Inauguruję tym postem cykl dziękczynny, bowiem zostałam w tym roku tak hojnie
świątecznie obdarowana, że moja radość i wzruszenie sięgnęły zenitu.
świątecznie obdarowana, że moja radość i wzruszenie sięgnęły zenitu.
Listonosz kursował, co chwilę przynosząc mi niezwykłe,
bo sercem podyktowane prezenty ze świata.
Dostałam wiele kartek, i to nie tylko dla mnie (niesamowite!), za które bardzo dziękuję.
Dostałam kilka paczek, które zawierały prezenty, i to nie tylko dla mnie (niezwykłe!).
O tym też będzie wkrótce.
bo sercem podyktowane prezenty ze świata.
Dostałam wiele kartek, i to nie tylko dla mnie (niesamowite!), za które bardzo dziękuję.
Dostałam kilka paczek, które zawierały prezenty, i to nie tylko dla mnie (niezwykłe!).
O tym też będzie wkrótce.
Jestem zaskoczona i szczęśliwa, że to moje blogowe pisanie
przynosi mi tak wiele cennych profitów.
Fajnie jest być blogerką!
przynosi mi tak wiele cennych profitów.
Fajnie jest być blogerką!
Zaczynam od pochwalenia się czymś, co już dwa dni Wam pokazuję.
Pierniczki - doskonałe, własnoręcznie wykonane cudeńka przyjechały
do mnie aż z Rzeszowa!
do mnie aż z Rzeszowa!
Moja czytaczka Ala D., ta sama, która wymyśliła imię dla Renetki,
postanowiła mnie nimi uszczęśliwić i udało jej się to doskonale.
Sposób ich dostarczenia był oryginalny, bo przyjechały one do mnie autobusem!
Alicja poprosiła kierowcę, a on zgodził się pośredniczyć w tym wydarzeniu.
Ja też przystałam na to, że prezent-niespodziankę od kierowcy odbiorę,
bowiem zgodnie z moją filozofią branie jest tak samo ważne, jak i dawanie.
Też jest sztuką, a ponieważ sama lubię dawać, lubię, gdy inni chcą brać. :)
bowiem zgodnie z moją filozofią branie jest tak samo ważne, jak i dawanie.
Też jest sztuką, a ponieważ sama lubię dawać, lubię, gdy inni chcą brać. :)
Zamotałam, ale wiadomo, o co chodzi.
Umówionego więc dnia przyjechałam na dworzec PKS we Wrocławiu,
wypatrując wiadomego autobusu z Rzeszowa.
O ile dworzec PKP we Wrocławiu jest chlubą miasta,
o tyle klimaty dworca autobusowego są od tego dalekie.
Nieprzyjemne miejsce, doprawdy.
Niemniej nie nudziłam się wcale.
Miałam czas oglądnąć fajną wystawę. :)
Niemniej nie nudziłam się wcale.
Miałam czas oglądnąć fajną wystawę. :)
I kawałek miasta nocą.
Jest! Nadjeżdża!
Jejku, co za emocje!
- Dobry wieczór! Ma pan dla mnie paczkę?
- A kto pyta?
- No, ja! Anka Wrocławianka!
- Coś się znajdzie.
:D
I z powrotem do domku.
Ulicami miasta nocą. :D
A na drugi dzień rano...
(Wiadomo, że u mnie paczka musi poczekać na otwarcie.)
(Wiadomo, że u mnie paczka musi poczekać na otwarcie.)
Tadam!
Cudne pudełeczko,
misternie zapakowane skarby.
Każda jedna rzecz otulona swoim płaszczykiem.
Paczuszka pierwsza: rodzinka pierników!
(Zachwyt! Pierwsze zwilgotnienie oczu i okrzyki niedowierzania...)
Paczuszka druga: piernikowe kółka-stempelki.
(Zachwyt! Pierwsze zwilgotnienie oczu i okrzyki niedowierzania...)
![]() |
To ja: Łysa! |
Paczuszka druga: piernikowe kółka-stempelki.
Paczuszka pierwsza + paczuszka druga = coś wspaniałego!
Paczuszka czwarta:
Cudowna choineczka z... piernika, oczywiście!
No i absolutny odjazd: paczuszka piąta, a w niej...
Coś takiego było w tym wszystkim wzruszającego, zachwycającego,
że oboje mieliśmy łzy w oczach,
nawet MójCiOn, któremu jednak to nie przeszkadzało
skosztować jednego pierniczka.
Łaskawie się zgodziłam. :D
Pyszny, przepyszny!
Pierniczki od Ali towarzyszyły nam podczas świąt.
Niestety niczego nie mogłam powiesić na choince,
bo mamy w domu Hokusa.
Hokus + choinka = katastrofa.
Hokus + cokolwiek = katastrofa. :)
Poradziłam sobie inaczej - pod czujnym okiem mojej ukochanej
kocóreczki o ludzkim spojrzeniu udekorowałam nimi świąteczny stół.
Alu, sprawiłaś nam wielką niespodziankę. Zafundowałaś wzruszenie.
Dziękuję Ci najpiękniej, jak umiem.
Dziękuję Ci najpiękniej, jak umiem.