpowiedzUsuńGosiu, wiem to, że uda Ci się znów znaleźć dobry dom dla Cynii, Tobie zawsze się udaje ♥
Co za bidulka :((( myślałam, że to starowinka!
OdpowiedzUsuńGosiu, masz wielkie serce :*
Nie wszyscy muszą pomagać, ale wystarczyłoby żeby wszyscy nie krzywdzili...
znowu cud wiadomości od rana,znowu oczy w mokrym miejscu.Żałuję ,że nie mogę już mieć więcej zwierzaków-Cynia jest cudna.krystyna z gdanska
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, Gosiu, serdeczne dzięki. Pomimo, że angażowałam wiele osób w próbę ratowania suni, niestety nie udało mi się. Jesteś niezwykłą osobą. I patrząc na stan pieska, wiem, że nie każdy potrafiłby wyzwolić go z tego przerażającego smutku. Tutaj potrzeba doświadczenia i naprawdę dobrych warunków. Wielki szacunek, Gosiu. Kamień z serca, a że sunia znajdzie dom, to pewne. Dziękuję Ci jeszcze raz za wszystko, co robisz :-)
OdpowiedzUsuńEch.... Piękne to i budujące... Masz rację, że ludzie to dziwne stworzenia :(... Sunia wzrusza...
OdpowiedzUsuńmokre oczy mam i zacisnięte serce
OdpowiedzUsuńCo ma się nie udać ;) Oczywiście, że się uda psineczkę z dołka wyprowadzić. Ona jeszcze do końca nie wierzy w swój dobry los, ale jakieś przebłyski nadziei w oczkach są.
OdpowiedzUsuńA Hokusik - kochany koteniek :)) Bardzo dojrzał chłopak :))
Wzruszona , dobrze że JESTES dobry człowieku !! Sciskam i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńGosiu, wiem że się powtarzam ale ... Jesteś Wspaniała i już :)
OdpowiedzUsuńCóż tu dodać, pomnik bym Gosiance i Jejcionemu wystawiła!
UsuńGalia Anonimia
Galio :-*
UsuńRyczę jak bóbr, ale to żadna nowość...
OdpowiedzUsuńU Ciebie Cynieczka rozkwitnie i to już za chwilę, jestem o nią spokojna.
Tabliczka "uwaga pies" super, tylko nie bardzo rozumiem. Akurat tam pieski przechodzą przez ulicę? Na stacjach benzynowych często są porzucane, fakt, ale żeby aż tak?
Hana... :))
UsuńUwaga piesi! Tylko jakiś dowcipniś zamazał "i". :)
Oszszsz kurna, a ja gupia, wsiowa baba myślałam, że coś drgło! Takam na pieskach zafiksowana! Kompletnie nie skumałam. Myślisz, że nadal mogę jeździć samochodem?
UsuńOmatkozcórko, taka kompremitacja!
UsuńHana, uśmiałam się do łez i aż Panu Wu wszystko odczytałam, a on "ale równa babka" ;))
UsuńAha i pytam się go co można odczytać z tej tabliczki, on, że piesi, co jeszcze? Pytam. Piersi! ;)
UsuńAlucha, ale obciach! Powiedz Panu Wu, że ja nie zawsze tak słabo kumam:)
UsuńTylko za kierownicą.
;))
UsuńHana, ja dopiero zaczynam ogarniać kierownicę, taka jestem w tyle ;)
Popłakałam się. Życzę a może inaczej - chcę, dla malutkiej dobrego domu, mądrych i kochających ludzi, wierzę że tacy są.
OdpowiedzUsuńczułam, że tak będzie :) ale oczy i tak zwilgotniały! (elaja)
OdpowiedzUsuńBiedna, śliczna, przerażona psina. I te smutne oczy. Ale wierzę, że już niedługo ta mordka będzie się radośnie uśmiechała. Za tyle lat spędzonych w schronie należy się Cyni cudowny, kochający dom. A Ty, Gosiu, masz OGROMNE serducho. Jesteś naprawdę wspaniałą osobą.
OdpowiedzUsuńNo jakiś antyperspirant do oczów by się przydał bo strasznie mi się spociły. I nadal pocą jak patrzę na to nieszczęście,które jeszcze nie wie ile ma szczęścia i że już teraz będzie dobrze. A Hokus jest boski. Ucałuj go szczególnie ode mnie i będę się modlić za tę psineczkę.
OdpowiedzUsuńCzułam, że tak będzie :)
OdpowiedzUsuńCynia Perełka bo taka podobna trafiła do Perełki Gosi
OdpowiedzUsuńO Boziulu.... ogonek podwinięty, przerażone oczka ... masz rację Gosiu, dopóki choć jedno stworzenie przez nas cierpi ....
OdpowiedzUsuńKochana psinka, taka przerazona :(. Pod Twoja opieka na pewno rozkwitnie :). Btw, na pierwszym zdjeciu wyglada jak lisek :). (Leciwa)
OdpowiedzUsuńGoska, Ty zywcem do nieba pojdziesz! Chociaz... raczej za Teczowy Most niz do nieba, tam bedzie na pewno fajniej. :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńJak sobie pomyślę, że ta psinka ma spokój, ciszę, cieplutkie posłanko tylko dla sibie, jedzonko i rękę do głaskania, to mi się robi tak dobrze na sercu. Już żaden pazurek jej uszek nie zadrapie. Kochana, mała sunieczka. I w dodatku już lubi głaskanie i łypie oczkiem i się troszkę przybliża .... Sto razy już czytałam ten post. I będę czytać, aż do nowej wiadomości. Jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńZaglądnij za pół godziny. Dodam niwe zdjęcia. :)))
UsuńGosiu, coraz bardziej i bardziej kocham Ciebie i TwójCiOnego :) O Cynię jestem spokojna - u Ciebie odtaje i rozkwitnie, a potem ktoś się w niej zakocha z wzajemnością. To pewne, jak dwa razy dwa równa się cztery.
OdpowiedzUsuńCynia uratowana! Dzięki Wam, Gosianko i TCO :)* Ja też Was kocham :*
OdpowiedzUsuńGosia - ona u Ciebie rozwinie skrzydla...pardon - uszy :))). Masz dobra reke przeciez. :) wcale sie o to nie martwie.
OdpowiedzUsuńOpakowana, ona Ci Twoja! Tak jakoś czuję.
OdpowiedzUsuńHana, byłoby to wspaniałe, ale Gosia musi mieć miejsce na ratowanie następnych merdaczy ogonkami:).Który to już z kolei piesek? Ileż psiego szczęścia przewinęło się za Jej drzwiami. Wydaje mi się, że Gosia jeszcze niejednemu piesu pomoże:):) Ale co prawda, to prawda:)
UsuńGanno, Hana pisze o Opakowanej (czyli Krysi), nie o mnie! Poza tym to przecież dopiero czwarty piesek tymczasowy ZMD. Absolutnie mnie przeceniasz. Dodatkowo nie zamierzam tego kontynuować. Podoba mi się bardzo pomaganie psom, ale muszę też brać pod uwagę życie swojej rodziny, które i tak jest podporządkowane zwierzakom, a, aby to nie było wszystko.
Usuńno przestan, no, Hana. z tym ruchomym trybem zycia to sie zwyczajnie nie da...jak zyla Sally, to mniej jezdzilimy, a psina szla do psiego hotelu...nienawidziala tego a nam rosl kartofel w gardle a lzy w oczach. za kazdym razem. Musimy latac iles tam razy do roku, bo nas zdegraduja i bedziemy placic za bagaz, bedziemy na koncu kolejki i takie tam logistyczne rzeczy, a takiej cudnej Cynii ani bym nie mogla zostawic (Sal nie byla po przejsciach!) ani wiezc ze soba, bo samoloty sa srednie do przewozu pieskow w sumie. a wpadla mi w oko od razu...m.in. przez te uszy :) i naprawde zaluje, ze nie mieszkam w jednym miejscu ...naprawde w takich chwilach tak mysle :( No i zrobilo mi sie zle na duszy :((((
UsuńO matko jedyna, herbaty w kubku mi orzybyło od wylewanych ze szczęścia łez. Poducha tylko dla suni, zapach wolności, zapach dobrego świata i dobrych ludzi. W jej oczach kryje się smutek aż do samego dna jej serduszka, smutek czterech lat w kazamatach. On powoli będzie ustępował, pojawią sie iskierki miłości, wierności, radości. Cholernie Ci, Gosiu, zazdroszczę, że możesz ratować naszych braci mniejszych. Stale Ci będę za to dziękowała. Na razie tyle, ale dojrzewam i uczę się od Ciebie. Może kiedyś też będzie mi dane ...Przytulam sunię.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za dobre słowa, ale weź pod uwagę, że ja działam na małą skalę i te wszystkie pochwały są mocno na wyrost. Nie czuję się tak ważna, a nawet nie lubię tych pochwał. Lubię, gdy się cieszcie ze mną z postępów zwierzaków, gdy mnie wspieracie w dobrych i złych chwilach. Powtórzę: tego przesadnego chwalenia mnie nie lubię.
UsuńDziękuję za uwagę i gorąco pozdrawiam :)
halo, prosze sznownej Pani - niech Pani wezmie pod uwage nasze uczucia i jak my to widzimy, a nam rowno, jak w zsynchronizowanym nurkowaniu czy jak tam, szczena opada na temat tego, co i jak robisz. I JUZ! wrecz chcialabym byc psem pod Twoja opieka (nie musialabym prasowac...)
UsuńMasz rację, Gosiu, muszę okiełznać emocje, które u mnie zawsze nadmiernie występują, gdy mowa o takich sytuacjach. Zdecydowanie pozwoliłam sobie na zbyt wiele. Nie chciałam Cię wkurzyć. Już więcej nie będę. Również serdecznie dziękuję za uwagę i gorąco pozdrawiam. Ja aż się poparzyłam od tych pozdrowień:):) gorących:):) i trochę boli.
OdpowiedzUsuń" My, ludzie, jesteśmy beznadziejnym, nieudanym produktem. Dopóki cierpi przez nas choć jedno stworzenie, nie zasługujemy na istnienie. "
OdpowiedzUsuńdokładnie!
to powinno wisiec na plakacie na kazdym przystanku i słupie, na kazdym!!!
zeby kazdy to widzial idac do prcy / sklepu itd