Tu się zaczęło.
Tu się kontynuowało.
To na czym stanęliśmy? Aha, na tym, że Przytulia Czepna, w dniach pierwszych zwana Jesienią, dostąpiła wejścia między wrony, to jest - między koty, a nawet i psa. Tym samym zaczęło się robić niebezpiecznie (ale nie z powodu psa). Jakkolwiek zamiarowałam znaleźć jej dobry dom, to przecież do tej pory wyglądało na to, że biorę się do tego całkiem niemrawo. I jeszcze tysiąc komplikacji staje na drodze, w tym moja nieszczęsna kontuzja, która także na nieco dalszy plan zepchnęła kwestię oddania koteczki. Czas płynął, i związywał nas coraz bardziej. Igor smutniał na każdą wzmiankę o tym, że trzeba w końcu zacząć działać, a i mnie było jakoś nieswojo na myśl, że kiedyś ją oddam.
Tu się kontynuowało.
***
To na czym stanęliśmy? Aha, na tym, że Przytulia Czepna, w dniach pierwszych zwana Jesienią, dostąpiła wejścia między wrony, to jest - między koty, a nawet i psa. Tym samym zaczęło się robić niebezpiecznie (ale nie z powodu psa). Jakkolwiek zamiarowałam znaleźć jej dobry dom, to przecież do tej pory wyglądało na to, że biorę się do tego całkiem niemrawo. I jeszcze tysiąc komplikacji staje na drodze, w tym moja nieszczęsna kontuzja, która także na nieco dalszy plan zepchnęła kwestię oddania koteczki. Czas płynął, i związywał nas coraz bardziej. Igor smutniał na każdą wzmiankę o tym, że trzeba w końcu zacząć działać, a i mnie było jakoś nieswojo na myśl, że kiedyś ją oddam.
A tymczasem koteczka na pokojach, między wrony popadłszy, zmieniła, kurna, taktykę. Pewnie zadziałało prawo stada i konieczność docierania się między kotkami, ustalania hierarchii i takie tam, bo Przytulia z dnia na dzień gubiła swój przymilny, czepny charakter. Nadal była cicha, żadnego kociego zawodzenia, spokojna, ale bardzo prędko pokazała, jak zaciekle potrafi walczyć o swoje. Zwłaszcza o... żarełko.
W tamtych dniach tak pisałam do Gosi:
Przytulia nawet nie to chyba, że chce rządzić, jeśli już, to chce zawiadywać rozdziałem jedzenia. Najlepiej w taki sposób, żeby ona dostawała najczęściej i najwięcej. ;) Poza momentami kiedy "dzieje się" jedzenie (otwieranie lodówki, karmienie kotów czy po prostu robienie kanapki przez nas i pozostawienie jej na chwilę bez opieki), ona się w ogóle nie wychyla. Czasami nawet dosłownie, bo upatrzyła sobie do zalegania miejsce pod schodami, a dokładnie pod najniższym stopniem schodów. Leży tam mały dywanik i właśnie na nim układa się kicia. Wsunęłam go nawet głębiej pod stopień, bo obawiałam się, że schodząc w półmroku, np. wieczorem, któreś z nas nie zauważy wtapiającej się w tło kitki i nadepniemy na nią. Mało to dla niej bezpieczne, a w tych dniach także dla mnie - bo tylko mi jeszcze trzeba do tej kontuzji, żebym potknąwszy się, musiała wykonywać jakieś nagłe i nieskoordynowane ruchy ratunkowe, jeju! :] Poza sytuacjami związanymi z żarełkiem kitka jest niemal niewidoczna i bezszelestna. I tylko strzela tymi wielkimi zielonymi oczami jakby ze strachem (jeszcze!). Widać, że czuje się niepewnie, no i najprawdopodobniej głodowała, skoro tak bardzo "troszczy się" o napełnienie brzuszka (nawet chwilę po jedzeniu!), że rzuca się na Majtka, który zwędził pustą kromkę chleba (on też zawsze jest nienajedzony!) i mu ją bezceremonialnie odbiera! Dom wariatów!
Najpierwsze lokum Przytulki już w mieszkaniu.
Zarazem blisko drzwi do części gospodarczej.
Bardzo sobie ten kosz upodobała.
Miała tam dobry punkt obserwacyjny.
A to już na schodach - miejscówka numer dwa.
I jeszcze pisałam tak:
Ona jest taka cichutka, nie wchodzi nikomu w drogę (chyba że przypadkiem). Upodobała sobie dwa, może trzy miejsca w domu do leżenia - jedno to na koszu wiklinowym na półce między kuchnią i korytarzem, drugie - na stopniu schodów (wybiera różne), przez co schodząc teraz po schodach, musimy szczególnie uważać, kolejne miejsce to dywanik przed schodami - wsuwam go głębiej, niemal w całości pod schody, bo boję się, że kiedyś ją poturbuję, schodząc, no i ostatnie miejsce - łóżko Igora. :] Czasem leży tam ze Śliwą albo z Lechą. A nawet z Majtkiem.
Największy kłopot jest z jedzeniem - ona jest niesamowicie pazerna na jedzenie, ale tylko wtedy, gdy czuje się "zagrożona", że inne koty lub pies odbiorą jej szansę na zjedzenie. Nie wiem, czy to taki charakter, czy przez to, że głodowała, aż tak jej się porobiło. Żeby nie było kłótni i podbierania innym (robi to niesamowicie sprawnie, jest niezwykle szybka i przebiegła), dostaje jeść oddzielnie - w swoim dawnym lokum w garażu. Cały czas jeszcze ją obserwuję, obserwuję też pozostałe koty. Daję sobie jeszcze jakiś czas, staram się nie myśleć o niej jak o naszej kotce, bronię się. Widzę, że Igor bardzo ją lubi. Wiem, że byłoby mu żal ją oddać, ale wiem też, że zrozumie, jeśli jednak tak właśnie postanowimy. (...)
Przytulia przyCzepna do Śliwki.
Bazyl i Tulka w jednym stali domu,
Bazyl na górze, Przytulia na dole.
I analogicznie: Glizda na górze, Tulka na dole.
Kotki jednopoziomowe.
Tylko gały wywalać na takie skarby.
Swobodne.
Nieskrępowane.
Wyluzowane.
Nonszalanckie.
Skłębione.
Nieco wydłużone.
Kotki rozciągnione. No co, jest takie słowo!
Patrz: "szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych". :P
(...) Fajna jest, ładna, ale i ten charakter... Taka cichutka. Jej prawie nie ma. Tylko gdy otwieram lodówkę lub grzebię w garach, to się objawia. I walczy o żarcie - wcale nie na żarty. A jak się śmiesznie bawi Szczurem Tygrysim!* Komizm. Bo ona się wydaje taka... dorosła, poważna, niemal dostojna przez tę swoją cichość, aż tu nagle - głupawka. :) Zastanawiam się, ile może mieć lat. No i czy i kiedy będzie miała ruję.
Tak to się zwierzałam Gosi, a czas płynął, i związywał...
Kto aż dotąd dotrwał, temu się należą zdjęcia premium. A zrobiłam ich niemało, odkąd Kita zamieszkała na salonach. Że co, że skąd ta Kita? Cóż, przewrotny charakterek zobowiązuje. :) Łobuz się z niej zrobił niemożebny. Przebiegła, sprytna, szybka i bardzo mądra. Taka... Kita. :)
Ale o tym to już w następnym odcinku. :)
Podpisano: Jolka Pisarka GminnaM
Ale o tym to już w następnym odcinku. :)
Podpisano: Jolka Pisarka GminnaM
A od tego ujęcia się zaczęło. W same święta.
Myślałam, że śnię...
Tuż obok Bazylek.
Przytulia bardzo przyCzepna. :)
I jeszcze z Lesią:
Uch! Taki merdający ogon - zjawisko olśniewające, kolosalne!
***
* Szczur Tygrysi wygląda tak:
Majtek (wyjątkowo) ze stoickim spokojem obserwuje lot szczurka
wzdłuż balustrady schodów. Albo się zamyślił.
A może przeczuwał, że jest pilnie obserwowany.
Wręcz prześwietlany!
A nie, to chyba szczur tu jest prześwietlany... :)
J O L K A A A !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńLitosci nie masz!!!
Ale ja i tak wszystko wiem.
A któż to się ode świtu tak awanturuje! No jak spać, jak spać?!
UsuńJolka, no nie bądź taka! Daj kolejną część. Proszęęęę.
OdpowiedzUsuńHa! Wszystko we właściwym czasie. Starczy, że już się w przyrodzie tak namieszało, że nie wiadomo, czy śnieg w tym roku nie spadnie w lipcu. :]
UsuńA poza tym teraz to już tylko epilog został. ;)
No masz, a gdzie jest moja szczytnie leniwa Barbara...?
OdpowiedzUsuńChyba zaciągnę języka u...Pantery!;)
OdpowiedzUsuńJuż widzę, jak Pantera na przemian z Miećką wgapia się w kryształową kulę i rozsyła wróżebne przecieki po sieci. :)
UsuńPrzecież napisałam - od ponad godziny nic nie robię ;)) z nerw, że to nadal bez puenty.
OdpowiedzUsuńTrudno, poczekam do łekendu NIE zaglądając, o! i w sobotę rano spokojnie przeczytam całość ....
A może planujesz dłuższy serial?? ☻☺☺☻
Jak to - nie zaglądając?! Opuszczasz mnie, Barbaro? I nawet ta setka zdjęć nie pomogła? O, ja nieszczęśliwa...
Usuńno w sumie epilog mogę już napisać ja- i żyli długo i szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuńpięknie napisane, Jolko TalibkoM :P
O, widzisz, to ja sobie to ciach-ciach skopiuję ctrl+c i wkleję ctr+v i już mamy pościk na wieczór. Gocha się ucieszy. :D
UsuńCudowności. Niesamowite jak one synchronizują swoje położenie na łóżku...
OdpowiedzUsuńElla-5
Też czasem się nad tym zamyślam. :)
UsuńNo, nieszczęście, zaspałam. Ale mi się wojna nad ranem śniła i musiałam dospać, żeby się obrazy zatarły.
OdpowiedzUsuńMogę czytać Twoją powieść w odcinkach codziennie, dla mnie może trzymać w napięciu, powiedzmy do.....niedzieli. Potem możesz zacząć następną.♥♥♥
Zdjęcia świetne i komentarze jak zwykle dowcipne.
Dlaczego mój kot nigdy nie leży brzuchem do góry?
Bo może on jako kot dobrze wychowany, kulturalny i na poziomie nie wyobraża sobie, żeby się tak śmiało eksponować przy damie. :)
UsuńKłopot z tym, że on ani dobrze wychowany, ani na poziomie nie jest. Taki kot drapać by się po brzuchu nie kazał, ani tyłka wypinać też.
UsuńPrzytulia przyCzepna przepięknie się komponuje z koszykiem :)))
OdpowiedzUsuńOraz masz Jolko bardzo ciekawy fotel, ten drewniany przy okrągłym stole, on chyba nawet unikatowy jest! Ten tył to z jednego kawałka drewna?
Pięknie dawkujesz napięcie, czekam na ciąg dalszy ;)))
Ten fotel, jego tył, Mario, jest sprytnie złożony z wąskich kawałków drewna. Z daleka wygląda jak jedna płaszczyzna, ale jest to niestety składak. Niemniej całkiem fajny i wygodny. Tylko przydałoby się go odnowić. Ale to chyba zostawię kotom. ;)
UsuńTak jak myślałam, bo mnie chodziło przede wszystkim o to, że tylne nogi tworzą całość z oparciem.
UsuńWydaje mi się że kocia renowacja zupełnie wystarczy, nadadzą mu odpowiedni sznyt, będzie jeszcze bardziej klimatyczny :))
Niesamowite,że domowe koty takie przyjaźnie nastawione.
OdpowiedzUsuńFinał już pachnie!:)
Tak, całkiem ładnie się zachowały. Nie zawsze jest idealnie, ale sytuacja wydaje się stabilna. :)
UsuńMyślałam, że to będzie jeden post, który sobie w spokoju ducha przeczytam i skomentuję rano (jak zwykle), a tu nie dość, że rano nie mogłam, to jeszcze posty aż dwa! Za to komentarz będzie jeden:)
OdpowiedzUsuńPiękna jest Przytulia Czepna, tak jak jej imię, bo choć to roślinka niepozorna, lecz walczyć o swoje potrafi - (przy)czepia się w celu przetrwania gatunku, a do tego pięknie pachnie i doskonale pasuje do innych kwiatków w bukiecie (nomen omen?)
PS. (a propos komentarzy z poprzedniego posta) Ja też gubię ogonki i inne takie, jak szybko piszę. I też mam focha, ale jeszcze trochę na tego meila mogę poczekać, byle nie za długo, bo zaraz Wielkanoc i będzie całkiem nie na temat, chyba że planujesz z dużym wyprzedzeniem i napiszesz dopiero przed Gwiazdką :)))
Ninko, kurczę, ja nie wiem, jak pachnie przytulia. Muszę to nadrobić już wkrótce, hurra!
UsuńA względem tego, co to wiesz, to kajam się, kajam, owszem. Czy wiesz, że mam do napisania z pięć albo sześć zaległych mejli? Podobnie zaległych jak ten do Ciebie. Jeju, ale może uda mi się jakoś tak wymanewrować, że mimo wszystko i mimo Wielkanocy będzie jeszcze na temat. ;)
:**
Hmmm, Ninko, nie wiem czy nie miałaś na myśli przytulii wonnej, jej kwiatki (takie małe, białe gwiazdeczki) istotnie upojnie pachną trochę miodem, trochę wanilią, a trochę nie wiem jak......ale pięknie..... Już wkrótce :))!
UsuńBarbara
Ale się słodko wtuliła... :)... Piękna adaptacja :)... Jak takiego kota później oddać? Się nie da chyba, co?...
OdpowiedzUsuńA więc Wtulia Czepna? Hm, też ładnie. :)
UsuńMam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać na finał tej historii?!
OdpowiedzUsuńCudne scenki.:)
Chyba zejdę na obchód, bo może akurat dzieją się równie cudne na żywo. :)
UsuńFinał prawdopodobnie jeszcze dziś.
HA! Czyżbyś się właśnie wygadała? ;)
UsuńWczoraj miałam focha za to Twoje odcinkowanie opowieści, ale w sumie fajnie jest delektować się kocią historią po trochę każdego dnia :)
Pozdrawiam
Kasia z Grę. ;)
Jaka przebiegła! Jak to człek musi uważać na każde słowo!
UsuńA poza tym co Ty taka niezalogowana i narażasz mnie na domyślanie się co najwyżej?
:*
to samo rano pomyślałam, ale już nie chciałam Talibii podpaść do końca :)
UsuńKomórka mnie wylogowała i już nie umiałam wrócić. :) ale już jej się odwidziało ;)
UsuńStrzeżmy się sztucznej inteligencji! Fuj!
UsuńSAwaj Jlko, dawaj, bo zejdę.
OdpowiedzUsuńCi ja tu pokićkałam? Dawaj Jolko oczywiście! Powiem więcej - migusiem dawaj!
UsuńHana, kochana, Ty se zmień okular. Czy co tam wdziewasz na ócz swych głębię. :P
UsuńJolko, na ócz mych głębię wdziewam co najwyżej tusz podkręcający, pogrubiający i zwiększający objętość (Ognio chce, żeby mu kupić, nie wiem, po co?) I dzie cd pytam grzecznie?
UsuńW stosownym miejscu. :P
UsuńJa tesz kcem finała! Chociaż i tak pewnie każdy się domyśla ;-)
OdpowiedzUsuńPhi, ciekawe, jak tu się czegokolwiek można domyślać. Taka zagmatwana historia! Chyba że tu tylko tęgie intelektualisty zaglądajo. :D
UsuńNo nie! Znowu to zrobiłaś! To nie fair!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, u nas już dawno po feriach! :P
UsuńTak samo, jak J.J. Rousseau uważam, że:" Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce słodkie"- czekam i się napawam tym, com przeczytała i ujrzała. Masz cudne kocie stadko!
OdpowiedzUsuńO, i to jest godna naśladowania postawa!
UsuńGenerało, czy nie dałoby się przedstawić koleżanki Joanny do jakiegoś odznaczenia? Ja bym tu chętnie koleżankę Joannę do orderu rekomendowała. :)
JolkoM, Talibio zwana czasem unidrogą Eugenią! Jak to zrobić, żebyś częściej popełniała taką (o)powieść w odcinkach!Strasznie się boję, że tymi postami wyczerpałaś limit na ten rok, buuuuuuuuu!
OdpowiedzUsuńGosia taki wysiłek, musi się teraz długo regenerować ;)))
UsuńO, to, to, Marija. Ja też się obawiam.
UsuńGocha, możesz mnie ewentualnie wysłać do jakiegoś spa, sanatorium czy innej odnowy z biologii i może udźwignę jeszcze ze trzy pościki. :)
Rano przed pracą zdążyłam tylko zerknąć, teraz przeczytałam ze smakiem.I myślę,że Kita pasuje do Was[do Ciebie]kolorystycznie tylko jej Tobie brakuje.Wszystkie cudne.Czekam na finał.
OdpowiedzUsuńO, proszę, następna koleżanka do odznaczenia! Odnotowano, Gosiu z Jelcza, mogą być z tego jakieś profity. :)
UsuńJolkoM., czy Ty nie widzisz, że Koleżanki się podlizujo? Że niby nic, że cierpliwie czekajo, ojtam, nie ma sprawy...
UsuńAle to szfystko ściema! Nie mogą już strzymać, a Ty Je dręczysz, niedobra!
Mmm, pysznie tak podręczyć koleżanki! :)
UsuńTrwam w oczekiwaniu na...wszystkie kolejne części tej pięknie opowiedzianej kociej historii :)
OdpowiedzUsuńUuu, będzie wysyp odznaczeń... Mus przetopić srebrną zastawę, żeby było z czego trzaskać medale. :)
UsuńA ja czekam niecierpliwie, nie mogę się doczekać i mam traumę z tego powodu! Mówię, jak jest! Dawaj zaraz ten cd!
UsuńNie chcę odznaczenia! Ciągu chcę!
Hana, ale z Ciebie raptus jest! Raptus i Ognio w jednym domu, fiu, fiu... ;)
UsuńWszystkie części właśnie przeczytałam z zapartym tchem! Ty to masz pis (od pisania :P) Jolko! Książkę pisz! Jedną, drugą, trzecią...
OdpowiedzUsuńPrzytulia jest piękna i jak się wpasowała do Wasze bandy kolorystycznie :D
Czekam na kolejne części i zdjęcia!
no pięknie, ja Talibii od SB, Ty od pis ... ani chybił Jolanta zwana Sadystkom Blogowm nam się zbiesi, zawiesi i nic nie naPISze :P
UsuńAlucha, kolor Przytulii Kity jest moim ukochanym. Uwielbiam takie jesienne kolory!
UsuńJeśli jeszcze czekasz, to uprzejmie donoszę, że JUŻ. :)
Sonic, bo się wnerwię, już nawet się trochu trzęsę ze wzburzenia. Tfu!
UsuńUwielbiam szylkretki :-) sama mam tricolorkę Balbinkę, której kocham każdą plamkę....czekam na dalszą część frapującej opowieści
OdpowiedzUsuńPst! To już. :)
UsuńNo i gdzie jest epilog????? Jola!!!!!!!!!!!!11
OdpowiedzUsuńNo jak dzie?! Tu: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2016/02/opowiesc-w-odcinkach-epilog.html
Usuń