Ja Wam mówię: uważajcie na Alę D! Niby taka miła, taka łagodna, a łatwo można zostać przez nią opierniczonym!
Nie dość, że bożonarodzeniowo, to jeszcze i wielkanocnie!
Nie dość, że bożonarodzeniowo, to jeszcze i wielkanocnie!
Każdy telefon od Ali odbieram po prostu z radością, choć mogłabym się już nauczyć, że niemal każdy wiąże się z jakimś planem uszczęśliwienia mnie. Tym razem znów dałam się nabrać! O, ja naiwna! W sobotę, tuż przez świętami, podniosłam słuchawkę i dałam się zaskoczyć propozycją nie do odrzucenia. Miałam mianowicie wybrać się na dworzec autobusowy, by odebrać paczkę od Ali. Znowu! No przecież nie odmówię, jak mogłabym, tym bardziej że pamiętam naszą wielką radość przy otwieraniu poprzedniej (dla ciekawych post dokumentujący to jest tu: Jak zostałam świątecznie opierniczona przez Alę D).
Najpierw jednak Alicja miała mi dać znać, czy ktoś z pasażerów Polskiego Busa zgodziłby się tę paczkę od niej zabrać i mi przekazać.
Za godzinkę przeczytałam w mejlu:
Przesyłka (przy drugim podejściu :) została przyjęta, ale za to z jakim wdziękiem i bez zastanowienia. Po zdecydowanej odmowie przy pierwszej próbie miłe i ochocze: "tak, nie ma problemu, chętnie wezmę, przekażę, a gdyby się zdarzyło, że osoba, która ma odebrać, spóźni się - to dostarczę osobiście, proszę się nie martwić..."
Mówię, że jestem mile zaskoczona i wzruszona taką bezinteresowną chęcią pomocy, a pani Joanna (tak ma na imię osoba, która przyjęła przesyłkę) na to: "to przecież normalne, mam to po mamie" i wskazuje na siedzącą na ławce uroczą starszą panią z promiennym uśmiechem. Obie mogą być z siebie dumne - mama z córki, a córka z mamy.
Popatrz, Gosiu, jak to zupełnie przypadkiem można spotkać fajnych ludzi. :)))
No to, w towarzystwie MCO, pojechałam!
O umówionej godzinie pani Joanna szybciutko do nas podbiegła, przekazała paczkę,
bardzo broniła się przed przyjęciem dziękczynnych wiosennych kwiatków,
no i mieliśmy okazję poznać jej uroczą mamę - kobietę o ślicznym uśmiechu i wielkim wdzięku.
A w domu...
Zgromadziłam moich trzech panów, zdjęliśmy jednego kota ze stołu
i już mogliśmy przeżywać radość otwierania tajemniczej, cudnie zapakowanej przesyłki. :)
Czy widać niecierpliwość rąk? I ust? :)
Co za wspaniałości!
Co za śliczności!
Ile radości!
Ciasteczka po prostu przepyszne!
Chrzan świąteczny genialny!
Ja nie umiem takiego zrobić.
Mieliśmy cudowną dekorację stołu z tych wszystkich ciasteczek i pierniczków,
no i wyborny deser!
Ala przysłała mi zdjęcia z wypieku.
Te gromady zajączków, gąsek, baranków, króliczków, motylków, jajeczek,
kurczaczków i innych cudaków urodziły się u niej w domku:
Cała ta historia ma znowu kilka wymiarów:
- jakie to miłe mieć taką czytelniczkę jak Ala!
- co za radość z otwierania, radość dla naszej rodziny być tak hojnie obdarowanym z serca!
- co za radość z obdarowywania (tak, Alu?)
- jak fajowsko, że można poznać miłych, normalnych ludzi!
Bo przecież co to za problem i tak już jadąc autobusem z miasta A do miasta B, wziąć paczkę dla kogoś obcego, zrobić taką bezinteresowną przysługę, ale inna osoba odmówiła... (tak sobie myślę, że w dobie zamachów, morderców-samobójców, może nie jest to aż tak niezrozumiałe...).
Jedna paczka, jeden gest, a mówiono o nim przy trzech stołach wielkanocnych!
Ala napisała do mnie niedawno:
Wiesz, dzwoniła do mnie pani Joanna (ta od przesyłki dla Ciebie), porozmawiałyśmy przez chwilę i prosiła, aby podziękować Wam za te piękne, wiosenne kwiaty...:) Mówiła, że była tak zaskoczona, że nie jest pewna, czy zrobiła to wystarczająco wyraźnie.
Mówiła, że przez chwilę to był temat numer jeden przy świątecznym stole, zwłaszcza, że na tym stole stały kwiaty od Ciebie i ciasteczka ode mnie - wszyscy zaskoczeni taką formą wdzięczności za tak z w y k ł ą przysługę. :)
Alu, ja Ci bardzo dziękuję i intensywnie myślę, jak te pierniczki... hm... uśmiercić. :)
Kto czytał Piernikowieść wigilijną (klik) i Piernikowieść noworoczną (klik) - ten wie.
PS. Wieści od Kordulki dochodzą dobre. Wkrótce będą zdjęcia. :)
Bo Ty Gosiu jesteś magnesem na dobro, szlachetność i takie miłe duchowe mizianie:*
OdpowiedzUsuńOstrzegam: robisz sobie taki mój obraz na swoją własną i wyłączną odpowiedzialność! Ja nie mam z tym wspólnego! :P
UsuńNo i w dodatku jestem pierwsza, ale żeby nie było, że tak wcześnie wstałam... jeszcze się tak późno nie położyłam. Muszę jakoś przebidować ten wtorek-potworek:)
OdpowiedzUsuńI dla mnie będzie trudny, nie dość, że chora jestem i czuję się jak przejechany naleśnik, to dziś mam dwie dawno umówione wizyty u dwóch najmniej chętnie odwiedzanych doktorów. Ble :(
UsuńBaaardzo wzruszające i ciepłe zachowania niektórych ludzi potrafią poprawić humor od rana:))))
OdpowiedzUsuńPierniczki z ciasteczkami wyglądają zachwycająco i...smacznie:))))
Gosiu,myślę,że za okazywane serce w opiece nad zwierzaczkami zasłużyłaś sobie na owe dowody sympatii ze strony innych,obcych ludzi.
Podziwiam Alę za artyzm i...cierpliwość w wykonaniu tych pyszności.Alu powinnaś robić na tych ciasteczkach...majątek:)))
Serdeczności również dla niezwykłych dostarczycielek owych pyszności do miejsca przeznaczenia:)
Orko, Ty akurat sama możesz być podziwiana, bo przecież jesteś artystka co niemiara! Artystka od nalewek!
UsuńOrko, uwierz mi, że od obdarowanych ciasteczkami wraca do mnie tyle dobrego, że mogę śmiało powiedzieć, że zarobiłam na nich majątek.:)))
UsuńDo nalewek też trzeba sporo cierpliwości, zwłaszcza do tak klarownych, jak Twoje..:)
:)...teraz"zbieram"spirytus na orzechówkę,dla zdrowotności żołądkowej:)
UsuńŁał! Cudowne prezenty! Tyle pracy i miłości! Buźka!
OdpowiedzUsuńa mn ie wzruszyła pani Joasia i jej mama...i to do łezów....aż miło zacząć dzień:)))
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Miło zaczynam dzień. Też mi się zdaje pięknym, takie gesty obcych ludzi, pani Joanna i jej mama - mistrzostwo. Tyle dobrego w tylu domach ☺ Alu ściskam. Bo co tu jeszcze można napisać? ☺
OdpowiedzUsuńmoże my z Kurą Domową jakieś nadwrażliwe, ale mnie tez się polała łezka...niby normalne, ale zawsze wzrusza
OdpowiedzUsuńCo za wspaniałe gesty! Alu, jesteś niesamowita :))
OdpowiedzUsuńPierniczki / ciasteczka przepiękne i jak ślicznie zapakowane. Chyba najbardziej rozbroiły mnie kaczuszki w szyku ;)
Fajnie, że akurat miałas wszystkich swoich facetów pod ręką :)
A co to za ksiażka była w paczce?
Świetna książka. Wprawdzie dopiero zaczęłam czytać, ale już widzę, że przystępnie, ciekawie i mądrze napisana. Teorie zgodne z moim widzeniem psychologii związku. Bardzo ciekawa historia powstania. Rozmowa dwóch znanych osób. Zobacz sama: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/14912/zyc-w-rodzinie-i-przetrwac Już polecam! :)
UsuńNo i jestem pod wrażeniem, że wypatrzyłaś!
UsuńOpis świetny! Musze mieć tę książkę, ale najpierw przeczytam inne zaległe (w tym "Kochaj wystarczająco dobrze").
UsuńKsiążki to ja wypatrzam ;))
nie ma jak niespodziewajki od cudownych ludzi... ostatecznie dobro... przyciąga dobro !
OdpowiedzUsuńmiłego dnia
Nie będę oryginalna jak powiem, że taki Anioł jak Ty przyciąga samo dobre. Chociaż przez ostatnie cierpienia jakich doznałaś nie koniecznie musisz to dostrzegać. Wypieki piękne i na pewno smaczne. Zgadzam się, że w dzisiejszych czasach coraz trudniej zaufać nieznajomym. A bo nigdy nie wiadomo co w takiej paczce, może coś kradzionego i kłopoty na nas spadną... Ale wspaniale że są jednak ludzie z gorącym sercem i odwagą.
OdpowiedzUsuńLuno, Anioły w ludzkiej skórze nie istnieją ( a inne to już nie wiem)!! Z tego biorą się potem rozczarowania, a ja tego aniołowania w stosunku do swojej osoby naprawdę nie lubię! Gdzie mi tam! Na pewno więcej we mnie diabła, jeśli już mamy pozostać przy takiej nomenklaturze.. :) Żeby mi to było ostatni raz! :***
UsuńNie potrzeba magii, żeby jednym gestem sprawić, by świat stał się weselszy i lepszy :)
OdpowiedzUsuńAle czemu mówisz, że chcesz te śliczne pierniczki uśmiercić? Może raczej np. przenieść w inny wymiar? Do świata równoległego? Albo... powiedzmy... zmienić ich cechy fizyczne i skład chemiczny poprzez wprowadzenie w naturalny proces przyrodniczy?
Muszą zginąć. Tak jak ich bożonarodzeniowi poprzednicy :P
Usuń:))))))))))))))))))))))))))))))
UsuńDzięki uprzejmości Gosi też kilku poprzedników zabiłam ;)
UsuńA ja zapomniałam! Dostałam przecież od Gosi m.in. parkę ptaszków, która potraktowałam jako amulet (pamiętasz Gosiu?) i w sobote przy przeprowadzce znalazłam te ptaszki i dopiero po ponad rocznej znajomości pokazałam je Wojtkowi :)))
UsuńCzyli macki Ali D. sięgają dużo dalej niż jej się wydaje. :)
UsuńTo ja się przyznam, że zabiłam tylko 3, resztę nie miałam sumienia uśmiercić :))
UsuńTrzymam na nastepne święta i następne i następne.. :)
Wzruszające... :)
OdpowiedzUsuńGosiu, piękna historia, piękni Ludzie i piękne pierniczki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jakie to piękne!
OdpowiedzUsuńJaki świat jest piękny!
Gosiu ale cudnie. Te pierniczki są śliczne:)))
OdpowiedzUsuńO ja cie piernicze ale ładne ciasteczka :D
OdpowiedzUsuńTo czekamy na historię pierniczkową! (no, nie wiem czy wiecie o co mi chodzi, jakoś tak było - była sobie rodzinka pierniczkowa i wybrali się na grzybobranie, ugotowali zupę, zjedli i.... :) pamiętacie?)
OdpowiedzUsuńElla-5
Ellu, jak miło, że pamiętasz! Podlinkowałam te historie na końcu posta, więc kto nie wie o co kaman, ten może zobaczyć :)
UsuńPamiętam, bo rozbawiło mnie bardzo Twoje rozbawienie i frajda przy pisaniu drugiej historyjki. Takie: "a teraz zrobię wam psikusa" :)
UsuńElla-5
Mnie najbardziej ujęła... czarna owca. Ta wypieczona. :D
OdpowiedzUsuńAlu, czy Ty już po Bożym Narodzeniu zaczynasz z tymi wielkanocnymi wypiekami? Bo ile to roboty! Jestem pod wielkim wrażeniem!
Uściski, serdeczna, ciepła, kochana kobieto!
A dla pani Joanny i jej mamy mam uśmiech - taki, co sam wykwita na paszczęce. :)
Z tymi wypiekami, to jest tak, że z a w s z e, po każdych świętach odgrażam się sobie, że to był ostatni raz a następne święta a raczej przed świętami luzik, bez bałaganu i zarwanych nocy.:)
UsuńWychodzi,jak widać :)))
Prześliczne te pierniczki. Ala jak widać dobrze zna się na ludziach.
OdpowiedzUsuńNie mam wątpliwości, że wysłanie tej paczki do Ciebie, sprawiło Ali wielką radość.
A teraz znowu się cieszy, oglądając zdjęcia o rozpakowywaniu i czytając jaką zrobiła Ci przyjemność.
Oj, tak...:)
UsuńCudowna przesyłka i piękna przysługa. Jak miło przeczytać, że są tacy życzliwi ludzie w narodzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Cudna akcja, opierniczanie może być bardzo miłe!:))))
OdpowiedzUsuńToż to biżutki, nie ciasteczka! Podziwiam z rozdziawioną paszczą! Te oczka, nosy, pazurki, co za maestria! Podziwiam i zazdraszczam (trochę).
OdpowiedzUsuń...:))
UsuńA wiecie, co w tym wszystkim jest najpiękniejsze ? Sposób, w jaki Gosia opisuje taki w końcu drobny przejaw sympatii. Podziękowanie i oprawa do tego królewska, ja w takich sytuacjach czuję się nieco zakłopotana...ale
OdpowiedzUsuńi wzruszona. I najpiękniej dziękuję za te emocje.:)
Gosiu,jesteś bardzo wdzięcznym odbiorcą niespodzianek, to wielka radość i frajda móc obdarować Cię drobiazgiem a otrzymać aż tyle..:)
Ale wiesz, że one muszą zginąć? :))
UsuńTakie ich przeznaczenie.:)
UsuńNiski ukłon w stronę Ali w uznaniu za cierpliwość, maestrię i pomysłowość. Ciasteczka wielkiej urody, a robienie komuś niespodzianki to wielka frajda. Uśmiechy dla sympatycznych Pań, które zgodziły się być posłańcami.
OdpowiedzUsuńBardzo to wszystko optymistyczne, relacja z otwierania też.
Czarna owca też mi wpadła w oko i spotęgowała zachwyt dla tych cukierniczych cacuszek, a także dla Ali za jej finezję, pracowitość i szczodrość oraz dla Gosi za jej wdzięczność, serdeczność i podzielenie się z nami tą poprawiającą nastrój historią.
OdpowiedzUsuńFajnie tak od rana poczytać taki miły post:)
OdpowiedzUsuńCuda i cudaczki w wykonaniu Ali są zachwycające. Wszystkie pikne, ale czarna owca najpikniejsza ;)
Z tym grzecznościowym podawaniem przesyłek via PolskiBus miałam już dwa razy dobre doświadczenia- przekazywałam klucze do domu -tam i z powrotem oraz raz sama od kogoś coś przyjęłam i przekazałam, więc absolutnie nie rozumiem, dlaczego ktoś nie chciał się tego podjąć. Swoją drogą to jest świetny sposób na szybkie, awaryjne dostarczenie czegoś z punktu A do punktu B :)
Gosiu, Ty się przyznaj, Ty pomagasz kotom tylko dla prezentów, co nie ? :)))
Przejrzałaś mnie!!! I co ja teraz pocznę?? :((
UsuńMoże komisyjnie ustalimy stawkę ?
UsuńJeden uratowany kot = x pierniczków i ćwiartka nalewki ?
Wtedy stracę satysfakcję, a to ona jest moją zapłatą. :) Nie wchodzę w to, mimo niewątpliwych atutów tej propozycji :)
UsuńGosiu, w obliczu tej naleweczki ja bym skorzystała z tej chojnej oferty ;)
Usuńi pierniczków, ofkors ;)
UsuńOfkors :)
UsuńJestem pod wrażeniem tych wypieków - cuda !!
OdpowiedzUsuńAsia
Rzeczywiście, przed uśmierceniem takiej kaczuszki, zajonczka, baranka byłabym totalnie rospierniczona !
OdpowiedzUsuńAla D jest Artystką przez duże A ! A Joanna, to fajna dziewczyna :) I Jej Mama też !
ewa .
No i cudnie:))) Umówmy się, że tych nieżyczliwych to tylko margines ludzki, taki wredny. Może sie da zaczarować:)
OdpowiedzUsuńCuda, cuda , cuda))))))) Ala musi byc niesamowita istota )))) no i powtorze to co poprzedniczki ze dobro przyciaga dobro i ze zdwojona sila powraca. Dwie fantastyczne anielice :
OdpowiedzUsuńAla i Gosia a ile radosci dostarczaja nam zwyklym czytelniczkom : Radosc darczyncy i obdarowanej! Uwielbiam czytac takie posty. Pozdrawiam serdecznie urocze Panie.
No Gosia Opierniczona zostałaś na cacy ,a ile łasuchów na poczekaniu się znalazło :))
OdpowiedzUsuńAlu chylę czoła ,piekne opierniczające pierniczki :)
Gosiu fajna pokrzepiająca historyja świąteczna ,wszak między innymi po to mamy swięta ,abyśmy stawali się lepsi :))
Misterne te pierniczki. Podziwiam za cierpliwość w ich wykrawaniu i ozdabianiu:) Bardzo fajna niespodzianka:)
OdpowiedzUsuń