Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vedic Art. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vedic Art. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 kwietnia 2014

Marzenia - by odczuwać

Post dla cierpliwych. Chciałabym umieć przekazać, co czuję. To już ostatnie dzieło, które mam do pokazania. Zaczęłam je malować jeszcze na kursie. Już pokazywałam je jakiś czas temu, choć było gotowe w jednej trzeciej. Może pamiętacie obraz (klik), na którym próbowałam wyrazić i oddać przestrzeń dla siebie? Taką, jaka jest mi potrzebna, w której dobrze bym się czuła, będąc w zgodzie ze sobą, wolna, niezależna, otwarta, kreatywna, szczęśliwa. W Vedic Art maluje się uczucia, emocje, myśli.

Namalowałam wtedy to:


Bardzo dobrze się z tym tłem czułam i czuję nadal, jednak to nie był koniec zadania.
W tej przestrzeni miałam umieścić swoje marzenia i na dodatek wprawić je w ruch, aby zaczęły się spełniać... Hm, trudne!


Zanim westchniecie "zepsuła tak fajnie zapowiadający  się obraz", posłuchajcie.

Myśląc o zadaniu, które mnie czeka, o tym, jak je wyrazić, wpadłam na pewien pomysł: a może by tak marzenia oddać słowami? Przypomniałam sobie wtedy tomik wierszy, jaki dostałam kiedyś w prezencie od Abigail. Bardzo się do tej myśli zapaliłam. W Vedic Arcie wszystko jest dozwolone, każda forma wyrazu, nie tylko farby. Sięgnęłam więc po ten zeszycik z młodzieńczymi wierszami naszej blogowej koleżanki, a w tym samym momencie, gdy brałam go do ręki, mój telefon zawibrował: przyszedł mejl z komentarzem z bloga. To Lucyna skomentowała mojego posta zdaniem "Piękny ten pierwszy obraz... Jest w nim przestrzeń..." Pisała o innym obrazie, ale czy to nie jest niesamowity zbieg okoliczności, że napisała akurat wtedy i użyła słowa "przestrzeń", a ją właśnie zamierzałam wypełnić słowami-marzeniami z jej wierszy?


Wyłuskiwanie właściwych słów, tych, które mnie budują, otwierają, grają mi w duszy, zajęło mi całe popołudnie. Dostarczyło mi wielu wzruszeń. Przy tej okazji czytałam wiersze Abi od nowa i bardzo mocno je przeżyłam. Jeśli jakieś słowo, zdanie zagrało mi w duszy na melodię moich marzeń, tych nieuświadomionych, wycinałam je ostrym nożykiem. W ten sposób tomik został pocięty na części, za to moje marzenia zyskały... ciało.


Przez kolejne dni przymierzałam się do umieszczenia ich w tej przyjaznej dla mnie przestrzeni. Jakiś czas czekały ułożone, nieprzyklejone jeszcze, choć gotowe do ruchu, jednak zawsze coś mi przeszkadzało w pracy. Aż w końcu Amisia położyła kres temu ustawieniu, rozkładając się na obrazie i niwecząc moje plany. 



Kiedy usiadłam do niego po raz kolejny, tamto było już nieaktualne. Zrobiłam coś innego. 


Tak właśnie czuję to zadanie. 


Kiedy marzenia dryfowały sobie swobodnie w mojej przestrzeni (czyli kiedy nakleiłam słowa na obraz), nadałam im ruch, by zaczęły się spełniać. Efekt przekroczył moje wyobrażenia! To, co odkryłam po zakończeniu obrazu, wprawiło mnie w zdumienie!


Musicie mi uwierzyć, że wycinając słowa, nie przewidywałam efektu końcowego. Przyklejając je do obrazu - też nie. Zrobiłam to na chybił trafił. Obraz miał się czytać tylko słowami, a czyta się... zdaniami! I to w każdą stronę. To naprawdę magia. Ze zdumieniem odkryłam, że już sam dobór słów daje zwartą całość. Całość tę można jednak czytać we fragmentach, w krótszych i dłuższych utworach.

Sami zobaczcie...  


1. Czytając całość od lewej do prawej, od góry, tak jak książkę:

ciepły słoneczny dzień
chcę płynąć 
w świat rzeczywisty

trawa pachniała trawą

cichutko
krok po kroku
ciągle i ciągle
po raz tysięczny
ja jeszcze
zaplątuję się w ruch
pieszcząc
zwierzątko
i modeluję
nastroszoną sierść
głaszczę słowem

idę
siadam na progu
tylko ptak w piersi
na usta uśmiechem

i nieśpiesznie
wchodzę w przestrzeń

niebo było niebieskie
i zakwitło
a wiatr trzepotał w skrzydłach
wiosennie niewinnie zielono

każdą komórką ciała wypijam słońce
odczuwam życie
gdy godzę się ze sobą
niczym niesplątana

same w sobie usypiam
i szukam ciebie
pokażę ci przystań
wewnętrzny krajobraz
srebrne krople
słowa obrazy

bajki są wszechmogące
jak jesienią o świcie
co jest tak nierzeczywiste

i czy zechcesz

teraz trzeba już iść
chcę być na miejscu
nie pamiętać
ktoś - nie wiem

ptaki chyliły się do ziemi

idę do ciebie
w swoich labiryntach
radości i spokoju
by odczuwać



2. Czytając duże żółte kwiatki, czyli słowa naklejone przy nich:

krok po kroku
po raz tysięczny
chcę być na miejscu
by odczuwać



3. Czytając bratki:

w świat rzeczywisty 
idę
pokażę ci przystań



4. Czytając pionowo od góry do dołu, od lewej:

ciepły słoneczny dzień
cichutko
zaplątuję się w ruch
głaszczę słowem
i nieśpiesznie
wiosennie niewinnie zielono
odczuwam życie

i szukam ciebie

bajki są wszechmogące
teraz trzeba już iść

idę do ciebie



5. Czytając dół poziomo od lewej:

teraz trzeba już iść
idę do ciebie
chcę być na miejscu
w swoich labiryntach
radości i spokoju
by odczuwać



6. Czytając wybrane obszarami (czyli słowa zebrane na fragmencie obrazu):

wchodzę w przestrzeń
każdą komórką ciała
gdy godzę się ze sobą




7. Czytając wybrane obszarami:

siadam na progu
niebo było niebieskie
wypijam słońce



8. Czytając wybrane obszarami:

same w sobie usypiam
słowa obrazy
i czy zechcesz?




Spełniające się marzenia. :)


Przy niektórych wierszach mam dreszcze... Niemożliwe, aby one były tak doskonałe! By tak idealnie oddawały to, co mi gra w duszy! Czy to czujecie?


PODPIS

PS. Zadanie dla ambitnych: ułóż wiersz, haiku ze słów z tego obrazu. Słowa są do skopiowania, aby nie przepisywać, pod nr. 1.


wtorek, 8 kwietnia 2014

Spokój

To najnowsze moje dzieło. Inne niż wszystkie. Ciekawe, czy tu również niektórzy dopatrzą się "mojego stylu". :) Wspominałam wczoraj, że zrobienie sobie kogla-mogla z podkarpackich jajek zainspirowało mnie do wymieszania farby w kolorze ukręconych żółtek z cukrem i odrobiną kakao. Potem podczas rozmowy z Olgą, kiedy to dziękowałam jej za przesyłkę, a nasza rozmowa w naturalny sposób przedłużała się, wkraczając na tematy życiowe, poważne i refleksyjne, spontanicznie chwyciłam za pędzel i zaczęłam mazać po płótnie. Powstał wzór, który wydał mi się znajomy... Podobał mi się. Nawet wspomniałam o tym Oldze. Chwilę po odłożeniu słuchawki olśniło mnie! 


To kolory domów w starym włoskim miasteczku! Skąpane i połyskujące w słońcu zapleśniałe i omszałe ściany, które tylko tam wyglądają malowniczo jak z bajki. 
Obraz ten urodził się podczas intymnej rozmowy, a potem za sprawą tego skojarzenia z wakacjami we Włoszech nastroił mnie wspomnieniowo.  

Niełatwo zrobić mu zdjęcia, mając tylu pomocników. :)


Jak nie ogon, to paszcza. 


Rufi bardzo mi pomagał (i udało mu się, bo dzięki temu ta sesja nie jest nudna). 


Uczucie, które pamiętam z tych wakacji najmocniej, to wszechogarniający spokój. 
Cudowna pogoda, brak pośpiechu, możliwość snucia się po okolicy w spokojnym tempie.


Cudowne wieczory nad brzegiem morza, gdzie świeciły tylko gwiazdy...


Włoska kawa pita na murku - z papierowego kubka.


Odprężeni i szczęśliwi ludzie, też na wakacjach.


Wolność. 


Pełne podziwu medytowanie rzeczywistości wokół.




Zachwyt wypełniający mnie po czubek głowy.


Odpoczynek, relaks, wytchnienie.


Cisza wiekowych zabytków.


Oaza spokoju. 


Jest taka komnata w sercu, gdzie stoi stary świecznik, 
z którego kapie wosk wzruszenia i radości z życia takie, jakim ono jest. 
Kapią z niego powoli wspomnienia, te dobre i te złe, 
ale każde konieczne byśmy mogły być tym, czym teraz jesteśmy.*


O takim spokoju opowiada ten obraz.
Oczywiście zdjęcia można powiększyć kliknięciem.

*Cytat pochodzi z komentarza Olgi Jawor zamieszczonego pod tym postem. 

PODPIS

Taki filmik-żart z tamtych wakacji - na koniec posta. 
Moje pierwsze dzieło filmowe!


Jakiś czas wisiał na YouTube jako "La bella Italia". :)))

***

A rok temu Za Moimi Drzwiami: Wulkan energii ujarzmiony (klik). O spotkaniu z Opakowaną.



wtorek, 1 kwietnia 2014

Światło

Czy już wiecie, że osiągnęłam pierwszy sukces jako artystka? 


Moje dzieło zostało sprzedane! Nie mogę uwierzyć, a jednak! Na aukcji w Pastelowym Kurniku mój obraz pt. Linia życia osiągnął zawrotną cenę 115 zł! Odbyła się tam nawet mała walka, w wyniku której właścicielką Życia została Elaja! Ogromnie się cieszę, że tak wiele osobistych emocji trafi do dziewczyny wyjątkowo mi życzliwej, zawsze stojącej obok, wspierającej i wiernie czytającej moje wypociny. Ciężko mi byłoby wymyślić profil osoby, której oddałabym tak intymny obraz, ale teraz wiem, że Elaja jest idealna. Dziękuję! 

Zostały mi do pokazania tylko dwa obrazy. Nic więcej na razie nie powstało. Czasu brak. Ten dzisiejszy jest jeszcze z kursu (klik)

Chciałabym odsłonić przed Wami, jak on powstawał. Do niedawna był moim ulubionym i denerwuje mnie, że zdjęcia nie oddają jego urody. Za nic nie widać prawdziwego koloru, choć może tak jest jak na tych zdjęciach - ze względu na ilość farb podkładowych jego barwa zmienia się w zależności od światła. Musicie znów wybaczyć mi tak wiele zdjęć. 

Obraz nazywa się Światło i opowiada o dwóch stronach mojej natury. O walce dobra ze złem, o dwoistości, której podlegamy wszyscy. O mroku, który czuję i o światłości, która mnie wypełnia. O współistnieniu moich wewnętrznych dni i nocy. O ich pogodzeniu, stopieniu się w jedną osobę. We mnie. 

Żeby zaistniało światło, musi być kontrast do niego. Musi być mrok. Nikt nie jest do końca dobry. 


Namalowałam więc mrok, taki, jakim go czuję. 




Czarna farba nałożona na inne kolory, a potem zdjęta szpatułką ujawniła, 
że mrok nie jest jednokolorowy.





Gdy całość wyschła, zaczęłam wydobywać z mroku światło - tak jak je czuję. 
Nikt nie jest do końca zły.










Moja światłość... nie świeciła. Wciąż czegoś brakowało. Równowagi? Blasku?
Otworzyłam więc serce i dodałam blasku, takiego, jakim go czuję.

Robiłam kiedyś biżuterię i stąd mam w domu mały zapasik kamieni i innych dodatków.
Teraz przydają mi się w fantastyczny sposób!

Sięgnęłam po ametysty. Nieoszlifowane, surowe kamienie o barwie fioletu.


Nie wiedziałam, że ametyst nazywany jest kamieniem harmonii i relaksu. Przywraca równowagę osobom podatnym na stres, przynosi spokój i uwolnienie umysłu od negatywnych myśli. Pomaga radzić sobie z emocjami, dodaje cierpliwości, uwalnia od codziennego zmęczenia i problemów, co w konsekwencji po ciężkim dniu umożliwia mocny i zdrowy sen nocą. 



Jeśli szukałam równowagi między światłem a mrokiem, 
między najgorszą i najlepszą stroną mojej osobowości, 
nie mogłam wybrać lepiej. 




Praca nad tym dziełkiem była dla mnie wielką przyjemnością. Uwidocznianie na płótnie mroku, potem światła, "babranie się" w farbie, rozprowadzanie jej i zdejmowanie, gładzenie powolnymi ruchami pędzla powierzchni blejtramu, skupienie, zaciekawienie, radość z niespodziewanych efektów, odchodzenie, aby zobaczyć z oddali, pochylenie przy układaniu kamieni, skupienie, precyzja, odwaga i wreszcie... 
zrozumienie, że mam w sobie zgodę na dwoistość mojej natury, na bycie sobą po prostu. 



Na żywo ona naprawdę wygląda lepiej. 
Zresztą sami zobaczcie, że nie wiadomo, jaki ma kolor. 
Na każdym zdjęciu inny...






Dziękuję za cierpliwość. 
Teraz wiecie już o mnie wszystko co najlepsze i wszystko co najgorsze. :)



Miłego dnia!


PODPIS

Część zdjęć jest autorstwa Piotra Duli - prowadzącego warsztat Vedic Art.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...