Zanim przygotuję drugą część posumowania mojego roku, mam dla Was coś specjalnego.
Opowieść o Toli, czyli ile ludzie są w stanie zrobić, aby uratować kocie życie, które ktoś inny przypadkowo bądź specjalnie chciał zniszczyć.
Napisał do mnie pan Jan, który ratuje kocich żyć, ile zdoła, a kotki od niego gościły też Za Moimi Drzwiami, np. Mulinka.
Przeczytajcie, proszę, tę historię ratowania kociego życia.
Ten post jest też wołaniem o dom dla Tosi! Na pewno istnieje ktoś, kto chce właśnie ją: Tosię!
Opowieść o Toli, czyli ile ludzie są w stanie zrobić, aby uratować kocie życie, które ktoś inny przypadkowo bądź specjalnie chciał zniszczyć.
Napisał do mnie pan Jan, który ratuje kocich żyć, ile zdoła, a kotki od niego gościły też Za Moimi Drzwiami, np. Mulinka.
Przeczytajcie, proszę, tę historię ratowania kociego życia.
Ten post jest też wołaniem o dom dla Tosi! Na pewno istnieje ktoś, kto chce właśnie ją: Tosię!
****************************
Pani Małgosiu,
po raz kolejny zwracam się do Pani z gorącą prośbą o pomoc w znalezieniu domu dla pewnej kotki. Bardzo liczę, że uruchomi Pani wszystkie swoje kontakty. Muszę koniecznie znaleźć jej nowy, dobry dom.
Kotka ma na imię Tola. W ocenie weterynarza i mojej ma nie więcej niż półtora roku (sądząc po uzębieniu). Jest kotką o normalnych gabarytach, o szaro-białej maści. Została odpchlona i odrobaczona (dwukrotnie). Nie została dotąd zaszczepiona, nie wiem też, czy jest wysterylizowana. Ma wyjątkowo łagodny charakter, jest bardzo przywiązana do ludzi, najbardziej zainteresowana jedzeniem, mizianiem i spaniem na kolanach. Doskonale korzysta z kuwety. Poszukuję dla niej spokojnego domu, raczej bez małych dzieci, nie musi to być dom z ogrodem. Przede wszystkim szukam bardzo opiekuńczych, odpowiedzialnych właścicieli. W załączeniu zdjęcia, które jednak nie oddają całej urody kotki.
Kotka ma już za sobą dramatyczne chwile w życiu. Opowieść o tym będzie nieco dłuższa, proszę mi to wybaczyć.
Kotka pojawiła się u nas 3 grudnia tego roku. Była bardzo zaniedbana, wygłodzona, dlatego też zabraliśmy ją do domu. Ważyła tylko 2,6 kilograma. Od razu okazało się, że jest ogromnie zapchlona. Bez trudu można było obejrzeć pchły, które siedziały w sierści. Natychmiast ją odpchliliśmy, a później odrobaczyliśmy. Oczywiście była dobrze karmiona. Wówczas okazało się, że to nie były najpoważniejsze problemy kotki. Zaczęła mieć poważne problemy z oddychaniem, nie potrafiła też się położyć. Kolejne dwie wizyty u weterynarzy pokazały, jaki jest problem.
Kotka musiała ulec wypadkowi komunikacyjnemu lub została bardzo mocno kopnięta. Co ciekawe, nie miała żadnych złamań. W rezultacie (tu cytat z rozpoznania) „do klatki piersiowej przemieszczony został żołądek, wątroba, część jelit. W klatce piersiowej liczne zrosty”. Wątroba zawisła na przerwanej przeponie i bardzo się powiększyła. To wszystko spowodowało bardzo silny ucisk na płuca i serce. Bez operacji kotka nie miała żadnych szans na przeżycie. Nie wiedzieliśmy też, kiedy to się stało. Wiele wskazywało jednak, że było to już kilka tygodni wcześniej, co obniżało jej szanse.
Kotka musiała ulec wypadkowi komunikacyjnemu lub została bardzo mocno kopnięta. Co ciekawe, nie miała żadnych złamań. W rezultacie (tu cytat z rozpoznania) „do klatki piersiowej przemieszczony został żołądek, wątroba, część jelit. W klatce piersiowej liczne zrosty”. Wątroba zawisła na przerwanej przeponie i bardzo się powiększyła. To wszystko spowodowało bardzo silny ucisk na płuca i serce. Bez operacji kotka nie miała żadnych szans na przeżycie. Nie wiedzieliśmy też, kiedy to się stało. Wiele wskazywało jednak, że było to już kilka tygodni wcześniej, co obniżało jej szanse.
W związku z tym, że planowana operacja była droga, zwróciłem się do jednej z fundacji zajmujących się kotami o pokrycie, przynajmniej części, kosztów zabiegu. Przedstawiłem rozpoznanie po prześwietleniu. Niestety powiedziano mi, że to jest stan beznadziejny i mam kotkę uśpić. Z fundacją tą współpracowałem już wcześniej przy innych okazjach. Oczywiście wiedzieliśmy w domu, że musimy kotce dać szansę, dopiero jeżeli operacja się nie powiedzie, będzie uśpiona.
13 grudnia w Klinice Weterynarii UP przeprowadzona została operacja, którą wykonali dr Janusz Bieżyński i dr Agnieszka Antończyk (wspaniali lekarze – kompetentni, zaangażowani i rzetelni). Początkowo niewiele wskazywało na powodzenie. Znów fragment z wypisu: „Narządy odprowadzono do jamy brzusznej, przeponę zaszyto. Płuca mocno ścieśnione, prawie niepowietrzne, trudne do rozprężenia. Śródzabiegowo kot niewydolny oddechowo. Po zabiegu kot w ciężkim stanie (pogłębiająca się niewydolność oddechowa, kwasica metaboliczna). Zastosowano mechaniczną wentylację, tlenoterapię przez 24 h, płynoterapię oraz wlew dwutlenku sodowego”. Kotka miała wspaniałą opiekę i wolę życia. Cały czas była przy niej dr Antończyk. Po 30 godz. od operacji zaczęła oddychać normalnie i wróciła do naszego domu.
23 grudnia zdjęte zostały ostatnie szwy. Kotka funkcjonuje normalnie, ma wilczy apetyt, potrafi się wszędzie wylizać, co przed operacją było niemożliwe. Jeszcze tylko w najbliższych dniach czeka ją wizyta kontrolna w klinice i oczekiwanie na dobry dom. Dopiero wówczas możliwe będzie szczepienie.
Na zdjęciach wygląda może niezbyt okazale, ma jeszcze widoczne ślady po mocno stłuczonym nosie. Początkowo myśleliśmy, że to głębokie zadrapanie, efekt walk z innym kotem.
Bardzo proszę o pomoc w znalezieniu domu tej biedocie.
Pozdrawiam
Jan
Jan
Po prostu, aby ta biedna kocinka zaznała szczęścia...
Na pewno istnieje ktoś, kto chce właśnie ją: Tolę!
Proszę tę osobę o kontakt: kesik.jan@gmail.com
Dziękuję za dotychczasowe zakupy! Nie zapominajcie i jeśli robicie zakupy w Zooplusie, zróbcie je przez ten baner - to nic Was nie kosztuje. :)
W nowym roku nic się nie zmieniło, wchodząc przez ten banerki i robiąc zakupy, pomagacie karmić i dbać o nowe maluszki. Na blogu są dwa banery: na obu szpaltach bocznych. Serdecznie dziękuję! Teraz zbieram na sterylizację Tigry i Nigry, potem na ich szczepienia, aby mogły iść w świat uszczęśliwiać ludzi. :)
Biedactwo....sliczna jest:):) Trzymam kciuki za nowy domek, a dla rodziny pana, kgory uratowal kociczke szacunek:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, wzruszyłam się... Jestem pełna podziwu i radości, że Pan Jan tak dzielnie o kotkę walczył. Kciuki trzymam za dom!
OdpowiedzUsuńTo piękne, kiedy ludzie tam się troszczą o braci mniejszych. Smutne co odpowiedziała fundacja, ale z doświadczeń własnych wiem, że z fundacjami to różnie bywa, jedne są ok, inne niestety nie. A przed wszystkim chodzi o to że kasy szkoda kiedy szanse małe a można ja wydać na inne koty czy psy, takie życie. Tola jest słodka i z całego serca życzę jej by znalazła najcudowniejszy dom na świecie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że koteczka trafiła na pana Jana, że był tak zdeterminowany, żeby o nią walczyć, życzę jej najlepszego domu.
OdpowiedzUsuńPanie Janie, wielki szacunek dla Pana ! Jedno życie uratowane, to jak cały świat ocalony ! Piękna biedulka. Podobna z buźki do Hanowej Grażynki. Najcudowniejszego domu jej życzę !
OdpowiedzUsuńAha, na koniec roku robiłam niemałe zamówienie przez banerek.
OdpowiedzUsuńNo dobra, to znaczy, że pan Jan sam pokrył koszty leczenia. Jak można mu pomóc? Może choć część kosztów? Ja chętnie się dorzucę.
OdpowiedzUsuńKocica śliczna - podobna do Jupi ale widać z lepszym charakterem ;)
Ufne koty mają gorzej - podchodzą do człowieka, jak do przyjaciela, a ludzie im często robią krzywdę. Dobrze, że Tośke udało się udało się uratować.
O to to, popieram, i też się dorzucę !
UsuńPopieram, ja także. Na pewno dla Pana Jana był to niemały wydatek a my tu po troszku, po troszku i sumka się na pewno uzbiera :).
UsuńJa chętnie też. Po grosiku i uzbieramy coś dla tego Wielkiego Człowieka. Pieniądze możemy mu wysłać a za czas, uwagę i dobre serce - dziękujemy.
UsuńDołączę się.
UsuńCzasem aż mi się wierzyć nie chce, że są ludzie tak piękni jak pan Jan! Oczywiście trzymam kciuki z całej mocy i przyłączam się do pytań Swetrowego Piesa ;) Może niezbyt wiele, ale też chętnie dorzucę.
OdpowiedzUsuńGalia Anonimia
Właśnie o to chodzi - pan Jan musiał sam pokryć koszta, co pewnie zaowocowało sporą dziurą w budżecie, w dodatku przed świętami. A tak kilka osób się zrzuci po trochę i już będzie to kwota widoczna.
UsuńTakże Szefową tego kociego biznesu Gosiankę prosimy - niechże się Szefowa wypowie i wskaże drogę :)
Tak latwo jest uspic, tak trudno walczyc o kocie zycie...
OdpowiedzUsuńDla Pana Jana serdeczne życzenia szczęścia w Nowym Roku i podziękowania za wielkie serce. Niech kocinka znajdzie dobry dom. Też się dorzucę, jeśli będzie trzeba.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, pan Jan na pewno ustosunkuje się do propozycji oddania mu części kosztów za operację, ale dom dla kici jest ważny!!!! Jestem pewna, że pan Jan tylko o tym marzy dla kici!!!
OdpowiedzUsuńO to bardzo fajne, ze sie nic nie zmienilo!
OdpowiedzUsuńDwa zamowienia na comiesieczne potrzeby poszly (u nas to zamowienie jest w sumie na 250 co miesiac) wiec bedzie %! :)
A i na kalendarz juz wrzucam tylko sie konto naladuje mam nadzieje i puszcze na kalendarzyk tylko sie dokopie na jakie konto i z jakim napisem trzeba - za opoznienie przepraszam!
(Malo tego zamiast pensje nam podniesc to pracodawca premie zmiejszyl...)
Podziw i szacunek dla Pana Jana! A dla Toli znajdzie się dobry dom, czego jej szczerze życzę i mocno w to wierzę.
OdpowiedzUsuńWielki szacun za uratowanie kici.
OdpowiedzUsuńKciuki za najlepszy domek !
Co za historia, jaka determinacja i chęć uratowania tej biedulki... Pan Jan to wspaniały człowiek.
OdpowiedzUsuńPrzy stanie "osobowym" mojego stada kiciulce domu dać nie mogę, ale chętnie, podobnie jak to wyżej zadeklarowały dziewczynki, dołożę się do składki na zwrot kosztów operacji Toli.
Trzymam kciuki za znalezienie dobrego domku dla kiciulki. Wiem, że TUTAJ to możliwe. :)
Gosiu :**
PS. A to na zdjęciu, które mi przysłałaś, wygląda jak... prosiaczek. Z całym szacunkiem. ;)
Aha, i spieszę donieść, że jedna z trzech paczek z pysznościami w poniedziałek zamówionymi w Zooplusie już dziś nadeszła. Zamówiłam je oczywiście przez jeden z rzeczonych banerków. Tak że ten, no. :)
UsuńCmok!
Tak, to dzik. Tak, dziękuję pięknie!
UsuńTaak, teraz już wszystko wiem, bo i odsłuchałam pliczek dźwiękowy, i poczytałam, pooglądałam na fejsie i uważam, że powinnaś uzupełnić tekst na stronie o informację, że pomoc znajdują ZMD także dziki. :)
UsuńMam nadzieję, że spało Wam się dobrze. I oczywiście razem. ;)
:***
Z całym szacunkiem, JolkoM, bo to okazało się, jest prosiaczek, tylko bardziej arystokratyczny :-) Dla Pana Jana, najlepsze życzenia. Będziemy czarować domek.
OdpowiedzUsuńSzanowni Państwo. Bardzo dziękuję za miłe słowa i wsparcie. Bardzo liczę, że przy Państwa pomocy uda się Toli znaleźć dom. Za propozycję pomocy finansowej dziękuję, jakoś daliśmy radę. Może jednak Pani Małgosia mogłaby pomyśleć o stworzeniu takiego funduszu w podobnych przypadkach. Część tych miłych słów należy się mojej żonie Eli, bo to ona podjęła natychmiast decyzję o pomocy kotce bez względu na koszty. Pozdrawiam ów Jan
OdpowiedzUsuńPoproszę Małżonkę ode mnie serdecznie wyściskać :)
UsuńTakich fundusz istnieje dzięki nam tu wszystkim i nazywa się Skarpeta. Właśnie wczoraj skorzystałam z niego i wysłałam wielką paczkę jedzenia dla Kwiaciarenki.
UsuńOby takich ludzi było więcej.Trzymam kciuki za Tosię.Jak by była zbiurka to ja z wypłaty styczniowej taz się dorzucę.
OdpowiedzUsuńGosiu, zobacz wyżej, Pan Jan dziękuje za pomoc finansową. Domu trzeba dla kotki!
UsuńGdybym tylko mogła, chętnie bym ją wzięła.Bardzo chwyciła mnie za serce, a przecież NIGDY nie chciałam kota!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dobry dom!
Też mocno trzymam kciuki za dobry domek dla Toli. Mam na swoim terenie osoby, które potrafią leżeć pod samochodem na parkingu, aby wyciągnąć kocią bidę, zawieść do lecznicy i szukać domku. Jednak mój grajdół, to nie Wro i ciężko z adopcjami, ale się udają
OdpowiedzUsuńUstawiczna walka dobra ze złem...
OdpowiedzUsuńSzacunek. Wielki szacunek dla takich Ludzi...
Kiciuniu, miej szczęście...
Piękna jest Tola - przypomina moją Venus ;-)))
OdpowiedzUsuńgdyby nie Mysza i Nela to już bym po nią jechała :)