Nadal Holandia. Niedaleko Amsterdamu.
Sobota. Robimy sobie spacer po okolicy.
Dookoła panoszy się ptactwo. Zewsząd słychać gęganie, kwakanie, ćwierkanie, krakanie, klekotanie i inne najróżniejsze ptasie odgłosy. Na jednym z dopływów do małego jeziora zauważamy gniazdo, a na nim przepięknej urody perkoza - chyba to samiec.
Po chwili podpływa do niego drugi - pewnie Pani Perkoz.
Gałęzie zasłaniają, ale chyba coś trzyma w dziobie.
To rybka!
Ale zaraz, zaraz! Coś wypełza ze skrzydeł... taty perkoza! Żmije go obsiadły?? Niesamowite!
Samiczka karmi jedną z nich! Ojej, to nie żmijki, one mają dzióbki i właśnie jedno z nich bierze od rodzica rybkę!
To muszą być malutkie perkozy!
Wszyscy w skupieniu obserwują, jak maluch pochłania rybkę.
Czas wyruszyć na następne łowy.
Maluszki zniknęły. Nie ma to jak pod skrzydłami mamusi.
Jeśli dobrze się przyjrzeć, widać jednak maleńkie główki, które wyglądają ciekawie z obu stron.
Z daleka jednak niczego się nie wypatrzy...
Dobrego życia, ptasia rodzinko.
Ciekawe, czy wiesz, w jakim raju przyszło ci mieszkać.
A ja żałuję, że nie mam lepszego sprzętu, mimo to cieszę się,
że byłam świadkiem tak wspaniałej chwili.
Cdn.