Podczas safari należy przestrzegać reguł bezpieczeństwa (9 sierpnia 2001 francuski lekkoatleta Jacky Boxberger został zadeptany przez słonia na terenie parku, kiedy próbował zrobić zwierzęciu zdjęcie). Nie wolno pod żadnym pozorem wychodzić z dżipa (żadne szybkie siusiu nie jest możliwe!), należy zachowywać się cicho i pamiętać, że jest się gościem w krainie zwierząt, a nie odwrotnie, więc trzeba ustępować im z drogi. Kiedy trafiliśmy na żyrafę spokojnie pasącą się liśćmi drzewa rosnącego przy naszej trasie, musieliśmy poczekać, aż zje i spokojnie się oddali.
Na nocleg zatrzymaliśmy się w specjalnym wydzielonym i ogrodzonym obozie. Mieszkaliśmy w namiotach, ale takich luksusowych, z łazienkami, WC i wygodnymi łóżkami. WC musiało być w nocy dostępne, bo wyjście poza namiot i wystawienie d... na ciemność mogło się skończyć odgryzieniem jej przez jakiegoś stwora. :) Po zmroku można się było poruszać po terenie obozu tylko z przewodnikiem, rdzennym Masajem.
Na zdjęciu poniżej Wasza blogowa gaduła, czyli ja, oraz wspomniany wyżej namiot wraz z częścią wyposażenia.
Na terenie parku Tsavo można spotkać wszystkich przedstawicieli tzw. Wielkiej Piątki. Tym terminem określa się pięć najbardziej niebezpiecznych zwierząt Kenii. Jest to lew, słoń, leopard, nosorożec i bawół. Niestety w wyniku kłusownictwa, które w Kenii, pomimo surowych zakazów, stale istnieje, Wielkiej Piątce zagraża wymarcie.
My znowu mieliśmy szczęście, bo widzieliśmy wylegujące się i obserwujące swój teren lwy!
I po raz kolejny, tym razem znaczące swój teren, gepardy.
W tle widać dżipy z turystami.
I pełno słoni. Wciąż słonie i słonie.
- Aaaa, znooowu te słonie - mówiliśmy, ziewając, choć była to tylko poza, bo jak nie zachwycać się takim widokiem...
Albo taką rodziną.
Czerwona ziemia, niebieskie, bezchmurne niebo
i stada zwierząt - to zapamiętam na zawsze.
My znowu mieliśmy szczęście, bo widzieliśmy wylegujące się i obserwujące swój teren lwy!
I po raz kolejny, tym razem znaczące swój teren, gepardy.
W tle widać dżipy z turystami.
I pełno słoni. Wciąż słonie i słonie.
- Aaaa, znooowu te słonie - mówiliśmy, ziewając, choć była to tylko poza, bo jak nie zachwycać się takim widokiem...
Albo taką rodziną.
Czerwona ziemia, niebieskie, bezchmurne niebo
i stada zwierząt - to zapamiętam na zawsze.
Także baobaby - głównie kojarzące mi się ze Stasiem i Nel. :)
A wieczorem spotkaliśmy się przy ognisku. Każdego z mieszkańców obozu do ognia przyprowadził osobiście ten Masaj, bardzo zresztą przystojny mężczyzna i niezwykle sympatyczny. Zajmująco opowiadał o zwyczajach panujących wśród jego plemienia, o zawieraniu małżeństw, o wychowaniu dzieci, o budowaniu domów, uprawianiu ziemi, hodowli zwierząt. Czy wiecie na przykład, że masajska żona nie ma prawa odezwać się do męża po zmroku? Albo, że to żony ustalają między sobą, gdzie mąż spędzi noc, a on nie ma nic do gadania?
To był uroczy, zajmujący wieczór, po którym z sercem w gardle poszliśmy spać, modląc się, aby w nocy obozu nie zaatakowały na przykład małpy. :) Trochę strasznie było, choć i tak spałam potem jak dziecko. :)
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze masajską wioskę, gdzie MójCiOn wykonał taniec z Masajami i moim zdaniem poszło mu wymienicie! Gdzieś nawet powinien być film z tego doniosłego wydarzenia. :)
I wróciliśmy do naszego hotelu, a radość, z jaką wskoczyliśmy do basenu wspominamy z rozrzewnieniem do dziś. :)
Dziękuję, że odbyliście tę podróż ze mną. Jakie jest porównanie zoo z safari, widać gołym okiem.
I ostatnie zdanie. Dla pojedynczego zwierzęcia nie ma znaczenia ochrona gatunków. To konkretne zwierzę, uwięzione bez przestrzeni, bez zieleni, bez naturalnych bodźców cierpi, głupieje, wegetuje.
Jestem dziś bardzo zmęczona, więc na tym skończę, choć temat zasługuje na dłuższe podsumowanie.
Budzisz wspomnienia...
OdpowiedzUsuńPamiętam kilka safari.Zawsze jechaliśmy odkrytym jeepem i miałam kurz i piach wszędzie.
Brrrrrr...
Ale wrażenia pozostały.
Miłego dnia!
Twoja opowieść jeszcze bardziej pobudziła moją chęć odwiedzenia Afryki i pojechania na safari.
OdpowiedzUsuńzdjęcia i słowa na pewno nie oddają w pełni klimatu tego miejsca.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Fantastyczna wyprawa :)
OdpowiedzUsuńPełnia wrażeń !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anulka, bardzo zajmujacy fotoreportaz! Faktycznie nie ma porownania z zoo. Apatyczne zwierzeta w niewoli i te w swoim srodowisku, na wolnosci. Wszystko przepiekne, ale zaskakujacy jest... kibelek w tej dziczy. Jak w Ritzu, panie!
OdpowiedzUsuńAnia! Rozpaliłaś we mnie marzenia! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
OdpowiedzUsuńDla takiej reakcji, warto było wygrzebać te zdjęcia z archiwum i przygotować ten post:) To ja dziękuję za docenienie:)
Usuńcudowna wycieczka... bałabym się zasnąć w tym namiocie, że właśnie jakieś stworzenia mnie zaatakują, ale na pewno niezapomniana przygoda :) a widoki przecudne! te zwierzęta tak blisko... świetnie! :)
OdpowiedzUsuńNie, safari to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńBardziej stacjonarnie w przyrodzie to tak :-)
Ale jako wycieczka to wspaniałe przeżycie ...
Chyba nie widzę wszystkich zdjęć, albo mi komputer fika, albo blogger paskudny jak zwykle, ale z tych co widzę to w namiocie najbardziej podoba mi się toaletka:)
OdpowiedzUsuńPrzygoda wspaniała i niezapomniana:) Ktoś kiedyś ze znajomych się wymądrzał, że takie safari, to nic prawdziwego,że ustawione pod turystów itp., a ja tam uważam,że fantastyczne, bo niby jak inaczej, przecież każdy nie może latać po parku narodowym ze sztucerem i lornetką, a spać w baobabie. Zresztą długo by nie polatał;)Wspaniale,że podzieliłaś się z nami swoja przygodą. To niesamowite tak z bliska poczuć i dotknąć Afryki:)
Pozdrawiam zauroczona:)
Takie safari jest po prostu dostępne dla takich szaraczków, jak ja i dla mnie wystarczające. Przygoda życia można powiedzieć! A namiot był absolutnie cudowny:)
Usuńaniu, bardzo fajnie mi się z Tobą podróżyje, a zdjjęcia dodają tej podróży taki klimat, że niemal czyłem pod stopami gorąco pisaku safari, a zobaczyć słonia na żywi Twoimi oczami, to jest... bezcenne
OdpowiedzUsuńWIELKIE DZIĘKI
lipton_R
Od tamtej pory serce mi pęka na pół, kiedy widzę we wrocławskim ZOO, te piękne, rodzinne zwierzęta, które nie mają krzty zieleni, tylko jeden wyschnięty pień, obleczony siatką i na nim "zabawkę" z opony.
UsuńNaprawdę mi miło, że moja relacja Ci się spodobała.
ale super safari! Dzikie zwierzęta oglądnąć z bliska - bezcenne :)
OdpowiedzUsuńCudowne wakacje!:)
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała wyściskać takiego geparda;)
Oj, gorzej, jakby on wyściskał Ciebie, he he
Usuń:D
Usuńtak wlasnie powinno sie ogladac zwierzeta na safari a nie w zoo.....
OdpowiedzUsuńAneczko moglabym tak godzinami ogladac te Twoje podroze, a safari to juz ogolnie jakas bajka. Oddalabym wiele, zeby zobaczyc ten taniec...
OdpowiedzUsuńNie sądzę, aby udało się namówić MójCiJa:)
UsuńCieszę się Basiu:)
Ale czad!
OdpowiedzUsuńOkazuę dziką zazdrość!!! :D Safari to moje wielkie marzenie..może kiedyś je spełnię, tak jak ty?
OdpowiedzUsuńHalo, halo. Nadrabiam zaległości w czytaniu a tu takie piękne safari. Choć nie wiem czy Afryka by mnie skusiła, bo ja to mroźne siedliszcza trolli raczej bym się udał, ale i tak po ludzku, zwyczajnie, kurde zazdroszczę przygody.
OdpowiedzUsuńPS. Latrynka w namiocie pierwsza klasa, niemal jak tron jakiegoś lokalnego kacyka!
Witam, witam i o zdrowie pytam? Najgorsze za Tobą? Jak się czujesz Mroczny Trollu Siedliszczowy?
UsuńA żyję nawet, tyle że jak zwykle mam wrażenie, że nie w tej czasoprzestrzeni co powinienem :)
UsuńZapomniałem Ci napisać, że Lui ma jakąś korbę na punkcie kubka od Ciebie. Pomijając to, że pije już tylko z niego, to jeszcze fuka na mnie i na Mefisto z takim "Sioo! żebyście mi go nie zbili!". Nie widziałem, żeby o coś bardziej kiedykolwiek dbała w tym domu!
Fantastyczna relacja, a zdjęcia bajkowe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepiekne zdjęcia...zazdraszczam Aniu, choc nie widzę siebie mieszkającej pod namiotem...chyba bym nie usnęła;)) cudowna wyprawa!!!
OdpowiedzUsuńAniu, zbyt długo ukrywałaś przepiękne zakątki świata.
OdpowiedzUsuńKapitalna relacja. Prześliczne zdjęcia.
Pozdrawiam
Takie ZOO mi się podoba - wolne zwierzęta, a oglądający ich ludzie w klatkach na kołach. Niezapomniane wrażenia, piękne zdjęcia i ciekawa relacja.
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia! Godne wydrukowania, oprawienia i w salonie powieszenia! Ta pomarańczowa ziemia, te baobaby, te przestrzenie z zamglonymi górami w tle. No i te słonie, znowu słonie i słonie!i tylko szkoda, ze fotografie nie utrwalają zapachów, powiewów wiatru, goracego dotyku słonca, kurzu afrykańskich dróg! Masz to wszystko w pamięci i jest to bezcennym, nieodzownym dodatkiem by poczuć pełnie doznań.
OdpowiedzUsuńDrogi gruntowe w Australii też są bardzo często pomarańczowe, czerwone albo rózowe. Tylko widoki wokół inne.I zwierzęta tez.
Świat jest przepiękny! Kazdy jego zakamarek wart jest zwiedzenia i zobaczenia, na fotografii utrwalenia. A tymczasem trzeba byc tu i teraz i swój codzienny los cierpliwie pleść, czekając na kolejne szalone wyjazdy i przygody!:-))
Miło mi, że zatrzymałaś się tu na chwilkę, Olgo. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń