czwartek, 10 września 2015

Co umie Fika - część 1

Żeby nasze wspólne życie było milsze, żeby nawiązywać fajne relacje, żeby się rozumieć, żeby było bezpieczniej, dlatego, że psy zwyczajnie to lubią - między innymi po to uczy się psa posłuszeństwa. 


Poniższe sprawności Fiśka opanowała w mniejszym lub większym stopniu. Szkolenie jej (czyli tak naprawdę zabawa) odbywa się u nas bezstresowo, przy okazji, po minucie, dwóch dziennie. Fika jest niezwykle mądrą psiuńką, a nauka jej jest czystą radością.


1. Chodzenie na luźnej smyczy - jaka to ulga dla właściciela i psa, nie muszę chyba uzasadniać  pozytywów takiej umiejętności. 

2. Chodź do mnie. Przychodzenie na zawołanie. Jest to jedna z najważniejszych umiejętności, które (marzy mi się) powinna umieć Fika. W skrajnych przypadkach przychodzenie po zawołaniu może nawet uratować jej życie, np. kiedy pędziłaby do groźnego psa bądź na ulicę pod samochód. Nawet bez tych skrajnych przykładów ta umiejętność zapewnia miłą i niekłopotliwą codzienność spacerową, a to przekłada się na obopólne szczęście. 


3. Siad. Bardzo przydatna sprawność, gdy np. chcemy w spokoju przygotować i podać psu michę. Fikunia wie już, że czarodziejskim sposobem miska unosi się do góry zawsze w momencie, gdy ona próbuje do niej sięgnąć, zanim zostanie postawiona na podłodze. Dopiero gdy usiądzie grzecznie na pupie i poczeka na pozwolenie, może zjeść swoje jedzonko. Nauczenie jej tego odbyło się bez słowa. Łatwizna. 


4. Połóż się. Kolejna komenda z serii podstawowych umiejętności. Ja traktuję ją jako element zabawy z Fiką. Okazji do nagrodzenia suni, do podania jej smakołyku, pochwalenia, jaka jest grzeczna. 

5. Podaj łapkę. Tego uczyłyśmy się bardzo długo (ale po minucie, dwóch dziennie). Fikunia kompletnie nie wiedziała, o co mi chodzi. Przełom nastąpił, gdy w zniecierpliwieniu przestąpiła z nogi na nogę. Wyłapałam ten drobny ruch i wpadłam w szał radości. Chwaliłam ją, nagradzałam i po pewnym czasie drobiła już koncertowo. :) Za jakiś czas w końcu uniosła jedną łapkę wyżej i od tej pory już umie. Bardzo to lubi. To fajna zabawa. Fisia cieszy się, mogąc pokazać, że rozumie, o co mi chodzi. Ja się cieszę, że mam taką mądrą córeczkę, no i znów mam okazję nagrodzić ją smakołykiem.


Ciąg dalszy nastąpi, kiedy się nauczymy czegoś nowego, ale ciekawa jestem, jakie jeszcze umiejętności, Waszym zdaniem, powinien posiąść pies, żeby nasze wspólne życie przebiegało jak najbardziej harmonijnie i bezpiecznie dla niego.

Damakier pisała na przykład, że nauczyła Wronkę czekać na przysmak po odpięciu smyczy, żeby ta w szale wolności po uwolnieniu nie pobiegła, gdzie nie trzeba. Wiem też, że po przyjściu ze spaceru Wronka dostaje chrupkę. Po to, aby chętniej wracała?

O tym czego nauczyła Damękier Wronka można poczytać TUTAJ.

Hana nauczyła Wałka siedzenia spokojnie, aby można mu było zapiąć smycz - komentarz spod tego posta: Z nadpobudliwym i nadruchliwym Wałkiem poradziłam sobie w ten sposób: na widok obroży, czy to z rurą, czy bez niej, dostawał szału z radości i wykonywał taniec św. Wita. On jest jak piskorz, zapięcie obroży było niemożliwe. Robię to w tzw. wiatrołapie - chodzi o to, aby było mało miejsca na miotanie się i ucieczkę. Brałam do ręki obrożę, Wałek się miotał, ja się prostowałam i stałam nieruchomo wpatrzona w dal (nie na psa!), bez słowa (to ważne!), kompletnie go ignorowałam, dopóki się nie uspokoił. I tak w kółko, przez jakiś czas. Nie pamiętam, jak długo to trwało, ale jakoś tak parę dni. Teraz czasem się jeszcze miotnie, ale powtarzam rytuał, a on wtedy siada na wycieraczce i czeka. Zapinam bez problemu. Ważny jest stoicki spokój, żadnych słów ani gestów. Nic. Słup soli. Pies wtedy głupieje.


Wiem, że będę się starała, choć wydaje mi się to trudne, nauczyć ją komendy "zostaw", czy też "nie rusz", aby nie zjadała na spacerach różnych świństw. Nigdy mi się to jeszcze nie udało, z żadnym psem. 

PODPIS

68 komentarzy:

  1. Fika to bardzo mądra panienka :)))
    Jak uda Wam się zakończyć z sukcesem naukę "chodź do mnie" to bardzo proszę o instruktarz!
    Maja daje łapę, a potem drugą łapę. "Maja daj łapę", daje, "a teraz daj druga" i daje drugą :) dla niej i dla nas to zabawa i zawsze wtedy sa smakołyki.
    Fajna rzecz, której się nauczyła to "Maja zejdź z ulicy, bo samochód jedzie". I naprawdę grzecznie schodzi na pobocze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugą łapkę dawać nauczę ją jak już utrwali podawanie pierwszej. Nigdzie nam się nie śpieszy. :)

      Usuń
  2. Ojej, Gosiu, jaka Fikunia jest śliczna, jaka mądra, jaka zdolna, jaka pojętna, jaka radosna, jaka pełna wdzięku i gracji. Co jakiś czas wracam do pierwszych postów o niej - to się w głowie nie mieści, że tamta biedna wystraszona psinka i ta dzisiejsza to ten sam piesek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz wracać do tych postów? Ja też. Ile to emocji w nich się kryje! Kochana Fikunia, taka była przestraszona! Jeszcze ciut w niej jest tego strachu. Ostatnio mieliśmy nieprzyjemną przygodę, bo oboje z MCO szliśmy z nią na spacer i Fika się zamyśliła, nie zauważyła i faktem jest, że wleciała w nogi od tyłu MCO. Uderzyła się przy tym mocno. Uznała chyba, że to on ją zaatakował i teraz się go boi od nowa. :((

      Usuń
  3. Moją Lu nauczyłam jeszcze "dać głos".
    Właściwie nie wiem po co :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdolniacha z tej Fikuni!
    Moja Munia podaje łapę a na komendę podaje drugą:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moj syn ma dziewczyne, a dziewczyna ma psa. Suczke border collie, okolo poltora roku. I widzialam sama na filmikach, jak sunia robi akrobacje na komende, siada, podaje prawa lape, lewa lape, roluje sie po dywanie, spiewa, skacze, a niektore komendy tylko jej sie wskazuje reka, bez uzycia glosu. Widac ze on to wszystko lubi. Nie wiem jak ja tego nauczyli, ale moze bede miala okazje zapytac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego wszystkiego nie jest trudno nauczyć, trzeba tylko czasu i cierpliwości. Psy uczą się chętnie. ja bym chciała tylko, aby nam się fajnie razem żyło, więc Fika nie musi aż śpiewać. :))

      Usuń
  6. Z rzeczy przydatnych moje pieski nauczyłam jeszcze reagowania na komendę "pieski zostają" (przeciwieństwem jest "no dooobra, chodźcie chłopaki"). Każdy pies doskonale czuje i rozpoznaje sytuację, kiedy zamierzamy wyjść z domu. Robi się wtedy nerwowo, pieski zaczynają się nakręcać, plączą się pod nogami, wyczekująco zaglądają w oczy. Mówię wtedy "pieski zostają" (jeśli zostają) i one wtedy wyglądają jak baloniki, z których uchodzi powietrze. Ze spuszczoną głową, powoli, pogodzone z losem idą na swoje miejsca. Albo kiedy na jakiś określony dźwięk (np. pobrzękiwanie kluczy) gnają na złamanie karku. "Pieski zostają" działa wtedy jak niewidzialna bariera - chłopaki hamują z piskiem opon i stoją. Trzeba ich wtedy upewnić w tej decyzji ponownym "pieski zostają". To jest stosunkowo łatwe do opanowania. Kiedy przepychają się do wyjścia, w drzwiach, trzeba te drzwi zamknąć powtarzając "pies zostaje" aż się delikwent uspokoi i dopiero wtedy wyjść. Szybko załapują.
    Nigdy, żadnego psa nie udało mi się tak wychować, żeby nie zżerał świństw. Musiałyby chyba kopać prądem. Pokusa jest zbyt wielka i nie wiem, jak ludzie to robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, a masz sposoba, żeby oduczyć psa kopania dołów?
      Bartek kopie gdzie popadnie, gumno jak po nalocie bombowym...:(

      Usuń
    2. Iza, musiałabyś zobaczyć moje gumno! Krótko mówiąc - nie mam sposobu, zresztą specjalnie im nie bronię w nadziei, że wypłoszą krety. Efekt jest taki, że mam podwójną ilość kopczyków i dziur:)))

      Usuń
    3. Zbieram kopce kretów i zasypuję doły.
      I tak w kółko...

      Usuń
    4. Iza, możesz zaczaić się w kopcu i kiedy pies zacznie kopać, Ty go cap za nochal!

      Usuń
    5. Hana, to by było proste!
      Rzecz w tym, że pies nie kopie w kretowiskach, tylko praktyczne wszędzie indziej, gdzie stanie...:(

      Usuń
    6. Hano, pozwolę sobie tutaj do Ciebie... gdyż Twój opis "pieski zostają" identyczny jak zachowanie mojej suczki. Toćka w toćkę - jakbym czytała o swojej Fidze. To "przejście" z szału i radości w spuszczoną głowę i powolny powrót na swoje miejsce, jakie mi to bliskie.Tylko komenda u nas była inna a mianowicie cyt."Figusia nieeeee. Figa nie idzie" :) Pozdrawiam . Asia.

      Usuń
    7. Jasmi, za każdym razem mnie to rozśmiesza. Albo siedzą oba np. w kuchni, już wiedzą, że "pieski zostają", są zrezygnowane, ale jeszcze kołacze się w nich nadzieja i jedno moje słówko, a pofruną!

      Usuń
    8. Taaak....Jedno słówko, jedno mrugnięcie, kiwnięcie , mignięcie, jakiś minimalny gest i znów
      SZAŁ radości, że ona też!!! , że ona jednak idzie z Pancią swoją!!!, nieważne gdzie, najważniejsze, że ona też idzie!!!.:))
      Kochana suczka...miałam ją 15 lat.
      Absolutnie rozumiała ludzką mowę i nikt mi nie powie, że nie :)))) - to tylko "Psiarze" wiedzą i rozumieją o co chodzi:)))

      Usuń
    9. Właśnie dziś zeżarła wielkie świństwo! Wielkie jak jej głowa! Coś okropnego. Nie dało się jej zabrać i nawet nie widziałam dokładnie co to było. W każdym razie aż mi niedobrze jak o tym pomyślę, no i teraz czekam co będzie z jej brzuszkiem...

      Usuń
    10. Matko, doigra się. Np. kagańca:(

      Usuń
    11. moja jamniczka chodziła na spacerach w kagańcu przeważnie, miałam do wyboru sensacje żołądkowe lub kaganiec :-( nie dawało się jej oduczyć zżerania obrzydliwości żadnym sposobem, chyba, faktycznie, gdyby kopać prądem... Ale komendę "zostajesz" rozumiała bezbłędnie, faktycznie wyglądała jak przekłuty balonik :-) rozczulająco i czasami zdarzało się, że miękłam :-D

      Usuń
    12. Podejmę próbę nauczenia jej. Muszę tylko za to się zabrać.
      Nie bardzo wierzę w dobre efekty, ale tak strasznie nie cierpię tego zżerania świństw, że mi to zabiera radość ze spaceru.
      Gadałam dziś z jednym panem i on twierdzi, że jego znajomy wcale psa nie karmi tylko przechodzi się pod blokami i pies się sam wyżywia. Okropność do kwadratu!!!

      Usuń
  7. A, i jeszcze pieski uwarunkowały się tak, że kiedy są goście, o niczym innym nie marzą, tylko o mizianiu ich. Wiadomo - kiedy ktoś przychodzi, pieski wylewnie go witają uprzednio obsikawszy oponki, nikt nie powie przecież "fuj, poszedł won, śmierdzielu", tylko mizia, bo jakie ma wyjście? Dla chłopaków więc gość=mizianie. Potrafią być namolne i upierdliwe do upadu. Ale wystarczy (byle konsekwentnie kochani goście!) powiedzieć nie patrząc psu w oczy, w ogóle na niego nie patrząc "nie chcę", albo "nie", albo wykonać onomatopeję "yyym" (nie wiem, jak to opisać - to jest przeciwieństwo "uhm", czyli takie przeczenie) i skrzyżować przy tym ręce na piersi bądź biuście, nie wykonywać żadnych ruchów, nie machać rękami, nie podnosić rąk z piskiem "odejdź, zostaw mnieee!" itp. Najgorzej jest się opędzać jak od muchy. Wtedy jest najlepsza zabawa. Ta metoda jest skuteczna pod warunkiem, że gość jest konsekwentny i nie zareaguje na pierwszą próbę wymuszenia karesów. Ale się rozgadałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, wiem o co chodzi. Niektórzy goście sami się proszą... :))

      Usuń
  8. Zdolna bestyjka z tej Twojej Fiki! Jest prześliczna!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nauczyłam Kruka tylko jednego - "zostań", gdy wychodzę z domu i nie chcę, żeby wyszedł. Siada na wycieraczce w korytarzyku i ma tak smutny wzrok, że o nieba;) Ale to nie działa w 100% - chwila nieuwagi i myk pod nogami;)
    Gosianko!!! Mam kota!!!!! - help, help, help....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Help?? Kochaj go i tyle w temacie. :))

      Usuń
    2. No i jak mogłaś nie wziąć kotka ode mnie?? buuuuuuuuuuu

      Usuń
    3. No tego to Księżniczka sama wyczarowała, nic na to nie mogę;)

      Usuń
    4. No to jesteś usprawiedliwiona :))

      Usuń
  10. Gosiu, na Twoje zapytanie: "Wiem też, że po przyjściu ze spaceru Wronka dostaje chrupkę. Po to, aby chętniej wracała?" - odpowiadam skwapliwie - Po przyjściu ze spaceru Wronka dostaje chrupkę dlatego, że mnie nauczyła, że kiedy wraca ze spaceru, mam jej dać chrupkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostan!! nawet nasz piesek sie tego nauczyl. tez jest przydatne.

    Moja kuzynka mieszkala w BARDZO duzym domu, z potrojnym garazem, w garazu staly BARDZO wypasione dw nowe samochody (jeden wrecz sportowy model....). W ogrodzie mieszkaly TRZY BARDZO DUZE psy (jeden ex-policyjny, ale z policji wyrzucony, bo za bardzo ludzi kochal, ale piesek wygladal o-ho-ho, jeden rottweiler i jeden wilczurowaty choc drobniejszy. jak pieski mi lapki na ramiona zakladaly to byly wyzsze ode mnie. No i jednego rana wstali , ona pognala z psami do lasu na normalny spacerek, wrocila, poszli do garazu a tam nie ma tych wypasionych samochodow. wniosek nasunal sie sam - ktos pieskom podal smakowity befsztyczek, a moze rzucil go przez plot. cale szczescie, ze tylko tak prawdopodobnie bylo a w befsztyczku nie bylo trucizny na przyklad. No i moja kuzynka nauczyla psy:
    1. nie brac jedzenia zadnego z podlogi/ziemi
    2. nie brac jedzenia z prawej reki czlowieka, bo jednak osob leworecznych jest o wiele mniej niz praworecznych.
    Obserwowalam nauki rottweilera (zwanego Lalunia, choc to byl chlopczyk i mial porzadne imie...), odbywalo sie za pomoca bardzo malych kawaleczkowch chleba z maslem. nauczyly sie wszystkie psy.

    nasz piec nauczyl sie nie brac z prawej, choc czasem sie zapminala, a jak czlowiek jej probowal dawac z prawej t sina odwracala glowe i nosem usilowala czlowiekowi pokazac, KTORA reka sie psu podaje!!!

    a komenda "zostan" byla na bazie groszku zielonego, na ktorego widok Sal dostawala hyzia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowana, że tylko z prawej, to stosunkowo łatwe. Ale żeby nie brały z chodnika, z krzaczorów i w ogóle znikąd poza swoją miską - jak?

      Usuń
    2. Miec slynne psikadelko pod reka, w 100% nam sie tez nie udalo...glownie o te krzaczory chodzi ;0

      Usuń
    3. Fusla tez nauczylam brac jedzenie tylko z lewej reki. Wazne byloby tez, przy skali otruc psow, nauczyc nie brac z ziemi. Trudne to przy psach, ktore zaznaly glodu, ale cierpliwoscia mozna wszystko.

      Usuń
    4. Psikadełko się przydaje, ale kiedy pies jest na smyczy. Dziś np. pobiegła cholera jedna pod płot i coś stamtąd wygrzebała. Nie mogę o tym myśleć, bo pawia puszczę. :(((((((( To jest u psów okropne! :((((

      Krysia, będę uczyć jej nie brania jedzenia z podłogi, ale czy to poskutkuje w każdej sytuacji? Szczerze wątpię. :(

      Usuń
    5. te okropnosci to jedna rzecz, ale nie branie z ziemi swiezego, podsunietego w niecnych celach to druga sprawa...wiesz, klasz cos na podlodze i tak ja tresuj...krzaki to inna rzecz i na to pewnie nia ma rady....psikadelko sie przydaje u psa nie na smyczy jak chce/widac po oczach ze bedzie robic cos niedozwolonego (nasza strasznie skakala na ludzi, wiesz, idziesz z siatami a ta nie dosc, ze obrywa siaty ale i rajstopy....etc, psikadelko dzialalo...no i jeszcze psina, jak u nas nastala, jadla wlasne gowienka...odpowiednia karma i psikadelko oraz puszka z kamyczkami zadzialaly BARDZO szybko.

      Usuń
    6. czyli zmasowany atak. OK, będę działać, bo to dzisiejsze zdarzenie to była okropność (ale Fika czuje się świetnie).

      Usuń
  12. Fika to zdolna i mądra dziewczynka. Jest jeszcze jedna ważna sprawa w nauczaniu pieska. Wszyscy domownicy muszą do niego mówić jednym językiem, to znaczy tak samo z nim postępować. Tak nie ma u mnie, bo np. ja idąc z Pepą po mieście trzymam ją przy sobie blisko. Na początku jest bunt, ale później jest już posłuszna. Mój mąż trzyma ją na długiej smyczy, mimo iż mu tłumaczę, że ma z nią postępować tak samo, jak ja. Jak ciągnie smycz przystaję, za każdym razem i po kilku takich przystankach, przestaje ciągnąć. Proszę męża, żeby robił to samo, ale tak nie robi. Tresura mojej Pepy jest trudna, bo ma dwie różne informacje i to jest bardzo złe. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale to znam, Gigo. Uznałam, że piesek będzie musiał się nauczyć obsługi dwóch ludzi.

      Usuń
  13. Brawo Fikunia! Zdolna dziewczynka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jedna z pożytecznych komend: "pies zostaje w domu". Wtedy pies wracał niczym skazaniec do swego posłania.
    U mnie było jeszcze : "idz, poproś pana by poszedł z tobą na spacer"- Flik brał smycz i szedł do pana.
    Podstawą było nauczenie by prosił o wyjście z domu- to było proste- smycz zawsze wisiała na drzwiach wyjściowych i gdy pies był w "potrzebie wyjściowej" podchodził do niej i ją leciutko szarpał. Nie zapomnę nigdy pierwszego z nim wyjścia z domu - dwie godziny łaziłam z nim i gdy wreszcie się wysikał omal go nie zadusiłam z radochy. I, co naprawdę nadzwyczajne, od tego pierwszego razu pojął, że sika się pod drzewkiem a nie w domu na podkład.
    Fika jest pojętna, wyuczysz ją wszystkiego, ale na początku musisz zawsze "operować" tymi samymi słowami- wtedy sobie szybciej przyswoi daną umiejętność.
    Nie wiem jak Flik to robił, ale zawsze wiedział kiedy wołam jego, nawet gdy wołałam go innym imieniem, bo miał u nas masę "ksywek". Był Pysiem, Skarbem, Misiem, Fliczuniem, Pimpusiem.
    Skutecznie też nauczyłam go, że nie chodzi się po schodach (zawsze był noszony) - wychodził z mieszkania, stawał na brzegu schodów i czekał. W górę też nie wchodził. No ale dzięki temu na starość miał kręgosłup jak pies 5-letni.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. za swój największy sukces uważam nauczenie psów niewychodzenia przez otwartą bramę , mimo że za ulicą jest raj czyli pola i lasy. ale najpeirw jest pędzący samochód na tej ulicy. Natomiast podanie łapy to prośba w języku psa,a nie przywitanie; cytuję:
    Bardzo często można zaobserwować, czy to w zabawie dwóch psów, czy w bezpośrednich kontaktach ze swoim ulubieńcem, jak pies "podaje łapę". Nawet zupełnie niewyszkolony pies, którego nikt nie uczył tej czynności, chcąc coś osiągnąć nieraz w geście proszącym podaje łapę. W kontaktach z człowiekiem najczęściej chodzi wtedy o wywołanie działań pielęgnacyjnych, takich jak głaskanie czy drapanie.Gest ten wywodzi się od ruchów łap szczeniąt podczas jedzenia (chodzi tu o szczenięta starsze, które już ssą na stojąco i stojąc jedną z przednich łap na ziemi, drugą uciskają sutki matki). Ten gest pojawia się także przy okazji proszenia matki lub ojca o jedzenie. Młode unoszą przednią łapkę w błagalnym geście, który ma wymóc na dorosłym osobniku oddanie przyniesionego pokarmu.
    Jeśli więc pies podchodzi do człowieka i podnosi łapę, chcąc wyżebrać smakołyk, wcale nie oznacza to, że jest genialny i umie "podać łapkę" bez wcześniejszej tresury.
    Większość psów otrzymując zasłużona burę podnosi łapkę w geście uspokojenia. Podnoszenie łapki wyraża wtedy uległość, ale uległość przyjazną, a nie sparaliżowaną lękiem. Można to porównać do gestu dziecka, które coś przeskrobie gramoli się ojcu na kolana, cmoka w policzek i mamrocze do ucha, że już nie będzie.
    http://zapytaj.onet.pl/Category/010,001/2,14143815,Teoria_dominacji_w_szkoleniu_psa__co_nalezy_wiedziec.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedną z fajniejszych scenek, jakie w związku psami widziałam, była scenka, kiedy moja mała Papsiuczka usiłowała dosięgnąć kawałka herbatnika, który zaklinował się między oparciem a siedziskiem fotela. Kombinowała na wszelkie sposoby: wskakiwała i zeskakiwała z fotela, usiłowała ciasteczko wykopać, próbowała w szparę wcisnąć pysk - nadaremnie! W końcu bezradnie usiadła, popatrzyła, pomyślała i ... podała fotelowi łapkę.

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć, dzieki, Evunia.
      Damo, cudna scenka! :)))

      Usuń
  16. Najważniejsze to przychodzenie na zawołanie. Mój czworonogi wie o co chodzi ale jak się podekscytuje, to zapomina. Albo przychodzi za kilka minut. Zając, sarna lub bawiące się dzieci są ważniejsze niż proszący o przyjście „do nogi” właściciel...
    I od kilku miesięcy mamy hasło „ser”. Działa! Mój pies najbardziej na świecie uwielbia kawałek żółtego sera. Za każdym razem, gdy mu podawałam ser, mówiłam „ser”. No i teraz na samo słowo Buddy ślini się i biegnie do nas bez zwlekania, zostawiając wszystko inne. Niedługo wszyscy w okolicy stwierdzą, że zmieniliśmy mu imię :))
    Najważniejsze, że działa!
    A Fikunia jak zwykle super. Po prostu gwiazda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że działa, choć gdzieś czytałam, że akurat żółtego sera pies jeść nie powinien... Wściec się można z tymi wszystkimi zakazami. Dlaczego żółty ser miałby być dla psa szkodliwy??

      Usuń
    2. Moja siostra gotuje kawałek wołowiny, kroi na kostki i ma na taką okoliczność.

      Usuń
    3. Weterynarz mi mówił, że pies nie trawi kazeiny i ona uszkadza mu trzustkę.

      Usuń
    4. To ciekawe, bo nasza weterynarka, którą uznaję za wzorową, pozwala na żółty ser, oczywiście w małych ilościach. Sama „przekupuje” psy masłem orzechowym lub źółtym serem, oprócz tych okolicznościowych przysmaków z żółtego sera nie pozwala podawać innego nabiału. I nie tylko ona, inni wterynarze i hodowcy też. Muszę to sprawdzić. Nie lubię tak sprzecznych informacji, weterynarz mówi, że wolno, a Wy, że nie. A Wam ufam i psu nie chciałabym zaszkodzić....

      Usuń
    5. Na spacerach do przekupywania Wronki doskonale nadają się kocie chrupki: stoją zawsze pod ręką na półeczce przy zlewie, więc wychodząc wystarczy tylko sięgnąć i wsadzić w kieszeń. Dodatkowa zaleta to że są suche i nie brudzą kieszeni. No i Wronka bardzo je lubi. Tylko musimy uważać, żeby koty się nie dowiedziały.

      Usuń
    6. Ja mam dla Fiki kocie przysmaki, zazwyczaj suszone mięsko. Są malutkie, a ona też, więc nie mogę jej tuczyć dużymi - psimi. :)

      Usuń
    7. Izabelo, jak się dowiesz o tym serze to napisz, bo sama chciałabym wiedzieć co i jak. Żółty ser jest wygodny w podawaniu i zazwyczaj jest w domu...

      Usuń
    8. Dam znać, poszperam po różnych źródłach. Nie daje mi to spokoju. A nasza weterynarz po prostu kocha zwierzaki, sama ma ich sporo...
      Niestety nasz pies nie reaguje tak na psie przysmaki, a kocich nigdy nie próbowałam, bo kota nie mam.

      Usuń
  17. Uczennica na szóstkę! A do tego śliczna...:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie miałam nigdy "własnego" psa, były psy domowe. Zajmowała się nimi mama, mnie kiedy trzeba było słuchały. Był przy domu ogród, biegały swobodnie, od wielkiego dzwonu wiązało się przy budzie, bo jakimś cudem zawsze za mamą poleciały na zakupy.
    Fikunia jest mądrym, pojętnym pieskiem i jeszcze się dużo nauczy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mop rozumie: zostajesz, nie idziesz, albo odwrotnei, idziesz glucie, smrodku, czy jak tam mi się wymsknie.Poznaje chyba po tonie. Dochodząc do pasów/ulicy mowię, czekaj i on staje, uważamy na samochóe, jak nie jedzie mówię idziemy. Pańcia jeść dała, idź do kuchni - wtedy idzie. Idziemy spać? Już jest gotów. Rozumie słowo spacerek, jedziemy, kotek... i jeszcze trochę innych. Fikunia-mądrunia. Mopka nie nauczyłam tej łapki podawać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to Fika też już rozumie kiedy ma iść na swoje legowisko, a ostatnio uczymy ją, aby dała spokój Hokusowi, bo go zamęcza, a ten kochany kot wcale nie umie się przed tym obronić.
      Nauczyć ją podawać łapkę nie było łatwo, ale teraz jest szczęśliwa, że w końcu rozumie o co mi chodzi i chcę ją podawać na każdą komendę. :))

      Usuń
  20. Kiedy moja"najmądrzejsza"Owczarka była szkolona odbywało się to tak:Pan kładł na trasie kwadratu po którym obie się poruszałyśmy kawałek kiełbasy i w momencie mijania onego kawałka,kiedy Owczarka schylała głowę do powąchania,capnięcia,musiałam szarpnąć smycz do góry mówiąc"fuj"i szłyśmy dalej.Po kilku przejściach nie reagowała na ten kawałek tylko na słowo"fuj".Możesz spróbować w ogrodzie,oczywiście najpierw na smyczy,chodząc np.po dużym okręgu.Jak będzie reagowała prawidłowo,możesz dać nagrodę.Później to samo możesz ćwiczyć w ogrodzie już bez smyczy.Położyć w widocznym dla Ciebie miejscu kawałek kiełbasy lub mięsa i obserwować.Kiedy będzie chciała podjąć z ziemi wołaj"fuj".:)))
    Zachowanie o którym pisze Evunia zaobserwowałam u mojej Owczarki:)Nie uczyłam jej podawania łapy.Jej"proszę"to jest siad przede mną lub osobą od której chce coś wycyganić.Kiedy wieczorem,po ostatnim spacerze dostaje kolację/ja w tym czasie przeglądam blogi/i ją zje,przychodzi do biurka robi siad i proszącą minę-chce gryza kiełbasy,którą zawsze na takie okazje mam dla niej w lodówce.Wstaję,ona pędzi zadowolona do lodówki i czeka aż sprawdzę i pochwalę,że wszystko zjadła i dostaje gryza.Siadam a ona za chwilę znowu jest przy mnie,siad,prosząca mina,Udaję,że nie widzę i wtedy szturcha mnie niezgrabnie łapą.Wstaję i do lodówki,przy której już ona siedzi/ciekawe czy ona wie,że tam jeszcze jest jej gryz,czasami gryzę,żeby ona nie widziała ilości/.Siadam i za chwilę sytuacja się powtarza.Patrzę na nią i gadam,że będzie gruba,że ją brzuch będzie bolał,że nie będę ganiała z nią w nocy na podwórko.Ona dalej siedzi i patrzy na mnie wzrokiem który mówi;no nie bądź chitra daj jeszcze gryza/gryzy są malutkie 1-1,5 cm/.Kiedy ja patrząc na biednego psa zaczynam się głośno śmiać ona już siedzi przy lodówce.Nalatam się:)))Czasami w ciągu dnia siada przede mną i zaczyna wymownie oblizywać swoją mordę z pytaniem w oczach czy rozumiem o co jej chodzi.Chcesz gryza?i już siedzi przy lodówce:)
    Co ciekawe,nigdy nie przyjdzie po gryza kiedy nie ruszy kolacji.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaczęłam opisywać, czego i jak uczyłam Wronkę, ale wyszło tego tak dużo, że zrobił sie z tego wpis na moim blogu:
    http://wwwtrembil.blox.pl/2015/09/O-nauczaniu.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opis, suuupeeeer!! Wronka na prezydenta!!

      Usuń
    2. A propos żółtego sera - umiar! i tyle. przecież jak piesa dostanie kawałeczek serka jako nagrodę to będzie ważna nagroda ( pies wuczuwa intencje i je odbiera) a nie ser jako taki. co tu ma zaszkodzić? przecież zwykły herbatnik też jest ok, moje uwielbiały pti-bery ( jak to się pisze o jeju) czyli trochę słodyczy+hruphryp+ usmeich Pańci+ głask.
      Jamniki nauczyłam nie-brania z ziemi wszyskiego co popadnie ( a one uwielbiają padline genetycznie) tak:
      ktoś obcy ( żeby nami nie pachniało) musi wetknąć ziarnka pieprzu w parówke, przemycić ostrą mysztardę w zwiniętym mięsie itd. a my kłądizemy parówkę w psiej miseczce. Chodzi o skojarzenie [pani+miska+parówka] jest ok, parówka na ziemi piecze. Pawłow się kłania - zwierzęta działają instynktem albo wyuczonym odruchem.I tak trzeba je uczyć.
      Gosiu - niewychodzenie przez otwartą bramę/furtkę przez psa za skarby świata jest ważne! wystarczy byle rower, pod który wyskoczy z rozpędem psiak. Obu stronom może być niefajnie. O innych pojazdach nie mówiąc. I w tym przypadku stanowczość [ takie NIE bardzo głośne, a nawet odrobina przemocy ( gazeta, rózga) jest niezbędna.

      Usuń
    3. Dzięki, Evuniu. Zapamiętam ten sposób.

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...