środa, 23 maja 2018

„Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”.

Gościnnie, o ważnych sprawach, pisze Ewa:

Na temat praw zwierząt powstało wiele artykułów i wydawać by się mogło, że powiedziane zostało wszystko. Pomimo sporów o przyczyny cierpienia zwierząt, jak złe ustawy, brak egzekwowania prawa, za niskie kary itp. temat został wyczerpany. Od wielu lat obserwuję walkę aktywistów o zaostrzenie prawa, o jego egzekwowanie, o zakaz „produkcji” zwierząt, o zakaz transportu żywych zwierząt itp. Sama jeszcze w szkole podstawowej pisałam artykuły na te tematy, zbierałam podpisy pod zakazem transportu koni do rzeźni. Pomimo upływu czasu i rozwoju ludzkości w temacie tym nie zauważyłam poprawy, a wręcz przeciwnie – widzę coraz bardziej negatywne tendencje. Pomimo zmian w prawach zwierząt i zdecydowanie lepszej działalności sądów w temacie, wciąż codziennie czytam historie o zmaltretowanych zwierzętach, zagłodzonych, skatowanych, wyrzuconych z domu. I codziennie zastanawiam się, co poszło nie tak. Gdzie, jako ludzkość popełniliśmy błąd, co się z nami stało? Dokąd zmierzamy? I przede wszystkim, co ja mogę z tym zrobić? Na drugim końcu bieguna obserwuję ludzi, cudownych ludzi, którzy z poświęceniem ratują życia zwierząt, prowadzą fundacje, domy tymczasowe. Skąd w nich siła by walczyć z codziennym cierpieniem zwierząt? Skąd zapał, gdy bezdomnych zwierząt nie ubywa? 

I myślę sobie, że ta cała walka o prawa zwierząt nic nie da jeśli nie zawalczymy o ludzkie dusze. Bo gdzie zaczyna się cierpienie każdego zwierzęcia? W sercu człowieka, które nie jest empatyczne, które nie współodczuwa. Możemy zmieniać ustawy, egzekwować prawo i karać, ale póki nie zmieni się mentalność ludzi, nie zmieni się status zwierząt. Nadzieja, że wysokie kary finansowe lub więzienie spowoduje, że ludzie przestaną znęcać się nad zwierzętami to zaklinanie rzeczywistości. Strach przed karą nie wyeliminuje okrucieństwa, a zmusi potencjalnego sprawcę do lepszego ukrywania się. Uregulowania prawne są oczywiście konieczne, ale musimy położyć większy nacisk na edukację, zwłaszcza nowych pokoleń. Od małego należy uczyć dzieci miłości do zwierząt, uwrażliwiać na ich cierpienie, uczyć odpowiedzialności za innych. Ale za słowami muszą iść czyny. Nie można tłumaczyć dziecku czym jest obowiązek wobec zwierząt, samemu wyrzucając starego kota z domu. Nie zaszkodzi zachęcić dziecka do wolontariatu na rzecz zwierząt. Wszystko oczywiście musi być odpowiednie do wieku. W procesie tym widzę także rolę dla nauczycieli. Można w ramach lekcji wychowawczych zorganizować wycieczkę do schroniska, zbiórki karmy itp. Nie zaszkodziłoby także w ramach lekcji religii zaszczepić w dzieciach doktryny św. Franciszka z Asyżu, który był miłośnikiem przyrody i świata stworzonego. Uczmy przyszłe pokolenia, że warto BYĆ, a nie MIEĆ, że warto pomagać, że zamiast kolejnej godziny spędzonej przy PS warto wyjść z domu nakarmić bezdomne koty. 
 
Z przykrością stwierdzam, że w sprawie zwierząt hodowlanych weganie i wegetarianie robią więcej złego niż dobrego. Na każdym kroku obrażają ludzi jedzących mięso wypominając cierpienie zwierząt. Są jak studenci prawa, którzy nie pytani anonsują, że studiują prawo. Nie oczekujmy od ludzi zaprzestania spożywania mięsa. Bądźmy realistami, zacznijmy proces powoli i przejdźmy go krok po kroku. Walczmy o zaprzestanie „produkcji” zwierząt i powrót do hodowli wolnych od klatek i zamkniętych pomieszczeń. Edukujmy ludzi kładąc w pierwszej kolejności nacisk na to, że mięso pochodzące od zwierząt, które nigdy nie widziały słońca, nie jadły naturalnej paszy jest bezwartościowe, a ponadto trujące dla organizmu. Takie mięso pozbawione jest właściwości odżywczych, a ponadto z powodu hormonów stresu jest niezdrowe. Tłumaczmy ludziom, że zwierzęta cierpią w hodowlach, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Tłumaczmy, że mały cielak jest odseparowany od matki, aby można było pobrać mleko. Nie epatujmy emocjami i cierpieniem, a przygotujmy argumenty do rozmowy. Wychowujmy młode pokolenia w miłości do zwierząt. Tłumaczmy, że nie można kochać psa i kota, a jednocześnie jeść świnki czy krowy. Ale róbmy to rozważnie. Pamiętajmy też, że racjonalne, zrównoważone żywienie jest niezwykle istotne dla funkcjonowania naszego organizmu. Wydaje mi się, że łatwiej przekonać ludzi do walki o powrót do zdrowej hodowli niż do zaprzestania jedzenia mięsa. I co z tego! powiedzą weganie, skoro efekt jest ten sam, na końcu zabijane jest zwierzę. Ciężko mi pisać, czy istnieje śmierć humanitarna, ale wydaje mi się jednak, że sposób hodowli ma znaczenie dla zwierzęcia i także to, jak zostanie zabite, nawet jeśli zabite zostanie. Patrzmy na problem racjonalnie, a nie emocjonalnie. Zastanówmy się, co możemy naprawdę zrobić. W walce tej niestety obserwuję chęć pokazania, że jest się lepszym od innych, a to nie zmienia nic w życiu zwierząt hodowlanych. Nie traćmy celu z oczu! Najważniejsza jest poprawa życia zwierząt hodowlanych, a być może w przyszłości zniechęcenie ludzi do ich zabijania i spożywania. Będzie to proces długotrwały dlatego nie mówmy, albo wszystko, albo nic. Albo zakaz „produkcji” mięsa, albo nie mamy o czym gadać. Takie podejście nie pomoże zmienić sytuacji zwierząt. Naprawdę nie łudźmy się, że możemy prawnie zakazać spożywania mięsa. Jest to mrzonka służąca tylko rozpętaniu wojny pomiędzy stronami i nie wnosi nic do sprawy. 

Odrębną sprawą jest hodowla zwierząt futerkowych. Tu znajduje się miejsce na walkę, petycje i podpisy. Nie zapomnijmy także o nie kupowaniu futer czy też  garderoby z elementami futer. Nie tłumaczmy sobie, że to tylko z królika, a króliki przecież jemy. Jest dla mnie także nie zrozumiała moda na sztuczne rzęsy. Po pierwsze dlatego, że nie są one takie sztuczne bo pozyskiwane są z włosów żywych zwierząt, a po drugie drogie Panie, nie wygląda to ładnie. Czy naprawdę warto z czystej kobiecej próżności dokładać cegiełkę do dręczenia zwierząt?! Zastanówcie się proszę.

I ostatnim elementem tego artykułu niech będzie kwestia kupowania zwierząt. Niech przesłaniem tego akapitu będą słowa Doroty Sumińskiej „Dopóki w schronisku znajduje się choć jeden pies albo kot, nie mamy prawa kupować zwierząt ani ich rozmnażać."  Nie rozumiem skąd w ludziach potrzeba posiadania „rasowego” zwierzęcia. Czy wynika to z własnych kompleksów? Pomyślcie proszę czy chcielibyście być inkubatorami pieniędzy? Nie ważne czy mówimy tu o hodowli certyfikowanej czy o przynoszących okropne cierpienie zwierzętom pseudohodowle. Zasada jest prosta NIE KUPUJEMY – ADOPTUJEMY! W schroniskach, fundacjach, domach tymczasowych jest tyle zwierzaków potrzebujących miłości, opieki. Z przerażeniem odkryłam, że nawet wśród zwierzolubów są osoby, które kupiły swojego zwierzaka i jawnie przyznają, że była to pseudohodowla. Nie, nie chcę na łamach tego artykułu piętnować, wytykać i wyzywać ludzi. Chcę, aby choć jedna osoba zastanowiła się nad tymi słowami. Pamiętajcie, że prawa ekonomii są nieubłagalne, dopóki będzie popyt, będzie tez podaż.

Wielu ludzi chce zmieniać świat, ale bardzo mała część chce zacząć od siebie. Podnieś leżącą na trawniku butelkę i wrzuć do kosza. Co z tego, że nie ty naśmieciłeś?! Nie wmawiaj sobie, że tym małym płaczącym kotem napotkanym na drodze na pewno ktoś się zajmie. Jak wielu ludzi mijając go pomyślało to samo? Nie szukaj wymówek, nie mam czasu, pieniędzy, są inni. Zrezygnuj z piwa, paczki papierosów czy tabliczki czekolady. Przekaż małą sumę na pomoc zwierzętom, ale rób to regularnie. Zachęcaj przyjaciół do tego samego. Zaproponuj najbliższym ograniczenie mięsa w jadłospisie. Wytłumacz dlaczego warto to zrobić. A wy, którzy uważacie, że jesteście na wyższym poziomie emocjonalnym nie pouczajcie ludzi, którzy nie rozumieją, nie obrażajcie ich, nie nazywajcie ich mordercami, bo jedzą mięso. Skoro jesteście tak rozwinięci musicie wiedzieć, że macie obowiązki wobec społeczeństwa. Waszym zadaniem jest edukować, uświadamiać, tłumaczyć, a nie obnosić się z waszymi poglądami z wyższością. 

Jeśli myślicie, że edukacja to bezsensowne działanie to bardzo się mylicie. Dużo lepszy efekt osiągniecie cierpliwością i tłumaczeniem niż awanturami czy nakazami. Sama mam w domu taki przykład. Mój mąż, który wywodzi się z nacji mięsożerców, ograniczył spożywanie mięsa. I nie, nie dlatego, że krzyczałam czy groziłam rozwodem. Wytłumaczyłam mu swój punkt widzenia, pokazałam artykuły, filmy o hodowli zwierząt i sam zdecydował. Uważam to za wielki sukces, bo on sam do tej pory myślał, że nigdy nie zrezygnuje z jedzenia mięsa. 

Ja sama zostałam ukształtowana przez edukację. W szkole podstawowej uczęszczałam do klasy ekologicznej. Moi nauczyciele poświęcali nam mnóstwo czasu ucząc nas miłości do natury, tłumacząc, zachęcając do angażowania się w różne akcje na rzecz zwierząt. Uczyli nas, że należy szerzyć zdobytą wiedzę i przekazywać swoje poglądy w formie artykułów, gazetek ściennych itp. Jako klasa ekologiczna odpowiedzialni byliśmy za organizację Dnia Ziemi. Przygotowywaliśmy przedstawienia o tematyce ochrony przyrody, konkursy z nagrodami i zachęcaliśmy innych by się do nas przyłączyli. Obowiązkowo wybieraliśmy rejon Wrocławia i całą klasą sprzątaliśmy go zbierając śmieci rozrzucone przez innych. Dziś mam prawie 40 lat, a to co zostało mi zaszczepione procentuje. Warto zaznaczyć, że duża większość osób z mojej klasy, po szkole średniej wybrało studia związane z przyrodą. 

Nie mówcie NIGDY, że jednostka nic nie może, że nic od Was nie zależy. Wszystko zależy od nas, od naszego nastawienia, od naszych czynów. Każdy z nas ma siłę sprawczą, każdy z nas może wpływać na inne osoby i tak z jednostki powstaną rzesze. Nie zrażajcie się brakiem natychmiastowych efektów bo to kropa drąży skałę.

Wiórki popierają każde słowo. :)
Autorką tekstu z okazji Dnia Praw Zwierząt jest Ewa Thomas, opiekunka trzech czarnych kotów, w tym słynnej kotki Marty adoptowanej Zza Moich Drzwi.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...