Konia z rzędem temu, kto bez zaglądania do wiki albo innej -pedii powie mi, co to jest flebologia. A może nie jest Wam obce słowo talasoterapia? Nie jest? Hm, czyli że to ja jestem jakimś niechlubnym wyjątkiem. No to spłoniłam się na rumiano, ale przecież mogłam się spodziewać, że zaglądający tutaj sroce spod ogona... Dla pewności jednak rzucę nieco światła na powyższe terminy.
Flebologia to, najprościej ujmując, dziedzina medycyny zajmująca się żyłami. A talasoterapia to nic innego jak zabiegi, którym ludzkość może poddawać swoje ciało (a jak się kto uprze, to i ducha) przy pomocy morskich okoliczności, czyli tych wszystkich alg, piasku, wodorostów, wody morskiej, a nawet samego klimatu.
Ale czemu ja tak nieumiarkowanie rzucam obcymi terminami i przepytuję szanowną publikę? Z ciekawości oczywiście. Z ciekawości także zaczęłam kilka dni temu przeglądać pewną stronę, na której natknęłam się na wspomniane wyżej talasoterapię i flebologię.
Zdarzyło mi się bowiem, że któregoś dnia, zbierając się do mojej wolontariackiej działalności związanej z końmi, ludźmi i zdrowiem (no, kto podpowie, jak to się nazywa?), poczułam, że coś mi się w plecach porobiło i zabrania mi się swobodnie wyprostować, zgiąć, skręcić ciało. Strach! Odwołać zajęcia? Rozczarować umówione dzieci? O nie! Jakoś się pozbierałam, przemówiłam łagodnie i z delikatną perswazją do mojego kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, a dla pewności wspomogłam się prochem i pojechaliśmy - ja i mój kręgosłup, który tego dnia wyraźnie przypomniał, że także on składa się na moje jestestwo. Starałam się pracować ostrożnie i nie nadwerężać łaskawości moich mięśni i kości, i udało się; a po powrocie zaczęłam studiować mądre strony w poszukiwaniu cudownych sposobów na moje dolegliwości (rym niezamierzony!). I tak po nitce i paru linkach dotarłam prawie do kłębka. Prawie, bo samego kręgosłupa nie znalazłszy, wczytałam się w dolegliwość innej części ciała, która tego samego dnia, już w trakcie zajęć z końmi, dała o sobie znać mocniej niż zwykle.
Przypominam sobie, że się tu kiedyś w komciach uskarżałam nieco na bolący łokieć, byłam z nim (tak, tak, zabrałam go ze sobą!) nawet u lekarki rodzinnej, ale na niewiele się to zdało. Na żadne badania mnie pani skierować nie chciała, tylko zaleciła oszczędzanie ręki, bardziej ergonomiczne jej układanie podczas pracy przy komputerze, i tyle. Łokieć jednak długo jeszcze mnie bolał, bo oczywiście nie za bardzo dawałam mu odpocząć - jesienią pracy w ogrodzie mniej jest niż wiosną czy latem, ale też nie brakuje. Bolało nadal, więc sama sobie zaordynowałam badanie USG - ponownie zabrałam łokieć, ale tym razem także kilkadziesiąt zyla, i zafundowałam mu kilkuminutowe głaskanie sondą, które wykazało, że owszem, znajduje się w nim jakiś stan zapalny. Nie wpadłam jeszcze w panikę, ale zaczęłam się zastanawiać, czy nie wybrać się z obrazkiem z aparatu USG do innego lekarza, bardziej specjalisty niż rodzinnego. Wtedy skończyło się na zastanawianiu, bo nadeszła zima i wobec ustąpienia częstotliwości jego nadwerężania łokieć ustąpił nieco ze swoimi kaprysami. Cóż z tego, skoro powróciły one z wiosną i moim ogrodowym szaleństwem, do którego dołożyłam jeszcze takie atrakcje jak lonżowanie koni, w czasie którego odzywa się na tyle mocno, że rozmyślam, czy nie poddać go jakiemuś radykalnemu zabiegowi. Naczytałam się na wspomnianej stronie o schorzeniach łokcia, a piszą o nim sporo i przystępnie. Całkowitej pewności co do diagnozy jeszcze nie mam, zresztą nie będę polegać przecież jedynie na czytaniu artykułów o objawach chorobowych, w końcu u jakiegoś lekarza wyląduję zapewne nie tylko wirtualnie. W każdym razie wiem już, czego się ewentualnie spodziewać, w razie gdyby się okazało, że to rzeczywiście łokieć tenisisty:
https://www.tourmedica.pl/artykuly-medyczne/operacja-lokcia-tenisisty/.
Wiem, że jest dla niego ratunek, ale także to, że jego naprawianie ze względu na długą rehabilitację trzeba planować na jesień, żeby z wiosną w ogrodzie wystąpić z "nowiutkim" łokciem. A może ktoś z Was miał do czynienia z czymś podobnym? Ból nasila się szczególnie podczas podnoszenia i dźwigania ciężaru (np. konewki z wodą), odginania ręki w tył i skręcania jej, czyli np. podczas wyrywania upartych chwastów z twardej ziemi, podczas odkręcania lub zakręcania czegoś z użyciem większej siły, ale bywało już i tak, że nie mogłam podnieść do ust kubka z herbatą.
Zdarzyło mi się bowiem, że któregoś dnia, zbierając się do mojej wolontariackiej działalności związanej z końmi, ludźmi i zdrowiem (no, kto podpowie, jak to się nazywa?), poczułam, że coś mi się w plecach porobiło i zabrania mi się swobodnie wyprostować, zgiąć, skręcić ciało. Strach! Odwołać zajęcia? Rozczarować umówione dzieci? O nie! Jakoś się pozbierałam, przemówiłam łagodnie i z delikatną perswazją do mojego kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, a dla pewności wspomogłam się prochem i pojechaliśmy - ja i mój kręgosłup, który tego dnia wyraźnie przypomniał, że także on składa się na moje jestestwo. Starałam się pracować ostrożnie i nie nadwerężać łaskawości moich mięśni i kości, i udało się; a po powrocie zaczęłam studiować mądre strony w poszukiwaniu cudownych sposobów na moje dolegliwości (rym niezamierzony!). I tak po nitce i paru linkach dotarłam prawie do kłębka. Prawie, bo samego kręgosłupa nie znalazłszy, wczytałam się w dolegliwość innej części ciała, która tego samego dnia, już w trakcie zajęć z końmi, dała o sobie znać mocniej niż zwykle.
Przypominam sobie, że się tu kiedyś w komciach uskarżałam nieco na bolący łokieć, byłam z nim (tak, tak, zabrałam go ze sobą!) nawet u lekarki rodzinnej, ale na niewiele się to zdało. Na żadne badania mnie pani skierować nie chciała, tylko zaleciła oszczędzanie ręki, bardziej ergonomiczne jej układanie podczas pracy przy komputerze, i tyle. Łokieć jednak długo jeszcze mnie bolał, bo oczywiście nie za bardzo dawałam mu odpocząć - jesienią pracy w ogrodzie mniej jest niż wiosną czy latem, ale też nie brakuje. Bolało nadal, więc sama sobie zaordynowałam badanie USG - ponownie zabrałam łokieć, ale tym razem także kilkadziesiąt zyla, i zafundowałam mu kilkuminutowe głaskanie sondą, które wykazało, że owszem, znajduje się w nim jakiś stan zapalny. Nie wpadłam jeszcze w panikę, ale zaczęłam się zastanawiać, czy nie wybrać się z obrazkiem z aparatu USG do innego lekarza, bardziej specjalisty niż rodzinnego. Wtedy skończyło się na zastanawianiu, bo nadeszła zima i wobec ustąpienia częstotliwości jego nadwerężania łokieć ustąpił nieco ze swoimi kaprysami. Cóż z tego, skoro powróciły one z wiosną i moim ogrodowym szaleństwem, do którego dołożyłam jeszcze takie atrakcje jak lonżowanie koni, w czasie którego odzywa się na tyle mocno, że rozmyślam, czy nie poddać go jakiemuś radykalnemu zabiegowi. Naczytałam się na wspomnianej stronie o schorzeniach łokcia, a piszą o nim sporo i przystępnie. Całkowitej pewności co do diagnozy jeszcze nie mam, zresztą nie będę polegać przecież jedynie na czytaniu artykułów o objawach chorobowych, w końcu u jakiegoś lekarza wyląduję zapewne nie tylko wirtualnie. W każdym razie wiem już, czego się ewentualnie spodziewać, w razie gdyby się okazało, że to rzeczywiście łokieć tenisisty:
https://www.tourmedica.pl/artykuly-medyczne/operacja-lokcia-tenisisty/.
Wiem, że jest dla niego ratunek, ale także to, że jego naprawianie ze względu na długą rehabilitację trzeba planować na jesień, żeby z wiosną w ogrodzie wystąpić z "nowiutkim" łokciem. A może ktoś z Was miał do czynienia z czymś podobnym? Ból nasila się szczególnie podczas podnoszenia i dźwigania ciężaru (np. konewki z wodą), odginania ręki w tył i skręcania jej, czyli np. podczas wyrywania upartych chwastów z twardej ziemi, podczas odkręcania lub zakręcania czegoś z użyciem większej siły, ale bywało już i tak, że nie mogłam podnieść do ust kubka z herbatą.
Gdy pomyślę, że ta dolegliwość miałaby mnie pozbawić dwóch ulubionych zajęć, to zaczynam panikować. Gdy do tego skonstatuję, jak długo trzeba czekać na wszelkie zabiegi w publicznej służbie zdrowia i że mała jest szansa na zaplanowanie ich zgodnie z własnymi potrzebami i koniecznością, to zaczynam się zastanawiać, czy nie zacząć już oszczędzać na zabieg. A jakby tak jeszcze całkiem mimochodem rozgłosić np. przed imieninami, urodzinami tudzież innymi świętami, że zamiast upominków zbieram bony medyczne na leczenie łokietka - wiedzieliście o takiej możliwości; bo może to tylko ja na tej wsi tak intelektualnie podupadłam? - no więc gdyby tak rozgłosić, to kto wie, czy nie mogę się spodziewać, że za kilka-kilkanaście miesięcy mój łoć (to nazwa funkcjonująca w naszym domu od czasu pacholęctwa synusia) będzie znów sprawny.
No to tymczasem trzymajcie łocie albo - jeszcze lepiej - kciuki. ;)
I jeszcze ilustracja - pomyślałam, że jednak lepiej od łokcia na zdjęciach zaprezentują się aktualne roślinki z ogrodu. :)
PS. Zainteresowanym niezwykle ciekawymi terminami medycznymi, a chcącym się nieco podciągnąć w tej dziedzinie celem np. błyśnięcia w towarzystwie, polecam poczytanie wspomnianej strony. Tylko nie studiujcie jej zbyt długo, żeby nie było jak w skrzącej się angielskim humorem powieści Jerome'a K. Jerome'a "Trzech panów w łódce nie licząc psa", kiedy to bohater zaczytujący się w poradniku zdrowia wynalazł u siebie większość opisanych tam chorób - oprócz puchliny kolan, gdyż ta była akurat chorobą panien służących, które za dużo klęczą, a do tej grupy zawodowej ów obywatel męski zdecydowanie się nie zaliczał.
JolkaM
Zagadkę zadałam ja: Gosianka. :)
PS. Zainteresowanym niezwykle ciekawymi terminami medycznymi, a chcącym się nieco podciągnąć w tej dziedzinie celem np. błyśnięcia w towarzystwie, polecam poczytanie wspomnianej strony. Tylko nie studiujcie jej zbyt długo, żeby nie było jak w skrzącej się angielskim humorem powieści Jerome'a K. Jerome'a "Trzech panów w łódce nie licząc psa", kiedy to bohater zaczytujący się w poradniku zdrowia wynalazł u siebie większość opisanych tam chorób - oprócz puchliny kolan, gdyż ta była akurat chorobą panien służących, które za dużo klęczą, a do tej grupy zawodowej ów obywatel męski zdecydowanie się nie zaliczał.
JolkaM
Na koniec zagadka: czyj to "łoć"? :) |
Ehh ci lekarze ..... nie miałam takich przezyć, więc Ci nie pomogę, mogę jedynie kciuki trzymać, żeby się z łokciem ładnie wyprostowało.
OdpowiedzUsuńTalasoterapia była mi znana - w sensie terminu, ta druga nie.
A na zdjęciu pewnie łoć Joli ;)
:)
UsuńNo i popatrz, Lidio, to trochę obciach, że nad morzem mieszkając, nie wiedziałam dotąd, jak nazywają się zabiegi morskimi dobrościami. Gdyby mi się przyszło zdecydować na zabieg, a kto wie, czy w ramach rehabilitacji nie podlega się między innymi takiej talasoterapii - nie miałabym daleko. :)
Jesteś Jolu! zastanawiałam się, gdzieś Ty jest, a ty właśnie przetrenowywałaś łokieć....
OdpowiedzUsuńOperację pewnie lepiej zrobić w jakiejś dobrej klinice chirurgii ręki. Ale może lekarz zaordynuje coś innego? Może laser, prądy, krioterapie? Póki co przykładaj mruczącego kota. Koniecznie musi mruczeć, bo to kwestia częstotliwości fal...
Aniu, jestem, jestem, z tym że głównie wessana przez ogród. Z największą przyjemnością zresztą, ale niechby tak deszcz... Codzienne podlewanie też nie służy mojemu łociu. Co prawda akurat wczoraj się zlitowało i nieco popadało, ale to zdecydowanie za mało.
UsuńZalecenie okładania się mruczącym kotem chętnie przyjmuję. :) Zresztą podejrzewam, że ten mój łokietek tylko dlatego jeszcze zipie, że od lat ma z kocichami do czynienia. ;)
Łoć Amisi.
OdpowiedzUsuńJa mam od dłuższego czasu problem z prawym barkiem.
Dostałam skierowanie do ortopedy - dostanę się dopiero na jesieni.
Nie wypada mi nic innego tylko na okres letni wysłać bark na wakacje.
Pozdrawiam Ania
Kurczy
UsuńOstatnio zauważyłam że kłopoty z brakiem występują częściej niż rak piersi!
To załamujące, że tyle trzeba czekać na wizytę, a tymczasem dolegliwość nie dość, że dokucza, to jeszcze niezdiagnozowana i nieleczona przez kolejne miesiące pogłębia się, i może sami jej jeszcze bardziej szkodzimy. Trzymam kciuki za Twój bark, Aniu - dla Ciebie jesień niech szybko nadejdzie. :)
UsuńRybeńko, może nasze cywilizacyjne odwrócenie się od prac fizycznych, ruchu, a przykucie do kompów ma tu jakieś znaczenie. A może się całkiem mylę, bo na temat barku się jeszcze nie dokształcałam. :) Tak czy siak, ostatnio konstatuję coraz częściej, że w pewnym wieku niestety zaczynamy odczuwać, że nasze ciało składa się z różnych, kurna, nie zawsze chcących współpracować bez szemrania, części. ;)
UsuńŻe to łoć Amisi to już bliższe prawdy, bo właścicielka łocia jest calutka jej, do jej usług i pełna oddania. :)
UsuńPrzecież wiedziałam, że Amisia musi mieć dodatkowy łoć.
UsuńAnia
JolkoM. muszę szybko zadać ci pytanie od czapy, bo zapomnę. Co to za przepiękne bordowe liściochy tam gdzie funkie/hosty? Też funkia? Boszszsz, muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńZ łokciem u mnie w porządku, ale ten cholerny stożek rotatorów!
Hanka, a dzie go masz, tego stoszka? Pierwsze slysze!
UsuńJeżu, Pantera, jakie to bolesne jest! W barku się znajduje i każdy ruch ręką/ramieniem w dowolnym kierunku, ale szczególnie w tył, wywołuje mroczki przed oczmi. Spróbuj np. zapiąć stanik. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńOj Hana chyba mam to samo - zapiąć stanik, nie mówiąc już o papierze toaletowym i zadku.
UsuńTrzyma mnie już od marca i tak ma być do jesieni? aż mnie przyjmą?
Ten stoszek brzmi jak nazwa czesci zamiennej od robota albo innej maszyny rolniczej. Ja jakos jeszcze stanik zapinam, wiec chiba go ni mom, tego stoszka. Ufff...
UsuńJeju, współczuję Wam, dziewczynki, tego bólu. To mi się wydaje nawet gorsze od mojego łokcia. Szczęśliwie ubieranie się jeszcze mi nie sprawia aż takich kłopotów. Chyba że wziąć pod uwagę kwestię, co na siebie włożyć. ;)
UsuńHana, te liściory to niejaka języczka. Ładnie się nazywa, co? Lubi rosnąć w zacienionych miejscach, w słońcu w upały i słoneczne dni omdlewa i wygląda raczej żałośnie. Co prawda potem się podnosi, ale lepiej sadzić ją od razu gdzieś w cienistym miejscu i nie narażać na omdlenia liściorków, zwłaszcza, ze małe i lekkie nie są. Jakby co, to ją dla Ciebie zaklepuję, bo mi się w ogrodzie troszkę powysiewała i porosły nieduże roślinki. Nawet się zastanawiam, czy nie dałoby się tego jakoś sprytnie wysłać. Trza obmyślić strategię, a Ty szukaj już dla niej odpowiedniego miejsca. :)
UsuńJęzyczka ,dziwne te nazwy:) Roslina piekna i okazała! Ach,masz Hano oko:)
UsuńJolko, tak, trzymaj jęzorki dla mnie, mam dla nich idealne miejsce! Wyślij (na mój koszt), ryzyko niewielkie. Jejku! One jęzorki śliczne są.
UsuńTrzymam, Hano, nie wypuszczam. Obmyślam, jak je zapakować, żeby zanadto nie ucierpiały w podróży.
UsuńI żurawki jakie dorodne! U mnie czegoś nie rosno imponująco.
OdpowiedzUsuńŻurawki mam dwie i one jakoś tak mają, że raz rosną, raz nie. Potem się znów trochę ogarną, i heja! Ostatnio nie poświęcam im zbyt wiele uwagi, bo rządzę głównie w warzywach, i może to jest sposób - zostawić żurawkę w spokoju zachwaszczoną, w tym lawendą i poziomkami. ;)
UsuńZieloność i kwiatki miejscowo "zapłakane deszczem" ale piękne.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki (zwłaszcza prawy naprawiony przez ortopedę) za łokieć i jego powrót do zdrowia. Terminów nie znałam, ciekawie brzmią, zwłaszcza ten drugi, tak z greki.
Ewo, one, te moje roślinki takie deszczowe, gdyż na potrzeby ilustracyjne posta zrobiłam im zdjęcia "z ostatniej chwili", czyli wczoraj, krótko po niezbyt długim opadzie. Zdecydowanie mogłoby popadać dużo więcej, a tymczasem dziś od rana znów słońce. Trochę go już nie lubię. :]
UsuńMnie talasoterpaia skojarzyła się z terapią na... tarasie. :D
A co było Twojemu kciuku, że go naprawiał ortopeda?
Mój kciuk trzaskał przy zginaniu i nie chciał się odginać z powrotem. Dostałam blokadę i puściło.
UsuńAle miał pomysły - trzaskać tak sobie i się nie odginać! Dobrze, że się opamiętał. ;)
UsuńZdrówka, Ewo. :)
Naprzód zagadkaGosi to jest chyba uroczy ogon Amisi.A co do łokcia JoliM.Moja siostra i koleżanka to miały. Niestety samo nie przeszło.Poszły do lekarza i dostały tzw.blokadę.To jest zastrzyk w łokieć.Koleżanka jeszcze chodziła na zabiegi.Oczywiście miały się oszczędzać,w łokciu.Plecy mnie też bolą i mam dyskopatię już 20 lat.Ze smarowaniem się nie rozstaję.brałam też zastrzyki.Paskudna dolegliwość.Jolku życzę zdrówka. Gosia z Jelcz Teraz zauważyłam, że tam jest chyba łokieć .Ale czyj to nie wiem.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńW sprawie zagadki się nie wypowiadam. Ale zaciekawiła mnie ta blokada. Czy koleżance i siostrze, Gosiu, zalecił to specjalista, czy lekarz pierwszego kontaktu? Moja lekarka nawet się nie zająknęła o takiej możliwości, wspomniała coś tylko o środkach przeciwbólowych doraźnie. Aha, i opaskę na łokieć do cięższych prac mi zaleciła, to zakładam, ale nie wiem, czy jest jakaś różnica. JAk pomyślę o kolejnej ewentualnej wizycie... Brr, nie lubię!
UsuńPozdrawiam Cię, Gosiu, bardzo serdecznie. :)
Zaraz jadę na urodziny, ale jej wrócę to się ich spytam ale wiem ,że im to pomogło.pozdrówka. dla was wszystkich
UsuńBlokadę może zlecić tylko specjalista, dlatego muszę czekać do ortopedy, albo chirurga.
UsuńRodzinny nic nie może zrobić tylko wypisać skierowanie. U nas właśnie do tych
specjalistów najdłuższe kolejki - ból sam nie ustąpi. Ty Jolu możesz założyć opaskę,
a ja na bark jak? - Ania
Aniu które Ty jesteś województwo? Ja pierwotnie miałam czekać do października, znalazłam przychodnię, w której czekałam 2 tyg na ortopedę
UsuńOlenko - ja podkarpackie, czekać mam też do października, ale zabłysnęła iskierka
Usuńi w poniedziałek uderzam jeszcze do jednej nie sprawdzonej Przychodni podobno tam
troszkę szybciej - zobaczę. Ania
Aniu życzę, żeby było szybciutko, jak nie będziesz miała terminu to wyszukaj tu:
Usuńhttp://kolejki.nfz.gov.pl/
Najszybciej pokazuje w Ustrzykach i Przemyślu, w każdym razie terminy są jeszcze czerwcowe! Ja w swojej przychodni miałam termin na październik, zajrzałam na tę stronkę i zdębiałam - przychodnia bardzo dobrego ortopedy (nie wiedziałam, że ma kontrakt z NFZ) miała terminy "za chwilkę". Trochę w to nie wierzyłam ale zadzwoniłam i faktycznie! czekałam tylko 2 tygodnie :) Powodzenia!
Olenko bardzo Ci dziękuję. Do Ustrzyk i do Przemyśla ode mnie kawał drogi - mieszkam
Usuńpo środku, ale coś muszę pokombinować bo ból jest okrutny, a to prawa ręka, potrzebna mi.
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Pozdrawiam Ania
No jak to, czyj łokć? Tenisisty!
OdpowiedzUsuńO, właśnie! Uważam, że to jest najprawidłowsza odpowiedź. :D
UsuńA nie! Pudło! :))
UsuńTenisisty? Teraz przypomniał mi się pewien film, którego bohaterka cierpiała na tę przypadłość. Tyle, że bynajmniej nie od tenisa:)).
UsuńIrina Palm :) Genialny film swoją drogą.
UsuńZ okciami jakos daje rade, ale kiedys mialam zapalenie sciegna, ktore trwalo cos z pol roku i bardzo bolalo, ale w koncu przeszlo.
OdpowiedzUsuńJola, a jakies bandazowanie albo obkladanie kapucha by nie pomoglo?
Aniu, nazbierałam już trochę takich "domowych" rad i już się przymierzam do zebrania kwiatów dziurawca i zalania ich olejem - ta maź podobno pomaga. I jeszcze papka z korzenia z żywokostu. Z tym że ten drugi to mi trudniej zdobyć. Musiałabym poszukać gdzieś nad rzeką albo w innych podmokłych miejscach. A ostatnio u nas nawet bagna nie są zbyt podmokłe. :]
UsuńZ bandażowania to zakładam sobie na łokieć opaskę, kiedy coś cięższego muszę porobić. Nie wiem, czy mi to pomaga na łokieć, ale na głowę działa. ;)
kapucha działa na zapalenia, sprawdziłam na pięcie, jest o niebo lepiej!
UsuńHa! Ja też sprawdziłam kapuchę - niemal piętnaście lat temu, kiedy mi się zator w mlekodajni zrobił. Zadziałało! :)
UsuńProponuję balsam z omułka zielonowargowego. Bardzo proponuję. niedowiarkom także, moje stawy i biodra wdzięczne są mu a ja wdzięcznam za poruszanie bez bólu.
OdpowiedzUsuńDałam trochę koleżance, mąż jej kręgosłup nasmarował, ona wrzasnęła wielkim głosem "cud, nie boli" i zamówiła.
Poważnie, bardzo pomaga. Tkankę chrzęstną odbudowuje.
http://jardin24.pl/balsam-z-omulka-zielonowargowego-150-ml-na-stawy-zdrowe-stawy-p-10.html
producent chyba Niemiec. :) Łykać można także pastylki ja wolę smarować często korzystam.
A i dodam koleżanka jest ogrodniczką a jakże, samodzielnie usuwającą chwasty i bardzo lubi pracę w ogrodzie. :)
UsuńElu, dziękuję, poczytałam. Czuję, że to zamówię, żeby sprawdzić i choć doraźnie potraktować łoć przy większym bólu.
UsuńPozdrówka! Także dla koleżanki - ogrodnicy wszystkich ogrodów, łączmy się! :)
Melduję, że kupiłam sobie tę maść. :)
UsuńOj i mnie korci.... i chyba zanabędę :)
UsuńA wiecie, że nauczyłam się wyrywać chwasty drugą ręką? :) W dzieciństwie chcieli mnie przestawić na prawidłową stronę (jestem leworęczna) i się nie udało a tu... łokieć tenisisty wystarczy i zrobię się praworęczna ;)))
Czuję, że ja też jestem w stanie przerzucić się na drugą rękę przy chwastach. Ale co z resztą? Chleba chyba nie ukroję... No i co, będę jeść tylko te swoje szczypiory i sałaty z ogrodu, o! ;)
UsuńCiekawie napisane :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdzdrawiam. :)
UsuńTrzymam łokcie i kciuki za tego łocia!!!
OdpowiedzUsuńJolu ,nazw nie znałam.Współczuje bólu.Mnie boli prawy łoć od noszenia zakupów,tzn.jak mam wyprostowaną i obciążoną rękę , no i wyczuwam miejsce z którego ból promieniuje (zawsze muszę obmacać bolące miejsce i je masuję) . Do lekarzy jeszcze się nie wybrałam.
OdpowiedzUsuńAle niestety psuję się odkąd przekroczyłam magiczną 50 tkę.
Doro, właśnie! Ten ból pojawia mi się też w czasie obciążania wyprostowanej ręki, czyli właśnie podczas dźwigania np. zakupów.
UsuńEch, ta pięćdziesiątka - do mnie też już nadciąga...
Jolu, a ja się cieszę, że piszesz też o swojej wolontariackiej działalności związanej z końmi, ludźmi i zdrowiem. :) Liczę, że w końcu doczekamy sie tu relacji o tym arcyciekawym temacie. :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o łocie, to mnie najbardziej boli kolano. :)
A tak, pamiętam, pewnie to, w którym masz zgagę. :)
UsuńW sprawie pisana zaś, to wiesz, jak to ze mną jest - doba jest za krótka: na ogród, konie, koty, dom, różne takie poboczne, i jeszcze pisanie! Ale napiszę, przecież napiszę. :)
No popacz Jolko, ja właśnie siedzę na zwolnieniu na... łokieć tenisisty (czy jak kto woli penisisty - polecam film Irina Palm). Byłam u ortopedy (czekałam tylko 2 tyg. na wizytę z NFZ!), mam ręki nie (nad)używać, maściować, łykać paproszki, okładać lodem i masować w poprzek. To wersja 1 leczenia. Jak nie pomoże to wersja 2 - blokada (podobno bardzo bolesna), jak nie pomoże to wersja 3 - pobierają krew, z niej coś tam wyciągają i wstrzykują toto w łoć a jak nie pomoże to wersja 4 - robio 3 dziurki, wycinajo kawałek kości i.. więcej wersji ni ma. A! Za każdym razem ręca ma być unieruchomiona na 3-4 tygodnie... a że ten łoć to się zawsze robi w tej bardziej pracującej ręce to weź i nic nie rób! A żeby było śmiesznie to w Bożocielny weekend mój małż (chyba z zazdrości) wziął i sobie złamał łapę! I siedzimy w domu jak te dwie kaleki....
OdpowiedzUsuńMożemy podać sobie ręce - mój mąż od kwietnia ma złamaną girę, a ja bolący bark
Usuńod marca. Ania
Filmu nie znam - a trzeba chyba obejrzeć. :)
UsuńU nas na ortopedę czeka się kilka miesięcy - Igor z kontrolą swojej skoliozy czekał chyba z pół roku. Żałuję, że nie zarejestrowałam od razu siebie, ale skąd mogłam wtedy wiedzieć, że łoć zacznie tak cudować. Mam nadzieję, że do ostateczności, czyli operacji nie dojdzie. Doczytałam się też gdzieś na tej Tourmedice, że czasem ten ból cofa się samoistnie. Jeju, jak ja bym chciała, żeby ten mój tak zechciał... Bo jak pomyślę o zaprzestaniu dłubania w glebie i pracy z końmi, a jeszcze o samym unieruchomieniu strategicznej przecież ręki, to mnie strach oblatuje.
Ta trzecia metoda, o której piszesz, to chyba ta z wstrzykiwaniem osocza - też o tym czytałam. Na razie popróbuję medycyny ludowej, oszczędzania łokcia, opaski, no i doraźnie maści, proszków.
Uściskuję Cię, Oleno. Zdrowiej szybko. Wyobrażam sobie, jak oboje mężem tacy uziemieni natykacie się siebie w domu - przynajmniej raźniej i można sobie nawzajem dopomóc w co trudniejszych w danej przypadłości zadaniach. :)
:*
No otwieramy wspólnie słoiki czy insze opakowania z nakrętkami - ja trzymam a on kręci. Ja mam nieuziemioną prawą rękę (ale niestety jestem leworęczna więc tak jakbym miała lewą...), mąż na szczęście w gipsie ma lewą - czyli drugą radzi sobie całkiem sprawnie. Tylko trochę się bojam trzymać np. chleb jak on kroi jedną ręką ;)
UsuńJolko ja dostałam od swojej pierwszokontaktowej dochtorowej linka (no patrz pani teraz zamiast recept lekarze linki dajo ;))) i tam znalazłam prawie pod nosem ortopedę bardzo szybciutko. Wrzuciłam sobie z ciekawości Twoje województwo i jest sporo przychodni z terminami na czerwiec. Tylko pewnie masz tam daleko a jak troszkę się znam na mapach to i do pomorskiego Ci może być bliżej. Wrzucam w każdym razie sznurka do stronki, może znajdziesz coś szybciej i blisko.
http://kolejki.nfz.gov.pl/
Rany, nie maiłam pojęcia, że można w sieci sprawdzić czas oczekiwania na lekarza. Ale się porobiło..
UsuńPS. Krojenie chleba w Waszym wspólnym wykonaniu brzmi... dramatycznie. ;)
Ja jeszcze miesiąc temu też tego pojęcia nie miałam :) Mam nadzieję, że coś tam znajdziesz szybciej.
UsuńPS
Dziś pognałam po chleb krojony ;)
Właśnie, chleb krojony - i po sprawie! ;)
UsuńTaa, cierpię na łokieć tenisisty, nic z tym nie robię, wędrówki po specjalistach i zabiegach wydają mi się póki co bardziej dokuczliwe, niż wyżej wspomniany. Ale ciekawa jestem efektów terapii :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, i mnie te wyobrażone, ale przecież realne, wędrówki po lekarzach przerażają. Ile to czasu i energii w powietrze uchodzi z człowieka. Jak znam siebie, to dopóki będę wytrzymywać z tym bólem, to pewnie będę odwlekać. :]
UsuńPozdrówka! :)
Na razie udaje mi się omijać lekarzy szerokim łukiem. Mam 66 lat. Ciekawe jakie rady daliby mi kiedyś na moje schorzenia. Miałam silny reumatyzm, potem dołączył artretyzm. Mam potwornie zniekształcone stopy. Bolały bardzo. Zmagałam się z atakami podagry. Znajome w podobnym stanie szły na operację wypiłowywania kostek w stopie.
OdpowiedzUsuńTeraz nie mam żadnych bóli, nie przeziębiam się. Nie wiem oczywiście czy na Wasze dolegliwości pomogłoby to co mnie, ale polecam artykuł, który wkleiłam Gosiance podczas pobytu w Korei po opisie sztuki z zabijaniem byka.
Nie mogę zrozumieć dlaczego kultura zachodu nie korzysta z doświadczeń kultury wschodniej, dlaczego dla biznesu ukrywa się przed ludźmi prawdy znane miliony lat. Kto wie, może niedługo będą znane tylko mnichom w buddyjskich świątyniach.
Tysiące oczywiście nie miliony. Myślałam o "Om" pisząc miliony.
UsuńZuza, czy to znaczy, że ze swoimi schorzeniami radziłaś sobie przy pomocy tzw. niekonwencjonalnych metod? Zioła, dieta i co tam jeszcze; możesz nieco przybliżyć?
UsuńJolkoM - dieta.
UsuńGdy ją zaczynałam nie miałam pojęcia, że będzie dla mnie wybawieniem.
Nic nie wiedziałam o tym co piszą w tym artykule. Zdecydowałam się na nią nie dla zdrowia, ale z szoku jakiego doznałam co jem. Ile bólu, strachu, łez i cierpienia kosztuje kogoś mój obiad.
Jakaś klepka przeskoczyła mi w głowie i stwierdziłam, że dość. Niech się dzieje co chce. Zaszkodzi mi, to trudno.
I stał się cud. Poczułam się wspaniale, wszystkie dolegliwości ustąpiły.
Minęło już 16 lat. I wiesz, z każdym dniem coraz mniej rozumiem jak można być miłośnikiem zwierząt i zgadzać się na okrutne ich zabijanie. Taka świnka jest równie mądra jak pies czy kot, bardzo chce żyć. Przed śmiercią rozpacza, wie, że będzie zabita. Każde zwierzę chce żyć i być szczęśliwe. I to mu się należy na tej planecie.
Wmówiono nam, że mięso jest potrzebne do życia. To kłamstwo, jest dla ludzi bardzo szkodliwe. Przeczytaj artykuł. O tym wszystkim co tam piszą wiadomo całe wieki.
Jolu współczuję wszystkich bolaków :)) Ja swoje traktuje z góry i po swojemu , lekarzy staram się unikać (mam przesyt) ale nie zawsze się da . Pod koniec czerwca mam wizytę u ortopedy , będzie uzdrawiał moje kolano na które padam od czasu do czasu .
OdpowiedzUsuńMario, to ja już teraz staram się myśleć o Twoim kolanie, niech Ci dopomogą - dosyć upadków!
UsuńEch, żarty żartami, a taki "ataczek" ze strony własnego kolana, łokcia czy innej części ciała to nie w kij dmuchał. A żyć trzeba, żyć się chce. :)
Pozdrówka!
lata świetlne temu nabyłam łokieć tenisisty. niestety, nie w tak malowniczych okolicznościach przyrody jak Ty, tylko na korcie. bolało jak sto skurczybyków, ale nie w głowie mi było latanie po lekarzach. to były czasy radosnego stawania w kolejce do specjalisty o 4-tej rano :)
OdpowiedzUsuńsamo przeszło. fakt, że po jakimś półtora roku, ale przeszło :)
No właśnie, Joasiu, też się trochę trzymam tej myśli, bo gdzieś tam też doczytałam, że czasem cofa się toto samoistnie. A w ogóle mam wrażenie, że łokieć i tak jest jak na wysiłek, jakiemu go poddaję, łaskawy. Czasem myślę, że im więcej go "zaprawiam, tym bardziej on się opamiętuje. Ale chwilami jednak daje się we znaki. Zobaczymy.
Usuń:*
Stawiam na pompy tłoczkowe i zębate z oferty www.hydro-crane.pl - gwarancja najwyższej jakości!
OdpowiedzUsuń