Podoba mi się ten tytuł! Dostałam tę książkę od koleżanki. Myślę, że gdyby nie to, nie skusiłabym się na nią sama, choć bardzo lubię czytać biografie. Teraz, kiedy przez weekend ją „połknęłam”, wiem, że straciłabym wielką frajdę. Już pierwsze słowa wstępu mnie zaczarowały, natchnęły optymizmem i zachęciły do czytania, ponieważ zawierają niezwykłe wyznanie. „Przed chwilą skończyłam sześćdziesiąt osiem lat i mówię głośno i wyraźnie, że jestem w najważniejszym, a może i najpiękniejszym okresie swojego życia”. Pani Urszula zaraz wyjaśnia, dlaczego tak twierdzi, a to wyjaśnienie jest, mam wrażenie, przepisem na taki stan. „Dzieci są dorosłe, cieszę się z tego, jakie są. Kocham to, co robię, jestem ciągle zajęta i mam ogromny zasób energii. Czuję wokół siebie wiele dobrych, życzliwych spojrzeń, słyszę wiele ciepłych słów.”
Książka jest zbiorem wspomnień, anegdotek, opowiadań i historii z bardzo ciekawego, bujnego życia piosenkarki. Napisana prostymi, trafnymi słowami, szczerze, spontanicznie, z poczuciem humoru i dystansem do siebie stanowi miłą lekturę. Pokazuje, że pot, krew i łzy mogą pojawiać się zarówno ze smutku i rozczarowań, jak i ze szczęścia i ekstazy, jak to w życiu.
To spojrzenie kobiety dojrzałej na siebie sprzed lat, na swoje życie, na swoje wybory. Już bez fałszywych wstydów, raczej z braniem odpowiedzialności za swoje czyny, już bez pretensji do nikogo, raczej ze zrozumieniem, dystansem i wybaczeniem. Jeśli ktoś jednak będzie szukał w niej głębokiej analizy czy poważnych życiowych obrachunków, to zawiedzie się.
Cieszą mnie jak dziecko perełki, które znalazłam w tej książce. Zachwyt nad sobą młodą i pełne niedowierzania pytanie „Czy ja naprawdę uważałam, że jestem brzydka? - Chyba miałam źle w głowie!” Też tak macie? Zawsze na etapie, na którym jestem, nie podobam się sobie, jestem z siebie wciąż niezadowolona, za gruba, za brzydka, za jakaś. Potem, kiedy oglądam siebie na zdjęciach sprzed lat, myślę jak Pani Ula „Czego ja od siebie chciałam? Niepojęte!”. Oczywiście nadal uważam, że teraz to już gorzej być nie może. ;-)
Wiele jest w tej książce nazwisk, wiele muzycznych wspomnień, które niekoniecznie do mnie przemawiają, ale znalazłam w niej to, co cenię i podziwiam najbardziej: wielką radość życia, zachłanność na nie, optymizm i docenianie. Pani Ula kończy swoją opowieść słowami „Ja dopiero zaczynam”. I ja jej wierzę!
I jeszcze cudowna myśl, którą zostawiłam na koniec jak wisienkę na torcie, choć też zawarta jest we wstępie do książki: „Chciałabym mieć te swoje sześćdziesiąt osiem lat przez co najmniej lat dziesięć, a potem włączyłabym bieg wsteczny”.
A więc to takie proste? Cieszyć się z tego, jakie są dzieci, robić co się kocha, być ciągle zajętą i otaczać się dobrymi, życzliwymi ludźmi.
Sobie i Wam, tego życzę. :-)
Dzięki za polecenie! Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kamilko, wzajemnie!
UsuńBardzo lubię Urszulę Dudziak :-)
OdpowiedzUsuńChociaż jako bardzo młoda osoba zastanawiałam się,
o co chodzi z tym jej śpiewem i dlaczego ludzie to lubią ??
Zrozumienie przyszło później :-)))
Ja też ja bardzo lubię;-)
UsuńBardzo ciekawy opis książki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetnie zrecenzowałaś książkę i zachęciłaś mnie do jej przeczytania.Podziwiam Urszulę Dudziak od lat , cóż jestem od nie niewiele młodsza .Jej głos i to ile potrafiła w życiu dokonać. A patrząc na nią dzisiaj stwierdzam,że jeszcze lepiej wygląda niż za młodych lat. Po prostu pięknie wchodzi w późny wiek życia i można jej tego również pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńWygląda zachwycająco! Zazdroszczę jej. Pozdrawiam;-)
UsuńTeż nie czytuje biografii, nie wiedzieć czemu, tak bez powodu chyba...recenzja książki świetna...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa czytuję:-) Bardzo lubię. Napisałam, że po tą bym nie sięgnęła, gdybym jej nie dostała, sama nie wiem czemu. Dziękuję:-)
UsuńCzyli ze mną wszystko w porządku...bo i za gruba, i za brzydka , i juz za stara...gorzej być nie może:)))
OdpowiedzUsuńNo to możemy sobie rękę podać;-)
UsuńŚwietna recenzja - zachęca do przeczytania :))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję;-)
UsuńBardzo zachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuńNa pewno po nią sięgnę, jak tylko stos przy łóżku się zmniejszy;)
Jeśli Ci się uda, napisz czy Ci się spodobała;-)
Usuńtaaaak... i żeby to jeszcze było takie proste ;)... Wiesz, ja też kiedyś trafiłam na taki przepis. Pani Marta, koleżanka z pracy, obchodziła 60-te urodziny... To było z 10 lat temu, więc wiadomo, że i ja byłam młodsza... Wtedy przyniosła tort - galaretkę z warzyw - śliczny i bardzo smakowity. No i powiedziała, że cieszy się, że jest taka stara, bo to znaczy, że szczęśliwie dożyła tylu lat :)... Tę dewizę ja wzięłam dla siebie :)... Nie martwię się, że mam aż tyle lat, ale jestem wdzięczna i cieszę się, że przeżyłam tak długo :D. A co do wiecznego niezadowolenia. Właśnie jakiś czas temu przeżyłam podobną historię, kiedy to spojrzałam na zdjęcia i pomyślałam: "jejku!!! jakie ja miałam wtedy szczupłe nogi!!!", a było to w czasie, gdy po rzuceniu palenia przytyłam 8 kg... Wtedy przypomniałam sobie, że kiedy to zjęcie było robione pozostawałam takim samym wielkim kompleksem pod tytułem: "grube nogi". Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę narzekała na swoje ciało... ;), bo odbiór nas samych jest bardzo relatywny. I generalnie, rzeczywiście, gdy tylko nachodzi mnie myśl o grubych nogach to sobie przypominam, tamte zdjęcia ;) i gdy dopada mnie depresja bliskiej 40-tki, to z kolei wspominam Panią Martę...
OdpowiedzUsuńMam też w głowie ideał samej siebie za dwadzieścia parę lat - chciałabym być podobna do staruszki, siwej, ale w adidasach i z plecakiem, przygiętej, ale mimo to pewnej siebie i zadwolonej, którą kiedyś spotkałam w autobusie i do tej pory nie mogę oderwać od "niej" oczu... Dobrego dnia Aniu :D.
Ładnie to napisałaś;-) Zasiałaś w mojej głowie obraz tej staruszki, siwej i w adidasach i wiem, że taki obraz też mnie pociąga. Muszę jednak zabrać się za siebie, żeby na niego zapracować. Nie stanę się taka, ani pewna siebie i zadowolona, tak sama z siebie - to raczej owoc całego życia. Jestem starsza od Ciebie i kiedy patrzę w przeszłość, to jakoś bardziej cenię i lepiej mi się żyje, jako dojrzałej kobiecie. Kto by pomyślał!
UsuńA Ciebie widziałam na zdjęciach i jesteś szczuplutka! I masz rację, swoje ciało należy kochać i cieszyć się nim;-))Czemu człowiek (czyli ja) marnuje pół życia na zadręczanie się głupotami???
Pozdrawiam;-))
No co Ty :). Na pewno nie jesteś starsza ode mnie :)! W każdym razie piszesz jakbyś nie była nic, a nic, ja szczerze mówiąc miałam Cię za sporo młodszą ode mnie... :)
UsuńNo i teraz, jak już znasz prawdę, mnie już na pewno nie lubisz!
Usuń;-))
Dziękuję za polecenie :) od kilku dni szukam jakiegoś czytadła i dzisiaj po Twojej recenzji zamówiłam "wyśpiewam wam wszystko", może jeszcze przyślą przed weekendem :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Niesamowite! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz;-)
Usuńjako małe dziecię notorycznie chodziłam po domu i śpiewa łam...jak Ula...będąc przekonana,że robie to równie dobrze,,,hihihi..i wcale sie nie przyznam ,że czasem nadal tak sobie treluje....Kiedyś bacia i cała reszta..dziś mąż jakoś tak dziwnie wtedy na mnie patrzy:)))))Phiii...też coś....a głosu to ja za grosz nie mam...ale za to radość życia wielką:)))))..a z tym wyglądem to święta racja!!!!!
OdpowiedzUsuńmusisz Qrencjo koniecznie nam to kiedyś na blogu zaprezentować!;-))))
Usuńkoniecznie:)))))))))
Usuńuwielbiam p. Dudziak! ;)
OdpowiedzUsuńksiążka musi być ciekawa ;]
no proszę! Nie sądziłam, że młodzież też ja zna;-)
Usuńlubie ją <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam słuchać Urszuli Dudziak, i bardzo ją cenię od zawsze. A książkę może kiedyś też przeczytam, ale ja wolę słuchać muzyki, niż o muzykach :)
OdpowiedzUsuńWpisuje na listę do przeczytania:)
OdpowiedzUsuń