piątek, 14 marca 2014

Zabójczy płot

Pomyślałam sobie, że jak Wam opowiem o tym, co się stało, to może mi ulży i uda mi się wydostać z tego momentu, kiedy stało się nieszczęście. Tkwię w nim od tamtej tragicznej chwili i za nic nie mogę pójść do przodu. Mijają minuty, godziny, dni już, a ja wciąż przeżywam, słyszę krzyk Hokusa i łzy mi wiszą tuż pod powiekami. Źle śpię, nie widzę przyszłości, może to oznaki szoku pourazowego. 

To niepotrzebne, bo Hokus z tego wyjdzie (ament!), a tamten moment już minął. 

Poza tym czas wrócić do blogowania, chociażby dlatego, że zbliża się najważniejsza adopcja tego roku, czyli adopcja Malusi, która już w niedzielę ma znaleźć się u Mrumru. Chciałabym, aby ludzie na całym świecie dowiedzieli się, jaka wspaniała z niej dziewczyna! 

Tego dnia, czyli we wtorek po południu, zauważyłam, że sosnę w rogu mojego ogrodu obsiadło ptactwo. Z daleka już było słychać odgłosy przypominające drapanie przez kota drapaka, takie trzeszczenie.  Od razu chwyciłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Na sośnie grasowało kilka gatunków ptaków.











Popołudnie było bajeczne, wszystkie moje zwierzaki wygrzewały się w słońcu, asystując mi. 





Sosna rozbrzmiewała odgłosami chrupania szyszkowych nasion, ja strzeliłam jeszcze dwie foty pokazujące drzewo w szerszym kadrze i weszłam do domu.

To jest narożnik ogrodu, zaraz za pniem sosny jest to pechowe miejsce.

Odłożyłam aparat i usłyszałam nieludzki krzyk z ogrodu, jakby strasznie głośno płakało dziecko. Od razu wyskoczyłam na taras i dość szybko zorientowałam się, że to nie dziecko... To kot! Z daleka widziałam tylko czarną plamę w rogu ogrodu. Pobiegłam najszybciej, jak mogłam do furtki, trzęsącymi się rękami otworzyłam kłódkę na szyfr, pognałam do wrzeszczącego rozpaczliwie kota i nie mogłam zrozumieć, co widzę! Wyglądało, jakby on zaklinował się pomiędzy prętami płotu, biodra miał nienaturalnie skręcone, przednimi łapkami chwytał się krzaków po drugiej stronie płotu. I płakał. Ale jak płakał! To był krzyk olbrzymiego bólu. Nadział się na płot?! Nieeeeee!!! Niemożliwe!!! Nieeeee!!! Ja też zaczęłam krzyczeć. Może głośniej niż on. Musiałam użyć sporej siły, żeby go ściągnąć. Zrobiłam to z zamkniętymi oczami, drąc się wniebogłosy! Nie wiedziałam, czy dobrze robię, nic nie wiedziałam, nie myślałam, działałam instynktownie, w panice! Wyjęłam go, ciągnąc do góry, kilka razy, bo "nie szło"... W końcu udało się i Hokus natychmiast się uspokoił. Tuląc go na rękach, spodziewając się, że w każdej chwili zaleje mnie krew z jego rany, zaniosłam go do domu. Tu chciał zejść. Puściłam. Pobiegł do kuwety. Chyba ze stresu i bólu dostał rozwolnienia. Potem zaczął się myć i przy okazji odsłonił brzuch, a w brzuchu miał dziurę...


Wrocławski zadzwonił do Kasi, Kasia do znajomego chirurga i już za chwilę gnaliśmy do Ekovetu na drugi koniec miasta, gdzie czekał na nas zespół lekarzy i Kasia... Diagnoza: rozerwany mięsień brzucha, dość pechowo, bo jakby oderwany od kręgosłupa, ale przy tym wielkie szczęście, bo pręt przeszedł centymetr od tętnicy udowej, jednak narządy wewnętrzne zostały nienaruszone... 
Biedny Hokus jako kot nerkowy wiele musiał wycierpieć. Leki przeciwbólowe niszczą nerki, a narkoza to dla niego bardzo ryzykowna sprawa. Dlatego wiele musiał znieść na żywca, a operację miał tylko na głupim jasiu i na znieczuleniu miejscowym. 
Teraz najważniejsze jest, aby nie zerwał sobie szwów wewnętrznych, tych, którymi lekarz przyszył rozerwany mięsień. Pilnujemy go więc na zmianę cały czas, a w momentach, gdy nie możemy, Hoki musi być zamknięty w klatce. 

To i tak cud, że żyje, że, jeśli go dopilnujemy, wyzdrowieje. To i tak cud!

Kotek musiał wejść na drzewo zwabiony przez ptaki i potem za jednym z nich skoczyć wprost na... zabójczy płot. :(

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie. Dostałam wiele dowodów tego, że z nami jesteście, że o nas myślicie. Nie odpowiedziałam każdemu, przepraszam. Tak jak pisałam na początku, utknęłam w tamtej dramatycznej chwili i potrzebuję kopa, aby się z niej uwolnić. Tym kopem niech będzie opisanie tego, co właśnie teraz zrobiłam. 




Dziś już jest trzecia doba po operacji, byliśmy wczoraj na kontroli; znowu się biedak nacierpiał, ale najważniejsze jest to, że wszystko idzie tak, jak trzeba. Hokus Pokus zdrów będzie! Hokus Pokus Marokus - zdrów będzie! MójCiOn mówi, że to wszystko przez to, że za bardzo go kochamy. To prawda. Kochamy. To mądry, dzielny i kochany chłopak. Ma tylko pecha w życiu. 

Fachowiec od przyspawania listwy górnej do krawędzi płotu jest już zamówiony. Taka tragedia już się nie powtórzy. 
Dziękuję, że mogłam Wam to opowiedzieć.

PODPIS

144 komentarze:

  1. Gosiu, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazic co przeżywałaś, bo ja czytając dzisiejszy wpis czułam ból i łzy napływały mi do oczu...
    Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło! Że byłaś blisko, że Hokusik nie uszkodził sobie żadnych ważnych narządów i że będzie zdrów.
    Przesyłam uściski dla Ciebie, bo wiem, że jeszcze długo ta historia będzie Cie zjadała od środka... Głaski dla Hokusika! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę cud nad cudy, że byłam tak blisko, że drzwi na taras były otwarte, że stałam przy nich, że mogłam zareagować natychmiast...
      Dziękuję, Kasieńko!

      Usuń
  2. Gosianko, mam zamęt w głowie po tym co przeczytałam. Wiem,że muszę się odezwać,abyś wiedziała,że jestem z Wami myślami, ale nie wiem jak moje emocje ubrać w słowa...
    Całuski w czarny Hokusikowy nochal
    Agnieszka z Żyrardowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się odezwałaś i wiem, że jesteś. Dziękuję

      Usuń
  3. :( Trzymajcie się ciepło! Wszyscy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo , bardzo współczuję takich przeżyć ale najważniejsze, że Hokus wraca do zdrowia, że płot już nigdy go nie skrzywdzi dzięki listwie, że Hokusik ma Was, że wszystko wróci powolutku do normy - AMENT !

    Głaski i buziaczki dla Hokusika :)
    Gosianko, a Ty trzymaj się cudowna kobietko ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AMENT! Teraz liczę dni do zdjęcia szwów, aby mógł już chodzić bez kubraczka, który jest dla niego męką, bo to czyścioszek.
      Dziękuję, Lucyno, miło mi, że się odezwałaś.

      Usuń
  5. Tak myślałam że spadł z drzewa, biedulek Hokusik. Niestety robiąc jedne zabezpieczenia nie zdajemy sobie sprawy że może zdarzyć inny rodzaj wypadku. Czasami nie da się zapobiec wszystkim wariantom i pozostaje zachowanie zimnej krwi w takiej tragicznej sytuacji. Myślę cały czas o Was i ślę najlepszą energię, najważniejsze że będzie dobrze ! nie da się nie popłakać przy tej opowieści. świetnie że już podjęłaś działania w celu ulepszenia płotu. Nie zadręczaj się. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że nam do głowy nie przychodzi, ale inni wiedzą, przypuszczają, tylko niestety nic nie mówią. :(
      Dziękuję za wsparcie, Anais.
      Niedługo wypiekać się coś będzie, może akurat dla Ciebie...

      Usuń
    2. Oj ciekawa jestem tego nowego wypieku, Mama prawie urobiona :) co do płotu to on jest bardzo dobry chociaż może trochę za niski ale w tym wypadku wysokość nie miała żadnego znaczenia. też kiedyś przeszło mi przez głowę takie niebezpieczeństwo bo znam przypadek jak w ten sposób nabił się brzuchem facet ale był sam sobie winny. Na pewno ta listwa go zabezpieczy no i myślę że dobrze by było zlikwidować drzewa przy płocie jeśli to możliwe. ale niestety wszystkiego przewidzieć się nie da. uściski dla Hokiego, trzymajcie się !

      Usuń
    3. Wiesz, z bólem serca zrezygnowałam na razie z nowego wypieku. Nie mogę pozwolić sobie na przyniesienie do domu jakiejś choroby w sytuacji, gdy Hoki jest taki osłabiony po operacji...
      Trzeba będzie poczekać... :(((

      Usuń
    4. To zrozumiałe w takiej sytuacji, nie pali się poczekamy :) niech Hoki zdrowieje w spokoju.

      Usuń
  6. Gosinko, dobrze, ze wszystko szczesliwie sie skonczylo, moglo byc naprawde gorzej. Nie rob sobie wyrzutow. To, co zdalo egzamin w przypadku dwoch stalych rezydentow, zawiodlo u rozbrykanego Hokusa. Kto by przypuszczal? Ja powaznie mysle o siatce na balkon, bo nie wierze, ze Bula bedzie tak spokojna jak Miecka, a nie mam checi szukac jej po osiedlu. Kazdy kot jest inny, kazdy moze cos wywinac.
    Glaski-mizianki dla rekonwalescenta :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że nie o chęci szukania jej po osiedlu chodzi, tylko o to, że by pękło ci serce gdyby ona zginęła. To młoda, ufna koteczka, na pewno będzie ciekawa świata...

      Dziękujemy, Aniu, za wsparcie. :)

      Usuń
  7. Ale przeżycie. Nie wiem czy zdołałabym uratować kota. Za delikatna jestem na krew. Ale Ty sie dzielnie zachowałaś i kot teraz już nie cierpi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zrobiłabyś to samo co ja bez zastanowienia. Przecież nie mogłabyś patrzeć jak kot niewyobrażalnie cierpi...

      Usuń
  8. Nawet trudno sobie wyobrazić co musiałaś przeżyć.Najważniejsze że wszystko jest dobrze.Dużo zdrówka Hokusowi zyczę a Tobie kochana szybkiego zapomnienia .Pozdrawiam bardzo cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pełna podziwu dla Twojej szybkiej reakcji i zachowania zimnej krwi.
    Dobrze, że napisałaś.
    Niech weekend będzie lekki! :*
    A Hokusik niech szybciutko wraca do zdrowia. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosiu jak dobrze, że wszystko opisałaś,bo wczoraj nie wiem ile razy zaglądałam na Twój blog i bardzo martwiłam się o Hokusa i o Ciebie. Złe trzeba z siebie wyrzucić. Jak to dobrze, że umiałaś działać, a nie tylko stać i krzyczeć, faktem jest, że Hokus kolejny raz zawdzięcza Tobie zwrócone życie. Uściski ( delikatne ) dla rekonwalescenta i ( solidne) dla bohaterki. Tak bardzo cieszę się, że oboje wychodzicie już z tej tragedii. Marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Marysiu, że im dłużej z tym byłam sama, tym gorzej się czułam. Potem wrócił z krótkiego wyjazdu MójCiOn, a teraz napisałam o tym, i już mi lepiej. Przynajmniej mogę patrzeć do przodu.
      Zdradzę Ci w sekrecie, że kolejna kotka z M. jedzie właśnie do nowego domku. :)

      Usuń
  11. O Boże , ale horror...
    Robimy co możemy by uchronić koty,
    ale wszystkiego nie da rady przewidzieć...
    Najważniejsze ,że już po operacji
    i że nienaruszone wewnętrzne narządy....
    Głaski dla koteczka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cud prawdziwy, że tak to się skończyło!
      Dziękuję :)

      Usuń
  12. Cieplutko pozdrawiam, kochana :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Hokus nie ma pecha. Hokus ma szczęście. I to naprawdę wielkie! Wystarczy pomyśleć, co by było, gdyby nikt nie mógł mu pomóc. Ja wolę o tym nie myśleć. Już po przeczytaniu pierwszej informacji miałam dreszcze i starałam się odciąć od obrazów powstających w mojej głowie. Cały czas czekałam, kiedy napiszesz, jak się Hokusik czuje i wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Zresztą, po dzisiejszych zdjęciach widzę, że dobrze się kotuś ma, więc, pod Waszą opieką, na pewno wyzdrowieje.
    Piszesz, że nie możesz przestać o tym myśleć; cóż do mnie czasem wracają wydarzenia sprzed lat, nawet z okresu dzieciństwa, i kiedy takie myśli mnie opadną, bardzo trudno się ich pozbyć. Dobrze, że to opisałaś; sama na pewno wiesz, że to pomaga. Życzę Ci powrotu do równowagi, a Hokusowi - żeby szybko wyzdrowiał. Wszyscy u mnie wiedzą, co się stało i razem ze mną przesyłają mnóstwo głasków Hokusikowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo dziś powiedziałam mężowi, że Hokus ma wielkie szczęście, i to już 2 razy. To naprawdę mogło się skończyć zupełnie inaczej...
      Wszyscy wiedzą? To niech wszyscy nadal trzymają kciuki. :) Dziękuję, Ninko.

      Usuń
  14. Kiciamy i łapciamy ..Hokus , jeszcze tak wiele przed Tobą , tyle radości do spełnienia ..tyle miłości do dawania ..zdrowiej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowieje, choć widać, że jest obolały. Dużo leży, denerwuje go ten kubrak, ale jest spokojny. To bardzo mądry kot. On wszystko rozumie.

      Usuń
  15. Uffff, ulżyło :)

    Będzie dobrze, musi byc dobrze....pozdrawiam serdecznie Was i śle głaski dla zwierzaczków (dla Hokusika bardzo delikatne)
    Ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest tak wygłaskany teraz za wszystkie czasy! Martwię się jak to będzie z nim dalej. Chyba nie ma innego wyjścia jak trzymać go w domu...

      Usuń
  16. Okropność.:( Trzymajcie się. Przytulanki Hokusikowi .
    W moim mieście 2 lata temu łoś nadział się na takie ogrodzenie. Skończyło się to dla niego tragicznie. Umierał w wielkich cierpieniach, bo cała akcja trwała chyba ze dwie godziny. Makabra. A teraz Gosiu pozwól, że w związku z tym okropnym wypadkiem powiem parę słów o ogrodzeniach. Może komuś się przyda ta wiedza, a będzie też mógł zwrócić uwagę wokół siebie na nieprawidłowości. Otóż ogrodzenie do wysokości 1.80 od poziomu terenu NIE MA PRAWA mieć ostych zakończeń, szpikulców, żadnych ostro zakończonych strzałek, czy innych ostrych elementów pseudodekoracyjnych, drutów kolczastych, tłuczonego szkła. Jeśli jest inaczej jest to NIEZGODNE Z PRAWEM. I jak się coś takiego widzi, to powinno się zwrócić uwagę właścicielowi lub zgłosić do Nadzoru Budowlanego. I należy rozumieć, że nie jest to żaden donos, tylko świadomość, że nie skrzywdzi to żadnego zwierzęcia. Prawo budowlane mówi, że ogrodzenie do wysokości 2,20m nie wymaga zgłoszenia, ani pozwolenia na budowę, co nie zwalnia właściciela z obowiązku stosowania przepisów prawnych. Może się o nich dowiedzieć w Wydziale Architektury każdego Urzędu Miejskiego. Może się ta wiedza komuś przyda. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że o tym mówię. Ale naprawdę mówię to w dobrej wierze .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, to najcenniejszy komentarz wśród dzisiejszych! Dziękuję, że się podzieliłaś swoją wiedzą.
      Nie miałam o tym pojęcia! Do głowy mi nie przyszło martwić się, że się kot nadzieje od góry na ten płot. Zawsze patrzyłam z punktu widzenia kota, który stoi na ziemi i chce go sforsować... Ach, głupota nie boli. Gdyby ludzie pisali tu, na blogu, takie mądre komentarze to może byłoby mniej wypadków. Nigdy nie traktuję takich słów (jak niektórzy) jako pouczenie tylko jako okazję, żeby się czegoś nauczyć.

      Ewo, jestem ci bardzo wdzięczna za ten komentarz!

      Usuń
  17. Gosieńko! On nie ma pecha! On sie urodził pod najszęśliwsza z gwiazd i kocie anioły nad nim czuwają! Ma fantastyczny dom u Was i dzięki waszym staraniom uniknął śmierci po raz drugi.
    Wywal z siebie te emocje. Nawet nie próbuję sobie wyobrazic co przeżywałaś...
    Tulę mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty akurat dobrze to wiesz, bo sama dopiero co przeszłaś takie ciężkie chwile z Nastką.
      Dziękuję, Joasiu za maila, za wsparcie, za to, że jesteś.

      Usuń
  18. szczygły i mazurki:-)
    Pamiętam, że kiedyś kiedyś, kiedy czytałam twój linkowany dziś post o płocie, pomyślałam o takim scenariuszu. Że ktoś kiedyś będzie chciał wyjść.
    A jako że... hmmm... pani Dalloway, syn Romy Schneider i tym podobne konotacje, to... hmmm... tak właśnie pomyślałam.
    Płoty nie chronią, płoty dzielą. Mają zwiększać poczucie bezpieczeństwa, a są niebezpieczne. Podobnie jak zaszyfrowane furtki i kraty w oknach:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie jestem na czasie, ale nie rozumiem tego: A jako że... hmmm... pani Dalloway, syn Romy Schneider i tym podobne konotacje, to... hmmm... tak właśnie pomyślałam.

      Uważasz, że zaszyfrowana kłódka też jest groźna? Ona przyśpieszyła akcję, bo gdybym musiała biec po klucz to trwałoby dłużej. Gdyby nie ten płot, który dzieli moje koty wcale nie mogłyby wychodzić. Nie wyobrażam sobie ich grasujących po osiedlu. Chyba by się komuś zaraz przydały... Tylko, że one są specyficzne, mało skoczne, mało kombinujące, nie to co Hoki.
      I następnym razem, Megi, mów, proszę! Jeśli masz jakąś wiedzę, przeczucie, przypuszczenia to lepiej będzie jak powiesz, nawet jeśli to nie dotrze. A może?

      Usuń
    2. O synu Romy już wiem, a co z tą panią Dalloway?

      Usuń
    3. no wyskoczyła z okna;-p nisko było, ale PŁOT. Chyba że to nie ona? za dużo filmów.
      Miałam na myśli to, że ja w ogóle nie zamykam. Furtki, drzwi. Fobia w tę stronę. W sumie nie powinnam o tym pisać i powinnam teraz pójść zamknąć drzwi. Ale tak jest szybciej, jakby co. Pomyśl, co by było, jakbyś miała kraty w oknach podczas pożaru kuchni.

      Usuń
  19. Ale jesteście biedni, Wy i Hoki:( Nacierpieliście się wszyscy...ale wierze, że teraz już będzie tylko lepiej...Hoki wyzdrowieje i znowu będzie rozrabiał;)
    Uściski dla Ciebie, dzielna Kobieto**

    OdpowiedzUsuń
  20. Biedne zwierzątko, Ty też biedna. Ale dobrze, że się właściwie zachowałaś, a nie zemdlałaś. Hoki ma tyle samo pecha co i szczęścia.
    Głaski dla Hokuska i buziaki dla Ciebie,:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, ten Hokus to ma od początku pod górkę, ale w tym też wiele, wiele szczęścia.
      Dziękuję, Aniu.

      Usuń
  21. Bardzo rozumiem, też tak siedzę w jakiejś sytuacji ciągle od nowa ją oglądając w wyobraźni. Dla Hokusa już od momentu pierwszego, same ciepłe myśli moje płynęły a teraz do i Ciebie bo wiem jak trudno wyrwać się z pętli. Nie ma jednak wyjścia, spróbuj zapętlić siebie inaczej. Wyobraź sobie Hokusika jaki był przed zdarzeniem i zapętl to w sobie. A gdy poprzednia pętla wróci, odwracaj świadomie. Tak robię. Mam takich pętelek - zdarzeń sporo, bo życie ma przeróżne kolory.
    Trzeba nauczyć się inaczej - nie utrzymywać w wyobraźni negatywnych zdarzeń, ale umieć je odwracać. Od tego czasem zależy bardzo wiele a wszystkiego nie da rady przewidzieć i zapobiec. Bardzo proszę zacznij "odwracać" i zrób to dla Hokusa nie dla siebie. Umysł to wielka potęga nie realizuj w negatywach.
    Na działce naszego małego kochanego kociaka puściłam bez smyczy i na chwilę spuściłam go z oczu i znikł dosłownie w jednej chwili, oj przeżyłam wielki strach, bo nie wiedziałam w którą stronę poleciał. Na szczęście poleciałam za nim we właściwym kierunku i znalazłam a raczej przywołałam machając znalezionym chwastem, bo przelazł pomiędzy prętami żelaznymi jakimi są działki ogrodzone, żeby go dopaść musiałabym lecieć dookoła a co by on wymyślił w tym czasie to ...lepiej nie myśleć. I tu mam problem wielki, nie wiem jak nauczyć kociaka by swobodnie chodził a jednocześnie by się nie oddalał za daleko, bo to przecież nie jest pies. Nauczył się za to już w miarę bezpiecznie, że gorące może oparzyć.
    Tak bardzo są kochane te kocie dzieci. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zrobię, Elu. Umysł to wielka potęga i chyba ostatnio za dużo maiłam negatywnych myśli i przeżyć. Stąd taki ciąg nieprzyjemnych spraw, zakończony tym tragicznym wypadkiem, co się mam nadzieję dobrze skończy i Hokus zapomni, jak bardzo był blisko od śmierci.
      Pojęcia nie mam jak nauczyć kota, aby się trzymał. Chyba się nie da. :(

      Usuń
  22. Wiele jesteś w stanie przewidzieć, ale nie wszystko. Hoki to mały łobuz, który wszędzie włazi, w odróżnieniu od Miśków, które tak wysoko nie skoczą.
    Takie zdarzenia zostawiają ślad na psychice, trzeba mieć nadzieję, że minie Twój szok po tym, co się stało.
    Zdrowia Wam życzę, szczególnie zbójowi - rozbójnikowi, który wie, jak dostarczyć Wam wątpliwej, bo wątpliwej, ale zawsze rozrywki ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Życie pisze najdziwniejsze i najbardziej nieprzewidywalne scenaiusze. Niestety czasem takie jakich nawet w koszmarach sennych byśmy sobie nie wymyślili. Tak stało się tym razem, najważniejsze wyciągnąć z tego lekcję - to już zrobiliście (płot będzie zabezpieczony) i teraz cieszyć się, że skończyło się tak jak się skończyło. Hokusikowi życzę szybkiego powrotu do pełnej formy a Tobie powrotu do równowagi psychicznej, choć wierzę, że po takich wydarzeniach jest to niezwykle trudne.
    O Malusi na razie nie chcę myśleć, nie chcę się cieszyć, ale serce mocniej mi pika na myśl o Niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, w najgorszym koszmarze mi się coś takiego nie przyśniłoby!
      Teraz już wiem o płotach, ale ilu rzeczy jeszcze nie przewidzę...

      Malusia wyszykowana, gotowa, zrobiona na gwiazdę, a Mrumru mieszkanie już przygotowała, nawet remont zrobiła mały, wysprzątała, żeby potem księżniczki nie stresować odkurzaczem. Mam wiele dobrych przeczuć. :)
      Malusia potrafi u mnie zejść już na parter, ale zaraz jak ktoś ją zauważy ucieka. Za duży jest mój dom na nią. Ona się wciąż boi...

      Usuń
  24. ależ ma szczęście ten kociak!!! bedzie żyć dłuuuugie lata, jesli nawet taki zabojczy płot nie dał mu rady !
    na pewno było strasznie, ale jest już dobrze i to najważniejsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, z każdym dniem idzie ku dobremu. Za tydzień już zdjęcie szwów, a jeszcze niedawno było 10 dni. Czas płynie i zatrze to złe doświadczenie.

      Usuń
  25. Jeszcze raz powtórzę ,życie jest nieprzewidywalne i zawsze znajdzie okazję zeby nam dowalić . Hokus powinien dostac jeszcze jeden przydomek Farciarz ,nawiasem mówiąc w czerwonym mu do mordki jak to brunetom ;) Trzymcie się :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On nie podziela Twojego zdania, Mario. Jest mocno nieszczęśliwy z powodu kubraczka, farciarz jeden. :)

      Usuń
  26. Serdecznie współczuję dramatycznych przeżyć! Jesteś bardzo dzielna a Hokusik wygrał los na loterii trafiając na takich ludzi jak Wy. W kubraczku wygląda zniewalająco, jak mawiają w amerykańskich programach, a przedostatnie zdjęcie chciałoby się oprawiać w ramki i chłonąć płynącą z niego pewność, że wszystko będzie dobrze dla Ciebie i dla kocurka. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zaczynam czerpać taka pewność z Waszych komentarzy, bo bardzo mnie one podniosły na duchu. :)

      Usuń
  27. wszystko dobrze się skończyło, kot miał wielkie szczęście, trafiając na Was. Bardzo Cię podziwiam, to ściąganie z ogrodzenia musiało być ogromnie traumatycznym przeżyciem. Menem mi się zahaczył o siatkę, której drut wsunął się pod obrożę. Tego krzyku nie da się zapomnieć, na szczęście byłam w domu i nic się nie stało. Nigdy więcej żaden kot nie miał owadobójczej obroży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa, Klarko, nauczyć się na błędach. Bardzo cenię ludzi, którzy to potrafią.

      Usuń
  28. Gosiu, takie szczęście w nieszczęściu !!! Trzymam kciuki za Hokuska, żeby szybko wrócił do zabawy i przyciskam Cię do serca, bowiem co przeżywałaś. Może kiedyś będę mogła Ci napisać co stało się z Lusi..:(:( Wciąż nie mogę, bo serce pęka :( Wiem, że na pewno nie do końca mi wierzyłaś, że tak bezproblemowo przebiegła adopcja, ale to mogłaby być prawda, gdyby nie straszny pech :(. Nie mogę o tym pisać, za słabe mam serce na takie dramaty :( jolaz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, tak mi przykro! Akurat Ty nie zasługujesz na takie przeżycia! Chciałaś dobrze, miało być dobrze, nie wiem czy chcę wiedzieć co się stało... raczej nie, wybacz. :(

      Usuń
  29. Gosiu, wiem, że to musiało być okropne. Cały czas myślałam o Was.
    I znam ten krzyk - kiedyś obudził mnie w środku nocy, kiedy Helmutkowi utknęła nóżka między szczebelkami drabinki na pięterko w klatce. A on podtrzymywał się łapkami i wołał mnie przerażony. Zerwałam się i uwolniłam go, a potem trzymałam na rekach dwie godziny, bo był w szoku. potem zlikwidowałam pięterko, bo Helmut był już stary i trochę niedołężny i bałam się, że to się powtórzy. Ale najgorsze było to, że myślałam, co by było, gdyby akurat nie było mnie w domu... Nie mogłam pozbyć się tej myśli.
    Trzymajcie się:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To okropne uczucie! Każda sekunda tego wiszenie nadzianym na pręt kosztowała Hokusa okropny ból. :((((((
      Dzięki Aniu, rozumiesz, że wymyślanie imion dla kurek musi poczekać. :(

      Usuń
  30. Bardzo się cieszę, że Hokusik już ma sie lepiej, cały czas trzymam za niego kciuki i myślę o Tobie....Dobrze, że piszesz, bo wyrzucisz z siebie emocje. Takie traumy mogą zostać na bardzo długo - pies mojej siostry, taki jak Rufi, zaczepił sie obrożą na ogrodzeniu, jak nikogo nie było w domu, i nie dało sie go uratować, a następny młodziutki, został ukradziony - to, jak pilnowany i rozpieszczany jest ten obecny, trzci, to trudno nawet opowiedzieć. Agnieszka z Lublina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, ile to niebezpieczeństw czyha na tych naszych ulubieńców! :((
      Dziękuję, Aga. :)

      Usuń
  31. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć różne niebezpieczeństwa,które mogą zagrażać naszym zwierzakom,znam to z autopsji i bardzo dobrze rozumiem Twój strach i ból.Najważniejsze,że wszystko dobrze się kończy.Wszystkiego dobrego dla Hokusa i dla Ciebie i obyś nigdy więcej nie musiała przeżywać takich"przygód".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było naprawdę koszmarne, oby nigdy więcej. :((((

      Usuń
  32. Gosiu, strasznie Wam wszystkim współczuję. Hokusik na pewno wróci do zdrowia, ale Ciebie będzie to pewnie prześladować dłuższy czas :-( Mocno Was przytulam, okropne przejścia, oby Hokusikowy pech skończył się raz na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się tak stanie, Aniu, niech ten kot sobie pożyje w końcu. Pewnie znowu mu spadną wyniki nerkowe i znowu będą badania, kłucie, leki... :((

      Usuń
  33. Płaczę z Tobą, to trzeba odpłakać. Bardzo nie lubię zostawiać zwierząt samych w domu, chociaż mówię sobie, że są bezpieczne przecież i przeważnie wtedy śpią.
    Nie wiem, jak Ci pomóc. Myślą tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro odpłakujesz ze mną to mi lepiej na sercu. Ja już teraz też nie zaznam spokoju. :(

      Usuń
  34. tyle słów już zostało powiedzianych...wszystko chyba.
    ja wyciągam z tego zdarzenia wniosek, ze hokusowi pisane jest długie, pełne niespodzianek życie.
    bo to kot inny niż wszystkie. mam dla niego bardzo dużo ciepłych uczuć.
    dobrze, że wywaliłaś to z siebie, bo już sie martwiłam.
    ściskam was wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, to jest taki kot-człowiek. On wszystko rozumie, jest oddany nam całym sercem, wesoły, towarzyski. Kochany superkociak! Dziękuję za mail, za pamieć :***

      Usuń
  35. Za każdym przytuleniem do naszych kotów moje myśli biegną do Hokusa, do Was. I nie tylko wtedy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Przesyłam wspierające słowa... Od kilku dni...

    OdpowiedzUsuń
  37. jak dobrze, że wszystko idzie ku dobremu!
    i że się odezwałaś! że wyciągnęłaś z siebie ten korek.
    strasznie się o Was martwiłam, kiedy wczoraj zupełnie zamilkłaś.
    Hokusik miał ogromnie dużo szczęścia w tym nieszczęściu.
    z każdym dniem będzie się coraz lepiej czuł. wiesz, co to znaczy! że będzie coraz bardziej ruchliwy, i że coraz trudniej będzie pilnować, żeby sobie nie naderwał niewygojonego mięśnia. może lepiej nie ryzykować? w klatce jest bezpieczny.
    trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, z Tobą za plecami musiało i musi wszystko się udać. :))

      Usuń
  38. Jezusmaria, a ja mam pręty powbijane w płot, które chłop zamontował dla odstraszenia ewentualnych włamywaczy. Chyba każę mu to wymontować, koty łażą co prawda po płocie i jakoś je omijają, ale strzeżonego... jak to mówią...
    Gosiu, ale się strachu najadłaś, wyobrażam sobie. Dobrze że mu już lepiej. Biedny taki, w tym kubraczku leży... Nie zarzucaj sobie Gosiu zaniedbania, przecież po to był ten płot postawiony żeby koty za ogrodzenie nie wybiegały. Skąd mogliście przypuszczać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli czegoś Cię to nauczy i zapobiegniesz wypadkowi, to nie żałuję, że się tu uzewnętrzniłam.
      Właśnie, przecież w dobrej wierze to miało być! Dlatego jestem zwolenniczką przysłowia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Ach, ja głupia! :(

      Usuń
  39. Gosiu, czytam ten post, czytam i nie potrafię sobie wyobrazić co przeżyłaś. Jak dobrze, że zadziałał instynkt i szybko zareagowałaś. Hokus tyle już przeszedł i jeszcze taka historia, jakby mało było na jednego kota. Dobrze, że jakieś magiczne moce mimo wszystko mają go w opiece....pozdrawiamy serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, jak Tobie współczuję! Bałam się, że lekarze karzą zostawić Hokiego w klinice. Chyba bym się zapłakała, że on biedak tam sam zostanie... :((
      Trzymaj się, kochana dziewczyno! Damy radę. I ja i Ty, i Hoki i Oluś.

      Usuń
  40. Bardzo współczuję tych przeżyć:(( Dobrze że wszystko dobrze się skończyło i Hokusik już zdrowieje, a taka historia nigdy się nie powtórzy:-)
    Wygłaskaj i ucałuj ode mnie to czarne pyszczydełko <3

    Niedawno kot moich znajomych został złowiony we wnyki przez leśniczego. Kota udało się uratować bo Duża go w porę znalazła i pognała z nim do weta. Łapa była złamana :((
    Leśniczy założył wnyki koło siebie na lisa bo mu na kury polował ://
    A wiele lat to miejsce było rajem dla kotów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leśniczy?!?!?!?!?! Przecież to zabronione i on na pewno o tym wie!

      Usuń
    2. Oczywiście że wiedział ! Sprawa trafiła do sądu .

      Usuń
    3. Leśniczy... Dramat. Mam nadzieję, że sąd coś z tym zrobi. Biedny kotek :((

      Usuń
  41. Przeczytałam Twojego posta z niedowierzaniem, że coś takiego Wam się przytrafiło, ale chociaż było blisko to nie mogę płakać. Trzeba być silnym, wiem że Ty jesteś bardzo silna i TwójCiOn również i zasługujecie na wszystko co najlepsze. Hokusik ma w sobie tą magię, pewnie ma mała cholera te 9 kocich żyć:P Będzie dobrze, musi być, bo jakby inaczej? wypadki się zdarzają, najważniejsze, że kotek z tego wyjdzie. trzymam mocno kciuki (i wizualizuję) za zdrowie Hokusa i za adopcję Malusi. pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izabelo, już nie raz pomogłaś swoją wizualizacją, więc i teraz liczę na Ciebie. Dziękuję! :)

      Usuń
  42. Dużo zdrowia dla Hokusa !
    Współczuję tak dramatycznych przeżyć, domyślam się co czułaś, co nadal w głowie siedzi. Życzę spokoju ducha i szybkiego szczęśliwego zakończenia sytuacji, ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mogę nadal być w dołku po dzisiejszym wsparciu od Was? :))

      Usuń
  43. No! Gniot w brzuchu mija. I na listwe na plot tez. Mozemy zaczac oddychac. ladnie Hokusik wyglada w sukieneczce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Krysiu, możemy. Oby tylko nie poczuł się za dobrze za szybko i zaczął skakać. Musi wytrzymać jeszcze trochę, żeby potem znów móc rozrabiać. :)

      Usuń
  44. Wyzdrowiej, Hokusiku.
    Proszę cię.
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekazałam mu. Patrzy tak mądrze, że nie ma wątpliwości, że rozumie. :)

      Usuń
  45. Aniu... tak bardzo współczuję... naprawdę...
    cieszę się, że jednak w tym nieszczęściu Hokus miał szczęście...
    jutro idę zrobić obchód na podwórku czy nic nie sterczy po zimie...
    moje koty wypuszczam dopiero w kwietniu... a już mam stracha... bo to wieczne pilnowanie... jak małych dzieci...
    na dodatek u sąsiad 2 nowe psy się pojawiły... ( w sumie ma już ich 3 ) i z lekka mało wychowane...
    ech.. szkoda gadać
    serdeczności Wam posyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykończyć się można przez te nasze "dzieci"... Mój płot zapewniał mi komfort przez 8 lat, by na końcu okazać się taką pułapką...

      Usuń
  46. Nie byłam w stanie Cię pocieszać, ani pisać. Wyparłam, to co się przydarzyło Hokusowi. Bo gdy zadziałała wyobraźnia...
    Nawet teraz nie znajduję słów. Jesteś dzielna i jestem pewna, że wszystko dobrze się skończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, i bardzo dobrze, ja wiem, że dla osoby z wyobraźnią już czytanie tego posta to trauma. Pozdrawiam Cię, kochana. :)

      Usuń
  47. 3mam kciuki. Co przezylas to Twoje. Przykro mi, ze kolejny klopot na glowie. Ufam, ze sie wylize. Przesylam pozytywna energie. Joanna-Jo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Jo, i ja ufam, że tak właśnie będzie.

      Usuń
  48. gdy to czytałam potwornie zabolało...normalnie..czułam ten straszny ból...nie mogę...wiem, że wyzdrowieje, ale co Ty przeszłaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dziwnego, że chodziłam jak umarła... Dziś już mi lepiej. Cieszę się, że Hokus jest taki grzeczny, śpi, leży, ale to pewnie dlatego, że źle się czuje. Lekarz uprzedzał, że to go będzie boleć...

      Usuń
  49. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i czemu ten miły i trafny komentarz zniknął? :(

      Usuń
  50. Trzymałam kciuki i trzymam nadal.Jesteście oboje dzielni.Ty Aniu natychmiast pomogłaś Hokusowi ,a on teraz wyzdrowieje i pomoże Tobie odnaleźć spokój.Będzie naprawdę dobrze.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  51. Kiedy byłam mała lubiłam łazić płotach i drzewach i pewnego razu forsując taki stary sąsiedzki płot spadłam z niego.....Ogromna drzazga wbiła mi się w pośladek....trochę chyba wiem, co czułaś słysząc ten płacz koci. Pewno to samo, co moja mama na mój wrzask.....jednak, jak widać u mnie wszystko skończyło się dobrze, po kilku latach zniknęła też blizna po drzazdze, więc i Hokusik z pewnością wyzdrowieje przy takiej opiece, jak u Was. I jeszcze jedno, dobrze, że zakładasz tą listwę na płot, bo kociak mógłby kiedyś powtórzyć taki skok, mnie wypadek nie oduczył łażenia po płotach:))) Dobrze, że już czujesz się lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, aby już czuł się lepiej. Wciąż niepokój jest, czy aby wszystko skończy się dobrze. Oby było jak u Ciebie, że ślad po tym wydarzeniu zniknie. :((

      Usuń
  52. Hokusik z każdym dniem będzie czuł się lepiej, bo mimo wszystko, to jednak szczęściarz. Ma najlepszych Opiekunów. Nie rób sobie wyrzutów, nie da się przewidzieć wszystkich złych sytuacji.
    Katarzyna3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do głowy mi to nie przyszło! Musiał skoczyć wcale nie patrząc gdzie...

      Usuń
  53. Boże, biedny kociak!
    Niech szybko dochodzi do siebie.
    A Ty GosiAnko pisz, jeżeli to Ci pomaga.
    Jesteś niezwykle dzielna.
    Nie wiem, czy potrafiłabym zachować zimną krew,
    gdyby na moich oczach rozgrywał się taki koszmar.
    Od samego czytania serce mam w gardle, a nogi jak z waty.
    Przykro mi, że musicie przez to przechodzić, ale wierzę,
    że Hokus już wyczerpał limit pechowych wydarzeń w swoim życiu.
    Ściskam Was!

    OdpowiedzUsuń
  54. wyobrażam sobie co przezywasz, a co juz przezylas to az strach pomyslec. Jestes bardzo dzielna:)

    OdpowiedzUsuń
  55. Slowa pocieszaja ale i tak potrzeba czasu,trzeba sie zmierzyc z wyzutami i poczuciem winy,choc nigdy nie zrobilabys krzywdy zwierzeciu to jednak tak czujesz,ale minie Anko,zblednie,zastapia je nowe radosci...moj pies tak powiesil sie na plocie,drut przebil udo i tak wisial wyjac,paralizujacy strach mnie ogarnal!ale wyciaglam go,ta sama akcja jak u Ciebie i gdy czytalam Twoj post az mnie lzy dlawily,nie da sie zapomniec...dlatego Aniu daj sobie czas,emocje trzeba przezyc by byc gotowym sie pozbierac.Trzymajcie sie,bedzie tylko lepiej kazdego dnia,pozdrawiam.Anette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, więc wiesz, co to znaczy taki krzyk bólu. :((((((((((((

      Usuń
  56. Popatrzyłam na Twój płot- jest przerażający, nieprzyjazny zwierzętom.
    Po moim chodzą koty. Zdarzyło się, że przechodzili przez niego ludzie - nie ma idealnych rozwiązań.
    Miało kocisko dużo szczęścia, a Ty okropne przeżycie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój płot jednak umożliwił moim kotom spędzanie czasu w ogrodzie przez 8 lat... Gdyby nie on nie mogłyby wychodzić. Faktem jest jednak, że takiej sytuacji nie przewidziałam kiedy projektowałam go, aby był do nie do pokonania.

      Usuń
  57. dobrze, że wróciłaś, nie lubię takiej "złej" ciszy u Ciebie :( trzymam kciuki, żeby już tylko dobrze się działo!

    OdpowiedzUsuń
  58. Bardzo współczuję! Straszne przeżycie dla Hokusika i dla Ciebie!
    Los sprzyja,że koteczek będzie zdrów ! Trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  59. W pracy przeczytałam twoj post i popłakałam się, nie mogłam dodać komentarza. Czuję fizyczny ból razem z Hokim. I psychiczny z Tobą. Czasu wam potrzeba. Ty nie rób sobie wyrzutów, miało być dla nich bezpieczniej. Ja się śmiałam z koleżanki jak mówiła mi o uchylnych oknach, szczęściem popatrzyłam w Internecie. I pilnuję. Dobrze będzie. Ściskam was mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co z Ofelią? Czy byłaś u okulisty?

      Usuń
    2. Nie byłam, jest lepiej. Nic nie robię, przemywam solą fizjologiczną. Advocate dałam. Napiszę maila ze zdjęciami, chciałam to zrobić właśnie ale teraz uznałam że na razie dam spokój. U mnie lepkiej być nie może, skup się na Hokusie i reszcie. Całuję was mocno.

      Usuń
  60. Nasuwa mi się porównanie do ostatniej sytuacji z obrazem, który został przewrócony przez wiatr i powypadały z niego misternie ułożone koraliki. Jak dobrze, że go wtedy podniosłaś i zrekonstruowałaś.
    Nie będzie już tak samo, ale będzie dobrze.
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie trafnie... Nie wpadłam na to. Jak dobrze, że wtedy nie machnęłam na niego ręką!

      Usuń
  61. Gosiu, jestem za Twoimi drzwiami cały czas. Byłam wstrząśnięta tym co się stało i pełna podziwu dla Twojej reakcji. Myślę, że tak właśnie reagujemy, gdy jesteśmy z kimś emocjonalnie związani, Hokusik to czarodziejski kot, z opisów Twoich i zdjęć a obcowanie z nim na co dzień na pewno wzbogaca. Życzę by jak najszybciej wyzdrowiał, I odliczam godziny do zdjęcia kubraka żeby mógł się umyć bo to dla kotów super ważne. Mam tylko ogromną prośbę by nie przyklejać Hokusowi etykietki pechowca! Przecież to szczęściarz nad szczęściarze, ma Was, najlepszą opiekę, czułe dłonie, dobre słowo i miłość.To raj przecież, tylko chwilowo z niebezpiecznym plotem, Nie komentuję bo jestem zaabsorbowana kolejnym moim parkowcem, który mnie znalazł, Kocurek 8 miesięczny który w czasie walki o kobietę stracił klejnoty, z tyłu jedna wielka rana z martwicą i wrzodami, Nie mogę się nadziwić jak koty potrafią cierpieć w milczeniu,Oczy mówią wszystko. Jesteśmy już po kastracji z rozległą operacją. Mój wet chociaż to świetny koci chirurg nie wiedział do czego szwy mocować. Ścisk m delikatnie Hokusika i całuję w czarny nosek a Ciebie utulam, pozdrawiam Agnieszka Marczuk z Białej:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że jesteś, Agnieszko. :)
      Biedny ten Twój nowy podopieczny. :(( Serce się kraje ile one muszą znieść, te koty...

      Usuń
  62. Kochana, tak myslalam pozytywnie w Waszym kierunku caly czas, trzymam kciuki nadal...
    Ja wiem, ze to życie, ale jestem nieodporna na takie zdarzenia totalnie..
    Trzymajcie sie cieplutko..

    OdpowiedzUsuń
  63. o matko... aż dostałam gęsiej skórki... biedny Hokusik :( jakie to niebezpieczeństwa czyhają na koty wszędzie :(
    dobrze, że byłaś w domu i że w porę zareagowałaś i że idzie ku lepszemu!
    trzymamy kciuki za Hokusika :*

    OdpowiedzUsuń
  64. Czuję, że wszystko dobrze się skończy. Hokusik ma przecież bardzo troskliwych opiekunów:) Dobrze, że o tym napisałaś, może ktoś z tej wiedzy skorzysta i nie popełni takiego błędu przy budowie płotu jeśli ma koty wychodzące. Jesteś bardzo odważna Gosiu. Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
  65. o mamuniu!!!!!!!!!!!!przeczytałam te historie ze spiętymi mięśniami i głową wtuloną w ramiona...biduleczek!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  66. Dużo zdrowia dla kociaka. Ja przeszłam horror dwa dni temu bo mi kot na 12h zniknął. Chodziłam szukałam wolałam a ta szujkaprzypetala sie zlachana o 9 wieczorem jak gdyby nigdy nic - a ja juz włosy sobie z głowy rwalam

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...