czwartek, 31 października 2013

Cmentarz przy opactwie Muckross, Irlandia

Dziś ostatnia część mojego minicyklu poprzedzającego zbliżający się dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Najpiękniej położony, najbogatszy w zabytki cmentarz w pobliżu Killarney w Irlandii, na obszarze zachwycającego i unikatowego Parku Narodowego Killarney (pokazywałam go już TU - kilk) obejmującego swym obszarem 100 km2.






Troszkę historii i już przechodzę do swoich refleksji, którymi chcę się z Wami dzisiaj podzielić.




Mucross Abbey (irl. Mainistir Mhucrois) – opactwo w hrabstwie Kerry w południowo-zachodniej Irlandii, na terenie Parku Narodowego Killarney.
Opactwo zostało wzniesione w 1448 roku jako klasztor franciszkanów. Na przestrzeni wieków było wielokrotnie niszczone i odbudowywane – tutejsi mnisi często padali ofiarami prześladowań i napaści maruderów z armii. Obecnie opuszczony budynek opactwa jest w znacznej części pozbawiony dachu, poza tym jednak dość dobrze zachowany. Wewnątrz murów znajduje się dziedziniec z rosnącym tam olbrzymim drzewem cisowym. Na pobliskim cmentarzu zachowały się XVII- i XVIII-wieczne nagrobki kilku poetów irlandzkich z mieszkających tu niegdyś klanów O'Donoghue, O'Rathaille i O'Suilleabhain.


Najeźdźcy przyjeżdżali, burzyli, plądrowali opactwo, a cis przetrwał wszystko. Niemy świadek historii.



Taki stary celtycki cmentarz leżący na lekkim wzgórzu, tuż przy dobrze zachowanych ruinach klasztoru, z widokiem na jezioro, ma swój niezaprzeczalny urok i czar. Niejeden historyk czy pasjonat przeszłości znajdzie tam wiele różnego rodzaju perełek, czy to obyczajowych, czy architektonicznych.




To niesamowite, ale na tym cmentarzu grzebane są wciąż nowe osoby. Tu świeży grób.

Mnie zmusiło do refleksji coś innego. To już nie pierwszy raz, kiedy stojąc nad rodzinnym grobowcem obcych dla mnie ludzi, czuję ukłucie, czy to tęsknoty, czy zazdrości... Pewnie jednego i drugiego. 
Jak to by było, gdyby moja rodzina miała takie miejsce, gdzie spoczywaliby wszyscy nasi przodkowie, aż do kilku pokoleń wstecz? Gdybym znała z imienia swoje praprababki, licznych kuzynów i innych krewnych. Jak by to było, gdybym stała nad takim grobowcem i wiedziała, że tu zmierzam, że któregoś dnia znajdę się wraz z nimi pod starym modrzewiem, a grawer dopisze moje imię do innych bliskich mi więzami krwi ludzi? 

Czy w takiej sytuacji nie byłabym bardziej ukorzeniona w życiu, w historii, w miejscu na świecie? Czy żyłoby mi się łatwiej, gdybym wiedziała dokąd dokładnie idę? 



Najstarsza data: 1873 r. Najmłodsza: 1998 r. Najmłodszy człowiek: 17 lat. Najstarszy: 85.
Choć nikt z nas nie chce myśleć o śmierci, to jest ona częścią naszego ziemskiego losu, a ja czuję, że chciałabym znać miejsce mojego spoczynku. Nie każde jednak. Chciałabym, aby było tak piękne jak to.
A Wy, co Wy myślicie?


I jeszcze jedna refleksja. Jakże mi bliska. Dokładnie o tym planowałam dziś napisać. Dostałam wczoraj mail od mojej czytelniczki. Pozwolę sobie go tu zacytować:


Ćwierć wieku mieszkałam w Warszawie. Na Wszystkich Świętych odwiedzaliśmy groby naszych bliskich, rozrzucone po wielu warszawskich cmentarzach. Ścisk, tłok, brak możliwości zaparkowania samochodu, dezorganizacja komunikacji miejskiej. W godzinach szczytu tłok w bramach cmentarnych graniczący z zatratowaniem. 
Za mężem przeprowadziłam się do jego rodzinnego Żyrardowa. I przeżyłam szok (pozytywny). Na jednym cmentarzu leżą wszyscy jego bliscy. Odwiedzamy tu groby: dziadków, pradziadków, prapradziadków, kuzynów, sąsiadów, znajomych. Wzdychamy nad przemijaniem, przechodząc obok grobu ulubionej pani optyk, ulubionej nauczycielki, ulubionego lekarza. Teściowa zawsze pamięta o grobie swojej niani. Mijamy żyjące rodziny koleżanek, kolegów, znajomych, ludzi znanych z widzenia...
I idziemy na cmentarz dwa razy:
rano na roboczo - ostatnie grabienie liści, ułożenie kwiatów żywych, aby nie zwiędły/zmarzły, sztucznych, żeby nikt nie ukradł; po południu znicze do siatki, futra, skóry, kapelusze, szpilki na nogi - pełen szyk i drugie podejście. Kładziemy znicze u bliskich i u wszystkich, o których pamiętamy. Tu ukłonimy się komuś znajomemu, tu zamienimy słówko z dawno niewidzianym kolegą.
I obowiązkowe obwarzanki /wata cukrowa w drodze powrotnej.

A. 

PODPIS

A rok temu Za Moimi Drzwiami: Cmentarz Montjuïc - Barcelona, Hiszpania (klik). Jeśli ktoś nie zna tego cmentarza, to naprawdę warto zobaczyć go na moich zdjęciach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obiecuję, że w przyszłym tygodniu już smęcić nie będę. Powinnam mieć już inne, ciekawsze tematy: o życiu. Nowym życiu. Zoyka czuje się dobrze, choć jest bardzo nieruchawa, co nie jest niczym dziwnym w jej stanie. Brzuszysko ma wielkie, wydęte na boki i twarde. Nadal siedzi na gołej podłodze i nic tego zmienić nie może. Wciąż zastanawiam się, gdzie ona zechce odchować swoje dzieci. Kiedy do nas przyjechała, była świeżo po USG. Lekarz określił termin porodu na tydzień-dwa. Dwa tygodnie mijają w sobotę...  Tym razem nie dam się nabrać i dopóki nie zobaczę brzdąców (ojejku, jejku, ile ich będzie i jakie!!), to nie uwierzę. 

43 komentarze:

  1. Piękne miejsce rzeczywiście. Ja też czasem myślę sobie, czy nie byłoby w istocie łatwiej gdyby wszyscy leżeli w jednym miejscu. Zawsze robimy bardzo dużo kilometrów, żeby odwiedzić te najważniejsze groby, ale ile zostaje pominiętych z braku czasu lub przez zbyt dużą odległość dzielącą nasze miejsce zamieszkania od ich grobu. Czasem jak patrzę na cmentarz w moim mieście, na groby od lat nie odwiedzane, zapomniane, jest mi trochę wstyd, bo i w mojej rodzinie by się taki grób znalazł. Okropne uczucie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, gdyby tak dało się robić wszystko dobrze, o wszystko zadbać, o wszystkim pomyśleć... Ale się nie da i lepiej nawet nie próbować. Se la vi!

      Usuń
  2. Narazie odniosę sie do Zojki, a do reszty później :) Napisałam już u Panterki, że moim zdaniem będą cztery maluchy ;) dwa buraski, jeden czarny i trikolorka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie to pisałaś, Lidio? I dlaczemu ja o tym nie wiem?? :))

      Usuń
    2. Boś nie zajrzała ;) Tutaj pisałam, pod Twoim komentarzem poszukaj: http://swiattodzungla.blogspot.com/2013/10/orkan.html

      Usuń
    3. Już widziałam, ciekawe jak poradzi sobie Pantera jeśli nie będzie czarnuszka. :)

      Usuń
  3. Piękne miejsce choć to cmentarz. Czy cmentarz może być piękny? Mniejsza o to. Kiedy przeglądałem zdjęcia opactwa, które dla nas zamieściłaś zastanowiło mnie jedno jak w tamtych czasach musiało to wszystko wyglądać?, czy tętniło życiem klasztornym?, czy czymś więcej?. Tak , takie miejsce ciche i spokojne mogło by być miejscem mojego spoczynku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że cmentarz może być piękny, tak samo jak może być ohydny.
      Znam kilka takich ohydnych właśnie.

      O tak cichym i spokojnym miejscu możemy tylko pomarzyć...

      Usuń
  4. 1 listopada, to trudny dzień, przez rozgardiasz, korki, tłok...wcale nie jest dniem zadumy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...2 listopada ważniejszy dla nas bo w pierwszy czcimy wszystkich świętych...

      Usuń
    2. Dokładnie tak, a jednak poddaje się temu szaleństwo co roku...

      Usuń
  5. Piękne miejsce na spoczynek...moja rodzina porozrzucana po całej Polsce, Litwie i nie wiadomo gdzie, znanych mi zmarłych na cmentarzu mamy mało (co pewnie jest dobre, bo wiele mi bliskich wujów, ciotek, dziadków żyje), przed dniem Wszystkich Świętych jedziemy na grób Mamy mojego męża, która zmarła dzień po Jego osiemnastych urodzinach, dziadków... u nas chodzimy zapalać świeczkę ku pamięci tych wszystkich, którym modlitwa jest potrzebna, przodków i nieznajomych oraz na opuszczonych grobach, których nikt nie odwiedza i nikt nie zapala płomyka pamięci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko się cieszyć, że mało wciąż macie osób do odwiedzania na cmentarzu. Kiedy ci bliscy odchodzą wszystko się zmienia.
      Spokojnego dnia, Jo.

      Usuń
  6. Kiedyś z Ojcem odwiedziliśmy (nawet można powiedzieć, że odnaleźliśmy) po wielu, wielu latach rodzinny grobowiec. Niezapomniane doświadczenie. Szkoda, że tak strasznie daleko. Zawieruchy dziejów rozgoniły niektóre rodziny nie tylko po Polsce ale i po świecie.
    Tak, coś jest w tym zakorzenieniu przez poznanie swoich przodków. I człowiek to dopiero docenia z czasem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiatr historii - jak to się ładnie mówi - rozrzucił moja rodzinę po świecie, nie ma takiego miejsca, gdzie mogłabym poczuć tę genealogiczną ciągłość i w jakiś sposób namacalnie sięgnąć do korzeni.
    Przeżywam Święto Zmarłych po swojemu; na szczęście cmentarz mam blisko, zdenerwowanie z powodu korków mnie nie dotyczy, bo zawsze idziemy na piechotę, Bez pośpiechu, spokojnie, wszyscy razem; idzie nas cała gromada, więc nikt nie jest nadmiernie obciążony kwiatami i zniczami, a w drodze powrotnej, zawsze u mnie (bo mieszkam najbliżej) ciasto i herbata, co jest szczególnie przyjemne, kiedy jest zimno. Jakbyśmy chcieli podkreślić, choć nikt tego wprost nie mówi, że wciąż jesteśmy razem. A wieczorem jeszcze jedna wizyta na cmentarzu, kiedy jest już prawie pusto, ciemno i bardzo nastrojowo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie to napisałaś Aniu, ja też często się zastanawiam nad grobami bliskich, które pozostały za wschodnią granicą, których już być może nie ma, ludzi, o których nic nie wiem. A teraz, mieszkając nie w swoich okolicach - Wszystkich Świętych to la nas czas wyjazdów i rozjazdów. Jak miło wspominam wyprawy na cmentarz w Jarosławiu, gdy tam mieszkałam, piechotą, spacerkiem, nie w pośpiechu. A cmentarze najbardziej lubię odwiedzać latem, gdy są zupełnie lub prawie puste, to najlepsze miejsce dla mnie do wyciszenia i refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawiążę to tego rodzinnego grobowca od wielu pokoleń. Czytając Twoje refleksje i mnie cosik ukuło. Mój boże... Przecież korzenie są ważne. A jeśli się dba o nie od pokoleń, to człowiek jest jakiś mocniejszy w swoich zasadach, wartościach.
    Moja rodzina jest również porozrzucana. Ach!
    Właśnie wróciłam z cmentarza. Zaraz jadę do pracy i tak jakoś mi niewesoło!
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś ktoś mi powiedział, że po śmierci będą nas pamiętać tylko 3-4 pokolenia. Coś w tym jest, bo znam tylko groby dziadków i pradziadków (tych drugich już nie było, kiedy pojawiłam się na świecie, więc ciężko powiedzieć, że ich pamiętam), kiedyś w tym gronie znajdą się rodzice no i moje pokolenie. Groby mojej rodziny znajdują się w dwóch prawie sąsiednich miejscowościach, więc łatwo pamięć o nich zachować. Szczęśliwie rodzinę ominął wiatr historii, więc korzenie mojej rodziny mocną tkwią w jednym miejscu. Kiedyś rodzice jak z nimi mieszkałam zabierali mnie na groby ich wujków, ciotek itd. Ciągle pamiętam alejki, gdzie spoczywają. Jak jestem w Polsce to odwiedzam te 2 cmentarze. I tak sobie czasami myślę, że dobrze by było spoczywać na cmentarzu, na którym jest najwięcej grobów rodziny. Zawsze to razem razniej. ;-) W tym roku znowu nie będę na rodzinnych grobach, ale zawsze zapalam symboliczną dla nich świeczkę i wspominam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne miejsce z burzliwą historią. Surowe mury, omszałe kamienie, cisza, spokój i celtyckie symbole na krzyżach. Bardzo nastrojowe zdjęcia.
    A nasza rzeczywistość: ludzkie kłębowisko, wiązanki, znicze (zapali się czy nie zapali?), kapelusze, wysokie obcasy, futra i wątpliwa mieszanka perfum i naftaliny.
    Zupełnie inaczej jest wieczorem kiedy nadal dużo ludzi ale już spokojnie i refleksyjnie.

    Katarzyna3

    OdpowiedzUsuń
  12. Miejsce z duszą...takie mam wrażenie...
    Cmentarz w Barcelonie ciekawy bardzo.
    Grób rodzinny mam na cmentarzu mniejszym, w zasadzie w lesie...ale jakoś większą wartość maja dla mnie odwiedziny tam w każdy inny dzień gdy ludzi mniej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały cmentarz w bardzo ciekawym historycznie miejscu. Tam się jest na wieki w ciszy i spokoju. Też bym chciała, żeby rodzina była w jednym miejscu pochowana i żeby to było kiedyś i moje miejsce. Niestety tak nie mam i nie jestem nawet w stanie odwiedzić wszystkich,bo są w różnych częściach Polski :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Irlandia mnie nie urzekła, widocznie nie moje klimaty. Bywam tam, ale bez tego dreszczu emocji, jaki czuję w innych zakątkach Europy.
    Mam za to identyczne refleksje, gdy patrzę na stary, rodzinny grobowiec.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nno! Miał być cis, i jest cis. :) Długo kazałaś czekać, Margo. Wiesz, że ja Ci to pamiętałam? ;)

    Twoje myśli o korzeniach, o miejscu, do którego zmierzamy, a o którym na co dzień przecież nie myślimy - to wolę niż ten przed- i świąteczny rozgardiasz i nie do końca przystające w miejscu pochówku zachowania odwiedzających cmentarze. Chyba zostanę w domu, żeby porozmyślać. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja mam to szczeście w nieszczęściu, ze wszystkich bliskich-zmarłych mam też na jednym cmentarzu...
    Tyle... że ja wcale nie uważam, ze oni tam są...
    Dlatego nie szaleję z ozdobami, wieńcami, zniczami...
    Jak jestem w kraju chodzę i zapalam małą lampkę ale "listopadową szopkę" zostawiam rodzinie...
    Za to lubię ójść na cmentarz wieczorem, na wieczorną Mszę...
    Przejść alejkami... powspominać zadumać się nad czasem minionym i przyszłym...

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłam na tym cmentarzu... to miejsce, gdzie czuć oddech mimionych wieków, ale nie straciło więzi ze współczesnością, właśnie przez to, że wciąż chowa się tu zmarłych, w rodzinnych grobach. Mnie jest wszystko jedno, gdzie będę spoczywać, może to być puszka po herbacie - bo wydałam już dyspozycje co do kremacji ;) I tak najważniejsze są dobre myśli i czuła pamięć. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne miejsce. W moim rodzinnym mieście jest stary, zabytkowy cmentarz, tam spoczywają moi rodzice i duża część rodziny. Centralnym punktem cmentarza jest mogiła Powstańców z 1863 r., zawsze, obowiązkowo należało tam zapalić światełko. Najpierw ja z tatą, potem moje dzieci. I te spotkania z rodziną przy grobach bliskich. Teraz dzielę czas między dwa miasta i już nie ma tamtego nastroju...

    OdpowiedzUsuń
  19. Takie cmentarze nawet mi sie podobaja, przynajmniej sa jakies odstepy miedzy grobami, jest nastroj, a nie lastrico 10 cm od kolejnego betonowego potworka, a wszystko pod dozorem klechy, ktory robi ze wszystkim laske.

    OdpowiedzUsuń
  20. Lubię irlandzkie cemntarze właśnie za niezwykły klimat i brak przepychu...

    OdpowiedzUsuń
  21. Może jakas pomroczność jest we mnie, ale uwielbiam cmentarze! Jakbym czytała ciekawa księgę!

    OdpowiedzUsuń
  22. Szukałam na małym wiejskim cmentarzu grobów rodzinnych myślałam że są tam groby dziadków ojca i jego wuja i innych. obeszłam prawie cały cmentarz nie znalazłam. Patrzę stoi ktoś przy świeży obsypanym kwiatami grobie, nieśmiało - bo to przecież świeża żałoba (żona) doszłam jednak, zapytałam, okazało się że to znajomy rodziny. Znał wujka i kuzynów mojego ojca. Zaprowadził mnie do grobu gdzie było nieznane co prawda nazwisko, ale to jacyś kuzyni i opowiadał opowiadał z godzinę siedziałam na ławeczce i słuchałam a mąż się wściekał w samochodzie. :)
    Dziwne czasem "przypadkowe" są spotkania. Zalesice za Piotrkowem Trybunalskim rodzina mojego ojca przywędrowała do Polski z Lotaryngii. Nie wiem jak bym się czuła patrząc na groby przodków wiem że próbowałam odnaleźć korzenie i sporo mi się udało dzięki przypadkowi. :) Przybył kiedyś do mojego domu mechanik, naprawić maszynę do szycia o nazwisku.:) Zdecydowałam się go zapytać, okazało się że znał moją nieznaną mi babcię ciocia mówił do niej, znal nazwisko i adres i kuzynów ojca znał. Och ja ja kocham takie "przypadki." Dużo się od niego dowiedziałam, Grzegorz też szukał korzeni szkoda że od wielu lat nie żyje już, zawał. Chwilkę pomilczałam wspominając Grzegorza.
    A teraz już dobrej nocy Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj!
    Cmentarz, który przedstawiłaś, jawi się jako miejsce klimatyczne, a może nawet... majestatyczne? Ruiny nadają pewnie niepowtarzalną atmosferę.
    Rodzinnego grobowca wprawdzie nie posiadam, ale pod Warszawą w małej wiosce jest cmentarz, na którym około 60-70% spoczywających to moja bliższa i dalsza rodzina. To jest dopiero niesamowite przeżycie, kiedy jako dorosły człowiek trafiasz w takie miejsce i widzisz na żywo to, nad czym pracowałaś przez pół swojego życia, czyli rodzinną genealogię wyrytą na granitowych nagrobkach.
    Wybacz to rozpisywanie się, ale Twoje posty tematyką są bardzo bliskie mojemu sercu...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. siedzę nad klawiaturą i co zaczynam pisać komentarz, to się zamyślam.. zamyśliłaś mnie, Anko :)
    dziękuję za obie relacje, wczorajszą i dzisiejszą. chyba mam szczęście, bo mogę powiedzieć, że mam "rodzinny cmentarz". położony na południu Warszawy, mały, piękny, ze wszystkich stron otoczony starym, sosnowym borem. leżą tam wszyscy moi bliscy ze strony mamy (ci chowani od czasów powojennych, bo wojna nam zamieszała). są tam groby z przycupniętymi do nich wielkimi tujami, cyprysami, bzami. jest też kwatera z grobami wyglądającymi niemal identycznie jak te z Twoich wczorajszych zdjęć. to groby sióstr felicjanek, których klasztor jest nieopodal cmentarza. też bez nazwisk, ale nie bezimienne. zwykle można tam spotkać modlące się siostry. a w dniu Wszystkich Świętych tradycyjnie spotykamy się całą rodzinami przy grobach naszych zmarłych i ciepło ich wspominamy. dziwnie to zabrzmi, ale na tym cmentarzu czuję się jak u siebie. to właśnie tam czuję obecność dobrych duchów.

    OdpowiedzUsuń
  25. szczerze zakręciła mi się łezka w oku pod koniec czytania tego posta. po pierwsze dziękuję za ten post i przypomnienie mi jak niedaleko tego przepięknego miejsca mieszkam:) po drugie faktycznie coś w tym jest. rodzinny grobowiec drzewo genealogiczne spoczywające pod wielkim drzewem. kiedyś spacerowałam po lesie z rodziną i trafiliśmy na malutki cmentarz. pozazdrościłam tego miejsca ludziom którzy w nim spoczywają (wiem jak to brzmi ale wiadomo o co mi chodzi:). oraz odwiedzających ich członkom rodziny. takie cmentarze mają swój czar.pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  26. lubię takie klimaty ... w ogóle w kościele czy na cmentarzu najlepiej się czuję, gdy nikogo poza mną tam nie ma, wtedy dopiero czuję mistykę miejsc i chwil ...
    ale, ale! coś mnie niepokoi, czyżbyś babcią została? nie pokazałaś się na własnym blogu od wczoraj od godz. 17:22

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pst! Elajo, coś mi się zdaje, że to obowiązki (i, mam nadzieję, także przyjemności) dnia dzisiejszego, wyjątkowego przecież dość, pochłonęły Gosię, gdyż ja już bym chyba miała jakieś przecieki, choćby nieoficjalnym kanałem. A nie mam. Poza tym sądzę, że Gosia zaraz by nam wszystkim przekazała TAKIE wieści. Więc chyba Zoyka wciąż sprawdza cierpliwość personelu, uparta. ;)
      Pozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)

      Usuń
    2. na pewno masz rację Jolu, trzeba się uzbroić w cierpliwość, dziękuję i pozdrawiam serdecznie :) właśnie u Ani Jarmuli oglądałam zdjęcia, ma 4 maleńtasy do podchowania, cuda :)

      Usuń
  27. Wielu z nas ma korzenie "wędrusów", wichry historii rzucały ludzi z jednego miejsca na drugie i dlatego ciężko odtworzyć, kim byli nasi prapraprapra .....
    Niedaleko mojego miasta, na wsi są pochowani moi przodkowie i jestem w stanie ustalić niektóre odgałęzienia do prapradziadka. Reszta pochowana jest na Opolszczyźnie i tych grobów już pewnie nie ma, inni gdzieś w Łódzkiem - ślad już po nich zaginął, część w Wielkopolsce, ale nie wiem, gdzie. Ich groby już też pewnie nie istnieją.
    Szczerze powiedziawszy, wolałabym, aby moje prochy zostały rozsypane gdzieś na polu pamięci, albo w jakimś miłym dla mnie miejscu - moze przepisy się kiedyś tam zmienią.

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne miejsce na spoczynek. Ukłucie zazdrości- tak Historia obeszła się z nimi łagodnie i to widać właśnie w takich miejscach. A gdzie niektóre groby naszych bliskich ?
    Czasem nie wiadomo gdzie, czasem daleko.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wróciłam przed chwilą z rodzinnego domu, tam na wiejskim cmentarzu każdy grób kryje znaną mi osobę, wychowywałam się wśród tych ludzi, patrzą z nagrobnych portretów twarze sąsiadów bliższych i dalszych, niektórzy młodsi ode mnie, wszystkich znałam; w lewej części kamienne nagrobki kamieniarki bruśnieńskiej, to świadkowie historii, pozostałość po wysiedlonych mieszkańcach; ale nikt nigdy nie dewastował cmentarza, trwał wśród wiekowych lip, a groby pokrywał dywan barwinkowy. Bardzo podobają mi się takie cmentarze, jak ten, który pokazałaś, bo ja miałam okazję oglądać je tylko na filmach, rodzina od pokoleń w jednym miejscu - tylko pozazdrościć; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam taki grobowiec z Pradziadkami i wiem, że tam leżeć nie będę...

    OdpowiedzUsuń
  31. Ech, te klimaty. Niezapomniane i jedyne....mam taki jeden cmentarz, tu niedaleko (tu w UK), pod kasztanowcami, gdzie pieknie sie chodzi. A drugi cmentarz, to malutki cmentarz, wojenny, na skraju lasu, kolo Losia, niedaleko nas (PL), malo grobow, na niektorych zachowane nazwiska, wiek, ranga...z sierpnia 19 chyba 15 roku. Mlode chlopaki, zagubione, na obcej ziemi. Co roku sa znicze, jak jestem, to tez dodaje, wlasnie za tych, co to daleko od Mamy, zimno, okropnie i tam przyszlo im umierac :((((. Co roku tez harcerze porzadkuja cmentarzyk z lisci. Piekne miejsce, ale wojenne. Za to kolo opactwa jak i wiekszosci starych kosciolkow w UK sa przepiekne cmentarze. najczesciej wlasnie ze starym cisem....

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...