Dziś pytanie-zagadnienie: kupujecie małego rasowego kotka, w domu jest dziecko, które okazuje się alergikiem i ląduje w szpitalu. Co robicie - poza otoczeniem opieką dziecka oczywiście?
- próbujecie zwrócić kotka do miejsca, w którym został kupiony
- szukacie mu nowego, odpowiedzialnego domu
- wyrzucacie go za drzwi
- a może, jak w przypadku, który zaraz opiszę, wywozicie go np. do stajni, gdzie jest puszczony sam sobie wśród innych zwierząt?
Nie wyobrażam sobie, że ktoś z Was wybrał dwa ostatnie punkty, a jeśli nawet trafił tu ktoś taki przypadkowo i przeczyta post do końca, to otworzą mu się oczy i dowie się, co może stać się z takim oddanym "pod opiekę na wieś" maleńkim kotkiem. Dobrze by było, gdyby przeczytali to także ludzie, którzy to zrobili, a którzy nazywają siebie kochającymi zwierzęta. Tę historię poznajemy dzięki Ali D. (tak, tak, to ta od opierniczania Gosi - tu i tu), do której na szczęście trafił ten maluszek. Oto fragmenty listów Ali do Gosi z ostatnich dni.
***
Gosiu Kochana, całkiem nieoczekiwanie mam nowego domownika. Waży może 20 dag, zapchlony niemiłosiernie, chudziutki, ale baardzo dzielny. (...) Został przywieziony spod Warszawy dla 6-letniego chłopca, po czym okazało się, że dziecko z obrzękami z powodu alergii trafiło do szpitala, a kotek... do rodziców na wieś do stajni razem z innymi zwierzętami. Nie opłaciło się go odwozić do właścicieli, bo to przecież paliwo, no i cały dzień trzeba stracić... Ostatecznie, po negocjacjach i zagwarantowaniu, że zwrócę koszty, kotek został przywieziony w pudełku po kosmetykach, nawet żadnej miękkiej szmatki na drogę nie dostał. :( Zakurzony, zapchlony, trochę zdezorientowany, ale głodny i ciekawski. :) To jest taka malota, że ze zdziwienia nie mogę wyjść, jak można było zabrać go od mamy. (...)
(...) Tak się drapie, że nie może spokojnie spać. Byle do jutra, a jutro weterynarz i może będzie mu lepiej.
Trochę przetarłam go wilgotną gąbką, wyczesałam. Coś go boli przy braniu na ręce, bo głośno zapłakał kilka razy. (...)
***
(...)
Martwi mnie jego oczko i to nieustające drapanie. Rano zjadł odrobinę, załatwił się, poszalał z kulkami z folii aluminiowej (niczego innego w domu nie miałam), pobiegał za sznureczkiem, ponosiłam go na rękach, przytulił się, rozmruczał, i jak tu nie kochać? (...)
Zamówiłam w sklepie internetowym wyprawkę, jutro ma dotrzeć wszystko. Zarzekała się żaba błota i weszła w nie po samą kokardę. :)
***
(...)
Po wstępnych oględzinach: całe podbrzusze to jedno siedlisko pcheł, świerzbowiec w uszach aż furczy. Nie do uwierzenia, ile z tych małych uszek wetka wyjęła tego świństwa. Wzięła pod mikroskop i aż jęknęła; zapraszała mnie do obejrzenia, jednak nie skorzystałam. Obejrzała podbrzusze i okolice kręgosłupa, okazało się, że to, co go boli, to skupisko pcheł, które tworzy aż zgrubienie. Problem polega na tym, że on jest za mały na stosowanie środków na odpchlenie, wobec tego jedyne, co można zrobić w tym momencie, to wykąpać i pousuwać pęsetą. Zostawiłam kotka na te wszystkie zabiegi i mam przyjść o 18.
Przyszłam do domu i nie mogę ochłonąć. :( Jak można doprowadzić kotka do takiego stanu i jednocześnie składać deklaracje jako miłośnicy zwierząt? (...)
***
Gosiu,
wracając do kotka - nie wiem, co napisać...Wróciłam z nim od wetki. Został wykąpany, w miarę możliwości usunięte zostały największe skupiska pcheł. Okazało się, że u nasady ogona był ropień, który obsiadły robale. Został usunięty i wyczyszczony. Kotek dostał antybiotyk i jakiś lek przeciwbólowy i w środę powtórna wizyta. Oczka przemyte, jutro kupię krople ze świetlika, będę zakrapiać.
Kotek jest kochany, taka odrobinka, delikatny jak chmurka, ale dzielny. I pomyśleć, że jeszcze chwila i zjadłyby go robale. Ja wykupiłam go za 400 zł, ci ludzie twierdzili, że to brytyjczyk, a z niego taki książę Karol jak ze mnie Diana. :) Dla mnie może być w kratkę, a nawet w paski, i tak skradł mi serce. :))
Przed chwilą zaniosłam go do tymczasowej kuwety, zrobił siusiu i tak zamaszyście zagrzebywał, że żwirek fruwał po łazience. Kochany maluszek. :)
Obezwładnia mnie bezduszność ludzi, którzy na domiar złego deklarują, że kochają zwierzęta. Tymczasem zrobią wszystko dla każdych pieniędzy. :(
***
Gosiu, oczywiście, że możecie napisać post o maluszku, a raczej o losie tych zwierząt, których życie dla niektórych ma sens tylko wtedy, gdy da się na tym zarobić. Boli mnie dzisiaj cały człowiek. :(
A maluszek jest fajny, taki ufny, lubi być blisko mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza, hre, hre, hre. :)
Nie chcę nawet myśleć, jak ja po całej akcji wyeksmituję niepożądanych lokatorów.
Nie mogę użyć żadnej chemii, bo malota jak sreberko - jest wszędzie tam gdzie ja. :)
***
Mamy mały kryzys, kotka trochę czyści, może po antybiotyku. (...) Jest kochany i strasznie śmieszny. Przewrócił mi życie do góry nogami, śmiga po mieszkaniu jak u siebie, bawi się chętnie. Najbardziej lubi moje kolana (i kto by pomyślał) albo noszenie na rękach i wtulanie się w szyję. :) O matko, rozum mi odebrało... Odezwę się wieczorem. Buziaki.
Ależ ja jestem rozemocjonowana, ale i szczęśliwa z powodu tej małej, zakurzonej kulki. :)
***
Gosiu, z maluszkiem lepiej, ranka po ropniu ładnie się goi, uszy nadal w okropnym stanie. Trzepie głową, aż wypadają suche paprochy, ma chyba trochę przytępiony słuch z powodu zaczopowania. Świerzbowiec buszuje w uszorkach i na ten moment niewiele można zrobić poza czyszczeniem, bo to koci niemowlaczek, chemią można mu zrobić krzywdę. Natomiast pchły są nie do opanowania, skórę ma mocno podrażnioną, co drugi dzień jest kąpany i czesany u weta.
Właśnie ponad godzinę, bawiąc się z nim, trochę go miziałam, trochę czesałam szczotką - to najwyraźniej przynosi mu ulgę. Ja w łapaniu pcheł poległam. :( Przegrywam z ich refleksem, skaczą, gdzie chcą, a ja piorę, trzepię i zaczynam mieć obsesję na ich punkcie. Każdy ciemniejszy punkt to pchła!
Kotek (chyba jednak będzie Mini) co drugi dzień dostaje dwa zastrzyki w tę chudą doopinkę; dzisiaj żałośnie zapłakał, ale i tak jest bardzo dzielny. Przedwczoraj dostał trzy zastrzyki, dodatkowo osłonowy na jelita. Będzie dobrze, ale rozmawiałam z wetką - to był chyba ostatni dzwonek na uratowanie tej malotki. Zjadłyby go pchły, robale i świerzbowiec, i jeszcze ten ropień...
W niedzielę muszę mu podać rano i wieczorem antybiotyk w tabletce. Jak ja to zrobię?
***
To dziś TA niedziela. Kochani Przyjaciele tego bloga, życzmy Ali powodzenia, trzymajmy kciuki za tego maluszka.
A ty, kociątko, się nie wygłupiaj, tylko wciągaj ten antybiotyk bez szemrania, niech się pańcia już więcej nie zamartwia. Nno!
A ty, kociątko, się nie wygłupiaj, tylko wciągaj ten antybiotyk bez szemrania, niech się pańcia już więcej nie zamartwia. Nno!
Alu, powodzenia! :)
Znów rozpisałam się ja, JolkaM, ale miłego dnia odwiedzającym życzy cała załoga ZMD. :)
O żeeeesz!I jeszcze kasę wyszarpali!Puszczam im nie tylko szewską wiązankę ale cały,przeogromny bukiet szewski!Jak można być takim bezmózgowcem?!I wcale nie życzę im dobrze!
OdpowiedzUsuńBiedne maleństwo.Bądź dzielna Alu Od Opierniczania.Będziesz,po trudach,miała pięknego Kota i nasze serca.Trzymajcie się dzielnie obie i niech Malucha szybko dochodzi do normalności.
Chyba będę dzisiaj gryzła"ludzi"!:)
Orko, nie gryź- zębów żal.:)
UsuńA kasa ? Być może okaże się najlepiej zainwestowaną w moim życiu.:)
Aż się płakać chce! Alu, dobra, kochana dziewczyno, powodzenia. Oby maluszek jak najszybciej wyzdrowiał. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńDziękujmy.:) Na dziś stan kotka jest jest bez porównania lepszy niż przed tygodniem.
UsuńBędzie dobrze!
Trzymamy kciki zeby sie udało z ta tabletka!! :D
OdpowiedzUsuńCo za nie ludzie a zmory, takie maleństwo oddać do stajni. Ciekawe dlaczego dziecka nie oddali jak im sie zaczelo dusic od alergii. Przecież dziecko też już popsute, same wydatki, jeżdzenie do lekarza, też go do stajni.... szkoda pióra.
Zastanawiam sie na jednym: jak już kota nie szkoda, to może chociaż trzeba było go zwrocic dla pieniedzy? Wiem podróż, pol dnia itp. Chora ekonomia.
Oby im się.... ( i tu przemilczę co sobie pomyślałam), a każdy sobie dopisze wg uznania. Zadnej pozytywnej energii dla takich łajz.
Za to dla Ali i kotka jak nawiecej głasków i uśmiechów :*
Masz rację, szkoda pióra!
UsuńZ tabletką poszło nad wyraz gładko.:) Głaski i uśmiechy przyjmujemy z radością.:)
Ala jesteś dobrym, porządnym człowiekiem, ten maluch da Ci wiele szczęście.
OdpowiedzUsuńChciałam napisać jak mocno potępiam osobę, która tak postąpiła z kociakiem ale brakło mi słów.
Klarko, dziękuję za dobre słowo.:)
UsuńWiększość z nas ma problem z komentarzem do tej sytuacji.
A ja to nazwę po imieniu, bo nie wytrzymam! Skurwiel, ścierwo i bydlak. Oby w piekle zgnił od świerzbu, pcheł, i ropnia na dupie. I niechby to gnicie trochę potrwało.
Usuńooo Hana, tak właśnie, tak! czytam i nóż mi się w kieszeni otwiera! urwać głowę i nasrać do szyi. Ot co.
UsuńNie mogę spokojnie patrzeć na tę biedną kruszynkę. Na przedostatnim zdjęciu zwłaszcza.
UsuńHano, kotek wyglądał tak żałośnie, że jak go zobaczyłam w gołym , zgrzebnym pudełku, to urosło mi jabłko w gardle i jedno czego w tamtej chwili chciałam, to zapłacić jak najszybciej haracz i zostać z nim sama. W miseczce miałam przygotowaną wodę, w drugiej karmę, postawiony przy miskach podchodził raz do jednej, raz do drugiej. Ja myślałam, że on jest tylko słaby bo malutki, zabrany od mamy i niedożywiony. Nie byłam świadoma tego, że jest z nim aż tak źle.Następny dzień dopiero ujawnił całe dobrodziejstwo inwentarza.:(
UsuńJakim trzeba być bezlitosnym, żeby takie dziecko maleńkie wsadzić do pudełka i nie dać mu nawet szmatki pod pupkę.
UsuńWiecie, co? Szczęście, że to dziecko "dostało uczulenia"!
Wiesz, Gosiu, że ja też w duchu dziękowałam tej domniemanej alergii.
UsuńJa mam jabłko, a nawet dynię w gardle od patrzenia na samo zdjęcie.
UsuńJolu, napisalas o czterech mozliwosciach pozbycia sie problemu, ja mam piata: spuchniete dziecko oddac do ochronki, a kota zostawic w domu. Brutalne? Moze, ale tym sposobem wyeliminowaloby sie kolejnego genetycznie naznaczonego "milosnika zwierzat". To tyle, co mam do powiedzenia na temat.
OdpowiedzUsuńAcha, jeszcze do Ali i Miniego: trzymajcie sie, kochani, dacie wspolnie rade! Ja potrzymam kciuki na w razie czego, bo wiadomo, strzezonego... ♥
Pozwolisz, że wprowadzę małą korektę, Aniu - do "ochronki", a raczej do poprawki, to tych dorosłych. Dziecko oby było bardziej odpowiedzialne niż rodzice.
UsuńAniu,ja wierzę we wrażliwość dzieci, chyba, że zabiją ją skutecznie dorośli.
UsuńJak byłam u weta, musieliśmy dobrą chwilę poczekać i przyszły dwie dziewczynki- może trzecia i czwarta klasa. Zainteresowały się kotkiem, rezolutne i rozmowne. Przyszły same, bez żadnego pupila.Okazało się, że poprzedniego dnia przyniosły znalezionego, zranionego ptaszka i przyszły zapytać, czy udało się go uratować.:) Budujące! Jednak dzieci muszą mieć dobry przykład a i to nie zawsze jest gwarancją.
Kciuki mile widziane, będziemy meldować się na bieżąco.:)
A za co wzieli te cztery stowki?? Nie wiem co dalej pisac, absolutnie brak mi slow....AluD wspieram Cie myslami caly czas, i tego maluszka oczywiscie, jest przesliczny, nie dziwie sie, ze przepadlas z kretesem, przezylam to samo trzy lata temu, jak trafila do mnie Lolka:):):) Maluszkowi zycze jak najszybszego powrotu do zdrowia, biedne malenstwo, tyle swinstwa w malenkim cialku:(
OdpowiedzUsuńPrzez parę ładnych godzin nie miałam dostępu do internetu ale może nawet dobrze.:)
UsuńCzterysta złotych - tyle podobno zapłacili...
Przewietrzyliśmy się na balkonie ale to już nie jest ten sam kotek, co tydzień temu.Ciekawski, wesoły, jak go zawołam po imieniu biegnie i tak śmiesznie podskakuje - jak sprężynka.:)
Będzie z nim radocha.:)
Alu,najgorsze za wami, będzie dobrze! Maluszek silny i pod Twoją wspaniałą opieką wyzdrowieje.
OdpowiedzUsuńLekarstwo można rozkruszyć ,czy podać strzykawką. A może i bez tego po prostu da się włożyć Miniemu do pysia. Powodzenia i odwagi.
Dziewczyny napisały o tych durnych ludziach wszystko co i ja mogłabym powiedzieć, co za durna rodzinka, banda głupków ,miłośnikami zwierząt nie są w najmniejszym stopniu.
Mini z podaniem tabletki okazał się bezproblemowym pacjentem.:)
UsuńW ogóle jest bardzo dzielny.
Najcudowniejsza malizna pod słońcem:)))) a Ty jesteś Alu wspaniała i WIELKA :))) życzę powodzenie w tej nierównej walce (miałam zapchlony dom w ubiegłym roku, walczyłam miesiąc ale wygrałam:) i buziaki dla kocinki!!!
OdpowiedzUsuńMasz rację, słodziak z niego.:)
UsuńCzy możesz uchylić rąbka tajemnicy, jak pozbyłaś się pcheł ? Przyznam szczerze, że jestem trochę przerażona tym nieproszonym towarzystwem.
Ali i kotkowi wszystkiego dobrego, dzielni bardzo oboje.
OdpowiedzUsuńInwektyw nie będę pisać, tylko przyszedł mi do głowy pomysł. Jeśli ktoś chce kotka NIECH NAJPIERW SPRAWDZI CZY KTOŚ W DOMU NIE JEST UCZULONY. Stać go na kupienie kota to testy też można wykonać.
Trochę pomyślunku i nie byłoby kłopotów, uczulenia się zdarzają, widać z myśleniem gorzej.
Nie chcę już nawet komentować tego przypadku bo im dalej w las tym...
UsuńBrak wyobraźni i empatii to straszna przypadłość.:(
Jolciu!!!!! co za historia...jacy wstrętni ludzie...my ostatnio z mężem też szukaliśmy domku dal dwóch kotków rasowych...bo okazało się ,ze jak przyszło dziecko na świat to jest alergikiem:(((właściciela kotków są nieszczęśliwi..i cieszę się ,ze nie wpadli na tak okrutny pomysł!!
OdpowiedzUsuńMaluszku jesteś śliczny,grzeczny i koniecznie połykaj tableteczkę:)) aby jak najwięcej takich cudnych ludzi jak Ala:)))
Qrko, nie wydaje mi się, żeby tacy opiekunowie, którzy są naprawdę nieszczęśliwi z powodu konieczności oddania zwierzęcia, zrobili coś takiego - ci postarają się raczej zapewnić mu dalszą bezpieczną i dobrą przyszłość. Nie ma porównania z ludźmi, którzy traktują zwierzęta jak zabawki dla dzieci na przykład, a w tym przypadku, na który natknęła się Ala, chyba tak właśnie było. :(
UsuńQrko, nikt, kto deklaruje się jako miłośnik zwierząt nie doprowadzi do takiego stanu .
UsuńWystarczyłoby mieć kawałek serca, to taki koci niemowlaczek, zabrany od mamy i zostawiony na pożarcie pasożytów.:(
Nie miałby szans bez pomocy ale damy radę.:)))
Paskudni, tępi,obrzyliwi ludzie!!! Nie mam dla takich żadnej litości i życzę im wszystkiego najgorszego.
OdpowiedzUsuńNigdy nie mogę zrozumieć jak można "brać zwierzątko dla dziecka".
Maluszek przeuroczy. Jestem pewna, że uratuje się, skoro mimo choroby, taki wesoły.
Wspaniale, że trafił pod opiekę mądrej i dobrej osoby.
Bardzo proszę o nowe wiadomości o nim.
Kotek dużo śpi - nabiera sił i zdrowieje.:)
UsuńBędą z niego koty!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa tym świecie wiele zła spotyka ludzi i... W tym przypadku koty. Dobrze, że jednak istnieją tagu dobrzy ludzie jak Ala. Chwała im za to! Pozdrawiam :-)
UsuńJak Klarce zabrakło mi słów.
OdpowiedzUsuńAle jak to napisałam w ostatnim swoim poście: "Bóg mówi bierz co chcesz i płać" oni wzięli życie prawie, tego maleństwa, bo tak chcieli i swoją cenę zapłacą, oczywiście w tej swojej przyszłości jaka nadejdzie wraz z zapłatą, zrzucą winę na los na ludzi na czasy. Głęboko jakże bardzo głęboko nieszczęśliwi ludzie.
Dla Ali i kotka najserdeczniejsze ♥♥
Kochani, jesteśmy już po tabletce,troszeczkę go oszukałam i tabletka(1/8 tabletki) została zjedzona ze smakiem a nawet wylizana .:) Oczywiście w ramach śniadania.:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za wszystkie miłe słowa, jestem przekonana, że nikt z nas, naprawdę zwierzolubnych nie postąpiłby inaczej. Ten przypadek jest, niestety jednym z wielu a kotek przeżył tylko dlatego, że koniecznie trzeba było "odzyskać kasę" lub "dostać kasę".
Dzisiaj to jest już nieważne!
Mini jest bardzo wesołym koteczkiem, dokazuje, wchodzi w różne zakamarki - ja wpadam w panikę, że kotek gdzieś się zaklinował. Zaczyna owijać mnie wokół swojej łapecki a ja wcale się przed tym nie bronię.:)
Przebiegła pańcia i mądry koteczek - co za zgrany duet! :)
UsuńA à propos zaklinowania - miałam dopiero co dość dramatycznie przebiegający epizod z Majtkiem, któremu uwięzła tylna łapka w szczelinie kratki kaloryfera. Na szczęście bez konsekwencji zdrowotnych. Ale panika była, i wrzask, ucieczka, strach (w tym nasz). Kto ma koty, ten ma czasem kłopoty, kurna...
:*
Napiszę coś, o czym wiele z nas wie, ale boi się powiedzieć głośno. Ja się nie boję. Alergia na zwierzę dziecka czy kogoś z dorosłych jest w bardzo wielu przypadkach KŁAMSTWEM, zmyślonym z premedytacją w celu usprawiedliwienia i nawet wzbudzenia współczucia. Ludzie biorą zwierzę i po pewnym (krótkim przeważnie) czasie przestaje im się podobać opieka, koszty, trud i wychowanie zwierzęcia, dlatego go porzucają wymyślając alergię.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że masz dużo racji, Klarko. Nie można oczywiście w 100% powiedzieć, że tak było w tym przypadku, ale już choćby to, jak postąpili z kotkiem ci nieodpowiedzialni ludzie, stawia ich w bardzo złym świetle. To strasznie przykre. Sama przygarnęłam dwa kotki, które pochodziły z domów, gdzie było dziecko i miało alergię. W pierwszym przypadku nie miałam podejrzeń, w drugim już tak. Ale tutaj ludzie nie wyrzucili kotów, tylko postarali się znaleźć im nowe, dobre miejsce do życia. Przypadek opisany przez Alę to naprawdę skrajność. Co gorsza, jeszcze mocniej przygnębia świadomość, że to nie jakaś "patologia" tak postąpiła, tylko ludzie raczej zamożni, a więc i, można przypuszczać, wyedukowani, na pewnym poziomie życia, których było stać na kupno rasowego kotka. Jaki zły przykład dla tego dziecka! Oby choć w szkole zaszczepiono mu empatię i odpowiedzialność, bo na rodziców chyba nie ma co liczyć...
UsuńPowiem więcej: alergia w większości wypadków jest kłamliwą, wygodną wymówką! Świetny tekst na ten temat, z którym zgadzam się w stu procentach, znalazłam tutaj:
Usuńhttp://nimfabo.blox.pl/2015/03/O-TYM-ZE-NIEKTORE-POSTY-NA-FEJSIE-SA-BARDZIEJSZE.html
Kocince i jej Przybranej Mamie życzę wszystkiego najlepszego o błyskawicznej utraty wszystkich pcheł!
Damo, kapitalny wpis! Ktoś go skomentował, że powinni go czytać wszyscy, którzy zamierzają wziąć zwierzaka - jestem za.
UsuńDla niektórych ludzi zwierzę to zabawka, przedmiot lub tzw. dobytek. Człowiek - pan o władca, król stworzenia. Smutne to.
OdpowiedzUsuńDobrze, że kotek znalazł Ciebie, Alu D.
Tak, Aniu- zwierzątko, to często "zabawka" dla dziecka, niestety.
UsuńNie sprawdzi się ta, to będzie inna (też żywa).
Koteczek jest kochany.:)
Dla rozweselenia troszkę. Mój kot stał się fetyszystą. Znalazł sobie miejsce do spania, albo moje buty, albo na torebce (nie sądzę żeby mu było wygodnie), zdjęcia nie mogłam zrobić bo przyleżał aparat.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa wczoraj nie mogłam zrobić więcej (niż jakieś dwadzieścia) zdjęć prawdopodobnie naliściakowi brzozowiakowi, który po wędrówce po kocu i mojej nodze zaczął spacerować po aparacie. ;) Złośliwce te zwierzaki. A niektóre to jeszcze fetyszyściaki. :D
Te 400 zł mnie zatkało, co za ohydna pazerność. Alu D., jesteś wspaniała, bądź szczęśliwa z Mini i opowiadaj o Was!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością będę się dzielić postępami Miniego.:)
Usuń"Miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt"
OdpowiedzUsuń21 lat temu przeżywałam ogromne rozterki i wewnętrzny dramat. Okazało się, że moja wtedy niespełna 2 letnia córeczka ma alergię na kota. Kot był już członkiem naszej rodziny, nie wyobrażałam sobie wychowywania dziecka bez otoczenia zwierząt. Córeczka była wątłego zdrowia, była dzieckiem specjalnej troski (dziecięce porażenie mózgowe) - wiadomo, że matka zrobi dla dziecka wszystko. Z wizyty u alergologa wyszłam z toną recept i zaleceniami: w domu zero zwierząt, zero kwiatów, zero firanek, zero tapicerowanych mebli, dziecko zero przedszkola, spacery tylko po deszczu. Słowem: zamknij dziecko w sterylnym akwarium.
No niby zalecenia lekarskie... ale ja zawsze jakaś taka okoniem stawająca jestem, poszłam na konsultację do innego lekarza. No i trafiłam na cudowną Panią Doktor. Była swego czasu przez wiele lat ordynatorem w Centrum Zdrowia Dziecka. Powiedziała, że owszem, mogę się jak najbardziej zastosować do tych wszystkich zaleceń. Uda mi się zamknąć dziecko w sterylnym akwarium załóżmy do 7 roku życia - potem pójdzie do szkoły. I co się stanie? Pójdzie do koleżanki, która ma zwierzaka. Pogłaszcze kota na podwórku. Zadała mi pytanie: jak pani myśli, jak zareaguje na alergeny dziecko, które przez całe życie było przed nimi sztucznie chronione?
Kota została w domu, moja córa jest dziś 23 letnią zdrową kobitką (poza alergią wiosenną na TRAWY i PYŁKI), w domu mamy PIĘĆ kotów, które córki nie uczulają. Czasem córka po pobycie u znajomych z "obcym" kotem przychodzi zakatarzona i z zaczerwienionymi oczami - na obce sierści reaguje. Podobno z alergenami jest jak z homeopatią - trzeba organizm do nich przyzwyczajać.
AluD to cudownie, że trafiłyście na siebie z Mini, obie zyskałyście kochające serduszka.
A co do tych "ludzi" - wróżę, że taka nauka empatii dziecka odbije się kiedyś na nich... ta przysłowiowa szklanka wody wcale nie musi być taka odległa.
Coś w tym jest. Ja jestem alergiczką. I jak zabrałam swoją Franię ze śmietnika do domu, to w ogóle o swoich uczuleniach nie myślałam. Przez pierwsze dwa tygodnie oczy miałam czerwone, glut mi do kolan wisiał, a ja z kotem na rękach chodziłam, i wmawiałam sobie, że nie mam żadnego na nią uczulenia. Chyba byłam bardzo sugestywna, bo okazało się, że mi PRZESZŁO :) Frania jest u mnie osiem lat, i jedyne jej oddziaływanie na mnie, to tylko bezbrzeżna fala miłości przepływająca ode mnie do niej, i nazad :)
UsuńProblem polega na tym, że w sytuacji gdy chęć posiadania kota jest efektem świadomego wyboru a nie przypadku, to należy uruchomić wyobraźnię i zastanowić się czy jesteśmy na to
Usuńgotowi .
Z alergią włącznie a nie z klapkami na rozumie, na zasadzie 'jakoś to będzie".
A to "jakoś" oznacza pozbycie się zwierzaka a jedynym kłopotem jest odzyskanie pieniędzy a może tylko ...chęć ich zdobycia...
Ten mój mały cudak chodzi za mną jak cień i jak tylko usiądę, to... siups i wdrapuje się na kolana a jeszcze lepiej w okolice szyi.:)
Miałam podobną "przygodę":) Gdy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym,był tam piesek Kuba-prezent od najlepszej licealnej koleżanki.Wyszłam za mąż,wyprowadziłam się do "bloku" i tylko dlatego nie zabrałam Kuby z sobą-tam miał podwórze,no i Mama nie została sama-a ja mieszkałam o 5 minut od Nich.Przez cały czas mieszkania z Mamą i Kubusiem-nie miałam żadnej alergii.A potem się zaczęło...bywałam tam prawie codziennie,ale opłacałam to kichaniem, drapaniem w nosie,łzawienie z oczu, katarem-niewinnie to brzmi,ale utrudniało mi to życie bardzo. Podobnie reagowałam na inne psy:( Np.pewnego razu do przedziału,podczas podróży wszedł pan z psem-zapytał,czy to nie będzie mi przeszkadzać-ponieważ bardzo lubię wszystko,co biega,fruwa,pływa-trochę mniej to,co pełza:P-odpowiedziałam,że nie-w ogóle nie myśląc o swej alergii. Po kilku minutach zaczęło się...żeby się nie rozpisywać powiem tylko,że "na szczęście" okazało się,że pan pomylił pociągi i wysiadł na najbliższej stacji,gdzie mógł złapać "swoje" połączenie.Nie miałam uczulenia na świnki,myszki,króliczka i te zwierzaki gościły w moim domu. Nadszedł rok 2009...mieszkałam ponad 500km od rodzinnej miejscowości..zmarł mój brat-dotychczasowy opiekun kolejnego "rodzinnego" pieska -Psotki. Nie miał się kto nią po tym smutnym wydarzeniu zająć...A ona wiernie tam była przez chyba 9 lat...Stwierdziłam,że będę łykać wszelkie tabletki na "odczulenie",ale Psotki nie zostawię i zabrałam ją po pogrzebie do BB. Nie wiem,co o tym sądzić...Moja siostra spod Koszalina,która naprawdę nie mogła Psotki zabrać-2 psy,3 koty, 2 tchórzofretki i ratowanie wszelkich zwierzaków w potrzebie-powiedziała mi wówczas..."Nawet nie wiesz,jaki kamień spadł mi z serca...pewnie gdyby Psotka miała zostać pod opieką sąsiadów, to przyjechałabym po nią następnego dnia! ale czuję,że za to,że ją zabrałaś do siebie,to Twoje problemy z alergią miną. Za Twoje dobre serce..." I tak się stało! Psotka była u mnie prawie 4 lata-przez ani jeden dzień nie miałam alergii!!! O dziwo!-także na inne pieski! Psotka zaprzyjaźniła się z naszym króliczkiem,była cudowną Rudzinką!!! A gdy okazało się,że jest bardzo ciężko chora...Musiałam pozwolić ...i pomóc jej odejść:( I cóż powiecie na to...że alergia na pieski wróciła:( Teraz-od 2 lat- mam dwie "kiciulki":) Tinę i Neko- szalone dziewczynki,bez których dom nie byłby taki,jak trzeba:) Pozdrawiam "zwierzolubów". Mini-wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia! Jola z BB
UsuńMoże dlatego, Jolu z BB, że alergia jest schorzeniem psychosomatycznym, o czym ludzie zdają się zapominać...
UsuńTo się w głowie nie mieści ile takie maleństwo musi wycierpieć przez głupotę ludzką...nawet nie będę się więcej rozpisywać, każdego dnia na stronie fundacji pojawia się kocie dziecko, zapchlone, z katarem....nie ma dnia, żeby nie uronić łzy..... a to wszystko przez ludzi....
OdpowiedzUsuńi to w imię "miłości" do zwierząt.:(
UsuńMnie też zatkało kało na te cztery stówki!!! Wszak po mojemu to jeszcze oni powinni je uiścić.
OdpowiedzUsuńMyślisz, że ci idioci to przeczytają? Oby. W takim razie powiem Wam, bezmyślni i pozbawieni empatii ludzie, co o Was myślę. Zresztą chyba się już domyślacie. Wstyd! A nawet więcej, po prostu hańba.
Jak dobrze, że na tym świecie są jeszcze tacy wspaniali ludzie, jak Ala D. Że o Gosiance i Jolce M. już nie wspomnę, bo to akurat oczywiste.
Oczyska aż mokre mi się zrobiły...
UsuńErrato, "kasa" musi się zgadzać przede wszystkim. Ta pozwoli na kolejne fanaberie i próby dowartościowania się żywym stworzeniem.Wiesz, najgorsze jest to, że mimo próby wytłumaczenia
Usuńci ludzie "nie widzą" problemu...
Echhh... kociak ewidentnie z pseudohodowli :((( męczenie futer na całego... dobrze, ze znalazl swojego człowieka...
OdpowiedzUsuńPrymitywizm rzekomo wykształconych i na poziomie ludzi mnie przeraża. W ogóle nasze społeczeństwo jest dość mocno prymitywne, jesli chodzi o stosunek do zwierząt.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że maluszek szybko wydobrzeje, zresztą na pewno czuje, że u Ciebie, Alu będzie miał doskonałą opiekę, więc to dobra droga do wyzdrowienia :)
Lidio, ja już widzę u niego poprawę a minął dopiero tydzień.:)
UsuńBędzie dobrze i tego się trzymamy.:)
Aż mnie trzęsie, jak myślę o takich "miłośnikach" zwierząt. Jak to dobrze, że się o tej malutkiej biedulce dowiedziałaś ! I że go stamtąd zabrałaś. A to, że Ci cztery stówy wyszarpali, to już chamstwo z ich strony. Perzy okazji powiedz im, w jakim stanie był maluch, i ile pieniędzy wydałaś na ratowanie go. Niech cudeńko zdrowieje szybciutko. ... no trzęsie mnie !
OdpowiedzUsuńEwa, najważniejsze, że kotek jest już bezpieczny.Reszta już mniej ważna.
UsuńWczoraj wieczorem, idąc wyrzucić śmieci znalazłam na środku chodnika 10 zł. Jeszcze tylko 39 razy
się przejdę i wyjdę na swoje.:)))
yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy - to Mietek.
UsuńA teraz ja: podoba mi się Twoje podejście, Alu. Ogromnie! :D
:*
Mietku, jak ty pięknie umiesz pisać! :***
UsuńAlu, uratowałaś Mini naprawdę w ostatniej chwilli. z tego wszystkiego zrobiłaby się sepsa, która takiego maluszka zabiłaby błyskawicznie. trzymam kciuki za was! to będzie piękna przyjaźń :)
OdpowiedzUsuńmarzy mi się, żeby tacy ludzie jak ci "miłośnicy" zwierząt nie byli bezkarni. i żeby nie byli anonimowi.
Nie od razu miałam taką świadomość, że tak z nim źle.Ci ludzie bardzo dbali o swoją anonimowość ale jednak nie do końca...
UsuńTo taka mała Pchła jest :). Może pchły myślą że to swój...
OdpowiedzUsuńElla-5
O zesz... To sie po prostu w glowie nie miesci. Fajni milosnicy zwierzat, naprawde. Kociak przesliczny, kochane malenstwo, jak dobrze ze trafilo na Ciebie.
OdpowiedzUsuńJakie to kociatko malutkie i jeszcze trafilo do tak bezdusznych ludzi. Moim zdaniem normalny czlowiek czegos takiego by nie zrobil. Jolu piszesz jeszcze, ze wyksztalceni, dosc zamozni tym gorzej o nich swiadczy, nie jestem msciwa, ale mam nadzieje, ze zlo i cierpienia, ktore wyrzadzili temu zwierzakowi do nich wroci. Przynajmniej ja im tego zycze. Wlasciwie wszystko juz zostalo napisane, dodam jedynie, ze w dzisiejszych czasach wiekszosc alergii na siersc zwierzat jest do wyleczenia, owszem jest to proces czasochlonny i dlugotrwaly, ale jak sie kocha zwierzeta to nic nie stoi na przeszkodzie. Oczywiscie sa wyjatki, ale uwazam, ze zawsze warto sprobowac. Alu trzymam z moja liczna kocia ferajna kciuki za maluszka, jestem pelna podziwu dla Takich ludzi jak Ty, Gosia, Jola, Hana i iinne czytelniczki, ktore pomagaja zwierzakom. Maluszkowi duzo zdrowka. Bozena z Pragi.
OdpowiedzUsuńBożeno! Wiesz, że myślałam o Tobie, robiąc wczoraj ten wpis? Jakoś z Bentleyem mi się skojarzył kotek Ali, choć historie obu kotków jednak zupełnie inne. Wspólnym mianownikiem może być to, że oba uratowane z opresji, i to bardzo wielkich, no i obfitość kłaczorków większa niż u zwykłych kotków. :)
UsuńUściski, Kocia Przyjaciółko z Pragi! :)
Bożeno, przygody z Twoim Bentleyem - mechanikiem pamiętam doskonale,. To dopiero było dramatyczne odkrycie.Zresztą, Ty masz dwa komplety kotów- duet domowy i te przytulasy w miejscu pracy.:) Taki zestaw - to już wyzwanie!
UsuńA ja ci, Alu, napiszę, że inwestycja w kotka to nie koniec Twoich wydatków, bo koniecznie musisz kupić porządny aparat, robić mu wiele zdjęć i zdawać nam częste relacje co z tym miniszkrabem. :)
OdpowiedzUsuńGosiu, ja wiem, że Ciebie "bolą zęby" od moich zdjęć z telefonu.:)))
UsuńMnie, zresztą, też.)))
Tymczasem bądź łaskawa dla moich możliwości fotograficznych.:)
Oj tam, nic mnie nie boli, tylko chciałabym się napawać tym malcem! Taki śliczny!
UsuńDziwne że ktoś płaci 400 zł za kota i potem się pozbywa jak śmiecia ://
OdpowiedzUsuńStrasznie smutna historia :(( Dobrze że kotek trafił do wspaniałej i wrażliwej Ali .
Kciuki za zdrówko maluszka ! Pozdrowienia dla Ali
Amyszko, ja nie znam szczegółów, ale podejrzewam, że te osoby zapłaciły za kotka może nawet więcej, a 400 złotych to wynosiła kwota, za którą Ala "wykupiła" biedaka. Gdyby nie miała takiej kwoty, to pewnie maleństwo w tych podłych warunkach czekałoby na innego "klienta". Wątpię tylko, czyby doczekało... Ciekawe, jak wtedy ci ludzie szacowaliby swoją stratę. Ech, szkoda gadać. Zupełnie tego nie rozumiem.
UsuńA ja podejrzewam, że guzik zapłacili. Trafiła się gratka, to dlaczego nie zarobić? Sądzicie, że takie indywidua odpuściłyby kasę, jaką utopiły i wzięły tylko "zwrot kosztów"? Po prostu są zbyt durni na taką kombinację. Nie wpadli na to.
UsuńHano i ja mam takie podejrzenia.
UsuńI pewnie się cieszą, że taki dobry interes ubili, no i nic ich nie przekona, że kotek w stajni nie miałby szans. Ilu ludzi używa wciąż stereotypów, że "kot sobie poradzi", to głowa boli!
UsuńTakich ćwoków kompletnie nie obchodzi, że kot nie ma w stajni szans. W ich mniemaniu ma ogromne - ciepło, do konia można się przytulić, deszcz na głowę nie pada i owsa podjeść można. A myszy tam ile! Co więcej kotu do szczęścia potrzeba? Zwłaszcza takiemu maluszkowi?
UsuńOj, oczywiście, że nie wyrzucać tylko należy oddać go - jeśli to możliwe - a jeśli nie jest możliwe to szukać mu nowego domu, najlepiej by nie było to schronisko tylko dobrzy ludzie, którzy o takie maleństwo będą dbać! Przecież mały zwierzaczek jest jak małe dziecko - potrzebuje naszej troski, opieki a także zabawy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak myślących osób jest jednak więcej. Choć to, co się słyszy o takich przypadkach i przepełnione schroniska, każą myśleć, że rzeczywistość jest inna, bardziej dołująca.
UsuńMiło Cię "widzieć", Magdo - bo Ty chyba tutaj pierwszy raz? :)
To samo zdarzyło się na moim osiedlu. Ktoś podarował dziecku na prezent komunijny malutkiego kotka, który na drugi dzień wylądował na osiedlu - brudny, głodny. Tą bidulką zainteresował się pewien pan, który zawiózł go do schroniska, ponieważ ma już w domu koty. Kotek był okropnie zapchlony, chory za złamanym ogonkiem. Niestety na trzeci dzień... przegrał walkę, nie miał tyle szczęścia co Mini.
OdpowiedzUsuńNie będę pisała co czuję do takich ludzi - wszystko zostało napisane.
Mam astmę, czasem jest ciężko - miałam kota, mam kota i będę miała zawsze !!!
Pozdrawiam Ania
Twoja postawa i determinacja mi imponuje, Aniu. Uśmiecham się, czytając, choć to uśmiech przyćmiony smutkiem, bo to, co napisałaś o tym biedaczku, jest przygnębiające. Myślę, że skoro on w takim stanie był już następnego dnia, czyli zaraz po wyrzuceniu, to ktoś podarował dzieciakowi kotka "z ulicy". Jeśli więc taki trafił do ludzi, którzy nie byli na to przygotowani, nie mieli doświadczenia, ani nawet empatii, zwyczajnie pozbyli się kłopotu. Jedna i druga strona bez wyobraźni.
UsuńMogło tak być, ja tego nie widziałam, ale mam bliski kontakt z naszą miejską Kociarnią, kotek trafił do DT, wet robił co mógł, już nawet było mu lepiej, ale niestety...odszedł za TM. Ponieważ nigdy nie widziałam kocich maluchów, zostałam w piątek zaproszona do KOCIARNI - o rany 30 szt małych z matkami do oddania w odpowiedzialne ręce - CUDOWNE !!!
UsuńAnia
czasem tak sobie myślę, że bez was, tu zebranych zwierzolubów, bez Gosi, Joli, Klarki, Przemka, Ali i wielu, wielu innych, ten świat byłby nie do zniesienia, nie do pojęcia. Dobrze że jesteście. Dzięki.
OdpowiedzUsuńZ tą alergią to wielka ściema. Można z niej wyjść spokojnie i mieć kontakt ze zwierzętami o czym zresztą piszą ludzie powyżej. Dobrze że śliczności malutkie przyciągnęły kochaną opiekunkę. Tyle radości tyle miłości i szczęścia więc cena nie gra roli. Też bym trochę liczyła na zdjęcia :))
OdpowiedzUsuńJa tam na zdjęcia liczę BARDZO:)
UsuńNie ma sprawy - słaba jakość do przeżycia?
UsuńAlu, szczegóły poprosimy, ale jakie zdjęcia dasz takimi będziemy się cieszyć :) Następny post z Mini w następną niedzielę, OK? Umówioneś? :)
UsuńOk, umówionem.:)))
UsuńZa tydzień Mini już będzie duuży...
Jeju, co za cudeńko piękne malutkie i biedniutkie... Alu, Ty dobra kobieto! Ściskam Cię mocno i niech maluch z dnia na dzień będzie coraz zdrowszy! :*
OdpowiedzUsuńPrzydałby się lek na brak wyobraźni...
Aż mnie ścisnęło... niektórzy ludzie są bezduszni. Dobrze, że Maleństwo trafiło na Alę i do Ali, trzymam kciuki i posyłam dobre myśli.
OdpowiedzUsuńściskam, maleństwo piękne
Ktoś już tu wspomniał o pseudohodowli. Dla mnie to właśnie takie miejsce skoro koszt kotka to 400 zl i bez papieru. Dowiedziałabym się chętnie kto handluje kociakami w takim stanie i sprzedaje jej bez kontroli w tak młodym wieku i naświetliła sprawę w związku felinologicznym, oraz na policji. Ale wiem, że to trudne zwłaszcza u nas.
OdpowiedzUsuńA Mini miał ogromne szczęście, że trafił na Swoją panią i mamusię.
Dużo zdrówka i szczęścia dla obojga i liczę na regularne relacje. Pozdrawiam.
Luna, niemal całe OLX to teraz wylęgarnia pseudo... one działają LEGALNIE, winę ponosi ustawodawca... a ludzie kupują koty wcale nierasowe, chore, z wadami genetycznymi... rozpacz. Płacenie takim ludziom choćby 100 pln jest niestety wspieraniem tego procederu.
UsuńMnie to przerasta. Nie mogę nawet spokojnie myśleć o takich rzeczach, dlatego skupiam się na robieniu małych kroczków. Kotek do kotka i zawsze to trochę lepiej jest na świecie, a przynajmniej mam taką nadzieję.
UsuńGosianko, ja jestem rozdarta między radością, że kociak uratowany, a bolesną świadomością, że dopóki tacy ludzie zarabiają na zaniedbanych zwierzakach, nic się nie zmieni, bo nadal im się to opłaca... ech! trudne to. Wybacz, że u Ciebie akurat wylałam emocje, ale trwa "sezon" na mioty, zwłaszcza wśród bezdomniaków i pseudo, zatem żal kipi. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńCiekawe co z maluszka wyrośnie. Zwykły dachowiec, to raczej nie jest.
OdpowiedzUsuńTakie hodowle to granda!
Ojej! To trzeba będzie cały tydzień czekać na nowe zdjęcie Mini.
Zuza, nie martw się oczekiwaniem na fotki Miniulka, Gosia na pewno postara się je nieco osłodzić. ;) Polecam śledzenie strony - ma się te przecieki, he, he.
UsuńPozdrówka!
Po przeczytaniu tego wpisu poczułam się... nawet nie wiem jak to nazwać, bo jednocześnie chciało mi się płakać i "co poniektórym" dołożyć; czułam radość (że go uratowałaś) razem z gniewem, politowaniem i zdziwieniem - kurczę, przecież w moim wieku już nie powinnam być zaskoczona tym, jacy potrafią być "ludzie". A jednak ciągle się dziwię, że można właśnie tak, jak ci osobnicy postępować. To jest dla mnie nie do pojęcia, ta ludzka bezmyślność, odporność na wiedzę, pazerność i egoizm.
OdpowiedzUsuńAluD. , dobrze, że kotek do Ciebie trafił, bardzo się cieszę :)
Jolu, postanowiłam jednak tu skomentować poprzedni post; łokcia bardzo współczuję, a ogród piękny. Wiedziałam co to jest talasoterapia. Flebologia - nie.
OdpowiedzUsuńEwo2 - oczywiście, że z greki, od "thalassa" - morze :)))
Czyli się czegoś nauczyłaś dzięki tamtemu wpisowi - ale ze mnie krzewicielka. ;)
UsuńPozdrawiam Cię, Ninko, i lecę do... ogrodu! :D
Jaki cudny szkrabełek!:) Słodzinka!
OdpowiedzUsuńTakich ludzi powinno się związać i wsadzić do pomieszczenia
z różnymi gryzącymi robalami, może wtedy nabraliby nieco wyobraźni.
AluD, niech kocinka pozbywa się niechcianych lokatorów jak najszybciej,
a Ty popytaj wetkę o spray Flee do spryskiwania powierzchni opanowanych przez pchły.
Z opisów wynika, że jest bezpieczny dla zwierząt, ale nie wiem jak dla takich maluszków.
Na pchły działa, bo sprawdziłam osobiści.:)
Ja również liczę na kolejne zdjęcia Miniaczka.:)
Nie do pomyślenia, co za skur...... mogły tak potraktować maleństwo, masakra. Może to uczulone dziecko odwiezie ich kiedyś do przytułku. Kocio cudne ale aż się serce rozrywa na ten widok i opis. Poza tym co to za hodowla że takie malizny wydaje ? następny przekręt. Cudownie Alu D. że go uratowałaś wykupując z koszmaru. Z alergią też sobie radzę co jakiś czas, wszystko jest do opanowania jak się tylko chce. Życzę Wam zdrowia i szczęścia , na pewno Wam dopisze :)
OdpowiedzUsuńPs Dobrze że nie stosujecie chemii na insekty, mądry wet gdyż u takich maluszków można w ten sposób uszkodzić nerki i wątrobę, znam takie przypadki, lepiej zacisnąć zęby i przeczekać kąpiąc, czesząc i wybierając pchliska.
UsuńDo wyczesywania pcheł z sierści polecam grzebień do czesania świnek morskich ;) świetny jest..... + biały ręcznik i kill him ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mamy za sobą dzisiaj dwie takie sesje wyczesywania tego tałatajstwa.
OdpowiedzUsuńKupiłam wprawdzie FLEE w sprayu ale jeszcze trochę poczekam, to mimo wszystko to wciąż koci niemowlaczek
a chemia to chemia.
Kąpanie i wyczesywanie pomaga a jaki kotek przy tym zadowolony.:)
Straszne! Jak to dobrze, że Ala go wykupiła!...
OdpowiedzUsuń