Z czym musi się liczyć ten, kto się spotka ze mną w realu? Z wieloma rzeczami, np. z konfrontacją z rzeczywistością, która, jak wiadomo, jest na blogu z lekka podkolorowana (nie ma się co oszukiwać, w końcu blog to nie konfesjonał ani BIG BROTHER, na szczęście). Przede wszystkim jednak z tym, że zostanie przeze mnie obsmarowany w poście pospotkaniowym.
Taki niecny los spotkał już parę osób, w tym:
Dziś kolej na Marię. To zacieramy rączki, nastawiamy uszka i zaczynamy plotkować.
Kiedy Maria zaczęła komentować pod moimi postami, sprawiała wrażenie poważnej, zasadniczej, a nawet momentami surowej czytelniczki. Zastanawiałam się nawet, czy dobrze będzie się czuła w lekkiej formule mojego bloga.
Dodatkowo Maria przedstawiała się często w takim świetle, że miałam prawo sądzić, że jest jakąś leciwą staruszką!
Z czasem magia mojego bloga (chcę w to wierzyć), jego miła atmosfera tworzona przez czytaczy sprawiły, że spod tej skorupy wykluła się zupełnie inna osoba! Ona na pewno cały czas tam była, tylko bała się wyściubić nosa. Jak już wylazła, to okazało się, że Maria to ciepła, miła, pełna zainteresowań i pasji kobieta. Z taką kobietą to ja się mogę spotkać, a co! Żartuję, oczywiście, ale faktem jest, że na przedostatnią niedzielę umówiłyśmy się na kawkę u mnie. Mieszkamy w końcu w jednym mieście.
O umówionej godzinie Maria z serdecznym uśmiechem wkroczyła za moje drzwi,
niosąc w rękach cuda wianki dla Anki Wrocławianki.
Dwa prześlicznie zapakowane prezenty, które swoim zwyczajem musiałam najpierw na chwilę odłożyć, aby odwlec cudowny moment poznania ich zawartości.
W tym czasie mogłam zachwycić się dwoma broszkami,
które moja blogowa koleżanka miała przy sobie.
Ten ptaszek ze zdjęcia na górze służy jej jako zapinka do torby
i jest zrobiony z... Nigdy nie zgadniecie.
Podobnie ten pomysłowy i śliczny jeżyk - broszka przy swetrze Marii.
Oczywiście są to ozdoby, które ta kobieta robi własnymi rencami, wykorzystując
do tego skarby natury oraz różne drobiazgi!
Zabrałam się w końcu za rozpakowanie paczuszek...
Z pierwszej wyłonił się agatowy kotek!
Bliższe oględziny ujawniały niezwykłą pomysłowość jego twórczyni.
Każdy szczególik dopracowany. Śliczna pamiątka!
Maria zajęła się kizianiem Hokusa - bezstresowego kota przylepy,
a ja odkrywaniem kolejnych upominków.
Korkowy robocik po lewej okazał się szytym na miarę prezentem dla MójCiOnego,
który gustuje w takich potworkach.
Muszę Wam kiedyś pokazać, co przywieźliśmy któregoś razu (ku mojej zgrozie)
z Włoch i co "ozdabia" nam teraz klatkę schodową.
Mój mąż robocikiem był zachwycony!
Dla mnie jest ta subtelna królewna koralikowa. To moja wizja samej siebie!
Ach, subtelna, zwiewna, szczuplutka (buuuu).
Przy swobodnej rozmowie szybko płynął nam czas, umilany jeszcze rewelacyjnym
sernikiem z brzoskwiniami z przepisu Kass.
Potem wspólny z Ruficzkiem spacer nad Odrą, już podczas popołudniowej szarugi,
Zachwycanie się drobiazgami - to jest coś, co nas z Marią łączy,
oraz podziwianiem Rufiego za znalezienie jedynej tego dnia kałuży
i wytytłanie się w niej (i tak jest, kurna, zawsze!).
Spotkanie było bardzo miłe, swobodne, jakbyśmy się znały już latami,
no i umówiłyśmy się od razu na kolejne.
Mario, bardzo Ci dziękuję.
Wydębiłam jeszcze kilka zdjęć z pracami, które robi nasza koleżanka
w wolnych chwilach. Pomysłowa z niej bestia niesamowicie!
Sami zobaczcie, jak niezwykłe są to prace.
Więcej prac Marii można zobaczyć TU (klik) - ten post cieszył się dużym powodzeniem.
Co za wyobraźnię ma ta kobieta!
Ja i mój aktualnie ulubiony kotek życzymy Wam miłej soboty, lecę się zakrzątnąć przy domu, bo...
dziś spotykam się z Brujitą. :)
O nie! Ja zazdroszczę i już! Dlaczego wszystkie moje ulubione blogerki mieszkają tak daleko??? To niesprawiedliwe... Buuuu.... :(
OdpowiedzUsuńI jeszcze to spotkanie z Brujitą... No zazdroszczę i już!
Nie, to ode mnie mieszkają daleko:-(((((((!!!
Usuńwspaniałego woczorka więc życzę
OdpowiedzUsuńa kotek świecznik jest niesamowity!
:****
Utalentowana Twoja koleżanka baaardzo. Kot jest cudny.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak miło spędzony czas i jeszcze na dodatek okraszony prezentami.
Miłej soboty.
Co za niezwykle rzeczy!! fantastico. Moze Marie mialas za powazna osobe...przez imie. Jakby to byla Marysia to bys tak nie myslala. Mowie z autopsji jedynej oczywistej. Faaaajne spotkanie...i sernik ladny...
OdpowiedzUsuń... skolowaciałam po Twoim poście i już sama nie wiem czy mam się cieszyć, że daleko mieszkam od Ciebie czy raczej nadal żałować ... hm
OdpowiedzUsuńo !!! ... nie wiedziałam , że Maria robi panienki na moje podobieństwo ( ta z miotłą ).... hehe
miłej soboty
Dar w łapeczkach ma Maria niesamowity...:o)
OdpowiedzUsuńSzkoda że Wrocław tak daleko. A mnie sie najbardziej podobają kotki :)
OdpowiedzUsuńPozostawilas nas, Gosiu, w blogiej nieswiadomosci, Z CZEGO te cudenka sa porobione, zwlaszcza ptaszek. Przygladam sie i przygladam, slepie w monitor i... NIC nie wymyslilam. :(
OdpowiedzUsuńPrace Marii sa rzeczywiscie ciekawe i niebanalne, wiec moze zdradzisz nam te tajemnice?
Masz szczescie, ze mieszkasz tak ze wszystkimi "po drodze" i mozecie sie widywac, pozazdroszczenia godne!
Mam nadzieję, że Maria sama na to dziś odpowie. :)
UsuńAleś się rozhulała z tymi spotkaniami :)))
OdpowiedzUsuńPiękne są prace Marii, koteczek oczywiście najpiękniejszy ;) a co do ptaszka, to szpilki?? Dobrze widzę?? Wbite w coś, w jakąś masę solną? Albo w igielnik? Ciekawa jestem bardzo :)
Rufi nie moze być zbyt idealny ;) Tyle, że jego upodobania są dla Ciebie uciążliwe...
Zdolna jesteś Lidio ,w tym ptaszku są szpilki ,ale jak to spostrzegłaś ?Bardziej widoczne są w jeżyku :)
UsuńOko domorosłej krawcowej :)) Właśnie w ptaszku rzuciły mi się od razu na wzrok ;)
UsuńJak ktoś jest tak ciepłą osobą jak Ty, to spotkania z Tobą muszą być bardzo miłe. Nie dziwię się więc, że tyloma blogowymi koleżankami już się spotkałaś. Kotek jest niesamowity. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńjak widać wszystkie drogi prowadzą do wrocławia. cudne te kotki, czy to miedziany drut? w ogóle te dziewczyny z którymi sie spotykasz to wyjątkowo uzdolnione kobietki. miłego spotkania:)
OdpowiedzUsuńTo jest drut ozdobny ,powlekane aluminium .mógłby być miedziany bo ten też jest bardzo plastyczny . Miedziany ma określony kolor ,a ten aluminiowy można kupić w różnych kolorach .
UsuńA czy przypadkiem Anka o kimś nie zapomniała w swojej wyliczance????? :P O kimś jakże kochanym, wspaniały itd????? :P
OdpowiedzUsuńMario, Ty utalentowana kobieto! :))) Wiesz co zrobiłaś dając Ance taki prezent?? Dałaś jej kolejnych bohaterów cipiptaszkowych przygód. :D Teraz to my się już całkiem pogubimy w jego historiach. :D
Broszka jeżyk jest cudowna :))))
Ach, Ruficzek - książę kałużowy :*
Miłego spotkania z Brujitą!
Zapomniała? Przecież jest! :D
UsuńWybacz, Alu, to ta tarczyca, sama widzisz... :(((
Wredna ta tarczyca! Figle płata ;)
Usuń:****
Tak Alu jeżykiem trafiłam w gusta większości :) Nie wszystkimi pracami trafiam .
UsuńJeszcze na temat trafiania w gusta innych ,w moich pracach nie o to chodzi ,a raczej parafrazując: pokazuję wam moje prace ,taka jestem :)
Usuńmiłe są takie spotkania i fajne pamiątki po nich zostają, również w postaci zdjęć! pozdrów proszę Kasię dziś ode mnie :)
OdpowiedzUsuńAle z czego jest zrobiony ten ptak?!
OdpowiedzUsuńNo też jestem ciekawa, z czego Maria swoje cuda robi. Kotek piękny, reszta też :)
OdpowiedzUsuńMoja Kajcia na szczęście kałuże omija szerokim łukiem. Taka z niej dobrze ułożona panienka :)
Natomiast nie omija, a raczej z ekstazą w oczach utytłuje się w różnych smrodach. To wolałabym już kałuże :) Codziennie .
No to życzę Wam miłego spędzenia czasu :) A my nastawiamy uszka i zacieramy rączki, bo znów będą ploteczki :)
Cudowne spotkanie :)
OdpowiedzUsuńKotek urokliwy niesamowicie!
Przywitała mnie uśmiechnięta Gosianka z Hokusem w objęciach ,stosownie do logo jej bloga . Sympatyczna otwarta i .....chuda ,ten jej tłuszczyk o którym pisze to wierzcie mi ,jakieś urojenia. :)))
OdpowiedzUsuńTak Gosianko ,twoje pierwsze postrzeganie mojej osoby jest słuszne ,bo ta surowość jest we mnie ,ale nie tylko ,mam sporo innych cech ,nieraz dosyć skrajnie różniącyh się od siebie . Zabawne nieraz bywa obserwowanie jak zmienia się postrzeganie mojej osoby ,w ciągu nawet jakiegoś krótkiego kontaktu :)
Byłam bardzo ciekawa ciebie "ożywionej",ale także tego jak będziesz mnie odbierać . Był to z mojej strony taki swoisty skok na bunge ,chciałam się przekonać jak odnajdę się w takiej sytuacji .
Bardzo ci dziękuję że mi to umożliwiłaś :))))
To tyle na razie ,niedługo wrócę :))))
Muszę jeszcze dodać że spotkanie było bardzo miłe za sprawą wszystkich domowników ludzkich i zwierzęcych , nawet Amisia przyszła ,żeby mi się przyjrzeć ,ale nie martw się Jola nie pozwoliła na poufałości ;) udało mi się uzyskać audiencję u księcia Kayrona ,to znaczy dał się wymiziać ;) To nie była długa audiencja ,po krótkim czasie odwrócił się do mnie ...ogonem ,mówiąc w ten sposób :już dosyć ;)
UsuńNo i był budyń, co prawda lekko ukryty bo w ...serniku (bardzo dobrym serniku) , za to nasze relacje nie były budyniowe ,były szczere i sympatyczne .
Gosianko dziękuję i....czekam na umówione ponowne spotkanie :))))
No przecież ,zapomniałam o Ruficzku :),to kochany olbrzym bardzo łasy na...pieszczoty i ....zazdrosny moim zainteresowaniem pozostałyym zwierzyńcem. :)))))
UsuńCałe szczęście, że Amisia nie okazała się znacznie łaskawsza niż wobec nas. Uff! ;)
UsuńNa razie tyle. Ale ja też jeszcze tu wrócę - teraz lecimy na basen. :)
Mario dziękuję za miłe (i oszukańcze - te o chudości) słowa po moim, naszym adresem.
UsuńZobacz jak bardzo podobają się Twoje prace. Mam nadzieję, że to doda Ci jeszcze więcej skrzydeł. :)
Jolu, posiadam dowód zdjęciowy, że Amisia dała się Brujicie pogłaskać. Nie wiem, czy powinnam wbijać ci ten nóż w plecy...
Cóż, wiadomo, przezwisko mówi samo za siebie. Widać zna ci ona jakieś stosowne zaklęcia. ;)
UsuńOszukańcze? Wcale nie oszukańcze .Nooo może nie chuda ,ale i nie gruba ,a w sam raz :)
UsuńWięcej skrzydeł to znaczy się taki ....smok co zamiast wielu głów ,ma wiele skrzydeł ;)
Jeszcze raz dziękuje i....ide spać bo już litery zaczynają mi sie mienić przed oczami :)) .
Dobranoc :)
No i poszła spać i nie widzi, że Hana ją zaprasza w swoje strony! Ja normalnie zazdrosna jestem! :)
UsuńUwielbiam ludzi kreatywnych, a Maria w stu procentach do nich należy. te rzeczy są przepiękne i w sumie to nie rzeczy to rękodzieła:) kotek spodobał mi się najbardziej:) i jeżyk:) super, że się spotkałyście, bo tak jak piszesz na dole swojego bloga dobrej energii nigdy za wiele:)
OdpowiedzUsuń...ma kobietka zdolne rączki...
OdpowiedzUsuń:))
Dla zainteresowanych wyjaśniam z czego zrobiłam niektóre rzeczy .
OdpowiedzUsuńBroszki ptak i jeż zrobione są z pestek ,ptak z środkowej części pestki mango ,jeż z pestki awokado .Dodatki to koraliki . Jeśli chodzi o szczegóły ,to znaczy sposób wykonania to pozostanie to moją słodką tajemnicą :)
Jako ciekawostkę podam ,że króliczki nie są szyte z materiału ,tylko wykonane z karbowanej bibuły, w całości ubranka też .
Chciałam jeszcze wyjaśnić ,że chomąta nie robiłam ;),tylko ocaliłam przed zgniciem w pewnym gospodarstwie ,ptak jest zrobiony na drutach .Trąbkę wycyganiłam od bratanka ,czarownica jest jedną z moich najstarszych prac ma około 30 lat .
Pozostałe prace zrobione są z wysuszonych dyni ozdobnych ,choinka też i jest to moja ostatnia praca .
Wszystkie prace są mojego autorstwa od początku do końca , pewne rzeczy gdzieś mnie pewnie kiedyś zainspirowały ,ale niczego staram sie wiernie nie naśladować , nie lubię .Zmuszam szare komórki do pracy :) Mam nadzieję ,Ze opóżni to ich starość ;)
Jak tu miło, taka ciepła atmosfera panuje, że nawet szarość zza okna, która próbuje się wedrzeć nieproszona do domu nie wydaje się taka straszna;-) Też marzy mi się spotkanie w realu z osobami, które poznałam w blogowym świecie, to musi być czysta magia. A i muszę dodać, że ten kotek- świecznik jest boski, a piesek ma talent jak widać, jedna kałuża i już jego:-)
OdpowiedzUsuńRybka! Rybka jest najcudniejsza! I wrona (?) w chomącie. Cwana taka.
OdpowiedzUsuńTak się cieszę Hana ,że ci się podoba i masz rację inspirowały mnie gawruki jak mawia damakier to znaczy krukowate . Lubię obserwować te ptaki ,do naszego zoo ,chodzę gapić się na kruki :)
UsuńMiałam na myśli ptaszora przecież! Co go Anka w ręce trzyma! W pierwszej chwili wydał mi się rybką. Fajnie macie Dziewczyny, że w tym samym mieście mieszkacie! A wiesz Mario, ile u nas dorodnych kruków? Ot tak sobie latają w tę i nazad!
UsuńZ tego co do tej pory słyszałam o krukach ,wynikało że mieszkają w głębi lasu i trzymają się z daleka od ludzi .No ale wielkich lasów teraz mało a żyć jakoś trzeba, naprzykład sroki we Wrocławiu jest zatrzęsienie srok jeszcze kilka lat widywało się je w oazach zieleni ,a teraz są już w centrum miasta .
UsuńChciałabym takiego kruka zobaczyć na wolności :)
Przylataj! Tutaj wielkich lasów nie ma, za to dużo pomniejszych, mnóstwo łąk, mokradeł i jezior. Mają tu masę jedzenia. Najfajniejsze są młode, kiedy latem trenują. Latają wysoko dosyć, kraczą i wyglądają, jakby się biły. Ale nie! One się tak bawią i jednocześnie ćwiczą. Kilka par ma w okolicy swój rewir. Widać je zwłaszcza zimą, jak przesiadują na belach słomy, pniakach, czy na niższych gałęziach i czyhają na jakieś resztki...
UsuńSrok nie ma tutaj w ogóle.
Piszesz przylatuj ,oj bo na wiosnę gotowa jestem przylecieć :)
UsuńNie rzucam słów na wiatr! Masz do mnie niecałe 100 km!
UsuńPiękny tytuł. Tak delikatnie nawiązujący do znanego tekstu literatury polskiej, by go jednocześnie odwrócić, przełamać. Aby podkreślić, że jesteśmy, ze żyjemy i idziemy do przodu. Może przeinterpretowuję, ale takie mnie naszły skojarzenia.
OdpowiedzUsuńPiękne rękodzieła Marii. Zauroczył mnie nonszalancki orzeł :)
No i w ogóle spotkania to najlepsze, co istnieje na świecie. Po to chyba żyjemy.
Fajnie Aniu ,może być orzeł ,co prawda jak pisałam Hanie ,bardziej inspirowały mnie krukowate ,bo je mam na codzień ,ale trafnie zintepretowałaś ,bo wymyśliłam sobie że to takie moję godło w tym chomącie . Nawiasem mówiąc wisi u mnie w pokoju.
UsuńMasz rację co do tych spotkań po to żyjemy.
Czarownica mnie zachwyciła i kotek :) Ale czarownice najbardziej cudowna calkiem.
UsuńI ja też kocham krukowate najbardziej kruki i niebieskookie kawki ale zwykły gawron tez potrafi mnie zachwycić. :) Chociaż.
Gdy próbował upolować maleńką kaczuszkę nie byłam tym zachwycona. Filmowałam zdarzenie cały czas się martwiąc że mam tylko parasolkę i nie trafię, szczęśliwie to Gawron nie trafił w kaczuszkę. :) Filmik jest na blogu, notka pt.z życia rzeki. :)
Mario zobaczenie w przedmiocie czegoś więcej niż jest, to potrafią najwięksi rzeźbiarze. Czytałam: patrzy w blok szarej skały patrzy chodzi dookoła i to co zobaczył ze skały wydobył. Ty łączysz jedno z drugim i powstaje coś nowego to wielki Dar. prawdziwie wielki.
A więc to Wron jest....
Usuń:)
Jak mu się dobrze przyjrzeć to podobny do orła :)
UsuńWszystkie prace Marii fajne, a mnie podoba się ten stworek pomarańczowy z ogonkiem. Z czego to jest zrobione? Ile zdolnych kobitek jest na tym świecie.......
OdpowiedzUsuńPomarańczowy stworek zrobiony jest z ozdobnej dyni . Od pewnego czsu wypracowałam sobie nową metodę na prace z dyni ,bardziej rozbudowaną ,trzeba dodać że bardzo czasochłonną .
UsuńNiedawno odkryłam twoje drewniane ludy, bardzo mi się podobały. :)
Dziękuję, to miłe, że ludy znajdują swoich zwolenników. Niestety ich produkcja na sezon zimowy z konieczności została wstrzymana, ale mam teraz czas na przemyślenia, koncepcje, no i nieustannie rozglądam się za starymi dechami:))
UsuńA taka dynia w końcu nie zgnije? Jak już wiem z czego jest, to teraz poznaję, że nóżki to ogonki dyńki:))
Tylko korpus jest z dyni nogi i ogon to tkanina ,w nogach jest drut .
UsuńPo latach doświadczeń ,wiem już jaka dynia nadaje się do suszenia ,co prawda jeszcze nieraz się mylę ,ale przeważnie dynie które kupuję ,nie gniją :)
Bardzo miło mi się czytało ten post. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu i kreatywności Marii. No doprawdy, cuda nad cudami te prace. Niby z takich codziennych, prawie że bezużytecznych rzeczy, a jednak się okazuje, że z całkiem przydatnych. Bajka!
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o spotkania internetowe, to w tym roku przeżyłam takie trzy, były one intensywne, kilkudniowe, bo odległości nas dzielące są straszne. Wszystkie się udały :) Blogosfera skupia naprawdę magicznych ludzi.
Pozdrawiam! :)
No proszę jaka inicjatywa :) Fajnie, ze się spotykacie, wielu ludziom w tych czasach nie chce się już ruszyć tyłka :)
OdpowiedzUsuńCałuski dla Marii! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńDziękuję za całuski i serdeczności i odwzajemniam :)
UsuńAle cudeńka robicie :) no i jeszcze się spotykacie. Tak trzymać :)
OdpowiedzUsuńNominuję Cie do Liebster Blog Award. Jeśli byłaś już nominowana, to fajnie, jakbyś odpowiedziała tez na moje pytania;)
OdpowiedzUsuńPytania znajdziesz u mnie:
mojepsieszalenstwo.blogspot.com/
Mario, bardzo pomysłowe te Twoje prace. Co Ty masz za wyobraźnię, kobieto! Te dynie rozpoznałam, fakt, ale jak można wpaść na to, żeby je tak... uszlachetnić, żeby wyglądały jak kot czy inny irokezozwierz! Broszka i zapinka - śliczne. Wronorzeł - kapitalny! Ale kotek - wiadomo, kotek rządzi. :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, Mario.
A Ankę za trafiony tytuł, który i mnie, tak jak Ani M., skojarzyl się z pewnym tytułem. :)
I przyznaję się, że żałuję, że mnei tam z Wami nie było - niekoniecznie z powodu sernika. ;)
Mario, uściski serdeczne. :)
Dziękuję Jolu za peany na moją cześć nie ukrywam że mile mnie łechcą ,co do żalu to wszystko da sie naprawić ,kiedyś przecież wybierzesz sie jeszcze do Wrocławia :)
UsuńOj ale gapa ze mnie zapomniałam żeby cię odciskać ;)
Usuń:))))
Noo, jeśli nawet mnie Anka nie podejmie, to przecież już mniej więcej wiem, gdzie Ty mieszkasz. ;)
UsuńA ja to jeszcze zapomniałam o tym korkowym chłopku-roztropku, i nie tylko, ale już przecież dość peanów, bo jak przesłodzę... :)
Ogolnie wiadomo czym grozi nadmiar slodkości ,więc nie należy z tym przesadzać ;)
UsuńTen adres który znasz ,to taki mało precyzyjny ,ale zawsze mogę doprecyzować , a miejsca ci u mnie dostatek , warunki może nie komfortowe ,ale w centrum miasta . Do rynku 20 minut na piechotkę :)
Fajne z Was dziewczyny – Marie, GosieAnki i inne wrocławianki…:)
OdpowiedzUsuńMario, Twoje prace są bardzo ciekawe. Naprawdę.
Kotek oczywiście na pierwszym miejscu (wiadomo…) a zaraz potem pomarańczowy zjeżony lisek, któremu inny potwór obskubał rudą kitę do łysego.
Kto nie zjeżyłby się na jego miejscu?
Pan Kruk czy Wron pozujący niedbale w tym chomącie
- rewelacja!
Miłej niedzieli...:))
Dziękuję za miłe słowa ,masz rację ,któż by się nie zjeżył ;)
OdpowiedzUsuńPiękne jesteście :)
OdpowiedzUsuńWysmarowałam taki długi komentarz i mi go zeżarło, wrrrr!
OdpowiedzUsuńA chciałam się pożalić, że większość fajnych blogerów mieszka we Wrocku, albo w Warszawie, albo w innych miastach, a w Rzeszowie to nikt :-( A przynajmniej ja nie natknęłam się jeszcze. A ja też chcę się tak spotykać, no i co, chyba muszę rozważyć przeprowadzkę do Wrocławia ;-)))
Życzę Ci wielu takich miłych spotkań Gosiu. Przy okazji powspominałam nasze spotkanie i to, jak miło, ciepło o nim napisałaś. Pozdrowienia dla Was i pani Marii o złotych rączkach :-)