Gosianko, ja też właśnie adoptowałam kotka... Z Cypru. Przyjechałam tu na wypoczynek i trafił mnie grom z jasnego nieba. Zapewne jak w przypadku Ciebie, gdy zobaczyłaś Fikunię. Sama wiesz, wtedy nie liczy się nic. No więc Cypr słynie z tego, że jest generalnie kocią wyspą. I przychodził sobie taki bezdomny kiciuś, wskakiwał na kolanka, zasypiał, nie był nachalny - choć głodny, nie żebrał o jedzenie. Zakochałam się bez pamięci. Znalazłam weterynarza, który się nim zajął i pozwoli mieszkać u siebie przez 3 tygodnie, znalazłam też firmę - fundację, która zajmuje się eksportem zwierząt. Kotek przyleci do mnie 7 grudnia po kwarantannie związanej ze szczepieniem przeciw wściekliźnie. Płacę za weterynarza na wyspie (ogólnie kici zdrowe, grzybicę na nosku trzeba wyleczyć), płacę za jego noclegi u weta, płacę za jego bilet lotniczy (!), ale wiem, że to jest właśnie TEN kotek... I Tobie, Gosianko, życzę samych takich zwariowanych, szaleńczo zakochanych ludzi chcących adoptować kotki, którymi się opiekujesz.
Oto kotek, który rzucił czar na Anię - jak grom z jasnego nieba!
O tym wszystkim napisałam wtedy na fejsie i ogromnie się wszyscy cieszyliśmy. No i w końcu nadszedł ten wyczekany dzień i cypryjski kot przyleciał do Polski! Można? Można!
Gosianko, kotek doleciał w sobotę do Polski. Cały i zdrowy, nieco wystraszony.
Po odebraniu z cargo i rozbrojeniu transporterka z plastikowych opasek natychmiast wylądował w moich ramionach i na kolanach syna.
Przez całą podróż samochodem z Warszawy namiętnie ugniatał kocyk, który dostał na drogę od Krissy.
Ponieważ brak mi warunków, by odizolować koty, znając spokój mojego rezydenta Stefana, postanowiłam zapoznać koty bezpośrednio, od razu. I byłam wielce zaskoczona, bo Stefan przyjął nowego domownika nad wyraz gościnnie i spokojnie. Nie warknął, nie syknął ani razu. Obchodził go jedynie i obwąchiwal z ciekawością. Mały jedynie nieco się spinał, bo jednak Stefan waży 6.5 kg i jest duuuużym kocurkiem.
W niedzielę po południu można było zaobserwować już takie obrazki:
Wprawdzie Stefan jest jeszcze nieco zestresowany i zazdrosny, ale mały bardzo otwarcie i przyjaźnie zaprasza go do wspólnej zabawy. Mam nadzieję, że wkrótce będą bawić się i szaleć po mieszkaniu.
Mały na imię ma Dionizos, dla przyjaciół - Dyzio.
Niespożyty wulkan energii i nieprzeciętny pieszczoch. Mizianki obowiązkowe kilka razy dziennie.
Odwzajemnia się, robiąc niesamowicie profesjonalny masaż. ;)
Zdobył natychmiast serca całej rodziny i przyjaciół.
Już nigdy nie będzie nieszczęśliwy, głodny i nie będzie spał pod chmurką.
Bawi się wszystkim. Dosłownie wszystkim. Zabawkami, którymi wzgardziły moje koty (piszę koty, bo czasem na weekendy przyjeżdża mój syn z jego tajskim kocurkiem) - myszki, piłki, szczurki, wędki, którymi potrafi bawić się sam. Widok przekomiczny.
To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, by ściągnąć go tutaj. :D
Tak Dyziulek wygląda po zabawie:
Kocurek przyjechał zaszczepiony, odpchlony, odrobaczony, przetestowany na FIV, FELV i wszystko, co tylko możliwe. Kończy leczenie grzybicy. Podaję mu tabletki. Wiele rzeczy kochana pani weterynarz z Larnaki Anthi zrobiła na swój koszt (grzybek, odpchlanie, odrobaczanie).
Zaopiekowała się nim przez trzy tygodnie. Później, w ostatni dzień, po Dyzia przyjechała cudowna Krissy z firmy Easypet Exports. Wzięła go do domu, zrobiła zdjęcia, poprzytulała, wypieściła i o 23. odwiozła na lotnisko, zajmując się przy tym wszelkimi formalnościami. Wysłała też do mnie list w imieniu Dyzia ze zdjęciami 😄 zaczynający się słowami: Hello, Mummy. ❤️
Teraz czeka mnie już chyba tylko leczenie dziąsełek, które nie wyglądają za ciekawie jak na półrocznego kociaka. Pojadę z nim do kociego stomatologa do Warszawy. Bo wydaje mi się, że nasz wet nie bardzo wie, co ma z tym fantem zrobić.
Ale już jesteśmy razem i szczęśliwi wszyscy, bo to kot...ewenement. :D
Pozdrawiam, Gosianko, Ciebie, wszystkich Twoich bliskich i czytelniczki.
Dziękuję za miłe słowa i kibicowanie mojej decyzji. :)
Ania
Aniu, co ja mam napisać, żeby to skomentować? Po prostu dziękuję Ci za tę historię! Dyzio jest cudownym kotem i jestem pewna, że wynagrodzi Ci Twoje wielkie serce stokrotnie!
Uśmiechamy się wszyscy do Was!
Co za masażysta! Co za przylepa! Cudo!
OdpowiedzUsuńBardzo pokrzepiająca historia na ponury grudniowy poranek. Dionizos jest ślicznym kotkiem, Zachwycił mnie też Stefan, piękny.
OdpowiedzUsuńNiech się chowają zdrowo.
Wspaniała historia. I to zdjęcie kotów razem - coś niesamowitego 😊 Wszystkiego dobrego Dyziu!
OdpowiedzUsuńDziękujemy Wam wszystkim za miłe słowa. Dyzio juz oddaje całe swoje serduszko wszystkim wokół.
OdpowiedzUsuńOgromną przyjemnością jest tez to, ze ten kot wogole nie wybrzydza przy jedzeniu. Smakuje mu dosłownie wszystko. Muszę go izolować jak przy misce jest Stefan, bo mały pcha mu pyszczek do miski a duży sie obraza i wcale nie chce pozniej jeść :) Dyzio zjada swoją porcję i kończy jedzenie po Stefanie. Staram sie juz teraz racjonować mu saszetki, do suchej karmy zaś ma dostęp cały czas i rownież to znika w mgnieniu oka. Jakbym pozwoliła mu tak jesc i jesc bez umiaru to chyba by pękł. No i te dziąsła. Nieciekawie to wygląda. W przyszłym tygodniu pojedziemy do stomatologa do Warszawy i zobaczymy co nam powie.
Dyzio pracuje jako masażysta kilka razy dziennie. A wieczorne i poranne mizianki sa jego punktem obowiązkowym.
To niesamowicie miła odmiana biorąc pod uwagę, ze Stefan od zawsze jest raczej niedotykalski. A na kolana zdarzyło mu sie wejść kilka razy w ciagu roku.
Nie wiem czy da sie tu wstawić link do drugiego filmiku miziankowego ale próbuje :)
http://youtu.be/ibOL_grCU30
Dziękuje Wam wszystkim za miłe słowa. Bo szczerze powiedziawszy na poczatku miałam małe wyrzuty sumienia, ze u nas jest tyle kocich nieszczęść a ja ciągnę do domu bezdomniaczka z Cypru akurat.
Ale...serce nie sługa :)
Pozdrawiamy ciepło
Ania & Dyzio & Stefcio
Udało mi się dodać filmik do posta.
UsuńAniu, niektórzy nic nie robią właśnie dlatego, że jest tak dużo kocich nieszczęść. Uważam, że jedyne co można to kropla po kropli, gasić ten pożar i robić to co się da.
Mam fajną bajkę jako motto w Pokoju Przemian. :)
Dyzio jest CUDOWNY!
Na obu filmikach MIŁOŚĆ w najczystszej postaci :))
UsuńPani Anno, pozwolę sobie wysnuć wniosek, że tak bywa (jedzenie, mizianie, zabawki) z kotem, który pojawia się jako drugi. U nas niedawno adoptowana Shila wymiata z miseczek własne jedzenie, a później bierze się za porcję Ozzy'ego. Na kolanka pcha się do wszystkich, masuje i mruczy namiętnie, a Ozzy zawsze na dystans w tych sprawach.
UsuńPanią podziwiam za determinację, a kotom zasyłam mizianie za uszkami :))
Dziękuje Gosianko :)
UsuńPani Joanno, śledziłam historie Shili...tak, widocznie tak zachowują sie świeżo adoptowane kicie :)
Teraz pozostaje tylko wyleczyć Stefana z permanentnego focha trwającego od piątku.
Jest na nas wszystkich śmiertelnie obrażony.
Przepiękna historia z happy endem dla Dyzia :)
OdpowiedzUsuńBądź zdrowy i szczęśliwy cypryjski koteczku bo jesteś już w swoim własnym domku i masz kochaną Anię i Stefana na własność :-****
Miłość nie wybiera i fakt że zadałaś sobie tyle fatygi, żeby to wszystko zorganizować i opłacić najlepiej świadczy o tym jak silna była ta strzała amora kociego. Piękna historia i bardzo się cieszę, że szczęśliwie się układa. Życzę szybkiej diagnozy i wyleczenia dziąseł. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniała i wzruszająca historia! Zdrowia dla Dyzia!
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo dziękuję, że podzieliłaś się z nami piękną i budującą historią Dyzia. szczególnie, że odczarowałaś nią pewne nieprzemyślane, lecz, niestety, głośno wykrzyczane opinie na temat adopcji równie uroczego kotka w podobnym stanie zdrowia. a że Dionizos jest właśnie tym JEDYNYM, to, jak widać, nawet Stefan nie ma wątpliwości :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego!
Ania może służyć za wzór rozsądku, konsekwencji i właściwego postępowania, mimo, że na początku i potem kierowała się sercem.
UsuńPomyśleć, że ludzie pozbywają się kota z powodu przeprowadzki na inną ulicę, a ona zrobiła tak wiele, aby tego biedaka ściągnąć do Polski.
Jestem pod wrażeniem.
Zaczerwienilam sie teraz :)
UsuńDobra opowieść; takich nam trzeba :) I choć sama jestem zdania, że u nas też jest przecież mnóstwo kocich nieszczęść, to jednak, jakby nie liczyć, będzie na świecie o jedno kocie nieszczęście mniej :))) A koty piękne oba :)
OdpowiedzUsuńNo to się popłakałam... :). Piękna historia! Piękny człowiek i piękny kot :D. A nawet dwa koty. A nawet więcej człowieków :)...! Gratuluję. I dziękuję za podzielenie się.
OdpowiedzUsuńJaka piękna historia! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńZawsze tu ku pokrzepieniu serca wchodzę rano ;)
Stefan jest niesamowity :)) A Dyzio musi się teraz polskiego nauczyć ;)) Super historia♥
OdpowiedzUsuńOrozyme - Oral Hygiene Gel. Na usuwanie kamienia z kocich ząbków.
OdpowiedzUsuńŻel do higieny jamy ustnej Logic Orozyme zawiera opatentowaną formułę pięciu enzymów oddziałujących na obecność osadu oraz kamienia nazębnego ...
https://animalia.pl/orozyme-zel-do-pielegnacji-jamy-ustnej-dla-psow-i-kotow-70g/szczegoly/15936/
Na kocim forum czytałam co ludzie mają na ten temat do powiedzenia. Wszyscy chwalą a ja stosuję czasem bo to młode kocie nasze jeszcze.
A kot z Cypru jest cudowny po prostu cudowny i sam wybrał i znalazł i MA. :)
Piękna historia i kobieta z piękną duszą. Co tam kobieta, cała rodzina super. Zmieniony świat dla jednej potrzebującej istoty - to bardzo dużo. Moje dzieci we wrześniu były na Cyprze i właśnie o kotach odpowiadały najwięcej. Przez co postanowiłam oszczędzać jak się da i pojechać. Teraz nie wiem czy ryzykować wyjazd :-D
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego nie pojadę na Cypr. :)
UsuńZ tego wynika, że koty to najlepszy cypryjski towar eksportowy ;)
UsuńMuszę być twarda, bo nie tylko na Cyprze kotow całe mnóstwo. Na Lanzarote rownież. A tam bywam często i regularnie ;)
UsuńI tak o to powstało pierwsze TPPC (Towarzystwo Przyjaźni Polsko Cypryjskiej)
OdpowiedzUsuńObydwa koty przepiękne :)
Piękna historia i przepiękne koty!:)
OdpowiedzUsuńCzyta się tę historię jak bajkę, tyle fajnych ludzi, tyle dobrej energii. No i te koty przecudnej urody! Stefan wspaniale się zachował a Dyzio do schrupania :)
OdpowiedzUsuńZalało mi oczy... i pokrzepiło serducho
OdpowiedzUsuńKoty śliczne, historia niezwykła :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze sie juz troche nauczyl mowic po polsku :-)
OdpowiedzUsuńSliczny kicius, fajnie ze znalazl taka mame.
Na pocieszenie powiem ze jestem pewna ze Dyzio wkrotce przestanie tak wszystko palaszowac, uspokoi sie tez nieco zapewne z zabawkami. To na razie dla niego wszystko nowosc, a tym wymiataniem z miski prawdopodobnie stara sie zapewnic sobie pozycje w stadzie. No i to tez dowod ze kiedys byl glodny.
Trzymam kciuki za dziaselka. Byc moze lepsza karma i witaminki pomoga.
No nareszcie jest o Dyziu. Bałam się pytać, ale myślałam o nim ze strachem jak zniósł tą podróż. Niesamowity koteczek. On wyraźnie wszystko rozumie i jest szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńMa cudowną mamę i przepięknego braciszka.
Historia jak z bajki.
Wspaniale jest czytać takie historie.:)
OdpowiedzUsuńNiech się Dyzio zdrowo chowa!
Niezwykła historia! Koty cudowne, ale na największe uznanie zasługuje pani Anna!!!
OdpowiedzUsuńŚliczna historia! Rozbroiła mnie wstrzęmięźliwa reakcja pięknego Stefana na przybycie kumpla... No właśnie, zupełnie nie rozumiem, dlaczego rudzielec nie ma na imię... Cyprian. Taki rym, byłby taki rym!
OdpowiedzUsuńAniu, pogłaski i pozdrówka - mimo wszystko! ;)
Idę oglądać filmiki, które sobie zostawiłam na deser.
He, he, takie trochę perwersyjne te mizianki poranne. ;) Dyziek wymiata. A raczej... ugniata - rym być musi, jak nie tam, to tu. :D
Usuńcóż,miłość nie zna granic:)
OdpowiedzUsuńpiękna opowieść,wzruszyłam się,dziekuję
Ewa
To kot znalazl sobie Anie, a nie odwrotnie. :)))
OdpowiedzUsuńPrzecudowna historia, a zdjecia wtulonego malego w tyleczek duzego rozwalilo mnie totalnie:):):)Dyzio piekny:):)
OdpowiedzUsuńi takie historie podnosza na duchu...a jeszcze dzis dostalam paczuszke z pieknie pachnacymi i malymi dzielami sztuki-mydelkami...jeszcze raz bardzo,bardzo dziekuje...
OdpowiedzUsuńPiękna historia, piękny kot i w ogóle... :)
OdpowiedzUsuńNa Cypr też nie pojadę. Mam 6. I serce miękkie. Dlatego nawet tymczasowo nie biorę, bo wiem, że pęknę i nie oddam. Dlatego podziwiam i zostawiam taką działalność innym - wspieram na bazarkach itd jak mogę. :)
Teraz to ja sie wzruszyłam czytając komentarze. Bardzo Wam wszystkim za nie serdecznie dziękuje.
OdpowiedzUsuńcudna historia i przepiękne koty, że o ich "personelu" nie wspomnę :)
OdpowiedzUsuńCudowna historia, to dopiero Odyseja ;) cudowni Ludzie i Koty. Co do dziąseł, specjalista konieczny. Widzę że coraz więcej kotów ma ten problem. Odnośnie ilości kociej biedy, wszędzie jej pełno. Moi zdystansowani znajomi i część rodziny mówią mi "przecież nie uratujesz wszystkich" a ja na to 'wszystkich nie, ale wszystkie które staną na mojej drodze" , na różne sposoby można pomóc.
OdpowiedzUsuńNie mogę się nasycić tą historią, pamiętam ją, ale ten ciąg dalszy! Zaczęłam od niej dzień i na niej skończę. Dyzio jest cudem. Nie spotkałam dotąd kota, który tak bardzo lgnie do człowieka. I upomina się o mizianie! Marzenie:)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dziąsła, dowiedziałam się ostatnio, że koty często mają to samo, co moja kicia na ogonie właśnie w pyszczku. Polecam dermatologa cudowną i fachową p. Dr. Karaś-Tęczę - Dermawet (https://www.facebook.com/Dermawet/)
OdpowiedzUsuńA historia sprawia, że serce rośnie. Też poznałam podobnego kociaka podczas tych wakacji w Bułgarii :), na szczęście tamten znalazł dom na miejscu. :)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się... Aniu, jesteś niesamowita! A Dyzio jest piękny, cudny, uśmiechnięty... ach ach ach!
OdpowiedzUsuńWłaśnie niedawno zastanawiałam się, co się dzieje z tym kotkiem, a tu taka wspaniała nowina! :) Pozdrawiam serdecznie ze słonecznego Cypru! :)
OdpowiedzUsuńCzyżbyś go znała, Mario?
UsuńPozdrawiam z Wrocławia. :)
Gosianko...nie osobiście. Maria była pierwszą osobą, którą znalazłam w sieci i jako rezydentke tej pięknej wyspy zasypalam pytaniami na temat możliwości ściągnięcia Dyzia do Polski. Obdzwoniła rodzinę i znajomych, podpowiedziała mi hotel dla zwierzaków, dała kontakt do weterynarza kompleksowo zajmującego sie taką opieką. Skorzystałam wprawdzie z innych - wynalezionych w necie firm ale tylko i wyłącznie ze względu na odległość jaka dzieli Limassol od Larnaki. Uznałam, ze bedzie taniej i wygodniej jeśli Dyziek znajdzie opiekę bliżej lotniska :)
UsuńDziękuje Mario za pomoc raz jeszcze :)